Nasz skansen Solidarni 2010 na placu Zamkowym ma imprezę, w trakcie której wałkują po raz enty katastrofę smoleńską. Niestrawne i wymiotne. W czasie tej celebry „patriotycznej”na plac wjechali cykliści ze swoim nagłośnieniem i muzyką. Wśród nich był nawet ambasador Danii, który przyjechał promować jazdę na rowerze.
Doszło do ostrej wymiany zdań i przepychanek, wręcz do rękoczynów. Bo kto nie chciałby mieć zdjęcia folklorystycznego, prosto ze skansenu, który rozsiadł się w centrum kraju. To tak jakby białe niedźwiedzie przechadzały się w centrum kraju. Totalny odjazd kołtunów.
Może darzenie nie warte byłoby uwagi, choć komentarze posypały się ostre, ale kołtuństwo smoleńskie nas kompromituje. Nie można spokojnie się przejść w centrum stolicy, ani przejechać rowerem. Dla tych niezgułów winni są inni: Żydzi i dosłownie cykliści. Zakładają, że nasłał cyklistów Komorowski, Tusk, a może nawet Putin.