Szydło (20.06.2015)

 

Timothy G. Ash: Ratujmy Grecję. Dla naszego dobra

Timothy Garton Ash*, 20.06.2015
Aleksis Tsipras, premier Grecji

Aleksis Tsipras, premier Grecji (FOT. ALEXANDER ZEMLIANICHENKO / AP)

Tylko od poniedziałku z Grecji uciekły ponad 3 mld euro oszczędności obywateli. Jeszcze jeden przypadek paniki, jeszcze jeden run na banki – i Zeus jeden wie, co będzie.

Ateńska Eksarchia. Dzielnica wolnych ludzi

Europa musi ratować Grecję. Skutki utrzymywania jej w strefie euro będą negatywne, ale konsekwencje wyjścia jeszcze gorsze. I to nie tylko gospodarcze. Także ludzkie, geopolityczne i historyczne.

Jeśli Grecja wyjdzie, Europa już nigdy nie będzie taka sama. Dwa tygodnie temu byłem w Grecji i odczuwałem to na każdym kroku: stojąc w miejscu narodzin demokracji na starożytnym wzgórzu Pnyks, rozmawiając z liderami biznesu, dziennikarzami i naukowcami, z których wielu pogardliwie krytykuje rząd SYRIZ-y.

Po powrocie do Europy Północnej – byłem w Anglii, Belgii, teraz jestem w Polsce – zastałem nie tylko względną obojętność (Grecja jest bardziej przedmiotem żartów niż powodem zaniepokojenia), ale też dwie niebezpieczne iluzje.

Po pierwsze, istnieje założenie, że cała ta grecko-niemiecka gra w „kto pierwszy stchórzy?” w ostatniej chwili skończy się jakimś pogmatwanym kompromisem w brukselskim stylu. Po drugie, panuje przekonanie, że Grexit, nawet jeśli się wydarzy, nie będzie szczególnie ważny: przecież Grecja wytwarza mniej niż 2 proc. całej produkcji strefy euro, a ta ostatnia ma już zapory chroniące przed rozprzestrzenianiem się pożaru na inne kraje Europy Południowej. Dlaczego w takim razie ciężko pracujący mieszkańcy krajów od Irlandii po Łotwę, którzy dzielnie znosili bolesne wyrzeczenia reform strukturalnych, mają w nieskończoność płacić za tych, którym się nie chciało? A może Grexit wyjdzie wszystkim na dobre?

Rozprawmy się z tymi złudzeniami. Po pierwsze, Grexit może się zdarzyć choćby jutro. Greckie depozyty bankowe wyciekają jak woda z pękniętego dzbana: tylko w tym tygodniu wypłynęły ponad trzy miliardy euro. Bogaci już wyprowadzili dużą część pieniędzy za granicę, a biedni upychają je pod materacem. Jeszcze jeden przypadek paniki, jeden run na banki i skończy się rządem bankrutem, sprzedającym skrypty dłużne, żeby wypłacić pensje i emerytury. Zeus wie, co nastąpiłoby później.

Ale dlaczego właściwie mamy się tym przejmować? Otóż, po pierwsze, dlatego, że rynki zorientowałyby się, że członkostwo w strefie euro nie jest nieodwracalne. Niekoniecznie od razu musiałoby dojść do zakażenia następnego najsłabszego kraju – dłużnika eurostrefy, jednak każdy nowy kryzys mógłby uruchomić agresywną spekulację. A po drugie, z powodu gospodarczych i ludzkich kosztów w samej Grecji.

Niemcy nie mają ochoty pomagać bankrutującej Grecji. Ale „za” jest kanclerz Merkel. Rozmowa z prof. Heinrichem Oberreuterem
Grecja nad przepaścią. Rozmowa z Nikosem Marantzidisem

Zepchnięci pod pociąg

Nie trzeba wyjaśniać, że Grecja nigdy nie powinna była wchodzić do strefy euro (która w ogóle nie powinna powstać w tak wadliwym kształcie). Nie ma sensu przypominać, że klientystyczne greckie rządy, zapożyczając się według niemieckich stóp procentowych, pogorszyły i tak fatalną sytuację z pierwszych lat po wprowadzeniu wspólnej waluty. I że pokryzysowe lekarstwo zapisane przez Niemcy i MFW musiało zaszkodzić pacjentowi, który zresztą tylko udawał, że je zażywa.

To jednak nie czas, żeby kłócić się o historię. Ktokolwiek zawinił, jest faktem, że Grecy wiele wycierpieli. Realne wydatki w gospodarce spadły w ciągu siedmiu lat o jedną trzecią. Niemal co drugi młody człowiek nie ma pracy. Liczba samobójstw od 2010 roku wzrosła o 35 proc. Nie potrafię zapomnieć historii Theodorosa Giannarosa, szefa szpitala Elpis w Atenach. Kiedy zaharowywał się, pracując 20 godzin dziennie, żeby ratować ludzkie życie, dostał wiadomość, że jego 26-letni syn skoczył pod pociąg metra.

Nikt nie wie, co dokładnie by się stało, gdyby Grecja wypadła ze strefy euro. Laureat Nagrody Nobla ekonomista Christopher Pissarides uważa, że efektem mógłby być najbardziej dramatyczny spadek jakości życia w najnowszej historii gospodarczej. Każdy Grek krzyczałby: po co w takim razie tyle wycierpieliśmy? A że Grecja nadal ma system polityczny stworzony w starożytnych Atenach i ćwiczony na wzgórzu Pnyks, ta mieszanka wściekłości i rozpaczy znalazłaby ujście przy urnach wyborczych. Wtedy zaś powstałby jeszcze bardziej populistyczny i nacjonalistyczny rząd.

Nielegalni, zalejcie Niemcy

Można powiedzieć: ich problem. Ale miałoby to poważne konsekwencje także dla całej Unii Europejskiej i jej miejsca w świecie.

Prawnicy będą się spierać, czy wyjście ze strefy euro powinno pociągnąć za sobą wyjście z całej Unii, jednak kraje członkowskie na pewno będą starały się utrzymać Grecję wewnątrz. A nawet jeśli proces zostanie uruchomiony, wyplątanie się z unijnych struktur zajmie lata. W międzyczasie radykalny grecki rząd mógłby na przykład wetować dalsze sankcje wobec Rosji, która chętnie zagrałaby polityczną kartą solidarności między dwoma wielkimi narodami prawosławia. Ateny nie miałyby też powodu, żeby powstrzymywać tysiące uchodźców z Bliskiego Wschodu i Afryki przed przechodzeniem do bogatszych państw, które – jak uważają Grecy – zostawiły ich kraj na lodzie.

Pytałem pewnego byłego tureckiego ministra, jak na Grexit zareagowałaby Turcja. Powiedział, że ze zdewaluowaną nową drachmą Grecja byłaby atrakcyjniejsza cenowo dla tureckich turystów, ale geopolitycznie Grexit jeszcze bardziej zmniejszyłby atrakcyjność członkostwa w UE. Turcja spróbowałaby więc na własny rachunek stać się regionalną potęgą.

Tymczasem Chiny właśnie przejmują port kontenerowy Pireus w Atenach, który ma się stać ich śluzą do Europy jako ważna część ambitnej strategii „Jeden pas i jedna droga”, znanej też jako „Nowy jedwabny szlak”. Pekin ze swoimi ogromnymi rezerwami walutowymi chętnie sięgnąłby po kolejny kawałek tortu, zdobywając tym samym dalsze wpływy w Unii. W ten sposób miejsce, które było niegdyś kolebką Europy i demokracji – przecież grecka flota, która powstrzymała ekspansję Persów w bitwie pod Salaminą, przypłynęła właśnie z Pireusu – stałoby się zaledwie końcem ogona chińskiego smoka. Miłe złego początki, lecz koniec żałosny.

Możecie nie mieć w sercu odrobiny sympatii dla Greków, nawet dla doktora Giannarosa. Ale jeśli macie olej w głowach, zrozumiecie, że musimy ratować Grecję.

* Timothy Garton Ash – brytyjski historyk i publicysta, profesor na Uniwersytecie w Oksfordzie oraz na Uniwersytecie Stanforda.

Tłum. Marta Urzędowska

Magazyn Świąteczny to coś więcej – więcej wyjątkowych tematów, niezwykłych ludzi, najważniejszych wydarzeń, ciekawych komentarzy i smacznych wątków. Co weekend poznasz ciekawy przepis, zasłuchasz się w interpretacji wiersza i przyznasz, że jest cudem, dowiesz się, co w trawie piszczy – w polityce, kulturze, nauce.

W Magazynie Świątecznym:

Furia. Rozmowa ze Stefanem Chwinem
PiS ma już ikonę narodową i socjalną, czas na ikonę nowoczesności, którą właśnie wyrwał z rąk PO. Jeśli PiS ją złoży, czekają nas nowe czasy

Tygrys nie przerzuci się na warzywa. Co chodzi po głowie Jarosławowi Kaczyńskiemu
„Front jest przełamany”, „kontratak trwa”, „cele są daleko poza frontem” albo „pierwsza część ofensywy za nami”, „do momentu zwycięstwa daleko” – powtarza Jarosław Kaczyński. Do jakiej bitwy się szykuje?

Aleksiej Nawalny: Wielka Rosja jest możliwa
Putin zachowuje się jak rusofob. Mówi rodakom i światu, że Rosjanie są niedorozwiniętym narodem dzikich ludzi, którym niezbędny jest car. A przecież możemy być krajem rządzonym przez ustawy i instytucje. Częścią Europy

Mężczyzno, naucz się przytulać do innych mężczyzn
Jeśli umawiasz się z dzieckiem: „Gdy przyjdę z pracy, to ci przeczytam bajeczkę”, to żebyś nie wiem jak był zmęczony, musisz to zrobić

A jednak się bogaci. Gdzie zbłądził Piketty
Globalny kapitalizm podnosi łodzie – tylko nie te, które podnosił przez poprzednie siedem dekad. Jeśli chcemy złapać nowy wiatr, musimy wyrzucić stare mapy

Idą prekariusze. Bardzo sfrustrowani. Rozmowa z Guyem Standingie
Wszystko, co poza zatrudnieniem, zostało odrzucone. Na przykład praca opiekuńcza, praca społeczna, wszelki aktywizm. To fundamentalny błąd XX wieku

Makaron do kapelusza, mleko w butelkę po jacku danielsie
Klienci przychodzą tu ze swoimi pudełkami i słoikami. Kupują dokładnie tyle, ile chcą, i często aż o jedną trzecią taniej niż w zwykłych supermarketach

Masłowska rządzi. Paw is not dead
10 lat temu ukazał się „Paw królowej” – jedyna książka, która opowiedziała początek XXI w. w Polsce językiem tak bardzo pasującym do rzeczywistości. Dlaczego nie powinniśmy się już więcej spodziewać takich powieści o pokoleniowej sile rażenia?

Wyborcza.pl

Palikot: „Będzie rewolucyjna zmiana, czyli dwóch przewodniczących w Twoim Ruchu”. Razem z nim będzie rządziła Nowacka

Nowacka i Palikot - nowe kierownictwo Twojego Ruchu?
Nowacka i Palikot – nowe kierownictwo Twojego Ruchu? Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Gazeta

Janusz Palikot chce rządzić swoją partią razem z Barbarą Nowacką. Jak zapowiedział w ”Faktach po Faktach” propozycję współprzewodnictwa zamierza zgłosić na sobotnim zjeździe delegatów Twojego Ruchu. – Dużo się mówi o tym, że kobiety mają mieć takie same prawa jak mężczyźni. Wprowadźmy to w życie – powiedział.

Mówiąc o dwóch przewodniczących partii Palikot wręcz podkreślał, że to będzie rewolucyjna zmiana w polskiej polityce. – To jest wielka zmiana. Mam nadzieję, że delegaci na to zagłosują. To nie są dyrdymałki o wystawieniu pani Szydło, którą pociąga za sznurki pan Kaczyński – stwierdził.

Pomysł Palikota nie jest jednak nowy, gdyż podwójne przewodnictwo ma już Partia Zielonych. Jak czytamy na stronie ugrupowania: ”Adam Ostolski, 37-letni socjolog z Warszawy, i Małgorzata Tracz, 29-letnia aktywistka miejska z Wrocławia – ten duet będzie prowadził przez najbliższe dwa lata Partię Zieloni”.

Takie władze Zieloni wybrali na ostatnim zjeździe w ostatnich dniach maja.Tracz rywalizowała wtedy z Anną Grodzką, która nie uzyskała wystarczającego poparcia 60 delegatów.

Źródło:TVN24

naTemat.pl

Polityczni przeciwnicy o Szydło: „To paprotka”, „Zabieg marketingowy”, „Przypomnę przypadek Macierewicza”

olg, PAP, wideo: TVN24/x-news, 20.06.2015
http://www.gazeta.tv/plej/19,114871,18177300,video.html?embed=0&autoplay=1
Zabieg marketingowy – tak wskazanie przez PiS kandydatury Beaty Szydło na premiera komentuje Rafał Grupiński (PO). Zdaniem Janusza Piechocińskiego (PSL) PiS dąży do konfrontacji z Ewą Kopacz. Według SLD rekomendacja jest przedwczesna. Janusz Palikot komentuje: Ta kandydatura to „paprotka”.

 

Prezes PiS Jarosław Kaczyński w sobotę zapowiedział, że Beata Szydło jest kandydatką partii na premiera. Jest „uczciwa, pracowita, rzetelna; jest młoda, ale jest dojrzała jednocześnie” – rekomendował.

Grupiński przypomina o Macierewiczu

To „zabieg marketingowy” – skomentował rekomendację dla Szydło szef klubu PO Rafał Grupiński. Podkreślił w sobotniej rozmowie z PAP, że PiS musi najpierw wygrać wybory, a dopiero potem „przymierzać się do takich stanowisk, jak stanowisko premiera”.

– Po drugie przypomnę, że w 2005 roku Jarosław Kaczyński zaklinał się, że nie będzie premierem, a następnie po roku usunął Kazimierza Marcinkiewicza, żeby sięgnąć po pełnię władzy – zaznaczył przewodniczący klubu Platformy.

– Obawiam się, że Beata Szydło jest nieświadoma tego, że jeżeli PiS wygrałby wybory, czego nie życzę ani Polsce, ani sobie, że jest tylko i wyłącznie paprotką na pierwsze miesiące. Jarosław Kaczyński uwielbia władzę i bez wątpienia stosuje to włącznie dzisiaj jako zabieg marketingowy – dodał.

Pytany, czy Szydło może być dla PiS trudniejszym przeciwnikiem niż Jarosław Kaczyński, Grupiński podkreślił, że dla PO najważniejsza jest teraz „bitwa o to, żeby Polską nie rządzili ludzie, którzy mają spiskowe teorie na wszystko, co się w Polsce dzieje, począwszy od katastrofy lotniczej pod Smoleńskiem, a skończywszy na sposobie działania różnych instytucji życia publicznego”. „Toteż dla nas PiS jest, jako środowisko, głównym przeciwnikiem, a nie konkretne osoby” – powiedział polityk PO.

Piechociński: „Ja też zwiększam liczbę dziewcząt, które będą startowały w wyborach”

Również wicepremier, minister obrony Tomasz Siemoniak ocenił, że kandydatura Szydło na premiera to „zabieg marketingowy PiS, a nie rzeczywista decyzja”. – Do sprawowania funkcji premiera potrzebne jest ogromne doświadczenie i przygotowania, w samym PiS są osoby, które takie przygotowanie mają, choćby Jarosław Kaczyński – zaznaczył.

– Mało jest czytelne, że lider PiS nie staje do rywalizacji. W krajach zachodniej demokracji jest to bardzo wyraźne – szefem rządu zostaje lider zwycięskiej partii i nie ma żadnych tylnych siedzeń, ani rozwiązań zastępczych – zauważył Siemoniak.

Szef PSL Janusz Piechociński pytany o komentarz do zapowiedzi PiS dotyczącej kandydatury Szydło na stanowisko premiera powiedział dziennikarzom, że przyjmuje z satysfakcją „każdą deklarację zwiększającą podmiotowość kobiet, nie tylko w polityce”.

Zdaniem Piechocińskiego PiS, wskazując na Szydło, chce doprowadzić do jej konfrontacji z premier Ewą Kopacz. Prezes ludowców zwrócił uwagę, że nie wiadomo, czy ta kandydatura „utrzyma się do wyborów”. Dodał jednak, że ze strony PiS jest to „dobry krok”. – Ja też zwiększam liczbę dziewcząt, które będą nie tylko startowały w wyborach, ale też będą odgrywały po nich coraz większą rolę – zaznaczył.

Joński: „To przedwczesna rekomendacja”

Z kolei rzecznik SLD Dariusz Joński ocenił w rozmowie z dziennikarzami, że rekomendacja dla Szydło jest przedwczesna. Zaznaczył jednak, że każda partia ma prawo do podejmowania takich kroków.

– Jeszcze wybory nie są ogłoszone, a już niektóre partie próbują wystawiać swoich kandydatów na premiera. Przypomina mi się czas, kiedy Platforma Obywatelska wystawiła premiera z Krakowa, później się okazało, że po wyborach ten premier z Krakowa, dokładnie Jan Rokita, musiał opuścić szeregi, więc takie dzielenie skóry na niedźwiedziu, może być zabójcze dla tych formacji, które już myślą, że witają się z gąską – powiedział Joński.

Ocenił, że przedstawienie Szydło jako kandydatki na premiera jest „celowym zagraniem PR-owskim, tylko i wyłącznie po to, żeby odwrócić uwagę od tych twarzy już zgranych PiS – Jarosława Kaczyńskiego, Antoniego Macierewicza czy Mariusza Kamińskiego. – Ale odnoszę wrażenie, że ci politycy nie wybierają się na emeryturę polityczną i będą decydować o wszystkim – dodał rzecznik SLD.

Ocenił, że w przypadku wygranej PiS w wyborach parlamentarnych to od Jarosława Kaczyńskiego będzie zależało, kto będzie premierem i jak długo.

Lider Twojego Ruchu Janusz Palikot nazwał kandydaturę Szydło „paprotką”. – Proponuje się panią Beatę Szydło na premierkę, ale władza cała zostaje w rękach pana Jarosława Kaczyńskiego – ocenił Palikot.

– Zachęcamy liderów innych formacji, by nie traktowali, zwłaszcza kobiet, ale w ogóle swoich partnerów jako różnego rodzaju paprotek i nie podejmowali cynicznych prób oszukania opinii publicznej – mówił w nawiązaniu do decyzji Kongresu Krajowego Twojego Ruchu powołującego na współprzewodniczącą partii – obok Palikota – Barbarę Nowacką.

gazeta.pl

PiS ciągle w ataku, ale PO też przechodzi do ofensywy

Renata Grochal, 20.06.2015
Beata Szydło, Ewa Kopacz

Beata Szydło, Ewa Kopacz (fot. AP Photo/Czarek Sokolowski, JACEK MARCZEWSKI, Jacek Marczewski / Agencja Gazeta)

Sobotnie konwencje PO i PiS miały pokazać mobilizację dwóch największych obozów politycznych, i to się obu partiom udało.
Premier Ewa Kopacz tym wszystkim, którzy złożyli już Platformę do grobu, pokazała, że plotki o jej śmierci są przedwczesne. Szefowa rządu przeprosiła Polaków za błędy i zapowiedziała, że zamierza walczyć o zwycięstwo w jesiennych wyborach. Po wymianie ministrów nagranych w tzw. aferze podsłuchowej przedstawiła zręby programu PO. Chociaż po szumnych zapowiedziach w internecie, że sobotnia konwencja „będzie punktem zwrotnym”, można było się spodziewać więcej szczegółów, a nie samych haseł.Premier trafnie odczytała jednak wynik przegranych wyborów prezydenckich jako sygnał, że nie wszyscy Polacy czują się beneficjentami przemian ostatnich 25 lat, w tym ośmiu lat rządów PO. To m.in. do nich Platforma zaadresuje jesienią swoją ofertę. – „Polska w budowie” już nie wystarczy. Musimy zainwestować w zmianę standardu życia Polaków. I to zrobimy – mówiła Kopacz nawiązując do hasła z kampanii PO z 2011 r. „Polska w budowie”.Zapowiedziała, że Platforma w pierwszej kolejności zajmie się pracą i przez cztery miesiące znajdzie skuteczne rozwiązanie sprawy umów śmieciowych. Będzie podnosić systematycznie płacę minimalną przez kolejne cztery lata, by dać młodym Polakom szansę na dobry start w dorosłe życie oraz mieszkanie. Program PO ma być przedstawiony we wrześniu, a przygotuje go 10 zespołów pod kierownictwem m.in. Janusza Lewandowskiego (gospodarka i podatki), Mariana Zembali (zdrowie), Tomasza Siemoniaka (bezpieczeństwo), Rafała Trzaskowskiego (sprawy europejskie), Agnieszki Pomaskiej (młodzi). Tylko czy po ośmiu latach rządów PO Polacy uwierzą w kolejne obietnice?

W pierwszym rzędzie obok premier zasiedli młodzi ludzie, a nie jak zwykle partyjni liderzy, co ma być symbolem zmiany w Platformie. Jeśli Kopacz dotrzyma zapowiedzi, że oprócz parytetu płci na listach do parlamentu wprowadzi także parytet wieku i odda część miejsc młodym, to rzeczywiście może być to nowa jakość w PO.

Wnioski z wyniku wyborów prezydenckich wyciągnął także PiS. Zgodnie z przewidywaniami prezes partii Jarosław Kaczyński namaścił Beatę Szydło, szefową zwycięskiej kampanii Andrzeja Dudy, na premiera, jeśli Prawo i Sprawiedliwość wygra jesienią wybory. To znaczy, że w PiS zrozumieli, iż z Kaczyńskim na czele partia już nie powróci do władzy.

Tak jak przed każdymi wyborami PiS próbuje wykonać ten sam taniec i zawalczyć o głosy centrowego elektoratu. Wskazanie Szydło jest próbą przekonania Polaków, że ugrupowanie Kaczyńskiego nie jest partią radykałów ogarniętych smoleńską obsesją, tylko normalną europejską prawicą.

Powstaje pytanie, czy Kaczyński rzeczywiście usunie się w cień i pozostanie tylko szefem partii, czy też – w przypadku wygranej – po kilku miesiącach odsunie Szydło i sam stanie na czele rządu. Pamiętamy Kazimierza Marcinkiewicza, który po wygranych przez PiS wyborach w 2005 r. był premierem tylko dziewięć miesięcy, bo musiał ustąpić miejsca Jarosławowi Kaczyńskiemu. „Operacja Szydło” może być powtórką tamtego scenariusza, chociaż pani poseł jest bardzo lojalna wobec prezesa.

Przedstawiając Beatę Szydło, Kaczyński zaapelował, by dać prezydentowi elektowi rząd, który będzie „jego drużyną”, mówił, że „jeśli ktoś ma tworzyć drużynę Andrzeja Dudy, to właśnie ona”. To dość osobliwe, bo w polskim porządku konstytucyjnym na czele rządu stoi premier, a nie prezydent.

Szydło zapowiedziała, że „deklaracje z kampanii prezydenckiej Andrzeja Dudy przyjmuje jako swoje”: obniżenie wieku emerytalnego, podniesienie kwoty wolnej od podatku i program dofinansowania dla rodzin 500 zł na każde dziecko. Według ekspertów spełnienie obietnic Dudy kosztowałoby 250 mld zł, co rozsadzi budżet. Widać, że PiS w kampanii nie zamierza się tym przejmować. A prezydent elekt Andrzej Duda, który gościł na partyjnej konwencji, pomoże w kampanii.

Zobacz także

wyborcza.pl

Kopacz stawia na młodych, Kaczyński proponuje Beatę Szydło na premiera. Partie szykują się do kampanii

Patryk Strzałkowski, 20.06.2015
Ewa Kopacz, Beata Szydło, Janusz Piechociński

Ewa Kopacz, Beata Szydło, Janusz Piechociński (SŁAWOMIR KAMIŃSKI, JACEK MARCZEWSKI)

Jarosław Kaczyński potwierdził ostatnie spekulacje i zapowiedział, że Beata Szydło będzie kandydatką PiS na premiera. Na konwencji partii sama Szydło żartowała, a chwalił ją Andrzej Duda. Ewa Kopacz podkreślała, że partia zamierza stawiać na młodych i wezwała do debaty Jarosława Kaczyńskiego. – Chyba, że pan już abdykował – stwierdziła premier.

 

Konwencja Prawa i Sprawiedliwości została zorganizowana z rozmachem i „w amerykańskim stylu”, a komentatorzy porównywali ja do konwencji Andrzeja Dudy z kampanii prezydenckiej. Jednak największą sensacją była nie oprawa, ale zapowiedź, że Beata Szydło będzie kandydatką partii na premiera, jeśli PiS wygra wybory.

Platforma Obywatelska prezentowała dziś na konwencji zarys programu na jesienne wybory parlamentarne. Ewa Kopacz mówiła, że partia chce stawiać na młodych oraz nie zamierza dawać obietnic, których nie da się spełnić. Zaatakowała też PiS oraz Jarosława Kaczyńskiego i wezwała polityków opozycji do debaty.

 

Beata Szydło kandydatką PiS na premiera

Beata Szydło

Plotki o tym, że to nie Jarosław Kaczyński, a wiceszefowa partii Beata Szydło będzie kandydatką Prawa i Sprawiedliwości na premiera, krążyły w mediach jeszcze przed konwencją PiS. Tym niemniej ogłoszenie jej kandydatury na konwencji PiS jest polityczną sensacją.

– Pozwalam sobie poinformować państwa, że postanowiłem zwrócić się do naczelnych władz Prawa i Sprawiedliwości o wysunięcie kandydatury pani Beaty Szydło na stanowisko premiera. Jeśli zwyciężymy – powiedział prezes PiS.

– Jest uczciwa, pracowita, rzetelna. Jest młoda, ale jednocześnie dojrzała – mówił Kaczyński. Prezes PiS podkreślał, że Szydło ma dwóch synów, a pomimo „ogromnych obciążeń, ciągle prowadzi dom”.

Kaczyński przypomniał, że Szydło była – obok Andrzeja Dudy – drugą bohaterką tegorocznej kampanii prezydenckiej. – Odważnie podjęła się wyzwania, które wydawało się niewykonalne: stanęła na czele sztabu, i wykonała to zadanie w stu procentach – stwierdził Kaczyński. Szydło, która była szefową sztabu Dudy, przypisuje się w dużej mierze zasługi za jego zwycięstwo.

„Wyszło Szydło z worka”

Kandydatka PiS na premiera zaczęła swoje wystąpienie od żartu: – Wyszło Szydło z worka – powiedziała. Wiceprezes PiS odcinała się od spekulacji, że jako premier byłaby „sterowana z drugiego rzędu”, stwierdzając, że „szkoda czasu na takie bzdury”.

– Nazywam się Szydło. Beata Szydło! Mam swoje zdanie, potrafię być uparta, o czym wie mój mąż – powiedziała w swoim wystąpieniu. Podkreślała też, że nie oznacza to, że nie będzie słuchać rad ekspertów.

Szydło dziękowała w swoim wystąpieniu Kaczyńskiemu. – Jarku, dziękuję za wszystko, czego mogłam się nauczyć przy tobie o polityce – powiedziała. – Będziemy pracować na to, żebyś był dumny z twojej drużyny – dodała.

Posłanka odniosła się też do tego, co znajdzie się w programie PiS przed wyborami do Sejmu i Senatu. Ma on być w dużej mierze zgodny z propozycjami Andrzeja Dudy z kampanii prezydenckiej, a charakter programu będzie bliższy „stabilnej zmianie” niż „rewolucji i eksperymentom”.

– Przyjmuję te deklaracje, które pan prezydent Andrzej Duda składał w kampanii, jako swoje – stwierdziła. O jakie deklaracje chodzi? Priorytetami mają być obniżenie wieku emerytalnego, podniesienie kwoty wolnej od podatku oraz program dofinansowania dla rodzin.

Beata Szydło. „Bóg uchronił ją przed PO”, a kampania Dudy pozwoliła się wykazać [SYLWETKA]>>>

Duda: Szydło to fenomenalny wybór

Entuzjastycznie o Szydło jako kandydatce na premiera wypowiadał się Andrzej Duda. Wiceprezes PiS była szefową jego kampanii prezydenckiej i wielokrotnie podkreślano, że to ona jest odpowiedzialna za jej sukces.

– Moi drodzy, mogę dziś śmiało powiedzieć: to fenomenalny wybór, najlepszy jakiego mogliśmy dokonać – mówił. Przyszły prezydent podkreślał, ze Szydło jest „mądra, spokojna i doświadczona w zarządzaniu ludźmi”.

Także Duda dziękował Jarosławowi Kaczyńskiemu. – Panie prezesie, dziękuję za to ogromne zaufanie, którym mnie pan obdarzył – powiedział.

 

– To była kwestia także wielkiej politycznej odwagi, żeby w wyborach prezydenckich, tych niezwykle ważnych, dać szansę młodemu człowiekowi który przecież nie był od początku ugrupowania z nim związany – podkreślił Duda.

Ewa Kopacz przeprasza. „Trochę błędów się nazbierało”

Ewa Kopacz

 

– Przez osiem lat rządów nazbierało się trochę błędów, niektórzy po prostu zawiedli. Przyznajemy to i przepraszamy – mówiła premier Ewa Kopacz na sobotnim kongresie programowym Platformy Obywatelskiej.

Kopacz prosiła też Polaków, by nie dali się oszukać. – Nie dajcie sobie wmówić, że Polska to ruina i upadek – powiedziała. – Miłość do Polski nie musi być gorzka – dodała.

Premier przedstawiła też, co rząd zamierza osiągnąć jeszcze przed wyborami, oraz kontynuować, jeśli PO wygra. – W pierwszej kolejności zajmiemy się pracą. Przez te cztery miesiące, znajdziemy skuteczne rozwiązanie na umowy śmieciowe – obiecała Kopacz.

– Będziemy całym sercem za tym, aby podnosić płacę minimalną przez kolejne 4 lata – zapowiedziała liderka partii rządzącej. Podkreślała też plan powołania budżetów partycypacyjnych w samorządach.

– Nigdy nie będziemy obiecywać rzeczy niemożliwych, tylko po to, żeby zdobyć wasze głosy w nadchodzących wyborach. Nie będziemy obiecywać rozwiązań za miliardy zł, których nie zobaczymy w projektach budżetu – zaznaczyła premier. Swój program partia chce przedstawić we wrześniu.

Młodzi ludzie „niewykorzystaną siłą PO”

– Chcę, żebyście wy tu obecni spojrzeli na to, kto siedzi dziś w pierwszych rzędach. To młodzi ludzie, których ja nazywam „niewykorzystaną siłą Platformy Obywatelskiej” – mówiła na konwencji partii Kopacz.

Premier podkreślała, że „nadszedł czas” młodych ludzi, którzy chcą pracować dla kraju. – Oprócz parytetu płci, ja będę chciała na naszych listach parytetu młodości. Chcę, żebyście byli w Sejmie. To wy wiecie, czego najlepiej nam potrzeba – mówiła Kopacz do młodych członków partii.

Także minister ds. europejskich Rafał Trzaskowski, często wymieniany jako jedna z „nowych twarzy PO”, przekonywał, że sobotnia konwencja to początek merytorycznej rozmowy Platformy z obywatelami.

– Obywatele nie oczekują dzisiaj wielkich konwencji, blichtru, wyreżyserowanych spotkań, tylko rozmowy. Dzisiaj chcieliśmy taka rozmowę zainicjować – podkreślił.

Kopacz: Kiedy pan wypuści z domowego więzienia Macierewicza?

W swoim wystąpieniu Ewa Kopacz zaatakował PiS i Jarosława Kaczyńskiego, oraz podkreślała, że PO „musi być tamą dla politycznych szarlatanów i celebrytów.”

– Wzywam pana, jako szefa największej partii opozycyjnej, do debaty – stwierdziła Kopacz. Jak powiedziała, chce „rozmawiać o dobrych zmianach dla Polski”.

– Chyba, że pan już abdykował. A jeśli tak, to niech pan to powie jasno – wezwała premier. – Jeżeli pan wyśle na tę debatę panią Beatę Szydło, to oczywiście też będę rozmawiała – dodała.

Wcześniej Kopacz pytała, czy Kaczyński naprawdę chce się wycofać z polityki, czy tylko „rządzić z drugiego siedzenia”. – Czy zemsta i destrukcja już wyparowały panu z głowy? Kiedy pan wypuści z domowego więzienia pana Antoniego Macierewicza i panią profesor Pawłowicz – pytała.

– To będą bardzo ważne wybory, Polacy wybiorą, czy chcą zmiany, czy dewastacji, czy chcą budować, czy chcą burzyć – dodała Kopacz.

 

Konwencja PSL bez głosowania nad odwołaniem Piechocińskiego

Janusz Piechocinski

Podczas konwencji PSL debatowano na temat wniosku o odwołanie przewodniczącego partii Janusza Piechocińskiego, oraz o wprowadzeniu punktu dotyczącego wyjścia PSL z koalicji rządowej.

Ostatecznie taki punkt nie znalazł się w porządku obrad, nie było też głosowania nad odwołaniem przewodniczącego. Piechociński powiedział dziennikarzom, że nie miał wątpliwości, iż nie zostanie odwołany.

– W Polskim Stronnictwie Ludowym niektórzy proponują zmiany dla samych zmian. Lepszej Polski nie zbuduje się na skróty, poprzez bunt – mówił Janusz Piechociński.

Szef PSL, odnosząc się do informacji o możliwym zgłoszeniu wiceprezesa partii Władysława Kosiniaka-Kamysza, jako jego kontrkandydata ocenił, że „niektórzy koledzy, którzy sami nie mają odwagi stanąć do rywalizacji, chcieli wybić mur Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem”.

Podczas konwencji zajmowano się też oceną wyniku Adama Jarubasa, kandydata PSL w wyborach prezydenckich i przygotowaniami do wyborów parlamentarnych.

Piechociński zaznaczył, że PSL z wielką uwagą wsłuchuje się w ujawniony przy okazji wyborów prezydenckich „radykalny, antypaństwowy głos”, który ma prowadzić także do zmian w wyborach parlamentarnych.

– Zdumiewające jest to, jak wielu chwyciło ten lep, jak zrozumiało, że może być wielka zmiana, która ma być rewolucyjnym przesileniem. Otóż wiemy, że lepszej Polski w lepszej Europie nie zbuduje się na skróty, nie zbuduje się poprzez bunt – powiedział.

 

TOK FM

Zaremba: „Otwarciem PO było parę antypisowskich grepsów”. Sierakowski: „PiS pewien władzy, a PO porażki” [OPINIE]

Wysłuchała: Karolina Słowik, 20.06.2015
Janina Paradowska, Piotr Zaremba, Sławomir Sierakowski

Janina Paradowska, Piotr Zaremba, Sławomir Sierakowski (Agencja Gazeta/ Gazeta.pl)

– Beata Szydło wygłosiła expose. I to przerażające. Powtórzyła obietnice Dudy – podsumowuje konwencje PiS Janina Paradowska. Z kolei, Piotr Zaremba o konwencji PO mówi: „Ich nowym otwarciem było parę antypisowskich grepsów”. Sławomir Sierakowski: „PiS był pewien władzy, a PO porażki”.
Paradowska: Polską zaczynają rządzić kobietyJanina Paradowska, publicystka: Robi się niesłychanie ciekawa sytuacja. Polską zaczynają rządzić kobiety. Oprócz premier Ewy Kopacz i kandydatki na premiera Beaty Szydło, Małgorzata Kidawa-Błońska ma zostać marszałkiem sejmu. Nawet Janusz Palikot podzieli się władzą z Barbarą Nowacką. Te pojedynki pań mogą być czymś ciekawym.

 

Konwencja PiS była konwencją partii zwycięskiej, wyreżyserowana, z nazbyt długimi i nużącymi przejściami trójki głównych bohaterów. Ale merytorycznie była pusta. Beata Szydło wygłosiła expose. I to dosyć przerażające. Powtórzyła wszystkie obietnice z kampanii wyborczej Andrzeja Dudy. Nawet te, z których Duda zaczął się wycofywać. Powtórzyła, że będzie obniżenie wieku emerytalnego, 500 zł na każde dziecko, podwyższenie kwoty wolnej od podatku. Nie powiedziała jednak, skąd weźmie na to pieniądze, czyli komu podniesie podatki.

Nie zgadzam się z twierdzeniem, że Kaczyński będzie kierował z tylnego siedzenia, jeśli Szydło zostanie premierem. On jest skupiony na jednym segmencie – na wymiarze sprawiedliwości, sądach, trybunałach. Na sprawach gospodarczych nigdy się nie znał. PiS obecnie próbuje zamazać zasadniczą część sporu z PO. Próbuje kolejnej przebieranki, która może powieść, bo Szydło nie budzi agresji, jest kobietą sukcesu, przeprowadziła bardzo dobrą kampanię. Nie wierzę jednak, że dla Jarosława Kaczyńskiego kwestia ostrego rozliczenia PO, czy zamachu smoleńskiego przestała istnieć. To wszystko jeszcze przed nami.

O sporze między PO i PiS miała odwagę przypomnieć Ewa Kopacz, która była w o wiele trudniejszej sytuacji, bo mamy gwałtowny spadek zaufania do PO. Moim zdaniem, w bezpośrednim pojedynku dwóch pań, Kopacz wypadła lepiej – była bardziej autentyczna, bojowa i zdeterminowana. Jej wystąpienie zapowiada zwrot: „inwestycje już zrobiliśmy z funduszy europejskich, teraz jest czas, by Polacy zaczęli czerpać z tego korzyści”.

Dobrym sygnałem jest też przedstawienie pomysłu zespołów tematycznych. Każdy zespół tematyczny ma swoja twarz i to nie sa twarze zużyte. Uważam, że to zręczne: nie opowiadamy, że mamy wszystko gotowe, ale mamy ludzi, którzy podejmują się koordynacji prac. Ale to, czego dokonają liderzy poszczególnych segmentów, nie wydaje mi się teraz najważniejsze. Kampanii nie wygrywa się dziś programami, tylko emocjami. W kampanii prezydenckiej o wszystkim zadecydowała dynamika ostatnich dwóch tygodni.

Zaremba: Nowym otwarciem PO było parę antypisowskich grepsów

Piotr Zaremba, „w Sieci”: Konwencja PiS to moment przełomowy – ogłoszenie kandydatki na premiera. Z kolei konwencja PO miała roboczy charakter. Mam jednak poczucie, że Platforma, mimo zapowiadanego „nowego otwarcia programowego”, nie ma nowego pomysłu. Na razie tym „otwarciem” było parę antypisowskich grepsów premier Kopacz i wyznaczenie zespołów programowych. To jest jakiś krok w kierunku posiadania programu, ale oczekiwaliśmy konkretnych deklaracji.

Na tym tle zaskakująco dobrze prezentuje się przemówienie Beaty Szydło. Dała się poznać jako dobry mówca, przedstawiła pewien pakiet zapowiedzi, które chce realizować. Obietnice zbiegały się z tym, co mówił Andrzej Duda podczas kampanii prezydenckiej, ale to był zabieg świadomy. Sam prezes Jarosław Kaczyński mówił, że ten rząd ma być „drużyną Andrzeja Dudy”. Prezydent nie byłby w stanie zrealizować wszystkich swoich obietnic, gdyby nie współdziałał z rządem.

Powstaje pytanie, czy te zapowiedzi są wiarygodne. Zawsze w opozycji rzuca się pewne hasła, a dopiero potem się liczy. Jednak Beata Szydło uchodzi za bardzo dobrego gospodarza wewnątrz partii. To ona pilnowała finansów podczas kampanii Andrzeja Dudy. Jeśli będzie tak gospodarna jako premier, to nie obawiałbym się zwiększenia deficytu budżetowego.

Trzeba też zwrócić uwagę, że na tle polityków PiS-u, wypowiedzi Szydło są stosunkowo łagodne. Następuje pewna zamiana ról: mamy Jarosława Kaczyńskiego, który nawołuje do zachowania umiaru, pojednania – co powtarza Andrzej Duda i Beata Szydło. Z drugiej strony Ewa Kopacz mówi, że PiS jest zagrożeniem i katastrofą. Mam wrażenie, że to polemika już nie z tym samym PiS-em. Może więc PO będzie bardziej wojownicza podczas kampanii niż PiS.

Taka postawa PiS może być próbą pozyskania elektoratu centrowego. Zresztą, przy wyborach zawsze ten motyw się pojawiał. Ale jest to bardziej spójne, niż kiedykolwiek wcześniej: mamy stonowanego prezydenta elekta oraz nastąpiła wymiana Kaczyńskiego na Szydło. Kaczyński jest kojarzony z konfliktami, niezależnie od tego, co obecnie mówi. Jest obciążony bagażem wieloletniej wojny politycznej. Szydło i Duda nie mają tego obciążenia.

Sierakowski: PiS pewien władzy, a PO pewna porażki

Sławomir Sierakowski, „Krytyka Polityczna”: Mieliśmy do czynienia ze starciem dwóch kobiet i dwóch (tele)wizji państwa. (Tele)wizja PiS wypadła znacznie lepiej niż (tele)wizja PO. Więcej ludzi, więcej werwy, więcej determinacji było po stronie przedstawionego nam dziś triumwiratu Kaczyński-Duda-Szydło. Najdłużej mówiła kandydatka na premierkę. Ale brak uśmiechu i sroga twarz robi raczej antypatyczne wrażenie. Szydło oczywiście będzie mniej odrzucająca niż Kaczyński, ale nie rzuci raczej nas na kolana. Ma jednak atut stanowczości i pewności siebie. Tego dziś nie ma nikt w PO, co pokazuje jak bardzo ta partia została wykastrowana przez Donalda Tuska. Szydło zamraża wzrokiem, a Kopacz rozczula, bo jej ten głos po prostu się trzęsie. Ludzie idą jednak za tym, kto wierzy w siebie, bo tylko taki przywódca daje poczucie bezpieczeństwa, a to jest dziś najważniejsze dla obywateli.

O programie Szydło nie ma co mówić, bo to było wszystko dla wszystkich. Bez ograniczeń. Tak już było u Andrzeja Dudy, a zaraz będzie u wszystkich.

Ani forma, ani treść wystąpienia premier Kopacz niestety nie wypadła przekonująco. Całe wystąpienie zorganizowane było wokół dwóch haseł: młodość i zmiana. Ale wyszło sprzecznie, bo średnia wieku szefów zespołów programowych to 52 lata, a hasło zmiany co ma właściwie oznaczać, jeśli nie zmianę władzy w Polsce? Dziwaczny pomysł na kampanię. Nie widać nie tylko przełomu, ale nawet czegoś ciekawego w języku PO.

PiS wyglądał, jakby był już pewien władzy, a PO jakby była już pewna porażki. Obie partie mogą na tym stracić.

TOK FM

 

Kopacz do Kaczyńskiego: „Czy zemsta i destrukcja już wyparowały panu z głowy?”. I zaprasza na debatę

olg, PAP, 20.06.2015
Ewa Kopacz

Ewa Kopacz (youtube.com)

Ewa Kopacz wezwała szefa PiS Jarosława Kaczyńskiego na debatę poświęconą zmianom dla Polski. Zapewniła, że jest też gotowa rozmawiać z kandydatką PiS na premiera Beatą Szydło, albo z obydwojgiem.

 

– Wzywam pana panie prezesie do debaty jako szefa największej partii opozycyjnej, bo chcę rozmawiać o dobrych zmianach dla Polski – no, chyba, że pan już abdykował. A jeśli tak, to niech pan to powie jasno. Jeśli pan wyśle na tę rozmowę panią Beatę Szydło, na tę debatę – oczywiście też będę rozmawiała. Gdybyście nie mogli się na wszelki wypadek dogadać, kto ma przyjść – przyjdźcie obydwoje. Ja będę z wami rozmawiać – mówiła Kopacz na konwencji Platformy Obywatelskiej.

Kopacz pyta, czy Kaczyński chce „rządzić z drugiego siedzenia”

Zapowiedziała też, że jej partia przeciwstawi się tym, którzy przygotowują „koalicję wielkiego zamętu”. – Politycy muszą ludzi słuchać, ale mają też święty obowiązek przedstawiać swoje plany i konfrontować je z planami konkurencji. Dlatego już dziś panie prezesie wzywam pana do debaty jako szefa PiS – powiedziała podczas konwencji.

Wcześniej pytała, czy Kaczyński naprawdę chce się wycofać z polityki, czy tylko „rządzić z drugiego siedzenia”. „Czy zemsta i destrukcja już wyparowały panu z głowy? Kiedy pan wypuści z domowego więzienia pana Antoniego Macierewicza i panią profesor Pawłowicz” – pytała.

Przypominała, że jeszcze do niedawna prezes PiS mówił, że nie będzie premierem, a później że premierem będzie profesor Gliński. – I co, mówił prawdę, czy kłamał. Dziś zapewnia, że premierem będzie Beata Szydło. Po raz trzeci zapytam – oszukuje po raz trzeci, czy mówi prawdę? – pytała.

„PO musi być tamą dla szarlatanów i celebrytów”

– Platforma przeciwstawi się tym, którzy w Polsce przygotowują koalicję wielkiego zamętu – mówiła. Sami popatrzcie na pozostałe partie. Paweł Kukiz. Dobrze – ma entuzjazm, trzeba mu to przyznać, dobre chęci. Ale co przyniesie Polsce?” – pytała „Przyniesie rządzenie tylko i wyłącznie JOW-ami? Kto z nim przyjdzie do władzy, kim są ludzie z jego najbliższego otoczenia?. Jest to wielka niespodzianka – dodała.

– Platforma Obywatelska musi być tamą dla politycznych szarlatanów i celebrytów. Jesteśmy Polakom potrzebni, bo dajemy im poczucie bezpieczeństwa – podkreśliła premier na konwencji. – Stoimy na straży bezpieczeństwa i zdrowego rozsądku. Polacy oczekują od nas zmiany, ale zmiana nie może być na gorsze. My też chcemy zmiany, ale nie niszczenia, nie dewastacji, nie równania z ziemią tego, co Polacy zbudowali przez 25 lat – mówiła Kopacz.

– To będą bardzo ważne wybory, Polacy wybiorą, czy chcą zmiany, czy dewastacji, czy chcą budować, czy chcą burzyć – dodała.

gazeta.pl

Beata Szydło – posłanka z broszką

Agata Kondzińska, Bartłomiej Kuraś, 10.02.2015
Jarosław Kaczyński i Beata Szydło

Jarosław Kaczyński i Beata Szydło (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

Rozpoczynała karierę zawodową od Działu Folkloru i Tradycji w Muzeum Historycznym Miasta Krakowa, gdzie organizowała konkursy tradycyjnych szopek. Teraz organizowała kampanię wyborczą Andrzeja Dudy, a jej wpływy w PiS rosną – przypominamy sylwetkę wiceszefowej Prawa i Sprawiedliwości.
Na lutowej konwencji PiS inaugurującej kampanię prezydencką Andrzeja Dudy ku powszechnemu zaskoczeniu to nie prezes partii Jarosław Kaczyński przedstawił kandydata, ale Beata Szydło. Dobrze ubrana, ze szmaragdową broszką w stylu Madeleine Albright. Mówiła pewnie, z autoironią. Nie był to już ten płaczliwy i równocześnie senny ton, znany choćby z sejmowej mównicy, który rozbawiał jej politycznych adwersarzy. Było słychać, że ostatnio mocno nad sobą pracuje. I widać było efekty tej pracy.- Gdy powiedziano mi, że to ja mam rozgrzać przemówieniem publiczność, zdziwiłam się – wyznała szczerze na konwencji, od razu zjednując sobie sympatię zebranych.A jeszcze kilka dni wcześniej mówiła „Wyborczej”: – Wiem, mówią, że jestem nudna i nijaka. Ale wolę być taka, uczciwie pracować, niż budować karierę na fajerwerkach.Przemarsze LajkonikaW rejon Oświęcimia, skąd pochodzi, z ziemi świętokrzyskiej w poszukiwaniu pracy przybyli jej pradziadkowie. Dorastała we wsi Przecieszyn, na rogatkach górniczych Brzeszcz. W kopalni Brzeszcze pracował jej dziadek, potem ojciec. Marzył, by jego córka studiowała w Akademii Górniczo–Hutniczej. Beata Szydło wybrała inaczej, ale z gminą Brzeszcze nadal jest bardzo związana. Po latach obok rodzinnego domu wybudowała swój. Szkołę podstawową skończyła w Brzeszczach: miała świadectwa z czerwonym paskiem, była przewodniczącą klasy i skarbnikiem samorządu szkolnego. Trenowała piłkę ręczną, grała w tenisa.Do klasy humanistycznej w liceum im. S. Konarskiego dojeżdżała do Oświęcimia. Potem poszła na etnografię na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Kierunek studiów wybrała bez przekonania. – Przede wszystkim bardzo chciałam studiować w Krakowie, etnografia mnie interesowała – tłumaczy Szydło.Był rok 1982. Nie angażowała się politycznie. – Nie byłam w NZS, wtedy wydawało mi się, że zostanę na uczelni, etnologią zaraził mnie prof. Czesław Robotycki – wspomina. Została przewodniczącą Koła Naukowego Etnografów.Jeszcze na studiach poznała swojego męża Edwarda. Etnografia była jego drugim kierunkiem studiów, obok historii. Kibicowała mu, gdy grał w uczelnianej reprezentacji piłkarzy ręcznych. Dziś wspólnie kibicują naszym szczypiornistom.

W 1987 r. wzięli ślub. Mają dwóch synów. 23-letni Tymoteusz jest klerykiem. – To nie są łatwe decyzje, ale mogę powiedzieć, że mój syn ma powołanie – opowiada.

Drugi syn Błażej ma 21 lat i studiuje medycynę. Mąż pracuje w Ośrodku Szkolno-Wychowawczym w Oświęcimiu i jest dyrektorem Społecznej Szkoły Zarządzania i Handlu w Oświęcimiu.

Po studiach dzięki wstawiennictwu prof. Robotyckiego dostała pracę w Muzeum Historycznym Miasta Krakowa, w Dziale Folkloru i Tradycji. Organizowała konkursy tradycyjnych szopek i przemarsze Lajkonika. Na UJ pisała doktorat z antropologii polityki, ale pracy nie skończyła.

Praca w muzeum jej nie porwała. Wróciła w rodzinne strony i w Libiążu prowadziła centrum kultury. Dwa lata później, w 1997 r., wygrała konkurs na dyrektora Ośrodka Kultury w Brzeszczach. Rok później wystartowała w wyborach samorządowych.

Nie spodobała się Grasiowi

Na listy w wyborach powiatowych wciągnął ją kolega z podstawówki Zdzisław Filip, wtedy działacz AWS, dziś wojewódzki radny PiS. Dał drugie miejsce, przeskoczyła go. – To była moja pierwsza kampania wyborcza. Miałam hasło „Z Beatą Szydło w powiecie będzie OK”. OK było nawiązaniem do Ośrodka Kultury – wspomina.

W radzie miejskiej w Brzeszczach większość zdobyli AWS i bezpartyjni. Szukali kandydata na burmistrza. I znów zgłosił się kolega z podstawówki. Teraz z propozycją, by wprowadziła się do urzędu gminy. Szydło w wieku 35 lat została burmistrzem. – To był inny czas, inny samorząd, po reformie czuć było zapał w społeczeństwie, wiarę we własne możliwości – mówi.

W 1999 r. utworzono 16 nowych województw. Przecieszyn położony na rogatkach Brzeszcz pod Oświęcimiem, dotychczas w województwie katowickim, znalazł się w Małopolsce. W tej reformie niektórzy upatrują sukcesu Szydło. – Na Śląsku trudno byłoby Beacie konkurować z innymi politykami. To duży okręg wyborczy i każda partia stara się wystawić jak najmocniejszego kandydata, często z pierwszych stron gazet – ocenia jeden z małopolskich działaczy PiS.

Jej polityczny konkurent Kazimierz Czekaj z Platformy Obywatelskiej, radny małopolskiego sejmiku, dobrze oceniał jej pracę w Brzeszczach: – Dała się wtedy poznać jako sprawny samorządowiec, umiejący zabiegać o sprawy ważne dla lokalnej społeczności i szukający możliwości porozumienia z innymi ugrupowaniami.

W 2002 r., już w wyborach bezpośrednich, wygrała w dogrywce i ponownie została burmistrzem. Brzeszczami rządziła siedem lat. Dziś opowiada się za kadencyjnością prezydentów, burmistrzów i wójtów. – Wiedziałam, że czas odejść, że powinni przyjść nowi, ze świeżymi pomysłami – mówi.

W 2005 r. dostała propozycję z PiS i równolegle z PO, żeby wstąpić do partii. Emisariusze z PiS jej nie przekonali, z PO – tak. Podpisała nawet deklarację członkowską, ale do partii nie została przyjęta. Dlaczego?

– Zachodnia Małopolska to okręg, z którego wywodzi się dwóch ważnych polityków PO: były rzecznik rządu Paweł Graś i marszałek Małopolski Marek Sowa. Głównie Grasiowi nie w smak było, by ktoś jeszcze urósł w siłę w jego mateczniku. To dlatego dzisiejsza wiceprzewodnicząca Prawa i Sprawiedliwości Beata Szydło nie znalazła się w PO – zdradza kulisy lokalnej polityki jeden z działaczy Platformy.

Dziś Szydło mówi, że „Pan Bóg ją uchronił przed PO”. Po pewnym czasie do PiS zaprosił ją Zbigniew Ziobro. Dał drugie miejsce na liście do Sejmu w okręgu chrzanowskim. Znów przeskoczyła jedynkę – Pawła Kowala. Ale z satysfakcją wspomina, że zrobiła lepszy wynik niż Paweł Graś. Dwa lata później znów weszła do Sejmu, w 2011 r. kolejny raz – osiągnęła w okręgu chrzanowskim najlepszy wynik. Dostała ponad 43 tys. głosów.Aśka, wychodzimy!Pierwszych dni w Sejmie nie wspomina dobrze: – Bardzo szybko chciałam stąd wyjechać. Siedzieliśmy z Edwardem Siarką (wtedy poseł PiS, dziś SP) na korytarzu. On przestał być wójtem, ja burmistrzem, a tu się okazało, że najważniejsze jest, żeby mieć szerokie łokcie i umieć się nimi rozpychać.Zaprzyjaźniła się z pochodzącą z Wrocławia wiceprezes PiS Aleksandrą Natalli-Świat, która przewodniczyła sejmowej komisji finansów publicznych, Szydło była jest zastępczynią. Po katastrofie smoleńskiej posłanka z Małopolski przejęła obowiązki koleżanki i stała się finansowo-gospodarczą twarzą partii. Jacek Rostowski, wówczas minister finansów, wytykał jej brak wykształcenia. Mówił, że „to bardzo miła pani”, która z wykształcenia jest etnografem. Kpił na Twitterze, gdy posłanka PiS mówiła w 2011 r., że „w Polsce PKB spada, a inflacja i bezrobocie rośnie”. Rostowski odpisał, że PKB jednak rośnie, a nie spada, a inflacja i bezrobocie – wręcz odwrotnie.Ataki przeciwników nie osłabiły pozycji Szydło w partii. W lipcu 2010 r. została wiceprezesem PiS, jedyną kobietą w tym gronie. O jej nominacji krążą legendy. Jedna z nich mówi, że znów zadecydował przypadek. – Wiceprezesem miała być Joanna Kluzik–Rostkowska, która robiła Kaczyńskiemu kampanię prezydencką, ale chciała też funkcji wicemarszałka. Na radzie politycznej została jednak zgłoszona Beata. Wtedy Elżbieta Jakubiak, która współpracowała z Kluzik-Rostkowską, rzuciła zdenerwowana: „Aśka, wychodzimy”. I wyszły – opowiada jeden z uczestników. One wyszły, a Szydło została wiceprezesem.- Znam te legendy, propozycję dostałam od Jarosława Kaczyńskiego – ucinała Szydło.Gdy w 2011 r. Zbigniew Ziobro wraz z grupą europosłów został wyrzucony z PiS, Szydło znów skorzystała. Została szefową małopolskich struktur PiS. Te wybory samorządowe były pierwszym testem na jej przywództwo w regionie. Nie czekając na wyniki, zwołała konferencję prasową w Krakowie. – Chcę już podać nazwisko nowego marszałka Małopolski z PiS, czekam tylko na ogłoszenie wyników przez PKW – oznajmiła. Przeliczyła się. Ostatecznie okazało się, że większość w małopolskim sejmiku ma koalicja PO-PSL, a marszałkiem na kolejną kadencję pozostał Marek Sowa z PO.Ci, którzy znają ją od lat, mówią, że wielka polityka ją zmieniła, w PiS-ie się zradykalizowała. – Rzadko widzi możliwość kompromisu – oceniał Kazimierz Czekaj z PO. I przypominał, że to ona przed dwoma tygodniami nagłaśniała sprawę niezaproszenia do Oświęcimia rodziny rotmistrza Witolda Pileckiego na obchody 70. rocznicy wyzwolenia obozu Auschwitz–Birkenau, a następnie zażądała dymisji dyrektora Muzeum Auschwitz – organizatora uroczystości.

Przeciwniczka aborcji, związków partnerskich, odrzuca sztuczne zapłodnienie metodą in vitro. – Mój pogląd wynika z tego, że jestem praktykującą katoliczką – tłumaczy.

Tylko jeden lider

Nie mówi o zamachu w Smoleńsku, ale o nieprawidłowościach przy organizacji lotów. Nie należy do parlamentarnego zespołu Macierewicza, przed którym głosi on swoje smoleńskie teorie.

Swoją rodzinę nazywa konserwatywną, ale „w dobrym znaczeniu, konserwatyzmu partnerskiego.” – Domem i działką zajmuje się mąż, ja resztą. Każdą decyzję podejmujemy wspólnie – opowiada.

W partii jest pozbawiona zaplecza, blisko trzyma się z dolnośląską posłanką Elżbietą Witek. Ale jej wpływy rosną. Ma bezpośredni dostęp do prezesa PiS, niedawno powierzył jej partyjne finanse. Teraz prowadzi kampanię kandydata PiS na prezydenta. – Zadaniowa, konkretna, nie znosi, gdy ktoś się wtrąca, jak na posiedzeniu sztabu ustali kolejność mówców – opowiada jeden ze sztabowców.

Nie zdarza się, by miała odmienne zdanie niż prezes albo by jej głos szedł w poprzek partyjnej linii. To źródło jej siły: – Polityka to gra zespołowa, ale tak jak w każdej drużynie jest jeden kapitan, tak w partii lider też jest tylko jeden – powtarza.

Wyborcza.pl

Dodaj komentarz