Kk (25.03.15)

 

„Ekspert” Terlikowski ubliża Jolie. A profesor onkologii dla PAP: „Krytykować mogą tylko ci, co nie mają wiedzy”

psm, PAP, 25.03.2015
4g

4g (34g43)

– Jej krok może pomóc wielu polskim kobietom uratować życie – mówi prof. Jan Lubiński z Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego. Onkolog i genetyk ocenia w ten sposób decyzję Angeliny Jolie o usunięciu jajników z powodu wysokiego ryzyka zachorowania na raka jajnika. Po przeciwnej stronie tej dyskusji jest Tomasz Terlikowski, który obraźliwie odniósł się do tego, na co zdecydowała się aktorka.
Jolie w tekście opublikowanym na łamach „New York Timesa” oświadczyła, że ze względu na posiadaną mutację w genie BRCA1, znacznie zwiększającą ryzyko raka piersi i raka jajnika, a także przypadki zachorowań na te nowotwory w rodzinie profilaktycznie poddała się operacji usunięcia jajników i jajowodów. Ujawniła to mniej więcej dwa lata po przebytej operacji obustronnej mastektomii, którą wykonano u niej z tych samych przyczyn.

A reakcja? Najgłośniejsza była ta człowieka bez specjalistycznej wiedzy w tym temacie – Tomasza Terlikowskiego:

spoconyTerlikowski

Publicystę Frondy.pl skrytykowała nawet sama prawica. „Jak Panu jako katolickiemu publicyście nie wstyd zamieszczać takich tekstów?” – pytała na przykład Jolanta Szczypińska z PiS.

Ekspert: „To bardzo mądra decyzja”

A teraz opinia eksperta – prof. Jana Lubińskiego, onkologa i genetyka, kierownika Zakładu Genetyki i Patomorfologii Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie. Mówi on w rozmowie z Polską Agencją Prasową jednoznacznie: decyzja Jolie była bardzo mądra. – Wprawdzie tego nie policzyliśmy, ale z naszych obserwacji wynika, że informacja o obustronnej mastektomii, której poddała się Jolie w 2013 r., zwiększyła pozytywne nastawienie kobiet z genetycznym ryzykiem raka piersi i jajnika do tego radykalnego zabiegu – mówi. Kierowana przez niego jednostka prowadzi największy na świecie rejestr kobiet będących nosicielkami mutacji w genie BRCA1.

Prof. Lubiński zaznacza, że wśród polskich pacjentek akceptacja owariektomii (radykalne usunięcie jajników) jest duża. Zgadza się na nią 85 proc. pań, które z powodu mutacji genetycznych mają wysokie ryzyko raka jajnika i raka piersi. – 50 proc. poddaje się jej od razu po ujawnieniu wysokiego ryzyka, natomiast 35 proc. odkłada ją na później. Problem w tym, że jeśli te panie w międzyczasie zachorują, to później mają do nas pretensje, że nie udało nam się ich przekonać do podjęcia szybkiej decyzji – wyjaśnia genetyk.

Według niego nosicielki mutacji w genie BRCA1 mają ok. 50-procentowe ryzyko zachorowania na raka jajnika w ciągu życia. Ryzyko zachorowania na raka piersi jest różne w zależności od miejsca zamieszkania, np. dla polskich kobiet jest szacowane na 60 proc., a dla Amerykanek na 80-90 proc. Jest to prawdopodobnie związane ze środowiskowymi czynnikami modyfikującymi – wyjaśnił.

„Krytykować mogą ci, co nie mają wiedzy”

Prof. Lubiński podkreśla, że decyzję Angeliny Jolie krytykować mogą tylko osoby pozbawione wiedzy na temat ryzyka związanego z mutacją w genie BRCA1. – Dzięki tej decyzji dzieci aktorki będą miały matkę – zaznacza. Genetyk przypomina, że obszerne badanie, które przeprowadził jego zespół wśród kobiet z mutacją w genie BRCA1, wykazało, iż profilaktyczna owariektomia o 70 proc. obniża ryzyko zgonu.

Specjalista zwraca uwagę, że u 99 proc. nosicielek mutacji genu BRCA1 profilaktyczne usunięcie jajników przeprowadza się już po urodzeniu przez nie dziecka, tj. po 35. roku życia.

– Operacja wywołuje wprawdzie przedwczesną menopauzę, ale pacjentki otrzymują hormonalną terapię zastępczą (HTZ) – zaznacza. Wyjaśnia też, że jest to bezpieczne, gdyż naturalnie kobiety produkują pewien nadmiar estrogenów pobudzających wzrost guzów piersi i jajnika, natomiast w ramach HTZ podaje się je w bardzo niskich stężeniach. – Poza tym pacjentki nie mają już jajników i jajowodów, więc rak tych narządów im nie grozi – wyjaśnia prof. Lubiński.

Według niego operacja usunięcia jajników prowadzona jest metodą laparoskopową, zatem jest mało inwazyjna. Pacjentka w ciągu dwóch dni od przyjęcia do szpitala wychodzi do domu.

Zobacz także

TOK FM

ŚRODA, 25 MARZEC 2015

Duda odpowiada PEK i PBK: „Być może to PO będzie wyprowadzać Polskę z Unii”. I mówi o „poważnym” problemie PBK ze SKOK

add

Andrzej Duda odpowiedział na zarzuty premier Kopacz, która stwierdziła, iż PiS dąży do wyprowadzenia Polski z UE. Jak mówił polityk na konferencji prasowej w Stalowej Woli: – To bardzo dobrze, że jesteśmy w Unii. To jeden z dwóch największych sukcesów 25-lecia. Jednocześnie Duda powtórzył, że jest stanowczym przeciwnikiem szybkiego wprowadzania euro. Nawiązał też do wypowiedzi prezydenta w tym kontekście: – Prezydent Komorowski miał kilkakrotnie wypowiedzi – on i jego współpracownicy – o tym, że trzeba wchodzić do strefy euro jak najszybciej. Mówił to i w roku 2012, i 2013 (…). Podyskutujmy o tym, dlaczego prezydent tak gorliwie „pchał” nas do strefy euro przez ostatnie lata. Myślę, że to ciekawy temat.

Politycy PiS – na czele z Dudą – konsekwentnie od soboty podtrzymują swój przekaz o euro.

Kandydat PiS w Stalowej Woli mówił także o SKOK-ach – jako „problemie” Platformy i Komorowskiego: – Ja dzisiaj widzę, że Platforma i otoczenie prezydenta mają poważny problem ze SKOK-ami. W związku ze zdjęciem pana prezydenta [ze skompromitowanymi szefami SKOK], w związku z jego kontaktami. Próbują obracać kota ogonem, próbują atakować na prawo i lewo. Ja się uśmiecham, bo widać, że oni nie mają żadnych argumentów. Nic nie poradzę – prowadzą [Platforma i PBK] kampanię, która z merytoryczną częścią nie ma nic wspólnego.

– DUDA O EURO:

  • Być może PO będzie chciała wyprowadzić Polskę z UE. Ja chcę powiedzieć jedno: fakt, że jesteśmy w UE, jest jednym z dwóch największych sukcesów 25-lecia. To bardzo dobrze, że jesteśmy w Unii. Jednocześnie chcę podkreślić: w ramach UE powinniśmy prowadzić swoją politykę. Dosyć polityki płynięcia w głównym nurcie, która skutkuje np. dekarbonizacją polskiego przemysłu – która jest katastrofą – a na którą zgodziła się ostatnio premier Kopacz na Radzie Europejskiej. Więc trzeba postawić pytanie: kto dziś prowadzi szkodliwą dla Polski politykę?
  • Nie jest w interesie obywateli, żebyśmy wchodzili do strefu euro – do czasu, aż płace w Polsce sięgną średnich dochodów w zachodniej Europie, aż Polska nie znajdzie się na poziomie rozwoju średniego krajów zachodnioeuropejskich, tzw. starej Unii. Wiem, że mamy zobowiązania traktatowe, ale nie jest tam określona żadna data. Naszych rodzin nie stać dziś na to, by być wpychanymi do strefy euro. Podwyżki cen następują wszędzie, gdy kraje przyjmują waluty euro. Bzdurą jest mówienie, że tych podwyżek by nie było.
  • Prezydent Komorowski miał kilkakrotnie wypowiedzi – on i jego współpracownicy – o tym, że trzeba wchodzić do strefy euro jak najszybciej. Mówił to i w roku 2012, i 2013, a także w związku z expose premier Kopacz. Nie ma dzisiaj co w ogóle rozmawiać na temat strefy euro, dopóki my nie znajdziemy się w znacznie lepszej sytuacji, niż dziś jesteśmy. To jest wielkie zadanie na najbliższe lata – naprawa polskiej gospodarki – a nie mrzonki o jakiejś pseudonowoczesności w postaci euro. Są kraje, które są w UE, zamożne – np. Dania i Szwecja – które zachowują własną walutę.
  • Niech prezydent i premier przestaną uskuteczniać taką demagogię, niech nie ulegają pseudomodzie na ciśnienie ze strony państw strefy euro, która to strefa ma dziś problemy i oczywiście chciałaby wciągnąć jak najwięcej państw by te problemy jak najszerzej rozłożyć i obciążyć swoimi problemami innych. Podyskutujmy o tym, dlaczego prezydent tak gorliwie „pchał” nas do strefy euro przez ostatnie lata. Myślę, że to ciekawy temat.

– O SKOK:

  • Niech posłowie PO najpierw odpowiedzą na pytanie, dlaczego w 2008 r. odrzucili projekt prawa spółdzielczego, złożony przez prezydenta Kaczyńskiego, w którym to projekcie była zapisana kwestia objęcia SKOK-ów nadzorem KNF.
  • Prezydent musi czuwać nad przestrzeganiem Konstytucji. Ten wniosek [skierowanie ustawy o SKOK do TK przez Lecha Kaczyńskiego] skończył się tym, że Trybunał uznał niekonstytucyjność przepisów tej ustawy. Więc jasnym jest, że prezydent zrealizował swój konstytucyjny obowiązek kierując tę ustawę do TK. Słuszność działania prezydenta Kaczyńskiego potwierdził wynik Trybunału.
  • Ja dzisiaj widzę, że Platforma i otoczenie prezydenta mają poważny problem ze SKOK-ami. W związku ze zdjęciem pana prezydenta [ze skompromitowanymi szefami SKOK], w związku z jego kontaktami. Próbują obracać kota ogonem, próbują atakować na prawo i lewo. Ja się uśmiecham, bo widać, że oni nie mają żadnych argumentów. Nic nie poradzę – prowadzą [Platforma i PBK] kampanię, która z merytoryczną częścią nie ma nic wspólnego.

300.polityka.pl 

 

Balcerowicz: Gdyby rządziło PiS, Polska wyglądałaby jak Ukraina

Anna Siek, 25.03.2015
Leszek Balcerowicz

Leszek Balcerowicz (Fot. Przemek Wierzchowski / Agencja Gazeta)

„Większość kandydatów na prezydenta wciska nam jako receptę kit albo wręcz lekarstwa gorsze od choroby. W zachodnich demokracjach polityk składający puste deklaracje się kompromituje. Andrzej Duda przedstawia wiele obietnic, nie mówiąc, jak je sfinansuje” – ocenia prof. Leszek Balcerowicz. Wg byłego wicepremiera Polacy są zbyt pobłażliwi dla polityków.
Prof. Leszek Balcerowicz krytykuje program gospodarczy kandydata PiS na prezydenta Andrzeja Dudy. Jak mówi w rozmowie z „Rzeczpospolitą”, europoseł Prawa i Sprawiedliwości „nie odróżnia chyba Polski od Ukrainy”.„Gdyby tam pojechał, zobaczyłbym, jak by wyglądał – pod pewnymi względami – nasz kraj, gdyby był realizowany program PiS. Odkładanie prywatyzacji, lekceważenie stabilności finansów publicznych to część programu PiS. W zachodnich demokracjach polityk składający puste deklaracje się kompromituje. Andrzej Duda przedstawia wiele obietnic, nie mówiąc, jak je sfinansuje” – ocenia.

Jeden z pomysłów Andrzeja Dudy, powołania Narodowej Rady Rozwoju, prof. Balcerowicz podsumował: „Niech PiS zgłosi od razu postulat budowy ministerstwa szczęścia, jak u Orwella. Albo ministerstwa prawicowego szczęścia”.

Zdaniem ekonomisty, jednym z najbardziej szkodliwych postulatów, forsowanych przez kandydata PiS na prezydenta, jest cofnięcie decyzji rządu o podwyższeniu wieku emerytalnego. Jak stwierdził w rozmowie z Radiem TOK FM, Duda składa obietnice, ale do tej pory „nawet się nie zająknął”, na temat tego, że miałoby to bardzo poważne konsekwencje dla „finansów naszego państwa”.

Takiej afery nie było

Według byłego wicepremiera i ministra finansów, w rozmowie o PiS nie można zapominać o sprawie SKOK-ów. Prof. Balcerowicz powtarza, że to największa afera finansowa, z jaką mieliśmy do czynienia w Polsce.

Jak mówi w rozmowie z „Rz”, „PiS i zaprzyjaźnione z partią Kaczyńskiego media próbują przykryć nieprzyjemną rzeczywistość atakami”. A nie da się uciec od tego, że wypłaty dla klientów SKOK-ów to tylko w ubiegłym roku ponad 3 mld zł. „Czy kandydat Duda i PiS zaprzeczą tym faktom?” – pyta.

Już wcześniej prof. Balcerowicz w TOK FM krytykował Dudę i PiS za sugerowanie, że za problemami spółdzielczych kas oszczędnościowo-kredytowych stoi konkurencja, czyli zagraniczne banki. „To jest obliczone albo na ludzi, którzy mają mentalność sekty, albo na kompletną naiwność” – ocenił były trzykrotny wicepremier i minister finansów.

Wciskają nam kit

Zdaniem Leszka Balcerowicza polscy wyborcy są „nadmiernie pobłażliwi dla polityków, a jeszcze bardziej dla kandydatów na polityków”. Jak ocenił prof. Leszek Balcerowicz, „większość kandydatów na prezydenta wciska nam jako receptę kit albo wręcz lekarstwa gorsze od choroby”.

A wyborcy nie pytają polityków o to, skąd wezmą pieniądze na realizację obietnic. „W zachodnich demokracjach polityk składający puste deklaracje się kompromituje” – podkreśla Balcerowicz w rozmowie z „Rz”.

„SKOK-i to największa afera naszego sektora finansowego. Uczciwego człowieka nie mogą nie razić słowa Dudy” – Balcerowicz o SKOK-ach>>>

Zobacz także

TOK FM

Uśmiech Elizy Michalik

Weronika Kostyrko, 25.03.2015
red. Eliza Michalik

red. Eliza Michalik (fot. Superstacja)

Jednoosobowy zarząd publicznego Radia dla Ciebie zwolnił dziennikarkę Elizę Michalik za styl prowadzenia audycji i sposób wyrażania opinii. Przykłady nie padły, ale coś na ten temat mówi nazwa audycji: „Bez pudru”.
O co właściwie poszło? Zdaniem dziennikarki o piętnowanie na antenie „patologii, bezkarności, hierarchiczności i nierzadko głupoty Kościoła katolickiego”. Zdaniem zarządu RDC o ochronę wizerunku „radia stanowczego w różnorodności treści i formy, ale wciąż w tym zakresie wyważonego”, cechującego się „pluralizmem, bezstronnością, niezależnością, innowacyjnością, kulturą i rozsądnym umiarem oraz wysoką jakością i integralnością przekazu”.Intrygujące w tej wyliczance jest zwłaszcza pojęcie „rozsądnego umiaru”. Bo co to właściwie znaczy w polskich mediach publicznych A.D. 2015? Tu pouczający jest przykład telewizyjnych „Wiadomości”, które kilka miesięcy temu zamieniły korespondentkę we Włoszech na korespondentkę w Watykanie. Nie zobaczymy więc w TVP relacji o dryfujących w stronę Europy kontenerowcach, na których przemytnicy porzucają uciekinierów z ogarniętej wojną Syrii i Afryki Północnej. Nie dowiemy się, po co premier Renzi jedzie do prezydenta Putina i czy Silvio Berlusconi po raz kolejny wróci do gry.

Umieszczenie korespondenta za spiżową bramą miałoby dzisiaj sens, gdyby ten korespondent śledził, co się dzieje w Watykanie. A dzieje się mnóstwo: od reformy kurii i banku watykańskiego, przez zaostrzenie przepisów dotyczących pedofilii, po otwarcie debaty na temat homoseksualizmu, rozwodów i równouprawnienia kobiet. Co ciekawe, także tutaj rewolucja zaczyna się od języka. Podczas grudniowego spotkania z kardynałami i biskupami Franciszek oskarżył hierarchów o duchowego alzheimera, rywalizację i próżność, schizofrenię egzystencjalną, duchową pustkę, terroryzm plotek i ubóstwianie przełożonych, pogrzebowe miny i teatralną surowość. Zaapelował o dawkę humoru.

Tego wszystkiego nie dowiemy się od korespondentki TVP, która z rozsądnym umiarem prowadzi nas do watykańskiej pasieki albo gawędzi z kamerdynerem Benedykta XVI. Wobec reform Franciszka zachowuje taki sam równy dystans co polski Episkopat.

Jesteśmy na progu debaty o tym, czy państwo dalej ma finansować katechezę w szkołach publicznych. Ta debata nie powinna ominąć mediów publicznych. Trudno sobie to wyobrazić, kiedy rozgłośnia Polskiego Radia dostaje reprymendę od politycznych zwierzchników, bo w święta nie kazała swoim redaktorom puszczać kolęd.

Nie twierdzę, że Eliza Michalik powinna zostać korespondentką TVP w Watykanie, ale misja informacyjna mediów publicznych w sprawach Kościoła potrzebuje – delikatnie mówiąc – nowego wyważenia. A żeby rozbujać łódkę, trzeba czasem podskoczyć.

„Ze względu na styl zaproponowałam jej pracę” – mówi redaktor naczelna RDC Ewa Wanat. Dobrze to rozumiem: gdyby to nie było radio, pracę w mediach publicznych należałoby zaproponować Elizie Michalik jeszcze za jej bezczelny uśmiech.

Weronika Kostyrko jest redaktor naczelną portalu Culture.pl w Instytucie Adama Mickiewicza, byłą dziennikarką „Gazety Wyborczej” i byłą naczelną „Wysokich Obcasów”

wyborcza.pl/politykaekstra

Układ SKOK-PiS atakuje

Dominika Wielowieyska, 25.03.2015
Grzegorz Bierecki

Grzegorz Bierecki (SŁAWOMIR KAMIŃSKI)

O jakości każdej demokracji świadczy poziom debaty publicznej. Do jakiego stopnia prym w tej debacie wiodą krzykacze sprawni w wygłaszaniu absurdów z absolutną pewnością siebie i cynizmem?
Na ile w urobieniu opinii publicznej liczą się proste hasła i populistyczne chwyty? To, że ten element w każdej kampanii wyborczej występuje, jest oczywiste i nie da się tego uniknąć. Jest jednak zawsze pytanie, czy w kampanii oprócz tego jest jeszcze jakaś poważna rozmowa. No i o jakość politycznego marketingu.Jeżeli np. Platforma Obywatelska uznaje, że uruchomienie debaty o in vitro akurat teraz jest dla niej korzystne, bo stawia Andrzeja Dudę w trudnej sytuacji, to można uznać ten zabieg za dopuszczalny. Sprawa jest niewygodna dla Dudy, ponieważ podpisał się on pod projektem, który przewiduje karanie za stosowanie tej metody więzieniem. I wobec tego plan, by wykreować się na kandydata umiarkowanie prawicowego, może lec w gruzach. Duda umiarkowany nie jest, bo jak mu partia każe, to podpisze się pod każdym absurdem.Podobnie można oceniać ruch kandydata PiS, który wyzwał prezydenta Bronisława Komorowksiego na pojedynek w sprawie wejścia Polski do strefy euro. Polacy nie spieszą się do euro, a prezydent wiele razy powtarzał, że to jest dobra perspektywa dla naszego kraju. I Duda uznał, że na tym polu może Komorowskiemu odebrać trochę punktów. Obie te sprawy są ważne, na temat obu toczy się nie tylko populistyczna, ale także poważna dyskusja.

Najwięcej emocji wywołują jednak SKOK-i. Platforma wykorzystuje to w kampanii, bo natrafiła na fantastyczną okazję: PiS i jego człowiek senator Grzegorz Bierecki sami się podłożyli. Przez lata krzyczeli o układach polityczno-biznesowych, o sitwie, uwłaszczaniu się na cudzym majątku, o wyprowadzaniu polskiego kapitału za granicę. I właśnie się okazało, że wszystkie te zarzuty idealnie pasują do układu SKOK-PiS. To cios bolesny dla partii Jarosława Kaczyńskiego, dlatego trzeba było rzucić do walki najbardziej ostrych wojowników. Dla nich wspaniałym wzorcem jest Władimir Putin. Jak on uroczo tłumaczył, że z zielonymi ludzikami na Krymie nie ma nic wspólnego, bo każdy może sobie kupić mundur i karabin w sklepie…

Gdy patrzę na posłów PiS, którzy chodzą ze zdjęciami Bronisława Komorowskiego w towarzystwie malwersantów ze SKOK Wołomin, to myślę o Putinie i o bezsilności wobec krzykaczy, którzy nie odpowiadają na racjonalne zarzuty, tylko bajdurzą o powiązaniach prezydenta z ludźmi WSI.

Jak na nich reagować? Ludzie rozumni są zażenowani, nie chcą się wygłupiać i pielgrzymować po telewizjach ze zdjęciem Biereckiego i ludzi ze SKOK Wołomin, choć to zdjęcie jest jak najbardziej autentyczne. Oddają pole, nie mogąc się przebić z racjonalnymi argumentami. Nie zakrzyczą bulterierów. Tym bardziej że sprawa SKOK-ów jest skomplikowana – nie da się jej opisać w dwóch zdaniach. Czy tak się przegrywa demokrację?

Trzeba mieć mocną odpowiedź dla krzykaczy, ale nie wolno schodzić na ich poziom. Pozostają wiara i zaufanie do wyborców, którzy potrafią odróżnić fakty od kłamliwej propagandy. Może to będzie kosztować nas drożej, może racjonalność przegra w krótkiej perspektywie, ale lepsze to niż zamiana kampanii tylko i wyłącznie w wyścig kłamców i manipulatorów.

wyborcza.pl

Proszę państwa, będzie wojna! Wyjeżdżam [FELIETON NOWAKA]

Maciej Nowak, 25.03.2015
Wojsko Polskie

Wojsko Polskie (Fot. Wojciech Kardas / Agencja Gazeta)

Maciej Nowak w felietonie o wojnie, teatrze i kategorii E, dzięki której ma szansę uniknąć wojska.

Siedzieliśmy przy śniadaniu. Ja przeglądałem poranne informacje w necie, on skupiał się na konsumpcji ulubionych serdelków ze sprawdzonej podmiejskiej masarni. Z namaszczeniem obstawił talerz słoiczkami z chrzanem, pastą paprykową, musztardą i słodkim, domowym keczupem bez octu. Wsłuchiwał się z uwagą w owo słynne pierwsze pyk, po którym prawdziwi znawcy oceniają jakość serdelków. Wypiłem łyk herbaty, gdy na ekranie pojawiła się informacja, że „polskie wojsko wzywa rezerwistów w trybie natychmiastowym”. Gen. Bogusław Pacek „…tłumaczy, że ćwiczenia mogą potrwać od kilku dni do ponad miesiąca, ale najczęściej jest to kilkanaście dni ( ) Dodał, że wojsko może powołać wszystkie osoby, które mają odpowiednią kategorię zdrowia”.

– A ty właściwie jaką masz kategorię wojskową? – zapytałem. – Kategoria A, zdolny do służby wojskowej! – odparł spokojnie i nawet z pewną dumą. – Ja mam E z powodu braku nerki, ale ciebie mogą chapsnąć do woja. Poza tym ja już jestem dość wiekowy, a ty ledwie trzy dyszki na karku. Zapadła cisza. Przez twarz przemknął spłoszony grymas. Wyprostował kręgosłup, skupił na jedzeniu. Po chwili zabrzmiało kolejne smakowite pyk… – Ucieknę z kraju – odpowiedział z pełnymi ustami. – Jak uciekniesz? To przecież dezercja. Z armią nie ma żartów. – Ucieknę. Znajomi wyjeżdżają do Perth do Australii, to zrobiło się nawet modne. Myślę o tym od wczoraj, odkąd zobaczyłem „Nie-Boską komedię”. Wszystko powiem bogu…

Nawet nie zorientowałem się, że obejrzany na Warszawskich Spotkaniach Teatralnych spektakl Moniki Strzępki i Pawła Demirskiego ze Starego Teatru w Krakowie zrobił na nim aż takie wrażenie. Nie dał po sobie poznać. Co innego pozostali widzowie. Na sali panowała spiżowa cisza, gdy w finałowym podwójnym monologu Dorota Pomykała i Marta Nieradkiewicz opowiadały o próbie ucieczki z miasta samochodem. Zabrakło benzyny, telefony komórkowe rozładowane i nie działają już żadne ze zdroworozsądkowych słów kluczy, którymi opędzamy się od codziennych kłopotów. Bo to już nie są codzienne kłopoty.

Złoto, trzeba kupować złoto!

Na spotkaniu z twórcami i aktorami wiele osób mówiło o narastającym poczuciu bezradności i skrajnego przerażenia, które Strzępka i Demirski precyzyjnie opisali i wyrazili. Jakiś pan przypominał, że w 1962 roku podczas kryzysu w Zatoce Świń kupowano cukier, ktoś inny zwracał uwagę, że dobrze zaopatrzyć się w solarne ładowarki do telefonów komórkowych. No i złoto, trzeba kupować złoto! A ja znienacka zrozumiałem, dlaczego w piwnicy bloku na Opaczewskiej po śmierci dziadków znalazłem pół tony węgla i słoiki z wodą. Przecież tutaj zawsze było centralne ogrzewanie i bieżąca woda! Ale były też dawne, niewygasłe lęki przed niewypowiedzianym.

Kolejnym spektaklem Warszawskich Spotkań Teatralnych była adaptacja „Morfiny” Szczepana Twardocha, przygotowana przez Ewelinę Marciniak z aktorami Teatru Śląskiego z Katowic. To opowieść o Warszawie z końca roku 1939. O nieuchwytnym momencie, kiedy z beztroskiej i rozbawionej metropolii przeistacza się w miasto zdezorganizowane i dysfunkcyjne. – Wyjeżdżam do Perth! Nie interesuje mnie polityka – powiedział po powrocie ze śląskiego przedstawienia. – Możesz się nie interesować, ale ona i tak zainteresuje się tobą. Na mieście gadają, że na Śląsku mają wziąć w tym miesiącu dziewięć tysięcy rezerwistów – mruknąłem, odkładając na bok „Siódemkę”, najnowszą powieść Ziemowita Szczerka. Właśnie przeczytałem futurystyczną wizję konfliktu zbrojnego, który przetacza się przez współczesną Polskę. – Wyjeżdżam do Perth! – powtórzył. – A ja rano do Wrocławia na Przegląd Piosenki Aktorskiej. W weekend prowadzę koncert galowy, przygotowany przez Strzępkę i Demirskiego. Jego tytuł to: „Proszę państwa, będzie wojna!”.

Wyborcza.pl

Kalifat kamienuje za seks

Marta Urzędowska, 25.03.2015
– Dwunastu stało z przodu, mieli worki pełne kamieni. Kobieta zginęła od trzech pierwszych ciosów, mężczyzna chwilę później – ekstremiści z kalifatu ukamienowali kobietę i mężczyznę za pozamałżeński seks.
Oboje mieli po dwadzieścia parę lat, dziewczyna była ponoć mężatką. We wtorek rano zostali zakuci w kajdanki i poprowadzeni ulicami Mosulu na duży plac w północnej części miasta, gdzie stoją budynki miejscowych władz. Kobieta miała twarz zakrytą nikabem – muzułmańską zasłoną. Tam, otoczeni przez tłum radykałów, oboje zostali ukamienowani – opisuje „New York Times” powołując się na opowieści świadków i źródła w irackiej armii.Na egzekucję przyszło kilkusetNie jest jasne, czy radykałowie wcześniej przeprowadzili proces skazując parę na śmierć, czy egzekucję zorganizowano doraźnie. Abu Muhammad al-Lahibi, właściciel pobliskiego sklepu z ubraniami opowiada, że widział jak kilkuset ekstremistów gromadzi się, żeby obejrzeć egzekucję. – Dwunastu z nich stało z przodu, mieli worki wypełnione kamieniami. Od razu zaczęli rzucać, kobieta zginęła od trzech pierwszych kamieni, mężczyzna niedługo później – opowiada. Egzekucję potwierdził w „New York Times’ie” płk. Ahmad al-Dżiburi z irackiej armii, który stacjonuje pod Mosulem.Chcą niszczyć i szkalować

Inny świadek opowiada, że próbował nagrywać egzekucję komórką, jednak radykałowie mu nie pozwolili. – Tak bardzo było mi żal tej kobiety, rozpaczliwie płakała, była zakrwawiona. Stałem tam zupełnie bezradny – opowiada Saad. – Rząd zostawił nas na pastwę islamistów, którzy dopuszczają się w mieście najgorszych zbrodni. Im więcej ich oglądam, tym bardziej nienawidzę Państwa Islamskiego. Mają tylko jeden cel – zniszczyć nasze miasto i jego historię, a w dodatku – zniesławić islam – wylicza.

Ścięci, bo wuj zdradził

Oskarżona o rozpustę para to nie jedyne wtorkowe ofiary radykałów w Mosulu. Kilka godzin później w centrum miasta publicznie ścięli trzech dwudziestokilkulatków, których jedyną winą była rzekoma zdrada ich wuja. Kiedy po mieście zaczęły krążyć plotki, że mężczyzna spotkał się z prezydentem irackiego Kurdystanu, Masudem Barzanim, bojownicy kalifatu przyszli do jego domu i zabrali trzech jego bratanków. Chwilę później zostali zabici. Islamiści wyjątkowo mocno nienawidzą kurdyjskich peszmergów, bo wojują z nimi często skuteczniej niż iracka armia.

Armia: Mosul odbijemy

Publiczne egzekucje to codzienność na terenach samozwańczego kalifatu proklamowanego w Syrii i w Iraku latem ubiegłego roku. Iracka armia obiecuje, że wiosną spróbuje odbić z ich rąk Mosul – drugie największe miasto Iraku i najważniejszą – obok syryjskiej Rakki – zdobycz radykałów. W ubiegłym miesiącu Amerykanie i iracki rząd ogłosili, że ofensywa jest planowana na kwiecień-maj, przy czym irackich żołnierzy mają wesprzeć Kurdowie i naloty dowodzonej przez Amerykanów koalicji, która od ponad pół roku bombarduje cele Państwa Islamskiego w regionie.

Amerykanie: nikt nas nie prosił o pomoc

Póki co, Irakijczycy od miesiąca próbują odbić z rąk radykałów Tikrit, na południe od Mosulu. Ok. 30 tys. żołnierzy, wspieranych przez szyickie bojówki sponsorowane przez Iran, bezskutecznie próbuje wyprzeć z centrum miasta od kilkuset do kilku tysięcy ekstremistów. W odbijaniu Tikritu nie pomagają naloty koalicji. Iraccy dowódcy twierdzą, że poprosili o wsparcie, ale go nie dostali, Amerykanie odpowiadają, że nikt ich o pomoc nie prosił.

Zobacz także

wyborcza.pl

Niemiecka prasa: „To zmieni wiele w koncernie Lufthansy i w całej branży”.

Michał Kokot, 25.03.2015
Niemieckie media podkreślają, że bez drobiazgowego śledztwa w sprawie katastrofy samolotu Germanwings nie uda się przywrócić zaufania do latania w Europie.
Wiele niemieckich mediów zamieściło relacje z żałoby w 40-tysięcznym miasteczku Haltern am See, z którego pochodziło 16 uczniów. Wraz z dwoma nauczycielami zginęli we wtorek, wracając z wymiany szkolnej ze swoimi hiszpańskimi kolegami. „Tej tragedii nie da się opisać żadnymi słowami” – stwierdza Carsten Knop z „Frankfurter Allgemeine Zeitung”. „Nie tylko bliscy tych, którzy zginęli, zadają sobie pytanie, jak do tego mogło dojść. Horrorem musi być dla nich to, co powiedział rzecznik Federalnej Jednostki ds. badania wypadków lotniczych: że wyjaśnianie tego wypadku może potrwać jeszcze kilka miesięcy” – stwierdza autor komentarza w „FAZ”.”Handelsblatt” podkreśla, że tragedia na południu Francji jest największą katastrofą w europejskiej historii lotów. „Wkroczyliśmy w nowy wymiar niepewności i to w czasie zdominowanym przez nieprzewidywalne zdarzenia, jak terror państwa islamskiego czy konflikt na Ukrainie”. Dziennik podkreśla, że katastrofa „zmieni wiele w koncernie Lufthansy i całej branży”.Niemiecki dziennik nie ma wątpliwości, że katastrofa odbije się na spółce, do której należy Germanwings. Jochen Rothenbacher, cytowany przez gazetę analityk, uważa, że w krótkiej perspektywie czasowej Lufthansa straci wielu klientów, którzy będą się bali latać z przewoźnikiem ze względów bezpieczeństwa. – To zupełnie ludzki odruch, nic nie da się na to poradzić – mówi Rothenbacher.”Stuttgarter Zeitung” pisze, że katastrofa unaoczniła to, iż nie ma „stuprocentowej gwarancji bezpieczeństwa w transporcie powietrznym”. „Każda śrubka lub ludzki błąd mogą doprowadzić do tragedii” – pisze gazeta. A „Die Welt” przypomina raport sprzed czterech lat amerykańskiej Federalnej Agencji Lotnictwa (FAA), z którego wynika, że piloci w sytuacji stresu często nie potrafią poradzić sobie z wyprowadzeniem maszyny z kłopotów i bezpiecznym lądowaniem. FAA wzięła pod lupę 46 wypadków lotniczych oraz 734 raportów pilotów. Wnioski są niepokojące: w nowoczesnych samolotach piloci zdają się na komputerowe systemy sterowania. W przypadkach, gdy jednak komputery zaczęły szaleć, piloci mieli poważne problemy, by opanować lot. Dotyczyło to aż 60 proc. zbadanych wypadków.

Francuski „Le Monde” pisze, że katastrofa Germanwings może przekreślić uruchomienie tanich lotów na długich dystansach, jakie chce wprowadzić Lufthansa, powołując spółkę Eurowings. Niemiecka prasa zauważa również, że katastrofa może się odbić piętnem na spółce airbus, która od końca lat 80. wyprodukowała ponad 5 tys. samolotów typu A320.

Brytyjski „The Times” podkreśla jednak, że airbusa można porównać do „konia pociągowego w przestworzach powietrznych”, ponieważ ten typ maszyny uchodzi za niezawodny i niezwykle wydajny. Dziennik pisze jednak również, że wielu pilotów nie lubi tego samolotu ze względu na „wysoce zautomatyzowane systemy”.

„Suddeutsche Zeitung” z Monachium przypomina, że loty wciąż uchodzą za najbezpieczniejszy środek podróżowania. Prawdopodobieństwo wypadku wynosi 1:29 milionów i jest dwukrotnie niższe od ryzyka śmiertelnego rażenia piorunem (1:10,5 mln) czy śmiertelnego wypadku na rowerze (1:340 tys.). W ciągu ostatnich pięćdziesięciu lat liczba pasażerów wzrosła ze 106 mln rocznie do 3,3 mld (w 2014), a mimo to liczba wypadków jest dużo mniejsza niż przed laty. W 1960 r. ginęło średnio 133 pasażerów na 100 mln podróżujących, obecnie wskaźnik ten wynosi mniej niż dwie osoby na 100 mln.

wyborcza.pl

 

„Szczera modlitwa owocuje poczęciem dziecka”. Wielowieyska: Nawet trudno komentować, bo nie chciałbym urazić księdza biskupa

Anna Siek, 25.03.2015
Dominika Wielowieyska

Dominika Wielowieyska (MICHAŁ ŁEPECKI)

„Stanowisko Kościoła wobec in vitro jest kompletnie absurdalne i nielogiczne. Widać, że Kościół całkowicie nie radzi sobie ze współczesnością” – tak Dominika Wielowieyska komentuje wywiad bp. Jana Wątroby dla „Rz”. Duchowny zapowiedział, że nie ma szans na kompromis „na płaszczyźnie moralnej” w sprawie in vitro.
Bp Jan Wątroba to szef Rady do spraw Rodziny polskiego episkopatu. W rozmowie z „Rzeczpospolitą” mówi, że politycy w sprawie in vitro powinni szukać „rozwiązań najbliższych etyce katolickiej”.
„Mamy obowiązek mówić o tym, że ta technika wedle nauczania Kościoła jest nie do zaakceptowania. Tego prawa nikt nie może nam odbierać. Ale faktycznie, ten ogromny obszar trzeba jakoś uregulować, bo dziś mamy bezprawie” – stwierdził.Duchowny wykluczył możliwość „kompromisu na płaszczyźnie moralnej” w sprawie in vitro. Ale nie wyklucza, że Kościół zaakceptowałby rządowy projekt, gdyby znalazły się w nim zapisy zakazujące mrożenia zarodków i ograniczające ich liczbę. Takie rozwiązania obowiązują we Włoszech.

– Kościół ma problem z in vitro. Jeśli chodzi o bezwzględną ochronę zarodków, to stanowisko Kościoła jest logiczne i konsekwentne – chcą chronić zarodki. Ale sam sprzeciw wobec in vitro jako procedury, w przypadku jeśli zarodki byłby chronione, jest kompletnie absurdalny i nielogiczny. Widać, że Kościół całkowicie nie radzi sobie ze współczesnością – komentowała Dominika Wielowieyska w „Poranku radia TOK FM”

„Szczera modlitwa” jak lekarstwo

Według dziennikarki najlepszym na to dowodem są wypowiedzi biskupa Wątroby. – Nawet trudno komentować, bo nie chciałabym księdza biskupa urazić – mówiła i zacytowała jedną z odpowiedzi duchownego.

Szef Rady do spraw Rodziny episkopatu, pytany o sprzeciw Kościoła wobec in vitro w kontekście dramatu rodzin, które wszystkimi sposobami próbują mieć własne dzieci, odpowiedział: „Jestem bardzo blisko ludzi, którzy cierpią z powodu niepłodności i latami poddają się terapii. I wie pan, co jest najskuteczniejsze? Modlitwa, szczera modlitwa owocuje poczęciem dziecka. Z osobą św. Jana Pawła II wiąże się wiele świadectw ludzi, którzy nie mogli mieć dzieci, a dziś mają”.

– Księże biskupie, modlitwa jest bardzo ważna, to oczywiste, że Kościół do niej zachęca, ale odradzałabym księdzu takie rady dla bezpłodnych rodziców. Po takich wypowiedziach racjonalnie myślącym ludziom trudno będzie uznawać Kościół za jakikolwiek autorytet – uważa Dominika Wielowieyska.

„Brawo, panie kandydacie! Ma pan problemy z logicznym myśleniem” – Wielowieyska o stanowisku Andrzeja Dudy ws. in vitro>>>

Zobacz także

TOK FM

Kościół nie będzie zgłaszał śledczym przypadków molestowania? ”Jeśli ofiara chce, ma prawo sama to zgłosić”

Piotr Markiewicz, 25.03.2015
Rzecznik prasowy Episkopatu ks. Józef Kloch

Rzecznik prasowy Episkopatu ks. Józef Kloch (Fot. Adam Stępień / Agencja Gazeta)

Czyli hierarchowie, do których zgłoszą się ofiary molestowania przez księży, będą zgłaszać sprawę prokuraturze? – Nie ma takiego obowiązku – stwierdził jednoznacznie w TOK FM ks. Józef Kloch, rzecznik KEP. – Mówi się takiej ofierze, że ona ma prawo zgłosić to prokuraturze, jeśli chce. To jest droga właściwa – przekonuje.
Jak Kościół zachowuje się w obliczu problemu molestowania nieletnich przez księży? Słuchając ks. Józefa Klocha, rzecznika Konferencji Episkopatu Polski, można pomyśleć, że modelowo. Prowadząca audycję Dominika Wielowieyska zapytała duchownego o trzy kwestie:1. Przypadek Marcina K., który w młodości był molestowany przez proboszcza i pozwał w związku z tym diecezję koszalińsko-kołobrzeską. Domagał się 200 tys. zł i przeprosin na łamach kilku tytułów w ogólnopolskiej prasie. W zeszłym tygodniu zawarł w tej sprawie ugodę, która – według naszych informacji – miała opiewać na 150 tys. zł „rekompensaty”.2. Sprawa ks. Wojciecha G. Prokuratura oskarżyła ks. G. o 10 przestępstw, w tym obcowanie płciowe z małoletnim oraz molestowanie. Dwa czyny ks. G. miał popełnić w latach 2000-2001 w Polsce, a pozostałe – w latach 2009-2013 w Republice Dominikańskiej.3. Sprawa Józefa Wesołowskiego, b. arcybiskupa i nuncjusza apostolskiego na Dominikanie, oskarżonego o molestowanie nieletnich. Obecnie przebywa w areszcie domowym w Watykanie.Dominika Wielowieyska: Marcin K. po zawarciu ugody powiedział: „Dzisiaj teza o jakimkolwiek braku odpowiedzialności Kościoła za swoich podwładnych księży jest nie do podtrzymania w świetle prawa” oraz że „Kościół, nie nazywając tego odszkodowaniem, wykonał gest pokuty chrześcijańskiej, a nie jej pomocy”. To pomoc czy pokuta?

Ks. Józef Kloch: – Rzeczywistość jest znacznie szersza niż te dwa słowa. A 150 tys. złotych – to tylko TOK FM podało tę sumę. Nie ma żadnej określonej sumy w tej ugodzie i prawnik ze strony kurii o żadnej sumie nie powiedział. Mówił o pomocy panu Marcinowi w terapii.

To znaczy, że nie ma gwarancji wypłacenia konkretnej kwoty?

– Chodzi o pomoc w terapii i pokrycie kosztów. O ile mi wiadomo, to nie ma powiedziane o konkretnych sumach. Pan Marcin podkreśla odpowiedzialność Kościoła za to, co się w nim dzieje, za to, co się stało. Bo to, że pan Marcin jest dzisiaj w fatalnej kondycji psychicznej, to widać. I jemu trzeba pomóc.

Również te wytyczne, które weszły w życie w polskim Kościele też o tym mówią, że wspólnota winna pomóc temu skrzywdzonemu człowiekowi. I to się dzieje na naszych oczach. Kościół w Polsce jest jedyną instytucją, która w ogóle takie wytyczne ma. Wypadałoby, żeby inne instytucje naśladowały tę sytuację i tego typu instrukcje opracowały.

Ale Kościół miał potężne problemy, żeby sobie z tym poradzić. Kuria początkowo nie chciała słyszeć o ugodzie. Padały żenujące argumenty, że „ksiądz zapewne nie był w sutannie” podczas tych czynów, a obrońca księdza proponował odszkodowanie w wysokości 2 tys. złotych. To było jednak dość niepoważne podejście do sprawy.

– Nigdzie nie wyczytałem czegoś takiego, że ksiądz nie był w sutannie. Ktokolwiek jest duchownym, jest duchownym cały czas. To argumenty niskiego lotu. Popatrzmy na finał tego zagadnienie, na bardzo odpowiedzialne podejście Kościoła.

Sytuacja się powtarza – jedyną instytucją, która przystąpiła do procesu, który można by określić mianem przeglądu, lustracji, był też tylko Kościół katolicki. Żadne inne środowisko. Drugi raz mamy podobną sytuację w wypadku zjawiska pedofilii, które jest, istnieje w całym społeczeństwie. Znowu Kościół katolicki mierzy się z tym problemem i podchodzi bardzo poważnie do zagadnienia.

Czy w jakikolwiek sposób zostaną rozliczeni przełożeni Wojciecha G. za to, że zanim wyjechał na Dominikanę, to molestował dwóch chłopców, a przełożeni nic z tym nie zrobili, tylko eksportowali go za granicę?

– Zjawisko pedofilii jest szalenie złożonym zagadnieniem. To nie jest tak, że można popatrzeć komuś głęboko w oczy i powiedzieć, że „pan redaktor molestuje redaktorki tam, gdzie pracuje”. To nie jest takie proste. To są ludzie szalenie przebiegli. Nie możemy określić w ogóle patrząc na kogoś, kim on jest, co on skrywa. Na światło dzienne zanim takie fakty wyjdą, mijają lata. Pedofile bardzo często swoje ofiary szantażują.

A jak powiązano wysłanie księdza Wojciecha z nieodpowiedzialnością?

Bo z zeznań tych ludzi wynika, że oni alarmowali i skarżyli się przełożonym.

– Ale chwileczkę, zawsze trzeba doprowadzić do konfrontacji. Jeszcze nie wysłuchaliśmy drugiej strony.

Co powinien zrobić przełożony zakonnika lub hierarcha kościelny, do którego przychodzi ofiara i skarży się, że była molestowana. Co wtedy robi przełożony? Czy nie powinien zawiadomić prokuratury?

– Właśnie te instrukcje i wytyczne mówią, co robić. Trzeba sprawą się zająć, tzn. trzeba – jeśli wiemy, o kogo chodzi – odsunąć tego człowieka od kontaktu z dziećmi, zapytać, jak to było. Rozpoczyna się cały proces dochodzenia do prawdy.

Czyli od razu odsuwamy taką osobę od dzieci? Zanim sprawdzimy oskarżenia? Wydaje mi się, że taka praktyka nie jest stosowana teraz w Kościele.

– Patrzmy w przyszłość. Weszły wytyczne i patrzmy do przodu. Przecież trzeba wziąć pod uwagę, że ktoś może mówić nieprawdę. I takie przypadki są znane, np. w diecezji gdańskiej.

Czyli hierarcha nie zgłosi sprawy do prokuratury?

– Nie ma takiego obowiązku i to jest już wałkowane N-razy.

Mówię o regulacjach wewnątrzkościelnych.

– Mówi się takiej ofierze, że ona ma prawo zgłosić to prokuraturze, jeśli chce. To jest droga właściwa. Jeżeli ktoś chce ukarania ze strony prawa karnego, to ma prawo.

Czy przypadek abp. Wesołowskiego, który spokojnie maszeruje po ulicach Watykanu, nie pokazuje, że Kościół dość opieszale traktuje problemy związane z oskarżeniami o pedofilię?

– To się toczy. Widzimy, że pewne zagadnienia poszły do przodu i gratuluję określenia, że „spokojne spacerowanie” w areszcie domowym jest wolnością. Ciekawe podejście.

To nie opieszały proces?

– Bardzo szybko został ściągnięty do Watykanu, proces zlaicyzowania go przebiegł szybko. Proszę pamiętać, że jest też kwestia dowodowa – to jest gromadzone, współpracują prokuratury. To ma być zrobione dobrze. I to jest zasadnicza sprawa.

TOK FM

Komentarze

Dodaj komentarz