Chamy, 10.10.2019

 

Cham Gliński, szpicel Kamiński i dyktator Kaczyński

 „Ale to już jest masakra. Minister kultury sporego europejskiego kraju w telewizorze przyznaje, że nie zna książek swojej rodaczki, która ma spore szanse na Nobla. O nominacji wiadomo od kilku miesięcy. Nie zna, bo jej nie lubi. I się nie wstydzi, a nawet jest dumny” – to tylko jeden z wielu komentarzy internautów po wypowiedzi Piotra Glińskiego na temat twórczości jednej z najlepszych polskich powieściopisarek. – „Próbowałem przeczytać książki Olgi Tokarczuk, nigdy nie dokończyłem” – powiedział wicepremier w TVN 24.

Gliński stwierdził także, że jedna z najbardziej prestiżowych polskich nagród literackich, czyli Nagroda Nike, to też nie jest szczególnie dla niego istotna. – „Ja szczególnie nie śledzę, bo jest środowiskowo zogniskowana. To nie jest moje środowisko, więc mniej się interesuję tymi sprawami” – powiedział minister kultury.

A Olga Tokarczuk znalazła się w ścisłej czołówce pisarzy typowanych do najważniejszej światowej nagrody literackiej. Nazwiska laureatów Nobla za 2018 i 2019 r. zostaną ogłoszone w najbliższy czwartek 10 października.

– „Komitet Noblowski dał radę. Ciekawe dlaczego…?”; – „Czego się spodziewać po gościu, który uważa „Smoleńsk” za arcydzieło kina”; – „A mnie pan minister rozbawił. Ten uśmieszek, gdy próbował zdezawuować nagrodę literacką Nike. Lekceważąco i bez zażenowania ogłasza, że książek Olgi Tokarczuk nie potrafił skończyć czytać. To jakiś partyjny przebieraniec z lamusa PRL! Jak towarzysz z Wydziału Kultury KC”; – Nieumiejętność doczytania może niełatwej książki do końca nie jest chyba największym problemem pana ministra Glińskiego, roboczego premiera, który nigdy nie wyszedł z IPada prezesa. Zapytam o wytransferowane do Lichtenstein 100 milionów euro za Damę z łasiczką. Trudno to obronić!” – komentowali internauci.

Umieszczali także dowcipy dotyczące ministra kultury: – „Wchodzi Gliński do księgarni i mówi: – Chciałbym jakąś książkę dla córki. – Coś lekkiego, czy ciężkiego? – Wszystko jedno, przyjechałem rządową limuzyną!”; – „Wchodzi Piotr Gliński do księgarni i pyta: – Są książki? – Są. – To poproszę jedną”; – „Wchodzi Piotr Gliński do księgarni i pyta: – Jakąś klasykę poproszę – Może Kafkę? – Dziękuję, już piłem”. Nam najbardziej spodobał się ten oto: – „Wchodzi Gliński do księgarni”.

W ostatnich dniach, przy okazji ujawnienia zakupu przez polskie służby programu Pegasus, politycy PiS kilkakrotnie powtórzyli największe kłamstwo wszystkich dyktatur: “Niewinni nie mają się czego obawiać”. Otóż nie. Niewinni mają czego się bać i to nie tylko z powodu tego programu. Mają czego się bać z powodu samego mechanizmu funkcjonowania dyktatury – pisze Krzysztof Łoziński

Przez całe lata, jako dziennikarz polityczny i reporter, zajmowałem się dyktaturami obecnymi i historycznymi. Na podstawie tej wiedzy twierdzę, że dyktatura jest groźna dla wszystkich. Nieprawda, że tylko dla swoich przeciwników, dla wszystkich.

A oto dowód na przykładach:

NASZA MIĘKKA JESZCZE I NIE DO KOŃCA ROZWINIĘTA DYKTATURA JUŻ ZROBIŁA PARĘ KRZYWD ZUPEŁNIE PRZYPADKOWYM LUDZIOM.

Dlaczego rozwalono system szkolny i doprowadzono do takiego chaosu, a w konsekwencji do nieuchronnego obniżenia poziomu nauczania? Odpowiedź już padła z ust minister Zalewskiej: „bo mogliśmy”. Ale ważniejsza jest odpowiedź nie na pytanie „dlaczego”, tylko na pytanie „po co”. Po nic. Banalnie proste. W jakim celu? W żadnym.

Deformę szkół zrobiono, bo tak chciał dyktator, Kaczyński. A czemu? Bo miał taki kaprys. Czy Jarosław Kaczyński chciał zniszczyć polskie szkoły? Ależ skąd! On sobie tak po prostu wymyślił, że tak niby będzie lepiej, a że jest nieukiem niezwykle wszechstronnym, i co gorsza upartym, to nie przewidział skutków.

No dobrze, ale czemu się nie wycofał, gdy widział, co się dzieje? Temu, że wcale nie widział.

PRZYPOMNIJMY SŁYNNE ZDANIE LECHA KACZYŃSKIEGO: „PO CO MI DORADCA, Z KTÓRYM SIĘ NIE ZGADZAM?”. WALDEMAR KUCZYŃSKI PRZYPOMNIAŁ WÓWCZAS STARE POLSKIE SŁOWO „KLAKIER”.

I tu wracamy do Jarosława Kaczyńskiego. On nie wiedział, co się dzieje, bo zamiast doradców ma klakierów. A w dodatku ogląda i czyta klakierskie media. A sygnały krytyczne to „wroga propaganda”. Krytyczne media są „niemieckie” albo „lewackie”.

Każdy dyktator sam buduje wokół siebie kokon kłamstwa i kordon sanitarny broniący go przed prawdą. On robi coś i otrzymuje zawsze informację zwrotną, że zrobił dobrze. Zwróćcie uwagę, jakich karkołomnych argumentów, ocierających się o szczyt absurdu, używają jego podwładni, by bronić za wszelką cenę jego decyzji. Młody rzecznik rządu argumentował, że liceum to były jego najszczęśliwsze lata i dlatego trzeba, by trwało dłużej, nie trzy lata, tylko cztery. Inni, wbrew oczywistym faktom, wprost mówią, że faktów nie ma.

– PANIE MINISTRZE, W SZKOŁACH JEST CHAOS…
– NIE MA.
– ALE KLASY SĄ ZATŁOCZONE.
– NIE SĄ.
RÓWNIE DOBRZE MÓGŁBY NA KAŻDE PYTANIE ODPOWIADAĆ: „POMIDOR”.

Prof. Amartya Kumar Sen otrzymał nagrodę Nobla z ekonomii w 1998 roku za udowodnienie, że demokracja i państwo prawa sprzyjają rozwojowi gospodarczemu oraz utrzymaniu trwałego dobrobytu. Zapobiegają także wielu kataklizmom społecznym, jak np. strukturalna klęska głodu. W państwie demokratycznym i prawnym, w momencie pojawienia się pierwszych symptomów zagrożenia, wolna prasa i partie opozycyjne od razu podnoszą alarm i mobilizują opinię publiczną, zmuszając rząd do przeciwdziałania. Prof. Sen zauważył, że nigdy nie było masowej śmierci głodowej w kraju demokratycznym.

Jak to działa? W cybernetyce jest pojecie sprzężenia zwrotnego. Sprzężenie zwrotne może być dodatnie lub ujemne. Przykładem sprzężenia zwrotnego ujemnego jest termostat. Gdy temperatura w domu spada, termostat włącza ogrzewanie, gdy wraca do normy, wyłącza. Sprzężenie dodatnie działa odwrotnie: zamiast przeciwdziałać odchyleniu, wzmacnia je. Taki antytermostat zamiast ogrzewania włączyłby chłodzenie, a później jeszcze silniejsze chłodzenie i jeszcze silniejsze…

We władzy dyktatorskiej jest właśnie sprzężenie zwrotne dodatnie. Dyktator, zamiast ostrzeżenia, że sprawy źle idą, otrzymuje fałszywą informację, że idą dobrze. W dyktaturze nie ma wolnych mediów, a opozycji się nie słucha. Prawda dociera do dyktatora dopiero wtedy, gdy katastrofa jest już ogromna, a i to nie zawsze. Nie przypadkiem Lenin twierdził, że w miarę postępów rewolucji walka klas się nasila. Czym bardziej pokonuje się wrogów, tym jest ich więcej.

TAK WŁAŚNIE MYŚLI DYKTATOR – OPÓR ROŚNIE, BO WYGRYWAMY! KRYTYKA ROŚNIE, BO MAMY RACJĘ! SPRZĘŻENIE ZWROTNE DODATNIE – CZYM WIĘCEJ SYGNAŁÓW, ŻE ROBIMY ŹLE, TYM BARDZIEJ TAK RÓBMY!

Błędy dyktatury mogą mieć skutki tragiczne. Odejdźmy od przykładów polskich. W Chinach, w latach 1958-60, na skutek kampanii „Tygrys robi wielki skok naprzód”, z głodu zmarło co najmniej 45 milionów ludzi. Tyle już udowodniono na podstawie już jawnych dokumentów. Szacuje się, że mogło to być nawet 64 miliony. Na pewno był to największy głód w historii świata.

Czy Mao Zedong chciał zagłodzić Chiny? Nie, on chciał dogonić Anglię w produkcji stali i ogólnie rozwinąć gospodarkę. Ale był chłopem, bez wykształcenia. O gospodarce nie miał pojęcia, o kierowaniu państwem też. Zdobył władzę dzięki licznym morderstwom i zbudowaniu aparatu terroru. Jego doświadczenie w walce o władzę było nieprzydatne do rządzenia w czasie pokoju. Wbrew peanom jego wielbicieli Mao był nieukiem posiadającym ogromną i niczym nieograniczoną władzę. I właśnie to było najbardziej niebezpieczne.

Ta masowa zbrodnia nie była przez niego zamierzona. Wynikała z kolektywizacji i centralizacji władzy oraz z ignorancji gospodarczej. Każdy powiat, każda prowincja musiały składać sprawozdania z sukcesów. Brak sukcesów karano śmiercią. Wszyscy urzędnicy zawyżali w sprawozdaniach wysokości plonów, a na podstawie zawyżonych wielkości zbiorów centrala nakładała obowiązkowe dostawy. W ten sposób zabierano ludności niemal całą żywność, a w wielu miejscach i całą. Sytuację pogarszała centralizacja. Nie tylko Pekin otrzymywał fałszywą informację o sytuacji (propaganda nazywała głód „wstrzemięźliwością w roku obfitości”), ale i następowało niszczenie ogromnych ilości płodów rolnych, zwożonych na stacje kolejowe, gdzie gniły, jadły je szczury i robaki, bo sieć kolejowa była bardzo słaba i fizycznie było za mało wagonów. Mao wyobrażał sobie, że wszystkie plony trafią do Pekinu i stamtąd zostaną „sprawiedliwie rozdzielone”.

A dlaczego nikt Mao nie informował, jak to wygląda? Bo każdy naczelnik, każdego szczebla, musiał wykonać miesięczną normę donosów. Mao ściągnął to od Lenina, który ustalił dla każdej guberni normę rozstrzelań, ale norma donosów była jeszcze skuteczniejsza. Głód nazywano więc „kampanią uzupełniania jadłospisu warzywami i brukwią”. Dochodziło do tego, że chłopi musieli pracować nawet w nocy, więc rozbierano chaty, by palić nimi ogromne oświetlające pola ogniska. Skutek: co najmniej 45 milionów trupów.

MÓJ NIEŻYJĄCY JUŻ KOLEGA, ZNAKOMITY ALPINISTA ANDRZEJ CZOK, BYŁ PYTANY PRZEZ DZIENNIKARZA, CO JEST NAJBARDZIEJ NIEBEZPIECZNE NA WYPRAWACH: ZWIERZĘTA, KOBRY, TYGRYSY, GÓRY, WYSOKOŚĆ, MRÓZ, LAWINY… CO JEST NAJBARDZIEJ NIEBEZPIECZNE?
ANDRZEJ ODPOWIEDZIAŁ: – IDIOTA.

I to jest święta prawda. Najbardziej niebezpieczny jest idiota. I nie tylko na wyprawie. Wszędzie. A idiota i nieuk dysponujący niekontrolowaną władzą jest niebezpieczny po wielokroć bardziej.

I dlatego niewinni mają czego się bać (na szczęście nasz nieuk nie ma jeszcze takiej władzy jak Mao).

Część 2. Cynizm i bezkarność

Cynizm jest nieodłączną cechą charakteru niemal każdego (a może każdego) dyktatora. Ale cynizm zaczyna być szczególnie niebezpieczny w połączeniu z bezkarnością. Dyktatorzy są, dokąd rządzą, bezkarni, bo to oni, poprzez podwładnych kierują aparatem ścigania, prokuraturą i sądami. Nie przypadkiem Kaczyńskiemu tak zależy na ubezwłasnowolnieniu sądów. To ma mu zapewnić już stuprocentową bezkarność, bo na razie ma (tylko!) policję i prokuraturę.

POŁĄCZENIE CYNIZMU Z BEZKARNOŚCIĄ OWOCUJE KRZYWDZENIEM PRZYPADKOWYCH LUDZI, LUB CAŁYCH GRUP LUDZI, DLA UZYSKANIA WŁASNYCH CELÓW POLITYCZNYCH BĄDŹ OSOBISTYCH. TA MIESZANKA DOTYCZY NIE TYLKO SAMEGO DYKTATORA, ALE TAKŻE JEGO BLISKICH WSPÓŁPRACOWNIKÓW, KTÓRZY NA OGÓŁ SĄ WYKONAWCAMI JEGO POMYSŁÓW.

Tak się bowiem składa, że mało który dyktator zamordował kogoś osobiście. Wyjątkami byli Saddam Husajn (Saddam al Tikritti), Idi Amin i paru afrykańskich watażków wywodzących się z marginesu społecznego. Hitler, Lenin, Stalin, Kim Dżong Il, Bierut, Gomułka nie zabili nikogo osobiście. Większość dyktatorów ma od tego innych, Eichmanna, Himmlera, Kang Shenga, Berię, Różańskiego… Większość dyktatorów wydaje rozkazy tak, by wprost nie powiedzieć „zabij”.

Od tego jest specyficzny język. Generałowie SB nie powiedzieli nigdy: „słuchajcie Piotrowski, zabijcie tego Popiełuszkę”. Nie, oni mówili: „ten Popiełuszko musi zamilknąć”, a Piotrowski sam wiedział, co ma zrobić, bo wiedział, gdzie pracuje. Podobnie Deng Xiaoping, nakazując atak wojska na demonstrantów z placu Tiananmen, nie powiedział „zabić tych studentów”. Powiedział: „na Tianamen nie może być ofiar”, a wykonawcy dobrze zrozumieli: „w obrębie samego placu Tianamen nie może przeżyć żaden świadek”.

Tu zrobimy małą dygresję, by prześledzić, jak gładka mowa polityków, w miarę spływania w dół rozkazów, nabiera prostej kapralskiej interpretacji.

1. Deng Xiaoping mówi: „rebelię trzeba stłumić zdecydowanie”, a później: „na Tianamen nie może być ofiar” („Dokumenty Tananmen”). W specyficznym języku służb znaczy to: „zabić jak najwięcej ludzi, a na samym placu Tiananmen nie może przeżyć żaden świadek”. Wykonawcy dokładnie to zrozumieli.

2. Noc z 3 na 4 czerwca 1989. O godzinie 22.30 agencja Xinhua nadaje komunikat: „Wspaniała Armia Ludowo-Wyzwoleńcza cieszy się zaufaniem ludu. Swoimi wielkimi czynami okazała żarliwą miłość do stolicy, jej mieszkańców i wszystkich przestrzegających prawa studentów. Oficerowie i żołnierze jeszcze raz okazali, że są armią swojego ludu”.

3. Minister obrony Qin Jiwej agituje żołnierzy i oficerów do „skutecznego wprowadzenia stanu wojennego” i „aby siły zbrojne okryły się chwałą” – o godzinie 23.15, w nocy.

4. O godzinie 23.25 telewizja przerywa program. Na ekranie pojawia się napis: „Kwatera główna stanu wyjątkowego”. Anonimowy głos czyta: „Mieszkańcy Pekinu […] chuligani podsycają zamieszki. Na prośbę szerokich mas mieszkańców miasta wojsko podejmie zdecydowane i skuteczne kroki, by rozprawić się z chuliganami. Nie będziemy im okazywać wyrozumiałości…”.

5. O 23.30 w dzielnicy Muxudi, na ulicy Fuxing, dowódca kompanii 27. armii, porucznik Tan Yaobang odbiera radiowy rozkaz: „strzelajcie tak, żeby zabić”. Wchodzi na platformę ciężarówki za tyralierą żołnierzy i mówi przez megafon: „kompania, na moją komendę, krótkimi seriami, kierunek na wprost ognia”. Rozpoczyna się rzeź (ok. 7 tysięcy zabitych i ok. 30 tys. rannych).

A tak ładnie było na początku: „nie może być ofiar” i „żarliwa miłość do studentów”. Pamiętaj, zwykły człowieku, gdy dyktator zaczyna cię „żarliwie miłować”, to uważaj, kogo masz za plecami.

Dyktatorzy bardzo często wcale nie wydają rozkazu zabijania, w żadnej formie. Wystarczy, że szczują i nakazują rozpętanie nagonki w mediach. Hitler nie zabił osobiście ani jednego Żyda. On tylko szczuł: Żydzi roznoszą zarazki i pasożyty. U nas niejaki Kaczyński Jarosław mówił to samo o imigrantach, a żulia sama wiedziała, że ma bić „ciapatych”. On im wcale nie kazał. Przywódcy PiS-u też nie kazali zabić Pawła Adamowicza. Oni tylko zorganizowali ogromną nagonkę w mediach, szczuli, kłamali, siali nienawiść. Wykonawca znalazł się sam.

MOIM ZDANIEM LUDZIE, KTÓRZY SZCZUJĄ, KTÓRZY ORGANIZUJĄ KAMPANIĘ NIENAWIŚCI, PONOSZĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ ZA JEJ SKUTKI. OD CZEGOŚ SĄ W PRAWIE KARNYM TAKIE POJĘCIA JAK PODŻEGANIE I SPRAWSTWO KIEROWNICZE.

Tak jak w części pierwszej przeszliśmy do spraw rodzimych, a przy okazji przytoczę przykłady zagraniczne.

Niejaki Zbigniew Ziobro „nic nie wiedział” o działalności zespołu Piebiaka i „zachował się wręcz modelowo”. To typowa spychotechnika. W dyktaturach, jeśli coś paskudnego się wyda, to zawsze winę ponosi kto inny, albo wykonawca, albo ofiara. Ten, kto kazał, zawsze „zachował się wręcz modelowo”. Oczywiście to „modelowe” zachowanie nie było potrzebne, gdy z inicjatywy i za pieniądze państwa Polska Fundacja Narodowa organizowała bilbordową kampanię nienawiści do sędziów. To nie my, to fundacja. Ziobro nic nie wiedział o szczuciu na sędziów, gdy aż do znudzenia powtarzał przykład sędziego, co „kradł części do wiertarki”. Wtedy nie musiał „zachować się modelowo”.

Niektórzy wykonawcy wiedzą, jak obronić się przed „zachowaniem modelowym”, czyli zwaleniem winy na nich. I tu znów przykład chiński.

Trwający już parę lat konflikt między Mao Zedongiem a Lin Biao (ministrem obrony) znalazł w końcu swój finał. Mao wezwał Kang Shenga (szefa aparatu represji, takiego chińskiego Berię) i kazał mu Lin Biao zabić. Kang Sheng wiedział, że z jednej strony musi rozkaz wykonać, a z drugiej strony, jak go wykona, to Mao „zachowa się wręcz modelowo” i każe zabić jego za zamordowanie głównego dowódcy wojska, bo przecież Mao nie przyzna się, że to on wydał rozkaz. Musiał więc coś wykombinować.

Zaczął od tego, że na czele specjalnej jednostki wkroczył do restauracji, w której Lin Biao balował razem z rodziną i całe towarzystwo z pistoletów maszynowych wystrzelał. Ale wcale o tym nie poinformował. Mao i jego otoczenie usłyszeli, że Lin Biao „zdradził” i ucieka. Ale go gonią. Ale jego samochód ma z tyłu pancerną szybę. Dopadł samolotu i wystartował. Ale w tym samolocie jest mało paliwa.

Następnie Kang Sheng wysłał nad Mongolię dwa samoloty. Pierwszy pilot nie wiedział, po co leci, ale drugi miał rozkaz, by pierwszego zestrzelić. Następnie ambasador ChRL w Mongolii poinformował, że samolot Lin Biao rozbił się na Gobi, a ciało jest tak zmasakrowane, że identyfikacja jest niemożliwa. Gdy premier Chou Enlai zauważył, że przecież Lin Biao nie umiał pilotować samolotu, Kang Sheng spokojnie odparł: „To właśnie dlatego się rozbił”.

W ten sposób Kang Sheng uniknął „wręcz modelowego zachowania” Mao i pozostał na stanowisku (a także przy życiu). Przy okazji zabito niczemu niewinnych członków rodziny Lin Biao i wykonującego rozkazy pilota. Jak widać na przykładzie: „niewinni nie mają się czego obawiać”. Ten drugi pilot podobno popełnił samobójstwo.

Patrzcie Państwo, dyktatura niby egzotyczna, a to samo, co u nas: świadkowie popełniają samobójstwa, akta giną, dowody się psują… i „zachowanie modelowe”.

I tu powróćmy do naszej, jeszcze nieokrzepłej dyktatury.

JAROSŁAW KACZYŃSKI NIE PODPORZĄDKOWAŁ JESZCZE SOBIE SĄDÓW, ALE JUŻ KIEROWANA PRZEZ ZBIORĘ PROKURATURA GO CHRONI. JEST POWIADOMIENIE O TYM, ŻE OSZUKAŁ AUSTRIACKIEGO BIZNESMENA, ŻE ZAŻĄDAŁ I PRZYJĄŁ 50 TYS. ŁAPÓWKI – I NIC. PROKURATURA GO NIE PRZESŁUCHA, NIE WSZCZYNA ŻADNEGO POSTĘPOWANIA. TEN PAN PRAWU NIE PODLEGA. ON TYLKO SOBIE PODLEGA.

Również u nas skutki wybryków dyktatora dotykają przypadkowych ludzi, choć skala jest jeszcze (z naciskiem na: jeszcze) nie ta sama. Jarosław Kaczyński inicjuje kampanie nienawiści wobec różnych grup dla swoich celów politycznych. To z jego ust padają określenia: „gorszy sort”, „ludzie animalni, odzwierzęcy”, „łże-elity”, „lumpeninteligenci”, „ukryta opcja niemiecka” (to o Ślązakach), „komuniści i złodzieje”… On szczuje, a młodzieżówki faszystowskie biją. A jak biją, to prokurator wynajduje nowe techniki walki, jak atak plecami na nogę w wyskoku lub atak włosami kobiet na byczków z ONR.

Warto przypomnieć, że tylko dla celów mobilizacji najgłupszych wyborców szczuje na środowisko LGBT, a skutkiem tego są pobicia, takie jak w Białymstoku.

Poczucie bezkarności dyktatora owocuje tym, że aby coś osiągnąć, krzywdzi on niewinnych ludzi. Obsesja nienawiści Kaczyńskiego do wszystkiego, co prywatne, zaowocowała projektem zniszczenia prywatnej służby zdrowia, o którym otwarcie on mówił przed wyborami w 2015 roku. Stąd fatalny pomysł sieci szpitali, stąd wypowiedzenie umów prywatnym karetkom i prywatnym ratownikom medycznym, stąd ataki na lekarzy, i mamy skutki.

DYKTATOR WYMYŚLIŁ SOBIE, ŻE SŁUŻBA ZDROWIA MA BYĆ WYŁĄCZNIE PAŃSTWOWA, A PRYWATNY SEKTOR TRZEBA ZNISZCZYĆ I POWOLI TO REALIZUJE. A NIEWINNI LUDZIE UMIERAJĄ NA SOR-ACH, NIE MOGĄ SIĘ DOCZEKAĆ NA WIZYTĘ U SPECJALISTY, BRAKUJE LEKARZY, PIELĘGNIAREK, LEKÓW…

I oczywiście winne jest „osiem lat rządów PO-PSL”. Nie. Winny jest PiS. A czy Kaczyński pod wpływem faktów zmienił swoje plany? Nie. Jeszcze wczoraj powiedział, że rząd zwiększy nakłady na służbę zdrowia, ale tak, by nie trafiały do prywatnych kieszeni. Czyli dalej: finansować będziemy tylko państwowe, podczas gdy prywatne jest 95 procent POZ-ów i 60 procent gabinetów specjalistycznych, ale tam „by trafiało do prywatnych kieszeni”.

To jest właśnie zjawisko pomysłów dyktatora na przebudowę państwa bez liczenia się ze skutkami dla obywateli. I oczywiście bez konsultowania z fachowcami, bo przecież uznajemy tylko klakierów. Kilka dni temu Konstanty Radziwiłł, były minister zdrowia z PiS, tłumaczył w telewizji, że ze służbą zdrowia wszystko jest dobrze, tylko pacjentów jest za dużo, a lekarze nie umieją się zorganizować. Czyli jak zwykle winny jest kto inny.

Ale oderwijmy się od kraju i zobaczmy, jakie mogą być uboczne skutki pomysłów i działań dyktatorów, którzy pełnię bezkarności już osiągnęli. Zaznaczam, chodzi o skutki uboczne, o tych niewinnych ludzi, którzy rzekomo „nie mają czego się bać”.

Kim Ir Sen (Kim Il Sun – Kim „Być Słońcem”) po wojnie koreańskiej, którą to on wywołał, bał się amerykańskich nalotów, wiec wymyślił, by cały przemysł przenieść do podziemnych bunkrów. Ale dramatycznie brakowało rąk do pracy przy takim projekcie. Postanowił zapędzić do roboty kobiety. Kim wygłaszał wtedy przemówienia o „ciotkach nierobkach”. Trzeba było jednak coś zrobić z dziećmi. Wymyślono całodobowe żłobki i całotygodniowe przedszkola, a starsze dzieci nawet zabierano rodzicom całkiem. Oczywiście nie wszystkim. „Klasy lojalnej” to nie dotyczyło. Ponieważ państwo jest biedne, część dzieci porzuca. Błąkają się one żebrząc i kradnąc, by przeżyć. Mają swoich biologicznych rodziców, ale nie umieją ich znaleźć.

I na koniec inne przykłady ubocznych skutków bezkarności rozwiniętej dyktatury.

Mao Zedong lubił pływać. Miał ogromny brzuch, a więc dużą wyporność, ale pływać z nim musiała cała świta i nie obchodziło go, czy umie. Pewnego dnia dopłynął do wysepki na rzece, na której mieszkała rybacka rodzina. Wpadli oni w niemal religijny zachwyt widząc Mao. Godzinę później przypłynął motorówką Kang Sheng. Wyjął browninga i całą rodzinę zastrzelił. Powód: widzieli Mao w gaciach.

Ławrientij Beria niemal jawnie i bezkarnie gwałcił kobiety. Oczywiście Stalin doskonale o tym wiedział, całe KC wiedziało, no i co? Nic.

Syn Saddama Husajna (Saddama al Tikritti – „Buntownika z Tiktritu”) Udaj porywał kobiety z ulicy, gwałcił i zabijał. Głowy zabitych kobiet wysyłał rodzinom w paczkach pocztą. Miał całą świtę bezkarnych bandytów – „Lwy Udaja”.

No wystarczy, bo można by długo.

Na szczęście naszej raczkującej dyktaturze do tego daleko. Nasz dyktator tylko zalegalizował korupcję, kumoterstwo i nepotyzm, znosząc konkursy na stanowiska państwowe, zapewnił bezkarność sobie i kumplom, zapewnił bezkarność faszystowskim bojówkarzom. Ale jeszcze nie opanował sądów. Rozprawę z opozycją, wolnymi mediami, dziennikarzami, artystami… już zapowiedział: ostatnie cztery lata to było dopiero udeptywanie ziemi do rozprawy z tymi… (cytuję z pamięci).

Oczywiście wszyscy dyktatorzy robią to wszystko dla ludu i w imię ludu, a lud jak zwykle je kawior ustami swych przedstawicieli.

Szanowny czytelniku, 13 października idź głosować. Nie czekaj, aż niewinni naprawdę będą mieli czego się bać. Ty też.

Małgorzata Kidawa-Błońska – miodzio >>>

W ostatnich dniach wyciekają kolejne „taśmy Sławomira Neumanna”. Jeden z liderów PO i zarazem Koalicji Obywatelskiej stał się dziś chyba wrogiem numer 1 PiS-u. TVP prezentuje coraz to nowsze nagrania, które uderzają w jego osobę. Dlaczego telewizja publiczna to robi? I w jaki sposób zdobyto „taśmy”?

Już poprzednia „afera taśmowa” była pewnym ciosem w rządzącą jeszcze wtedy PO. Odsłoniła kulisy rozmów politycznych, ale w gruncie rzeczy – poza wulgarnym językiem – nie pokazała niczego, czego wyborcy nie mogli się spodziewać. Trzeba to uczciwie powiedzieć: politycy – jak my wszyscy – w prywatnych rozmowach przeklinają. W środowisku są też osoby, które nie zawsze są w pełni czyste moralnie. To smutna prawda i stara jak świat.

Neumann nagrany

W przypadku Sławomira Neumanna mamy „aferę” podobnego kalibru. Wiele przekleństw i parę kontrowersyjnych wypowiedzi. Nikt jednak nie zadaje tu fundamentalnego pytania: KTO NAGRAŁ NEUMANNA? Czy zrobili to lokalni działacze PO? Co dziwne, dziś wyciekły kolejne taśmy, pochodzące z innego miejsca i związane z inną datą. Czy więc wiceszef PO miał przez pewien okres w swoim otoczeniu tzw. „kreta”? Musiałaby być to jakaś zaufana osoba, bowiem wątpliwe, by był tak szczery i otwarty wobec nowo poznanej persony.

Niestety istnieje jednak i inna ewentualność. Czyżby poseł na Sejm był podsłuchiwany? Wiele na to wskazuje i póki nie dowiemy się, skąd TVP wzięło nagrania, nie poznamy na to odpowiedzi. Jeśli jednak byłyby one wynikiem podsłuchu, opozycja powinna szybko poprosić rząd o zbadanie tej sprawy.

Wpływ taśm na wybory

Jak taśmy Neumanna wpłyną na wyniki wyborów? Dziś tego nie wiemy. Mogą jednak zdemotywować część wyborców opozycji w kwestii wzięcia udziału w wyborach. Na to z kolei liczy PiS, którego jedyną obawą dziś jest niezbyt wysoka mobilizacja elektoratu. To zaś może przełożyć się na zbyt słaby wynik partii rządzącej i ostateczne przejęcie sterów władzy przez sojusz KO, PSL i Lewicy. Czy tak będzie? Na odpowiedź poczekamy niecałe siedem dni…

Koszmarna pisowska recydywa, z którą walka jest dziś nowoczesnym patriotyzmem to zmierzenie się z wielokrotnie opisywanymi i powtarzanymi zagrożeniami, obecnymi w kampanii, takimi jak przede wszystkim: zniszczenie demokracji, polityczny wymiar sprawiedliwości, korupcja, rządy nieuków, fałszowanie historii, nadciągający kryzys ekonomiczny, demolowanie samorządów, edukacji, ochrony zdrowia, obronności, rolnictwa, wyprowadzanie Polski z Unii.

Te zagrożenia, chociaż dokuczliwe i w wielu obszarach niezwykle bolesne (np. nikt nie wróci życia ofiarom smogu, braku lekarzy pielęgniarek i lekarstw, zamykanych szpitali, koszmaru na SOR-ach itd.) to jednak w jakimś sensie odwracalne, czasami symboliczne (fałszowanie historii, kult pseudobohaterów) lub dające się odrobić.

Po 45 latach komunizmu demokracja w podstawowym zarysie została odbudowana w kilka miesięcy, znacznie wolniej trwało przezwyciężanie gospodarczego zacofania. I dlatego po zmarnowanym dla Polski przez nieudolne pisowskie rządy dobrej koniunktury, aż strach pomyśleć jak kosztowny długotrwały i bolesny będzie proces przywracania sprawnej gospodarki i odsunięcie nieuków i cwaniaków od rządzenia naszym krajem. Ale to wszystko w jakimś stopniu mieści się w procesie odbudowywaniu kraju po nieszczęściu i katastrofie, jaką były rządy geniuszy w rodzaju pp. Szydło, Morawieckiego, Banasia itp. Natomiast najgroźniejsze spustoszenia wyrządza pisowski reżim w obszarze dewastowania środowiska, zmian klimatycznych, zanieczyszczeń wody, powietrza, aktywnego niszczenia życia na naszej planecie.

Milovan Dżilas napisał, że w komunizmie nawet ziemia i powietrze nie są wolne. Nie przewidział tego, że w Europie po upadku komunizmu pojawią się reżimy, które potrafią niszczyć ziemię i powietrze. Nawet to, co wydawało się niezniszczalne i wieczne.

Wielokrotnie przytaczana wypowiedź prezydenta Macrona, że Polska wszystko blokuje i przeciwstawia się walce z ocieplaniem klimatu jest najlepszym podsumowanie pisowskiej polityki w obszarze ochrony środowiska.

Jesteśmy krajem emitującym w przeliczeniu na mieszkańca gigantyczne ilości spalin, gazów cieplarnianych (głównie CO2), trujących substancji. Jesteśmy krajem, w którym dokonywała się bezsensowna wycinka Puszczy Białowieskiej i w którym w pierwszej połowie 2017 roku wyciętych zostało trzy miliony drzew (każde drzewo odgrywa wielką rolę na rzecz środowiska). Przekraczane są i tak niskie normy zanieczyszczeń i smogu, co ma katastrofalne skutki dla zdrowia ludzi i przyrody.

Zmiany wywołane ociepleniem klimatu zachodzące na naszej planecie są dramatyczne. Topnieją lodowce w górach, Arktyce, na Grenlandii, oznacza to w bliskiej perspektywie podniesienie poziomu wód w oceanach, szereg kataklizmów, zalanie obszarów lądowych, a także wyginięcie wielu gatunków. To ostatnie w najmniejszym stopniu nie obchodzi naszych morderców rysi, wilków, chomików, płazów, motyli.

Według specjalistów, jeśli chcemy zatrzymać ocieplanie klimatu to do 2030 roku świat musi zmniejszyć emisję CO2 do 45% obecnego stanu, a w ciągu kolejnych 20 lat do zera. Dziś podejmujemy decyzję, które oznaczają utrzymanie życia na ziemi w znanej nam formie, bezpieczną przyszłość przyszłych pokoleń, powstrzymanie wymierania gatunków. Odpowiedzią pisowskiego rządu jest importowanie węgla i budowanie nowych elektrowni węglowych, zablokowanie elektrowni wiatrowych, a także innych form rozwoju tzw. czystej energii.

Szkodliwe dla całego świata, Polski, a także Śląska oparcie gospodarki na węglu jest jednym z przekleństw tego, co zgotował i gotuje nam PiS.

Pogarda dla przyrody to nie tylko bezmyślne zabijanie zwierząt, to niszczenie siedlisk i całych środowisk. Coraz trudniej w Polsce spotkać pazia królowej, zawisaka, kraskę, żołnę, dużego chrząszcza i wielobarwnego motyla, płaza, zaskrońca. Za to mamy program regulacji dużych rzek. Gdy cały świat wraca do rzek naturalnych, meandrujących, z bogatą linią brzegową, tarliskami ryb, miejsc gniazdowania ptaków i atrakcyjnymi przyrodniczo starorzeczami pisowscy „specjaliści” od przyrody idą w odwrotnym kierunku. Rzeki mają być wybetonowanymi rynnami, które będą odwadniać i tak bardzo wysuszony i wyjałowiony kraj i wprowadzać duże ilości ścieków do Bałtyku. To wszystko jeszcze bardziej izoluje, ośmiesza i kompromituje nasz kraj, rządzony przez wrogów demokracji oraz wrogów przyrody.

To czy pisowcy będą mieli samodzielną większość i tym samym będą mogli swobodnie kontynuować niszczenie Polski zależy moim zdaniem od tego, czy do Sejmu wejdzie PSL (Koalicja Polska).

PSL może zatrzymać PiS. Oczywiście także lewica co jest już na szczęście przesądzone. Nie wejście lewicy 4 lata temu zaowocowało obecną tragedią. Dlatego proszę wszystkich o uwzględnienie tego faktu.

 

 

Tagi: