Kaczyński

 

Makowski: Najkrótsza droga do dechrystianizacji Kościoła wiedzie przez PiS

Jarosław Makowski, 18.05.2014
Teolog Jarosław Makowski

Teolog Jarosław Makowski (Fot. Adam Stępień / Agencja Gazeta)

– Jarosław Kaczyński wciąż uważa, że Kościołem można manipulować, sugerując mu, że będzie się bronić tradycyjnych wartości. Sęk w tym, że – co już mówiłem i powtórzę – Kościołowi zagraża nie tyle ateizacja, co PiSyzacja. Najkrótsza droga do dechrystianizacji Kościoła wiedzie przez PiS – pisze na swoim blogu Jarosław Makowski.
Jarosław Kaczyński, jak wiemy, to człowiek niezliczonych talentów. Jednego dnia jest specem od tak przyziemnych spraw, jak wały przeciwpowodziowe. Drugiego dnia pokazuje się jako spec od tak delikatnych spraw, jak dyplomacja watykańska.

Oczywiście ten teologiczny zmysł Kaczyńskiego nie objawił się ot tak. On się objawił w chwili, gdy premier Donald Tusk spotyka się z papieżem Franciszkiem.

Spotkanie papieża i Tuska? Ciemny lud to kupi?

To jednak nie spotkanie premiera Polski z papieżem Franciszkiem w 70. rocznicę obchodów Monte Cassino daje do myślenia. Domniemanie, że takie spotkania wpływają na preferencje wyborców, jest anachronizmem rodem z początku lat 90. Ale najwyraźniej ten anachronizm wciąż kołacze w głowach rodzimej klasy politycznej. Co innego jednak daje tu do myślenia, mianowicie atak ad personam prezesa PiS na szefa PO.

Prezes w rozmowie z „niezależnym” i „niepokornym” tygodnikiem „wSieci” mówi równie „niezależnym” i równie „niepokornym” braciom Karnowskim, że „Tusk jest wrogiem chrześcijaństwa”. I dalej, pogardliwym językiem, Kaczyński opisuje tych, którzy popierają Tuska: „Formacja, którą stworzył Donald Tusk, to jest formacja dekadencji i rozkładu. Taki jest profil kulturowy tych ludzi”.

Kościół rozumie, że mariaż z polityką mu nie służy?

Dlaczego Kaczyński uległ pokusie i postanowił włączyć Kościół do kampanii wyborczej? Po pierwsze dlatego, że wciąż uważa, że Kościołem można manipulować, sugerując mu, że będzie się bronić tradycyjnych wartości. Sęk w tym, że – co już mówiłem i powtórzę – Kościołowi zagraża nie tyle ateizacja, co PiSyzacja. A to oznacza, jak błyskotliwie zauważył niegdyś nie kto inny, jak sam Jarosław Kaczyński w odniesieniu do ZCHN, dechrystianizację polskiego społeczeństwa. Tak, dziś najkrótsza droga do dechrystianizacji rodzimej wspólnoty wiedzie przez PiS.

Po drugie, PiS kusi Kościół, licząc, że stanie on po jednej ze stron politycznego sporu. Jest prawdą, że przezwyciężyć pokusę to jej ulec. Tyle że nie w tym przypadku. Kościół, co jasno pokazuje jego historia zaangażowania politycznego, zyskuje nie wtedy, gdy w politykę wchodzi, ale wówczas, gdy głosi Dobrą Nowinę. Zawsze wtedy, gdy Kościół się w politykę namiętnie mieszał, otrzymywał od tych samych katolików, chodzących co niedziela na mszę, czerwoną kartkę. Krótko: dla swego dobra i dla przyszłości wiary, mam nadzieję, że Kościół i poszczególni księża oprą się pokusie, jaką składa im dziś PiS. I że będą głosić przesłanie Robotnika z Nazaretu, a nie bawić się w politykę.

Kaczyński mówi: ja jestem dobry katolik, a Tusk – zły

Po trzecie, gdyby Kaczyński był tak głęboko wierzącym katolikiem, jak stara się wszystkim pokazać, wiedziałby, że styl i sposób oczerniania przez niego premiera Tuska jest przejawem postawy faryzejskiej. Co w istocie mówi bowiem Kaczyński? Ano to: „to ja jestem dobrym katolikiem, a nie ten grzesznik i obłudnik Tusk”. Jezus z Nazaretu nie miał litości dla takiej fałszywej postawy. Dlatego, jak zanotował św. Łukasz, mówił: „Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony” (zob. Łk 18,9-14).

I na koniec powróćmy do Ewangelii. Mówi ona, że „kto mieczem wojuje, od miecza gnie”. Dziś, w naszym kontekście, można powiedzieć: „Kto dla politycznych celów chce wykorzystać chrześcijaństwo, powinien się srogo zawieść”. I to byłaby najlepsza nauczka dla tych, którzy cynizm cenią bardziej niż przyzwoitość.

Więcej komentarzy na blogu Jarosława Makowskiego

 

Gazeta.pl

Komentarze

Dodaj komentarz