Stempin (18.06.2015)

 

Szacunek na dzielni, czyli starszy pan o młodzieży [ORLIŃSKI]

Wojciech Orliński, 17.06.2015
Wojciech Orliński

Wojciech Orliński (Fot. Marcin Klaban / AG)

W świecie klasy średniej osobę, której szczerze nienawidzimy, witamy słowami: „Cześć, miło cię znów widzieć”. W świecie prawilności taką osobę wita się wpierdolem.
To zawsze jest zabawne, kiedy starszy pan opisuje zwyczaje młodzieży, więc mam nadzieję, że niniejszy felieton będzie zabawny. Z dwojga złego zawsze wolę czytelnika rozbawić, niż zanudzić. W mediach ostatnio pełno dyskusji o młodzieży. Czytając niektóre artykuły, odnoszę wrażenie, że dla ich autorów młodzież jest jakimś egzotycznym tworem, z którym nie da się znaleźć wspólnego języka.

Trochę tak rzeczywiście jest, bo każde młode pokolenie wytwarza swój idiolekt. Za naszych czasów też tak było.

O ile jednak nasza gwara młodzieżowa zawierała słowa przekładalne na głównonurtowy język polski, teraz pojawiło się ciekawe pojęcie, które nie ma bezpośredniego odpowiednika w języku zgredów. To „prawilność”.

Z grubsza można je przełożyć na „zdolność honorową”, ale wtedy z kolei nie da się prosto wyjaśnić, czym jest na przykład „kołczan prawilności”. Bo prawilność nie jest tylko cechą istot ludzkich, ale także przedmiotów, pojęć abstrakcyjnych („prawilna muzyka”), a nawet tkanin (na przykład ortalion jest prawilny, a bawełna już nie).

Skoro Państwo czytają felieton w „Dużym Formacie”, to prawdopodobnie należycie do szeroko rozumianej klasy średniej. A więc prawdopodobnie nie jesteście prawilni (ja też nie). Najłatwiej więc nam, nieprawilnym, zrozumieć fenomen prawilności, patrząc z punktu widzenia kogoś, kto ją parodiuje. Zapraszam więc do hiphopowego teledysku Marcina Sprusińskiego (pseudonim WuWunio) pod tytułem „Jestem bardzo prawilny, przecinek”.

Oczywiście, zamiast słowa „przecinek” występuje inne słowo, które w języku prawilnych zastępuje przecinek. A zamiast „bardzo” – skrót Wydziału Chemii Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Podmiot liryczny tej piosenki „śmiga po osiedlu wraz ze swoją bandą”. „Bandą” elegancko zrymowane jest z „ortalion” (wraz z wulgarnym potępieniem dżinsów jako spodni nieprawilnych).

„Twój kot kupuje whiskas/ ja kupuję wino/ z gwinta, prawilnie, obalam je z drużyną” (a więc prawilny może być także sposób picia!).

Nie należy tego tekstu brać na serio, bo WuWunio uprawia coś w rodzaju hiphopowego kabaretu. To raczej parodia mentalności typowego prawilnego dresiarza, ale mniej więcej można na jej podstawie sobie wyobrazić, kto to jest.

To jest ktoś, dla kogo relacje z jego osiedlową „drużyną” są wszystkim. Póki podmiot liryczny może się cieszyć tzw. szacunkiem ludzi ulicy (jak, już na serio, śpiewał Peja), może funkcjonować społecznie. Jeśli straci ten szacunek, będzie się bał wyjść z domu na osiedlu, bo grozić mu będzie – darujmy już sobie te eufemizmy – „wpierdol”.

„Tak mam na drugie imię”, mówi bohater piosenki WuWunia. Przy okazji możemy teraz wyjaśnić, co to jest „kołczan prawilności”. Otóż jest to komplementarny dodatek do „czapki wpierdolki”. Razem stanowią niezbędne akcesoria stroju prawilnego młodego człowieka. Czapka wpierdolka to po prostu klasyczna bejsbolówka z daszkiem. A kołczan prawilności to specyficzna saszetka, do której dresiarze chowają portfel i klucze, bo w prawilnych dresach nie ma odpowiednich do tego kieszeni.

W świecie ludzi prawilnych najważniejsze cnoty to odwaga, solidarność grupowa i szczerość. Teoretycznie my też je sobie cenimy, a jednak proszę zwrócić uwagę na typowy dialog nauczyciela z dzieckiem – „dlaczego tam poszedłeś” / „bo moi koledzy poszli”.

„A jakby twoi koledzy skakali z dachu, tobyś też skoczył?” – pyta nauczyciel przekonany, że wykaże tym absurd takiej postawy. Otóż prawilna odpowiedź to: „Tak, też bym skoczył”.

Stąd fenomen stadionowego chuligaństwa. Uczestniczenie w bezsensownych (dla nas) zadymach to po prostu najłatwiejszy sposób na zademonstrowanie swojej prawilności. A ta jest dla dresiarza tak ważna jak dla nas zdolność kredytowa.

To samo ze szczerością. W świecie klasy średniej osobę, której szczerze nienawidzimy, witamy słowami: „Cześć, miło cię znów widzieć”. W świecie prawilności taką osobę wita się wpierdolem.

Prawilność może, ale nie musi się przekładać na prawicową postawę w polityce. Robert Biedroń może zdobyć głosy słupskich dresiarzy, bo nikogo nie udaje, nie zdradza swoich ziomków i nie boi się zadymy. Miał sprawę za pobicie policjanta, to prawilne jak kontener ortalionu.

Jeśli jednak ktoś chce stracić głosy prawilnej młodzieży, powinien się pokazać w wyborach jako człowiek dwulicowy, który dziś popiera coś, przeciwko czemu był wczoraj. Kto porzucił swoją partię, gdy była ona w kłopotach. Kto w razie kłopotów chowa się za innych.

Felieton jest żartobliwy, ale jeśli widzą tu państwo podobieństwo do prawdziwych polityków – to całkowicie zamierzone.

Wideo „Dużego Formatu”, czyli prawdziwi bohaterowie i prawdziwe historie, Polska i świat bez fikcji. Wejdź w intrygującą materię reportażu, poznaj niezwykłe opowieści ludzi – takich jak Ty i zupełnie innych.

W ”Dużym Formacie” czytaj też:

Oddaj dziecko, matko nieletnia
Chciałam biec po córeczkę, ale byli szybsi, złapali mnie i zamknęli drzwi. Podetkali mi pod nos postanowienie sądu

Na wyspie szczęśliwych dzieci
Obiecałem sobie, że gdy będę miał dzieci, to zrobię wszystko, by mieć dla nich czas. Z Nel, Noem i Kazimierzem Ludwińskimi, którzy opłynęli Ziemię katamaranem, rozmawia Krzysztof Boczek

Jadą Grecy do nas w tajemnicy
Tuż po wojnie biedna i zniszczona Polska przyjęła 14 tysięcy uchodźców z Grecji. Do dziś są wdzięczni

Reporter, który umarł ze smutku
Najbardziej się boję oporu bohatera, by nie okazało się, że nie może on unieść własnego losu

Dron polski
W Singapurze wypierają kelnerów, bo same obsługują gości. W Indiach same rozpędzają zamieszki. W Szwajcarii roznoszą przesyłki. W Polsce liczą jelenie. Deweloperzy powinni się zastanowić nad wysuwaną platformą w parapecie – wielkości deski do wyrabiania ciasta. Na niej przyjmowalibyśmy drony z przesyłkami kurierskimi

Tu mieszkamy. Obcokrajowcy w Polsce [FOTOREPORTAŻ]
Dlaczego w Polsce? Bo tu znałem ludzi, którzy pomogli mi na starcie. Bo moja babcia była Żydówką. Bo nie ma tu wszechobecnej korupcji

Obce ciało. Marokańczyk w Polsce
Abdel miał w Polsce rodzinę i pracę. Został pobity przez rasistów. Stracił zdrowie, wylądował na ulicy. Państwo polskie mu nie pomoże, bo nie ma obywatelstwa

Zobacz także

Wyborcza.pl

„Zielona encyklika” Franciszka – pierwsza w historii o ekologii. Czy wierni posłuchają papieża? [ANALIZA]

Prof. Arkadiusz Stempin, 18.06.2015
Prof. Arkadiusz Stempin

Prof. Arkadiusz Stempin (AGATA GRZYBOWSKA)

– Byłoby zbawcze, gdyby proboszczowie w Polsce porozwieszali cytaty z papieskiej encykliki na parkingach samochodowych, wysypiskach śmieci czy przed wjazdem do lasów, leżących w obediencji ich parafii. A jedna lekcja w kursie religii poświęcona byłaby ochronie środowiska – boskiego stworzenia – pisze prof. Arkadiusz Stempin.
Z dużym napięciem światowa opinia publiczna, katolicy, w tym zwolennicy i przeciwnicy papieża, a także establishment polityczny, oczekiwali dzisiejszej publikacji 192-stronicowej encykliki ekologicznej „Laudato Si” (czyli „Bądź pochwalony”; nazwa encykliki pochodzi zawsze od pierwszych słów tekstu).Przed jej wydaniem największe debaty przetoczyły się przez USA i kraje o najbardziej zaawansowanych technologiach ekologicznych. Napięcie towarzyszące wydaniu dokumentu papieskiego było tak wielkie, że kilka dni temu z Watykanu wyciekły jego fragmenty i trafiły do internetu i na szpalty czołowego włoskiego tygodnika „L’Espresso” . Magazyn reprezentuje poglądy centrolewicowe, jak „La Repubblica”, i nie szczędzi krytyki pod adresem wszystkich możliwych obozów politycznych.

Raczej nie można mówić o przypadku, że przeciek dotarł akurat do magazynu, którego gwiazdą jest największy krytyk pontyfikatu papieża Franciszka wśród włoskich watykanistów, Sandro Magister (w redakcji L’Espresso od 1974 roku). Zarówno on, jak i katoliccy konserwatyści w USA, a już szczególnie ultrakonserwatywne kręgi amerykańskich ewangelików nie zostawiły na encyklice suchej nitki.

Katolicki republikanin Rick Santorum, który zamierza ubiegać się o urząd prezydenta USA, wezwał papieża do „pozostawienia nauki naukowcom”. By wypowiadać się o zmianach klimatycznych, nie posiada on ani wiedzy, ani autorytetu – perorował. Sekundowali mu inni konserwatyści. Tym kręgom po cichu kibicują niektórzy hierarchowie. Im wszystkim ripostuje John L. Allen, jeden z czołowych amerykańskich watykanistów: „Kto próbuje posłużyć się Franciszkiem, by zdyskontować go dla siebie w sporach politycznych, ten tylko błądzi”.

Sam przeciek do „L’Espresso” wyszedł nie tyle z najbliższego otoczenia papieża, ile z biur tłumaczeniowych Watykanu. Papieski dokument był bowiem gotowy od kilku tygodni. Przez ten czas trzymali go w swoich rękach tłumacze, gdyż ukazał się on równocześnie nie tylko w klasycznych wersjach językowych: angielskiej, francuskiej, niemieckiej czy hiszpańskiej, ale także chińskiej i arabskiej. Tym niemniej rola watykańskich oponentów papieża Franciszka, którzy bojkotują encyklikę, jest jednoznaczna.

Co mówili o ekologii poprzedni papieże?

Zagadnienia ekologiczne po raz pierwszy wyniesione zostają do rangi najwyższego dokumentu papieskiego – encykliki. Choć ochrona środowiska i zachowanie boskiego stworzenia od czasów Jana Pawła II znajdują się na agendzie papieskiego nauczania. W swoim przesłaniu na światowy dzień pokoju 1990 polski papież wskazał na organiczny związek między zachowaniem pokoju w świecie a zachowaniem stworzenia jako dzieła Boga. W swoim przesłaniu domagał się on zmiany stylu życia, by zahamować zmiany klimatyczne, które w jego przekonaniu w dużym stopniu wynikały z działalności człowieka.

Benedykt XVI przyjął tę wykładnię za swoją i swoje przesłanie na Światowy Dzień Pokoju w 2010 roku poświęcił ochronie środowiska. Horyzont papieskiego spojrzenia ogrania z jednej strony aspekty związane z zachowaniem stworzenia, według egzegezy teologicznej całościowego dzieła boskiego, z drugiej uwzględnia styl życia ludzi, czyli systemy społeczno-gospodarcze, w jakich przychodzi im działać. Kto szanuje środowisko naturalne, szanuje też człowieka. To skłoniło ostatnich trzech papieży do krytyki kapitalizmu, konsumpcjonizmu i związanych z nim postaw. W tym sensie zagadnienia ochrony środowiska nie są nowe. Franciszek posługuje się jednak drastycznymi obrazami i sformułowaniami. A jego przekaz uzyskuje radykalny koloryt.

Benedykt XVI zasłużyłby nawet na tle dotychczasowych papieży na miano zielonego papieża. Podczas swojego pontyfikatu wcielił w życie wiele ekologicznych przedsięwzięć w Watykanie. Na dachu hali audiencyjnej zainstalowano kolektory słoneczne i rozbudowano watykańską sieć samochodów z napędem elektrycznym. Papież często wypowiadał się na temat ochrony środowiska. I to podczas spotkań z politykami, na niedzielnych modlitwach „Anioł Pański”, w homiliach i okazjonalnych przemówieniach. I niewykluczone, że częściej niż papież Franciszek w ciągu dwóch pierwszych lat swojego pontyfikatu. W encyklice „Caritas in veritate” z roku 2009 kilka akapitów Benedykt XVI poświęcił właśnie zagadnieniom ekologii. Wskazał przy tym na bardzo szeroki ich kontekst: kwestie sprawiedliwego podziału dóbr, rabunkowej eksploatacji surowców naturalnych, uzyskiwania źródeł energii i technicznego postępu. Do kluczowego problemu wyniósł papież w encyklice wątek moralnej postawy społeczeństwa, wielokrotnie powtarzając pojęcie „ekologii społecznej”, w jego rodzimym języku znane jak „Humanökologie”. Co w kolokwialnej wykładni można sprowadzić do równania: Kto szanuje człowieka, ten szanuje też środowisko, w którym on żyje.

Ekologia człowieka papieża Franciszka

Franciszek nawiązał dotychczas do myśli Benedykta XVI. „Ekologia człowieka i ekologia środowiska naturalnego idą ręka w rękę”, powiedział podczas audiencji generalnej kilka miesięcy po swoim wyborze. A podczas mszy intronizacyjnej wskazał na wybrane przez siebie imię, Franciszek, w którym kryje się program pontyfikatu – zachowanie w nienaruszalnym stanie stworzenia boskiego.

W encyklice znajdują się jednak stwierdzenia, które dotyczą dziewiczych obszarów papieskiej nauki. Wypowiedzi na temat zmian klimatycznych implikują zapożyczenia ocen od naukowców i ośrodków naukowych, reprezentujących nauki przyrodnicze. Wymaga to zaufania do naukowych ustaleń, że w przeciągu krótkiego okresu czasu nie zdezaktualizują się.

Franciszek sam podczas powrotu do Rzymu z pielgrzymki do Korei w sierpniu 2014 roku zwrócił uwagę na to, że w przypadku sformułowania ekologicznej encykliki zachodzi problem, iż ustalenia dotyczące zagadnień środowiska naturalnego „tylko do pewnego punktu dadzą się w 100 procentach potwierdzić. Wykraczając poza ten punkt, nauka porusza się w obszarze hipotez. A jedne z nich są bardziej, inne mniej wiarygodne”. Tymczasem encyklika należy do najważniejszego instrumentarium w nauczaniu papieskim. – Dlatego uwzględnić w niej można jedynie niezaprzeczalne fakty – skonkludował papież.

Stąd w zagadnieniach ocierających się o kwestie nie do końca „technicznie” rozwikłane i przesądzone Watykan wypowiadał się z dużą ostrożnością. To skłoniło też Benedykta XVI, by w rzeczonej encyklice „Caritas in veritate” uniknąć bezpośredniego odniesienia do zmian klimatycznych. W tym miejscu warto przypomnieć, jak zmieniło się stanowisko Watykanu do archetypicznie równie „technicznej”, choć rodem z polityki, sprawy ustosunkowania się do systemu demokratycznego. Do lat II wojny światowej Stolica Apostolska zachowywała dystans do systemów demokratycznych i nie preferowała ich wobec innych systemów rządów. Dopiero pod wpływem hekatomby II wojny światowej i gangsterskiego splotu faszyzmu i stalinizmu Watykan zmienił postawę wobec systemów demokratycznych.

Przekaz papieski ma dla katolików zobowiązujący do posłuszeństwa charakterStąd rodzi się pytanie, na ile konkretne wypowiedzi papieża w encyklice ekologicznej mają dla katolików zobowiązujący do posłuszeństwa charakter. Zasadniczo obwiązuje jedna reguła: encykliki posiadają najwyższą pieczęć nauczania papieskiego. I ich zalecenia są obowiązujące w Kościele. Każdy katolik jest zobowiązany do respektowania zawartych w nich zaleceń, nawet jeśli nie opierają się one formalnie o przywilej nieomylności papieża. W praktyce jednak stopień respektowania zawartych w encyklikach zaleceń zależy od ich treści. Posłuszeństwo katolików wobec treści czysto teologicznych, np. w sprawie dogmatu o Trójcy Świętej, jest inne niż w przypadku wypowiedzi o energii atomowej. W pierwszym przypadku katolika obowiązuje tzw. posłuszeństwo wiary, najwyższa forma respektowania nauczania Kościoła. Jako formę niższą teolodzy wyróżniają religijne posłuszeństwo, dla którego instancją przesądzającą jest własne sumienie. To rozróżnienie wykrystalizowało się na kanwie zakazu sztucznych metod antykoncepcji, co wyartykułował w encyklice „Humanae Vitae” papież Paweł VI w roku 1968. Wtedy to niektóre episkopaty, w tym niemiecki, wydały oświadczenie, że ostateczna decyzja zastosowania środka antykoncepcyjnego wymaga odwołania się do posłuszeństwa religijnego, czyli do indywidualnego sumienia.

Zielony manifest

Do tej pory jednak papież nie wypowiadał się w sprawie kontrowersyjnych zagadnień ekologicznych, jak np. zachowania energii jądrowej. Inaczej niż w sprawie tematyki związanej ze zmianami klimatycznymi. W tej materii pozycjonuje się on jednoznacznie po stronie tych naukowców, którzy zmiany klimatyczne przypisują działalności człowieka. Także w encyklice, którą rozumie jako wkład Watykanu i całego Kościoła katolickiego do ogólnoświatowej debaty, której finalnym akordem jest za pół roku wielka konferencja klimatyczna w Paryżu, organizowana pod patronatem ONZ. Liczne analizy naukowe dowodzą, że ocieplenie ziemi i klimatu wynika z emisji gazów cieplarnianych. – Ludzkość musi zmienić swoje podejście do stylu życia, produkcji i konsumpcjonizmu, by skutecznie walczyć z ociepleniem Ziemi – brzmi tenor sześciu rozdziałów encykliki.

Używając drastycznych porównań, papież zajmuje jednoznaczne stanowisko, podzielając je z ekologami i biednymi, piętnując z nimi na równi rabunkowe obchodzenie się ze środowiskiem naturalnym, zanieczyszczanie wody, powietrza i ziemi. – Nasza ziemia zamienia się w wysypisko śmieci – pisze.

Aplikuje jednocześnie swojemu Kościołowi nową zieloną teologię, ale żąda też całkiem konkretnie: „Surowce takie jak ropa czy gaz muszą zostać zastąpione”. Nie zapomina też o najbiedniejszych i wykluczonych, którzy na bezlitosnym traktowaniu natury cierpią najbardziej. Papież tematyzuje „ekologiczne przestępstwa bogatej północy, popełniane na biednym południu”, akceptuje stanowisko nauki w kwestii zmian klimatycznych globu, nie oszczędza społeczeństwa konsumpcyjnego i ostrzega przed stosowaniem gentechnologii w rolnictwie.

Człowiek jako niszczycielski pan i władca

Na wiele prób, jakie podejmowało lobby przemysłowe, by osłabić ton encykliki, Franciszek odpowiedział dość prowokującym tekstem. W stylu swojego patrona, świętego Franciszka z Asyżu, którego sławny wiersz „pieśń niedzielną” uczynił tytułem encykliki. Dlatego papież formułuje oskarżenie, że powolna śmierć wielu gatunków powoduje, iż „tysiące stworzeń nie może już chwalić Boga”. Głowa Kościoła rozprawia się z teologią, która od stuleci głosi wszem i wobec, że człowiek jest królem stworzenia i ziemię powinien sobie czynić poddaną.

– Człowiek jako pan i władca, a zarazem niszczyciel, to nie jest prawidłowa interpretacja Biblii – ostrzega papież swoich teologów. Ponieważ w boskim stworzeniu „ukazuje się język boskiej miłości”, wszyscy chrześcijanie są zobligowani do troski o zachowanie Ziemi w nienaruszonym stanie. Ekologiczna pedagogika idzie w parze z religijną duchowością. To jeszcze brzmi łagodnie. Ale potem zaczyna się głośna kanonada, znana już z Adhortacji Apostolskiej (papieskiego pisma niższej rangi) „Evangelii Gaudium”, które zasłynęło z krytycznego pod adresem kapitalizmu cytatu „ta gospodarka zabija”. Z kolei w „Laudato Si” papież pisze, że „własność prywatna nie jest absolutna i nienaruszalna”, a wręcz przeciwnie, „podporządkowanie się własności prywatnej dobru ogółu jest złotą zasadą” życia wspólnoty ludzkiej.

Wychowanie ekologiczne papież czyni koniecznym krokiem do zmniejszenia zanieczyszczania środowiska naturalnego, podobnie jak uczestnictwo każdego z nas w mikropłaszczyźnie świadomego się z nim obchodzenia. A to poprzez sortowanie śmieci, odpowiedzialną konsumpcję wody, ponadindywidualne używanie samochodów czy wyłączanie zbędnych żarówek.

Byłoby zbawcze, gdyby proboszczowie w Polsce porozwieszali cytaty z papieskiej encykliki na parkingach samochodowych, wysypiskach śmieci czy przed wjazdem do lasów leżących w obediencji ich parafii. A jedna lekcja w kursie religii poświęcona byłaby ochronie środowiska – boskiego stworzenia.

Dodaj komentarz