Syndicate (22.06.2015)

 

USA. Polityka zagraniczna w kampanii prezydenckiej

NOWY JORK – Nikt nie wie, kogo Amerykanie wybiorą na swojego kolejnego prezydenta. Jedno jest pewne – wybór ten będzie miał ogromne konsekwencje, lepsze lub gorsze, dla całego świata.

To bodaj najlepiej świadczy o trwałości potęgi Ameryki. Ale też oznacza niemal stuprocentową pewność, że następny prezydent odziedziczy świat w stanie poważnego zamętu. To, co i jak zrobi, będzie miało wielkie znaczenie dla całej ludzkości.

Nie wiemy natomiast, jaką rolę w decydowaniu o tym, kto zasiądzie w Owalnym Gabinecie, odegra polityka zagraniczna. Do wyborów 2017 roku pozostało jeszcze 17 miesięcy. Wiele w tym czasie może się zdarzyć i wiele na pewno się zdarzy.

W przyszłym roku będziemy świadkami dwóch związanych ze sobą, ale odmiennych procesów politycznych – rywalizacji o nominację Demokratów i Republikanów. U Demokratów największe szanse ma była sekretarz stanu Hillary Clinton, choć jej nominacja nie jest z góry przesądzona. W przypadku tej decyzji polityka zagraniczna nie odegra zapewne większej roli, jako że wyborców, którzy przypuszczalnie wezmą udział w prawyborach Demokratów, najbardziej interesują kwestie wewnętrzne i gospodarcze.

U Republikanów sytuacja nie jest tak jasna, bo i kandydatów jest więcej; wygląda jednak na to, że w wyborze nominata polityka zagraniczna będzie się liczyć, i to bardzo. Gospodarka za Obamy ma się lepiej, nie stanowi więc tak atrakcyjnego celu politycznego. Globalne zawirowania natomiast dają Republikanom więcej okazji do atakowania urzędującego prezydenta i Demokratów.

Tak czy inaczej, w dyskusji obu partii tylko nieliczne zagadnienia związane z polityką zagraniczną zajmą ważne miejsce. Należy do nich handel, który mieści się zarówno w tematyce krajowej, jak i międzynarodowej. Obama zabiega o przyspieszoną procedurę, konieczną jako wstęp do zdobycia poparcia Kongresu dla Partnerstwa Transpacyficznego (TPP), które zredukuje bariery między USA i 11 innymi krajami wybrzeża Pacyfiku. Wielu Republikanów – choć nie wszyscy – opowiada się za TPP; polityka Demokratów jest mu bardziej niechętna, co sprawia, że popieranie go jest dla demokratycznego kandydata pewnym ryzykiem.

Druga kwestia, która z pewnością pojawi się w dyskusjach obu partii, to Iran i międzynarodowe negocjacje w sprawie wstrzymania jego programu nuklearnego. Należy się spodziewać, że wielu republikańskich kandydatów będzie krytycznie oceniać proponowaną umowę. Pojawią się pytania o to, które sankcje i kiedy mają być złagodzone i co się stanie, kiedy upłynie okres niektórych ograniczeń nałożonych na Iran, o warunki kontroli wypełniania przepisów. Kandydaci Demokratów zapewne okażą więcej życzliwości dla przedmiotu negocjacji, ale różnice między kandydatami po obu stronach z pewnością istnieją.

Kwestią numer trzy są zmiany klimatu. Papież Franciszek podkreśli znaczenie tych zagadnień, gdy w przyszłym tygodniu opublikuje oświadczenie na ten temat. Przygotowania do grudniowej Konferencji Klimatycznej ONZ w Paryżu też podtrzymają zainteresowanie tą tematyką. Demokraci będą bardziej skłonni do wsparcia dalekosiężnych zobowiązań USA, choć i tu pojawią się po obu stronach różnice zdań.

Czwarta grupa problemów dotyczy Bliskiego Wschodu. Żadna ze stron nie przejawia ochoty na wielką militarną operację w Iraku i Syrii przeciw Państwu Islamskiemu. Zanosi się jednak na gorące dyskusje – z popisami hipokryzji – o tym, co należy i czego nie wolno robić.

Pozostaje jeszcze wiele innych spraw, od asertywności Chin w Azji po rosyjski rewanżyzm na Ukrainie. Retoryka, zwłaszcza w przypadku Republikanów, będzie niewątpliwie twarda. Miejmy nadzieję, że proces wyłaniania nominatów w obu partiach pozwoli zorientować się, w jaki sposób zwycięscy kandydaci odpowiadają na trzy najważniejsze pytania.

Po pierwsze: jakie znaczenie, w kategoriach względnych i bezwzględnych, przywiązują do polityki zagranicznej? Jeśli potraktować bezpieczeństwo narodowe jako monetę o dwóch stronach: polityce zagranicznej i krajowej, jakie są przy nowym prezydencie szanse wygrania dla każdej z nich? Jest to klasyczne przeciwstawianie armat i masła w dyskusji na temat przydzielania środków, od dolarów po prezydenckie zainteresowanie.

Po drugie, jakie są cele i priorytety polityki zagranicznej? W tradycji realistycznej, zwanej też realizmem politycznym, polityka zagraniczna koncentruje się na wywieraniu wpływu na politykę zagraniczną innych państw, mniej wagi przykłada się do ich spraw wewnętrznych. Tradycja alternatywna przyjmuje kierunek przeciwny, gdyż uważa, że najważniejsze są sprawy krajowe zagranicznych partnerów, czy to ze względu na moralność i pryncypia, czy też dlatego, że przyjęło się uważać, jakoby postępowanie rządu w kraju rzutowało na jego postawę za granicą.

W myśl tego rodzaju idealistycznych poglądów istnieje spore prawdopodobieństwo, że kraje demokratyczne, które szanują swoich obywateli, będą też z szacunkiem odnosić się do obywateli innych państw. Problem polega oczywiście na tym, że wpływanie na bieg wydarzeń gdzie indziej jest zwykle zamierzeniem trudnym i długofalowym; jednocześnie rozwiązania domagają się pilne wyzwania globalne, do czego czasem potrzebna jest pomoc reżimów.

Ostatnie pytanie dotyczy podejścia nominatów do realizacji polityki zagranicznej. Jak będzie wyglądało w ich wykonaniu godzenie uni- i multilateralizmu i po jakiego rodzaju narzędzia – od dyplomacji i sankcji po operacje wywiadowcze i siły zbrojne – będą sięgać najczęściej?

Odpowiedzi na te pytania powinny się wyłonić podczas kampanii. Amerykanie zdobędą w tym czasie lepsze rozeznanie, na kogo głosować, a ludzie na całym świecie zorientują się, czego oczekiwać w styczniu 2017 roku, kiedy przysięgę będzie składał 45. prezydent Stanów Zjednoczonych.

Richard N. Haass pełni funkcję przewodniczącego amerykańskiej Rady ds. Stosunków Zagranicznych od 2003 r. W latach 2001-2003 był szefem biura planowania politycznego Departamentu Stanu oraz specjalnym wysłannikiem prezydenta George’a W. Busha do Irlandii Północnej i Pakistanu. Za prezydentury George’a Busha zajmował stanowisko specjalnego asystenta prezydenta oraz dyrektora ds. Bliskiego Wschodu i Azji Południowej w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego.

naTemat.pl

Dodaj komentarz