Kuria (22.12.14)

 

Dom dziecka, jakich mało

Monika Waluś, Małgorzata Skowrońska, 22.12.2014
Wiele placówek nie spełnia nawet w połowie standardów Nowoczesnego Domu Dziecka. Jego wy
posażenie dostępne będzie nie tylko dla wychowanków. Poza godzinami zajęć dzieci pływalnia i siłownia będą na siebie zarabiać jak normalne obiekty komercyjne

Wiele placówek nie spełnia nawet w połowie standardów Nowoczesnego Domu Dziecka. Jego wy posażenie dostępne będzie nie tylko dla wychowanków. Poza godzinami zajęć dzieci pływalnia i siłownia będą na siebie zarabiać jak normalne obiekty komercyjne (JAKUB OCIEPA)

Kryta pływalnia, siłownia, stolarnia z drukarką 3D i sala muzyczna. Z tych obiektów mogą już korzystać podopieczni Nowoczesnego Domu Dziecka w podtarnowskim Odporyszowie.
Odporyszów – niewielka miejscowość kilkanaście kilometrów na północ od Tarnowa. Las, wąwozy, domy, kościół. Mało kto słyszał o tym miejscu. Może miłośnicy historii lotnictwa, bo stąd pochodził Jan Wnęk, rzeźbiarz i konstruktor, który 25 lat przed Ottonem Lilienthalem konstruował latające maszyny.

Ks. Andrzej Augustyński, dyrektor Siemachy, krakowskiej organizacji zajmującej się dziećmi, mówi, że to idealne miejsce na eksperymenty. Od 2002 r. Siemacha prowadzi w Odporyszowie ośrodek wakacyjny, a od niedawna dom dziecka. Ci, którzy już go odwiedzili, mówią o nim „nowoczesny”, „niezwykły”. Tyle że to pół prawdy. Prawda jest taka, że takiego domu dziecka w Polsce jeszcze nie było. Nowoczesny Dom Dziecka w Odporyszowie działa od kilku tygodni, ale wczoraj odbyła się jego oficjalna inauguracja. Wstęgę przeciął wraz z dwójką podopiecznych fundacji Siemacha przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk.

W części całodobowej NDD zamieszkało czternaścioro dzieci, które nie mogą wychowywać się w rodzinach biologicznych. O gotowanie i sprzątanie będą dbały same pod kierunkiem ośmiorga wychowawców.

Placówka cieszy się sporym zainteresowaniem mieszkańców Odporyszowa. Na warsztaty i zajęcia sportowe przychodzi tu setka dzieci.

Mała liczba wychowanków Nowoczesnego Domu Dziecka w Odporyszowie to efekt obowiązującej od września ustawy o pieczy zastępczej. – Dzięki temu taki dom funkcjonuje bez sprzątaczek, kucharek i konserwatorów. Dzieci uczą się samodzielności i przystosowania do życia – tłumaczył ks. Andrzej Augustyński, szef Siemachy. – W ośrodku prowadzone będą zajęcia edukacyjne, sportowe i plastyczne, takie, które pomogą dzieciom lepiej komunikować się ze światem. Bardziej chodzi tu o ideę, a nie o miejsce tych spotkań – dodał ksiądz.

– Nieważne, kim jesteśmy, czy mieliśmy szczęśliwą rodzinę, czy wychowywaliśmy się w trudnych warunkach – wszyscy od pierwszych lat naszego życia zasługujemy na coś więcej, na respekt i szacunek – mówił podczas inauguracji Donald Tusk. – To miejsce bardzo przypomina mi wigilię z mojego dzieciństwa. Nieważne, ile w roku było szczęścia, a ile niepowodzeń, ale ten dzień był momentem największego skupienia, rodzinnego ciepła i miłości, czegoś nadzwyczajnego. Mam wrażenie, że placówka Siemachy w Odporyszowie jest właśnie takim ciągłym zmaganiem się z niepowodzeniami dnia codziennego na rzecz czegoś niezwykłego i odświętnego – dodał.

Powstanie Nowoczesnego Domu Dziecka kosztowało około 5 mln zł, z czego 3,7 mln zł to „przepływy gotówkowe”, a ok. 1,3 mln zł to wartości usług i rzeczy darowanych na rzecz wychowanków. Teraz potrzeba sporych pieniędzy na jego utrzymanie. Dotacje dla ośrodka płynęły i będą płynąć z różnych źródeł na zasadzie partnerstwa trójstronnego. Jednym z nich są pieniądze publiczne z kasy samorządów. – Jeśli placówka całodobowa jest krakowska, to Kraków ogłasza konkurs, my się zgłaszamy i otrzymujemy dotację – tłumaczył ks. Augustyński. Drugim źródłem są sponsorzy indywidualni (także w ramach mechanizmu 1 procent) oraz sponsorzy instytucjonalni, czyli firmy. Wreszcie trzecim źródłem finansowania jest działalność gospodarcza. Poza godzinami, kiedy wychowankowie mają zajęcia, kryta pływalnia i siłownia będą odpłatnie udostępniane klientom.

Ośrodek w Odporyszowie to ewenement na skalę kraju. Wiele placówek nie spełnia nawet w połowie standardów Nowoczesnego Domu Dziecka Siemachy. Twórcy tego konceptu chcą, żeby stał się inspiracją i wyznaczał nowe standardy.

– Zmieniła się ustawa, która w mocny sposób stawia na rodzinną opiekę i mniejsze placówki. Kiedyś to były wieloosobowe domy dziecka, a dziś dążymy do placówek kilkuosobowych – mówił minister pracy i polityki społecznej Władysław Kosiniak-Kamysz. – Ten budynek jest bardzo innowacyjny, pewnie najbardziej w Europie, ale inne placówki samorządowe też są coraz bardziej funkcjonalne, bo stają się mniejsze i bardziej rodzinne, i ten kierunek będziemy starali się utrzymać – dodał minister Kosiniak-Kamysz.

Oprócz ministra pracy i polityki społecznej w uroczystości otwarcia nowej placówki Siemachy w Odporyszowie wzięli udział m.in. rzecznik praw dziecka Marek Michalak oraz jeden z kluczowych partnerów projektu prezes PKO BP Zbigniew Jagiełło.

Zobacz także

wyborcza.pl

Jak kuria zabrała ziemię parafii w Stawie

Piotr Żytnicki, Zbyszek Walczak „Kurier Słupecki”, 22.12.2014
Parafia pw. św. Jadwigi Śląskiej w Stawie (Wielkopolska). Po lewej w tle wyremontowany budynek plebanii

Parafia pw. św. Jadwigi Śląskiej w Stawie (Wielkopolska). Po lewej w tle wyremontowany budynek plebanii(ZBIGNIEW WALCZAK)

Parafia w Stawie „podarowała” swoje grunty archidiecezji gnieźnieńskiej. Tyle że wierni i administrator parafii nic o tym nie wiedzieli. Gdy zaczęli pytać, ksiądz dostał od arcybiskupa upomnienie.
Staw to wieś pod Słupcą w Wielkopolsce. Jest tam zabytkowy drewniany kościół. Od dwóch lat administratorem parafii jest ks. Andrzej Sobaszkiewicz.

Parafia wspólnie z archidiecezją gnieźnieńską była właścicielem gruntów, które dzierżawiono pod uprawy rolnikom. Ale kilka miesięcy temu ks. Sobaszkiewicz dostał list z sądu w Gnieźnie. Dowiedział się, że parafię wykreślono z ksiąg wieczystych, a jej udziały w gruntach otrzymała archidiecezja.

Podstawą zmiany właściciela ma być umowa darowizny, ale nie wiadomo, kto ją podpisał. O darowiźnie nie wiedział ani ks. Sobaszkiewicz, ani parafianie. – Nie pozwolimy, by niszczono parafię. Nasi przodkowie postawili tu kościół, przekazali parafii swoje grunty na jej utrzymanie – mówią parafianie.

Na słowach się nie kończy. Członkowie rady ekonomicznej (działa przy parafii) zaangażowali prawnika i próbują zaskarżyć zmianę wpisu w księdze wieczystej. To nie podoba się metropolicie gnieźnieńskiemu. Abp Wojciech Polak, prymas Polski, wysłał do ks. Sobaszkiewicza list – domaga się wycofania pełnomocnictw dla prawnika.

Jak to się wszystko zaczęło? Dwa lata temu przeprowadzono remont plebanii. Prace miały kosztować ponad 250 tys. zł. Parafia starała się o pożyczkę – bank oszacował jej zdolność kredytową na 230 tys. zł. Jednak do zaciągnięcia kredytu potrzebna jest zgoda archidiecezji. Ekonom kurii pozwolił parafii pożyczyć tylko 180 tys. zł.

Po remoncie okazało się, że parafia zalega wykonawcy 76 tys. zł (z odsetkami dług urósł do ponad 100 tys. zł). Gdy egzekucji podjął się komornik, z pomocą przyszła archidiecezja: spłaca dług, by nie zlicytowano majątku parafii. Ks. Zbigniew Przybylski, rzecznik archidiecezji, mówił wtedy, że parafia ma wobec kurii dług, ale nie wyjaśniał, jak zostanie on spłacony. Parafianie przypomnieli sobie te słowa, gdy dowiedzieli się, że archidiecezja została właścicielem gruntów. Ich zdaniem tak kuria chce odzyskać dług.

Co w tym złego? Parafianie zwracają uwagę, że kuria spłaciła za parafię 100 tys. zł, a teraz przejmuje aż 23 ha ziemi. Hektar ziemi tej klasy w okolicach może kosztować 75 tys. zł. Grunty „podarowane” kurii mogą więc być warte ponad 1,7 mln zł.

Tłumaczenia kurii są niejasne. Jej rzecznik ks. Przybylski najpierw przekonuje nas, że celem darowizny było „zabezpieczenie dobra parafii i archidiecezji”. Sugeruje, że chodziło o zabezpieczenie gruntów przed egzekucją komornika. Tyle że kuria otrzymała grunty, kiedy dług był już spłacony, a komornik sprawę zamknął.

Ks. Przybylski mówi też wprost o „przejęciu ziemi”, mimo że oficjalnie był to podarunek od parafii. Rzecznik wyjaśnia, że „przejęcie” było uzasadnione, bo „dotychczasowe nieroztropne działania ks. Sobaszkiewicza nie dają gwarancji przyszłego dobrego administrowania majątkiem parafii”.

To bulwersuje parafian: – Gdyby nie sprzeciw księdza ekonoma, wzięlibyśmy wyższą pożyczkę. Nie powstałby taki dług, brakujące pieniądze byśmy zebrali.

Nie jest też jasne, kto w imieniu parafii „podarował” ziemię kurii. Mimo naszych próśb ks. Przybylski na to pytanie nie odpowiedział. Parafianie dotarli tymczasem do pełnomocnictwa, którego w 2009 r. udzielił ks. Kazimierzowi Kocińskiemu, ekonomowi archidiecezji gnieźnieńskiej, ówczesny proboszcz parafii w Stawie ks. Józef Żebrowski.

Pełnomocnictwo upoważnia ekonoma do „sprzedaży, darowizny, zamiany, użyczenia, oddania w najem, dzierżawę, a także trwały zarząd nieruchomością stanowiącą własność parafii”. Chodzi o ziemię, która była objęta umową darowizny.

Ksiądz ekonom mógł więc „podarować” kurii ziemię parafii, opierając się na tym pełnomocnictwie. Ks. Żebrowski nie żyje od dwóch lat.

Według Marcina Badury, adwokata z kancelarii Wojcieszak Basiński i Wspólnicy, pełnomocnictwo wystawione przez proboszcza w imieniu parafii, jako kościelnej osoby prawnej, pozostaje w mocy po jego śmierci, bo parafia nadal istnieje. Odwołać mógłby je obecny administrator parafii, gdyby o tym wiedział.

Kilka dni temu parafianie zawiadomili prokuraturę w Gnieźnie o podejrzeniu oszustwa.

Ks. Sobaszkiewicz – mimo żądań abp. Polaka – nie wycofał pełnomocnictw dla prawnika parafii. Jednak sąd oddalił odwołanie od postanowienia zmieniającego wpis w księdze wieczystej, co dla rzecznika kurii jest dowodem, że wszystko odbyło się zgodnie z prawem.

Parafianie obawiają się retorsji ze strony archidiecezji. Tydzień temu, podczas niedzielnej mszy świętej, ks. Sobaszkiewicz poinformował wiernych, że dostał od prymasa upomnienie kanoniczne za podejmowanie działań wymierzonych przeciwko archidiecezji. – Przepraszam, ale nie mogę się w tej sprawie wypowiadać – odpowiada ksiądz ze Stawu.

Zobacz także

wyborcza.pl

Dodaj komentarz