Giertych (08.09.2015)

 

 

 

Naczelny „Do Rzeczy”: Nie miłuj bliźniego swego bardziej od siebie samego. O. Dostatni: Głupota. Byle zauważyli

look, 08.09.2015
Paweł Lisicki

Paweł Lisicki (Fot. S3awomir Kaminski / AG)

– Masowy napływ muzułmańskich rodzin do katolickich parafii jest prostą drogą do upadku i tak już mocno osłabionego chrześcijaństwa na Zachodzie – przekonuje redaktor naczelny „Do Rzeczy” Paweł Lisicki. Ostrzega, że pomoc uchodźcom jest „kapitulacją i samobójstwem”. – Lisicki reprezentuje lękowy i antychrześcijański system wartości. I próbuje to, o zgrozo, argumentować po chrześcijańsku – odpowiada dominikanin, ojciec Tadeusz Dostatni.

Paweł Lisicki opublikował swój „manifest antyimigracyjny” na łamach Wirtualnej Polski. Komentuje w nim ostatnie wezwanie papieża. W niedzielę Franciszek zaapelował, aby parafie i wspólnoty klasztorne przyjęły po jednej rodzinie uchodźców. Według naczelnego „Do Rzeczy” gest papieża jest znakiem oderwania od rzeczywistości.

„Obecny biskup Rzymu kolejny raz zdradza świadomość utraty związku z rzeczywistością i przedkłada utopijne pięknoduchostwo nad realizm. Masowy napływ muzułmańskich rodzin do katolickich parafii jest prostą drogą do upadku i tak już mocno osłabionego chrześcijaństwa na Zachodzie. Dodatkowym efektem takich słów musi być zwiększenie fali uchodźców i osłabienie tych sił politycznych, które mają jeszcze resztki odwagi i starają się bronić granic Europy przed inwazją islamskich imigrantów” – przekonuje Lisicki.

To nasza kapitulacja i samobójstwo

Naczelny „Do Rzeczy” w swoim felietonie powiela uprzedzenia, którymi w ostatnich tygodniach żyją prawicowe media w Polsce. Przekonuje czytelników, że większość uchodźców wcale nie ucieka przed śmiercią i prześladowaniami. Wybrali Europę, bo „szukają lepszego i bardziej wygodnego życia”. Lisicki jest przekonany, że uchodźcy w Europie nie zaasymilują się ani nawet nie docenią udzielonej im pomocy. Za to łatwo ulegną radykalizmowi i będą próbowali wprowadzić w nowym miejscu islamskie prawo.

„Można być pewnym, że wśród uchodźców znajdują się zakamuflowani członkowie komórek terrorystycznych, czy to potajemni wysłannicy Państwa Islamskiego, czy to zwolennicy innych, równie krwawych i bezwzględnych organizacji. Łatwość przenikania na Zachód, brak próby oddzielenia prawdziwych ofiar wojny od szpiegów i zabójców będzie musiał przynieść tragiczne konsekwencje” – wieszczy Lisicki.

Naczelny „Do Rzeczy” przekonuje, że jego niechęć do przyjmowania muzułmanów nie ma nic wspólnego z islamofobią. Ale przekonuje czytelników, że „islam nie uznaje godności i wartości osoby ludzkiej”. „Otwarcie na oścież granic Europy i zgoda na przypływ kolejnych fal uciekinierów jest de facto ogłoszeniem kapitulacji i, przykro to powiedzieć, robi wrażenie samobójstwa” – komentuje.

Niemcy? Pomagają, bo mają kompleks Holocaustu

„Miłuj bliźniego jak siebie samego – mówi chrześcijańskie przykazanie. To jednak nie to samo, co miłuj bliźniego swego bardziej niż siebie samego. Politycy, którzy postępują odpowiedzialnie, nie mogą się kierować tylko odruchami serca lub działać pod wpływem emocjonalnego szantażu. Ich pierwszym moralnym obowiązkiem jest troska o dobro własnej wspólnoty. Dopiero kiedy to jest zapewnione, mogą pomagać innym” – pisze Lisicki.

„Pomysł, żeby w imię pomocy uchodźcom ryzykować życie i dobro własnych obywateli, nie ma, obawiam się, nic wspólnego z roztropnością” – dodaje.

Lisicki nie potrafi zrozumieć, dlaczego Europejczycy mogą chcieć pomagać uchodźcom. Niemcy? Pomagają, bo – według naczelnego „Do Rzeczy” – cierpią na nieuleczalny kompleks winy po Holocauście. Inni? „Dawno już zapomnieli, na czym zasadza się tożsamość i wartość chrześcijańskiej kultury”. „Zwykli ludzie coraz częściej patrzą na nadciągające tłumy muzułmanów z rosnącą konsternacją i strachem” – pisze Lisicki. „Szkoda, że ani europejscy przywódcy, z chlubnym wyjątkiem Viktora Orbana, ani przedstawiciele Kościoła, na czele z papieżem Franciszkiem, nie chcą ich zrozumieć” – dodaje.

Dominikanin, ojciec Tomasz Dostatni dla „Wyborczej”:

„Gdybym powiedział, że Paweł Lisicki mnie zaskoczył, tobym skłamał. Jego krytyka papieża Franciszka, że: »kolejny raz zdradza świadomość utraty związku z rzeczywistością i przedkłada utopijne pięknoduchostwo nad realizm « – jest faktem.

Tylko dlaczego wezwanie do niesienia pomocy uchodźcom, z odwołaniem do chrześcijańskich wartości, wywołało taką reakcję publicystyczną Lisickiego? Odpowiedź znajduję w chęci wypowiedzenia każdej głupoty, aby samemu zostać zauważonym.

Głowa Kościoła tutaj na ziemi nie może nie reagować, gdy ludzie giną w morzu. Gdy giną na wojnie i gdy inni nie wpuszczają ich do domów, bo się ich boją. Lisicki reprezentuje jakiś lękowy i antychrześcijański system wartości. I próbuje to, o zgrozo, argumentować właśnie po chrześcijańsku. A Ewangelia uczy: prześladowanych, odrzucanych przyjąć i im pomóc.

Lisicki próbuje powiedzieć, że chrześcijanin to ten, co broni się przed innymi, aby budować »własną tożsamość i chrześcijańską kulturę « – nie na miłosierdziu, ale obronie siebie i swoich wartości. Pytam – jakich wartości? Egoizmu, wygodnictwa, braku empatii, dostrzegania wroga w każdym, kto się czymś różni ode mnie? Kolorem skóry, religią, kulturą, językiem?

Muszę to powiedzieć dosadnie: Paweł Lisicki jest klasycznym produktem postkomunistycznej odmiany homo sovieticus, w powłoczce katolicko-narodowo-konserwatywnej. Mamy wolność słowa, papier wiele wytrzyma, ale ten rodzaj krytyki i ujadania przeciwko papieżowi Franciszkowi, który – jak mało kto z ludzi Kościoła – rozumie biedę, wykluczenie i nędzę, po prostu nie przystoi.

Nie tylko Europa Zachodnia, ale też polscy biskupi (Gądecki, Polak, Kupny i inni) odczytują głos i wezwanie papieża do otwarcia parafii, klasztorów i sanktuariów jako wezwanie i obowiązek. Wolę słuchać ich niż Pawła Lisickiego”.

Zobacz także

lisickiOdRzeczy

wyborcza.pl

Skandaliczne wystąpienie Korwin-Mikkego o uchodźcach. Niedowierzanie na twarzach europarlamentarzystów

past, 08.09.2015
– Gdybyśmy zlikwidowali zasiłki, to do Polski i Europy nie przyjeżdżaliby ludzie, którzy chcą żyć z zasiłków – powiedział w Parlamencie Europejskim Janusz Korwin-Mikke. W krótkim wystąpieniu imigrantów nazwał „śmieciem ludzkim”.
Europarlamentarzyści podczas wystąpienia Janusza Korwin-Mikkego

Europarlamentarzyści podczas wystąpienia Janusza Korwin-Mikkego (youtube.com/KORWiN vs UE)

 

– Polska nie ma problemu z imigrantami. Polska ma problem z tymi, których trzyma się w obozach koncentracyjnych i chcą z nich uciec do Niemiec i Austrii – zaczął swoje wystąpienie Korwin-Mikke.

Jego zdaniem przyczyną takiej sytuacji są zasiłki socjalne w Polsce niższe w porównaniu do państw Europy Zachodniej. – Gdybyśmy zlikwidowali zasiłki, to do Polski i Europy nie przyjeżdżaliby ludzie, którzy chcą z nich żyć – stwierdził.

– Ludzi, którzy chcą pracować i są cenni, odsyła się do ich krajów, a do nas bierze się tych, którzy nie chcą pracować – powiedział europarlamentarzysta. – Jest to zalew Europy śmieciem ludzkim, który nie chce pracować. To polityka upadku Europy – powiedział.

Te słowa wywołały niedowierzanie i zniesmaczenie na twarzach innych europarlamentarzystów. Korwin-Mikke jest znany z kontrowersyjnych i często niesmacznych wystąpień w europarlamencie. Przed dwoma miesiącami podczas przemówienia pokrzykiwał „Ein Reich, ein Volk, ein Ticket” i wykonał tzw. salut rzymski, którego używanie jest karane m.in. w Polsce.

skandaliczneWystąpienie

gazeta.pl

Luksusy szefa „Solidarności”? Duda nie odpowiedział na zarzuty

Dominika Wielowieyska, 08.09.2015

Piotr Duda, szef

Piotr Duda, szef „Solidarności:”, nie odpowiedział na zarzuty „Newsweeka” (Fot. Michał Łepecki / Agencja Gazeta)

Teraz czekam, aż Duda znów napiętnuje władzę za zbyt wystawne życie, bo będzie to bardzo zabawne. Natomiast poważniejszą sprawą jest traktowanie pracowników w związkowych spółkach, takich jak zarządzająca Bałtykiem czy Perłą. A na te zarzuty dotyczące skrajnej hipokryzji związkowców Duda nie odpowiedział. Może sprawy pracownicze nie za bardzo przewodniczącego obchodzą.

Przewodniczący „Solidarności” Piotr Duda zorganizował zabawną konferencję prasową, podczas której odpierał zarzuty, jakich nikt mu nie postawił. Natomiast nie odpowiedział na ważne pytania, bo dziennikarzy nie dopuszczono do głosu.

Ostatni „Newsweek” napisał, że lider „Solidarności” wraz z rodziną spędza wolny czas w luksusowym uzdrowisku Bałtyk należącym do związku zawodowego. Duda nie płacił pełnej sumy 1300 zł za dobę w luksusowym apartamencie, ale jedynie 85 zł. Dziennikarze zauważyli też, że spółka zarządzająca uzdrowiskiem nie zatrudnia części pracowników na etatach, lecz „wyprowadza” do firm zewnętrznych, gdzie pracują na umowach-zleceniach, tzw. śmieciówkach. Stosuje więc manewr potępiany przez samego Dudę i innych związkowców.

Przypomnę: uzdrowisko Bałtyk to niejedyna związkowa spółka, w której pracownicy są tak traktowani. Podobnie jest w domu wczasowym Perła w Ustce, którym zarządza m.in. „S” do spółki z OPZZ. Marcin Wójcik opisał to w „Dużym Formacie” („Wyborcza”, 27 sierpnia). Szefowa Perły chciała się dostać do szefa „S”, by porozmawiać o umowach czasowych, złym traktowaniu pokojówek, marnych pensjach, ale Duda nie znalazł dla niej czasu.

Na konferencji Duda potwierdził tezy dziennikarzy, że część pracowników uzdrowiska pracuje w firmach zewnętrznych. Potwierdził, że bywał w apartamencie w Bałtyku i płacił tylko 85 zł za dobę, ale zapewniał, że tylko raz był tam na wczasach, a poza tym – w delegacjach służbowych, bo tam akurat obradowała np. Komisja Krajowa NSZZ „S”.

Większość przemówienia Duda poświęcił jednak na prostowanie kłamstw, których nikt nie głosił. „Newsweek” przedstawił dokumenty, z których wynikało, że Duda w pewnym okresie rezerwował luksusowy apartament 27 razy, ale dziennikarze nie napisali, że tyle razy tam był. Zastrzegli, że wiedzą na pewno o kilku pobytach. Tymczasem Duda dowodził, że w czasie tych rezerwacji przebywał gdzie indziej. Mówił nie na temat.

Ale nie zaprzeczył, że 27 razy rezerwowano apartament na jego nazwisko, choć nie wyjaśnił, kto wtedy tam mieszkał i płacił jedynie 85 zł za coś, co oficjalnie jest warte 1300 zł. Czy to rodzina, przyjaciele? Na jakich zasadach sponsorowano pobyt tych osób? Czy może potem rezerwacje anulowano? Ile to kosztowało spółkę?

Może takie wyjaśnienia byłyby dla przewodniczącego niewygodne. Bo jeśli z apartamentu korzystała jego rodzina, to korzyść odnosił sam przewodniczący Duda. A jeśli nie, to dlaczego lider „S” tego nie ujawni.

Duda oskarżył też dziennikarzy „Newsweeka”, że pomylili różne szczegóły, np. w apartamencie była nie teściowa, tylko ktoś inny, a pies przewodniczącego jada co innego, niż napisał tygodnik. Na razie trudno orzec, kto ma rację, ale kwestia karmy dla psa nie wydaje mi się fundamentalna. Czyniła te fragmenty wystąpienia Dudy groteskowymi.

„Solidarność” to organizacja niezależna, ma prawo rozporządzać swoim majątkiem i fundować swym działaczom wystawne wczasy. Jeśli wierchuszka związku chce obradować w luksusowych warunkach, jej prawo. Ale dobrze, że szeregowi członkowie mają okazję zobaczyć, jak to wygląda w szczegółach i jakie przywileje ma związkowa góra.

Jeśli członkowie „S” uważają, że tak powinno być, bo proporcje między wydatkami na wsparcie ochrony pracowników a wydatkami na komfortowe warunki pracy i wypoczynku dla działaczy są zachowane, to dobrze. To oni będą rozliczać swoich liderów. I zdecydują, czy chcą płacić składki na funkcjonowanie takiej struktury związkowej.

Teraz czekam, aż Duda znów napiętnuje władzę za zbyt wystawne życie, bo będzie to bardzo zabawne. Natomiast poważniejszą sprawą jest traktowanie pracowników w związkowych spółkach, takich jak zarządzająca Bałtykiem czy Perłą. A na te zarzuty dotyczące skrajnej hipokryzji związkowców Duda nie odpowiedział. Może sprawy pracownicze nie za bardzo przewodniczącego obchodzą.

Zobacz także

luksusySzefa
wyborcza.pl

Lis odpowiada na konferencję szefa „S”. „Duda broni się przez atak”

past, PAP, 08.09.2015
„Piotr Duda odnosi się do oskarżeń, których w ‚Newsweeku’ nie było” pisze Tomasz Lis w odniesieniu do konferencji szefa „Solidarności”. Duda odpierał na niej zarzuty dziennikarzy i zapowiadał proces i „ciężkie odszkodowanie”.

Tomasz Lis | Piotr Duda

Tomasz Lis | Piotr Duda (SŁAWOMIR KAMIŃSKI | JAKUB OCIEPA / AG)

 

„Podtrzymujemy wszystkie kluczowe informacje z naszego tekstu” – stwierdził Tomasz Lis w oświadczeniu, opublikowanym na stronie „Newsweeka”.

Naczelny tygodnika broni swoich dziennikarzy i argumentuje, że dobrze wykonali swoją pracę, przedstawili dowody, dysponują świadkami i dokumentami potwierdzającymi stawiane tezy. „Pan Piotr Duda starał się zdezawuować Newsweek, autorów i mnie. Taktyka obrony przez atak nie jest zaskoczeniem” – ocenia Lis.

Dziennikarz zwraca uwagę, że w swojej obronie Duda nie odnosi się do zarzutów stawianych przez tygodnik. „Świadkowie (o których mówił Duda – red.) mają dowieść, że szef „Solidarności” nie był w luksusowym apartamencie akurat w określonych terminach. Tyle tylko, że wcale nie twierdziliśmy, że właśnie wtedy tam był” – pisze Lis.

Naczelny „Newsweeka” odpowiada też na zarzuty nierzetelności stawiane przez Dudę wobec dziennikarzy tygodnika. „Autorzy artykułu poprosili go o rozmowę i zaproponowali mu odniesienie się do dokumentów i informacji. Pan Duda z tej możliwości nie skorzystał” – zaznacza Lis.

„Zadaliśmy Dudzie te pytania: kto rezerwował, kto tam wtedy był?”

Zdaniem Wojciecha Cieśli, współautora artykułu „Newsweeka”, w wypowiedziach Dudy brakowało merytorycznych argumentów. – My w gazecie pokazaliśmy wydruk systemu rezerwacji w hotelu – tam jest rzeczywiście 30 pozycji. To są rezerwacje dokonane na Piotra Dudę, natomiast w tekście my nie piszemy, że był tam 30 razy – mówi dziennikarz.

– My wyraźnie piszemy: wiemy, że 30 razy w hotelu był rezerwowany pokój na jego nazwisko. Zadaliśmy Dudzie to pytanie: kto rezerwował, kto tam wtedy był oraz na jakich zasadach płacił. Dlaczego to jest ważne? Bo pobyt akurat w tym penthousie jest wyjątkowo drogi, tj. 1300 złotych za noc – tłumaczył Cieśla.

Pozew Dudy przeciwko „Newsweekowi”

Na konferencji Duda przedstawił – jak określił – 14 kłamstw „Newsweeka”. Jak powiedział, na świadków chce powołać m.in. b. prezydenta Bronisława Komorowskiego, szefa CBA Pawła Wojtunika, wicepremiera Janusza Piechocińskiego, szefa NIK Krzysztofa Kwiatkowskiego, marszałka Senatu Bogdana Borusewicza

– Ja tego nawet nie nazwę paszkwilem, co przygotował „Newsweek” tylko dlatego, aby próbować upokorzyć mnie. Ale mi ust nikt nie zamknie, bo ja wiem, co robiłem, co robię i co będę robił – powiedział na konferencji. – Ten artykuł jest jednym wielkim stekiem kłamstw i pomówień – dodał.

– Będziemy żądać od gazety sprostowania, przeprosin i ciężkiego odszkodowania. Trudno na dziś oszacować taką szkodę, najpierw prawnicy muszą nam powiedzieć, jak będzie wyglądał pozew – powiedział dziennikarzom rzecznik prasowy „Solidarności” Marek Lewandowski.

„Jesteśmy gotowi na proces”

„Newsweek” w artykule „Hotel robotniczy” przedstawił wydruki z pobytu szefa NSZZ „Solidarność” w Kołobrzegu, w luksusowym apartamencie, w uzdrowisku „Bałtyk”. Jak podaje tygodnik, noc w uzdrowisku kosztuje tam 1,3 tys. zł.

Powołując się na pracowników „Bałtyku”, autorzy tekstu napisali, że Duda korzysta z apartamentu za darmo albo płaci 85 zł, czyli tyle, ile za nocleg służbowy. „Bałtykiem” zarządza gdańska spółka Dekom, należąca do NSZZ „Solidarność”. Tygodnik przedstawił wydruk z datami pobytów Dudy od czerwca 2012 r. do maja 2015 r.

– Jesteśmy gotowi na proces właściwie od momentu, kiedy dowiedzieliśmy się w ubiegłym tygodniu, że Piotr Duda nie będzie odpowiadał na nasze pytania i kiedy po raz pierwszy obrzucił nas obelgami – powiedział dziennikarz Wojciech Cieśla.

 

lisJużOdpwiada

gazeta.pl

Kopacz zmienia zdanie w sprawie uchodźców. „Jesteśmy gotowi zrobić więcej. Przyjmiemy więcej niż 2 tys. osób”

Premier Ewa Kopacz powtórzyła deklarację woli przyjęcie do Polski uchodźców
Premier Ewa Kopacz powtórzyła deklarację woli przyjęcie do Polski uchodźców Fot. Roman Rogalski / AG

Premier Ewa Kopacz po raz pierwszy oficjalnie przyznała, że Polska jest gotowa przyjąć więcej niż 2 tys. uchodźców. – Zastrzegamy sobie pełną kontrolę nad procesem weryfikacji przybyłych, aby być pewnym, że nie żywią wobec kraju, który ich przyjmuje, złych intencji – powiedziała na spotkaniu z dziennikarzami.

Pierwsza deklaracja w sprawie przyjmowania uchodźców w Polsce padła z ust Kopacz w lipcu. Wtedy szefowa polskiego rządu mówiła, że do naszego kraju przyjedzie około 2 tys. azylantów. To już jednak nieaktualne. Po pierwszych spekulacjach, że Polska mogłaby przyjąć nawet do 10 tys. osób, premier ujawniła, że rzeczywiście jesteśmy gotowi na „więcej”.

– Jesteśmy gotowi zrobić więcej. Nasze możliwości są większe niż te 2 tys. zadeklarowanych. Chcemy, aby ci, których zaprosimy, ułożyli sobie normalne życie rodzinne, aby ich dzieci mogły chodzić do szkoły, a oni chodzić do pracy – stwierdziła Kopacz.

Dodała, że Polska stawia jednak pewne warunki. – Polski nie stać na przyjmowanie imigrantów ekonomicznych. Polska jest gotowa pomagać uchodźcom – ludziom, których życie i zdrowie jest naprawdę zagrożone. Zastrzegamy sobie pełną kontrolę nad procesem weryfikacji przybyłych, aby być pewnym, że nie żywią wobec kraju, który ich przyjmie, złych intencji. Po spełnieniu tych warunków, które są wręcz niezbędne, musimy podjąć bardzo odpowiedzialne decyzje – zaznaczyła.

Premier zaprosiła też szefów innych partii do dyskusji na temat uchodźców. W środę w Kancelarii Premiera ma się odbyć spotkanie w tej sprawie.

Dziś w temacie migrantów głos zabrał również prezydent Andrzej Duda. – Jeżeli Europa przyjmie system kwotowy poprzez narzucanie go państwom – z czym się nie zgadzam – to powinno być to realizowane w miarę możliwości, jak państwa są w stanie pomóc, choć mam poczucie, że ta pomoc jest niezbędna – powiedział.

Wygląda na to, że sprawa uchodźców w najbliższych dniach zdominuje ton dyskusji politycznych w Polsce. Prawica, na czele z PiS, będzie w ostrym konflikcie z Kopacz, bo nie zgadza się na przyjęcie w Polsce większej liczby uchodźców – tym bardziej, jeśli miałaby nam to narzucić Unia Europejska. A przy obecnych nastrojach społecznych premier raczej straci niż zyska na deklaracji „więcej niż 2 tys. osób”.

 

naTemat.pl

Prezydent Duda: Kwoty uchodźców to złe rozwiązanie. Nie zgadzam się na dyktat silnych w UE

Roman Imielski, Krynica, 08.09.2015

Andrzej Duda podczas Forum Ekonomicznego w Krynicy

Andrzej Duda podczas Forum Ekonomicznego w Krynicy (Fot. Marek Podmokły / Agencja Gazeta)

– Nie zgadzam się na dyktat silnych w UE, gdy wykorzystując przewagę gospodarczą i ludnościową, narzuca się rozwiązania bez uwzględnienia specyfiki danego kraju. To prowadzi do dezintegracji Unii – mówił we wtorek w Krynicy prezydent Andrzej Duda

Duda wziął udział w sesji otwierającej 25. Forum Ekonomiczne wraz z głowami państw z Bałkanów: Chorwacji Kolindą Grabar-Kitarović i Macedonii Georgem Iwanowem. Prezydent Polski przedstawił swoją wizję Europy: to powinna być wspólnota suwerennych, narodowych państw.

– Europa państw narodowych powinna trwać i się rozwijać. Pogłębianie integracji europejskiej stawia pod znakiem zapytania suwerenność krajów. A ograniczenie suwerenności zawsze powinno być decyzją państwa członkowskiego i jego obywateli – podkreślał Duda. Jako przykład podał kwestię przyjęcia przez Polskę euro. Mówił, że może się to stać dopiero po rzetelnej kampanii informacyjnej, która dokładnie wyjaśni obywatelom skutki takiej decyzji. – Finalnie obywatele powinni o przyjęciu euro zadecydować w referendum – dodał prezydent Polski.

Skrytykował narzucanie krajom UE kwot uchodźców, które poszczególne państwa będą musiał przyjąć (w przypadku Polski to ok. 11 tys. Syryjczyków i Erytrejczyków). – Nie mam wątpliwości, że tym ludziom trzeba pomóc, ale nie można tego robić bez uwzględnienia specyfiki poszczególnych państw – stwierdził. Tłumaczył, że w skrajnym przypadku „pół Azji i Afryki wsiądzie do łódki”, wiedząc, że Europa się nimi zajmie. Polska i inne kraje naszego regionu mówią wprost, że nie podobają im się kwoty, a premier Węgier Viktor Orban stwierdził wprost, że nie życzy sobie w swoim kraju muzułmańskich uchodźców.

– Trzeba zwalczać przyczyny migracji do Europy. Przeczytałem właśnie, że dla grup przestępczych przemyt ludzi stał się bardziej dochodowy niż przemyt narkotyków – mówił Duda.

To mocno kontrastowało ze stanowiskiem prezydent Chorwacji, która podkreślała, że nowe kraje UE powinny być solidarnie ze starymi krajami Unii w sprawie uchodźców, bo same sporo zyskały na solidarności. Przypominała, że Europa przyjęła wielu uchodźców w czasie wojen bałkańskich.

Duda po raz kolejny powtórzył, że podstawą bezpieczeństwa Europy jest NATO i że bazy Sojuszu powinny znaleźć się w krajach na wschodniej jego flance. Stwierdził też, że silna UE to taka, w której panuje jedność, bez narodowych egoizmów. Jako przykład słabości podał przykład Nord Stream 2, budowy kolejnej nitki gazociągu z Rosji do zachodnich Niemiec, z pominięciem Polski. – Bezpieczeństwo Europy to nie tylko bezpieczeństwo militarne, ale też energetyczne – podkreślił prezydent.

Duda mówił też, że w przyszłości Unia może rozszerzyć się o kolejne kraje. A także, że choć porozumienie Mińsk 2 doprowadziło do znacznego ograniczenia walk na wschodzie Ukrainy, to finalnym efektem powinien być trwały pokój z powrotem do status quo sprzed agresji Rosji na Krym i Donbas. – Polska dyplomacja powinna być w tej kwestii bardzo aktywna, oczywiście uwzględniając stanowisko Ukrainy, a także międzynarodowych partnerów – stwierdził.

Zobacz także

prezydentDudaKwoty

wyborcza.pl

Piotr Duda się tłumaczy. Dużo emocji, sporo faktów, ale brak odpowiedzi na wiele wątpliwości

Piotr Duda wytłumaczył się z wątpliwości wokół jego pobytów w hotelu "Bałtyk".
Piotr Duda wytłumaczył się z wątpliwości wokół jego pobytów w hotelu „Bałtyk”. Fot. Adam Stępień / Agencja Gazeta

Szef „Solidarności” tłumaczył się z zarzutów, które postawił mu „Newsweek”. Wyjaśniał, że od sześciu lat był w hotelu „Bałtyk” pięć razy, a prywatnie tylko raz. Później jednak przyznał, że na jego nazwisko mieszkały w hotelu inne osoby, którym „to państwo powinno pomagać”. Nie zabrakło też wątków groteskowych. Duda mówił, że jego pies je karmę Royal, a poza tym nie śpi na legowisku, tylko w łóżku. Zapowiedział też serię publikacji o życiu Tomasza Lisa. Po konferencji nie odpowiadał na pytania.

Piotr Duda na konferencji prasowej odniósł się do tekstu „Newsweeka” o jego wczasach. Przekonywał, że nie był w hotelu tyle razy, ile widać na załączonych do tekstu wydrukach z systemu. Wyliczał kolejne daty mówiąc, że wtedy akurat był w Baku, a innym razem w Poznaniu. Zapowiedział wezwanie na świadków m.in. Bronisława Komorowskiego, Janusza Piechocińskiego czy Bogdana Borusewicza.

Wielokrotnie Duda przypisywał dziennikarzom słowa, których nie napisali (m.in. mówiąc „Newsweek pisał, że byłem tam miesiące”). – Trzy i pół dnia prywatnie na sześć lat. I płaciłem 85 zł za dobę, tak jak w regulaminie. Korzystałem z bazy zabiegowej, bo jest wliczone w cenę pobytu – dodawał, tłumacząc, ze był to m.in. zabieg na kolano, bo jest zapalonym biegaczem. Wyjaśniał, że kuter zamawiano nie na jego osobiste potrzeby, ale dla Komisji Trójstronnej.

Piotr Duda zapewniał, że nikt nie jest tam zatrudniony na śmieciówkach, ale przyznał, że „spółka Dekon współpracuje z firmą ochroniarską, firmą zatrudniającą ratowników na basenie i firmą zatrudniającą pokojówki”. Dokładnie o tym pisał „Newsweek”, tłumacząc, że to sprytne obejście wewnętrznych zasad, nie pozwalających zatrudniać na umowach cywilnoprawnych. – Jak jest duże obłożenie, to dodatkowe 10 kelnerek, po sprawdzeniu przez lata, były zatrudniane na etaty – mówił szef „Solidarności”.

Zarzekał się też, że nie nocuje w penthousie. – To normalny apartament o wysokim standardzie, w takich zawsze jest alkohol, ale ci, którzy mnie znają, wiedzą, że Piotr Duda nie pije wódki, nie lubi piwa, lubi się napić wina i dużo pobiegać – mówił wyraźnie rozemocjonowany Duda. Tłumaczył też, że hotel jest tak obłożony, że kiedy przyjeżdżał, nie było miejsc w zwykłych pokojach, dlatego umieszczano go w apartamencie. – A gdzie miałem spać, na podłodze? Przyjeżdżam do swojej własności, do własności związku – mówił Piotr Duda.

Najbardziej groteskowym fragmentem konferencji były wyjaśnienia dotyczące psa. Na ekranie pojawiło się zdjęcie Kacperka z podpisem „Panie Lis, za karmę płacę sam”. – Nie zamawiałem ręczniczka, karmy, bo on je Royal, kilogram na miesiąc, nie śpi w legowisku, tylko od samego początku z nami w łóżku – mówił – Kacper kocha pluszaki, kupię mu pluszowego liska, wyszyję „Newsweek”, będzie miał gryzaczek – dodał.

Po konferencji Piotr Duda szybko wyszedł z sali, nie odpowiadając na pytania. A tych było sporo, bo szef „Solidarności” zamiast rozwiać wątpliwości, zaciemnił obraz. „Newsweek” napisał o jego pięciu pobytach, a sam Duda to potwierdził, mówiąc, że na jego nazwisko w hotelu przebywała m.in. pracownica kiosku przy bramie nr 2 Stoczni Gdańskiej czy kapelan „Solidarności” ze Śląska. Zapowiedział też serię publikacji o prywatnym życiu Tomasza Lisa w „Tygodniku Solidarność”.

W studiu TVN24 konferencję Dudy komentował współautor artykułu Michał Krzymowski. Mówił, że Duda obalał zarzuty, których „Newsweek” nie napisał. Odniósł się też do zarzutów Dudy, że „Newsweek” wskrzesił nieżyjącą od 20 lat teściową. – To była relacja pracownika, który mówił, że przy windzie Piotr Duda przedstawił mu swoich bliskich. Nie wnikamy, czy to druga żona jego męża czy ktoś z rodziny – mówił dziennikarz „Newsweeka”.

Krzymowski krytykował też Dudę za to, że w sytuacji, gdy rewiduje się kucharki, czy nie wynoszą „kilku plasterków szynki”, Piotr Duda wyjeżdża z kilkoma kilogramami ryb i kartonem wódki. – Mamy faktury – dodał. Zapowiedział też, że w kolejnym numerze tygodnika ukaże się wywiad, w którym pracownik hotelu pod nazwiskiem opowiada o tym, jak wyglądały pobyty szefa „Solidarności” w „Bałtyku.

naTemat.pl

Piotr Duda o tekście „Newsweeka”: Zemsta Lisa albo zwolnionej firmy

WB, wideo: TVN24/x-news, 08.09.2015
– „Newsweek” próbował mnie upokorzyć, ale mi ust nikt nie zamknie – mówił Piotr Duda na konferencji prasowej, która dotyczyła publikacji tygodnika. – Mam ciężko chorą żonę. Jak jej się coś stanie, to wam nie daruję – zagroził na koniec.
http://www.gazeta.tv/plej/19,114871,18736547,video.html?embed=0&autoplay=1

 

Szef „Solidarności” podczas konferencji prasowej wymieniał kolejne terminy, które pojawiają się na wykazie rezerwacji hotelowych przytoczonych przez „Newsweek” i podawał, gdzie w tym czasie był. Oświadczył także, że będzie na świadków powoływał m.in. Bronisława Komorowskiego, u którego gościł podczas jednego z terminów, ministra Kosiniaka-Kamysza, marszałka Borusewicza czy proboszcza z kościoła Świętej Brygidy.

„Mi ust nikt nie zamknie”

Pięć razy miał być w „Bałtyku” służbowo, a tylko raz prywatnie. – Mam wielkie wyrzuty, że jako człowiek, który nadzoruje takie duże przedsiębiorstwo, w ostatnich latach byłem tam tylko raz jeden. „Newsweek” napisał, że byłem na wczasach w luksusowych apartamentach. Prywatnie byłem jeden raz – 3,5 dnia i to opłaciłem. 85 zł zgodnie z regulaminem. Korzystałem z bazy zabiegowej, bo ona jest wliczona w cenę tego pobytu. Jedno na kolano i jeden masaż kręgosłupa – wyjaśniał.

– „Newsweek” próbował mnie upokorzyć, ale mi ust nikt nie zamknie. Chyba nie macie wątpliwości, jakie były zamiary tej publikacji? – pytał zebranych.

Odniósł się również do oskarżeń o zakup drogich alkoholi. – Ci, którzy mnie znają, to wiedzą, że Piotr Duda wódki nie pije, piwa nie lubi. Lubi się napić wina i dużo pobiegać. Nie było żadnych koszy upominkowych, a ryby to może noszono do innego bagażnika – grzmiał.

Gryzaczek dla Kacpra

Następnie przeszedł do tematu „głównego aferzysty” – psa Kacperka. – Nie zamawiałem żadnych ręczniczków. Nie zamawiałem żadnej karmy Eukanuby, bo Kacper je Royal. Nie zamawiałem żadnego legowiska, choć one tam są, bo na 7 piętro można przyjeżdżać z psami. Kacper nie śpi w legowisku. Od samego początku śpi z nami w łóżku, ze mną i z żoną – mówił i dodał: – Zrobię coś dla Kacpra. On bardzo kocha pluszaki. Kupię mu pluszowego liska, wyszyję mu „Newsweek” i będzie miał jako gryzaczek.

„Osobista zemsta Tomasza Lisa”

Zdaniem Dudy, publikacja tygodnika to atak firmy świadczącej usługi rehabilitacyjno-lecznicze za rozwiązanie z nią umowy. – Czy „Newsweek” wykorzystał informatorów do swoich celów, czy informatorzy z tej firmy wykorzystali „Newsweek” do swoich celów? – zastanawiał się.

Mówił też o aspekcie „osobistej zemsty Tomasza Lisa”. Piotr Duda miał wygrać sprawę z Hanną Lis, która w „Panoramie” powiedziała, że ten dołączył do „tabunu polityków” podczas protestu rodziców osób niepełnosprawnych w Sejmie. – Nie przyszedłem się grzać przy kamerach. Przyszedłem, bo mnie prosiły matki – mówił.

– Prosiłem o sprostowanie, Panorama nie sprostowała. Może to zemsta, że mam czelność oskarżać żonę pana Lisa? Ciekawe, czy wydawca „Newsweeka” wie, że pan Lis wykorzystuje „Newsweek” do prywatnych rozgrywek? – dodał.

„Jak jej się coś stanie, to wam nie daruję”

Przewodniczący Związku mówił również, że „Solidarność” jest właścicielem hotelu w stu procentach. – Jak Piotr Duda przyjeżdża, to ma spać na sofie w recepcji? Przyjeżdża do swojej własności – stwierdził.

– Jak może redaktor naczelny puścić taki kłamliwy artykuł? – zastanawiał się. Jego zdaniem Tomasz Lis – „gdyby miał troszeczkę honoru” – powinien był się „zrzec funkcji redaktora naczelnego” „Newsweeka” po powołaniu się na fałszywy wpis córki Andrzeja Dudy podczas programu „Tomasz Lis na żywo”.

– Odsyłam do kolejnych numerów tygodnika „Solidarność”, tam się dowiecie o luksusowym życiu Tomasza Lisa – oświadczył, a na koniec dodał: – Mam ciężko chorą żonę. Jak jej się coś stanie, to wam nie daruję.

 

dudaMaPlan

Gazeta.pl

Manipulacje przewodniczącego Dudy

Newsweek podtrzymuje wszystkie kluczowe ustalenia z tekstu o pobytach przewodniczącego „Solidarności”, Piotra Dudy, w apartamencie w hotelu Bałtyk.

Piotr Duda zapowiedział powołanie świadków, którzy stwierdzą, że nie był w apartamencie w dniach, które sugerował Newsweek. Tyle, że wcale nie pisaliśmy, że w tych akurat dniach był w hotelu. Przeciwnie. Wyraźnie zaznaczyliśmy, że wiele razy rezerwacje były dokonywane na jego nazwisko, a w apartamencie były inne osoby, natomiast – równie wyraźnie – stwierdzaliśmy, że pan Duda był w tym apartamencie kilka razy (w tekście te daty są podkreślone na żółto). Lepiej byłoby, gdyby Pan Duda polemizował z tym, co jest napisane, a nie udowadniał coś, czego nie kwestionujemy.

Piotr Duda nie przedstawił faktur czy przelewów, świadczących o tym, że płacił za swe pobyty. A to jest klucz. Czyli nie płacił albo płacił 85 złotych. Świetna cena za apartament, za który płaci się 1300 – 1500 złotych na dobę.

Przewodniczący Solidarności odsłonił się całkowicie, gdy – chyba bezwiednie – wyrzucił z siebie dwa stwierdzenia. Powiedział mianowicie, że „to nie był żaden Penthouse czy luksus” i zapytał czy miałby spać w recepcji. Pozostawiam ocenie Państwa czy apartament- 150 metrów kwadratowych z pięknym widokiem na morze, z sauną, pełną obsługą i przeszklonym sufitem za 1500 złoty doba to luksus czy nie. Według szefa „Solidarności” nie.

Drugie, zupełnie wstrząsające stwierdzenie przewodniczącego Dudy – „pojechałem do swojej własności”. Dokładnie „do swojej własności”. I wszystko jasne, powinni to zapamiętać członkowie „Solidarności, dobrze zapamiętać.

Sposobem właściwym demagogom przewodniczący „Solidarności” zamiast wyjaśnić fakty i przedstawić rachunki, zaatakował podającego informacje, czyli pismo, autorów i mnie osobiście. Zasugerował między innymi, że tekst miałby być moją zemstą za proces, który wygrał z moją żoną.

Otóż były dwa pozwy, nie przeciw mojej żonie, ale w sprawie jednego zdania z jej zapowiedzi do materiału. Jeden pozew został oddalony w całości. W drugim, wbrew życzeniom pana Dudy, sąd stwierdził jedynie, że zdanie było nieścisłe. Jeśli więc ktoś miałby się mścić za de facto przegrany proces, to pan Duda, którego roszczenia, jak i roszczenia związku „Solidarność”, w ogromnej części oddalono. O innych atakach personalnych nawet nie wspomnę. Nie odbiegały od poziomu, do którego przyzwyczaił nas P. Duda, choćby ostatnio, gdy o pani premier powiedział, że powinna iść do psychologa.

Pan Piotr Duda zarzucił dziennikarzom Newsweeka nierzetelność. Skoro tak, dlaczego nie zgodził się na spotkanie z nimi, w czasie którego mógłby skomentować dokumenty i zeznania świadków, którzy – co poświadczyli na piśmie – to samo zeznają przed sądem.

Dziś Piotr Duda nie chciał jednak odpowiadać na żadne pytania. Nie tylko na pytania obecnego na konferencji dziennikarza Newsweeka, ale także innych dziennikarzy.

„Nikt mi nie zamknie ust”, powiedział Piotr Duda, a zaraz potem uciekł z konferencji.

Łatwiej rzucać emocjonalne oskarżenia i polemizować z czymś, co nie zostało napisane, ewentualnie obrzucać błotem autorów i naczelnego pisma. Zdecydowanie trudniej jest pozwolić zweryfikować prawdziwość swych twierdzeń odpowiadając na pytania.

Piotr Duda zamiast odpowiedzieć na pytania uciekł. Lepiej niech więcej nie powołuje się na swą przeszłość komandosa.

Powtarzam, podtrzymujemy wszystkie kluczowe informacje z naszego tekstu. Zgłaszają się do nas kolejni świadkowie, mamy kolejne informacje. Pan Duda sam zamknął dziś sobie usta. Nam ich nie zamknie.

C.D.N.

manipulacjePiotraDudy

naTemat.pl

Koalicja PiS, Solidarna Polska, Zjednoczona Prawica bez prawa do rejestracji list

Nie zarejestrowali komitetu wyborczego.

Art. 84par.2 kodeksu wyborczego stanowi, że mogą być trzy rodzaje komitetów wyborczych: partyjny, koalicji partii politycznych oraz wyborców. Kilka dni temu na kanwie konfliktu o wyrzuconego z list PiS Pawła Kowala do mediów trafił aneks do porozumienia zawartego w dniu 19 lipca 2014 roku pomiędzy trzema partiami politycznymi: PiS, Zjednoczoną Prawicą i Solidarną Polską. To porozumienie spełnia wszystkie znamiona porozumienia partii politycznych o którym mowa w art. 87 kodeksu wyborczego.

Jest w tym artykule mowa, że partie polityczne mogą tworzyć koalicje wyborcze „celem wspólnego zgłaszania kandydatów”. Oznacza to, że jeżeli partie polityczne chcą zgłaszać „wspólnie” kandydatów, to zawierają koalicję. Analizując ujawniony parę dni temu aneks z pewnością możemy stwierdzić, że zawiera on ustalenie o wspólnym zgłaszania kandydatów. Tak więc jedyną formułą prawną jego realizacji jest wspólny, czyli koalicyjny komitet wyborczy.

Oczywiście wobec takiego komitetu funkcjonują inne zasady wyborcze. Po pierwsze próg wyborczy wynosi 8%, a po drugie (i o to chyba chodziło PiS) ustala się podział dotacji na partie polityczne, a w przypadku braku takich ustaleń dzieli się pieniądze po równo (art. 150 par. 5 kodeksu wyborczego). Próba zarejestrowania koalicji wyborczej partii politycznych, które zawarły porozumienie w sprawie wspólnego wystawiania kandydatów w wyborach do Sejmu i Senatu jako komitetu wyborczego jednej partii politycznej wchodzącej w jej skład jest w moim przekonaniu obejściem prawa.

Prawo zezwala na start na listach jednej partii politycznej członkom innej partii. Jest to dopuszczone przez kodeks wyborczy. Jednak taka możliwość nie występuje w przypadku, gdy partie polityczne zawarły porozumienie, którego istotą zgodnie z art. 87 kodeksu wyborczego jest działanie ” w celu wspólnego zgłaszania kandydatów’. Różnica pomiędzy porozumieniem poszczególnego członka partii, który kandyduje z list innej partii, a porozumieniem organów statutowych jest oczywista. istniała również praktyka, że partie dogadywały się ze sobą w sprawie wspólnego startu na listach jednej partii, ale nikt wówczas nie zawierał formalnego porozumienia i to jeszcze spisanego z miejscami poszczególnych kandydatów!, gdyż właśnie wszyscy się obawiali możliwości uznania przez PKW takiego komitetu za koalicyjny.

W tej sytuacji zwracam się publicznie do Państwowej Komisji Wyborczej o wezwanie Komitetu Wyborczego PiS do przedstawienia oryginału umowy z dnia 19 lipca 2014 wraz z aneksem i podjęcie decyzji w tej sprawie na podstawie przepisów prawa. W moim przekonaniu dokonana przez trzy partie próba obejścia prawa stanowi rażące naruszenie kodeksu wyborczego i powinna skutkować odmową rejestracji list wyborczych ze względu na fakt, iż zgłaszanie komitetów wyborczych było możliwe do wczoraj do godziny 16.

Jestem przekonany, że lepiej te kroki podjąć teraz, niż czekać na orzeczenie Sądu Najwyższego, który z pewnością będzie badał to zagadnienie i może na podstawie chociażby art. 32 Konstytucji RP uznać, że doszło do naruszenia równości wobec prawa. W tych wyborach bowiem będzie uczestniczyć przynajmniej jeszcze jedna koalicja, która w tej sprawie nie próbowała obejść prawa i która ma wymóg 8%.

Wpis pochodzi ze strony Roman Giertych – strona oficjalna

koalicjaPiS

naTemat.pl