Kielce (03.09.2015)

 

PiS pokazuje nowy spot. Olejnik: Wykorzystali mój głos bez zgody

mkd, 03.09.2015
W nowym spocie PiS widzimy fragmenty programów telewizyjnych, w których wypowiadali się politycy PO, m.in. audycji „Kropka nad i”. Prowadząca go Monika Olejnik napisała na Facebooku, że PiS wykorzystał kawałek programu bez jej zgody.
Monika Olejnik na Facebooku: Wykorzystali mój głos bez zgody

Monika Olejnik na Facebooku: Wykorzystali mój głos bez zgody (Adam Kozak / Agencja Gazeta; Facebook/Monika Olejnik)

piSwykorzystało

„Prawo i Sprawiedliwość wykorzystało BEZ MOJEJ ZGODY fragment programu Kropka nad i oraz mojego głosu w spocie wyborczym” – pisze oburzona Monika Olejnik. I nazywa sprawę skandalem.

Dziennikarka pisze, że nie życzy sobie, żeby politycy korzystali z jej pracy bez jej zgody. „Niezgodnie z etyką” – bulwersuje się Olejnik.

Oczywiście, pod wpisem rozgorzała dyskusja. „Pani Moniko, to chyba niezgodne z prawem?” – pisze jeden z fanów dziennikarki. Monika Olejnik nie odpowiedziała, czy zdecyduje się na pozew.

Nowy spot PiS dotyczy projektu „500 zł na dziecko”. Składają się na niego krótkie fragmenty wypowiedzi polityków PO – m.in. premier Ewy Kopacz i byłego. premiera Donalda Tuska – zestawione z danymi o ubóstwie i niedożywieniu dzieci przedstawionymi na podstawie informacji GUS. Potem widzimy Beatę Szydło, która mówi: „Dzieci to nie koszt, to najlepsza inwestycja”.

Oprócz nagrań z programu „Kropki nad i” w spocie wykorzystano m.in. materiały pochodzące z „Faktu”.

piSWspocieUżył

gazeta.pl

”On jest dla Torunia jak manna z nieba”, czyli jak o. Rydzyk reklamuje miasto i napędza turystów

O. Tadeusz Rydzyk już nie przebija Kopernika
O. Tadeusz Rydzyk już nie przebija Kopernika Fot. Wojciech Kardas / Agencja Gazeta

Nie ma w mieście takiego wpływu, jak mogłoby się wydawać. Co więcej, zupełnie nie angażuje się w sprawy Torunia. Całe swoje imperium przeniósł na peryferia. Tam znajduje się i uczelnia, i nowa, wielka świątynia. – Mieszkam tu 45 lat, w dodatku półtora kilometra od Radia Maryja, i widziałem go tylko dwa razy w życiu. Raz na światłach. Samochód w samochód – mówi Ryszard Warta, redaktor wydań w lokalnej gazecie ”Nowości”.

Jeszcze kilka lat temu mówiono, że Rydzyk bardziej kojarzy się z Toruniem niż Kopernik. Pisała o tym m.in. ”Gazeta Pomorska”. Dziś sytuacja się zmieniła. – O nie! Co roku robimy badania. Na pierwszym miejscu jest Kopernik, na drugim piernik, na trzecim UNESCO. Ojciec Rydzyk znalazł się niemal na szarym końcu – słychać w Lokalnej Organizacji Turystycznej. Pracownik mówi, że to pewnie przez to, że przeniósł się na obrzeża miasta.
– Zupełnie go nie widać. Zjazdy jego miłośników też nie są już tak uciążliwe jak kiedyś – dodaje.

Stworzył autonomiczną wyspę
Ale właśnie na tych obrzeżach, w najbliższą sobotę, o. Tadeusz Rydzyk postanowił zaprosić mieszkańców Torunia na piknik. – To absolutne peryferia. Dalej nie ma już nic. To pewien symbol, bo ojciec Rydzyk funkcjonuje jakby z boku Torunia. Miasto żyje swoim życiem, on swoim. Tak, jakby na tych peryferiach stworzył swoją autonomiczną wyspę – mówi Ryszard Warta. Wydarzenie nazywa się Dziękczynienie w Rodzinie i odbędzie się na terenie kampusu jego szkoły. Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej – nowoczesnej, doskonale wyposażonej uczelni, po której większość młodych ludzi znajduje dobrze płatną pracę w firmach Rydzyka.

Co czeka mieszkańców? Będą stragany z ekologiczną żywnością, bezpłatne badania (od mammografii po jamę brzuszną, przez kardiologa, diabetologa, dermatologa…), miasteczko zabaw dla dzieci. Mieszkańców mają wozić bezpłatne autobusy. Kto nie chciałby skorzystać? Na koniec uroczyste wmurowanie kamienia węgielnego w świątyni pw. Maryi Gwiazdy Nowej Ewangelizacji i św. Jana Pawła II. Wielkiej, kościelnej inwestycji ojca Rydzyka w Toruniu. Cała impreza będzie transmitowana przez Radio Maryja i telewizję Trwam.

W najbliższą sobotę na terenie kampusu akademickiego Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu odbędzie się Dziękczynienie w Rodzinie. Wybierają się na nie mieszkańcy Torunia oraz słuchacze Radia Maryja z całej Polski. Czytaj więcej

Napędzają turystyczny rynek
Niby nic, piknik jak piknik. Ale reklama idzie w Polskę. O imprezie pisze ”Nasz Dziennik”. Wierni i słuchacze Radia Maryja będą słuchali o nowej świątyni. Będą chcieli ją zobaczyć. Będą nocować w Toruniu. Będą tu robić zakupy.

– Bez względu na to, czy ktoś go lubi, czy nie, dla Torunia ktoś taki jak ojciec Rydzyk to jak manna z nieba. Rozpoznawany w całej Polsce, kontrowersyjny, kojarzony tylko z jednym miastem. Dla nas to kapitalna reklama – mówi Ryszard Warta.

Do tego dochodzą studenci szkoły. Doroczne zjazdy sympatyków Radia Maryja. – I rozgłośnia, i szkoła funkcjonują już od tylu lat, że stały się trwałymi elementami Torunia. Tego się nie wypieramy. Spotkania miłośników Radia Maryja napędzają m.in. turystyczny rynek. Do Torunia przyjeżdżają wtedy tysiące ludzi – przyznaje Aleksandra Iżycka, rzecznik prezydenta miasta. Uczelnia, jej zdaniem, ma wysokie notowania. – Mamy kolejną wyższą uczelnię w mieście. To dla nas dobrze, bo przyciąga studentów. A każdy przypływ ludzi z zewnątrz oznacza, że każdy gdzieś śpi, gdzieś je, posyła dzieci do przedszkola, szkoły. Miasto się rozwija – mówi.

Nie godzą się na Rydzyków
Promocja promocją, ale wielu ludzi swoje wie. Nie raz słyszeli, jak ich miasto nazywane jest Rydzyków czy Mocherów. A określenia Kościół Toruński? Toruński katolicyzm? Kojarzone z zacofaniem, radykalizmem. Wszyscy wrzucani do jednego worka. I nie wszystkim się to podoba.

– Takie określenia funkcjonują w debacie publicznej na zewnątrz Torunia. Jako synonim narodowego katolicyzmu. Zamkniętego. Z punktu widzenia Torunian jest w tym coś niefajnego. I absolutnie nie ma nic wspólnego z toruńskim etosem i tradycją miasta, w którym nikt nikogo nie palił a stosie. Toruń zawsze był otwartym miastem – mówi Ryszard Warta.

Prezydent wzorem dla o. Rydzyka
Od 13 lat nieprzerwanie rządzi nim Michał Zaleski. Prezydent, który swego czasu był w PZPR. A teraz ma bardzo dobre notowania u ojca Rydzyka, choć podobno spotykają się tylko podczas oficjalnych uroczystości.

– Komplementuje go, stawia za wzór polityka, który wywodzi się ze środowiska lewicowego. To dość zabawne. Nasz prezydent ma tak duże talenty polityczne, że potrafi być chwalony nawet przez ojca Rydzyka. Ale to osoba, która potrafi szukać wsparcia wszędzie, od PiS po lewicę – słyszę w ”Nowościach”.

Oszczędne miasto, Rydzyk się nie wtrąca
Być może dlatego Toruń kwitnie, bo nie zżerają go wielkie batalie polityczne? Co więcej, już dziewiąty raz z rzędu wygrał w rankingu Pisma Samorządu Terytorialnego „Wspólnota”  na najbardziej oszczędną administrację w Polsce. Jakim cudem? Aleksandra Iżycka mówi, że urząd oszczędza na elektronicznym obiegu dokumentów, zleca usługi na zewnątrz, zrezygnował z usług pocztowych wymagających potwierdzenia odbioru.

Korespondencję pocztową roznoszą po godzinach pracy nasi pracownicy. Dla nich to możliwość dodatkowego zarobkowania. Dla nas oszczędność rzędu 40 procent – mówi. Miasto ociepliło też wszystkie swoje budynki, wymieniło okna – koszta ogrzewania zimą zauważalnie spadły. Dużą oszczędnością jest również zakup energii elektrycznej w grupie zakupowej z ościennymi gminami i uczelniami wyższymi z różnych miast.

Czy Rydzyk ma jakikolwiek wpływ na to, co dzieje się w mieście?– Ma taki, jak każdy duży podmiot funkcjonujący w mieście – generuje jakąś konkretną działalność. W tym przypadku jest to i rozgłośnia, i uczelnia – obie mają swoich odbiorców, którzy silą rzeczy bywają lub nawet mieszkają w Toruniu. Każdy ma prawo prowadzić działalność, gdzie chce. On prowadzi akurat u nas. Jako administracja samorządowa każda osobę fizyczną lub prawną działającą w mieście traktujemy równorzędnie. Nie ma równych i równiejszych – mówi Aleksandra Iżycka.

onJestDlaTorunia

naTemat.pl

 

 

Monika Olejnik w spocie Prawa i Sprawiedliwości – „To skandal! Nie życzę sobie”

Dziennikarka jest oburzona wykorzystaniem fragmentu jej programu w spocie Prawa i Sprawiedliwości.
Dziennikarka jest oburzona wykorzystaniem fragmentu jej programu w spocie Prawa i Sprawiedliwości. Fot. Monika Olejnik Facebook / Prawo i Sprawiedliwość YouTube.com

Prawo i Sprawiedliwość opublikowało najnowszy spot, w którym głównym tematem są głodujące dzieci. Co ciekawe, „wystąpiła” w nim dziennikarka Monika Olejnik, która przywołuje wstrząsające liczby odnoszące się właśnie do tego problemu. Wtóruje jej Beata Szydło. Czyżby kolejna dziennikarka zaangażowała się w działalność polityczną? Nic z tych rzeczy – To skandal ! Nie życzę sobie , żeby partie polityczne korzystały z mojej pracy wbrew mojej woli, niezgodnie z etyką! – ripostuje Olejnik.

Spot bez zgody
Przywołany tu cytat Moniki Olejnik jest tylko fragmentem wpisu na Facebookowym profilu dziennikarki. Jak napisała: „Prawo i Sprawiedliwość wykorzystało BEZ MOJEJ ZGODY fragment programu „Kropka nad i” oraz mojego głosu w spocie wyborczym.” W wypowiedzi widać duże oburzenie dziennikarki. Podobną reakcję obserwujemy również w pierwszych komentarzach pod postem: „Ja bym tego tak nie zostawiła!”

Na siłę po stronie PiS
Monika Olejnik do swojego programu zaprasza osoby z najróżniejszych opcji politycznych. W tym roku współprowadziła również debatę prezydencką. Nic więc dziwnego, że nie chce być kojarzona z żadnym konkretnym ugrupowaniem. Spot przytacza rozmowę dziennikarki ze Stefanem Niesiołowskim, który mówi, że niedożywienia w Polsce nie ma. Olejnik reaguje na te słowa z wielką rezerwą. W kontekście spotu została wyraźnie postawiona w sytuacji, w której popiera Prawo i Sprawiedliwość, krytykując przy tym Platformę Obywatelską.

O spocie, który jest nastawiony przede wszystkim na grę na emocjach pisaliśmy więcej w naTemat. Teraz dochodzi kolejny kontrowersyjny wątek. „Pani Moniko, to chyba niezgodne z prawem? Trzeba ukarać „Prawo” i Sprawiedliwość! Pozew musi być!” – podsumował jeden z Facebookowiczów.

TVN chce usunięcia fragmentów programu
Jak podał portal Wirtualnemedia.pl, nie było zgody od Grupy TVN, na wykorzystanie fragmentu programu Moniki Olejnik w spocie Prawa i Sprawiedliwości. Jak poinformowała portal Lidia Zagórska, zastępca szefa zespołu PR ds. kanałów tematycznych – Będziemy domagali się usunięcia tych fragmentów.

olejnikOburzona

naTemat.pl

„Mały plastikowy obrażalski laluś!” – ostre słowa Jacka Poniedziałka o prezydencie, wywołały w internecie burzę

Mocne słowa aktora o Andrzeju Dudzie, wywołały w internecie burzę.
Mocne słowa aktora o Andrzeju Dudzie, wywołały w internecie burzę. Fot. Albert Zawada / Agencja Gazeta

Aktor Jacek Poniedziałek po raz kolejny ostro wypowiedział się o Andrzeju Dudzie. Na swoim Facebooku umieścił wpis, w którym odniósł się między innymi do słynnego już braku przywitani się z premier Ewą Kopacz – Niepodanie ręki kobiecie, do tego premierowi kraju, którego jest się prezydentem to chamstwo, prostactwo i gówniarstwo – napisał.

Mocne słowa
Poniedziałek ocenił wygraną Dudy, jako zaskoczenie dla „pisowskich PR-owców” i samego prezydenta. Według aktora skupia on w sobie „wszystkie najgorsze cechy ludzi tej paranoidalnej formacji: mściwość, małostkowość, mentalny przerost grasicy, obrażalstwo, dzielenie na gorszych i lepszych, lizusostwo.” Nie podoba mu się także, jak napisał „donosicielstwo do obcego państwa”, no i przede wszystkim niepodanie ręki premier Ewie Kopacz. Jak podsumował, Duda to „mały plastikowy obrażalski laluś”.

W tym plastikowym wytworze pisowskich PR-owców, który został prezydentem przez pomyłkę (bo nikt mi nie powie, że ktoś z nich wierzył w sukces Dudy, i że on sam nie był skrajnie zaskoczony wygraną) jak w soczewce skupiają się wszystkie najgorsze cechy ludzi tej paranoidalnej formacji: mściwość, małostkowość, mentalny przerost grasicy, obrażalstwo, dzielenie na gorszych i lepszych, lizusostwo. A teraz jeszcze donosicielstwo do obcego państwa! Niepodanie ręki kobiecie, do tego premierowi kraju, którego jest się prezydentem to chamstwo, prostactwo i gówniarstwo. Mały plastikowy obrażalski laluś!

Facebook zadrżał
Jego wypowiedź szybko wywołała w internecie burzę. Post polubiło ponad 1,5 tysiąca osób, ale komentarze pod nim były bardzo podzielone: „I kto tu jest lalusiem? Świat to nie tefałen, tokefem czy gazetka… Żyjesz pan w małym, pomijalnym, „mejnstrimowym”, lewackim światuniu. Wracaj pan do jednej z knajpek przy Placu Zbawiciela i tam głoś swoje „mądrości”; „Eksperci, pomyłki przy wyborach, chamstwo, buractwo, gówniarstwo,mentalny przerost grasicy-co tam było jeszcze?Cos mało tym razem.A teraz niech pan spojrzy w lustro.I co pan zobaczył?”; „Złej baletnicy przeszkadza rąbek u spódnicy” – sporo tu patrzę frustratów. Dni Kopacz i Jej śmiesznego rządu są policzone i tyle w temacie.”

Jak wskazuje profil aktora, nie tylko w komentarzach ludzie postanowili wejść z nim w dyskusję. Poniedziałek zamieścił zdjęcie prywatnej wiadomości, która kończy się słowami: „nie podskakuj”. Kto inny napisał do niego: „Naprawdę uważasz że zjadłeś wszystkie rozumy? Plując na Prezydenta tak naprawdę sobie wystawiasz świadectwo żałosny lewacki bucu.”

Opinia bez zmian
Nie była to pierwsza publiczna krytyka, jakiej Jacek Poniedziałek poddał Andrzeja Dudę. O wcześniejszych jego wypowiedziach pisaliśmy już w naTemat. Kilka miesięcy temu aktor napisał: „Duda to Kaczyński, a Kaczyński to smoleńskie szaleństwo, władza Rydzyka i księdza Oko, katolicki skansen w stylu Iranu, niszczenie wolności mediów i wolności tworzenia”. Jak widać zdania nie zmienił.

poniedziałekOandrzejuDudzie

naTemat.pl

Platforma demobilizuje swój elektorat

Błażej Lenkowski, 03.09.2015

Ewa Kopacz na posiedzeniu Rady Krajowej Platformy Obywatelskiej

Ewa Kopacz na posiedzeniu Rady Krajowej Platformy Obywatelskiej (Fot. S^awomir Kamiäski / Agencja Gazeta)

Stratedzy Platformy Obywatelskiej zachowują się w taki sposób, jakby nie rozumieli zarówno intencji oraz motywacji swoich potencjalnych wyborców, jak i nie zdawali sobie sprawy z powagi sytuacji związanej z możliwą skalą zwycięstwa Prawa i Sprawiedliwości w nadchodzących wyborach – pisze Błażej Lenkowski, wydawca pisma „Liberté!”

Dziś strategiczne z punktu widzenia przyszłości Polski jest pytanie o potencjalną większość konstytucyjną dla PiS w przyszłym parlamencie. Zablokowanie tego scenariusza, który może grozić niebezpieczną, trudną do odwrócenia zmianą ustroju państwa, powinno być wyzwaniem numer jeden dla wszystkich sił stojących na straży demokracji liberalnej w Polsce.

Natomiast Platforma zamiast emocjonalnej mobilizacji elektoratu na gruncie ideowym i bardzo wyraźnego pokazania, dlaczego jest inną partią niż PiS, oferującą alternatywną wizję rozwoju Polski, inną wizję stosunków społecznych, ukazującą się jako gwarant wolności obywatelskich i społeczeństwa otwartego, czyni coś skrajnie odmiennego. Partia premier Kopacz paradoksalnie demobilizuje swój elektorat i upodabnia się do PiS.

Jak bowiem inaczej można nazwać start lub faktyczną obecność w PO: Ludwika Dorna, Michała Kamińskiego, Jana Tomaszewskiego czy Romana Giertycha. Dość łatwo bowiem dojść do wniosku, że wybór pomiędzy Dornem a Gowinem albo Giertychem a Mariuszem Kamińskim jest wyborem całkowicie pozornym.

Tragedia polega na tym, że pomimo całej niezręczności, błędów Ewy Kopacz i jej działań, które faktycznie nas demobilizują, to nie jest wybór pozorny. To wybór, który może decydować o przyszłym ustroju państwa. Jak pokazać to wbrew działaniom samej zainteresowanej partii?

Jeśli komuś Ewa Kopacz uczyniła swoim otwarciem na prawicowych polityków wielką przysługę, to Ryszardowi Petru i jego Nowoczesnej, być może fundując mu właśnie przekroczenie 5-proc. progu wyborczego. Naturalnym odruchem centrowego wyborcy jest szukanie alternatywy wobec obecności na listach PO wyżej wymienionych polityków. Generalnie wszystko powinno być wówczas dla liberalnego obywatela w porządku – program Nowoczesnej pozostawia wiele do życzenia, ale na pewno nie jest gorszy od programu PO. Dopóty jednak, dopóki nie przypomnimy sobie, że w Polsce funkcjonuje metoda d’Hondta jako system przeliczania głosów na mandaty, które premiuje duże ugrupowania. Oby więc premier Kopacz nie zapewniła przy okazji większości konstytucyjnej PiS.

Zobacz także

kamińskiGiertychDorn

wyborcza.pl

Skąd ta nienawiść? Z Kościoła

prof. Ireneusz Krzemiński, 03.09.2015

Najbardziej bolesnym oskarżeniem jest uznanie zarówno ustępującego prezydenta, jak i jego ekipy za popleczników komuny. Jest to krzywdzące i dramatycznie szkodliwe dla świadomości historycznej, ale całkowicie zgodne z ideą IV RP

Najbardziej bolesnym oskarżeniem jest uznanie zarówno ustępującego prezydenta, jak i jego ekipy za popleczników komuny. Jest to krzywdzące i dramatycznie szkodliwe dla świadomości historycznej, ale całkowicie zgodne z ideą IV RP (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

Za dużą część dawki nienawiści i moralnego potępienia rządzącej partii oraz za apoteozę PiS-u odpowiada Kościół: znacząca część kleru i katolickie media na czele z politycznym przewodnikiem Kościoła polskiego o. Rydzykiem – uważa prof. Ireneusz Krzemiński, socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego

1. Objął już urząd nowy prezydent Andrzej Duda, którego jeszcze do niedawna grubo ponad jedna trzecia Polaków wyborców nie postrzegała jako kandydata PiS-u. Nic dziwnego, że wciąż przewija się w mediach i codziennych dyskusjach wątek przegranej Bronisława Komorowskiego. Zarazem zaś – ocena sytuacji wyborczej i położenie rządzącej PO. W publikacjach i wypowiedziach omówiono niemal wszystko, od nie najlepszej, delikatnie mówiąc, kampanii wyborczej, poprzez pojawienie się nowych twarzy (na czele z Dudą), aż po zmianę pokoleniową.

Pokolenie młodych, dla których wolność i demokracja to chleb powszedni, ma europejskie aspiracje, a polska rzeczywistość okazała się daleka od ich spełnienia. Stało się to powodem ich niezadowolenia i buntu. Słusznego zdaniem większości komentatorów, „bo jednak państwo mogło zrobić więcej, by zaspokoić aspiracje”. Niezależnie od tego i jakby o tym zapominając, większość z nich jest zarazem za tym, żeby państwo się za bardzo do życia obywateli nie wtrącało. Pisałem już o aspiracjach młodych niemających dostatecznych szans na ich spełnienie jako o efekcie nie czego innego, lecz sukcesu Polski, w tym – zasług rządzącej partii.

Jednak w tych pokoleniowych rozważaniach nie zwrócono uwagi na całkiem niebytowy aspekt buntu. Ani buntowniczka Erbel, ani Jan Śpiewak nie są biedakami w imię biedaków przemawiającymi. Kieruje nimi raczej motyw uczestnictwa we władzy – a więc klasyczny bunt młodych przeciw starym. Zresztą niektórzy buntownicy na poziomie samorządowym weszli już na ścieżkę „normalnych” karier Wniosek z tego taki, że demokratyczny system wymaga zmian polegających na tym, by zapewnić bardziej płynną rekrutację młodych do elit społecznych, w tym także elit władzy.

2. We wszystkich komentarzach ciągle brakuje mi odpowiedzi na pytanie zasadnicze: skąd w sytuacji, w której znajduje się Polska i w której znajduje się zdecydowana większość obywateli, taki wybuch nienawiści do rządzących? Skąd ta dawka agresji, jakiej nie przypominam sobie z innych kampanii, kiedy sytuacja była naprawdę ciężka?

Agresji prezentowanej najpierw w kampanii prezydenckiej wobec Bronisława Komorowskiego. Prezydenta, którego we wszystkich znanych wcześniejszych badaniach opinii publicznej oceniano pozytywnie i wobec którego przewaga sympatii nad niechęcią była ogromna. Skąd ta agresja ujawniająca się teraz wobec premier Kopacz?

Zmiana nastroju opinii publicznej w rodzaju gniewnego wyrzekania jest uderzająca. A prezentowanie złości i zgoła wyzwiska, często spersonalizowane, traktuje się jako całkiem normalne. Nazwałbym to „kukizowaniem” na powszechną skalę, włącznie z użyciem wyrazów określanych jako nieprzyzwoite.

Kampania prezydencka od początku miała dwie całkiem odmienne warstwy. Jedna z nich – pokojowa i prezentująca nowych ludzi, nade wszystko Andrzeja Dudę. Pani Szydło także wystąpiła w nowej roli: opanowana, rzeczowa, kompetentna. Ta kampania tak wyglądała, że wyborcy doprawdy mogli zapomnieć, kto wysunął kandydaturę Dudy

Ale pod tym oficjalnym nurtem toczyła się druga kampania, przede wszystkim w internecie. Dzisiaj napisanie krytycznego wobec PiS-u komentarza na internetowym forum natychmiast wywołuje niewybredny atak – i to bez względu na to, jak rzeczowa byłaby krytyka PiS. Ta druga kampania przede wszystkim wyznaczała emocje młodych i tych w średnim wieku.

3. Kiedy się przyjrzy sytuacji na wsi i generalnie małomiasteczkowej prowincji, ujawnia się jeszcze jedna platforma kampanii – tej minionej i tej obecnej. Kampanii nieoficjalnej, chociaż jej przejawy mamy w kilku wypadkach całkowicie jawne, jak na przykład obrzucanie błotem w Radiu Maryja ustępującego prezydenta. Chodzi mi o złe emocje, jakie w tamtej i w tej kampanii nieustannie wytwarza Kościół. Na pewno nie w każdym kościele, na pewno nie w każdej parafii, ale z całą pewnością w większej ich części dokonuje się wprost lub pośrednio nieustannej emocjonalnej „obróbki” rządzącej partii i ekipy ustępującego prezydenta.

W tej chwili widać efekty kampanii tworzącej mit smoleński. Donald Tusk, oskarżany o „krew na rękach”, i Bronisław Komorowski, nazywany „Komoruskim”, wydaje mi się, zbyt zlekceważyli tamte paranoiczne hasła. A to one stały się teraz osnową oskarżeń podsuwanych w audycjach Radia Maryja, publikacjach „Naszego Dziennika” czy programach Telewizji Trwam. Ale – co gorsza – oskarżenia, które wydawały się zbyt absurdalne, żeby je poważnie traktować, są podstawą niezwykle deprecjonującej oceny rządzącego obozu, właściwie powszechnej w katolickich mediach.

Reguł demokracji uczą się wszyscy, także i księża, którzy niekoniecznie wprost mówią o tym, kogo popierają. Ale opanowali znakomicie sztukę budzenia złych emocji i moralnego potępiania przeciwników. A sprawa ustawy o in vitro przecież definiowana jest w kategoriach moralnych – choć w istocie jest uprawianiem polityki. Opinie, które można usłyszeć na wsiach i w małych miastach, są przerażająco nienawistne. A nienawiść, oczywiście, uzasadniona jest moralnie.

Najbardziej bolesnym oskarżeniem jest uznanie zarówno ustępującego prezydenta, jak i jego ekipy za popleczników komuny. Jest to krzywdzące i dramatycznie szkodliwe dla świadomości historycznej, ale całkowicie zgodne z ideą IV RP. Ludzi, którzy wykazali się odwagą, a nawet i bohaterstwem, ludzi, bez których aktywności bardzo wątpliwa byłaby nasza wolność – oskarża się o „komunizm” i „niepolskość”. Służy to tylko jednemu: potępieniu i odrzuceniu.

Towarzyszy temu na ogół – a jakżeby inaczej! – spora dawka antysemityzmu. A chociaż w badaniach z 2012 r. odsetek tych, którzy wierzyli, że większość polityków to osoby pochodzenia żydowskiego, znacznie spadł w porównaniu z sytuacją sprzed 10 lat, to teraz w tej nienawistnej gadaninie powraca nieustannie ideologiczny wątek Żyda i fantasmagorycznych Żydów – odwiecznych wrogów, którzy i obecnie spiskują przeciw Polakom. Oczywiście przy przyzwoleniu obecnie rządzących.

4. Nie są to uwagi bezpodstawne. Opieram się na obserwacjach młodych badaczy prowadzących teraz badania terenowe. Nawet jeśli poświęcone są innym zagadnieniom, aktualna sytuacja nieustannie pojawia się w wypowiedziach badanych osób. Stawiam socjologiczną tezę, że za dużą część dawki nienawiści i moralnego potępienia rządzącej partii oraz za apoteozę PiS-u odpowiada Kościół: znacząca część kleru i katolickie media na czele z politycznym przewodnikiem Kościoła polskiego – o. Rydzykiem.

Hasła „Polski w upadku” i „Polski niepol-skiej” zaskakująco popularne okazały się w wypowiedziach badanych ludzi. Najciekawsze, że także ci, którzy raczej internetu nie używają, z zaskakującą agresją mówią o odchodzącym prezydencie i aktualnych politykach PO. Można było usłyszeć o „sprzedanej Polsce” oraz wyzwiska pod adresem Donalda Tuska i – oczywiście – Ewy Kopacz. Wszystko w gospodarstwie, w którym stały trzy samochody, w tym mercedes na pewno nie starszy niż pięcioletni, oraz nowiutki traktor… Oskarżenia podlane są moralnym sosem, o którym wcześniej była mowa, a wypowiadający je wprost odwołują się do autorytetu księży. Do tego, co mówili i co uświadamiali ludziom nie tylko w kazaniach – ale także w dziesiątkach codziennych rozmów czy też przy różnych społecznych okazjach. Najwyraźniej panuje atmosfera, która zgoła nakazuje księżom wyrażanie negatywnych opinii na temat obecnych władz oraz apologię PiS-u.

Tak więc agresywna i deprecjonująca kampania to nie tylko efekt internetowego hejterstwa. Duch agresji i „moralnych” oskarżeń płynie z ust księży i biskupów. Mam wrażenie, że główny nurt polskiego Kościoła zapomniał już niemal całkiem o duchu ostatniego Soboru i karmi się czarną przedwojenną tradycją. Niczego dobrego to nam nie wróży: i wierzącym, i niewierzącym.

Zobacz także

duchAgresjiskądTaDawkaNienawiści

wyborcza.pl

W Gimnazjum nr 9 w Kielcach przerwą lekcje. By uczniowie poszli do kościoła

Angelina Kosiek, 02.09.2015
W czwartek w Gimnazjum nr 9 na osiedlu pod Dalnią w Kielcach przerwane zostaną lekcje po to, by młodzież poszła na mszę do kościoła.

Gimnazjum nr 9 w Kielcach

Gimnazjum nr 9 w Kielcach (Fot. Paweł Małecki / AG)

Pierwsza lekcja odbędzie się normalnie. Zaraz później nauczyciele zaprowadzą uczniów do kościoła Miłosierdzia Bożego przy ul. Mieszka I. Mszę świętą inaugurującą nowy rok szkolny prawdopodobnie poprowadzi biskup kielecki Jan Piotrowski.

To „budowanie autorytetów”

– Nie widzę przeszkód, by uczniowie wzięli udział w mszy świętej. Ma to na celu budowanie autorytetów, których młodym ludziom brakuje – tłumaczy katecheta Jakub Pieron, od tego roku szkolnego dyrektor gimnazjum. Zapewnia, że dzieci, które nie uczęszczają na religię, zostaną w szkole i będą miały zapewnioną opiekę.

Przeciw takiemu rozwiązaniu nie ma nic przeciwko Małgorzata Muzoł, świętokrzyski kurator oświaty. – Za organizację pracy szkoły odpowiada dyrektor. A ja jako nadzór nie widzę nic złego w wyjściu na mszę – podkreśla.

Msza za zgodą rodziców

Czy w związku z uroczystościami kościelnymi można przerywać lekcje? To pytanie zadaliśmy w Ministerstwie Edukacji Narodowej, ale nie otrzymaliśmy w środę odpowiedzi. W piśmie, które resort wysłał w listopadzie ubiegłego roku Fundacji Wolność od Religii w odpowiedzi na podobne pytanie, m.in. czytamy: „udział uczniów w uroczystościach religijnych powinien się odbywać za zgodą rodziców (…). Dyrektorzy powinni także za każdym razem zaznaczyć dobrowolność udziału w tych praktykach uczniów i nauczycieli”.

wGimnazjumWkielcach

gazeta.pl