Pospieszalski (20.06.2015)

 

Nela, Brajan i Aron nie żyją przez myśliwych. „Oni zabijają naszych przyjaciół”

Paweł Kośmiński, 19.06.2015
Plakaty akcji pojawiły się m.in. w warszawskim metrze

Plakaty akcji pojawiły się m.in. w warszawskim metrze (Facebook Ludzie Przeciw Myśliwym)

– Chcemy zwrócić uwagę ludzi w Polsce na problem mordowania przez myśliwych zwierząt domowych oraz na inne dokonywane przez nich przestępstwa. Te billboardy zobaczą miliony ludzi. To, co przez lata było skrywane i zamiatane pod dywan, w końcu ujrzy światło dzienne – zapowiada grupa Ludzie Przeciw Myśliwym. I rozpoczyna akcję billboardową.
Celownik wymierzony w psa, który patrzy na nas smutnym, błagalnym wzrokiem. To może być Nela, Aron, Hiro, Nudel, Mojra, Brajan albo jakiekolwiek inne zwierzę, do którego ktoś strzelił. „Zginęły z rąk myśliwych” – głosi napis na billboardzie przygotowanym przez grupę Ludzie Przeciw Myśliwym.

– Dzisiaj ruszyliśmy z akcją billboardową, która ma zwrócić uwagę ludzi w Polsce na problem mordowania przez myśliwych zwierząt domowych oraz na inne dokonywane przez nich przestępstwa. Te billboardy zobaczą miliony ludzi. To, co przez lata było skrywane i zamiatane pod dywan, w końcu ujrzy światło dzienne – tłumaczą pomysłodawcy akcji.

I dodają: – Myśliwi, zabijając psy i koty, doprowadzili do tysięcy ludzkich tragedii. Nie musimy wam tłumaczyć, co czuje człowiek, gdy ktoś na jego oczach zabija jego ukochane zwierzę. To trauma, która dotyka całe rodziny. Czas z tym skończyć raz na zawsze.

Matka usłyszała: „Ciesz się, że ci bękartów nie wystrzelaliśmy”

O takich przypadkach raz na jakiś czas w Polsce robi się głośno. Przed kilkoma miesiącami o śmierci swojego psa publicznie opowiedział prof. Jan Hartman. „Mam nadzieję, że nie usłyszę już więcej od policji: ‚Skoro to kundel, to niewielka strata'” – pisał na swoim blogu. Bo w ciągu 25 lat profesorowi zastrzelono już trzeciego psa.

W tym samym czasie media wielokrotnie opisywały podobne dramatyczne historie. Zaledwie tydzień wcześniej leśniczy wszedł na posesję mieszkanki wsi Regny, zastrzelił jej psa, zabrał zwierzę i porzucił kilka kilometrów dalej.

Ludzie Przeciw Myśliwym regularnie zgłaszają podobne przypadki do prokuratur z całego kraju. Bo, jak zaznaczają, codziennie otrzymują listy od osób, którym zabito psa lub kota.

– Zabijają psy tylko za to, że biegały po łące, zabijają w obecności spacerujących właścicieli. Niedawno zabili psa, który bawił się z dziećmi na łące. Gdy przybiegła ich mama, usłyszała: „Ciesz się, że ci bękartów nie wystrzelaliśmy” – relacjonują. I apelują: – Powiedzmy „dość” myśliwskiej mafii, ludziom, którym wydaje się, że są panami życia i śmierci.

Oni nowelizują prawo. Sześciu na siedmiu posłów to myśliwi

Sejmowa podkomisja pracuje właśnie nad nowelizacją prawa łowieckiego. Ale pomysły posłów nie podobają się organizacjom walczącym o prawa zwierząt. Zarzucają, że prawo pisane jest pod dyktando lobby myśliwskiego.

– Podczas posiedzeń słyszeliśmy, że przecież nikt się nie zna na tym tak jak oni. Ale przecież to nienormalne! Policjanci nie piszą prawa sami dla siebie, przestępcy też nie! – mówiła „Wyborczej” jeszcze w maju Marcelina, wolontariuszka organizacji antymyśliwskich. – Mam domek niedaleko lasu. O 4 rano zza okien słychać strzały, na dworze ciemno, strach wyglądać!

Pod koniec maja przedstawiciele organizacji ekologicznych zrzeszonych w koalicji Niech Żyją! przyszli pod Sejm. Również oni wytykali, że na siedmiu posłów w podkomisji zajmującej się projektem ustawy aż sześciu to myśliwi. Ale organizacje postulują również m.in. zakaz udziału w polowaniach dzieci.

Podczas majowej manifestacji poseł PO Paweł Suski mówił, że zaproponowana przez niego w tej sprawie poprawka została odrzucona przez „posłów myśliwych”.

„Czy akceptuje pani strzelanie w odległości 100 m od domu?”

W czerwcu część postulatów organizacji poparli naukowcy z Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. „Psycholodzy i terapeuci podkreślają zgubny wpływ polowań na psychikę dzieci, ich niegotowość obcowania z silnie traumatycznymi przeżyciami, do których zalicza się uczestniczenie w odbieraniu życia zwierzętom” – napisali.

Już wcześniej koalicja Niech Żyją! wystosowała specjalny apel do premier Ewy Kopacz.

„Czy godziłaby się Pani na to, aby w polowaniach brały udział kilkuletnie dzieci, patrząc na drastyczne sceny zabijania, dobijania i patroszenia dzikich zwierząt? Czy akceptowałaby Pani strzelanie z broni palnej w odległości 100 m od Pani domu? Czy dopuszczałaby Pani, w celach rekreacyjnych, zatruwanie ziemi i wody toksycznym ołowiem w ilości większej, niż emituje cały polski przemysł? Czy uznałaby Pani prawo myśliwych do polowań na prywatnej ziemi wbrew woli właściciela?” – pytali.

Pod apelem podpisało się wiele znanych osób, wśród nich: Agnieszka Holland, Maja Ostaszewska czy Agata Buzek. Poparło go ponad 23 tys. internautów.

Zobacz także

wyborcza.pl

Młodzi, spiski, Kukiz

NajdziwniejszaKampania
Rozmawiała Agnieszka Kublik, 20.06.2015
Paweł Kukiz zgarnął w grupie młodych 41 proc. głosów - dwa razy więcej niż Andrzej Duda i trzy razy więcej niż prezydent Bronisław Komorowski. Na zdjęciu: Kukiz na spotkaniu przedwyborczym na uniwersytecie w Rzeszowie

Paweł Kukiz zgarnął w grupie młodych 41 proc. głosów – dwa razy więcej niż Andrzej Duda i trzy razy więcej niż prezydent Bronisław Komorowski. Na zdjęciu: Kukiz na spotkaniu przedwyborczym na uniwersytecie w Rzeszowie(PATRYK OGORZAŁEK)

W Polsce myślenie spiskowe jest mocno związane z poczuciem alienacji politycznej. Rozmowa z Michałem Bilewiczem* psychologiem społecznym
Agnieszka Kublik: 3 mln głosów dla Kukiza, głównie młodych. To rewolucja pokoleniowa?

Dr hab. Michał Bilewicz: Na pewno wyraz przekonań politycznych młodych, ale nie rewolucja. Wielu publicystów popełnia błąd, twierdząc, że to wyraz buntu, oburzenia, frustracji. To kolejna odsłona prostego populizmu, który wynika z frustracji politycznej, nie socjalnej. Choć sytuacja młodych realnie jest fatalna – wysokie bezrobocie, a ci, którzy pracują na umowach śmieciowych, żyją w warunkach mało przewidywalnych – to młodzi tego nie dostrzegają.

Jak to?

– Taki jest zdumiewający wynik reprezentatywnych badań ilościowych, które prowadziliśmy w latach 2013-14. Dzięki nim można porównać przekonania dorosłych Polaków i młodych, czyli tych, którzy tak licznie poparli Kukiza – zdobył w tej grupie 41 proc., dwa razy więcej niż Duda i trzy razy więcej niż prezydent Komorowski. Okazało się, że młodzi znacznie częściej niż rodzice uważają, że ich sytuacja materialna jest dobra. Lepiej oceniają swoje perspektywy na przyszłość, są bardziej optymistyczni. Z psychologii wiemy, że protesty wybuchają, kiedy nie ma indywidualnych kanałów awansu. A tu wygląda na to, że one istnieją, np. emigracja jest możliwością. To zawsze jest jakaś opcja.

To szansa, a nie porażka?

– Dla młodych to na pewno jest coś, co rozbraja ich skłonność do protestu. Nie wyjdą na ulice, jeśli widzą, że mogą sobie jakoś inaczej poradzić z sytuacją. Karol Marks pisał, że są klasy w sobie i klasy dla siebie. Otóż mamy teraz taką klasę w sobie, która nie jest jeszcze klasą dla siebie, jeszcze nie jest świadoma swojego położenia i sytuacji, ponieważ ci ludzie próbują nadal w indywidualny sposób radzić sobie z problemami. I stąd małe uczestnictwo w protestach i demonstracjach. Polski ruch oburzonych był marginalny. Tak samo jak ostatni protest uniwersytetów – czarna procesja, zgromadziła kilkadziesiąt osób. W kwietniowym marszu gwiaździstym związków zawodowych też niewiele było młodych twarzy. Młodzi masowo wyszli tylko w sprawie ACTA. A to był protest zupełnie niesocjalny, chodziło o wolność.

Młodzi są konserwatywni?

– Nie. Nasze badania wskazują, że wbrew wielu publicystycznym tezom to, co łączy młode pokolenie i wyróżnia je na tle starszych, to wcale nie jest prawicowość czy konserwatyzm.

Ale deklarują, że są po prawej stronie.

– To prawda, nasze badanie to potwierdza. Najpierw prosiliśmy ich, by sami ocenili, czy są lewicowi, czy prawicowi. Wyszło nam, że młodzież jest mniej więcej tak samo prawicowa jak jej rodzice. Ale gdy badamy ich faktyczne przekonania polityczne, wychodzi, że samookreślenie się jako lewica i prawica niewiele znaczy. Prawicowość to na dobrą sprawę dwie formy myślenia: hierarchiczne i autorytarne. Myślenie hierarchiczne, które psychologia nazywa „orientacją na dominację”, zakłada, że nikomu nie należy pomagać, że równość społeczna nie jest dobra, a podatki powinny być jak najmniejsze, żeby nie krępować sukcesu wybitnych jednostek. Najlepsi mają mieć wszystko, a najgorsi – nie mieć nic. To taki typowy światopogląd amerykańskiej konserwatywnej prawicy. Za tym sposobem myślenia kryje się wiara, że świat to dżungla, w której wszyscy walczymy o przetrwanie.

Drugą formą prawicowego myślenia jest autorytaryzm, który łączy posłuszeństwo wobec silnego przywódcy z nienawiścią do wszelkich odstępców, dewiantów i obcych. Osoby takie są też bardzo przywiązane do tradycji. To wizja społeczna napędzana lękami, np. przed tym, że nasz świat i nasze wartości, jeżeli nie będziemy się trzymać silnego przywódcy, ulegną degradacji.

Prawicowe myślenie ma więc dwa oblicza: hierarchiczne i autorytarne. Najciekawsze jest to, że młodzi Polacy są dużo mniej hierarchiczni i mniej autorytarni niż ich rodzice i dziadkowie. Gdy badamy ich przekonania, a nie deklaracje, mówią: redystrybucja, wyrównujmy szanse, doprowadźmy do społeczeństwa, które będzie jak najbardziej egalitarne. I młodzi są bardziej otwarci na osoby homoseksualne niż ich rodzice. Młodych niechętnych wobec osób homoseksualnych często widzimy w mediach, ale oni nie są reprezentatywni dla tej grupy wiekowej, oni są raczej mniejszością.

Czyli młodzi są bardziej lewicowi niż starsze pokolenia?

– Ano właśnie. I co ciekawe, dziewczęta są dużo bardziej lewicowe, a chłopcy są poglądami dosyć zbliżeni do rodziców. Młode kobiety są mniej autorytarne, mniej hierarchiczne i bardziej demokratyczne niż ich koledzy. To może być różnica stricte rozwojowa. Nasza kultura preferuje taki sposób wychowania dziewcząt, w którym liczy się troskliwość, opiekuńczość, a ich moralność jest definiowana w obszarze troski. W wypadku chłopców moralność jest definiowana tylko w normach sprawiedliwości i honoru.

Jest moda na prawicową etykietkę?

– Nie, młodzi po prostu nie mają dobrej edukacji politycznej. Polska szkoła nie uczy rozumienia pojęć politycznych, nie uczy wyrażania swoich interesów. Bo spójrzmy obiektywnie: ich sytuacja jest trudna, więc powinni się zbuntować. I nie zdziwiłbym się, gdyby się buntowali, a ten bunt miał wyraz lewicowy. Ale jak widać, młodzi sobie tego nie uświadamiają, ponieważ ich nie nauczono, jakie mogą być przyczyny ich problemów i artykulacji politycznej.

Więcej lewicowych wartości jest dziś w PiS, PO czy może u Kukiza? Przez lata SLD oskubywano z lewicowości.

– Galimatias polityczny. Dlatego Kukiz może zbierać poparcie tych, którzy widzą zupełną niewiarygodność socjaldemokratycznej nominalnie partii, która jednocześnie była orędowniczką podatku liniowego. Leszek Miller namawiał do takiej formy podatku, obniżał CIT, a w końcu wystawił w wyborach kandydatkę militarystyczno-libertariańską. PO, partia liberalna, która de facto jest bardzo konserwatywna w sprawach światopoglądowych, reformując OFE, odeszła od gospodarczego liberalizmu. Już nie mówiąc o PiS, który dochodzi do władzy na hasłach hipersocjalnych, a potem wprowadza podatek liniowy. Młodzi wiedzą, że te wszystkie partie, nawet jeżeli obiecują jakiś bunt czy program, potem realizują coś całkiem innego.

A Kukiz? Młodzi nie wiedzą, jaki jest, a ma w sondażach już ponad 20 proc.

– Ci młodzi niewyedukowani politycznie ludzie, którzy nie są w stanie określić swoich poglądów, głosują na człowieka, który tak samo jak oni jest nieokreślony politycznie.

Pociąga ich człowiek bez właściwości? Jak to rozumieć?

– Nie da się tego zrozumieć, dopóki nie wprowadzimy najważniejszego pojęcia, które zasadniczo odróżnia młodych od dorosłych. To jest wiara w spisek i myślenie spiskowe. Ono jest najbardziej rozpowszechnione wśród młodzieży i najstarszych – po 65. roku życia. Np. przekonanie o zamachu smoleńskim jest najsilniejsze właśnie wśród najmłodszych. Wierzą, że jeżeli stało się coś tak tragicznego, to za tym kryją się na pewno mroczne siły.

To jest coś nowego. Bo dotąd w Polsce wydawało się, że wiara w spiski jest częścią nacjonalistycznego światopoglądu. U młodych wiara w spisek nie musi się jednak wiązać z nacjonalizmem. Badania, które prowadziliśmy z prof. Mirosławem Koftą, pokazują, że w Polsce myślenie spiskowe jest mocno związane z poczuciem alienacji politycznej, poczuciem braku kontroli nad polityką. Jeżeli czujesz, że polityka całkowicie jest oderwana od ciebie, że nie masz żadnego wpływu na to, co się w niej dzieje, wtedy zaczynasz wierzyć w spisek. Teoria spiskowa jest prosta i satysfakcjonująca, pozwala wyjaśnić, dlaczego nie mam kontroli nad polityką i dlaczego ma ją ktoś inny. I teraz popatrzmy na program Kukiza. On się nie trzyma kupy, ale jest w nim spójne przekonanie, że jest dobry naród, który jest ciągle przez wszystkich manipulowany i wykorzystywany, jacyś obcy knują przeciwko nam. To do młodych trafia.

A że Kukiz jest niespójny, że sam sobie zaprzecza – np. napisał hymn dla rewolucji ukraińskiej, Ukraińcy byli zachwyceni, a teraz mówi, że Polska nie może pocisku wysłać na Ukrainę, że jesteśmy wplątywani przez imperia zachodnie i elity oligarchiczne Poroszenki w jakiś konflikt, który nie jest naszym konfliktem – to bez znaczenia. Badania brytyjskich naukowców, Michaela Wooda i Karen Douglas, pokazują, że ludzie myślący spiskowo są bardzo odporni na niespójność logiczną przekonań. Potrafią jednocześnie wierzyć, że Osama ben Laden żyje i że jego ciało zostało podrzucone Amerykanom, by odegrać scenę zabójstwa przywódcy Al-Kaidy. Jedna i ta sama osoba może twierdzić, że księżna Diana upozorowała swoją śmierć i że została zamordowana. Więc spiskowi zwolennicy Kukiza nie będą domagali się od niego spójnego programu. To jest dziwne, bo zwykle ludzie dążą do logiki i każdy chce o sobie myśleć jako o osobie logicznej. A tutaj paradoksalnie niespójności się ignoruje.

Kukizowi program nie jest potrzebny?

– Nie. I to widać po tym, jak jego wyborcy z I tury zagłosowali w drugiej: 60 proc. na Dudę, 40 proc. na Komorowskiego. To potwierdza, że ich nie łączą poglądy polityczne, że to nie jest ruch narodowy, narodowcy nigdy nie mieli takiego poparcia. Ich łączy głęboko spiskowe przekonanie, dużo bardziej spiskowe, niż PiS kiedykolwiek by to wymyślił, bo środowisko PiS było obecne w układzie politycznym od czasów Okrągłego Stołu. Często tak jest, że ludzie szukają przyczyny tego, co im się dzieje, poza sobą. Myślenie spiskowe pozwala na chwilę mieć poczucie: o, teraz zrozumiałem moją sytuację. Choć to jej nie naprawia.

*Michał Bilewicz – prof. UW. Szef Centrum Badań nad Uprzedzeniami UW, członek zarządu Międzynarodowego Towarzystwa Psychologii Politycznej.

Zobacz także

wyborcza.pl

Kampania po drugiej stronie lustra

Paweł Wroński, 20.06.2015
Wybory parlamentarne

Wybory parlamentarne (Fot. Jarosław Kubalski / Agencja Gazeta)

Już się zaczyna. Ledwie się skończyła kampania prezydencka, a już w ten weekend początek parlamentarnej. Będzie to najdziwniejsza kampania wyborcza w dziejach kraju, w której prawda, racjonalność, sens i logika będą towarem deficytowym.
PiS, którego kandydat wygrał wybory prezydenckie, być może zacznie od wielkiego triku. Autor zwycięskiej strategii – prezes Jarosław Kaczyński, który od dwóch lat deklaruje, że będzie premierem – zostanie usunięty w cień. Jak suflują politycy PiS, jako kandydatka na premiera zostanie wysunięta Beata Szydło, szefowa kampanii Andrzeja Dudy. PiS po raz kolejny będzie udawał, że nie jest PiS-em, i oszukiwał, że Kaczyński i Antoni Macierewicz partią nie kierują; a prezydent Duda, że jest apartyjny.

PO podczas kongresu programowego będzie przekonywać wyborców, że rzeczywistość jest zupełnie inna, niż przedstawiają ją krytycy Platformy z lewa i prawa. Polska po ośmiu latach rządów koalicji nie jest „w ruinie”, a państwo nie jest „w upadku”. Na ulicach nie umierają z głodu rzesze prekariuszy stukających SOS na swoich smartfonach.

Premier Ewa Kopacz dokonała zmian w rządzie. Lider „Solidarności” po dwóch dniach domaga się dymisji ministra zdrowia prof. Mariana Zembali, bo ten jako lekarz sprzeciwia się odchodzeniu strajkującego personelu od łóżek chorych. W obecnej sytuacji, gdyby premier Kopacz nominowała w skład Rady Ministrów św. Franciszka z Asyżu, zostałby on natychmiast uznany za przekręciarza, kłamcę i resortowe dziecko.

Prawdopodobnie po raz pierwszy od lat kwestia sprawowania władzy w Polsce nie rozstrzygnie się jednak we frontalnym starciu PO – PiS, ale będzie zależała od sukcesu ewentualnego koalicjanta. Nie sądzę, by PSL dokonał w weekend zmiany na stanowisku przewodniczącego. Musi jednak wytłumaczyć, dlaczego na wsi jego kandydat Adam Jarubas przeprowadził na rzecz PiS kampanię „narodowej klęski”. W jej wyniku mieszkańcy wsi, którzy pół roku temu w wyborach samorządowych głosowali na PSL, teraz poparli Kaczyńskiego.

Za tydzień zjazd swoich sympatyków organizuje Paweł Kukiz, który przypomina Alicję w Krainie Czarów. Im bardziej nie ma nic do powiedzenia, tym większe ma poparcie i zaufanie społeczne. Kukiz mości się jako sojusznik PiS, ale ta koalicja wcale nie jest pewna, jak każda inna koalicja po tych wyborach.

To wszystko składa się na krajobraz przed bitwą, która rozstrzygnie o przyszłości Polski na kilka lat. A mnie, nie wiem dlaczego, przypomina się powiedzenie Honoré de Balzaca: „Pokażcie Polakowi przepaść, to czym prędzej w nią wskoczy”.

Zobacz także

wyborcza.pl

Szef komitetu budowy pomnika Wdzięczności: To nie arcybiskup, a my zdecydujemy o lokalizacji

szefKomitetuBudowy
Tomasz Nyczka, 19.06.2015
Prof. Stanisław Mikołajczak

Prof. Stanisław Mikołajczak (LUKASZ CYNALEWSKI)

Prezydent Jacek Jaśkowiak do końca roku chce rozwiązać sprawę wszystkich roszczeń kurii wobec miasta. Z arcybiskupem Stanisławem Gądeckim będzie się teraz spotykał co miesiąc. Prezydent chce też, by doszło do porozumienia w sprawie lokalizacji w Poznaniu pomnika Wdzięczności
Prezydent Jacek Jaśkowiak rozmawiał z abp. Stanisławem Gądeckim w piątek. W spotkaniu wzięli też udział przedstawiciele kościelnych instytucji. Temat rozmowy: stosunki miasto Poznań – kuria arcybiskupia.

Skąd w ogóle to spotkanie? Wszystko zaczęło się od wpisu prezydenta Jaśkowiaka na jego profilu na Facebooku. Prezydent porównał poznańską kurię do księży-bankierów ze znanej piosenki Jacka Kaczmarskiego. Jaśkowiaka zdenerwowała informacja o tym, że miasto co miesiąc musi płacić parafii św. Jana Jerozolimskiego za Murami ponad 12 tys. zł za przejazd dziecięcej kolejki Maltanka po gruntach nad Jeziorem Maltańskim należących do Kościoła. Potem Jaśkowiak ogłosił, że zamierza się starać o renegocjację umowy między MPK a parafią. – Nie może być tak, że zarabia się na dzieciach. To nieuczciwe – mówił „Wyborczej” prezydent.

– Jedną ze spornych spraw jest zamiana tych gruntów nad Maltą, na których zależy miastu, na grunty w innym rejonie Poznania, które miały być zaproponowane parafii – uważa ks. Paweł Deskur, proboszcz parafii. Ale dodaje: – Kolejka przejeżdżająca przez tereny nad Jeziorem Maltańskim to tylko jedna z kwestii poruszanych na tym spotkaniu. Do czasu rozwiązania sporów między nami nie będę o tym mówił publicznie. Tak zdecydowaliśmy.

Rzecznik prezydenta, Paweł Marciniak, zapowiada, że w ciągu najbliższych trzech tygodni Jacek Jaśkowiak przedstawi archidiecezji listę wszystkich swoich wątpliwości. – Uzgodniliśmy, że kwestie rozliczeń i problemów własnościowych między miastem a kurią zostaną rozwiązane do końca roku – twierdzi Marciniak.

Wśród nich są też kontrowersje związane z własnością gruntów pod trasą tramwajową na Franowo. Trasa biegnie przez cztery działki, które należą do kościelnej spółki. Drukarnia i Księgarnia św. Wojciecha domagają się za to odszkodowania. Jaśkowiak płacić nie chce. Bartosz Guss, dyrektor wydziału gospodarki nieruchomościami: – Nie ma mowy, by w tej sprawie doszło do reprywatyzacji terenu.

Ale już teraz wiadomo, że negocjacje będą dotyczyć nie tylko gruntów i nieruchomości. Jednym z punktów zapalnych będzie sprawa lokalizacji w Poznaniu pomnika Wdzięczności. Prezydent nie chce, by pomnik znalazł się na pl. Mickiewicza. Na ustawienie tam figury Chrystusa, która jest elementem pomnika, nie wyrazili zgody miejscy urzędnicy. O proponowanej przez miasto lokalizacji na Łęgach Dębińskich nie chcą z kolei słyszeć przedstawiciele komitetu odbudowy pomnika, którzy forsują lokalizację monumentu nad Maltą (tego z kolei nie przewiduje plan zagospodarowania terenu). Do tej pory popierał ich abp Stanisław Gądecki. A prezydentowi zarzucał złą wolę. Czy możliwe jest w tej sprawie porozumienie?

Prof. Stanisław Mikołajczak, szef komitetu: – Dobrze, że do rozmów doszło, bo jest wiele spornych spraw do wyjaśnienia. Ale decyzję w sprawie lokalizacji pomnika Wdzięczności będzie podejmował społeczny komitet odbudowy tego pomnika, a nie arcybiskup.

poznan.gazeta.pl

 

Pospieszalski ogłasza koniec naszej cywilizacji. Ratunek? Więcej katolickich dzieci!

19-06-2015
POZNAŃ KONGRES RODZIN I KOBIET KONSERWATYWNYCH

Rodzina Jadwigi i Jerzego Kądzielawy odbiera nagrodę z rąk Jana Pospieszalskiego (L) podczas Kongresu Rodzin i Kobiet Konserwatywnych  /  fot. Bartosz Jankowski  /  źródło: PAP

– Europa jaką znamy przestanie istnieć. To dramat! – ekscytował się Jan Pospieszalski w swoim programie w TVP. Co jest takim zagrożeniem według publicysty? Dzieci imigrantów… Tolerancja? O tym w programie zapomniano.

W ostatnim programie „Bliżej” (TVP Info) Jan Pospieszalski przedstawił nam, jak to zwykle on, apokaliptyczny scenariusz dla Polski i Europy: grozi nam ogromny niż demograficzny, rodzi się za mało (białych) dzieci, „nasza cywilizacja realizuje scenariusz zbiorowego samobójstwa”. – Grozi nam zagłada, katastrofa! – mówił Pospieszalski.

Są jednak kraje, w których jest wyż demograficzny: Holandia, Francja, Wielka Brytania. Dlaczego tam jest na plus? Ano dlatego, tłumaczył Pospieszalski, że tam masowo rozmnażają się muzułmanie, przybysze z krajów islamu, którzy mają średnio ósemkę dzieci. W Paryżu – podawał dziennikarz – na 100 noworodków 70 to potomstwo rodziców spoza Europy, najczęściej z Afryki lub Azji. – Europa jaką znamy przestanie istnieć – mówił Pospieszalski.

– To dramat! – grzmiał Pospieszalski. – Co robić?! Czy państwo się nie boją? – pytał gości.

Problem w tym, że Pospieszalski nie wytłumaczył, dlaczego to dramat i groza, i dlaczego mamy się aż tak bać? Otóż spieszę mu donieść, że jego program oglądają też (choć doprawdy nie wiem, po co) nie tylko ludzie nastawieni ksenofobicznie i uprzedzeni. Powinien więc rozwinąć swoją myśl i wyjaśnić, co jest nie w porządku w tym, że w Europie przychodzą na świat dzieci imigrantów.

Czy to dramat, bo te dzieci imigrantów z Afryki i Azji są ciemnoskóre? Bo nie będą wychowane po katolicku? Bo będą z natury leniwe? Bo każdy taki brzdąc będzie od dziecka wychowywany na dżihadystę, jak to przecież mają w zwyczaju wszyscy muzułmanie? A może chodzi po prostu o mnożące się wszędzie bary z kebabem, do tego stopnia, że coraz ciężej trafić na dobre ruskie pierogi? Do teraz nie rozumiem, dlaczego mamy się aż tak martwić, że w Europie będą się dalej rodzić dzieci imigrantów z Afryki, skoro już od dawna się rodzą?!

W Londynie i w całej Wielkiej Brytanii codziennie rodzą się dzieci imigrantów z Polski, Albanii, Bułgarii, Nigerii, Indii, Jamajki, Botswany i pewnie, o zgrozo, z Pakistanu! Pewnie i Rosjanie! I pewnie dlatego Londyn chyli się ku upadkowi, stoi w ogniu zamieszek rasowych, a biali obchodzą na ulicach ciemnoskórych szerokim łukiem, prawda? Na szczęście w Polsce wciąż rodzą się głównie biali katolicy, i dlatego nasz kraj jest tak spójny, zgodny i żadnej wojny kulturowej w nim nie ma – wszyscy zgadzają się ze wszystkimi. Może po warszawskich ulicach kręci się paru muzułmanów, ale jednak cywilizacja białego człowieka dumnie u nas trwa!

Nie twierdzę, że imigracja z Afryki i Azji w ogóle nie jest problemem. Świadczą o tym choćby łodzie z uchodźcami tonące na Morzu Śródziemnym (steki ofiar) i przepełnione obozy, których Włosi nie są już w stanie ich utrzymywać. Radykalna młodzież z Wielkiej Brytanii, wyjeżdżająca walczyć dla ISIS w Syrii to też ogromny kłopot. Brak poszanowania dla praw kobiet w niektórych muzułmańskich rodzinach to też dramat społeczny!

Solidny publicysta podszedłby jednak do tematu rozsądnie, i z pomocą równie rozsądnych gości, mógłby dojść w programie do kilku istotnych wniosków i potencjalnych rozwiązań problemu. Pospieszalski nie jest jednak tego typu publicystą; on ma łatwiejsze i prostsze rady: bierzmy przykład z rodzin skupionych w neokatechumenacie, te rozmnażają się w najlepsze, ku chwale Pana i cywilizacji katolickiej. Pospieszalski uważa, że ten model rodziny – rozmodlonej i mnożącej się – załatwi nasze bolączki demograficzne i cywilizacyjno-imigracyjne. Proste? Proste!

Polska skręca w prawo, PiS już nie może się doczekać powrotu do władzy. Być może w nowym klimacie politycznym – już bez tych głupich liberałów, lewaków, a co najgorsze pedałów – polska rodzina wejdzie w oświecony model sugerowany przez Pospieszalskiego: dużo neokatechumenatów, dużo dzieci, itp. Jeśli jednak tak się stanie, to proszę was, drodzy rodzice: wychowujcie swoje dzieci po chrześcijańsku, czyli w duchu miłości, tolerancji i zrozumienia. Nawet dla tych z Afryki i Azji. Oni, mimo, że innej wiary i innego koloru skóry, też są dziećmi Boga!

Newsweek.pl

Olejnik pyta, czy Kaczyński pije piwo!

ZOBACZ ZDJĘCIA

Monika Olejnik pyta czy Kaczyński pije piwo!

Pawel Hoffman / newspix.pl

Monika Olejnik drwi z prezesa PiS! W ostrym felietonie na łamach „Gazety Wyborczej” nie zostawiła na nim suchej nitki
Monika Olejnik pyta czy Kaczyński pije piwo!Monika Olejnik pyta czy Kaczyński pije piwo!Monika Olejnik pyta czy Kaczyński pije piwo!

Monika Olejnik kpi z prezesa PiS? W felietonie na łamach „Gazety Wyborczej” uszczypliwie podkreśla, że Jarosław Kaczyński nie ma najlepszego zdania o internautach, którzy śledzą polityczne zawirowania w Polsce. Przypomniała, że kilka lat temu Kaczyński skrytykował pomysł, aby wprowadzić możliwość głosowania przez internet, bo widział w internautach pijaków i bezmózgich leni. Teraz, gdy PiS tam mocno zaangażował się w kampanię internetową, Olejnik pyta, czy prezes pije alkohol?

Znana dziennikarka z TVN postanowiła wyśmiać Jarosława Kaczyńskiego. Na początku tekstu zauważa, że Kaczyński marzył o objęciu fotelu prezesa rady ministrów, odkąd skończył 12 lat. „Przez całe aktywne życie pracował tylko u prezydenta Lecha Wałęsy. Ale jest postrzegany przez wielbicieli i fanów partii jako genialny strateg, demiurg, który wykreował na prezydentów Wałęsę, swojego brata i Dudę” – pisze Olejnik.

W tekście na łamach „Gazety Wyborczej” dziennikarka odniosła się do plotek o nominacji Beaty Szydło na premiera. Zdaniem publicystki, Kaczyński włożył do kieszeni polityczną ambicję. „Chowa się za spódnicę” – to określenie, jakiego użyła. Według Olejnik, prezes PiS ma do tego powód, bo przez lata swoimi wypowiedziami ośmieszał własną partię.

„Co do konopi, to na pewno trzeba walczyć z marihuaną, ale czy marihuana jest z konopi, chyba nie, ja o tym nic nie wiem”, „Komeda to tak, ale rap, hip-hop – nie słyszałem, ale rozpoznaję” – to wypowiedzi szefa PiS, które postanowiła swoim czytelnikom przypomnieć słynna dziennikarka. Na koniec dorzuciła perełkę: „Nie jestem entuzjastą tego, żeby sobie młody człowiek siedział przed komputerem, oglądał filmiki, pornografię i pociągał piwo z butelki, i zagłosował, jak mu przyjdzie na to ochota. Zwolennicy głosowania przez internet chcą odebrać powagę głosowaniu. Dlatego wiadomo, kto ma przewagę w internecie i kto się nim posługuje. Tą grupą najłatwiej manipulować, sugerować, na kogo ma zagłosować” – mówił Kaczyński w 2008 r. Wszyscy śmiali się wtedy z tych słów. Jednak nie z ich sensu, ale z okoliczności, w jakich zostały wypowiedziane. Prezes miał spotkać pijących piwo internautów w Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego – o co raczej trudno.

Monika Olejnik złośliwie zauważa, że w 2015 roku Andrzej Duda wygrał dzięki kampanii internetowej. I szybko wyciągnęła wnioski: „Pan prezes zapewne w swoje 66. urodziny siedzi w sieci i buszuje. Czy pije piwko? Tego nie wiem” – pisze dziennikarka, czyniąc tym samym aluzję do wyjątkowo, jej zdaniem, nietrafnej analizy prezesa na temat zachowań internautów.

>>>Olejnik została babcią. Wnuk ma się do niej zwracać per Monika
>>>Olejnik wydała fortunę na wózek dla wnuka. Ile zapłaciła?
>>>Olejnik podczas debaty postawiła na styl retro

Fakt.pl

Dodaj komentarz