Rodzeństwo (29.09.2015)

 

Cimoszewicz: Skutek fatalnej polityki Donalda Tuska, to Ewa Kopacz walcząca o fotel premiera

mk, 29.09.2015
Włodzimierz Cimoszewicz w „Kontrwywiadzie” w RMF FM twardo ocenił ostatnie lata Platformy Obywatelskiej i polityki Donalda Tuska. Podał również w wątpliwość kompetencje premier Ewy Kopacz i Beaty Szydło.
Włodzimierz Cimoszewicz

Włodzimierz Cimoszewicz (Anna Bedynska / AG)

 

– Widać gołym okiem, że Tusk wymordował w PO wszystkich, którzy byli wybitniejsi –powiedział Włodzimierz Cimoszewicz , dodając, że „będziemy skazani na rządy PiS-u przez kilka lat, kiedy on (Donald Tusk – red.) będzie siedział w Brukseli”.

Premier nie ma kompetencji

Cimoszewicz powiedział także, że „skutkiem fatalnej polityki Tuska jest to, że o fotel lidera rządu walczy Ewa Kopacz”. Z drugiej strony barykady jest Prawo i Sprawiedliwość, gdzie „Jarosław Kaczyński musi się schować”, a efektem tego jest to, że „oglądamy inne twarze”.

cimoszewiczWRMFFM

Ewa Kopacz i Beata Szydło po raz kolejny zostały ostro ocenione przez Włodzimierza Cimoszewicza. – Obie panie nie mają kwalifikacji do kierowania rządem takiego państwa jak Polska. To wymaga większej wiedzy i większego doświadczenia – powiedział w „Kontrwywiadzie” w RMF FM.

cimoszewiczSkutek

gazeta.pl

Nie krytykuję Dudy za to, że pił szampana z Putinem. Ale oczekuję, że powie co załatwił przy stole z tyranem

Andrzej Duda siedział przy stole z Barackiem Obamą i Władimirem Putinem.
Andrzej Duda siedział przy stole z Barackiem Obamą i Władimirem Putinem. Fot. UN Photo/Amanda Voisard

Andrzej Duda został posadzony przy jednym stole z możnymi tego świata, czyli Barackiem Obamą i Władimirem Putinem. Ale na tym polega dyplomacja i nie powinno się krytykować Dudy za to, że rozmawiał z prezydentem Rosji. Oczekuję jednak od prezydenta i jego ministrów, że przekonają mnie, że ta rozmowa miała realne skutki, a nie była tylko grzaniem się w blasku innych.

Na Zgromadzeniu Ogólnym ONZ Andrzej Duda przemówił zaraz po Baracku Obamie. W naTemat wyjaśnialiśmy już z czego wynikała taka kolejność. W orędziu nawoływał do reform ONZ. Swoją drogą rok wcześniej zrobił to Bronisław Komorowski, ale nic z tego nie wyszło i tak będzie pewnie i tym razem.

Obok Obamy i Putina
Ale ważniejsze niż przemówienia, które są raczej obliczone na bieżącą grę polityczną, niż rzeczywiście mają doprowadzić do reform, są rozmowy bilateralne. Dlatego w ogromnym gmachu ONZ w Nowym Jorku odbywają się setki spotkań. Wcześniej jednak obywa się lunch z udziałem mówców.

W tym roku przy stole z Barackiem Obamą i Władimirem Putinem zasiadł Andrzej Duda, co znowu niesłusznie uznano za dowód jego pozycji w świecie. To ciekawe, bo przecież w tym świecie jeszcze nikt go nie zna: Duda spotkał się tylko z władzami kilku krajów, i to nie tych najważniejszych. Jednak kiedy pojawiły się pierwsze przekazy ze spotkania przy stole niektórzy zaczęli krytykować Dudę za to, że siedzi obok Putina.

czyPaniMoże
siędzieje
zasiadanie
Niech Duda mnie przekona
Powody są mocne: Putin to najeźdźca, podczas jego przemówienia ukraińska delegacja wyszła z sali. Do tego jego politykę wobec Polski trudno nazwać przyjazną. Przede wszystkim jednak Putin to dla wielu wyborców Dudy (a może i dla samego prezydenta?) morderca Lecha Kaczyńskiego.Niestety, na tym polega dyplomacja, że czasami trzeba siadać do stołu z typami spod ciemnej gwiazdy. Tak jest i teraz – gorzej, gdyby Duda demonstracyjnie odszedł od stołu. Ale jeśli już siada się z takim typem spod ciemnej gwiazdy, trzeba mieć jakiś cel. Jeszcze lepiej, gdy ten cel uda się zrealizować. Dlatego stanowczo oczekuję od Andrzeja Dudy i jego ministrów, że dokładnie opowiedzą o czym prezydent rozmawiał z Putinem i jakie są tego skutki. Oczekuję więc, że Duda przekona mnie, że jego lunch z tyranem był uzasadniony.

nieKrytykuję

naTemat.pl

Chrystus? Zygmunt III Waza? Nie, to ruchomy pomnik Chłopa na rozrzutniku nawozu

Milena Orłowska, 29.09.2015

Pomnik Chłopa. Sołtys siedzi na kance mleka i duma nad unijnymi normami czystości

Pomnik Chłopa. Sołtys siedzi na kance mleka i duma nad unijnymi normami czystości (MILENA ORŁOWSKA)

Adam Pesta, sołtys podsierpeckiego Kurówka, jest jedynym żyjącym polskim rolnikiem, który ma swój pomnik. Dzieło zawitało już do Krakowa. Wiosną 2016 r. pomnik Chłopa ma ruszyć w trasę po Polsce.

Odlany z żywicy siedzi w pozie Chrystusa frasobliwego na wysokim wysięgniku – jak Zygmunt na kolumnie. Całość zamontowana jest na „gnojarzu” – rozrzutniku nawozu.

Oto pomnik Chłopa – ruchoma personifikacja chłopskiej krzywdy, projekt Daniela Rycharskiego i Szymona Maliborskiego. Rycharski to artysta plastyk – urodził się w Kurówku (gmina Gozdowo, powiat Sierpc). Maliborski to kurator.

Miał być Pańszczyźniany

Jadę zobaczyć. Sołtys stoi na podwórku u taty Rycharskiego. Daniel i ojciec podpinają właśnie „gnojarza” do traktora i ruszają w drogę. Kierowcy są w szoku: trasą na Sierpc jedzie starszy pan na metalowym słupie. Przechodnie wyciągają smartfony, wiadomo – co ciekawe, trzeba sfotografować.

Rycharski początkowo myślał o pomniku Chłopa Pańszczyźnianego.

– Rok temu przypadała w Polsce 150. rocznica zniesienia pańszczyzny, pojawiły się publikacje o tożsamości polskiego społeczeństwa – tłumaczy. – Zacząłem rozmawiać z ludźmi, dużo dokumentacji zrobiłem w tzw. zielonym miasteczku, które pod siedzibą premiera rządu zorganizowali w Warszawie rolnicy protestujący w sprawie prywatyzacji lasów i cen skupu. W końcu postawiłem w Kurówku bramę z napisem „150 lat zniesienia pańszczyzny”. Tylko okazało się, że i ta pańszczyzna, i ta społeczna tożsamość to tematy, którymi pasjonowali się warszawscy inteligenci. Ludzi na wsi to nic nie obchodziło.

Rycharski pomnik Chłopa Pańszczyźnianego przemienił więc na pomnik Chłopa. Skupił się na tym, co tu i teraz. – Czyli na krzywdzie chłopskiej. To jest żywe, kontrowersyjne, wręcz niebezpieczne. Nigdzie się o tym nie mówi w sztuce – przekonuje. – Rolnicy mówili mi, że ich mleko nie jest w stanie spełnić europejskich norm, że ceny w skupie są za niskie. Że ze wsi wyjechali młodzi, za którymi tęsknią starzy. Że wyjechały kobiety i mężczyźni nie mają się z kim żenić. Że wszyscy jednoznacznie i często krzywdząco kojarzą wieś z konserwatyzmem, prawicowymi poglądami, zaściankiem.

Dürer – żywa inspiracja

Dlatego modelem do odlanej w żywicy rzeźby jest sołtys, który siedzi na kance mleka – bo Pesta przed unijnymi normami produkował mleko. Rozrzutnik do nawozu jest pomalowany na czarno, po bokach ma łańcuchy (symbole zniewolenia), widły (żywią i bronią) oraz orła.

Inspiracją dla Rycharskiego był projekt pomnika autorstwa Albrechta Dürera poświęcony krwawo stłumionym buntom chłopskim z XVI wieku. Niezrealizowany nigdy zamysł sprzed 500 lat: skulona postać chłopa siedzi na postumencie zbudowanym kolejno ze skrzyni, kotła, miski z serem, maselnicy, dzbana, snopka zboża, wideł i skrobaczek do usuwania błota. W plecy mężczyzny wbity miał być miecz.

Pomnik Dürera nigdy nie wyszedł poza fazę szkicu, pomnik sołtysa miał swe uroczyste odsłonięcie w Kurówku. Wjechał tam – jak mówi Rycharski – „adorowany” przez strażaków ochotników z trzech okolicznych wsi. Potem ruszył do Gozdowa, Proboszczewic, Białej i tak dalej, aż do Krakowa. Tu można oglądać go kolejno przed Muzeum Narodowym, Muzeum Etnograficznym, a w końcu na Targu Pietruszkowym, w miejscu, gdzie krakowianie kupują od okolicznych rolników ekologiczną żywność.

Wiosną 2016 r. pomnik Chłopa ma ruszyć w trasę po Polsce.

Zobacz także

chrystusZygmuntIIIWaza

wyborcza.pl

Nowość w antykoncepcji na Wyspach. Brytyjskie kobiety będą mogły robić zastrzyki same sobie

mk, 28.09.2015
Brytyjki, jako pierwsze na świecie, będą mogły same sobie robić zastrzyki antykoncepcyjne. Specyfik o nazwie Sayana Press to pojedyncza dawka hormonów, która zapewnia „spokój” na kilkanaście tygodni. Kolejnych iniekcji Brytyjki będą mogły dokonywać w domu, bez konieczności odwiedzania lekarza.

Brytyjski zyskały większe możliwości zapobiegania ciąży

Brytyjski zyskały większe możliwości zapobiegania ciąży (Shutterstock.com)

 

– To krok milowy dla kobiet w całym Zjednoczonym Królestwie, ale również dla tych z całego świata, które preferują tę metodę antykoncepcji – powiedział Salomon Azulay, wiceprezes firmy Pfizer, która produkuje zastrzyki.

Jeden zastrzyk na 13 tygodni

– Teraz, po przeszkoleniu i uzyskaniu zgody od lekarza, kobiety same będą mogły decydować o tym, kiedy przyjmą kolejny zastrzyk i, co najważniejsze, będą mogły go zrobić sobie same – mówi Azulay. – Oczywiście panie te będą pod okiem lekarza i raz do roku będą musiały pojawić się na kontroli stanu zdrowia – kończy wiceprezes.

sayana

Pacjentki nie będą musiały przygotowywać igieł i strzykawek, bo każda iniekcja będzie dokonywana jednorazowym sprzętem. Jeden zastrzyk gwarantuje 12-13 tygodni skuteczności (wskaźnik Pearla dla tej metody to 0,2-0,5).

Wkrótce reszta świata?

Producent leku obecnie stara się o zgodę na wprowadzenie go na inne rynki europejskie, a także światowe – przede wszystkim firma myśli o krajach rozwijających się.

W zeszłym roku podpisał on umowy z fundacją prowadzoną przez Billa Gatesa oraz z The Children’s Investment Fund Foundation, organizacją charytatywną z Wielkiej Brytanii. Ich celem jest umożliwienie zakupu zastrzyku Sayana w 69 najbiedniejszych krajach świata za zaledwie jednego dolara za dawkę.

 

naRazieCiesząSię

gazeta.pl

Kancelaria Andrzeja Dudy: W TVP jest za mało prezydenckich ministrów

Daniel Flis, 29.09.2015

Studio TVP Info

Studio TVP Info (Fot. Alina Gajdamowicz / AG)

Kancelaria Prezydenta prosi media publiczne o wyjaśnienie, dlaczego nie dostaje zaproszeń do publicystycznych audycji. – To nieprawda i insynuacja – odpowiada TVP Info.

– Z „Woronicza 17” usunięto krzesło prezydenckie. W piątek wycofano zaproszenie dla Krzysztofa Szczerskiego do „Politycznego salonu Trójki” – skarży się „Wyborczej” Katarzyna Adamiak-Sroczyńska, szefowa biura prasowego Kancelarii Prezydenta. W piątek skierowała do TVP i Polskiego Radia pytania o kryteria doboru gości do programów.

Co na to TVP i Polskie Radio? Nieobecność reprezentantów Kancelarii w niektórych audycjach tłumaczą kampanią wyborczą. W jej trakcie wybrane programy są poświęcone przedstawieniu stanowisk komitetów, a nie debacie polityków. To m.in. „Woronicza 17” i „Salon polityczny Trójki”. Przypomnijmy, że przed wyborami prezydenckimi występował w obu prof. Nałęcz z kancelarii Komorowskiego.

Rzecznik Polskiego Radia zapewnia, że podczas poprzedniej kampanii parlamentarnej obowiązywał podobny podział na audycje publicystyczne i przedstawiające stanowiska komitetów wyborczych. „Byłoby nierzetelnością dopuszczenie do recenzowania ofert politycznych poszczególnych ugrupowań przez przedstawiciela Kancelarii” – tłumaczy.

TVP i PR podkreślają, że przedstawiciele prezydenta nie zniknęli z ramówki. Radio wyliczyło, że w trzech programach od 1 do 28 września występowali przez 124 minuty. W TVP Info od 8 sierpnia do 27 września – 220 minut.

– To mało. Kancelaria Prezydenta dostaje więcej zaproszeń od TVN i Polsatu niż od TVP – odpowiada Adamiak-Sroczyńska.

Zobacz także

kancelariaDudyDoTVP

wyborcza.pl

Rodzeństwo – układ, który nami rządzi

Agnieszka Fiedorowicz, 29.09.2015

Fot. Getty Images

Nie szkoła i nie rodzice, ale rodzeństwo lub jego brak decydują o naszym powodzeniu w życiu.

Siadając do pisania tego tekstu, rzucam okiem na pokój mojego 3-letniego syna i 6-letniej córki. Ona rysuje przy biurku, on bawi się kolejkami. To pozorna sielanka. Jakiś kwadrans później z pokoju dochodzi wrzask, potem płacz. Młody leży na dywanie. Każdy śledczy (oraz rodzic) zadaje w tym momencie pytanie: „Co się stało?”. „Marta mnie zrzuciła i biła” – kategorycznie oświadcza syn. „Pchał się do biurka i podarł mi konika” – córka demonstruje dowód rzeczowy w postaci naddartego rysunku. Robię dwa głębokie wdechy i po raz kolejny tłumaczę dwóm małym walczącym tygrysiątkom, że przy biurku są dwa krzesła, a kartek w bloku i kredek wystarczy dla batalionu wojska (gdyby chciał rysować konie). „Może namalujecie coś wspólnie?” – proponuję. Potakują głowami. Rozejm trwa kolejne dwadzieścia minut.

W trakcie kolejnych godzin powstawania tego tekstu między moimi dziećmi rozpęta się niejedna wojna: o kolejność użytkowania huśtawki, o zajeżdżanie sobie drogi na rowerze, o to, że „Marcin za mną ciągle łazi”, i kto komu wyżarł jogurt.

Zwariować? Rozdzielać? Można też spokojnie usiąść i policzyć zyski, a nie straty.

Na ratunek siostrze. Przypadek Adama Nasha. Rodzeństwa ratunkowe, (ang. savior siblings) to jeden z bardziej kontrowersyjnych tematów relacji siostrzano-braterskich ostatnich lat

Agresor czy negocjator?

– Rodzeństwo to fantastyczna sprawa, socjalizuje nas, uczy otwartości, negocjowania, rozumienia emocji, interakcji z rówieśnikami – wylicza dr Przemysław Tomalski, kierownik Pracowni Neurokognitywistyki Rozwojowej UW, przy której założył pierwsze w Polsce laboratorium badania rozwoju poznawczego niemowląt BabyLab UW. Sam ma starszą siostrę i brata. – To widać, gdy rodzice idą z dzieckiem, które nie ma rodzeństwa, po raz pierwszy do żłobka czy przedszkola. Takie dzieci boją się obcych, są niezadowolone, bo cała uwaga otoczenia nie skupia się tylko na nich – dodaje.

To fakt, że życie z siostrą i bratem ma swoje minusy, bo jest nieustanną rywalizacją o zasoby, z których najcenniejszym jest uwaga rodziców. Ale wspólne zabawki też ujdą.

Laurie Kramer, psycholożka z University of Illinois, przebadała pod kątem konfliktów rodzeństwa w wieku od 3 do 9 lat i obliczyła, że podczas 45-minutowej zabawy sprzeczki między dziećmi wybuchają średnio co 18 minut. Brzmi to groźnie, ale badaczka pociesza, że przecież konflikty także czegoś uczą. – Rodzeństwo walczy między sobą, ale uczy się w tym czasie, jak konflikty rozstrzygać – zauważa Douglas Downey z Ohio State University, który w 2004 roku badał pod kątem socjalizacji przedszkolaki. Te, które nie miały rodzeństwa, uzyskiwały średnio niższe wyniki w zakresie nawiązywania relacji z innymi i z samokontroli. Inne badanie pokazało, że tam, gdzie nie ma rodzeństwa, konflikty na linii dziecko – dorośli są rozwiązywane przez dorosłych we właściwy dla nich sposób. Gdy konflikt dotyczy dzieci, muszą się one uczyć zarządzania konfliktem i negocjacji samodzielnie, bez ingerencji dorosłego, bez bycia traktowanym w ulgowy sposób.

Po co nam rodzina? Bo życie w samotności rujnuje naszą kondycję fizyczną i umysłową

Na szczęście jedynacy, zamiast zostać egoistycznymi outsiderami, socjalizują się dzięki rówieśnikom, co udowodniła współpracownica Downeya Donna Bobbitt-Zeher. W pracy „Good for Nothing: Number of Siblings and Friendship Nominations among Adolescents” poprosiła 13,5 tys. dzieci od 11. do 18. roku życia, by wypisały nazwiska pięciu swoich najlepszych przyjaciół. Sprawdzając, jak często dana osoba była wskazywana jako przyjaciel, a więc jaką cieszyła się popularnością wśród rówieśników, badacze uznali, że popularność jedynaków wcale nie różniła się od popularności posiadaczy rodzeństwa. Czynnikami, które miały znaczenie dla wyników, były: status społeczny i ekonomiczny, wiek rodziców, rasa oraz to, czy nastolatek mieszkał z obojgiem czy tylko z jednym ze swych biologicznych rodziców. Wyniki świadczą o tym, że w trakcie nauki szkolnej pojawia się „mnóstwo sposobności do rozwijania umiejętności społecznych” – wskazuje badaczka.

Rodzeństwo uczy nas innych umiejętności społecznych niż rodzice. Ci ostatni pokazują, jak zachować się w formalnych okolicznościach – np. w teatrze czy podczas wizyty. Tymczasem rodzeństwo jest modelem zachowań w sytuacjach bardziej nieformalnych – np. jak się zachowywać w szkole, na ulicy, wśród innych dzieci, tak by być lubianym. – Jest bliższe środowisku społecznemu, w którym dzieci funkcjonują przez większą część dnia, dlatego nie należy przeoczyć ich wkładu w to, kim się stajemy – mówi Laurie Kramer.

Wychowanie z sensem: Rodzicu, pozwól Zosi być samosią i zajmij się sobą

Nakręcam się i wrzeszczę

– Fundamentem naszej osobowości jest więź z głównym opiekunem, rodzicem, ale relacje poboczne, np. z rodzeństwem, zdają się nie mniej ważne i przekładają się na nasze późniejsze życiowe relacje, np. z partnerem – dodaje dr Przemysław Tomalski. – Już w latach 80. badaczka Judy Dunn wykazała, że dzięki rodzeństwu wcześnie uczymy się współpracować, np. w trakcie tzw. zabaw na niby, w dom, sklep. Zabawy te są jednym z najważniejszych motorów rozwoju. Wypracowany podczas tych zabaw styl rozwiązywania konfliktów często przenosi się na nasze dorosłe życie.

Czy w dzieciństwie chowałeś się w kącie i płakałeś, gdy starszy brat wyrywał ci zabawkę? A może oddawałeś kuksańca i eskalowałeś konflikt? Czy jako dorosła osoba reagujesz podobnie, wchodząc w konflikt z partnerem? Sprawdziła to w 2013 roku grupa badaczy z University of Kentucky. Fatimah Shalash oraz jej współpracownicy Nathan Wood i Trent Parker zebrali dane od 144 dorosłych, w większości około trzydziestki, będących w stałych związkach przez średnio 7,5 roku.

W zmodyfikowanym na potrzeby badania Conflict Behavior Questionnaire (kwestionariuszu zachowań konfliktowych) badani zaznaczyli częstość występowania 22 rodzajów reakcji, jakie następowały, gdy nie zgadzali się w czymś z rodzeństwem i partnerem. Na podstawie częstości pewnych zachowań badacze przyporządkowali badanych do trzech stylów: agresywnego (np. „nakręcam się i zaczynam wrzeszczeć”, „mówię coś, co rani uczucia drugiej osoby”), unikającego („wychodzę i unikam rozmowy”, „ukrywam swoje uczucia”) i kompromisowego („słucham, co druga osoba mówi, i staram się zrozumieć jej argumenty”, „uzasadniam swoje zdanie”). Okazało się, że styl wypracowany w relacji z rodzeństwem często przekładał się na metody rozwiązywania konfliktów z partnerem, najczęściej zbliżone zachowania prezentowały osoby unikające, następnie te atakujące, a najrzadziej kompromisowe.

Jaki jest wniosek z badania opublikowanego w „American Journal of Family Therapy”? – Nim kolejny raz pożrecie się z partnerem, przypomnijcie sobie, jak wyglądały wasze i partnera relacje z rodzeństwem. Zamiast bezwiednie kopiować wyuczone w dzieciństwie zachowania, spróbujcie coś zmienić – proponuje Shalash.

Kłótnia dobra i zła. „Zależy mi na tobie, chcę ciebie, ale innego”

Jak zbudować wieżę z klocków?

Od pół godziny z pokoju dzieci nie dochodzi żaden wrzask. Podkradam się pod drzwi. Może już się pozabijały? Nie! Budują zoo z klocków. „Zobacz, tu zrobimy basen dla pingwinów i białych niedźwiedzi, bo one lubią lód i zimną wodę. A tam będzie trawa i drzewa i postawimy tam żyrafy” – Marta instruuje Marcina. „A czemu one mają długie szyje?” – pyta Marcin. „Wydłużyły im się, bo musiały sięgać po liście” – tłumaczy Marta. Darwin byłby z niej dumny. Ja też jestem. Takich bezcennych lekcji (pomiędzy biciem i szczypaniem) moje dzieci udzielają sobie codziennie.

Naukowcy z kanadyjskiego Concordia University w 2103 r. obserwowali interakcje dzieci w 39 rodzinach. Zauważyli, że starsze dzieci chętnie dzielą się z młodszymi tzw. wiedzą proceduralną, np. jak zbudować wieżę z klocków. Młodsze często zadają pytania z wiedzy ogólnej o świecie, np. jakie mamy dni w tygodniu. Autorka badania prof. Nina Howe zauważa, że wiedza jest przez dzieci niezwykle szybko przyswajana, ponieważ uczą się, bawiąc.

– Z badań wynika, że dzieci, które mają starsze rodzeństwo, szybciej uczą się mówić i mają większy zasób słów – dodaje dr Przemysław Tomalski. Dlaczego tak się dzieje? – Dzięki rodzeństwu mamy potencjalnie więcej okazji, żeby się skomunikować.

Starsze dzieci lepiej niż dorośli motywują młodsze do komunikacji. Rodzice mają często tendencję do zagadywania dziecka i odgadywania jego potrzeb. – I jest jak w tym dowcipie, w którym synek po wielu latach milczenia nagle przemówił: „Bo nie ma kompociku, a zawsze był”. Z rodzeństwem jest inaczej, musimy mu przekazać, że chcemy ten klocek, albo krzyknąć: „zaczekaj”, gdy oddala się do lasu, by bawić się w piratów, język jest bardziej efektywny niż komunikacja niewerbalna. Tego także uczy nas rodzeństwo – dodaje dr Tomalski.

Co więcej, zaraz po tym, gdy krzykniemy „zaczekaj”, także większość z nas podejmie wysiłek dogonienia grupy. – Posiadanie starszego rodzeństwa wpływa nie tylko na lepszy rozwój ruchowy, ale i językowy – uważa naukowiec. – Przemieszczanie sprawia, że twój świat się powiększa i przestaje ograniczać do kojca czy kocyka, postrzegasz więcej przedmiotów, zaczynasz lepiej je identyfikować i nazywać. Gdy pokazujesz ręką lecącego ptaka, ktoś starszy, np. brat, mówi: „Patrz, bocian”. Z badań M. Camposa wynika, że lepsza koordynacja kroków i utrzymania równowagi przyczynia się do lepszej lateralizacji mózgu – wylicza dr Tomalski.

Wspólna aktywność fizyczna, do której motywuje rodzeństwo, sprawia też, że posiadający je są o połowę mniej narażeni na ryzyko nadwagi i otyłości, jak wynika z przeprowadzonego w 2012 r. badania, które objęło ponad 12 tys. dzieci z ośmiu krajów Europy.

Buntownik z powodem

Mimo różnicy płci moje dzieci wiele łączy – podobny poziom energii, upartości i chęci dyrygowania innymi. Może z czasem zaczną się różnić? Ja i mój młodszy, 22-letni brat jesteśmy jak ogień i woda. Ja odpowiedzialna, poukładana, zaobrączkowana, z domkiem, ogródkiem, dwójką dzieci i owczarkiem, on klasyczny buntownik: raper żyjący od zlecenia do zlecenia, z gronem znajomych w każdym mieście i materacem rozkładanym kątem u rodziców.

Jak jednak twierdzą naukowcy, takie różnice są całkiem normalne. To, w jakiej kolejności przyszliśmy na świat, ma wpływ na naszą osobowość. Temat ten zafascynował badaczy jeszcze w XIX wieku. W 1847 r. Francis Galton, kuzyn Karola Darwina, stwierdził, że najstarsi synowie są nadreprezentowani w gronie naukowców (członków brytyjskiej Royal Society). Niemal pół wieku później Alfred Adler, uczeń Freuda, dowodził, że „pierworodni są głodnymi władzy konserwatystami. Drugich w kolejności (do których sam się zaliczał) określał jako „lubiących współzawodnictwo”, natomiast najmłodszych jako „rozpuszczonych i leniwych”.

W 1996 r. Frank Sulloway, psycholog z University of California w Berkeley, wydał książkę „Born to Rebel”. Przeanalizował w niej blisko 10 tysięcy życiorysów rodzeństw z niemal pięciu stuleci. I cóż odkrył? Że pierworodni faktycznie są (jak twierdził Adler) konserwatywni i autorytatywni. Są też zdyscyplinowani, odpowiedzialni, ambitni i rywalizujący. Często obejmują role przywódcze: najstarszymi braćmi byli m.in. Stalin, Mussolini czy Mao Zedong. W 1990 r. tezę tę potwierdziła politolożka Valerie Hudson z Brigham Young University, która wskazała, że większość prezydentów USA to pierworodni (co zwiększa szanse w wyścigu Hillary Clinton, także pierworodnej!). Najstarsi często odgrywają w rodzinie rolę zastępczego rodzica, niańcząc młodsze rodzeństwo, co umacnia cechy takie jak odpowiedzialność czy chęć przewodzenia.

„Pomiędzy rodzeństwem trwa nieustanna rywalizacja o uwagę rodziców. Dziecko najstarsze zyskuje ją niejako automatycznie, natomiast młodsze muszą jakoś się wyróżnić, by zyskać ich miłość i uznanie. Dlatego często podążają zupełnie inną ścieżką niż wytyczona wcześniej przez starsze rodzeństwo” – tłumaczy A. Milevsky, autor książki „Sibling Relationships in Childhood and Adolescence”. Urodzeni w drugiej kolejności są więc bardziej kreatywni i otwarci na nowe doświadczenia. Często szukają docenienia poza rodziną, np. w gronie rówieśników, gdyż rola pupilka jest już obsadzona przez starszego brata czy siostrę. Częściej się też buntują. Spośród „drugich” wywodzili się tacy rewolucjoniści jak Castro czy reformatorzy, jak Mahatma Gandhi i Martin Luther King. Najmłodsi z kolei, co nietrudno zgadnąć, długo pozostają w rodzinie „dzieckiem”, są też najwrażliwsi i altruistyczni, z tego grona wywodzi się sporo twórców.

Badacze ciągle konfrontują się z badaniami Sullowaya. Niektórzy potwierdzają jego obserwacje (np. na temat konserwatyzmu pierworodnych), inne im zaprzeczają, jak przeprowadzone dwa lata temu analizy Patricka Cundiffa. Badał on teczki uczniów z lat 1994-2008 zawierające dane na temat ich zachowań, liczby posiadanego rodzeństwa, statusu socjoekonomicznego, wyników w szkole czy zaangażowania rodziców w opiekę nad nimi.

Z porównania dokonanego pomiędzy rodzinami wynika, że „środkowe” dzieci średnio o 33 proc. były bardziej narażone na działania buntownicze, takie jak picie, wagary czy palenie trawki, w stosunku do pierworodnych. Jeśli jednak analizie poddawano poszczególne rodziny, okazywało się, że kolejność urodzenia nie jest statystycznie znacząca, o wiele większy wpływ na zachowania buntownicze miały płeć (chłopcy częściej się buntowali) czy zaangażowanie rodziców w opiekę.

– Trudno badania z kręgu kultury anglosaskiej przenosić w prosty sposób na grunt polski. Jeszcze trudniej ocenić, na ile wiarygodne są te obserwacje w świecie, w którym coraz więcej osób wychowuje się jako jedynacy – zastanawia się dr Tomalski. I jak do tych tez pasuje rzeczywistość bycia wychowywanym w rodzinie patchworkowej, gdy w wyniku nowego związku naszych rodziców z „pierwszego” w rodzinie nagle możemy stać się „ostatnim”. Lub też nagle przybywa nam dwoje młodszego rodzeństwa, które spokojnie mogłoby być naszymi dziećmi.

Chaos, czyli zbyt gęsto w domu

Posiadanie rodzeństwa ma swoje ciemne strony. „Allen reagował widocznym przerażeniem na obecność swojego ośmioletniego brata i na słowa swej trzyletniej siostry, która groziła, że uderzy go skarpetką”. Allena skierowano do szpitala psychiatrycznego dla dzieci i przyjęto na oddział. Matka, pani J., opowiadała bez oznak przejęcia, że w ciągu ostatniego roku starszy brat próbował utopić Allena w wannie, zepchnął go ze schodów, zranił go w głowę tak mocno, że trzeba było założyć 12 szwów, a także podłożył w domu ogień. W tym ostatnim przypadku Allen, mimo że rodzice tego w pełni nie potwierdzili, znalazł się w pułapce w swojej sypialni, skąd uratowali go strażacy, używając węży i siekier” – takie drastyczne przykłady przemocowej relacji między rodzeństwem przytacza w „Przemocy domowej” jej autorka Sharon Herzberger.

Dr Murray A. Straus, autor książki „Behind Closed Doors: Violence in the American Family”, wylicza, że do używania werbalnej agresji wobec rodzeństwa przyznało się aż 85 proc. badanych, 70 proc. zdarzało się popychać i bić, a 42 proc. gryźć swoje rodzeństwo. Stwierdził on, że przemoc między rodzeństwem jest najczęstszą formą przemocy w rodzinie, choć rzecz jasna stosowanie jej przez samych rodziców zachęca do tego także dzieci. Z jego badań wynika, że jest jej statystycznie najwięcej w rodzinach, w których wychowują się chłopcy.

– Rodzeństwo, jak wynika z badań m.in. zespołu kierowanego przez Melanie A. Dirks z kanadyjskiego McGill University, przyczynia się też do zagęszczenia, które sprawia, że dom staje się (wraz ze wzrostem liczby rodzeństwa) coraz bardziej chaotycznym miejscem. Chaos ten może mieć negatywny wpływ na różne obszary rozwoju dzieci, począwszy od osiągnięć szkolnych, a na problemach psychologicznych, w tym z agresją, skończywszy – wylicza dr Przemysław Tomalski.

Wielu w dorosłym życiu zrywa lub ogranicza kontakty z rodzeństwem, bo nie potrafi sobie wybaczyć doświadczanej w dzieciństwie przemocy lub tego, że rodzice faworyzowali (lub dalej to robią) jedno dziecko kosztem reszty. Czasem do przyjaźni z rodzeństwem dorasta się dopiero w dorosłości. Ale warto, bo jak zauważa Frank Sulloway, „są to zwykle osoby, z którymi tworzymy najdłużej trwający związek”. Dłuższy niż z rodzicami czy życiowym partnerem. To brat czy siostra są często tymi, którzy (oprócz partnera) zapewniają nam wsparcie i opiekę na starość. A także tymi, którzy jako jedyni będą pamiętać, że kiedyś mieliśmy cztery i sześć lat i biegaliśmy w upalne dni na golasa w ogrodzie pod zraszaczem.

WARTO WIEDZIEĆ

33 procent częściej niż pierworodne dzieci buntuje się „środkowe” rodzeństwo
Razem szczuplej. Z bratem lub siostrą nie usiedzimy w miejscu. Badania dowiodły, że aktywność fizyczna, do której motywuje rodzeństwo, sprawia, że mający je są o połowę mniej narażeni na ryzyko nadwagi i otyłości.
Mowa i ruch. Dzieci, które mają starsze rodzeństwo, szybciej uczą się mówić i mają większy zasób słów. Na lepsze umiejętności językowe przekłada się też rozwój ruchowy prowokowany przez zabawy z siostrą lub bratem.
Savoir-vivre. Siostry i bracia to nieoceniony model zachowań w sytuacjach nieformalnych. Pokazują na przykład, jak się zachowywać w szkole, na ulicy, wśród innych dzieci, tak by być lubianym.
W sytuacji kryzysowej. Rodzeństwo walczy między sobą, ale uczy się w tym czasie, jak rozstrzygać konflikty. Dzieci muszą prowadzić negocjacje samodzielnie, bez ingerencji dorosłego, bez bycia traktowanym w ulgowy sposób. Te, które nie mają rodzeństwa, słabiej sobie radzą z nawiązywaniem relacji z innymi i z samokontrolą.
Pierworodni są ambitni i autorytatywni. Często obejmują role przywódcze. Najstarszymi braćmi byli m.in. Stalin, Mussolini czy Mao Zedong.

AUTYZM U RODZEŃSTWA

Tylko w Polsce żyje ok. 30 tys. osób z zaburzeniami spektrum autyzmu, a ryzyko wystąpienia ich wynosi 5 proc.

U młodszego rodzeństwa dzieci ze zdiagnozowanym spektrum autyzmu ryzyko rozwinięcia się podobnych zaburzeń wzrasta do 10-20 proc. Przeciętny wiek diagnozy to 3-4 lata, ale wiadomo, że pierwsze objawy pojawiają się znacznie wcześniej, już między 12. a 36. miesiącem życia.

Dlatego naukowcy w ramach sieci Eurosibs, a w Polsce pracowni BabyLab na Wydziale Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego (w ramach projektu POL-SIBS), zajmują się śledzeniem rozwoju maluchów, których starsze rodzeństwo ma diagnozę zaburzeń ze spektrum autyzmu, by jak najszybciej wychwycić niepokojące objawy i im przeciwdziałać, poprzez tzw. wczesne interwencje.

– Podczas takiej terapii naukowcy z rodzicami pracują nad tym, jak rodzic mówi do dziecka i czy przypisuje zachowania dziecka do jego stanów mentalnych, np. Kasia płacze, bo ma mokro, Jaś się cieszy, bo idziemy na spacer. Z badań prowadzonych m.in. przez prof. Jonathana Greena, który takie wczesne interwencje prowadzi, wynika, że przynoszą one pozytywne efekty, poprawiają m.in. uwagę dziecka, synchronizację dziecka i rodzica, np. w czasie zabawy, a także obniżają dyrektywność rodziców, którzy często chcą kierować zachowaniem dziecka – tłumaczy dr Przemysław Tomalski.

Do udziału w projekcie BabyLab UW zaprasza rodziców i niemowlęta w wieku poniżej 12 miesięcy, których starsze rodzeństwo ma zdiagnozowane zaburzenie ze spektrum autyzmu (autyzm, zespół Aspergera, całościowe zaburzenia rozwoju). Udział w projekcie obejmuje kilka spotkań, podczas których naukowcy w czasie zabawy rodziców z dzieckiem przyglądają się różnym sferom rozwoju, m.in. rozwojowi ruchowemu, poznawczemu i społecznemu. Dzięki zadaniom z użyciem eye trackera badacze są w stanie mierzyć m.in. uwagę wzrokową niemowląt.

Aby wziąć udział w badaniu, wystarczy wypełnić formularz zgłoszeniowy dostępny na stronie http://www.psychologia.pl/babylab, zgłosić się telefonicznie – 22 55 49 742 – lub mailowo – babylab@psych.uw.edu.pl

Oglądaj wideo „Nauki dla Każdego” i odkrywaj największe zagadki otaczającego Cię świata. Daj się wciągnąć, zafascynować, zadziwić. Spójrz na siebie i rzeczywistość z innej, naukowej strony!

W ”Nauce dla Każdego” czytaj też:

Rodzeństwo – układ, który nami rządzi
Nie szkoła i nie rodzice, ale rodzeństwo lub jego brak decydują o naszym powodzeniu w życiu

Na ratunek siostrze. Przypadek Adama Nasha
Rodzeństwa ratunkowe, (ang. savior siblings) to jeden z bardziej kontrowersyjnych tematów relacji siostrzano-braterskich ostatnich lat

Jak fizycy radzą sobie ze spadającymi liśćmi
Niestety, nie bardzo sobie radzą. Już w XIX wieku słynny lord Kelvin, a także James Clerk Maxwell próbowali wyliczyć drogę spadającego liścia. Figa z makiem. Do dziś nikt nie jest w stanie przewidzieć, jak i gdzie pofrunie liść z drzewa

Houston, mamy problem. Kto miał kosmicznego pecha
Zostawili go na Marsie. Takiego pecha jak Mark Watney – bohater powieści i filmu „Marsjanin” – nie miał jeszcze żaden astronauta. Jednak problemów w kosmosie nigdy nie brakowało

Ewolucja troszczy się o babcie
Jeżeli jesteś z kimś w związku, podziękuj babci. I to nie tylko tej swojej, ale wszystkim babciom, które pojawiły się w trakcie ludzkiej ewolucji

W pułapce kolorów. Jak mózg nie radzi sobie z widzeniem barw
Ona się waha, czy to kanarkowy czy też cytrynowy. On twierdzi, że to po prostu żółty. Skoro jest jesień, to nie żółty, lecz słoneczny – sugerują naukowcy. Niebieski? – gdybają nocne marki. Co jest nie tak z widzeniem kolorów?

naukowcyOrodzeństwie

wyborcza.pl