Korwin (06.01.15)

 

„Co łaska” 2.0. Przed kolędą wierni muszą podpisać takie zobowiązanie i wybrać ewentualną ilość rat

Tego typu dokumenty przed kolędą muszą wypełnić wierni z niektórych polskich parafii.
Tego typu dokumenty przed kolędą muszą wypełnić wierni z niektórych polskich parafii. Fot. Sadistic.pl

Bycie katolikiem w Polsce to jednak spory wydatek… Potwierdza to trwający w najlepsze „sezon kolędowy”, w czasie którego wielu duszpasterzy stara się równie mocno poznać problemy swoich parafian, co i nieźle zarobić.

Wiara niczym obowiązkowa polisa
Choć polscy księża kolędują zaledwie od kilku dni, internet już zdążyły podbić doniesienia o ewolucji tradycyjnego „co łaska”. Okazuje się bowiem, że w niektórych nadwiślańskich parafiach dokument stanowiący podstawę określonego zobowiązania na rzecz Kościoła otrzymuje się już na długo przed wizytą duszpasterską.

Co ciekawe, Kościół sugeruje, że pieniądze na finansowanie jego działalności wierni powinni „zarezerwować w budżecie domowym”. Z duchem biznesowego czasu idzie też forma uiszczania opłaty. Postępowi duchowni oferują nam dziś opłacenie należności niczym cześć ubezpieczycieli oferuje polisę OC. Do wyboru jest więc opcja spłaty jednorazowej, półrocznej, kwartalnej lub miesięcznej.

Korporacyjne standardy
Już przed tygodniem w naTemat donosiliśmy natomiast o opublikowanej przez jedną z parafii broszurze standaryzującej przebieg wizyty duszpasterskiej. Wynika z niej, że kiedy ksiądz zawita z kolędą, powinien ujrzeć nakryty białym obrusem stół, a na nim krzyż. Nie może zabraknąć też wody święconej i Pisma Świętego.

Na tym jednak nie koniec. Instrukcja zawiera również wskazówki dotyczące ugoszczenia kapłana posiłkiem. I tak, jeśli zapuka on w porze śniadania, winno być ono podane na stole najwcześniej o godz. 8:00. W przypadku obiadu zasugerowano natomiast uzgodnienie menu i terminu z pozostałymi parafianami – „by trafniej przewidywać przybycie kapłana”.

Nowe kolędowe standardy jasno wskazują też tematy zabronione w rozmowie z duchownym. „Bardzo też prosimy, aby w spotkaniach nie tracić czasu na rozmowy o pogodzie, bo nie mamy na nią wpływu, jak i tez o polityce, bo wmówiono już wszystkim, że PSL, dawniej ZSL i PO, dawniej Unia Wolności, są jedynym lekarstwem na wszystkie bolączki i nieprawości w naszej Ojczyźnie” – czytamy.

naTemat.pl

Polska według Owsiaka: Oprócz całego zła, jest też dobro – WOŚP i Przystanek Woodstock

Dodano: 06.01.2015
Polska według Owsiaka: Oprócz całego zła, jest też dobro – WOŚP i Przystanek Woodstock - niezalezna.pl

foto: Zbyszek Kaczmarek/Gazeta Polska

Z wywiadu, którego Jerzy Owsiak udzielił Wirtualnej Polsce, wyłania się ponury obraz naszego kraju. Szaleje tu „hejterstwo”, Miecugow i Wałęsa są mieszani z błotem, a Hołdysa zalewa fala nienawiści. Poza tym, pełno tu chorego ciśnienia, awantury i węszenia spisku. Na szczęście jest też dobro, czyli – zdaniem Owsiaka – WOŚP oraz Przystanek Woodstock.

Polska, według głównego dyrygenta Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, to niezbyt przyjemne miejsce. Polacy nie potrafią ze sobą „rozmawiać normalnie, powiedzieć na spokojnie, co nam się podoba w kimś, a co nie”. – Zawsze jest chore ciśnienie, awantura, węszenie spisku – mówi w rozmowie z wp.pl Owsiak.

W Polsce szaleje również „hejterstwo”, a „baty dostaje każdy”, na co Owsiak ma przykłady. – Pamiętam całą dyskusję na temat praw autorskich. Zbyszek Hołdys, który zabrał głos w internecie, zetknął się z falą nienawiści. Tak go to uderzyło, że zrezygnował z jakichkolwiek publicznych wypowiedzi. Swoich prześladowców mają też inne osoby znane publiczne, także te prowadzące fundacje, goście zapraszani przez nas na Przystanek Woodstock. Mieszany z błotem jest Lech Wałęsa czy Grzegorz Miecugow, który został uderzony podczas swojego wykładu na Przystanku – opowiada Owsiak. Szkoda, że nie przypomina, jakim „hejtem” potrafi popisać się sam: Język nienawiści w wykonaniu szefa WOŚP. Jerzy ​Owsiak jak Niesiołowski.

Niestety, w tym pełnym agresji kraju Owsiak nie może także liczyć na wymiar sprawiedliwości. Najbardziej boli go wyrok ws. blogera Matka Kurka. – Wyrok był kuriozalny, trudno się z nim zgodzić – oświadczył Owsiak, komentując decyzję sądu. Jeszcze bardziej rozsierdziło go – miażdżące dla niego – uzasadnienie wyroku. – Gdy pokazałem uzasadnienie wyroku kilku najlepszym warszawskim adwokatom, powiedzieli coś, co wydało mi się niepokojące. Zmienia się sposób myślenia sędziów – są bardziej wyrozumiali dla ludzi, którzy wyrażają swoje ostre opinie w internecie – żali się Owsiak.

Głównodowodzący WOŚP podsuwa jednak rozwiązanie. – W USA coś takiego by nie przeszło, za jeden „hejt” pod adresem prezydenta USA mogą cię zamknąć na kilkanaście godzin – wskazuje. Nie to, co w Polsce: – (…) bloger, który mnie znieważa, znieważył wcześniej prezydenta Polski, ale jego sprawa została „warunkowo umorzona”. Ma poczucie, że wszystko mu wolno, i w każdym kolejnym wpisie zieje coraz większą nienawiścią – tłumaczy Owsiak.

Na szczęście w mrocznym tunelu jest światełko. To sam Jerzy Owsiak i wszystko co się z nim wiąże. –Wiem, że oprócz tego całego zła, jest dobro. Gdy spotykam na Woodstocku obcokrajowców, którzy mówią mi: fajnie, że w Polsce nie tylko w ryj można dostać, że dzieje się tu też coś pozytywnego, pomaga się na taką skalę, jest mi naprawdę miło – rozpływa się w zachwytach nad swoją działalnością szef WOŚP.

niezalezna.pl

Prof. Antoni Dudek: po 100 dniach Ewę Kopacz czeka pierwszy wielki kryzys

Jacek Gądek Dziennikarz Onetu
06.01.2015

– Ewa Ko­pacz ob­ję­ła tron z woli jed­ne­go czło­wie­ka – Do­nal­da Tuska – a mimo to jej wła­dza nie zo­sta­ła w par­tii otar­cie za­kwe­stio­no­wa­na. To nie­wąt­pli­wie jest jej suk­ces. Można było sobie prze­cież wy­obra­zić, że wy­bu­cha bunt – mówi prof. An­to­ni Dudek w roz­mo­wie z Jac­kiem Gąd­kiem. I do­da­je, że spór z czę­ścią le­ka­rzy to jej „pierw­szy wiel­ki kry­zys”.

 

Antoni Dudek

Foto: Agata Grzybowska / Agencja GazetaAntoni Dudek

Jacek Gądek: Można u Pana w 100 dni na­pi­sać ma­gi­ster­kę?

Prof. An­to­ni Dudek: Da się, ale trze­ba się skon­cen­tro­wać tylko na niej i mieć już wstęp­ną wie­dzę, czyli nie przy­cho­dzić na su­ro­wy ko­rzeń. To trud­ne, ale moż­li­we. Znam ludzi, któ­rzy wła­śnie przez nieco ponad trzy mie­sią­ce pi­sa­li nie­złe prace ma­gi­ster­skie. Nie­złe.

A po 100 dniach rzą­dów pre­mier Ewy Ko­pacz można oce­nić, czy jest ona na swoim miej­scu?

Można, ale tylko wstęp­nie. Trzy mie­sią­ce w przy­pad­ku tak skom­pli­ko­wa­nej ma­te­rii, jak rzą­dze­nie pań­stwem z fo­te­la szefa rządu, to nie jest długa per­spek­ty­wa. Je­stem zda­nia, że tak na­praw­dę pre­mie­ra można oce­nić po ok. roku. I tak też bę­dzie z Ewą Ko­pacz – na je­sie­ni zo­sta­nie oce­nio­na w wy­bo­rach. To bę­dzie wła­ści­wy eg­za­min.

Ale wstęp­ne oceny, ro­ko­wa­nia są we­dług Pana jakie?

Nie są dla niej po­chleb­ne.

I nie ma czego świę­to­wać?

Był­bym po­wścią­gli­wy i to nawet, gdyby pani pre­mier miała suk­ce­sy ewi­dent­ne. Tych suk­ce­sów jed­nak nie widzę, choć głów­nym jest na pewno to, że par­tia rzą­dzą­ca – Plat­for­ma Oby­wa­tel­ska – nie pękła.

Ewa Ko­pacz ob­ję­ła tron z woli jed­ne­go czło­wie­ka – Do­nal­da Tuska – a mimo to jej wła­dza nie zo­sta­ła w par­tii otar­cie za­kwe­stio­no­wa­na. To nie­wąt­pli­wie jest jej suk­ces. Można było sobie prze­cież wy­obra­zić, że wy­bu­cha bunt prze­ciw­ko jej przy­wódz­twu, jako opar­te­mu je­dy­nie na woli Tuska. Oka­za­ło się jed­nak, że pani pre­mier udało się skon­stru­ować rząd sa­tys­fak­cjo­nu­ją­cy dla róż­nych ośrod­ków we­wnątrz PO, co – z dru­giej stro­ny – jest jed­no­cze­śnie źró­dłem sła­bo­ści jej ga­bi­ne­tu, bo jest on nie­spój­ny.

Na przy­kład – są­dząc po „stud­niów­ce” – w któ­rych punk­tach?

Widać to na przy­kła­dzie mi­ni­stra zdro­wia Bar­to­sza Ar­łu­ko­wi­cza, który po­zo­stał ze skła­du po­przed­nie­go rządu – z ta­jem­ni­czych po­wo­dów, bo wia­do­mo, że Ewa Ko­pacz za nim nie prze­pa­da. Teraz Ar­łu­ko­wicz staje się głów­nym pro­ble­mem rządu i oso­bi­ście pani pre­mier – pro­ble­mem, który roz­strzy­gnie się w naj­bliż­szych dniach.

Inne or­ga­ni­za­cje śro­do­wi­ska le­kar­skie­go do­łą­czy­ły do Po­ro­zu­mie­nia Zie­lo­no­gór­skie­go i ru­sza­ją na wojnę z mi­ni­strem, co może oba­lić całą dok­try­nę mi­ni­stra, że oto grup­ka chci­wych le­ka­rzy sa­bo­tu­je mu re­for­mę. Jeśli pro­test le­ka­rzy się roz­sze­rzy to nie tylko mi­ni­ster, ale i cały rząd znaj­dzie się w gi­gan­tycz­nych ta­ra­pa­tach.

A jakim HR-owcem, osobą od za­rzą­dza­nia ludź­mi, jest pani pre­mier?

Oba­wiam się, że nie naj­lep­szym, choć póki co trud­no to prze­są­dzać.

Na razie nie ma żad­ne­go otwar­te­go kon­flik­tu mię­dzy Ewą Ko­pacz a któ­ry­kol­wiek z mi­ni­strów, choć pew­nie taki zo­ba­czy­my mię­dzy nią a wspo­mnia­nym Ar­łu­ko­wi­czem. Coś prze­cież bę­dzie mu­sia­ła z nim zro­bić, a on bę­dzie się mu­siał bro­nić. Ewa Ko­pacz unika po­ja­wia­nia się przy nim i nie wia­do­mo, czy go po­pie­ra, czy nie. Stra­te­gia ko­złów ofiar­nych może i się uda­wa­ła Tu­sko­wi, ale Ewie Ko­pacz chyba już nie, bo prze­cież sama była mi­ni­strem zdro­wia. Lu­dzie nie bar­dzo będą zatem wie­rzyć, że wszyst­ko jest winą złego Ar­łu­ko­wi­cza.

Pani pre­mier sama jest le­ka­rzem i byłym mi­ni­strem zdro­wia, więc spra­wa jest dla niej i bo­le­sna, i sym­bo­licz­na.

I tym bar­dziej ważne bę­dzie, jak z tego kry­zy­su wy­brnie.

Z kolei w dłuż­szej per­spek­ty­wie okaże się, czy wy­buch­nie kon­flikt z Grze­go­rzem Sche­ty­ną, który pol­ską dy­plo­ma­cję pro­wa­dzi ewi­dent­nie ina­czej niż po­przed­nik. Można wręcz od­nieść wra­że­nie, że Sche­ty­na jest pierw­szym mi­ni­strem spraw za­gra­nicz­nych, który bar­dziej in­te­re­su­je się spra­wa­mi kra­jo­wy­mi niż za­gra­nicz­ny­mi. To zresz­tą nie za­ska­ku­je, choć przez lata był – ale po­wiedz­my sobie szcze­rze: na ze­sła­niu – w sej­mo­wej ko­mi­sji spraw za­gra­nicz­nych.

Nie chciał­bym od razu wy­sta­wiać pani pre­mier ne­ga­tyw­ną ocenę jej umie­jęt­no­ścią do­bie­ra­nia sobie współ­pra­cow­ni­ków, ale nie­któ­re z jej de­cy­zji per­so­nal­nych były dziw­ne i na razie nie można po­wie­dzieć, by nas po­zy­tyw­nie za­sko­czy­ły.

Mówi Pan m.​in. o sze­fo­wej MSW Te­re­sie Pio­trow­skiej, o któ­rej pani pre­mier mó­wi­ła, że jest „silną ko­bie­tą” i „da radę”?

MSW to jeden z naj­waż­niej­szych re­sor­tów, a pani mi­ni­ster Pio­trow­ska – mó­wiąc de­li­kat­nie – jest ta­jem­ni­cza.

Bo?

Przez te trzy mie­sią­ce sły­sza­łem ją może raz – przy oka­zji 11 li­sto­pa­da – i nie po­wie­dzia­ła nic cie­ka­we­go.

W oczach kry­ty­ków do rangi sym­bo­lu może ura­stać wpad­ka mi­ni­ster Pio­trow­skiej, która za­miast o sa­mo­lo­tach bez­za­ło­go­wych po­wie­dzia­ła o „sa­mo­lo­tach bez głowy”?

Po­wiedz­my sobie szcze­rze: ona jest sze­re­go­wą po­słan­ką i nie jest zbyt me­dial­na, a MSW to dla niej nowa rola. Nie skre­ślał­bym jej za tę jedną wy­po­wiedź, ale pro­blem jest w tym, że nie widzę żad­nych in­nych prze­ja­wów jej dzia­łal­no­ści – ja­kichś ini­cja­tyw czy po­my­słów.

No, może poza tym, że nie chcia­ła się zaj­mo­wać służ­ba­mi spe­cjal­ny­mi, co mnie nie dziwi, bo ma już wy­star­cza­ją­co dużo pro­ble­mów ze służ­ba­mi nie­spe­cjal­ny­mi, które już pod­le­ga­ją. Pani mi­ni­ster bie­żą­co ad­mi­ni­stru­je pracą re­sor­tu – i niby jest faj­nie.

W ogóle mam wra­że­nie, że rząd Ewy Ko­pacz jest kla­sycz­nym rzą­dem ostat­nie­go roku ka­den­cji, w któ­rym bę­dzie do­mi­no­wa­ło ad­mi­ni­stro­wa­nie. Widać ewi­dent­nie, że pani pre­mier po­peł­ni­ła błąd, gdy w expo­se obie­ca­ła aż tak wiele rze­czy. Za chwi­lę prze­cież zwali jej się na głowę spra­wa nowej or­dy­na­cji po­dat­ko­wej, która mia­ła­by zo­stać przy­go­to­wa­na w re­kor­do­wo szyb­kim tem­pie. Bar­dzo praw­do­po­dob­ne jest, że okaże się, iż efek­ty będą gor­sze niż dzie­ło mi­ni­stra Ar­łu­ko­wi­cza.

Na samym po­cząt­ku swo­ich rzą­dów pre­mier Ewa Ko­pacz za­li­czy­ła dużą wpad­kę, a – wedle nie­któ­rych nawet klapę. – Wpa­dam do domu, za­my­kam się i opie­ku­je się moimi dzieć­mi – mó­wi­ła, od­po­wia­da­jąc na py­ta­nie o po­li­ty­kę wobec kon­flik­tu Ukra­iny i Rosji. Nie jest z pol­ską po­li­ty­ką za­gra­nicz­ną aż tak źle, jakby można się wtedy spo­dzie­wać?

Źle nie jest, ale jest py­ta­nie, czy za­wdzię­cza­my to ta­len­tom tan­de­mu Ko­pacz-Sche­ty­na. Czy jed­nak jest to sku­tek tego, że Wła­di­mir Putin ewi­dent­nie wy­ha­mo­wał swoją ofen­sy­wę. Oso­bi­ście wska­zy­wał­bym na tę drugą od­po­wiedź.

Ko­niunk­tu­ra na are­nie mię­dzy­na­ro­do­wej sprzy­ja Ewie Ko­pacz, ale są spra­wy nie­po­ko­ją­ce jak choć­by ewa­ku­acja Po­la­ków z Don­ba­su. Nie wiem, czy cho­dzi o grę o pre­stiż, czy to je­dy­nie nie­udol­ność. Oczy­wi­ste jed­nak jest, że tych ludzi na­le­ża­ło ewa­ku­ować jesz­cze przed świę­ta­mi.

Nie cho­dzi prze­cież o jakąś bar­dzo dużą grupę, ale o 200 osób – tyle, ile mie­ści się na po­kła­dzie pa­sa­żer­skie­go sa­mo­lo­tu śred­niej wiel­ko­ści. Gdzie więc jest pro­blem? Nie­któ­rzy po­dej­rze­wa­ją, że cho­dzi­ło o to, aby Ewie Ko­pacz pomóc wi­ze­run­ko­wo – ale w stycz­niu. Jeśli tak, to skoń­czyć się jak z sesją w „Vivie”.

Oso­bi­ście żad­nych suk­ce­sów rządu Ko­pacz na polu po­li­ty­ki za­gra­nicz­nej nie widzę. Ow­szem, jest spra­wa pa­kie­tu kli­ma­tycz­ne­go, który przed­sta­wia­ła jako swój suk­ces, to jed­nak zwe­ry­fi­ku­je czas, bo są też opi­nie do­kład­nie od­wrot­nie. Dziś nie spo­sób prze­wi­dzieć skut­ków zo­bo­wią­zań, które Pol­ska na sie­bie wzię­ła. Tak czy ina­czej, wynik ne­go­cja­cji to nie jej dzie­ło, ale Do­nal­da Tuska – ona tylko pod­pi­sa­ła to, co już wcze­śniej było usta­la­ne przez mie­sią­ce albo i lata.

Skoro jest tak…

…śred­nio…

…to dla­cze­go w ostat­nim ran­kin­gu za­ufa­nia Ewa Ko­pacz no­tu­je 58 proc.?

Poza Ja­ro­sła­wem Ka­czyń­skim nie ma żad­ne­go pre­mie­ra, który by na po­cząt­ku swo­je­go urzę­do­wa­nia nie miał bar­dzo wy­so­kich no­to­wań. Za­stą­pie­nie po­pu­lar­ne­go Ka­zi­mie­rza Mar­cin­kie­wi­cza nie­po­pu­lar­nym J. Ka­czyń­skim było zresz­tą jedną z przy­czyn póź­niej­szej po­raż­ki wy­bor­czej PiS w 2007 r.

Ge­ne­ral­nie wszy­scy pre­mie­rzy – zwłasz­cza ci mniej znani – zy­sku­ją w pierw­szych mie­sią­cach urzę­do­wa­nia. Tak było z Je­rzym Buz­kiem, który na po­cząt­ku miał wy­so­kie no­to­wa­nia. Po­dob­nie było także choć­by z Lesz­kiem Mil­le­rem i Do­nal­dem Tu­skiem.

Czyli te wy­so­kie no­to­wa­nia to wciąż ka­pi­tał z kre­dy­tu?

Tak. Ale teraz, po tych 100 dniach, czeka Ewę Ko­pacz pierw­szy na­praw­dę wiel­ki kry­zys – z le­ka­rza­mi.

A udało się pani pre­mier do­pro­wa­dzić do zdję­cia z Pol­ski „klą­twy nie­na­wi­ści”?

To była tylko re­to­ry­ka, którą pani pre­mier za­ska­ku­ją­co szyb­ko po­rzu­ci­ła. Nie bar­dzo ro­zu­miem, dla­cze­go aż tak szyb­ko – po mie­sią­cu. Eks­pre­so­wa zmie­nia­na ła­god­nej re­to­ry­ki na bar­dzo agre­syw­ny atak na J. Ka­czyń­skie­go jest jej teraz wy­ty­ka­na. W mojej oce­nie ta pierw­sza stra­te­gia była sku­tecz­niej­sza. Po­mysł jej do­rad­ców – ale to ona go fir­mo­wa­ła, więc idzie na jej konto – aby na im wście­klej­sze ataki Ka­czyń­skie­go od­po­wia­dać tym cie­plej, był dobry. Na­stą­pi­ła jed­nak gwał­tow­na zmia­na, która jej wcale nie po­mo­że.

Bo?

W re­to­ry­ce wojny z Ja­ro­sła­wem Ka­czyń­skim pani pre­mier nie po­bi­je Do­nal­da Tuska.

Czyli z po­wro­tem ścią­gnę­ła na Pol­skę ową „klą­twę nie­na­wi­ści”?

Nie. To by­ło­by po­wie­dzia­ne zbyt mocno. Jed­nak np. wra­ca­nie do spra­wy rze­ko­mej lo­jal­ki J. Ka­czyń­skie­go – lo­jal­ki fał­szy­wej, co było już wie­lo­krot­nie wy­ja­śnia­ne – po­ka­zu­je, że Ewa Ko­pacz wraca do per­so­na­li­za­cji sporu.

Nie bra­ku­je Panu oso­bi­stej obec­no­ści pani pre­mier w prze­strze­ni pu­blicz­nej?

Bra­ku­je, ale ona się tego boi.

Dla­cze­go?

Bo Ewa Ko­pacz do­pie­ro uczy się tej obec­no­ści. Na razie – są­dząc po sesji w „Vivie” – ma dużo do zro­bie­nia, bo to była po­raż­ka i nie tylko, jeśli cho­dzi o zdję­cia.

Pro­fil pisma jest oczy­wi­ście okre­ślo­ny, ale jeśli wczy­tać się w tekst wy­wia­du, to bije z niego łzawa nar­ra­cja, która moim zda­niem nie prze­ma­wia nawet do więk­szo­ści ko­biet. Takie ocie­pla­nie wi­ze­run­ku może i by było lep­sze, ale w przy­pad­ku Ewy Ko­pacz jako kan­dy­dat­ki na pre­zy­den­ta. Pre­mier nie po­wi­nien się uze­wnętrz­niać, że oto wnu­czek jest naj­waż­niej­szy, itd. Do wi­ze­run­ku pre­mie­ra to po pro­stu nie pa­su­je.

Pre­mier Ko­pacz, póki co speł­nia Pana – nikłe bądź roz­bu­do­wa­ne – ale jed­nak na­dzie­je?

Ocze­ki­wań wiel­kich nie mia­łem, a pani pre­mier wciąż jest dla mnie zna­kiem za­py­ta­nia. Nie skre­ślam jej, jed­nak z każ­dym ty­go­dniem mam coraz mniej prze­ko­na­nia, że okaże się sku­tecz­nym przy­wód­cą. Ale mogę się jesz­cze po­my­lić.

Onet.pl

Śpią zimą na dworze: „W noclegowni nie moglibyśmy być razem”

Natalia Sawka, 06.01.2015
Śmietniki, gdzie chronią się bezdomni

Śmietniki, gdzie chronią się bezdomni (Natalia Sawka)

Zimą osobom bezdomnym grozi zamarznięcie. Dlatego strażnicy miejscy mają więcej patroli. Wybraliśmy się z nimi na jeden z nich. Nie udało nam się jednak przekonać nikogo, by schronił się w noclegowni. Powodów jest wiele. Nie zawsze alkohol.
Zima to trudny okres dla osób bezdomnych. Na dworze pojawiają się ujemne temperatury i sypie śnieg. Z tego powodu straż miejska ma w tym czasie więcej patroli. W całym 2014 roku funkcjonariusze odnotowali ponad 2,5 tys. interwencji. Z czego ponad 500 tylko w listopadzie i grudniu. W tym czasie tylko nieco ponad sto osób zgodziło się na nocleg w schroniskach. – Przewozimy bezdomnych najczęściej do ogrzewalni na Gajowicką 62. Niestety, jeśli są pod wpływem alkoholu, kierujemy ich do WrOPON-u, czyli Wrocławskiego Ośrodka Pomocy Osobom Nietrzeźwym – mówi Karolina Krawcewicz ze straży miejskiej we Wrocławiu. – Zgłoszenia przyjmujemy od mieszkańców, ale sami też wypatrujemy bezdomnych podczas patrolowania różnych części Wrocławia.

Uciec przed chłodem

Wybraliśmy się ze strażnikami na obchód miasta. Padał śnieg. Po kolei zaglądaliśmy w różne miejsca na Gajowicach, w których mogli schronić się bezdomni. Strażnicy uważnie sprawdzali osłony śmietnikowe. W niektórych z nich były legowiska, puszki po piwie i pozostawione rzeczy. Jednak większość była opuszczona. – Pewnie gdzieś poszli. Oni od 4 rano sprawdzają śmietniki. Szukają puszek i butelek, dzięki temu zarobią jakieś kilka złotych – mówi jeden ze strażników Czesław Smolarski. – Na ul. Wesołej jest taki pan, który rozpala sobie grilla. Kiedy ma pieniądze, przynajmniej może sobie coś ciepłego zjeść.

Zimą osoby bezdomne zaczynają szukać schronienia przed chłodem. Najczęściej przebywają na klatkach schodowych, w pustostanach, garażach, piwnicach, altankach działkowych, osłonach śmietnikowych, a nawet w opuszczonych samochodach. – Z roku na rok bezdomnych jest coraz więcej. Niestety, zdarzają się też przypadki osób bardzo młodych. Wczoraj rozmawialiśmy z 19-latkiem, który był trzeźwy i też nie chciał żadnej pomocy. Mówił, że nie chce mieszkać z rodzicami, ale kto wie, czy to jest prawda – mówi Smolarski.

Z punktu widzenia strażnika pijany jest osobą, która zagraża przede wszystkim własnemu życiu. Podczas picia alkoholu przy niskiej temperaturze organizm szybciej się wychładza. Rok temu z powodu wyziębienia organizmu zmarła jedna osoba. – Bezdomni nie chcą iść do noclegowni, ponieważ tam nie można pić. Dla nas spotkanie z nietrzeźwą osobą też jest problemem, ponieważ trudniej nam jest ustalić jej tożsamość – mówi strażnik.

Nie potrzebuję żadnej pomocy

Na jednym z trawników przy ulicy Powstańców Śląskich między drzewami spotkaliśmy zakapturzoną, ciemną postać. Mężczyzna cały skrył się pod czarną foliową płachtą. Nie widać po nim, by przeszkadzał mu zimny deszcz kapiący na twarz. Na widok straży miejskiej poruszył się niespokojnie. – Jestem trzeźwy, nigdy nie kradłem i nie byłem w więzieniu. Nie chcę żadnej pomocy. Tu jest mi ciepło i mam co jeść – usłyszeliśmy od pana Tadeusza, który ma 64 lata.

– Ale może pojedzie pan do noclegowni, tam panu dobrze będzie. Ogrzeje się pan i zje ciepłą zupę – przekonywał strażnik.

– Nie chcę, dzisiaj zjadłem kromkę wczorajszego chleba. Rodzina mi nie pomaga, bo sami mają wydatki. Ciężko im, bo muszą wyżywić wszystkie swoje dzieci. Kiedy dostanę emeryturę, to ja im pomogę – zapewniał pan Tadeusz. – Do noclegowni nie chcę iść, ponieważ tam jest pełno ludzi. A ja samotnik z natury jestem. Mam spokój, z nikim przynajmniej nie muszę się kłócić.

Strażnicy w takich sytuacjach nic nie mogą zrobić. – Nie możemy temu panu udzielić pomocy wbrew jego własnej woli – tłumaczy Krawcewicz.

Nie chcą rozłąki

Jednym z miejsc, gdzie chronią się osoby bezdomne, są garaże przy ulicy Hubskiej. Mieszkają tam pani Beata z panem Krzysztofem. Do noclegowni nie pójdą, ponieważ chcieliby zamieszkać razem, a tam niestety musieliby się rozdzielić. – Na co dzień pracujemy. Krzysztof zbiera butelki i puszki, a ja sprzątam. Czasem też handlujemy. Nam tutaj jest lepiej jak w domu. Ogrzewamy się i gotujemy sobie dobre obiady – przekonywała nas pani Beata, 49-latka. – Jasne, chętnie bym poszła, bo jako kobieta muszę też gdzieś się umyć. Ale w noclegowniach pełno jest wszy. Człowiek po całej nocy zaraz cały się drapie – dodała.

– To jest nasza czwarta zima. Nie chcę wracać do domu. Rodzina nie akceptowała moich wyborów. Nie utrzymujemy kontaktów – wyjaśnił pan Krzysztof, który ma 55 lat.

Osoby bezdomne nie mają miejsca zamieszkania, np. dlatego że kiedyś zostały wyeksmitowane. Ich sytuacja często jest wynikiem niekończących się nieporozumień z rodziną. Wiąże się to z wieloma problemami. Nieraz, jak u pani Beaty, przypomina to błędne koło: – Chętnie kupiłabym od kogoś działkę albo jakiś garaż, ale nie mogę, bo muszę w dokumentach pokazać miejsce zameldowania. Niestety, go nie mam. Żyjemy na razie tutaj. Może w przyszłości coś się zmieni.

wroclaw.gazeta.pl

„Gazeta Polska” zapowiada publikację wszystkich nagrań „Wprost”. „Znaleźliśmy taśmy prawdy”

WB, PAP, 06.01.2015
Okładka

Okładka „Gazety Polskiej” („Gazeta Polska”)

„Zainteresowani będą mieli co słuchać. Jutro pojawią się taśmy z „Sowy” i „Amber” w całości” – zapowiada na Twitterze Samuel Pereira. „GP” ma ujawnić adres strony, z której będzie można pobrać cztery, niepublikowane w całości, nagrania.
Według zapewnień na stronie „Gazety Polskiej” w najnowszym wydaniu tygodnika ma znaleźć się adres internetowy, z którego można będzie ściągnąć nagrania. Chodzi o cztery rozmowy – Radosława Sikorskiego z Jackiem Rostowskim, wiceministra środowiska Stanisława Gawłowskiego z biznesmenem Piotrem Wawrzynowiczem i dwie rozmowy prezesa PKN Orlen Jacka Krawca. Pierwsza z nich to zapis spotkania z byłym rzecznikiem rządu Pawłem Grasiem, a druga z ministrem skarbu Włodzimierzem Karpińskim i jego zastępcą Zdzisławem Gawlikiem.

Tygodnik deklaruje również, że – choć rozmowy w całości nie były dotąd publikowane – w nieznanych fragmentach znajdują się „ciekawe wątki”.

Afera taśmowa

Od lipca 2013 r. w dwóch warszawskich restauracjach podsłuchano kilkadziesiąt osób z kręgu polityki, biznesu oraz byłych i obecnych funkcjonariuszy publicznych. Część nielegalnie podsłuchanych rozmów została opisana w tygodniku „Wprost”. Prokuratura pod koniec czerwca postawiła zarzuty biznesmenom Markowi Falencie i Krzysztofowi Rybce oraz Łukaszowi N. i Konradowi L., pracownikom restauracji, w których dokonywano podsłuchów. Falenta nie przyznał się do tych zarzutów i zapewnia, że jest niewinny.

Taśmy „Wprost” – kalendarium wydarzeń. Czytaj >>>

Praska prokuratura okręgowa w związku z treścią ujawnionych nagrań prowadzi jeszcze jedno śledztwo. Dotyczy ono ujawnionej treści nielegalnie podsłuchanej rozmowy byłego ministra transportu Sławomira Nowaka i byłego wiceministra finansów Andrzeja Parafianowicza. Wszczęto je w sprawie przekroczenia uprawnień przez byłego wiceministra finansów poprzez podjęcie niezgodnych z prawem działań w celu udaremnienia kontroli skarbowej w firmie żony Nowaka.

We wrześniu jeden z wątków umorzyła Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Było to śledztwo w sprawie podsłuchanej nielegalnie rozmowy ministra spraw wewnętrznych Bartłomieja Sienkiewicza z prezesem NBP Markiem Belką. Prokuratura uznała, że żaden z funkcjonariuszy publicznych nie przekroczył uprawnień, nie miało też miejsca niedopełnienie obowiązków.

Zobacz także

TOK FM

„Rzeczpospolita” pisze o nieślubnych dzieciach Korwin-Mikkego. Migalski: Nawet jeśli to prawda, co was to obchodzi

mf, 06.01.2015
Janusz Korwin-Mikke

Janusz Korwin-Mikke (Fot. Jarosaw Kubalski / Agencja Gazeta)

„Niedawno urodziła mu się dwójka nieślubnych dzieci” – donosi „Rzeczpospolita” o powodach, dla których działacze KNP mieli odwołać swojego dotychczasowego lidera. W sprawie publikowania przez gazetę wiadomości z prywatnego życia polityka szybko wybuchła na Twitterze dyskusja.
Korwin-Mikke nie jest już prezesem KNP. Na tym stanowisku zastąpił go 5 stycznia europoseł Michał Marusik.- Nadmiar obowiązków ciążących na dotychczasowym prezesie, mimo jego nieprawdopodobnej wydolności, przekraczał możliwości jednego człowieka. Musimy go wspierać we wszystkich działaniach, w których możemy go wesprzeć – mówił Marusik, tłumacząc przyczyny „zmiany warty” w partii. Dzień później „Rzeczpospolita” poinformowała jednak, że prawdziwe powody odsunięcia lidera na boczny tor są inne: chodzić miało o sprawy obyczajowe.

„Skrywany problem”

„Do obalenia Korwin-Mikkego posłużył (…) skrywany przez niego problem z życia osobistego” – pisze „Rzeczpospolita„. Wedle jej doniesień członkowie ugrupowania byli zbulwersowani ujawnioną niedawno informacją o dwójce nieślubnych dzieci Korwin-Mikkego. Dziennik dodaje, że z tego samego powodu polityk jest skonfliktowany ze swoją rodziną.

„Robert Maurer, który złożył wniosek o odwołanie prezesa, podobnie jak Marusik, uważany jest za katolickiego fundamentalistę i otwarcie zapowiedział, że nie zaangażuje się w kampanię byłego lidera” – pisze „Rz”.

„Co was to obchodzi?”

Wkrótce po publikacji tekstu „Rzeczpospolitej”, na jego temat rozgorzała gorąca dyskusja na Twitterze. Rozpoczął ją Marek Migalski.

Dziennikarz TVN24 i RMF FM Konrad Piasecki ripostował jednak słowami: „Lepiej ukrywać tę wiedzę? I czynić ją zastrzeżoną dla wybranych i wtajemniczonych? Jeśli ma ona znaczenie dla wydarzeń?”.

Poparł go Michał Szułdrzyński z „Rzeczpospolitej”, pisząc do Migalskiego: „Marku, nie zgadzam się z Tobą. To nie ujawnianie faktów z życia prywatnego, lecz podanie powodu, skąd przewrót”.

Także Tomasz Terlikowski podkreślał, że w przypadku polityka hołdującego konserwatywnym wartościom, wiedza o jego nieślubnych dzieciach może być dla wyborców istotna.

Uszczypliwie sprawę życia osobistego polityka skomentowała Agnieszka Burzyńska z „Wprost”.

A jak na całą sprawę reaguje Korwin-Mikke?- Wszystkie moje dzieci są nieślubne, więc to żadna rewelacja – mówił w rozmowie z „Rz”. – Ale żadnych swoich dzieci nie zostawiam, jak Ryszard Kalisz – dodał polityk.

Zobacz także

TOK FM

Dodaj komentarz