Duda (02.10.2015)

 

Miller kończy. Terlikowska mówi jak. A Macierewicz – na wznak

Tomasz Piątek, 02.10.2015
TYDZIEŃ KOŃCZY PIĄTEK. Prezes Kaczyński ostrzegł w Łowiczu: gdy partia zdobędzie władzę, może ją trzymać przez 20 lat. Albo i dłużej. Oczywiście po to, żeby chronić nas przed niedemokratycznymi mechanizmami.
Polska się wzdrygnęła zaskoczona. Niesłusznie. Prezes już nieraz lojalnie nas ostrzegał. Gdy go pytano: „Kiedy emerytura?”, odpowiadał, że pierwszy prezydent Irlandii, Eamon de Valera, pełnił swoją funkcję aż do 91. roku (ale życia, nie urzędowania – więc nie drżyjmy aż tak bardzo, drżyjmy o kilkadziesiąt lat mniej).

Gdy Kaczyński powoływał się na de Valerę, oskarżano go o brak skromności. Pytano, jak może porównywać się do twórcy niepodległej Irlandii. Znów niesłusznie. Bo wszystko wskazuje na to, że Kaczyński będzie twórcą niepodległego Płocka. Proszę Państwa, idzie nowe rozbicie dzielnicowe! A nawet osiedlowe. Maciej Wąsik i Marek Martynowski, płocko-ciechanowscy kandydaci PiS do Sejmu i Senatu, chcą wyzwolić Mazowsze. Odrywając je od Warszawy. Mazowiecką stolicą ma być właśnie Płock, a Warszawa – oddzielnym województwem.

Parlament na gwałt uchwala ustawę metropolitalną. Może po to, żeby powstrzymać nadchodzące rozbicie, zaspokajając ambicje regionalne w sposób mniej wątpliwy. Ale czymże jest wola obecnego Sejmu wobec woli przyszłego PiSejmu? Ze wspólnego piso-płocko-ciechanowskiego frontu wyłamuje się jednak PiS z Radomia. Radomiacy zadają słuszne pytanie: czemu Płock? Postawiłbym nawet sprawę jaśniej: czemu nie Radom? Moim zdaniem Mazowsze trzeba podzielić na trzy dzielnice. Mazowsze właściwe, czyli Płock z Ciechanowem, ze stolicą w Płocku. Radom z Radomiem jako stolicą Radomia. I wreszcie Warszawa jako miasto-powiat-województwo-dzielnica. Ewentualnie też stolica (Polski, o ile Polska to wszystko przetrwa).

Państwo myślą, że się naśmiewam? Skąd. Podziwiam PiS, że tak śmiało na niwę regionalną przenosi swą strategię walki z całym światem, dotąd tylko ogólnonarodową. Czekam, aż Kaczyński powie płocczanom, że Płock jest kondominium ciechanowsko-radomskim. A ostatnią awarię płockiej sieci wodociągów przypisze bombie helowej podłożonej przez perfidnych płońszczan (zazdrosnych o podobną nazwę).

Może się jednak okazać, że Polski nie da się podzielić. Bo choć Polacy świetnie potrafią dzielić Polaków na Polaków i nie-Polaków, to innych rzeczy dzielić nie umieją. Nawet matematycy. Proszę Państwa, polityka polityką, a edukacja edukacją. Instytut Badań Edukacyjnych przebadał nauczycieli, którzy uczą dzieci rachunków w pierwszych trzech klasach podstawówki. I okazało się, że jedna czwarta z nich nie wie, ile razy trzeba przeciąć 20-centymetrową wstążeczkę, by uzyskać kawałki 2-centymetrowe. Nie jedna czwarta uczniów (co już byłoby ciekawe). Jedna czwarta nauczycieli.

Ale nie dramatyzujmy. To zapewne efekt nagłego spadku cukru we krwi wskutek drakońskiej prohibicji słodyczowej w sklepikach szkolnych. Cieszę się więc, że ministra Kluzik-Rostkowska u bezwzględnego ministra Zembali od zdrowia wybłagała powrót drożdżówek do szkół. Cieszę się, że wobec naszej polskiej katastrofy edukacyjnej PO tak ostro walczy o to, co w szkole najważniejsze (słodkie bułki). Tak ostro i tak konsekwentnie. Żeby dzieci nie były, a może jednak były grubaskami. Na pewno głuptaskami.

Ale dość na chwilę o Platformie i PiS. Prawdziwy mężczyzna ogłosił, że wreszcie skończył. Jak kończy prawdziwy mężczyzna? Gdy już wszystko zepsuje, woła na pomoc Nowacką. Niektórzy jednak twierdzą, że Miller odchodzi przedwcześnie. Polityk antyislamski i po wielu latach znów prorosyjski byłby teraz na czasie. Bo oto właśnie prawosławny krzyżowiec Putin udziela bratniej pomocy bratniej Syrii, a dokładnie bratniemu dyktatorowi Asadowi. W ramach walki z islamizmem rosyjskie lotnictwo morduje cywili. I wszystkich, którzy walczą z dyktatorem. Nie tylko islamistów, także bojowników prozachodnich wspieranych przez CIA.

Tu CIA, a tu FSB, dawniej KGB. Nie wątpię, że w tej sytuacji Miller jest rozdarty. Ale jednak stara przyjaźń nie rdzewieje i bliższa ciału rosyjska rubacha niż zachodni garniturek. Odkąd zaczęła się wojna na Ukrainie, pan Leszek znowu jest Kremleszek i Krymleszek (tłumaczy, że biedny Kreml musiał zająć Krym ze strachu przed NATO). Ale być może Moskwa nie potrzebuje już w Polsce Millera. Bo o islamie PiS-owcy mówią to samo co Putin. A o Smoleńsku – coraz mniej. Najbardziej smoleński ze smoleńskich Macierewicz snuje dziś plany strategiczne, które Ludwik Dorn uważa za prorosyjskie. Oczywiście, prorosyjskie po macierewiczowsku, czyli w sposób perwersyjny, obłędny i krwawy. Bo strategia Macierewicza na wypadek rosyjskiej inwazji na Polskę to szybkie wykrwawienie się naszych wojsk na granicy. I kraj stojący otworem przed Rosjanami.

Macierewicz jest kandydatem PiS na ministra obrony. Ale nie drżyjmy aż tak bardzo, drżyjmy trochę mniej. Bo dzięki sprytnej myśli geopolityczno-regionalnej PiS Rosjanie nie będą mogli zająć całej Polski od razu. Gdy będą szli od Kaliningradu, po drodze będzie Republika Mrągowska. Wolne Miasto Mława. I Księstwo Płońskie (nie mylić z Płockim).

Podzielone zdaje się być także małżeństwo Terlikowskich. A w każdym razie pojawiła się w nim rozbieżność. O ile Terlikowski w swej walce o władzę nad Kościołem katolickim pryncypialnie atakuje papieża, o tyle jego żona raczej się z Franciszkiem licytuje. Wypowiadając się dla Wirtualnej Polski, Małgorzata Terlikowska publicznie pobłogosławiła seks oralny. Pod warunkiem że wszystko „odbywa się w małżeństwie i kończy się w kobiecie”.

Ciekawe, co na to Miller, specjalista od męskiego kończenia? Jedni męscy mężczyźni kończą, inni ruszają ku nowym zdobyczom. Gdy Terlikowska łaskawie pozwalała nam na seks oralno-nieoralny, Terlikowski szybko zareagował na weto prezydenta Dudy dla ustawy o uzgodnieniu płci.

Zażądał zakazu zmiany płci.

Zobacz także

polskaWzdrygnęła

wyborcza.pl

Papież przyjął na audiencji geja. I odciął się od homofobicznej urzędniczki

 spotkanieZgejem
ar, pap, kai, 02.10.2015
Kim Davis

Kim Davis (Timothy D. Easley / AP (AP Photo/Timothy D. Easley, File))

– Spotkanie papieża Franciszka z Kim Davis, byłą już urzędniczką w stanie Kentucky, aresztowaną za odmowę wydania dokumentów poświadczających ślub pary gejów, nie może być traktowane jako forma poparcia – oświadczył w piątek rzecznik Watykanu ksiądz Federico Lombardi.
Należąca do Kościoła apostolskiego 50-letnia Davis na początku września odmówiła parze gejów dokumentów niezbędnych do zawarcia związku cywilnego. Tłumaczyła, że jest to sprzeczne z jej sumieniem. Została aresztowana, po tygodniu ją zwolniono.

Jak poinformował adwokat kobiety Mat Staver w telewizji CBS News, w czwartek w nuncjaturze apostolskiej w Waszyngtonie doszło do spotkania Franciszka z Davis i jej mężem. Papież miał przekazać kobiecie i jej mężowi słowa wsparcia i zachęty do dalszego działania.

Papież Franciszek podczas konferencji prasowej w samolocie, w drodze powrotnej z Filadelfii do Rzymu, uznał, że związany z obroną własnej wolności religijnej sprzeciw sumienia jest prawem człowieka, którego nie można odmówić. – Urzędnik państwowy jako człowiek ma takie prawo, to prawo człowieka – ocenił papież. Uznano to za wyraz poparcia dla Kim Davis.

W piątek rzecznik Watykanu Federico Lombardi podkreślił, że interpretacje te nie są słuszne. – Papież nie pytał o możliwość spotkania z Davis ani nie zaoferował jej bezwarunkowego poparcia – powiedział Lombardi. Jak podkreślił, była urzędniczka z Kentucky była jedną z kilkudziesięciu osób, które spotkały się z papieżem na zaproszenie nuncjusza apostolskiego w Waszyngtonie.

Jednocześnie Lombardi poinformował, że „jedyną prawdziwą audiencją”, jaką odbył papież Franciszek, było spotkanie z jego byłym uczniem i jego rodziną. Zastępca rzecznika Thomas Rosica potwierdził, że były student to Yayo Grassi, który otwarcie przyznaje się do tego, że jest gejem. Jak pisze agencja AP, podkreślenie, że spotkanie z Yayo Grassim było „jedyną prawdziwą audiencją”, jest mocnym odcięciem się od Kim Davis i wyznawanych przez nią poglądów.

 

Zobacz także

papieżPrzyjąłNaAudiencji

wyborcza.pl

Ks. Charamsa pisze do „Wyborczej”: Jestem księdzem gejem. Żądam, by Kościół przestał nas zohydzać w oczach świata [LIST]

Ks. Krzysztof Charamsa, 02.10.2015
Ks. Krzysztof Charamsa

Ks. Krzysztof Charamsa (GRAŻYNA MAKARA)

Żądam, by Kościół przestał nas stygmatyzować, zohydzać w oczach świata i poniewierać nami – napisał w liście do „Gazety Wyborczej” ks. Krzysztof Charamsa, watykański teolog , który wyjawia, że jest gejem i zapowiada, że będzie walczył, by Kościół nie poniżał osób homoseksualnych. Oto cała treść listu ks. Charamsy:
„Dyskusja wywołana moim artykułem „Teologia i przemoc: Przypadek księdza Oko” („Tygodnik Powszechny”, 4 października 2015 r.) była znakiem tego, jak głęboko zakorzeniony jest problem przemocy i nienawiści w języku polskiej wspólnoty katolickiej. W znacznej mierze to problem homofobii polskiego katolicyzmu.

W tych dniach dotarła do mnie prawdziwa rzeka wyrazów wdzięczności od ludzi. Pisali, że mój tekst pozwolił im odetchnąć, bo czują się poniżeni, wyśmiani i zohydzeni przez język Kościoła, jego przedstawicieli i przedstawicielek. Język, który często staje się dominującą mową katolików w dyskursie publicznym. Taka arogancja, bezkarna i promowana przez Pasterzy Kościoła, jest grzechem.

Niestety, podczas gdy dobrzy ludzie pisali mi o odzyskanym oddechu w zaduchu królującej w Polsce kościelnej homofobii, kościelne autorytety, zamiast zająć się zasygnalizowanym przypadkiem nadużyć, zaczęły mnie nękać. Tylko dlatego, że napisałem prawdę, która – jak uważają – dla dobra Kościoła powinna pozostać naszą tajemnicą, bo skompromitowałaby naszą ideologiczną i paranoiczną wojnę. Zamiast skupić się na siewcy nienawiści, skupiono się na mnie, który akurat broniłem tylko Ewangelii.

W tych dniach zrozumiałem, że w Kościele, który gloryfikuje wśród swoich wiernych naukowców, teologów, biskupów i księży, publicystów oraz parlamentarzystów promujących paranoiczną nienawiść, trzeba być gotowym na absurd prześladowania za prawdę. Tu działa prawda siły, tylko i wyłącznie irracjonalna, bezduszna, bezkarna prawda siły. Czułem na własnej skórze, że kto używa języka nienawiści i zakrzykuje wszystkich, staje się autorytetem polskiej wspólnoty katolickiej. Jesteśmy terroryzowani przez podobne osoby, popierane przez Pasterzy, gdy próbujemy publicznie podejmować kluczowe dla ludzkich egzystencji problemy.

W tych dniach zrozumiałem, że powiedzeniem tylko części prawdy, która i tak zostanie zbagatelizowana przez Pasterzy, Kościołowi nie mogę pomóc. Kościołowi należy się cała prawda. Zrozumiałem, że nie mogę sprzeciwić się tylko okrucieństwu języka, ale muszę sprzeciwić się także kłamstwu, szczególnie homofobicznemu kłamstwu Kościoła katolickiego na temat osób należących do mniejszości nieheteroseksualnych. W tych dniach czytałem listy od osób homoseksualnych, które dziękowały mi za to, że stanąłem w ich obronie, gdy niekompetentni przedstawiciele mojego Kościoła paskudnie znieważają ich godność. Zrozumiałem, że jako ksiądz i teolog muszę dla tych mniejszości, upokorzonych i sponiewieranych przez polski Kościół, zrobić coś więcej.

Muszę powiedzieć, kim jestem.

Jestem księdzem gejem. Jestem szczęśliwym i dumnym księdzem gejem.

Pragnę powiedzieć Wam, osobom należącym do mniejszości seksualnych, prześladowanym przez Kościół, że nie wolno Wam zaprzestać walki o naszą godność, szacunek, przysługujące nam prawa. Walki o prawo do szczęścia. Nie wolno Wam utracić nadziei, poddać się zastraszeniu, ulec panującej nienawiści, nie wolno uznać, że w Polsce tak musi być. Nie wolno Wam, w imię Boga, tracić nadziei i bać się powiedzieć, kim jesteście. Musicie wykrzyczeć to, by być wiernymi darom Waszej natury. Za to, kim jesteście, nie wolno Wam nikogo przepraszać. Bo wy nie jesteście niebytem, ale pełnoprawnymi obywatelami społeczności, a w przypadku ochrzczonych – także Kościoła. Owa cywilizowana społeczność, ów Kościół nie mają moralnego prawa negować Waszego prawa do miłości i małżeństwa.

Proszę Was, byście nie zatracali daru Waszej zdrowej orientacji homoseksualnej, ale ją akceptowali i realizowali, wypełniali. Proszę Was, byście mieli odwagę marzyć o wolności i święcie wyjścia z szafy i kroczyć zdecydowanie do wyzwolenia coming outu.

Mam w sercu wszystkie lesbijki i gejów, osoby biseksualne, transseksualne i interseksualne w mojej ojczyźnie. To im dedykuję mój coming out. Dziś mojemu Kościołowi mówię prawdę, którą odrzucił i sponiewierał, prawdę osób homoseksualnych. Mówię mojemu Kościołowi, że jestem gejem. Tak jak musi o tym jasno powiedzieć każdy gej, każda lesbijka, każda osoba transseksualna, bo każde z nich ma prawo do szczęścia, szacunku dla swoich praw i do miłości chrześcijańskiej. O ile ta miłość jeszcze wśród nas istnieje.

W moim manifeście żądam od Kościoła, by zaczął traktować nas poważnie, by zaczął nas poznawać, by spojrzał nam w oczy, jak to czynił z każdym człowiekiem Pan Jezus. Żądam, by przestał nas stygmatyzować, zohydzać w oczach świata, poniewierać nami. Dziś czuję, że jestem księdzem po to, by upomnieć się o prawa tej wciąż jeszcze u nas upokarzanej części społeczeństwa i Kościoła. Ale pozostaję jednocześnie księdzem dla wspaniałej, kochanej większości heteroseksualnej, dla każdej kobiety i każdego mężczyzny, dziękując im za każdy znak rozumienia ludzkich odmienności. I prosząc o to, by nie poddawali się dominującej mentalności nienawiści do nas, osób homoseksualnych. Proszę moich braci i siostry, by powiedzieli naszemu Kościołowi, że my, chrześcijanie, nie możemy nikim poniewierać, że po chrześcijańsku musimy uznać i zapewnić prawo wszystkich do miłości. Bez względu na kolor skóry, religię, narodowość czy orientację seksualną.

Ksiądz musi stawać po stronie prześladowanych, bo to jest opowiedzenie się po stronie wszystkich, dla dobra wszystkich, z miłości do wszystkich. Walcząc o prawa prześladowanych, walczymy o prawa wszystkich. Dziś wypełniam to posłanie, świadom wobec Boga i sumienia wagi mojej decyzji.

Jestem gejem i nikogo nie będę za to przepraszał. Bo nie mam za co przepraszać w tym względzie. Przepraszać muszą ci chrześcijanie, którzy poddali się ohydnej fali homofobii, a mnie to nie dotyczy.

Pięknej, Bożej niedzieli dla każdej i każdego z Was. Modlę się za was, byście byli wolni.”

Rzym, 2 października 2015, Święto Aniołów Stróżów

ksCharamsa

wyborcza.pl/magazyn

 

Odwołana impreza na UW, bo Balcerowicz i Michnik nie są z PiS?

Agnieszka Kublik, 02.10.2015

Brama Uniwersytetu Warszawskiego

Brama Uniwersytetu Warszawskiego (FOT: BARTOSZ BOBKOWSKI)

Ani rektor UW, ani dziekan Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych nie wiedzieli, że jeden z profesorów wydziału odmówił zgody na prezentację na uczelni poświęconego Polsce numeru moskiewskiego czasopisma. W dodatku argumentował to „określoną orientacją polityczną” polskich autorów, m.in. Karola Modzelewskiego, Leszka Balcerowicza, Adama Michnika.

– Kategorycznie dementuję informację, jakoby nasz wydział odmówił zgody na prezentację poświęconego Polsce numeru moskiewskiego czasopisma „Wiestnik Jewropy” – mówi „Wyborczej” prof. Janusz W. Adamowski, dziekan tego wydziału. O odmowie też nic nie wiedział rektor UW proc. Marcin Pałys.

To znaczy, że decyzję o odwołaniu wcześniej umówionej prezentacji podjął samodzielnie dr hab Andrzej Wierzbicki, prof. UW, pracownik Instytutu Nauk Politycznych w Zakładzie Badań Wschodnich.

Profesor Karol Modzelewski przesłał do „Wyborczej” swój list do rektora UW w tej sprawie (opublikowaliśmy go w piątek). Relacjonuje w nim m.in., jak prof. Wierzbicki uzasadnił swoją decyzję: „Musieliśmy skonsultować się z kierownictwem naszego Wydziału i naszej Pracowni Badań nad Rosją i Państwami Postsowieckimi. Doszli oni do wniosku, że numer >>Wiestnika Jewropy<< poświęcony Polsce ma charakter ideologiczny, autorzy związani są z określoną orientacją polityczną. Dlatego kierownictwo Wydziału, biorąc pod uwagę akademickie standardy, nie zgadza się niestety na zorganizowanie prezentacji na Uniwersytecie Warszawskim”.

Tymi autorami są m.in. Modzelewski, Leszek Balcerowicz, Adam Michnik, Andrzej Wajda, Krzysztof Zanussi. Są to także klasycy literatury polskiej, poczynając od anonimowego autora „Bogurodzicy” (którego orientacja polityczna nie jest znana – szydzi prof. Modzelewski).

„Nie wiem, jak kierownictwo Wydziału Nauk Politycznych pojmuje termin >>ideologia<<. Nieco łatwiej zgadnąć, co się kryje pod formułką >>określona orientacja polityczna<<. Autorów polskiego numeru >>Wiestnika Ewropy<< łączy – niejako ponad rozmaitymi podziałami – pozytywny stosunek do liberalnej demokracji, a wolno się domyślać, że także brak entuzjazmu dla Prawa i Sprawiedliwości, które zapewne wygra najbliższe wybory parlamentarne. Naprawdę nie wiem, jakie >>akademickie standardy<< sprawiają, że dla ludzi tak myślących nie ma dziś miejsca w dyskusjach i prezentacjach na terenie Uniwersytetu Warszawskiego. Wreszcie sam zwrot >>określona orientacja polityczna<< pełnił rolę wykluczającego stygmatu w żargonie propagandowym komunistycznej dyktatury i jego przywrócenie do obiegu na Uniwersytecie budzi zażenowanie”- podsumował swój list prof. Karol Modzelewski.

Zapytaliśmy w piątek rektora Uniwersytetu prof. Marcina Pałysa, o odwołaną prezentację. Jego rzeczniczka Anna Korzekwa odpisała:”O tym, że w ogóle taka inicjatywa była planowana, a później z niej zrezygnowano, dowiedzieliśmy się z listu prof. K. Modzelewskiego. Władze Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych nie wiedziały nic o tym spotkaniu. Tym bardziej nie mógł o nim wiedzieć rektor uczelni”.

Czy rektor zareaguje? Korzekwa: – Na pewno będzie z prof. Modzelewskim rozmawiał przy najbliższej okazji, może już w niedzielę.

Z kolei dziekan Adamowski potwierdza, że o sprawie dowiedział się w piątek. – Kategorycznie dementuję informację, jakoby wydział (którego jestem dziekanem) odmówił zgody na prezentację wspomnianej publikacji – napisał do „Wyborczej”. – Zapewniam, że sprawę będę niezwłocznie wyjaśniał, aż do samego końca, albowiem niewątpliwie szkodzi ona wizerunkowi Uniwersytetu Warszawskiego oraz Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych. Informuję także, iż jestem już po rozmowie z panem prof. Modzelewskim, którego także poinformowałem o powyższym.

Profesora Wierzbickiego zapytaliśmy, dlaczego podjął taką decyzję. Nie odpisał na maila.

Zobacz także

odwołanaImpreza

wyborcza.pl

Grodzka: Duda okazał się funkcjonariuszem politycznym PiS-u. Czeka nas w Polsce długa czarna noc

jagor, PAP, 02.10.2015
– Wetując ustawę o uzgodnieniu płci, która miała pomóc nielicznej grupie osób w bardzo trudnej sytuacji, prezydent Andrzej Duda okazał się funkcjonariuszem politycznym PiS-u – oceniła Anna Grodzka. Posłanka (niezrz.) dodała, że będzie głosować za odrzuceniem weta.

Beata Szydło, Jarosław Kaczyński i Andrzej Duda

Beata Szydło, Jarosław Kaczyński i Andrzej Duda (Fot. Sawomir Kamiski / Agencja Gazeta)

 

Zdaniem Grodzkiej prezydent nie wskazał konkretnych luk w ustawie. – Wszystkie te uwagi są absolutnie niemerytoryczne, nie odnoszą się do rzeczywistości ani do treści ustawy – pokreśliła Grodzka.

Przypomniała, że wraz z inną osobą transpłciową Ewą Hołuszko zwracała się do prezydenta o spotkanie w tej sprawie. – Byłabym w stanie wykazać to panu prezydentowi, gdyby zechciał posłuchać i rozmawiać na ten temat merytorycznie – mówiła. To, że nie doszło do spotkania Grodzkiej z prezydentem, dowodzi jej zdaniem, że głowa państwa kieruje się względami ideologicznymi i stanowiskiem swojej partii, a nie rozważeniem racji, które stoją po stronie ustawy.

„Jeżeli prezydent miał wątpliwości, mógł skierować ustawę do Trybunału”

– Gdyby miał jakiekolwiek wątpliwości, byłybyśmy w stanie to wyjaśnić. Jeżeli prezydent ma wątpliwości konstytucyjne, mógł skierować ustawę do Trybunału Konstytucyjnego. Ale ją zawetował. To świadczy o tym, że jest funkcjonariuszem PiS-u, nie jest człowiekiem gotowym ważyć racje i rozważać różne alternatywy dla dobra ludzi – oceniła Grodzka.

– Jest to niezwykle groźne. Teraz, jeżeli by się tak wydarzyło nieszczęśliwie – myślę, że do tego nie dojdzie – że PiS zdobędzie władzę, to czeka nas w Polsce długa czarna noc, której Polacy powinni się obawiać – powiedziała.

– Dokonywano także korekty płci prawnej na podstawie art. 189 Kodeksu postępowania cywilnego, więc ustawa nie jest sprzeczna z dotychczasową praktyką orzeczniczą – dodała.

Zastępca RPO: Decyzję prezydenta przyjmujemy z żalem

– Tak jak z satysfakcją przyjęliśmy uchwalenie ustawy o uzgodnieniu płci, tak teraz żałujemy, że nie została ona podpisana i póki co nie wejdzie w życie. W naszej ocenie ustawa ta stanowi realizację jednego z podstawowych praw człowieka, czyli prawa do ochrony życia prywatnego. Prawo to jest zapisane nie tylko w Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności, ale i w naszej konstytucji – powiedziała Sylwia Spurek, zastępczyni rzecznika praw obywatelskich.

Przypomniała, że dzięki ustawie uzgodnienie płci następowałoby w innej niż dotychczas procedurze. – Nie tak obciążającej emocjonalnie, nieprocesowej, niewymagającej wniesienia powództwa przeciwko członkom rodziny. W ten sposób, naszym zdaniem, gwarantowała ochronę godności osób transpłciowych. Do tej pory musiały one pozywać własnych rodziców i stać wobec nich jako przeciwnik procesowy – wyjaśniła.

W opinii prezydenta ustawa jest pełna luk i nieścisłości, a także stoi w sprzeczności z dotychczasową praktyką orzeczniczą. „Rozwiązania przyjęte przez parlament dopuszczają m.in. wielokrotną zmianę płci metrykalnej na podstawie uproszczonych procedur oraz nie wymagają wykazania trwałości poczucia przynależności do określonej płci” – napisano w uzasadnieniu Kancelarii Prezydenta.

jeżelibySię

gazeta.pl

Polski ksiądz: Jestem gejem

02-10-2015

ksiądz charamsa gej

 fot. Filip Cwik  /  źródło: Newsweek

Krzysztof Charamsa, polski ksiądz i prominentny urzędnik pracujący w Watykanie, wychodzi z szafy. W sobotę zrobi w Rzymie publiczny coming out.

Jestem gejem – mówi polski ksiądz, prominentny urzędnik pracujący w Watykanie. W sobotę zrobi w Rzymie publiczny coming out.

Na specjalnej konferencji prasowej zwołanej w sobotę w centrum Rzymu ogłosi, że jest gejem. Ukrywał to przez 18 lat swojego kapłaństwa, ale teraz postanowił dokonać publicznego coming outu. Ma partnera, chce się z nim żyć.

– Wiem, że nie mogę już dłużej wypełniać tego, co kocham, bez ukazania mojej natury, bo musiałbym być faryzeuszem. Nie mogę już tylko po kryjomu wspierać homoseksualisty, który kocha swojego partnera. Nie mogę już tylko po cichu pocieszać lesbijek i dawać im siłę, by wytrwały w tym koszmarnym zohydzeniu, upodleniu, które jest efektem mentalności katolickiej. Muszę to powiedzieć publicznie jako teolog i jako ksiądz. Także prawdę o moim homoseksualizmie – tłumaczy ksiądz Krzysztof Charamsa, drugi sekretarz Międzynarodowej Komisji Teologicznej i funkcjonariusz Kongregacji Nauki Wiary w Watykanie (dawnej Inkwizycji), wykładowca na dwóch rzymskich uniwersytetach.

– Kler w znacznej mierze jest homoseksualny i niestety paranoicznie homofobiczny, bo sparaliżowany brakiem akceptacji dla własnej orientacji seksualnej. Ale ja na dłuższą metę nie mógłbym już żyć takim podwójnym życiem. Uważam, że ksiądz ma prawo do realizowania swojej ludzkiej miłości – mówi ksiądz Charamsa w wywiadzie dla „Newsweeka”. – Kiedy zakochałem się w mężczyźnie, poczułem, że jestem coraz lepszym księdzem. Że mówię coraz lepsze kazania, że coraz lepiej potrafię pomagać drugiemu człowiekowi, że jestem coraz szczęśliwszy.

Chce, by jego głos został usłyszany, dlatego swój manifest ogłosi w przeddzień rozpoczynającego się w niedzielę 4 października w Watykanie synodu o rodzinie.

– Obudź się, Kościele, przestań nienawidzić człowieka homo czy hetero i jego tajemnicy, przestań prześladować zdrowych i niewinnych ludzi. Ja naprawdę nie chcę niszczyć Kościoła, chcę mu pomóc, a przede wszystkim pomóc ludziom przez niego prześladowanym. Moje wyjście z szafy ma być wezwaniem dla synodu i żądaniem, by Kościół opamiętał się i zaprzestał swojej paranoicznej działalności wobec mniejszości seksualnych – apeluje ksiądz Krzysztof Charamsa.

 

 

Newsweek.pl

Episkopat odpowiada: Ks. Oko nie jest naszym ekspertem

Michał Wilgocki, 02.10.2015

Ks. prof. Dariusz Oko

Ks. prof. Dariusz Oko (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

Jest odpowiedź Episkopatu na zarzuty ks. Krzysztofa Charamsy pod adresem ks. Dariusza Oko: duchowny z Krakowa nie jest członkiem żadnego gremium Episkopatu, a obaj księża polemizują „na własną odpowiedzialność”.

Środowy „Tygodnik Powszechny” opublikował kilkustronicowy artykuł ks. Krzysztofa Charamsy, członka watykańskiej Kongregacji Nauki Wiary i drugiego sekretarza Międzynarodowej Komisji Teologicznej. Ksiądz, który jest doktorem teologii, zarzuca ks. Oko używanie języka przemocy i błędy metodologiczne w jego wypowiedziach. Skandalem nazywa brak reakcji władz kościelnych na jego słowa.

„Środowisko teologiczne wydaje się milcząco akceptować w dywagacjach ks. Oko głos swego wybijającego się reprezentanta. Podobnie czyni Konferencja Episkopatu Polski, która brakiem reakcji na aberracje językowe czy umysłowe swego eksperta zdaje się je popierać” – czytamy w tekście.

Dziś głos w tej sprawie zabrał Episkopat. „Pragniemy poinformować, że ks. Dariusz Oko nie należy do żadnego gremium Konferencji Episkopatu Polski i nie był proszony o jakiekolwiek ekspertyzy dla tejże Konferencji. Fakt ten przeczy sugestii wyrażonej przez ks. Krzysztofa Charamsę na łamach pisma, że ks. Oko jest ekspertem Konferencji Episkopatu Polski” – czytamy w odpowiedzi opublikowanej przez biuro prasowe Episkopatu. „Obaj duchowni w swej polemice nie reprezentują oficjalnego stanowiska Kościoła katolickiego i czynią to na własną odpowiedzialność. Jak wyjaśnił ks. Charamsa, przedstawione w jego artykule opinie mają charakter prywatny i nie reprezentują stanowiska Kongregacji Nauki Wiary” – pisze biuro prasowe.

Zobacz także

episkopatOrpowiada

wyborcza.pl

Pierwsze veto prezydenta. Andrzej Duda wykonał wolę PiS i nie podpisze ustawy o uzgodnieniu płci

02-10-2015

Jeśli – jak uważali lewicowi komentatorzy miał być to pierwszy test niezależności prezydenta od partii z której się wywodzi, to Andrzej Duda go oblał. Prezydent zawetował ustawę o uzgodnieniu płci. Wcześniej podkreślał, że jest przeciwny wielu zapisom tej ustawy. Jednak nie skierował jej do Trybunału. Nie chciał też spotkać się z jej autorami.

Pierwsze weto Andrzeja Dudy. Prezydent zawetuje przyjętą przez parlament w sierpniu Ustawę o uzgodnieniu płci – informuje na twitterze prawicowy dziennikarz Cezary Gmyz.

Zapisy ustawy ostro krytykowali posłowie PiS twierdząc, że zapis nadaje płci charakter kulturowy i subiektywny, a odcina od uwarunkowań biologicznych. Również Andrzej Duda deklarował, że ma zastrzeżenia do ustawy.

Jadnak inicjatorzy ustawy – głównie posłanka Anna Grodzka liczyli, że uda im się przynajmniej spotkać z prezydentem i uzasadnić swoje racje. Wszak podczas inauguracji Andrzej Duda deklarował, że Pałac będzie otwarty dla wszystkich. Szybko jednak zdecydował się zamknąć drzwi przed nosem myślących inaczej.

O co chodziło w ustawie?

Sejm uchwalił ustawę o uzgodnieniu płci pod koniec lipca. Miała ona uprościć procedurę zmiany płci wpisanej m.in. w akt urodzenia, jeśli nie odpowiada ona płci odczuwanej przez daną osobę. Ustawa dotyczy wyłącznie procedur prawnych, nie dotyka kwestii medycznych. W myśl jej zapisów wniosek o uzgodnienie płci będzie mogła złożyć osoba, która ma pełną zdolność do czynności prawnych i nie pozostaje w związku małżeńskim.

Na początku sierpnia Senat zgłosił do ustawy poprawki. Izba proponowała m.in., by zmienić jej tytuł na „o zmianie oznaczenia płci”. Konsekwencją miała być zmiana używanej w ustawie terminologii. Termin „zmiana oznaczenia płci” był wcześniej używany w orzecznictwie Sądu Najwyższego. Biuro Legislacyjne Sejmu wskazywało, że termin „zmiana oznaczenia płci” mówi jedynie o kwestii technicznej i nie oddaje ducha ustawy.

Posłowie opowiedzieli się też za odrzuceniem poprawki, która stanowiła, że przed wydaniem orzeczenia w tego typu sprawie sąd wysłucha wnioskodawcę w obecności biegłego psychologa i psychiatry, a w przypadku, gdy wnioskodawca posiada małoletnie dzieci – także biegłego z zakresu psychologii dziecięcej. Także w tej poprawce senatorowie użyli terminu „zmiana oznaczenia płci”, więc jej przyjęcie – jak wskazywano podczas wcześniejszych prac w Sejmie – skutkowałoby niespójnością ustawy.

Inna z propozycji Senatu zmierzała do wykreślenia z ustawy zapisu, który wyznaczał sądowi trzymiesięczny termin na rozpatrzenie wniosku o uzgodnienie płci. Także tę propozycję Senatu Sejm odrzucił.

Sejm przychylił się do dwóch poprawek Senatu. Pierwsza z nich mówi, że informacje z dotychczasowych dokumentów – wydanych przed zmianą płci metrykalnej – będą mogły być udostępnione nie tylko wnioskodawcy i sądowi, ale też prokuratorowi.

Druga poprawka wykreśliła zapis, że wniosek o uzgodnienie płci powinien „czynić zadość wymaganiom formalnym wniosku o wszczęcie postępowania nieprocesowego” (w tym trybie mają być rozpatrywane tego typu sprawy). W trakcie wcześniejszych prac wiceminister sprawiedliwości Jerzy Kozdroń wskazywał, że zapis taki jest zbędny, gdyż konieczność spełnienia takiego wymogu jest oczywistością.

Według zapisów ustawy, sprawy dotyczące uzgodnienia płci będą rozpatrywane w trybie nieprocesowym przez Sąd Okręgowy w Łodzi, który wybrano ze względu na fakt, że rozpatruje on podobne sprawy od lat i szybko podejmuje decyzje, często na jednej rozprawie. Znajduje się też w centralnym punkcie kraju i nie jest tak obłożony jak sądy w Warszawie.

Prawomocne postanowienie sądu o uzgodnieniu płci będzie podstawą do wydania nowego aktu urodzenia oraz zmiany imion i nazwiska, wydania nowego aktu urodzenia, nowego numeru PESEL, dowodu osobistego.

Zapisano, że wydanie nowego aktu urodzenia nie narusza stosunków prawnych między wnioskodawcą i osobami trzecimi, w szczególności jego rodzicami, a także jego dziećmi.

W ustawie wskazano, że ma ona wejść w życie z początkiem przyszłego roku. Musiałby ją jednak podpisać prezydent Andrzej Duda, który w jednym z wywiadów stwierdził, że w wielu punktach się z ustawą nie zgadza.

 

Newsweek.pl

pierwszeWeto

Kancelaria: Prezydent Duda zawetował ustawę o uzgadnianiu płci

AB, jagor, 02.10.2015
Prezydent zawetował ustawę o uzgodnieniu płci – oficjalnie podało biuro prasowe kancelarii prezydenta. Ma ona uprościć procedurę zmiany płci wpisanej m.in. w akt urodzenia, jeśli nie odpowiada ona płci odczuwanej przez daną osobę. To pierwsza ustawa, którą zawetował Andrzej Duda.

Andrzej Duda przemawia w ONZ

Andrzej Duda przemawia w ONZ (Seth Wenig / AP (AP Photo/Seth Wenig))

 

Jeszcze przed oficjalnym komunikatem kancelarii o decyzji prezydenta informował na Twitterze Cezary Gmyz. Później tak komentował prezydenckie weto w TV Republika: – Andrzej Duda w ten sposób pokazał, że nie jest prezydentem malowanym i wstawia się za większością Polaków, którzy sprzeciwiają się temu rozwiązaniu.

newsPierwszeVeto

Prace nad ustawą toczyły się od 2013 roku

Sejm uchwalił ustawę o uzgodnieniu płci pod koniec lipca. Poparło ją 252 posłów, 158 było przeciwko, a 11 wstrzymało się od głosu. Projekt przygotowany został z inicjatywy posłanki Anny Grodzkiej, a prace nad projektem toczyły się od 2013 r.

Co jest w ustawie?

W myśl projektu wniosek o uzgodnienie płci może złożyć osoba, która ma pełną zdolność do czynności prawnych i nie pozostaje w związku małżeńskim. Dołącza się do niego m.in. orzeczenie wydane przez dwóch lekarzy ze specjalizacją w psychiatrii lub seksuologii stwierdzające utrwalone występowanie tożsamości płciowej odmiennej od płci metrykalnej. Sprawy dotyczące uzgodnienia płci będą rozpatrywane w trybie sądowym nieprocesowym.

Decyzję w tych sprawach, na podstawie orzeczeń lekarskich, będzie podejmował tylko jeden sąd w kraju – okręgowy w Łodzi. Wybrano go, bo rozpatruje on podobne sprawy od lat i szybko podejmuje decyzje, często na jednej rozprawie. Dzięki temu łódzki sąd będzie mógł się wyspecjalizować w tej materii.

Przepisy miały wejść w życie na początku przyszłego roku

Ustawa przewidywała, że prawomocne postanowienie sądu o uzgodnieniu płci ma stanowić podstawę do wydania nowego aktu urodzenia, zmiany imion i nazwiska, nowego numeru PESEL oraz dowodu osobistego. Wydanie nowego aktu urodzenia na podstawie postanowienia sądu o uzgodnieniu płci nie narusza stosunków prawnych między wnioskodawcą a jego rodzicami i jego dziećmi.

Od momentu uprawomocnienia się postanowienia wszystkie prawa i obowiązki będą wynikać z płci określonej w tym postanowieniu. Chodzi np. o uprawnienia emerytalne, które jeszcze przez jakiś czas będą zróżnicowane w zależności od płci. Z kolei podmioty przetwarzające dane osobowe wnioskodawcy nie będą mogły bez jego zgody udostępniać informacji dotyczących płci wpisanej w jego starym akcie urodzenia. Ustawa miała wejść w życie z początkiem przyszłego roku.

 

kancelariaPrezydentDuda

gazeta.pl