2 teksty Waldemara Mystkowskiego.
Niemiecki periodyk „Osteuropa” należy do tych renomowanych publikacji politologicznych, które wyznaczają spojrzenie elit politycznych Europy na nasz region, pismo wychodzi od czasu Republiki Weimarskiej, od 1925 roku. Najnowszy numer – istna przeszło 500-stronicowa cegła – zajmuje się dwoma państwami UE – Polską i Węgrami. Pisze w nim 33 autorów, w tym taka znamienita postać nauki, jak prof. Anna Wolff-Powęska, była szefowa Instytutu Zachodniego w Poznaniu.
Zawarta w periodyku ocena pisowskiej Polski nie zaskakuje nas, ale ciągle i wciąż uświadamia, jakie szkody cywilizacyjne ponosimy wskutek rządów partii Jarosława Kaczyńskiego. I tak prezes rządzącej partii jest postrzegany jako ten, który faktycznie nieliberalnie – autokratycznie – rządzi w naszym kraju, a jest opisywany jako „charyzmatyczny przywódca bez charyzmy”. Co zresztą mnie nie dziwi, gdyż Kaczyński jest charyzmatyczny dla pisowskich elit zorientowanych grabieżco w stosunku do budżetu i dobra wspólnego.
Prezes PiS dla swoich jest raczej odnośnikiem ich interesowności, a nie charyzmy. Zaś dla nas sytuujących się w opozycji do jego niedemokratycznych ciągot, pozostanie już na zawsze osobą odstręczającą, która działa na szkodę państwa i społeczeństwa. Autorzy „Osteuropy” twierdzą, że Polska i Węgry dzisiaj nie uzyskałyby członkostwa Unii Europejskiej, gdyż nie spełniają kryteriów kopenhaskich (kryteria te w największym skrócie: instytucje gwarantujące stabilność demokracji, rządy prawa, poszanowanie praw człowieka i praw mniejszości).
Jeżeli dzisiaj nie spełniamy kryteriów członkowskich, wobec tego zasadne jest pytanie, jaka czeka przyszłość Polskę rządzoną przez PiS w Unii Europejskiej? Raczej ta przyszłość sytuuje nas poza Unią, a w dalszej perspektywie w ramionach Kremla, które dla naszej suwerenności będą mniej więcej takie, jak uścisk niedźwiedzia (przeżyją tylko ci z przetrąconym kręgosłupem). To raczej nie przeszkadza Węgrom Orbana, bo wydaje się, że taka już zapadła decyzja w kraju nad Balatonem, a czy na to wyrażą zgodę Polacy? Śmiem twierdzić – ze względu na naszą przetrąconą historię – iż nie będzie zgody Polaków na kuratelę Moskwy.
Autorzy niemieckiego periodyku zauważają, iż władze PiS postrzegają jako wrogów nie tylko instytucje UE i Niemców, ale wrogami jest ta większa część obywateli, która wyznaje wartości otwartego społeczeństwa i liberalnego państwa konstytucyjnego.
Wspomniana historyk Wolff-Powęska pisze, że sytuacja Polski jest podobna do weimarskich Niemiec lat 30-tych ubiegłego stulecia, których rewolucyjny konserwatyzm spowodował to, iż tolerowani przez nich faszyści przejęli władzę. Gdy widzimy jak dzisiaj u nas dowartościowane są faszystowskie marsze w pisowskiej retoryce, jak odpowiedzialny za policję minister Brudziński niczego złego nie postrzega w marszach ONR, zaś funkcjonariuszy nasyła na tych, którzy propagują Konstytucję, to możemy rzec, iż PiS jest akuszerem faszyzmu. Brunatno przedstawia się nasza przyszłość.
„Kondycja Kaczyńskiego jest znacznie gorsza niż mówią urzędnicy”
Obcy martwią się o Polskę. W jednym z najważniejszych dzienników globu „New York Times” piszą: – „W tym krytycznym momencie człowiek, który popchnął Polskę na obecny kurs, (…) jest w dużej mierze nieobecny”. Polska nie tylko z amerykańskiej perspektywy wygląda na chorego człowieka Europy. Przywódcę, który doprowadził do tego stanu zapaści, ma też chorego i prawdopodobnie „kondycja Kaczyńskiego jest znacznie gorsza niż mówią urzędnicy” – kontynuuje NYT.
Stan zdrowia prezesa PiS jest tajemnicą równą co najmniej tajemnicy zdrowia sowieckich genseków w ZSRR: – „Jest bardziej ukryte niż zdrowie pierwszych sekretarzy za czasów Związku Radzieckiego”. W reżimach przywódcy są pod ochroną sacrum, a takie świętości nie mają prawa chorować, bo są nieśmiertelni, a gdy uda się im zejść z tego świata, dotyczy to tylko ciała, bo ich idea została – zamordyzm. I o ten zamordyzm toczy się „walka buldogów pod dywanem” – zauważa nowojorski dziennik.
Zbliża się Święto Wojska Polskiego, które ma być zupełnie inne niż poprzednimi laty, wszak mamy 100 rocznicę odzyskania niepodległości. Przede wszystkim defilada nie przejdzie Alejami Ujazdowskimi, ale Wisłostradą u podnóża Zamku Królewskiego.
Dlaczego tak ma się stać? Można mniemać – i takie przypuszczenia są bardzo prawdopodobne – iż defilada jest szyta pod chorego człowieka, przecież nie pod Andrzeja Dudę, który nie sprawia wrażenia, aby miał zapanować nad bałaganem w polskiej armii. Czyżbyśmy mieli do czynienia z powtórką z historii – a w zasadzie z rozrywki – gdy I sekretarz KPZR Leonid Breżniew machał rączką, bo za kontuarem trybuny skryty człowieczek animował sztywniejącą jego górną kończynę.
Czy tym razem też tak będzie? Wyobraźmy to sobie – z nieba leje się żar 35-stopniowy, Joachim Brudziński trzyma nad szefem swym parasolkę w jednym ręku, a w drugim wiatraczek, choć i może tak być, że Krystyna Pawłowicz swoim słynnym japońskim wachlarzem będzie robiła ruch powietrza na twarz pisowskiego genseka. A gdzie Mariusz Błaszczak? Czy to nie on skrycie będzie poruszał wodzowską rączką?
Czy tak będzie wyglądała defilada? Przecież świata nie obchodzi, jaki sprzęt będzie w niej uczestniczył, bo wszyscy mają świadomość, że modernizacja armii została wstrzymana. Antoni Macierewicz, prezydent Duda i PiS zrujnowali przez blisko 3 lata armię, restaurowany jest dwudziesto- i trzydziestoletni sprzęt. Jedyny zakup to samoloty dla VIP-ów za 4 mld zł z pieniędzy na wojsko.
I właśnie te samoloty – o, zgrozo! – będą uczestniczyć w defiladzie. Były wicepremier i szef MON poprzedniej władzy PO-PSL Tomasz Siemoniak określa: – ”Wysłanie tych samolotów władzy na defiladę dowodzi kompletnej bezczelności!”.
Duda nawet w pośpiechu mianował Naczelnego Dowódcę Sił Zbrojnych na czas wojny gen. Rajmunda Andrzejczaka, który – i znowu powołuję się na Siemoniaka – „nie ma żadnego doświadczenia na poziomie strategicznym”.
Wojsku Polskiemu jest bliżej do operetki niż do odstraszania wrogów ojczyzny. 100 lat temu wojska Tuchaczewskiego i Budionnego zostały odparte, a dzisiaj (9.08.2018) gdyby Putin z Miedwiediewem zdecydowali się na manewr Paskiewicza, to zdążyliby na defiladę na Wisłostradzie.