KleroPiS (25.06.2015)

 

Senator z Hollywood szefem sztabu PiS. Kim jest Stanisław Karczewski?

Tomasz Dybalski, 25.06.2015
Stanisław Karczewski - wicemarszałek Senatu RP VIII kadencji, senator VI i VII kadencji, wybrany z listy Prawa i Sprawiedliwości

Stanisław Karczewski – wicemarszałek Senatu RP VIII kadencji, senator VI i VII kadencji, wybrany z listy Prawa i Sprawiedliwości (materiały prasowe http://www.stanislawkarczewski.pl)

– To człowiek doświadczony politycznie, mający za sobą wiele kampanii wyborczych – spokojny, zrównoważony kompetentny – tak Jarosław Kaczyński zachwalał wczoraj Stanisława Karczewskiego, ogłaszając, że to on będzie kierował sztabem wyborczym PiS.
Jego zastępcą będzie szef Komitetu Wykonawczego PiS Joachim Brudziński, który – jak podkreślił Kaczyński – znakomicie sprawdził się już w kampanii prezydenckiej Andrzeja Dudy.

Prezes PiS zachwalał, że Karczewski jest „świetną osobą”, by podjąć się funkcji szefa sztabu, który może doprowadzić do tego, „żebyśmy mogli na tej scenie za kilka miesięcy bardzo się cieszyć, by Polska mogła się zmienić”.

Stanisław Karczewski nie jest postacią pierwszego planu PiS, ale jest jedną z najbardziej zaufanych osób Jarosława Kaczyńskiego.

– Jako jeden z niewielu ma właściwie nieograniczony wstęp do prezesa – słyszymy od osoby związanej z PiS.

Z zawodu jest chirurgiem. Od lat 80. związany ze Szpitalem Powiatowym w Nowym Mieście nad Pilicą, był tam dyrektorem placówki i ordynatorem chirurgii. Do polityki wszedł w drugiej połowie lat 90., był radnym powiatu grójeckiego, potem radnym sejmiku mazowieckiego.

– Przed wyborami w 2002 r. chciał startować z naszych list, ale nie dostał miejsca. Poszedł więc do PiS – mówi nam osoba z radomskich struktur PO. – Za czasów świetności Unii Wolności bywał zresztą gościem Ewy Kopacz. Wicemarszałek Senatu nigdy nie grał pierwszych skrzypiec nawet w regionie radomskim. – On robi bardzo dużo, tylko media nie zawsze to relacjonują – twierdzi Marek Suski, szef PiS w Radomskiem.

– Od początku nie był bardzo aktywnym politykiem, bo przede wszystkim czuł się lekarzem i nie chciał tracić kontaktu z zawodem – mówi inny polityk.

Senatorem jest od dziesięciu lat, od 2011 r. – wicemarszałkiem Senatu. Zrobiło się o nim głośno przed wyborami parlamentarnymi w 2007 r., kiedy obiecał budowę miasteczka filmowego w Nowym Mieście nad Pilicą, ochrzczonego natychmiast polskim Hollywood.

Senator był twarzą inwestycji szacowanej na 400 mln zł; pieniądze miały pochodzić z funduszy unijnych. Porozumienie w sprawie budowy wytwórni filmowej podpisali w czerwcu 2007 r. m.in. ówcześni pisowscy ministrowie kultury i obrony (miasteczko miało powstać na terenach dawnej bazy wojskowej) w obecności Jarosława Kaczyńskiego. Mieszkańcom obiecywano nowe miejsca pracy. Inwestycja nigdy nie została zrealizowana, a Karczewski mówił w 2008 r., że to polityczny rewanż PO.

Przed wyborami samorządowymi w 2014 r. do Urzędu Miejskiego w Radomiu weszło CBA, a prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie nieprawidłowości przy umarzaniu podatków przez miasto. Jarosław Kaczyński chciał wyciąć z list kilku radomskich działaczy PiS, łącznie z prezydentem Andrzejem Kosztowniakiem. Ostatecznie skreślił tylko dwóch. Kluczową rolę w obronie Kosztowniaka odegrał Karczewski. A kiedy Kosztowniak przegrał walkę o fotel prezydenta Radomia z kandydatem PO Radosławem Witkowskim i został bez pracy, Karczewski mianował go swoim doradcą.

Zobacz także

wyborcza.pl

Klero-PiS przywróci nam standardy

Wojciech Maziarski, 25.06.2015
Prezydent Słupska Robert Biedroń kazał wynieść z gabinetu i oddać miejscowej parafii katolickiej portret Jana Pawła II

Prezydent Słupska Robert Biedroń kazał wynieść z gabinetu i oddać miejscowej parafii katolickiej portret Jana Pawła II (Fot. Jacek Marczewski / Agencja Gazeta)

Prezydent Słupska Robert Biedroń kazał wynieść z gabinetu i oddać miejscowej parafii katolickiej portret Jana Pawła II. Słusznie.
Państwo jest dobrem wspólnym wszystkich obywateli wyznających różne religie i systemy filozoficzne, więc gabinety władzy i urzędy państwowe winny być wolne od znaków wykluczających jakąkolwiek – choćby najmniejszą – część społeczeństwa. A przecież symbol katolicyzmu w urzędzie sygnalizuje, że państwo uprzywilejowuje wyznawców tej religii.To, co zrobił Biedroń, powinno być przykładem dla urzędników i przedstawicieli władzy wszystkich szczebli w całym kraju. Włącznie z Sejmem, gdzie w sali obrad też wisi krucyfiks umieszczony tam przed laty samowolnie i po kryjomu przez grupkę radykałów. Od tamtej pory nikt nie miał dość odwagi, by zrobić rzecz analogiczną: wejść na krzesło i po prostu go zdjąć.

A prezydent Słupska w swoim urzędzie miał odwagę. Zamiast słów uznania za swój godny pochwały czyn doczekał się jednak krytyki i potępień. Mecenas Anna Bogucka-Skowrońska, b. przewodnicząca rady miasta i senatorka, związana kolejno z różnymi partiami – od Unii Wolności przez AWS po PO – oświadczyła, że ma nadzieję, iż Biedroń się zreflektuje. „Jest wrażliwym człowiekiem i powinien zrozumieć, że nie wolno ranić innych” – powiedziała.

Jak to właściwie jest? Kiedy wieszamy, to wolno ranić innych. A gdy zdejmujemy, to nie wolno ranić innych. Czy ktoś mi to wytłumaczy? Prosto i jasno jak krowie na rowie, bo nie ogarniam.

Bogucka-Skowrońska jako osoba z natury kulturalna i taktowna i tak wyraziła krytykę Biedronia w formie łagodnej, apelując do jego sumienia i zachęcając go do zmiany decyzji.

Nie to, co proboszcz Zbigniew Krawczyk ze słupskiej parafii, do której przeniesiono portret papieża. Ksiądz proboszcz oświadczył na łamach „Gościa Niedzielnego”, że decyzja Biedronia dla wielu była „oburzająca” i że obraz będzie teraz czekać na nowego prezydenta miasta, żeby „wrócić na swoje miejsce”.

To po prostu niesłychane – katolicki ksiądz ośmiela się twierdzić, że symbol o wymowie religijnej w siedzibie świeckich władz państwowych jest „na swoim miejscu”. I że ma nadzieję, iż po kolejnych wyborach przyjdą nowe władze, które będą tego samego zdania.

Ks. Krawczykowi przyjdzie sporo czekać, bo do wyborów samorządowych daleko. Jednak parlamentarne tuż-tuż. Moja redakcyjna koleżanka Katarzyna Wiśniewska zwraca uwagę, że zapowiadająca się rządowa zmiana warty skłania hierarchów do zaostrzania stanowiska i żądania większych wpływów w państwie. „Biskupi czują podatny grunt. Teraz, podobnie jak za rządów PiS, pojawiła się szansa, żeby głos Kościoła był bardziej respektowany” – mówi biskup cytowany przez Wiśniewską.

Pewnie ma rację. Zwłaszcza jeżeli wziąć pod uwagę zapowiedź Jarosława Gowina, który grozi, że po przejęciu władzy PiS-owska prawica „przywróci właściwe standardy moralne”. Aż dreszcz człowiekowi przechodzi po krzyżu. W sensie – po kręgosłupie.

Cieszmy się więc, że mamy takich prezydentów miast jak Biedroń. Jeśli rzeczywiście przyjdą ciężkie czasy, Polska będzie potrzebować polityków niebojących się zdecydowanie przeciwstawić zjednoczonym siłom kleru i PiS narzucającym nam wszystkim „właściwe” standardy moralne.

Zobacz także

wyborcza.pl

Marek Falenta i działacz PiS spotykali się przed ujawnieniem nagrań polityków

Wojciech Czuchnowski, 25.06.2015
Marek Falenta przed upublicznieniem nagrań kontaktował się z Martinem Bożkiem, działaczem PiS, b. wiceszefem CBA i członkiem komisji Macierewicza.

Marek Falenta przed upublicznieniem nagrań kontaktował się z Martinem Bożkiem, działaczem PiS, b. wiceszefem CBA i członkiem komisji Macierewicza. (fot. BARTŁOMIEJ SOWA, WOJCIECH OLKUŚNIK)

Marek Falenta, główny podejrzany w aferze podsłuchowej, przed upublicznieniem nagrań kontaktował się z Martinem Bożkiem, działaczem PiS, b. wiceszefem CBA i członkiem komisji Macierewicza.
O sprawie poinformowało wczoraj Radio ZET. Ujawniło fragment akt ze śledztwa podsłuchowego, w którym pojawia się wątek kontaktu Falenty z Bożkiem. Są to maile Bożka do Leszka Pietraszka, szefa ABW w Katowicach. Bożek namawia go, by spotkał się z Falentą. Pisze, iż rozmawiał z nim i że Falenta „chce się otworzyć”. Przekonuje, że Falenta to „poukładany gość, nie wiem, dlaczego chce gadać, różnie mówią”. Pyta też funkcjonariusza: „Czy coś cię interesuje z jego bredni?”. W śledztwie prokuratura przesłuchała Bożka i Pietraszka. Bożek – dzisiaj radny PiS w Kozienicach – twierdził, że nigdy nie spotkał się z Falentą. Ale Pietraszek zeznał, że dostał od przełożonych pozwolenie na kontakt z biznesmenem i że Bożek wcześniej z Falentą rozmawiał.Sprawa rzuca nowe światło na sprawę relacji Falenty z działaczami PiS. W marcu „Wyborcza” ujawniła zeznania kelnerów, którzy na zlecenie Falenty mieli nagrywać polityków i urzędników państwowych. „Falenta powiedział mi, że jest blisko z PiS-em, że może zorganizować z prezesem Kaczyńskim spotkanie i że te nagrania mogą pomóc PiS-owi” – mówił w śledztwie Łukasz N., kelner z restauracji Sowa & Przyjaciele. Jego kolega Konrad L. ocenił, że „nagrania miały doprowadzić do obalenia rządu”. Stenogramy z podsłuchów ukazały się w tygodniku „Wprost”, ale wcześniej miały się znaleźć we wspierającym PiS tygodniku „wSieci”. Kolejna nielegalnie nagrana rozmowa ukazała się w prawicowym tygodniku „Do Rzeczy”, a akta ze śledztwa od miesięcy publikuje propisowska „Gazeta Polska”.

Falenta zaprzecza dobrym relacjom z PiS. Na Twitterze napisał wczoraj, że nie zna Martina Bożka i jego kolegi z ABW.

Zobacz także

wyborcza.pl

Dodaj komentarz