Duda (24.09.2015)

 

Ewa Kopacz: poprosiłam, by pani minister stawiła się na spotkaniu w Pałacu Prezydenckim

24.09.2015

– Tradycja walki rządu z prezydentem to zła tradycja. Z tamtych czasów Polacy pamiętają spór o krzesło. Prezydent Duda wpisuje się w tę tradycję – oceniła premier Ewa Kopacz. – Nie dam się wciągnąć w tę grę, dlatego poprosiłam, by pani minister stawiła się na spotkaniu w Pałacu Prezydenckim – podkreśliła Kopacz, odnosząc się do szefowej MSW Teresy Piotrowskiej.

 

Ewa Kopacz

Foto: PAP Ewa Kopacz

– Pan prezydent po raz kolejny odmówił spotkania nie tylko z jednym ministrem, ale z wieloma ministrami, którzy pracowali nad kryzysem migracyjnym – oceniła Ewa Kopacz. – Chcieliśmy po powrocie ze spotkania ministrów krajów unijnych przedstawić kompleksową wiedzę na temat samego spotkania – wyjaśniła premier dodając: „może się okazać, że to nie o tę wiedzę chodziło”.

– W sytuacji, w której na arenie międzynarodowej decydują się sprawy ważne dla Polski, nie może z Polski popłynąć w świat tylko jeden sygnał – że oto polski prezydent walczy z polskim rządem – oświadczyła premier.

Kamiński o decyzjach UE ws. uchodźców

– Decyzje Unii w sprawie uchodźców są spóźnione. Mamy już ogromny problem. Uchodźcom trzeba pomagać tam, gdzie już są – ocenił Mariusz Kamiński.

Ponowne zaproszenie Teresy Piotrowskiej

Prezydent Andrzej Duda ponownie zaprosił na spotkanie szefową MSW Teresę Piotrowską. Spotkanie ma się odbyć dziś o godzinie 16 – oświadczyła Małgorzata Sadurska, przedstawiając oświadczenie Kancelarii Prezydenta. Na słowa Sadurskiej zareagował już rzecznik rządu.

– Premier Ewa Kopacz oraz ministrowie spraw zagranicznych i spraw wewnętrznych są gotowi na spotkanie z prezydentem ws unijnych ustaleń dotyczących uchodźców – powiedział rzecznik rządu Cezary Tomczyk.

Wcześniej Sadurska powiedziała, że w imię dobrych relacji prezydent liczy, że sytuacja ze środy – kiedy Duda zaprosił Piotrowską na spotkanie, ale nie przyszła – „zostanie uznana za niebyłą” i minister ponowione zaproszenie przyjmie.

– Spotkania prezydenta z ministrami są rzeczą naturalną. Prezydent spotykał się z ministrami tego rządu wielokrotnie. Niezrozumiałe są słowa Ewy Kopacz o wywoływaniu awantur. Jeśli spotkania prezydenta z ministrem według premier to awantura, to czymże byłoby spotkanie prezydenta z premier albo całą Radą Gabinetową? – pytała Sadurska, przedstawiając stanowiskoprezydenta Dudy.

REKLAMA

– Traktujemy ten błąd premier jako zwykłe przejęzyczenie oraz efekt emocji wyborczych. Liczmy na to, że spotkania prezydenta z ministrami nie będą nazywane awanturami – dodała Sadurska. – Zaproszenie prezydenta było podyktowane tym, że jest to osoba, która z racji uczestniczenia w negocjacjach jest osobą, która ma pełną wiedzą ws. negocjowanych kwot uchodźców i ich liczby – dodała.

– Zapraszając Piotrowską, prezydent kierował się bezpieczeństwem Polski i Polaków. Prezydent ma obowiązek dbać o państwo i o jego rozwój i ten obowiązek realizuje – podkreśliła. Szefowa Kancelarii Prezydenta zaznaczyła, że rozmowa miałaby dotyczyć wtorkowego spotkania ministrów spraw wewnętrznych UE i ustaleń dot. uchodźców, które tam zapadły.

– Pan prezydent chce porozmawiać o decyzjach, przebiegu, o stanowisku jakie minister Piotrowska przedstawiła podczas wtorkowego spotkania ministrów spraw wewnętrznych – dodała Sadurska.

Dopytana czy to oznacza, że prezydent nie spotka się z premier Ewą Kopacz, odpowiedziała: „Pan prezydent zaprosił minister Piotrowską i na nią oczekuje”.

– Uważamy, że minister Piotrowska jest najbardziej kompetentną osobą, by poinformować o tym prezydenta. Sprawa uchodźców jest niezwykle ważna dla kraju – oceniła Sadurska. Dodała, że Duda liczy, iż spotkanie odbędzie się w dobrej atmosferze i prosi, by nie poddawać krytyce szefowej MSW Teresy Piotrowskiej.

„Sytuacja niezrozumiała i niebywała”

Komentując na gorąco ponowne zaproszenie Dudy skierowane do Piotrowskiej, Rafał Grupiński powiedział, że sytuacja jest zbyt poważna, żeby nie doszło do spotkania prezydenta z premier.

– Od pół miesiąca prezydent nie znalazł czasu dla premier. To sytuacja niezrozumiała i niebywała. Na wszelkie sposoby unika spotkania z premier polskiego rządu. Innego wytłumaczenia nie mam – przyznał polityk

– To jest element kampanii wyborczej. Duda ze swoją kancelarią wpisuje się w kampanię Jarosława Kaczyńskiego i PiS. Koszty tego ponosi interes państwa – powiedział szef klubu PO.

Kopacz: odpowiednią formułą Rada Gabinetowa

Prezydent chciał w środę o godz. 17 rozmawiać z szefową MSW po tym, gdy we wtorek wieczorem na spotkaniu w Brukseli ministrów spraw wewnętrznych UE Polska zaakceptowała w głosowaniu ustalenie ws. podziału uchodźców, przyjmując tym samym odmienne stanowisko niż trzej partnerzy z Grupy Wyszehradzkiej – Czechy, Słowacja i Węgry – oraz Rumunia.

Do stanowiska rządu krytycznie odnieśli się w środę przedstawiciele opozycji. Kandydatka PiS na premiera Beata Szydło uważa, że decyzja rządu ws. uchodźców to skandal. Jej zdaniem decyzja zapadła wbrew bezpieczeństwu i bez zgody Polaków, a polski rząd oszukał kraje Grupy Wyszehradzkiej. Z kolei szef SLD Leszek Miller ocenił, że polska pozycja w rejonie Europy Środkowo-Wschodniej uległa gwałtownej marginalizacji, a członkostwo Polski w Grupie Wyszehradzkiej być może stanie pod znakiem zapytania.

Z kolei szefowa Kancelarii Prezydenta Małgorzata Sadurska oceniła, że źle się stało, że została rozbita jedność Grupy Wyszehradzkiej ws. uchodźców. Jej zdaniem Polska nie powinna dać sobie narzucać sztywnych kwot ws. uchodźców.

Sam prezydent Duda chciał w środę dowiedzieć się od szefowej MSW, jakie miała wytyczne na wtorkowe spotkanie w Brukseli; chciał też poznać przebieg głosowania i rozmów, które je poprzedzały. Duda stwierdził, że to Piotrowska podejmowała decyzje. – To pani minister Piotrowska słyszała wszystkie argumenty i ja rozumiem, że to pani minister Piotrowska jest mi w stanie przekazać sytuację. Na to liczę i uważam, że tego wymaga uczciwość, rzetelność w polityce i współdziałanie – dodał prezydent.

Prezydent podkreślił, że chce też poznać dalsze plany polskiego rządu ws. uchodźców i dowiedzieć się, jaka będzie korzyść dla Polski z decyzji, którą podjął we wtorek rząd.

W odpowiedzi rzecznik rząd Cezary Tomczyk oświadczył, że premier Kopacz wraz z odpowiednimi ministrami niezwłocznie po zakończeniu środowego szczytu UE jest gotowa poinformować prezydenta o szczegółowych ustaleniach spotkania przywódców szefów państw i rządów ws. kryzysu migracyjnego, a MSW poinformowało, że Piotrowska nie spotka się w środę z prezydentem, gdyż w Brukseli – właśnie w związku ze szczytem unijnych przywódców – trwają jeszcze rozmowy w kwestii uchodźców.

W związku z tym prezydencki minister Krzysztof Szczerski powiedział, że prezydent Duda ciągle oczekuje na spotkanie z minister spraw wewnętrznych. Według niego rozmowa mogłaby się odbyć także w innym terminie, który zaproponuje szefowa MSW. – Nie uważamy za konieczne angażować w sprawę panią premier – dodał Szczerski.

Premier Kopacz, odnosząc się do kwestii zaproszenia przez prezydenta szefowej MSW na rozmowę, stwierdziła, że formułą spotkań między prezydentem i rządem jest Rada Gabinetowa. Oceniła też, że otoczenie prezydenta „chyba też nie do końca jest merytorycznie przygotowane”, bo – jak mówiła – to nie tylko minister Piotrowska „uczestniczyła w negocjacjach, to jest cały mechanizm”, w którym biorą udział również inni ministrowie.

– A jeśli otoczenie pana prezydenta uważa, że wszczynanie awantur wtedy, gdy polski premier będzie w dalszym ciągu negocjował – bo chodzi o kompleksowy plan w tej chwili walki z tym kryzysem imigracyjnym – (…) to wydaje mi się, że nie tędy droga – oświadczyła premier.

Odnosząc się do zarzutów opozycji dotyczących zgody rządu na rozwiązania, których nie zaakceptowały inne państwa Grupy Wyszehradzkiej, Kopacz stwierdziła, że jej obowiązkiem „jako premiera jest przede wszystkim solidarność z własnym krajem i narodem”.

Rzecznik rządu, odnosząc się do krytycznej oceny stanowiska rządu, jaką przedstawiła Beata Szydło, powiedział, że kandydatka PiS na premiera myli interes Polski z interesem PiS i jest skrajnie niekompetentna. Przekonywał, że decyzja rządu ws. uchodźców, to sukces negocjacyjny premier Kopacz. Sama Kopacz stwierdziła m.in., że „dzisiaj trzeba myśleć trochę dalej niż tylko na cztery tygodnie do 25 października” i – jak dodała – o to by apelowała do swojej kontrkandydatki.

Wtorkowe spotkanie ministrów spraw wewnętrznych

Na wtorkowym spotkaniu ministrów spraw wewnętrznych państw UE w Brukseli Polska zaakceptowała decyzję o podziale uchodźców. Ogólnie rozdzielonych ma zostać 120 tys. osób, ale we wtorek zapadła decyzje o podziale 66 tys. uchodźców docierających do Włoch i Grecji, z czego Polsce – która już wcześniej zgodziła się na przyjęcie 2 tys. uchodźców – przypadnie ok. 5 tys. uchodźców. Ta liczba – jak mówił wiceszef MSZ Rafał Trzaskowski – „będzie jeszcze pomniejszona w momencie, kiedy zgłoszą się państwa, które nie uczestniczą w tym programie, takie jak: Szwajcaria, Norwegia czy Irlandia”.

W sprawie relokacji 54 tysięcy osób, które według początkowych planów miały zostać przesiedlone z Węgier, zapadną odrębne decyzje Rady UE.

Szef MSZ Grzegorz Schetyna zapewniał w środę, że Polska przyjmie osoby, które są zidentyfikowane i będzie się to odbywać przy wsparciu służb. Minister koordynator służb specjalnych Marek Biernacki ocenił, że decyzja o podziale uchodźców zawiera w sobie elementy solidarności z krajami UE.

 

Onet.pl

Prezydent i rząd bawią się w kotka i myszkę. Ślą sobie zaproszenia, tylko po to, żeby je odrzucać

Iskrzenie między Kancelarią Premiera a Prezydenta się wzmaga.
Iskrzenie między Kancelarią Premiera a Prezydenta się wzmaga. Fot. Renata Dąbrowska / Agencja Gazeta

Prezydent Andrzej Duda zaprasza Teresę Piotrowską, minister spraw wewnętrznych na spotkanie. Szefowa resortu nie przychodzi. Prezydent ponownie zaprasza. W tle premier Ewa Kopacz zgłasza swoje pretensje i przypomina, że Duda od dłuższego czasu miga się przed zwołaniem Rady Gabinetowej.

Prezydent zaprosił szefową MSW do Pałacu Prezydenckiego, ponieważ uznał, że to ona będzie najodpowiedniejszą osobą do zrelacjonowania mu brukselskiego szczytu, podczas którego ważył się los stanowiska krajów Wspólnoty w obliczu kryzysu migracyjnego. Piotrowska reprezentowała na nim Polskę. Ale krytycy Andrzeja Dudy zarzucają mu, że tym posunięciem chce odesłać premier Kopacz na boczny tor, a przy okazji zamanifestować, że nie podoba mu się uzgodniony na szczycie kompromis, który zobowiązuje Polskę do przyjęcia blisko 6,8 tys. uchodźców.

Premier Kopacz, która również pojawiła się w Brukseli na spotkaniu w sprawie uchodźców na wieść o inicjatywie prezydenta, nie kryła wczoraj rozczarowania. Według niej, zapraszanie samej minister, podczas gdy jeszcze ani razu nie doszło do spotkania prezydenta z nią samą na czele i wieloma innymi członkami Gabinetu Premiera, jest nie na miejscu. Co więcej, zaznaczyła, że prezydent Duda wybrał sobie wyjątkowo niekorzystny moment na zapraszanie minister Piotrowskiej, a jego propozycja miała jej zdaniem podtekst polityczny.

– Jeśli dzisiaj otoczenie pana prezydenta uważa, że najlepszym momentem, żeby to rozgrywać i robić awanturę w Polsce jest ten, kiedy ja tu jestem, to wydaje mi się, że nie tędy droga – podkreśliła. Potem szefowa Kancelarii Prezydenta Małgorzata Sadurska w odpowiedzi na zarzuty premier zasugerowała, że przewodnicząca Platformy musiała się przejęzyczyć. –Traktujemy ten błąd pani premier jako zwykłe przejęzyczenie i efekt niepotrzebnych emocji wyborczych. Liczymy na to, że standardowe spotkania prezydenta z ministrami nie będą określane mianem awantur – powiedziała Sadurska.

Zapraszamy, zapraszamy
Prezydent właśnie ponownie zaprosił minister Piotrowską. Szefowa jego Kancelarii poinformowała, że poprzednie zaproszenie można uznać za „niebyłe”, pod warunkiem, że tym razem szefowa MSW stawi się na dywaniku u prezydenta. Tym razem jednak znowu może nie dojść do spotkania. Mimo tego, że jest już błyskawiczna odpowiedź ze strony rządu, burzliwa historia unikania się prezydenta z premier nakazują umiarkowany sceptycyzm w tej sprawie.

„Zgodnie z wcześniejszą deklaracją Prezes Rady Ministrów Ewa Kopacz oraz Minister Spraw Zagranicznych Grzegorz Schetyna i Minister Spraw Wewnętrznych Teresa Piotrowska, są gotowi na spotkanie z Prezydentem RP, by poinformować o wynikach porozumień zawartych podczas wtorkowego spotkania ministrów spraw wewnętrznych oraz rezultatach zakończonego właśnie szczytu Rady Europejskiej w Brukseli” – podało właśnie Centrum Informacyjne Rządu.

Wcześniej Duda spotykał się m.in. z ministrem Siemoniakiem i Schetyną, ale kontakty na linii rząd-prezydent nie prezentują się najlepiej. W ocenach obecnej sytuacji dominują głosy dezaprobaty – zarówno prezydentowi, jak i premier Kopacz zarzuca się niezrozumiałe podchody i przedkładanie interesu partyjnego nad interes kraju.

Źródło: TVN24

 

naTemat.pl

Szefowa kancelarii: Prezydent ponownie zaprosił szefową MSW na dziś na godz. 16.

jagor, PAP, 24.09.2015
Prezydent Andrzej Duda zaprosił szefową MSW Teresę Piotrowską na dziś na spotkanie na godz.16 – poinformowała szefowa prezydenckiej kancelarii Małgorzata Sadurska.

Małgorzata Sadurska i Beata Szydło

Małgorzata Sadurska i Beata Szydło (Fot. Sawomir Kamiski / Agencja Gazeta)

 

Sadurska powiedziała, że w imię dobrych relacji prezydent liczy, że sytuacja ze środy – kiedy Duda zaprosił Piotrowską na spotkanie, ale nie przyszła – „zostanie uznana za niebyłą” i minister ponowione zaproszenie przyjmie.

Szefowa Kancelarii Prezydenta zaznaczyła, że rozmowa miałaby dotyczyć wtorkowego spotkania ministrów spraw wewnętrznych UE i ustaleń dot. uchodźców, które tam zapadły. Sadurska podkreśliła, że Piotrowska jako uczestniczka tych rozmów jest najodpowiedniejszą osobą do rozmowy. Dodała, że prezydent liczy, iż spotkanie odbędzie się w dobrej atmosferze.

Tu nie chodzi o wywoływanie awantur?

Szefowa Kancelarii Prezydenta, powiedziała, że spotkania prezydenta z konstytucyjnymi ministrami to nie wywoływanie awantur. W ten sposób nawiązała do środowej wypowiedzi premier Ewy Kopacz w kontekście sprawy pierwszego zaproszenia przez prezydenta szefowej MSW.

– Spotkania prezydenta z ministrami są rzeczą całkiem naturalną – powiedziała Sadurska na briefingu prasowym w Kancelarii Prezydenta. Jak dodała, prezydent Duda spotykał się z ministrami rządu Ewy Kopacz wielokrotnie.

Według szefowej prezydenckiej kancelarii, „w tym kontekście całkowicie niezrozumiałe są słowa premier Kopacz o >>rzekomym wywoływaniu awantury<<„. – Jeśli spotkania prezydenta z konstytucyjnym ministrem według pani premier to awantura, to czymże byłoby spotkanie prezydenta z premier albo nawet z całą Radą Ministrów – mówiła Sadurska.

– Traktujemy ten błąd pani premier jako zwykłe przejęzyczenie i efekt niepotrzebnych emocji wyborczych. Liczymy na to, że standardowe spotkania prezydenta z ministrami nie będą określane mianem awantur – powiedziała Sadurska.

„Pan prezydent z uwagą obserwuje sytuację”

Podkreśliła, że sprawa uchodźców jest niezwykle ważna dla Polski. – Pan prezydent z uwagą obserwuje sytuację. Dokładnie analizuje informacje, które dochodzą w tym temacie. Zapraszając minister Piotrowską prezydent kierował się bezpieczeństwem Polski i Polaków. Jako osoba wybrana w powszechnych wyborach pan prezydent ma obowiązek dbać o państwo, jego rozwój i ten obowiązek realizuje – dodała.

– Pan prezydent prosi także, żeby nie poddawać krytyce pani minister Teresy Piotrowskiej za jej niestawienie się na wczorajsze spotkanie, bo jak można się domyślić, nie było to decyzją pani minister – powiedziała Sadurska.

W środę do spotkania nie doszło

W środę prezydent Andrzej Duda zaprosił szefową MSW Teresę Piotrowską, która brała udział we wtorkowym spotkaniu unijnych ministrów spraw wewnętrznych, na rozmowę ws. ustaleń dot. uchodzców. Do rozmowy jednak nie doszło – bo jak uzasadniało MSW – bo w Brukseli trwały jeszcze rozmowy ws. kryzysu migracyjnego, a ostateczne informacje miały zostać podane po wieczornym szczycie UE.

Premier: To awantura polityczna

Premier Ewa Kopacz oświadczyła, że wraz z ministrami może spotkać się z prezydentem po szczycie UE.

– A jeśli dziś otoczenie pana prezydenta uważa, że wszczynanie awantur wtedy, gdy polski premier będzie w dalszym ciągu negocjował – bo chodzi o kompleksowy plan w tej chwili walki z tym kryzysem imigracyjnym – i że najlepszym momentem do tego, by politycznie to rozgrywać i robić awanturę w Polsce, jest właśnie ten moment, kiedy ja tu jestem, to wydaje mi się, że nie tędy droga – oświadczyła w środę premier.

Na wtorkowym spotkaniu ministrów spraw wewnętrznych państw UE w Brukseli Polska zaakceptowała decyzję o podziale uchodźców. Ogólnie rozdzielonych ma zostać 120 tys. osób, ale we wtorek zapadła decyzja o podziale 66 tys. uchodźców docierających do Włoch i Grecji, z czego Polsce – która już wcześniej zgodziła się na przyjęcie 2 tys. uchodźców – przypadnie ok. 5 tys. uchodźców. Ta liczba – jak mówił wiceszef MSZ Rafał Trzaskowski – „będzie jeszcze pomniejszona w momencie, kiedy zgłoszą się państwa, które nie uczestniczą w tym programie, takie jak: Szwajcaria, Norwegia czy Irlandia”.

W sprawie relokacji 54 tysięcy osób, które według początkowych planów miały zostać przesiedlone z Węgier, zapadną odrębne decyzje Rady UE.

Na szczycie UE w nocy ze środy na czwartek przywódcy unijnych państw uzgodnili, że zmobilizują dodatkowo co najmniej 1 mld euro na pomoc dla uchodźców w obozach poza UE. Wspólnota ma też skorygować politykę otwartych drzwi i lepiej chronić swoje granice zewnętrzne.

szefowaKancelarii

Łykajmy pigułki PiS-u

Wojciech Maziarski, 24.09.2015

Łykajmy pigułki PiS-u

Łykajmy pigułki PiS-u (fot. 123rf)

Przez ostatni rok Prawo i Sprawiedliwość poddawało Polaków terapii niebieskimi pastylkami, by uwierzyli w realność PiS-owskiego matrixa.

Zniknął gdzieś wiecznie jątrzący i szczujący prezes Kaczyński, rozpłynęli się w niebycie nawiedzeni kapłani sekty smoleńskiej z Antonim Macierewiczem na czele, umilkły głosy potępiające w czambuł wszystkie osiągnięcia III RP i wzywające do zemsty, rozliczeń, lustracji, dekomunizacji.

Świat zrobił się piękny, życie zrobiło się piękne, PiS zrobił się piękny. Prawda, że te niebieskie pastylki potrafią zdziałać cuda?

Połknijcie, szanowni wyborcy, jeszcze jedną i posłuchajcie, jak miło przemawia pan prezydent. Zaraz po wyborze zapowiedział nawet odbudowę narodowej wspólnoty opartej na wzajemnej życzliwości i szacunku, ponad podziałami politycznymi. Ciepło się uśmiechnął. Co za sympatyczny człowiek. Dobrze mieć takiego prezydenta.

A jak przyjemnie słucha się Beaty Szydło! Nawet jeśli nie mówi nic konkretnego, nie mówi też nic kontrowersyjnego ani obraźliwego. To naprawdę bardzo miła pani, jak najbardziej nadaje się na premiera.

Jeszcze pigułeczkę?

I nagle ostatnio coś się w terapii popsuło. Zamiast niebieskich pastylek wyborcy zaczęli dostawać pastylki czerwone, a zza zasłony matrixa wychynęły znajome kształty prawdziwego świata. Zmaterializował się specjalista od dwóch wybuchów Antoni Macierewicz. Właśnie się okazało, że ten mocno niezrównoważony człowiek ma zostać ministrem od haubic, czołgów i materiałów wybuchowych.

Miły i uśmiechnięty prezydent Duda okazał się nie taki miły i nie taki uśmiechnięty, gdy na spotkaniu z prezydentem Niemiec Joachimem Gauckiem postponował swój kraj i gdy sugerował rodakom w Londynie, by nie wracali z emigracji. I gdy w środę zaczął z premedytacją prowokować polityczną awanturę, usiłując wezwać na dywanik minister Piotrowską.

W telewizji znów pojawiły się oszczercze filmiki wzniecające nienawiść do polityków PO. Spotu o Januszu Lewandowskim, rzekomym ojcu chrzestnym rzekomo złodziejskiej prywatyzacji, nie powstydziliby się ani propagandziści stanu wojennego, ani nawet twórcy nazistowskiego dzieła o Żydzie Süssie.

Wróciły pogróżki i zapowiedzi zemsty. Nadworny satyryk IV RP Marcin Wolski w portalu niezalezna.pl obiecuje, że gdy tylko on i jego polityczni kamraci dorwą się do władzy, wrogowie wylecą z mediów na zbity pysk: „Jedyne zmartwienie mam jako członek władz SDP – co zrobimy z tą niemałą grupą kolegów, która tej jesieni będzie musiała pożegnać się ze splugawionym przez nich po wielekroć zawodem?” – pyta zatroskany.

Czystka może obejmie też inne instytucje. PiS-owski szturmowiec medialny Michał Karnowski w internetowej gadzinówce wPolityce.pl tak oto przedstawia Adama Bodnara: „Chwilowo niestety rzecznik praw obywatelskich”. Jak to „chwilowo”? Przecież dopiero co go wybrano na pięcioletnią kadencję.

Zmaterializował się też sam Jarosław Kaczyński. To on rok temu zaordynował Polakom terapię niebieskimi pigułkami i zniknął, ale teraz znów jest. Jątrzy i szczuje. Wykopuje przepaść między Polską a Europą Zachodnią. Straszy Niemcami, którzy ponoć chcą nam wmusić terrorystów i szariat. Allah mit uns.

Dlaczego to robi? Skąd ta nagła zmiana? Co się panu prezesowi stało?

Może nic. Może wcale tego nie planował, niechcący mu tak wyszło. Po prostu pomylił fiolki. Nie wyprowadzajmy go jednak z błędu i grzecznie łykajmy czerwone pastylki. Wybory za miesiąc, więc na wybudzenie się z matrixa zostało niewiele czasu.

Zobacz także

przezRokPiSuwierzWrealność

wyborcza.pl

Co ma prokuratura na Marka Falentę? Akt oskarżenia w sprawie podsłuchiwania polityków i biznesmenów w restauracjach

Wojciech Czuchnowski, Mariusz Jałoszewski, 24.09.2015

Marek Falenta z nagrodą dla jego firmy. Wrocław, 11 stycznia 2005 r.

Marek Falenta z nagrodą dla jego firmy. Wrocław, 11 stycznia 2005 r. (BARTŁOMIEJ SOWA)

Zeznania kelnerów, pokrzywdzonych polityków i kilku świadków to główne dowody prokuratury na oskarżenie Marka Falenty o proceder podsłuchiwania. Prokuratura nie chce, by w sądzie zeznawał Falenta.

„Wyborczej” udało się zapoznać z głównymi tezami aktu oskarżenia w sprawie podsłuchowej, który prokuratura wysłała do sądu w ubiegłym tygodniu. Oskarżyła w nim Marka Falentę, jego współpracownika Krzysztofa R. i dwóch kelnerów, którzy nagrywali gości restauracji Amber Room i Sowa & Przyjaciele. Czyli Łukasza N. i Konrada L.

Akt oskarżenia liczy 82 strony. Jak na sprawę, która zatrzęsła sceną polityczną w Polsce, niewiele. Ale akt jest napisany zgodnie z nową procedurą karną. Prokuratura zrezygnowała więc z pisania obszernego uzasadnienia. Na 82 stronach opisała tylko zarzuty wobec oskarżonych i dowody, które chce przedstawić w sądzie.

Jak wynika z aktu, prokurator chce na rozprawie przesłuchać tylko kelnerów. Nie ma wniosku o przesłuchanie głównego oskarżonego – Falenty. Ale prokuratura nie musi o to wnosić. Falenta w śledztwie konsekwentnie się nie przyznawał, więc to dowód na niekorzyść prokuratury. O jego przesłuchanie w sądzie może natomiast wnosić jego obrońca.

Prokuratura chce przede wszystkim przesłuchać pokrzywdzonych. To osoby, które zostały nagrane przez kelnerów: były szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz, były wiceminister skarbu Rafał Baniak, były minister transportu Sławomir Nowak, szef CBA Paweł Wojtunik (na okoliczność rozmowy z Elżbietą Bieńkowską i jego relacji z Sylwestrem Latkowskim, byłym redaktorem naczelnym „Wprost”, które ujawniło jako pierwsze nielegalne nagrania), prezes Orlenu Dariusz Krawiec, Paweł Wawrzynowicz i Tomasz Misiak (wcześniej związany ze spółką Falenty). Mają oni potwierdzić, że byli na spotkaniach w restauracjach, o czym na nich rozmawiano, kto ich obsługiwał oraz że nie wiedzieli o tym, że są nagrywani. Kolejni świadkowie to osoby, które mają potwierdzić, że widziały razem Falentę i kelnera Łukasza N., oraz dwie osoby, które miały wiedzieć o nielegalnym nagrywaniu w restauracjach.

Prokuratura jako dowód dołączyła zeznania kolejnych nagranych osób, ale nie chce ich wzywać na proces, tylko odczytać ich zeznania. Lista świadków jest niejako zestawieniem osób, które mogli nagrać kelnerzy.

Prokuratura ma tylko część nagrań – opublikowanych przez gazety i rozmowy, które na początku tego roku przekazała jej CBA (to sześć płyt dołączonych do akt sprawy). Ale Łukasz N. robił listę nagranych spotkań i ich uczestników (twarde dyski z plikami kelnerzy zniszczyli). Z tej listy prokuratura wzywała wszystkich i pytała, czy chcą złożyć wniosek o ściganie. Składali oni też zeznania, w których potwierdzali odbycie takich spotkań. Pokrzywdzonych w tej sprawie jest 97 osób i ani jednej instytucji, chociaż część spotkań była opłacona ze służbowych pieniędzy i dotyczyła spraw państwowych.

Według prokuratury kelnerzy mogli nagrać m.in. osiem spotkań, w których brał udział Sławomir Nowak, dwa spotkania Bartłomieja Sienkiewicza, dwa spotkania Jana Krzysztofa Bieleckiego (jedno z Janem Kulczykiem, drugie z biznesmenem Krzysztofem Suskim), trzy Leszka Millera (dwa spotkania z Kulczykiem i jedno z Aleksandrem Kwaśniewskim), dwa Tomasza Tomczykiewicza z PO, cztery byłego wiceministra infrastruktury Zbigniewa Rynasiewicza (jedno spotkanie było m.in. z Elżbietą Bieńkowską), cztery Aleksandra Kwaśniewskiego (z Leszkiem Millerem, Kulczykiem, Ryszardem Kaliszem i biznesmenami). Mogą być trzy nagrania ze spotkań Elżbiety Bieńkowskiej (z szefem CBA, drugie m.in. z Tomczykiewiczem i Bartoszem Arłukowiczem, trzecie m.in. z Rynasiewiczem i Baniakiem), Kazimierza Marcinkiewicza z Radosławem Sikorskim, Lecha Wałęsy (m.in. z prezesem PZU Andrzejem Klesykiem), Pawła Grasia (z Kulczykiem i z Krawcem), byłego ministra sportu Andrzeja Biernata (m.in. z Kulczykiem i biznesmenem Michałem Sołowowem), Krzysztofa Kwiatkowskiego z Kulczykiem i drugie m.in. ze Sławomirem Nowakiem i Rynasiewiczem, czterech spotkań Radosława Sikorskiego (m.in. z Jackiem Rostowskim i Kulczykiem), dwóch Rostowskiego (m.in. z Sikorskim), Józefa Oleksego oraz 15 spotkań Jana Kulczyka. Nagrani mogli być też biznesmeni Zbigniew Jakubas, Zygmunt Solorz-Żak i Leszek Czarnecki.

Pierwsza nagrana rozmowa miała miejsce na początku kwietnia 2013 r. Do dowodów prokuratura dołącza też m.in. opinię z telefonicznego kalendarza spotkań Falenty i analizę połączeń telefonicznych kelnera Łukasza N.

Kiedy zacznie się proces? Nie wiadomo. Sąd dopiero dostał sprawę i musi wyznaczyć sędziego referenta, który zaplanuje kalendarz rozpraw.

Zobacz także

CoMaProkuraturacoMaProkuratura1

wyborcza.pl

Cimoszewicz o współpracy Duda – Kopacz w sprawie uchodźców: I po co to zacietrzewienie?

Rozmawiała Agnieszka Kublik, 24.09.2015

Włodzimierz Cimoszewicz

Włodzimierz Cimoszewicz (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

– To, że my nie zostaliśmy wykonawcą polityki Orbána, Zemana i Ficy w sprawie imigrantów, świadczy o naszym rządzie jak najlepiej – mówi Włodzimierz Cimoszewicz, senator niezależny, b. premier i b. minister spraw zagranicznych.

AGNIESZKA KUBLIK: Kryzys w sprawie uchodźców pokazał w całej okazałości jawną wrogość między prezydentem Dudą a gabinetem Kopacz.

WŁODZIMIERZ CIMOSZEWICZ: Obie strony zachowują się niemądrze. Uporczywa niechęć prezydenta do spotkania z premier jest nie do zaakceptowania. To jest niewłaściwe i sprzeczne z konstytucją, która wymaga współpracy prezydenta z rządem. I po prostu niemądre, bo w trudnych sytuacjach prezydent i rząd powinny współdziałać, a nie się dystansować.

Ale i druga strona nie jest w porządku. Szefowa MSW nie odpowiedziała na zaproszenie prezydenta. Jak rozumiem, zakazała jej tego pani premier. Prezydent ma prawo prosić o takie spotkanie, domagać się informacji. On ma prawo znać sytuację, a rząd ma obowiązek o niej poinformować. I wcale nie za pośrednictwem pani premier, to nie jest nigdzie zapisane.

Nie podoba mi się zachowanie prezydenta, który nie chce się spotkać z panią premier, ale odpowiedź rządu jest dokładnie na takim samym poziomie – zacietrzewienie.

To jest niepoważne i nieodpowiedzialne. Państwo nie może być zakładnikiem dwóch wysokich urzędników państwowych.

Wiceszef MSZ Rafał Trzaskowski tłumaczył, że w środę po południu spotkanie prezydenta z szefową MSW nie miało sensu, bo było jeszcze przed zakończeniem unijnego szczytu w sprawie uchodźców. A po szczycie największą wiedzę będzie miała premier Kopacz, i jest do dyspozycji prezydenta.

– Ja na tego prezydenta nie głosowałem, ja go krytykuję, ale to prezydent ocenia, z kim i kiedy chce rozmawiać. Ma święte prawo do tego, by oceniać, kiedy i jakie informacje są mu potrzebne.

Między normalnymi ludźmi mającymi poczucie odpowiedzialności spotkanie nie powinno być żadnym problemem. Prezydent zaraz po objęciu urzędu powinien doprowadzić do rozmowy w cztery oczy z panią premier. Z jego inicjatywy, bo to głowa państwa zaprasza do siebie szefa rządu. To, że takiego zaproszenia do pani premier prezydent dotąd nie wystosował, dowodzi jego braku odpowiedzialności i małostkowości.

Kopacz proponowała prezydentowi zwołanie Rady Gabinetowej.

– To nie był najszczęśliwszy pomysł. Raczej powinna sugerować rozmowę, ale w formule wybranej przez prezydenta. Narzucanie, co to ma być, było niezręczne. Mogła coś takiego sugerować w rozmowie w cztery oczy, ale nie publicznie. To spowodowało, że prezydent Duda się zacietrzewił, bo niestety nie jest to najpoważniejszy człowiek.

Problem w tym, że i reakcja rządu – zakaz przyjęcia zaproszenia od Dudy – to decyzja równie niewłaściwa.

A sytuacja staje się coraz poważniejsza. Wczoraj nawet padło ze strony PiS oskarżenie o zdradę. Chodzi o to, że Polska wyłamała się z Grupy Wyszehradzkiej.

– Według konstytucji to rząd prowadzi politykę zagraniczną, a prezydent jest tylko wykonawcą polityki rządu. A co do zdrady – to kosmiczna brednia. Nasi partnerzy z Grupy od kilkunastu miesięcy zajmowali coraz bardziej kontrowersyjne stanowisko w sprawie rosyjskiej agresji przeciwko Ukrainie. Zaproszenie Putina do Budapesztu i wyjazd Zemana do Moskwy pokazywały, że oni mają w nosie spójność polityczną Grupy Wyszehradzkiej.

I PiS o zdradzie nie krzyczał.

– Każdy w miarę obeznany z polityką człowiek musiał to dostrzegać i wyciągać z tego wnioski. Teraz te trzy państwa zajęły skrajnie antyimigranckie stanowisko, wstydliwe wręcz. Miałem wątpliwości, gdy pani premier spotkała się z nimi, by uzgadniać wspólne stanowisko. Nie było takiej możliwości i należało im to wprost powiedzieć. To, że my ostatecznie nie zostaliśmy wykonawcą polityki Orbána, Zemana i Ficy w sprawie imigrantów, świadczy o naszym rządzie jak najlepiej. Podjęliśmy samodzielnie decyzję, stanęliśmy w tej sprawie po właściwej stronie.

To oni stoją tam, gdzie stało ZOMO. Rząd Kopacz jest po dobrej stronie. Niech się PiS po stronie ZOMO nie ustawia, bo to nieprzyzwoite.

Ale niestety, tę dobrą decyzję rządu wiceminister Trzaskowski zepsuł, gdy powiedział, że nie głosowaliśmy przeciw, bo nie było wystarczająco dużej grupy państw do zablokowania decyzji o podziale. Czyli rząd był gotów głosować przeciw, gdyby blokada mogła być skuteczna.

To ja tego kompletnie nie rozumiem: czego chciał nasz rząd? Czyli w kampanii wyborczej nie da się szczerze prowadzić polityki zagranicznej? Widać nie, niestety.

Zapraszamy na spotkanie „Islam w Europie i poza Europą”, 29 września, godz. 18, „Gazeta Wyborcza”, ul. Czerska 8/10, Warszawa.
O islamie rozmawiać będą: Olivier Roy (Europejski Instytut Uniwersytecki we Florencji) i Patrycja Sasnal (Polski Instytut Spraw Międzynarodowych).
Spotkanie poprowadzi Grzegorz Dobiecki z Polsat News. Tłumaczenie symultaniczne
Debata jest współorganizowana przez Ośrodek Kultury Francuskiej i Studiów Frankofońskich UW i jest częścią cyklu: „Myśl francuska XXI wieku”

prezydentSięZacietrzewil

cimoszewiczOwspółpracy

wyborcza.pl

Kohabitacja i uchodźcy. Fatalna taktyka prezydenta Dudy

Roman Imielski, 24.09.2015

Prezydent i premier nie muszą się ze sobą zgadzać, a skoro pochodzą z różnych środowisk politycznych, to jest normalne, że czasami wejdą na kurs kolizyjny

Prezydent i premier nie muszą się ze sobą zgadzać, a skoro pochodzą z różnych środowisk politycznych, to jest normalne, że czasami wejdą na kurs kolizyjny (fot. BARTOSZ BOBKOWSKI, JĘDRZEJ WOJNAR)

Prezydent i premier nie muszą się ze sobą zgadzać, a skoro pochodzą z różnych środowisk politycznych, to jest normalne, że czasami wejdą na kurs kolizyjny. Nie mam nawet za złe głowie państwa, że jest przychylniejszy tej stronie sceny partyjnej, z której się wywodzi. Ale w najważniejszych sprawach dla kraju prezydent powinien się wznieść ponad podziały i usiąść przy jednym stole z premierem.

Tak powinna wyglądać kohabitacja w kraju o ustabilizowanej demokracji.

To ze strony prezydenta powinna wyjść inicjatywa spotkania z szefową rządu – i to w pierwszym możliwym terminie po objęciu przez Andrzeja Dudę władzy. Polska stała i wciąż stoi przed wieloma wyzwaniami, nie tylko wewnętrznymi. Wojna na Ukrainie przecież się nie zakończyła, kryzys z uchodźcami się rozpędza, sprawa baz NATO w Polsce jest wciąż na stole etc.

Konsultacje dwóch najważniejszych polityków w państwie są czymś oczywistym.

Sprawa uchodźców po raz kolejny pokazała jednak, że taktyka prezydenta Dudy w trakcie kampanii wyborczej do parlamentu jest zupełnie inna – to próba marginalizowania Ewy Kopacz, próba pokazania, że niewiele znaczy nie tylko jako premier, ale też i lider Platformy Obywatelskiej.

Prezydent zagalopował się do tego stopnia, że nie uznał za istotne naradzić się z szefową rządu, a może także z szerszym gronem ministrów, przed kluczowymi unijnymi spotkaniami w sprawie uchodźców.

To na takiej naradzie powinien zasięgnąć opinii, z czym polska delegacja jedzie do Brukseli i jaką taktykę zamierza tam obrać. I choć to spotkanie zakończyłoby się „różnicą stanowisk”, Andrzej Duda nie mógłby mówić, że został zaskoczony.

Niestety, taktyka spychania na boczny tor Ewy Kopacz wzięła górę. W dodatku prezydent zdecydował się na podstawienie premier nogi – w dniu, w którym spotykała się w Brukseli z unijnymi partnerami m.in. w sprawie uchodźców, wezwał do siebie szefową MSW.

Jego urzędnicy bałamutnie tłumaczą, że to przecież minister Teresa Piotrowska podejmowała we wtorek kluczowe decyzje dotyczące liczby uchodźców, których przyjmie Polska. A przecież doskonale wiedzą – i prezydent również – że decyzja ta zapadła po konsultacji z premier Ewą Kopacz, która bierze odpowiedzialność za działania polskich negocjatorów.

Ta zabawa jest niepoważna. I albo Andrzej Duda uczciwie przyzna, że jest jednym z motorów kampanii PiS, albo niech nie opowiada frazesów o zasypywaniu polsko-polskich rowów.

Chciałbym mu przypomnieć jego własne słowa, które wypowiedział tuż po zaprzysiężeniu 6 sierpnia przed Zgromadzeniem Narodowym: „Jednym z podstawowych oczekiwań jest to, byśmy zaczęli odbudowywać wspólnotę – ludzie marzą o wspólnocie, jaka powstała w latach 80., w czasach » Solidarności «. Mówię do ludzi o różnych poglądach, wierzących i niewierzących: proszę o wzajemny szacunek, proszę, byśmy szanowali swoje prawa. Mówię do polskich polityków, mówię to także do siebie. Budujmy wzajemny szacunek – tylko wtedy, gdy jesteśmy wspólnotą, możemy naprawić Polskę. A Polska i Polacy potrzebują tej naprawy w wielu obszarach”.

Właśnie tak: „Mówię to także do siebie”. Zobowiązanie to powinno być wciąż aktualne.

prezydentPodstawil

wyborcza.pl