Lewica (22.12.14)

 

Gwiazdki widać!

Jacek Żakowski, Tygodnik „Polityka”, 22.12.2014
Krakowskie Przedmieście

Krakowskie Przedmieście (fot. mat prasowe)

Wesołych Świąt Państwu życzę. Jak zawsze. Ale co to tym razem miałoby znaczyć? Każdy pewnie rozumie to po swojemu.
Marszałek Sejmu fatygował się aż na daleką północ Europy, by prosić Świętego Mikołaja o bogate prezenty. Mikołaj, jak zwykle, odpowiedział: „Wow-wow”, ale nie jest pewne, co to miało znaczyć. Tym, dla których niewiele wyniknie z tej wizyty, na pocieszenie przypomnę, że „wesołych” nie musi znaczyć „bogatych”.

Posłanka Krystyna Pawłowicz, żeby nas rozweselić, odegrała w Sejmie wielki skecz z sałatką i awanturką. Paranienormalni lepiej by tego kawałka nie zagrali. Ale wiem, że nie wszystkich on śmieszył. Tym, których prof. Pawłowicz nie śmieszy, na pocieszenie przypomnę, że „wesołych” nie musi znaczyć „śmiesznych”.

Andrzej Duda, kandydat na prezydenta, postanowił się weselić ze społeczeństwem wirtualnie. Wykupił czas w telewizjach i łączy się ze wszystkimi przez ekran, jakby już był przynajmniej papieżem. Tym, którzy jednak nie czują się połączeni z Dudą i jego kolegami, na pocieszenie przypomnę, że „wesołych” nie musi znaczyć „na kupie” z koszmarnymi wujami.

Może zresztą nie trzeba się pocieszać. Jak popatrzymy, skąd te święta się wzięły, zobaczymy, że nie o bogactwo, śmieszność i bycie na kupie chodzi, ale o nowy początek. A już mu nogi widać.

Coraz częściej dzieje się coś, czego się wedle dotychczasowej logiki nie można było spodziewać. Kto się spodziewał, że jakiś bank centralny wprowadzi ujemne stopy, czyli zażąda opłat za przechowanie pieniędzy? A bank szwajcarski to zrobił. Czy ktoś się spodziewał, że największym zwycięzcą wyborów samorządowych będą nie partie, ale rodzące się ruchy miejskie? A mocno weszły do rad. Czy ktoś oczekiwał, że Ameryka pogodzi się z Kubą? A się stało. Czy ktoś się parę lat temu spodziewał, że legalizacja marihuany i małżeństw jednopłciowych będzie szła przez świat jak burza? A idzie. Czy ktoś oczekiwał takiego załamania cen ropy, kursu rubla, rosyjskiej gospodarki i polityki Putina porzuconego nawet przez Łukaszenkę? A wiele wskazuje na to, że są to dopiero pierwsze gwiazdki.

Urok realnego świata jest taki, że nie wiadomo, jakie będą następne gwiazdki ani kiedy. Ale że będą, to pewne. Skoro pierwsze już się pokazują, na następne nie będziemy długo czekali. Każdy poważny kryzys tak z grubsza wygląda, że po gwałtownej destrukcji przychodzą próby odbudowania tego, co zburzone, a gdy one zawiodą, zaczyna się wyłaniać nowy ład.

Źle jest chwalić dzień przed zachodem słońca, ale mam wrażenie, że trzecia faza właśnie się zaczyna, we wszystkich sferach dotkniętych kryzysem – w finansach, w formach demokracji, w modelach społeczeństw, w stosunkach międzynarodowych. Do wyłonienia się nowych ładów daleko, ale ich przyczółki powstają.

W środę wieczorem dzieci będą wyglądały gwiazdki, bo po niej pojawią się prezenty. Mam wrażenie, że zza kryzysowych chmur, które od sześciu lat przesłaniają niebo, gwiazdka nowego zaczyna przeświecać. Oczywiście może się okazać, że to nie gwiazda, tylko rosyjski albo chiński satelita. Ale obstawiam, że jednak po latach pichcenia, wydatków i nakrywania do pustoszejącego stołu zbliża się czas rozpakowywania prezentów. Czego nam życzę!

Zobacz także

wyborcza.pl

Nie ma nadziei przy Millerze

Rozmawiała Agata Nowakowska, 22.12.2014
- Zmiana w SLD powinna być inspirowana przez Millera, odbyć się w atmosferze zgody - mówi Marek Balt (na zdjęciu z lewej, obok Leszka Millera)

– Zmiana w SLD powinna być inspirowana przez Millera, odbyć się w atmosferze zgody – mówi Marek Balt (na zdjęciu z lewej, obok Leszka Millera) (GRZEGORZ SKOWRONEK)

Lewica powinna pachnieć chlebem, a nie kawiorem – mówi Marek Balt, poseł SLD i przewodniczący partii na Śląsku
AGATA NOWAKOWSKA: Leszek Miller powinien odejść?

MAREK BALT: O tym może zdecydować tylko Leszek Miller. Organizacje polityczne na poziomie powiatowym, też wojewódzkim, podejmują uchwały statutowe, w których domagają się przedyskutowania jego przywództwa.

Gdzie takie uchwały podjęto?

– W Oświęcimiu, w Częstochowie. Oraz śląska rada wojewódzka SLD.

Zwolennicy Millera mówią, że w partii jest grupa zachodniopomorsko-śląska, która chce obalić lidera. To pan oraz prezydent Częstochowy Krzysztof Matyjaszczyk i b. lider Grzegorz Napieralski.

– Nie ma spisku. Wszystko robimy z otwartą przyłbicą. Dyskutujemy tylko na forach statutowych: kołach, radach powiatowych czy wojewódzkich. Wszystko mówimy wprost, każdy z nas spotkał się z Leszkiem Millerem i mu to powiedział. Nie knujemy za plecami, zachowujemy się lojalnie.

Szanujemy Millera, przecież on jest jednym z twórców tej partii, był premierem. Byłoby nie fair, żeby coś tu robić w sposób brutalny. Zmiana w SLD powinna być inspirowana przez Millera i odbyć się w atmosferze zgody. Dla mnie takim wzorem postępowania jest premier Mieczysław Rakowski – żeby lewica nie umarła, zdecydował się „wyprowadzić sztandar PZPR” i doprowadził do tego, że narodziła się nowa lewica.

Napieralski po słabych wynikach w wyborach do Sejmu w 2011 r. sam zrezygnował.

– To było honorowe zachowanie, zrobił to w trosce o formację. Zmiana, jaka zaszła – przyjście Millera – na początku dawała nadzieję, że będzie lepiej. Dzisiaj tej nadziei nie ma.

Nie ma też możliwości statutowej odwołania Millera. W 2013 r. dostał w partii wotum zaufania, a takie wotum wymagane jest tylko raz na cztery lata.

– Dlatego to jest tylko apel. Mógłby sam wystąpić o wotum na najbliższej konwencji partii.

Miller mówi, że dla niego sprawdzianem będą dopiero wybory do Sejmu w 2015 r.

– To jest odpowiedzialność, którą musi wziąć na siebie i swoje sumienie. Jak wprowadzimy kilkudziesięciu parlamentarzystów – będzie sukces, jak weźmiemy 4 proc., to już nawet nie będzie czego rozliczać.

Według sondażu TNS Polska Sojusz ma teraz 5 proc. To cztery mandaty.

– To tragiczne. Jedyna w Polsce partia lewicowa, która chce pomagać wykluczonym i najbiedniejszym, balansuje na poziomie progu wyborczego.

Dlaczego wyborcy przestali ufać Sojuszowi?

– Nie byłem zwolennikiem naszych list do europarlamentu. Uważałem, że trzeba dać sygnał zmiany pokoleniowej. Stawianie na ludzi takich jak Adam Gierek, oczywiście z dorobkiem, skazywało SLD na bycie partią ograniczonego wyboru. Gierek stracił od poprzednich wyborów 30 tys. głosów. Gdybym startował ja czy Napieralski, wynik byłby lepszy.

Wybory samorządowe – klęska.

– Tu sprawa jest bardziej złożona. Listy są układane na poziomie lokalnym, przewodniczący partii nie ma na nie wpływu. Spotkaliśmy się w tych wyborach z dużą obojętnością wyborców, to był brak emocji. Tak jakby nikt się z nami nie liczył.

Dlaczego?

– Ludzie nas podejrzewali, że jesteśmy przybudówką PO albo że jesteśmy gotowi do koalicji z PiS. Trzeba było np. zaangażować się w warszawskie referendum, zachęcać do odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz. Tamta demobilizacja lewicowego elektoratu doprowadziła do słabego wyniku lewicy w wyborach samorządowych w stolicy.

Ponoć dogadaliście się wtedy z Gronkiewicz-Waltz, że jak będziecie neutralni, wasz człowiek – Sebastian Wierzbicki – po wyborach zostanie wiceprezydentem Warszawy.

– Nie znam takiej umowy. Plotka bywa narzędziem w polityce. Może politycy PO rozpowiadali to, by nam zaszkodzić. Dla Millera ważniejsze było nie wpuścić PiS do Warszawy niż walka z Gronkiewicz-Waltz. To był wybór między złem a złem. Ale trzeba mówić swoim własnym głosem. Jako partia powinniśmy kreować własne idee, a nie jedynie recenzować to, co robią inni. To powinien robić lider.

A nie robi?

– Robi, ale może nie tak, jak trzeba. Musimy poszukać wiarygodności społecznej, wciąż pamiętamy te 41 proc. poparcia dla SLD w 2001 r.

Jakie własne idee ma głosić SLD, skoro – jak słusznie zauważył Józef Oleksy – „dzisiaj wszyscy mówią to samo”. Wasz program socjalny do złudzenia przypomina hasła PiS.

– Tylko my proponujemy płacę minimalną – 2,5 tys. zł. Dalej: likwidacja szarej strefy poprzez pociąganie do odpowiedzialności karnej pracodawców, którzy zatrudniają na czarno. Wtedy będzie więcej pieniędzy z podatków, ale też na leczenie, bo więcej osób zacznie płacić składki.

Dziwię się, że nie mówi pan w ogóle o sprawach światopoglądowych.

– Ludzi to dzisiaj nie interesuje. Dla mnie te sprawy są naturalne, nie muszę o tym mówić.

Lewica nie powinna się bić o konwencję w sprawie przemocy wobec kobiet czy związki partnerskie?

– Powinna, ale to powinno być dodatkowe, a nie podstawowe zajęcie dla lewicy. Bo dzisiaj te problemy dotyczą 5 czy 10 proc. społeczeństwa. Tymczasem 90 proc. społeczeństwa czuje się w Polsce źle, bo nie ma za co kupić dziecku wyprawki do szkoły. Ludzie powinni mieć prawo po ośmiu godzinach pracy do odpoczynku, a muszą po godzinach dorabiać. Dziś lewica powinna pachnieć chlebem, a nie kawiorem.

Gdyby 90 proc. Polaków żyło w biedzie, PO po siedmiu latach rządzenia nie miałaby takiego poparcia.

– Nie chodzi tylko o Polaków żyjących w prawdziwej biedzie. Mówię o ludziach pracujących za 1,6 tys. zł, na umowach śmieciowych. Oni nie mają bezpieczeństwa socjalnego. Oni nie wiedzą, czy jutro nie stracą pracy, nic nie mogą zaplanować, np. posiadania dziecka czy kupna mieszkania.

Polityka to dzisiaj emocje. Wy usiłujecie je wzbudzać jedynie poprzez przypominanie I sekretarza Edwarda Gierka. Tymczasem to lawirowanie np. w sprawie śmierci Grzegorza Przemyka jedynie wam szkodzi.

– Mnie to denerwuje. To są ukłony wobec jakiegoś mitycznego twardego elektoratu, a tego elektoratu już nie ma.

SLD ma teraz dwie drogi: wystawić w wyborach prezydenckich autorytet – prof. Środę czy prof. Płatek, by polec z honorem, bo one te 5-6 proc. może wezmą, albo postawić na kogoś nowego, kto w przyszłości mógłby zostać liderem nowej lewicy. Pan jest za czym?

– Proponuję, by kandydatem na prezydenta został szef Klubu Parlamentarnego SLD. Taki, który wniesie nowe idee, będzie mówił o zmianie i będzie wiarygodny.

Szefem klubu jest Miller. Na razie do społeczeństwa nie dotarł. A SLD jest coraz mniej wiarygodne.

– Jeśli chce być szefem klubu, powinien wziąć na siebie tę odpowiedzialność. Tak zrobił Napieralski, gdy w trudnym dla partii momencie, po śmierci Jerzego Szmajdzińskiego, zdecydował się na start.

Prezydent Matyjaszczyk na Radzie Krajowej SLD zaproponował, by rozdzielić stanowiska lidera partii i szefa klubu. W kuluarach mówiono, że to pana widział w fotelu szefa klubu.

– Matyjaszczyk jeździł w kampanii samorządowej po Polsce i słyszał od ludzi, że oczekują w SLD nowego otwarcia.

Ryszard Kalisz, którego zaproponował Miller, jest złym kandydatem?

– Potrzeba jest nowej twarzy, a Kalisz nią nie jest.

Chce pan kandydować?

– Ja mówię o idei – jak wybrać kandydata na prezydenta, a nie osobach. Dziś kandydat lewicy stoi przed misją straceńczą. Nie wiem, czy dostałbym taką rekomendację od kolegów, choć w trudnych sytuacjach udaje mi się mobilizować ludzi. Nam na Śląsku udało się zmieniać Polskę – na mikroskalę – np. wprowadzając program leczenia in vitro. Jednak w tak trudnej sytuacji jeszcze nie byłem.

Wystawienie mało znanego kandydata jest ryzykowne. Tak zrobiliście w Warszawie, ale Sebastian Wierzbicki dostał mało głosów.

– Zawsze jest ryzyko. Dzisiaj nawet wylansowany polityk może nie osiągnąć sukcesu. Kalisz jest celebrytą, a w sondażach ma 4 proc.

Miller złożył na klubie propozycję przegłosowania wotum zaufania dla siebie. Chciał wam pokazać wasze miejsce?

– Chciał wiedzieć, czy ma w klubie zaufanie. Nie można sprawnie zarządzać bez poparcia podwładnych.

Jeśli wybory prezydenckie nie będą dla SLD trampoliną w wyborach do Sejmu, to…

– Kryzys zawsze jest szansą, pod warunkiem że starczy nam odwagi na podjęcie rękawicy. Informacja o tym, że w SLD potrzebne są radykalne zmiany, już poszła do ludzi w Polsce. Ten ferment powinien pójść od dołu.

Zobacz także

wyborcza.pl

10 przełomowych odkryć roku 2014 według „Science”

Piotr Cieśliński, 21.12.2014
Okładka

Okładka „Science” (Lander: ESA/Rosetta/MPS for OSIRIS Team MPS/UPD/LAM/IAA/SSO/INTA/UPM/DASP/IDA; Comet 67P: ESA/Rosetta/Philae/ROLIS/DLR)

To był rok wielkich wydarzeń i dokonań w nauce – od genetyki (naukowcy poszerzyli alfabet DNA), przez medycynę (nadzieja na nowe terapie dla diabetyków), po kosmos (lądowanie na komecie). O prawie wszystkich donosiliśmy w „Wyborczej” i na Wyborcza.pl. Przeżyjmy to więc raz jeszcze.
1| Astrofizyka – lądowanie na komecie

Misja sondy Rosetta Europejskiej Agencji Kosmicznej rozpoczyna w tygodniku „Science” listę najważniejszych doniesień z frontu nauki. Rosetta weszła na orbitę komety Czuriumow-Gierasimienko i opuściła na jej powierzchnię maleńki lądownik Philae. Już pierwsze pomiary i obserwacje okazały się sensacyjne. Powierzchnia komety była dużo twardsza, niż się spodziewano, czujniki sondy wykryły wiele związków organicznych, a cząsteczki wody na komecie mają inny skład izotopowy niż w ziemskich morzach. Jest to więc sprzeczne z hipotezą, że komety dostarczyły wodę na Ziemię, a przynajmniej trzeba wykluczyć te komety, które pochodzą z pasa Kuipera za orbitą Neptuna, tak jak kometa Czuriumow-Gierasimienko. Naukowcy spodziewają się po tej misji dużo więcej niespodzianek, bo Rosetta wciąż jest na orbicie komety i wraz z nią zbliża się teraz do Słońca. To będzie pasjonująca podróż.

Przeczytaj: Co z tą kometą, czyli kosmiczne niespodzianki

2| Robotyka – mechaniczne roje

W tym roku kilka zespołów badaczy skonstruowało chmary stosunkowo prostych robotów, które są zdolne współpracować ze sobą w wykonywaniu prostych zadań niczym mrówki czy termity. Same potrafią się zorganizować bez bezpośredniego nadzoru człowieka. Jeden z takich mechanicznych i inteligentnych rojów, zwany TERMES, powstał na Uniwersytecie Harvarda, wzoruje się na termitach i potrafi budować proste konstrukcje.

Przeczytaj: Na Harvardzie stworzyli rój robotów, które potrafią współpracować jak termity

3| Biologia ewolucyjna – jak z dinozaurów powstały ptaki

Ten rok przyniósł przełom w zrozumieniu tego, w jaki sposób i w jakim czasie nastąpiła spektakularna ewolucyjna przemiana dinozaurów w ptaki. Na przykład naukowcy ustalili, że pióra – jeden z ewolucyjnych wynalazków kluczowych dla ptaków – pojawiały się u dinozaurów kilkukrotnie, i to na długo zanim istniały pierwsze ptaki. Badanie wielkiej liczby skamieniałości oraz analiza cech morfologicznych wielu gatunków zarówno dinozaurów, jak i wymarłych już dziś ptaków pozwoliły ustalić, że dinozaury, które dały początek ptakom, stawały się coraz mniejsze i miały coraz mniej masywne kości.

Przeczytaj: Dlaczego dinozaury miały wyjątkowego pecha

4| Medycyna – lek na starość

Amerykańscy badacze odkryli, że młoda krew może być cudownym lekiem na starczą degenerację. Dwa zespoły naukowe opublikowały w „Nature Medicine” i „Science” prace dowodzące, że krew młodych myszy odwraca proces starzenia się u dojrzałych osobników – odmładza ich mięśnie i mózg! To niezwykłe odkrycie może się przyczynić do wynalezienia terapii na alzheimera czy choroby układu krążenia.

Przeczytaj: Zdumiewające odkrycie: młoda krew może być cudownym lekiem na starość

5| Komputery – jak ludzki mózg

W tym roku naukowcy z IBM pokazali po raz pierwszy duże procesory, które są konstruowane całkiem inaczej niż do tej pory. Mają bowiem architekturę przypominającą taką, jaką w naszym mózgu tworzą neurony. Przetwarzają informacje podobnie jak nasz mózg. Te neurochipy mogą zrewolucjonizować komputery, przynajmniej w niektórych zastosowaniach, np. w rozpoznawaniu mowy czy obrazów, z czym obecne maszyny radzą sobie słabo. Na razie, oczywiście, jeszcze nie dorównują w mocy obliczeniowej mózgowi, który składa się z mniej więcej 100 mld neuronów i 100 biliardów synaps, tj. połączeń między neuronami. Procesor TrueNorth, opracowany przez IBM, ma jedynie milion programowalnych „neuronów” oraz 256 mln programowalnych „synaps”, ale firma pracuje nad tym, aby połączyć te procesory w sieci wyższego rzędu.

Przeczytaj: Procesor, który działa jak ludzki mózg

6| Medycyna – lek na cukrzycę

W tym roku naukowcy wreszcie otworzyli drzwi, które prowadzą nas do nowych leków na cukrzycę czy nawet transplantologii komórek, co byłoby wymarzoną metodą wyleczenia chorych raz na zawsze. Od dziesięcioleci naukowcy starali się wyhodować komórki trzustki, które byłyby zdolne do produkcji insuliny. Teraz badacze z Uniwersytetu Harvarda dokonali pierwszego kroku na tej drodze – skłonili ludzkie komórki macierzyste, by rozwinęły się w komórki beta produkujące insulinę. Pokazali też, że te komórki leczą myszy z cukrzycy. Na razie jest to więc remedium dla myszy. Jeśli się uda powtórzyć sukces u człowieka, to będzie to przełom.

Przeczytaj: Odkrył sposób na cukrzycę, bo obiecał to dzieciom

7| Paleontologia – Europa traci tytuł matecznika sztuki

To w Europie znaleziono najstarsze naskalne malowidła sprzed 35-40 tys. lat. Dotychczas sądzono, że tak starych nie ma nigdzie indziej. Ale teraz badania zespołu Maxime’a Auberta z australijskiego uniwersytetu w Queensland każą zrewidować ten pogląd. Ustalił on, że malowidła w jaskini na indonezyjskiej wyspie Sulawesi są starsze, niż do tej pory sądzono. Pochodzą z podobnego okresu co podobne rysunki europejskie. To mocny cios w nasz zadufany europocentryzm, a także nadzieja na nowe odkrycia związane z ewolucją naszego gatunku, szczególnie w Azji.

Przeczytaj: Europa straciła tytuł matecznika sztuki? Nowe odkrycie w Indonezji

8| Mózg – manipulacje pamięcią

W sierpniu „Nature” opublikowało wyniki doświadczeń neurobiologów z Instytutu Technologicznego w Massachusetts oraz japońskiego instytutu RIKEN, którzy nauczyli się manipulować wspomnieniami u myszy. Za pomocą światła potrafią je zmieniać i łączyć z pozytywnymi lub negatywnymi emocjami. Na przykład umieli sprawić, aby zdarzenia początkowo kojarzące się myszom źle (elektrowstrząsy) przestały być wiązane ze strachem. Technika, jaką się posługują, zwana jest optogenetyką. Ich eksperymenty dają nadzieję na opracowanie skutecznej terapii dla ludzi cierpiących na stres pourazowy, a także depresję.

Przeczytaj: Pstryk i koszmar znikł

9| Genetyka – nowe litery w alfabecie DNA

W naturze genetyczny zapis DNA opiera się jedynie na czterech literach, czyli dwóch parach zasad azotowych (adeninie i tyminie, guaninie i cytozynie). W maju „Nature” doniosło o eksperymencie, w którym naukowcom udało się dodać do DNA żywej bakterii Escherichii coli dodatkową parę zasad azotowych, czyli poszerzyć genetyczny alfabet, na którym opiera się życie. To otwiera drogę do tworzenia różnych organizmów skrojonych na miarę naszych potrzeb. Można będzie choćby tworzyć nowe aminokwasy, a zatem nowe białka o możliwościach, jakich dziś nie znamy. Przeczytaj: Naukowcy rozszerzyli alfabet życia! Stworzą sztuczne życie?

10| Astronautyka – nadchodzi era maleńkich satelitów

Nazywają się CubeSat, bo mają kształt sześcianu o krawędzi nie większej niż 10 cm i ważą niespełna kilogram. Jeszcze kilka lat temu były traktowane jak zabawki, które służyły bardziej do uczenia inżynierii kosmicznej na uczelniach niż do satelitarnych badań naukowych. Teraz jednak te maleńkie satelity coraz częściej są wykorzystywane do poważnych zadań. Ich zaletami są prostota i cena – zamiast setek milionów dolarów kosztują ledwie tysiące czy dziesiątki tysięcy. Budowane są ze standardowych, dostępnych na rynku części. Stać na nie uniwersytety, niewielkie instytucje, a nawet kółka studenckie. Niewiele kosztuje wyniesienie ich w kosmos, bo mogą się zabrać na doczepkę z rakietą, która wynosi jakiegoś dużego satelitę. Czasem jedna rakieta bierze kilkanaście takich maleństw. W tym roku w kosmos powędrowała rekordowa liczba CubeSatów – 75. I jest to chyba dopiero początek ich kariery. Warto podkreślić, że PW-Sat – pierwszy polski satelita – też był CubeSatem. Zbudowali go członkowie Studenckiego Koła Astronautycznego z Politechniki Warszawskiej. W 2012 r. został wystrzelony na orbitę. Przeczytaj: Polska chce mieć własną flotyllę satelitów

wyborcza.pl

Tajne pertraktacje Łukaszenki z Poroszenką w Kijowie

Andrzej Poczobut, Grodno, 21.12.2014
Aleksander Łukaszenka i Petro Poroszenko podczas spotkania w Kijowie

Aleksander Łukaszenka i Petro Poroszenko podczas spotkania w Kijowie (Mykola Lazarenko / AP (AP Photo/Mykola Lazarenko, Pool))

Białoruski prezydent Aleksander Łukaszenka spotkał się w niedzielę w Kijowie z prezydentem Ukrainy Petrem Poroszenką. Na życzenie strony białoruskiej treść pertraktacji została utajniona.
W ostatnich miesiącach Łukaszenka, który zachowuje dobre relacje i z Kremlem, i z Kijowem, coraz częściej występuje jako pośrednik w uregulowaniu konfliktu na Ukrainie. Także tym razem ze skąpych oficjalnych informacji wynika, że tematem rozmów prezydentów była m.in. sytuacja na wschodzie Ukrainy.

– Boli mnie serce, gdy widzę, co się tu dzieje. Zrobimy wszystko, co można, by pomóc Ukrainie – oświadczył Łukaszenka.

Zaapelował też, by treść ich rozmów w tej sprawie pozostała tajemnicą. – W ogóle nikomu nic nie mówmy, a tylko dbajmy o to, by nasze wysiłki prowadziły do postępu – powiedział białoruski prezydent.

– Mam nadzieję, że w wyniku naszego spotkania odnowimy intensywność „dialogu mińskiego” – powiedział Poroszenko. Mińsk w ostatnich miesiącach stał się miejscem pertraktacji między przedstawicielami Kijowa, Moskwy i separatystów.

Umiarkowane stanowisko Łukaszenki w sprawie konfliktu rosyjsko-ukraińskiego spowodowało, że cieszy się on sympatią i Rosjan, i Ukraińców. Według sondażu rosyjskiego ośrodka WCIOM z 22-23 listopada 61 proc. Rosjan deklaruje zaufanie do Łukaszenki. To o 20 proc. więcej niż w podobnym sondażu z ub. roku. To zarazem najlepszy wynik wśród przywódców krajów sąsiadujących z Rosją. Na drugim miejscu znalazł się prezydent Kazachstanu Nursułtan Nazarbajew, któremu ufa 38 proc. Rosjan, a reszta prezydentów krajów poradzieckich cieszy się zaledwie kilkuprocentowym zaufaniem. Jednocześnie niemal dwie trzecie Rosjan uważa Białoruś za najbliższego sojusznika Rosji.

Rosyjski politolog Andrej Suzdalcew z moskiewskiej Wyższej Szkoły Ekonomiki tłumaczy dobry wynik Łukaszenki przyzwyczajeniem Rosjan do jego osoby.

– Przez wiele lat mówiono: „Nasi sojusznicy to Białoruś i Kazachstan” – i to wdrukowało się w świadomość ludzi, mimo że w istocie Łukaszenka jest sojusznikiem nie Rosji, ale rosyjskiej ropy i gazu. Zresztą z kogo możemy dziś wybierać? Przecież nikt nie powie, że naszym sojusznikiem jest Obama czy prezydent Polski. Zostaje więc tylko Łukaszenka – powiedział „Wyborczej” Suzdalcew.

Z wrześniowego sondażu pracowni Rating na Ukrainie wynika, że również tam Aleksander Łukaszenka jest najpopularniejszym politykiem zagranicznym. Sympatią darzy go 62 proc. Ukraińców, na drugim miejscu jest Barack Obama z 54 proc., a na trzecim – Angela Merkel z 51 proc.

Zdaniem znanego ukraińskiego publicysty Witalija Portnikowa przyczyny sympatii dla Aleksandra Łukaszenki wynikają częściowo z nostalgii za ZSRR, a częściowo są wynikiem jego polityki wobec Rosji i Ukrainy.

– Dla Rosjan Łukaszenka jest przede wszystkim sojusznikiem, człowiekiem, który jako jedyny poza Putinem głośno mówi o potrzebie integracji obszaru poradzieckiego. Natomiast Ukraińcy postrzegają go jako polityka prowadzącego dobrą politykę społeczną i dobrego gospodarza, który na dodatek, mimo presji Moskwy, nie odwrócił się od Ukrainy – powiedział „Wyborczej” Portnikow, zwracając uwagę na to, że Łukaszenka był pierwszym poradzieckim przywódcą, który po Majdanie spotkał się z p.o. prezydenta Oleksandrem Turczynowem.

Zaufanie obu stron stwarza klimat do działań pokojowych Łukaszenki, jednak niezależni eksperci białoruscy nie wiążą z nimi wielkich nadziei.

– On nie ma instrumentów pozwalających wpływać na Kijów i Moskwę, wątpię więc, by mógł się przyczynić do rozwiązania tego konfliktu – powiedział „Wyborczej” białoruski politolog Walery Karbalewicz z Centrum Analitycznego „Strategia”. I dodał: – Angażując się w ten dialog, Łukaszenka chce rozwiązać własne problemy. Zależy mu na otrzymaniu wsparcia Zachodu, gdyż na Białorusi narasta kryzys. Chce też wywrzeć presję na Moskwę i w ten sposób zmusić ją do większego wspierania białoruskiej gospodarki.

Zobacz także

wyborcza.pl

Dodaj komentarz