Herod (07.09.2015)
„Zjeżdżamy po moralnej równi pochyłej” – Szostkiewicz o hejcie przeciwko uchodźcom
Zdaniem publicysty lęk i niepokój to jak najbardziej zrozumiałe emocje. Ale nie ma usprawiedliwienia dla nienawiści. A hejtu pełno jest w przestrzeni publicznej, nie tylko w internecie.
Jednym z 10 nonsensów opisanych przez Adama Szostkiewicza jest argument, że uchodźcy z krajów islamskich „nie asymilują się”.
Przeciwnicy przyjmowania przez Polskę uchodźców powtarzają historię o morderstwie szwedzkiej działaczki organizacji pozarządowej.
„Czy Polacy albo inni Europejczycy nie gwałcą? Czy ich gwałty są moralnie bardziej do przyjęcia, bo sprawcy są biali? Jedna tragiczna historia nie może przekreślać szwedzkiej czy europejskiej polityki otwartej na tragedię setek tysięcy uchodźców” – uważa Szostkiewicz.
„10 nonsensów” – Szostkiewicz o antyimigranckim hejcie PRZECZYTAJ CAŁY TEKST>>>
Mniej osób popiera przyjęcie w Polsce uchodźców. Dwukrotny wzrost przeciwników [SONDAŻ CBOS]
Sprzeciw wyraża większość osób określających swoje warunki materialne jako złe (54 proc.), niemal połowa pracujących na stanowiskach robotniczych (49 proc.) oraz badanych z wykształceniem zasadniczym zawodowym (48 proc.). Przeciwni tego typu pomocy są częściej ludzie młodzi (od 18 do 34 roku życia) niż starsi. Najrzadziej takie stanowisko zajmują ankietowani legitymujący się wyższym wykształceniem (22 proc.).
Uchodźca? Ukrainiec
Co dwunasty Polak (8 proc.) deklaruje, że zna bądź znał uchodźcę mieszkającego w Polsce. Zdecydowana większość mówi, że była to osoba z Ukrainy (62 proc.). Wyraźnie rzadziej wymieniani byli obywatele pozostałych państw z byłego ZSRR (15 proc.). Co dziesiąty z badanych znających jakiegoś uchodźcę przebywającego w naszym kraju mówił, że pochodzi on z Afryki.
Z sierpniowego sondażu CBOS wynika też, że medialne doniesienia o rzeszach uchodźców przybywających na południe Europy docierają do niemal całego społeczeństwa. Tylko co jedenasty respondent (9 proc.) nic o tym nie słyszał.
Ilu uchodźców przyjąć w Polsce?
CBOS zadał Polakom pytanie o przyjęcie uchodźców w Polsce – w ramach unijnych rozwiązań. Za opowiedziało się 36 proc., co stanowiło wzrost od maja wzrost o 3 pkt proc. Sprzeciwia mu się temu nieco ponad połowa Polaków (55 proc., wzrost o 2 punkty). Za przyjęciem częściej opowiadają się osoby o najwyższych dochodach (50 proc.), mieszkańcy największych miast (47 proc.) i badani z wyższym wykształceniem (45 proc.).
Mniej więcej co trzeci badany (34 proc.) uważa, że liczba 2 tys. uchodźców zadeklarowana przez polski rząd to liczba odpowiednia. Zdaniem 36 proc. jest to zbyt duże obciążenie dla naszego kraju. Co jedenasty respondent (9 proc.) nie niósł się do tej liczby, tylko stwierdził, że Polska w ogóle nie powinna przyjmować uchodźców.
6 proc. badanych uznało że Polska powinna wykazać się większą solidarnością wewnątrzeuropejską i przyjąć większą liczbę uchodźców.
Wśród zwolenników przyjęcia przez Polskę części uchodźców większość (59 proc.) uważa, że pomoc dla 2 tys. osób jest zobowiązaniem na miarę naszych sił. Co ósmy (13 proc.) twierdzi, że to zbyt dużo; tyle samo badanych – że za mało.
Przeciwnicy tego rozwiązania w 54 proc. uważają, że rząd zadeklarował zbyt duża liczbę. 16 proc. nie chce, by Polska przyjmowała żadnych uchodźców. Jednak co piąty przeciwnik przyjmowania uchodźców napływających do UE (21 proc.) uważa, że liczba zadeklarowana przez rząd jest odpowiednia.
Większość badanych popierających solidarność europejską ws. uchodźców dobrze ocenia pomysł obowiązkowego kwotowego ich podziału, odgórnie narzuconego państwom członkowskim Unii (69 proc.), ale co czwarty jest przeciwnego zdania (24 proc.). Wśród przeciwników przyjmowania przez Polskę uchodźców przybywających do Europy trzy czwarte (75 proc.) źle ocenia propozycje obowiązkowego rozdzielnika, natomiast co szósty (16 proc.) uznaje to rozwiązanie za dobre.
Religia nieważna
Z sondażu wynika, że dla większości respondentów wyznanie uchodźców nie jest ważne. Tylko jedna czwarta (26 proc.) uważa, że powinniśmy przyjmować jedynie chrześcijan. Prawie dwie trzecie Polaków (63 proc.) uznaje stosowanie kryterium wyznania za niesłuszne. Także wśród osób regularnie uczestniczących w praktykach religijnych 59 proc. była przeciwna stosowaniu kryterium wyznania
W badaniu pytano również Polaków o stosunek do uchodźców z Ukrainy. Połowa badanych (50 proc.) uważa, że Polska powinna przyjmować ukraińskich uchodźców (w maju 46 proc. było zdania, że powinno im się przyznawać status uchodźcy w Polsce). Niemal dwie piąte respondentów (38 proc.) jest jednak temu przeciwnych (w maju 36 proc.). Zmniejszył się natomiast odsetek badanych niemających wyrobionej opinii na ten temat (z 18 do 12 proc.).
Polacy częściej deklarują przychylne nastawienie do uchodźców z sąsiedniej Ukrainy niż do przybyszów spoza Europy. Osoby, których ogólny stosunek do uchodźców jest bardzo pozytywny (popierają zarówno ich przyjmowanie, jak i zgadzają się na ich osiedlanie się w Polsce) stanowią tylko 6 proc. ogółu badanych, jednak zdecydowana większość z nich (88 proc.) popiera przyjęcie uchodźców zarówno z Bliskiego Wschodu oraz Afryki Północnej, jak i z Ukrainy.
Jak badali?
Badanie metodą wywiadów bezpośrednich (face-to-face) wspomaganych komputerowo (CAPI) w dniach 17-24 sierpnia 2015 roku na liczącej 1040 osób reprezentatywnej próbie losowej dorosłych mieszkańców Polski.
Pod naszymi tekstami o uchodźcach pojawiała się zatrważająca liczba komentarzy, które nawoływały do przestępstw, zawierały treści rasistowskie i ksenofobiczne. Nie chcemy ich pokazywać. Nie godzimy się na naruszanie godności innych ludzi na naszym forum. Dlatego zdecydowaliśmy, że wyłączymy możliwość komentowania pod naszymi tekstami o uchodźcach. Będziemy też zgłaszać do prokuratury przypadki nawoływania do nienawiści na tle rasowym i religijnym.
Smolar: referendum skompromitowało ideę demokracji bezpośredniej
7,48 proc. – tyle wynosiła frekwencja w niedzielnym ogólnokrajowym referendum, według cząstkowych danych, ogłoszonych w poniedziałek rano na stronie Państwowej Komisji Wyborczej. Dane oparte są na wynikach referendum z 32 na 51 okręgów; wyniki te napłynęły ze wszystkich województw, z wyjątkiem świętokrzyskiego.
Smolar w rozmowie z PAP podkreśla, że niebezpieczeństwem związanym z referendami jest to, że budzą one ogromne emocje, a ludzie, głosując, nie tyle odnoszą się do konkretnych pytań, co opowiadają się np. za lub przeciwko rządowi – jak Irlandczycy odrzucając Traktat Lizboński.
Zdaniem Smolara rolą klasy politycznej powinno być wzięcie pod uwagę różnych racji w celu podjęcia wyważonej decyzji. – Referendum tego niestety nie zapewnia, chyba że pytanie sformułowane jest w sposób bardzo klarowny – ocenia.
Klęska referendum. Podano całościowe wyniki: frekwencja wyniosła 7,8 proc. PKW: Referendum nie jest wiążące
Spośród 30 565 826 uprawnionych do głosowania w referendum wzięło udział 2 383 041. Jak podała PKW, frekwencja wyniosła 7,8 proc.
Na pytanie „Czy jest Pani/Pan za wprowadzeniem jednomandatowych okręgów wyborczych w wyborach do Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej?” 78,75 proc. osób odpowiedziało „tak”.
Na pytanie „Czy jest Pani/Pan za utrzymaniem dotychczasowego sposobu finansowania partii politycznych z budżetu państwa?” na „nie” odpowiedziało 82,63 proc. osób.
Na pytanie „Czy jest Pani/Pan za wprowadzeniem zasady ogólnej rozstrzygania wątpliwości co do wykładni przepisów prawa podatkowego na korzyść podatnika?” 94,51 proc. osób odpowiedziało „tak”.
Państwowa Komisja Wyborcza ogłosiła, że ze względu na niewystarczającą frekwencję referendum nie jest wiążące.
Sędzia Wojciech Hermeliński po ogłoszeniu wyników wyraził ubolewanie, że frekwencja w referendum była tak niska. Dodał również podziękowania dla pracy wszystkich zaangażowanych w prawidłowe przeprowadzenie głosowania.
Najniższa frekwencja – 5,35 proc.
Oficjalne protokoły wyników referendum przeanalizowała PAP. Jak dotąd najwyższą frekwencję w skali całego okręgu odnotowano we Wrocławiu – 9,62 proc.
Z analizy wyników z 41 delegatur Krajowego Biura Wyborczego najniższą frekwencję jak dotąd – 5,35 proc.- odnotowano w okręgu ciechanowskim, obejmującym część północno-zachodnich powiatów województwa mazowieckiego.
Frekwencja w miejscowości Kukiza
W miejscowości Łosiów, gdzie mieszka Paweł Kukiz, frekwencja wyniosła 14,51 proc. (w całej gm. Lewin Brzeski, w której jest Łosiów – 10,05 proc.). W samym Łosiowie za wprowadzeniem jednomandatowych okręgów wyborczych opowiedziało się 93,49 proc. głosujących; przeciw było 6,5 proc.
Referendum zostałoby uznane za wiążące, jeśli ważne głosy oddałoby co najmniej 50 proc. uprawnionych.
Podwójna moralność Piotra Dudy
Przewodniczący „Solidarności” Piotr Duda (Fot. Michał Łepecki / Agencja Gazeta)
Gdy czytam, że jakaś osoba publiczna żyje wystawnie i spędza wczasy w apartamencie kosztującym 1300 zł za dobę – od razu mam wątpliwości. Może to być gra na ludzkiej zawiści: ty, człowieku, pracuj za pensję minimalną, a tam ci zdziercy za twoją krwawicę pławią się w luksusie. Jednak tekst w „Newsweeku” jest potrzebny.
Dziennikarze napisali, że przewodniczący „Solidarności” Piotr Duda spędza luksusowe wakacje w uzdrowisku Bałtyk na koszt własnego związku zawodowego. Uzdrowisko należy do spółki, której właścicielem jest „S”, więc można by uznać, że nic strasznego się nie dzieje. Ale jest w tej historii coś rażącego. Od Piotra Dudy słyszałam bowiem wiele razy, że władza, chodząc na drogie kolacje, oderwała się od rzeczywistości i nie wie, jak wygląda życie zwykłego Polaka. A czy Piotr Duda to wie, mieszkając w apartamencie za 1300 zł? Czy te związkowe pieniądze wydane na atrakcje dla przewodniczącego, jego odnowę biologiczną, posiłki i alkohol nie lepiej było wydać na zorganizowanie bardziej prężnych związków zawodowych w hipermarketach?
Populizm? Populizm, którym Duda uwielbia się posługiwać, dziś wrócił do niego bumerangiem i uderzył go boleśnie w głowę. Ale to też pytanie o racjonalne wydawanie związkowych pieniędzy pochodzących z majątku i składek członków „S”. Pytanie uzasadnione, tak samo jak pytanie o racjonalność wydatków publicznych, przy oczywistym założeniu, że ludzie sprawujący władzę powinni być dobrze wynagradzani i mieć nawet pewne przywileje z racji ważnych funkcji, jakie pełnią. Podobnie jak szef związku zawodowego.
Przewodniczący Duda może jednak tak miło spędzać wakacje dzięki temu, że w uzdrowisku Bałtyk przez lata pracowano na tzw. umowach śmieciowych. Gdy to wyszło na jaw, Duda obiecał to ukrócić. „Newsweek” pisze, że część ludzi, owszem, dostała umowy o pracę, ale pozostali zostali „wyprowadzeni” do firm zewnętrznych, gdzie nadal pracują na umowę-zlecenie. Związek dzięki temu ma większe zyski, a działacze – pensje. Bo jak firma prywatna zarabia na śmieciówkach, to jest niemoralna, a jak robi to związek zawodowy Piotra Dudy, to wszystko w porządku.
I znów populistyczny bumerang dosięgnął Dudę, znanego z tego, że jest wielkim wrogiem umów-zleceń.
Uzdrowisko Bałtyk nie jest jedyną związkową spółką, w której pracownicy są tak traktowani. Podobnie jest w domu wczasowym Perła w Ustce, którym zarządza m.in. „S” do spółki z OPZZ. Marcin Wójcik opisał to w „Dużym Formacie”.Szefowa Perły chciała się dostać do pana przewodniczącego, by porozmawiać o umowach czasowych, złym traktowaniu pokojówek, marnych pensjach, ale przewodniczący nie znalazł czasu.
Związek „Solidarność” jest pośrednio finansowany także z pieniędzy publicznych. Spółki skarbu państwa wydają ciężkie miliony na utrzymanie etatów związkowych. My, podatnicy, także płacimy za lokale związkowe, za to, że związkowiec nie pracuje na rzecz firmy, a jedynie działa. Sama „S” nie wydaje na taki etat ani złotówki, składki idą na inne cele, np. utrzymanie Komisji Krajowej i pensję przewodniczącego, organizowanie akcji ogólnopolskich. Jak się ma tak komfortowe finansowe warunki działania w państwowych przedsiębiorstwach, to i się opływa w dostatki. Wydatki na etaty związkowe stały się już patologią, bo działacze związkowi, np. w nierentownych kopalniach, mnożą się w sposób zastraszający i kosztują majątek.
Gdyby związkowcy utrzymywali się tylko ze składek członków, zlikwidowałoby to ich rozpasanie finansowe w państwowych firmach. Ale, niestety, mogłoby też pozbawić pracowników firm prywatnych jakiejkolwiek reprezentacji. Nie ma co wylewać dziecka z kąpielą.
Wprowadźmy więc zasadę, że wszyscy działacze związkowi choć w małej części są utrzymywani przez samych członków. Wymusiłoby to bardziej racjonalne zasady wynagradzania. A przypadki, w których związkowcy zarabiają kilkadziesiąt tysięcy złotych, znikłyby jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Mogłoby to skłonić zwykłych członków związku, by lepiej kontrolowali jego finanse i bardziej się interesowali wydatkami działaczy. I może okazałoby się, że wakacje Piotra Dudy i innych prominentnych działaczy mogą kosztować mniej. Z pożytkiem dla tych wszystkich, o których prawa „Solidarność” walczy.
„Gdyby Święta Rodzina miała przez Polskę uciekać przed Herodem, to nie zostałaby wpuszczona”
– Już kiedyś napisałem, że gdyby Święta Rodzina miała przez Polskę uciekać przed Herodem, to nie zostałaby wpuszczona – tak Jan Król komentował sprzeciw Polaków wobec przyjmowaniu uchodźców z Bliskiego Wschodu i Afryki.
Według byłego wicemarszałka Sejmu w debacie dotyczącej imigrantów za mało jest konkretów. Dlatego tak duże wrażenie robi apel papieża.
Franciszek chciałby, żeby po jednej rodzinie uchodźców przyjęła każda parafia, klasztor, sanktuarium w Europie.
– To piękny, pragmatyczny, konkretny ruch – mówił Król w magazynie „EKG”.