RM (12.07.2015)

 

Trzy warunki współpracy z PO

Tomasz Lis zaapelował, abym połączył siły z PO, wziął udział w przygotowywaniu programu wyborczego Platformy i razem z nią wystartował w wyborach, aby postawić tamę recydywie IV RP w wykonaniu duetu Kaczyński – Kukiz.

Odpowiadam:

Chcę iść do wyborów niezależnie, bo uważam, że Platforma zdradziła swoje ideały i straciła wiarygodność. PO odwróciła się od swoich wyborców i od programu uczynienia Polski krajem naprawdę nowoczesnym. Utknęła w marazmie, w ciepłym bagienku własnego partyjniactwa i lenistwa. Nie realizowała programu, nie liczyła się z obywatelami. Propozycję, o której mówi Tomasz Lis, mógłbym przyjąć tylko wtedy, gdybym miał pewność, że składa ją Platforma inna niż obecnie, naprawdę gotowa do zmiany.

TOMASZ LIS

publicysta

Platforma potrzebuje Petru. I odwrotnie. To nie jest jedyne rozwiązanie. Są też inne, gorsze, ale to byłoby najbardziej logiczne. Pani premier Kopacz powinna już teraz rozpocząć rozmowy z Ryszardem Petru, a Platforma i NowoczesnaPL powinny iść do wyborów razem. Czytaj więcej

Widzę trzy warunki konkretne i jeden kierunkowy, które by pokazały, że Paltforma chce się zmienić, uczyniły tę przemianę wiarygodną i umożliwiły jakąkolwiek współpracę z PO:

po pierwsze, musi odejść Ewa Kopacz, która nie jest w stanie pokazać jakiejkolwiek siły przywództwa politycznego. Jest sprawnym urzędnikiem partyjnym – ale nie tego Polsce potrzeba,

po drugie, zlikwidować przywileje branżowe przy czym nie chodzi o osoby z nich obecnie korzystające, ale o te, które dopiero zaczynają pracę. Czyli bez KRUS na nowych rolników, bez wcześniejszych emerytur dla nowych górników. Innymi słowy równe prawa dla wszystkich.

Po trzecie, trzeba wprowadzić zasadę maksymalnie dwóch kadencji dla posłów i prezydentów miast. To jest warunek minimalny, który ochroni nas przed przerostami partyjniactwa i zbliży politykę do ludzi,

po czwarte, i to jest warunek kierunkowy – Platforma musi przedstawić wiarygodny i radykalny plan przemian gospodarczych, które pozwolą Polsce przejść na nowy model rozwoju. Polska musi przestać konkurować tanią płacą, Polacy chcą mieć perspektywę, że będą coraz bliżej poziomu życia bogatych krajów Europy.

Gdybym wierzył, że PO jest w stanie się zmienić nie założyłbym Nowoczesnej.

Platformo, potrafisz?

naTemat.pl

„Znieważył Jarosława Kaczyńskiego”. Doniesienie do prokuratury ws. słów Krzysztofa Kowalewskiego

Ryszard Nowak uważa, że Krzysztof Kowalewski znieważył publicznie Jarosława Kaczyńskiego
Ryszard Nowak uważa, że Krzysztof Kowalewski znieważył publicznie Jarosława Kaczyńskiego Fot. Rafał Malko / Agencja Gazeta

W listopadzie 2014 roku Krzysztof Kowalewski powiedział w wywiadzie, że „jak patrzy na Jarosława Kaczyńskiego, to widzi człowieka obłąkanego”. Gdy wydawało się, że o słowach aktora nikt już nie pamięta, „Rzeczpospolita” poinformowała, że do prokuratury wpłynęło doniesienie o znieważeniu prezesa PiS.

Doniesienie, o którym napisała „Rzeczpospolita”, złożył Ogólnopolski Komitet Obrony przed Sektami i Przemocą.

Ryszard Nowak, przewodniczącego Komitetu, wytłumaczył w piśmie, że „publiczne znieważenie Jarosława Kaczyńskiego jest przestępstwem oraz obrazą dla wielu milionów Polaków, dla których były premier Jarosław Kaczyński to obrońca wielu pozytywnych idei i wartości oraz wzór prawowitego człowieka i polityka”.

W obszernym wywiadzie
, jaki opublikował 25 listopada 2014 roku portal Wirtualne Polska, Kowalewski oznajmił, że bardzo współczuje Kaczyńskiemu. – Ale bardziej tym, których dotyka swoim działaniami – dodał aktor.

Kowalewski, który otwarcie popierał kandydaturę Bronisława Komorowskiego na urząd prezydenta, nieprzychylnie wypowiedział się także o samym PiS. – Jak patrzę na twarze z PiS-u, to kojarzy mi się to z pierwszą stroną „Trybuny Ludu” i prezentacją nowych twarzy Biura Politycznego KC PZPR – zaznaczył aktor.

źródło: „Rzeczpospolita”

naTemat.pl

obłąkanyKaczyński

Już nie jestem panienką

Mirosław Wlekły, 11.07.2015

Rys.

Najdroższa jest zagraniczna przesyłka ekspresowa. Kosztuje 1150 peso. Majątek. Francisco mówi kasjerowi, żeby wziął sobie 50 reszty na oranżadę. Chce mieć absolutną pewność, że list dotrze do Watykanu, do papieża
Artykuł otwarty w ramach bezpłatnego limitu prenumeraty cyfrowej
List napisała jego żona Andrea Sánchez Jiménez, katechetka, dzień wcześniej. „Czy tak wyglądałby sąd boski? Czy księża będą z niego wyłączeni?”. Rankiem 26 października 2013 roku Francisco Sánchez ostrożnie wkłada go do teczki i jedzie na pocztę. Odrapany budynek stoi naprzeciwko niedawno odnowionej, pomalowanej na pastelowe kolory szkoły. Chodzi do niej Elsita, 16-letnia wnuczka Francisca, który teraz, w kolejce, niecierpliwie przestępuje z nogi na nogę. – Prędzej – pogania pocztowców. Jest przekonany, że dzisiaj to jego przesyłka jest najważniejsza. Nie tylko w Bonao czy w prowincji Monsenor Nouel. Nie tylko w Dominikanie i na Karaibach. Być może to najważniejszy list na całym świecie.Staje wreszcie przed okienkiem. Stanowczo i głośno, tak żeby wszyscy słyszeli, oświadcza, że chce nadać przesyłkę do Watykanu. Pokazują mu znaczki: z plażami Dominikany, z pająkami, z bohaterami narodowymi. Pocztowcy nie są pewni, które będą odpowiednie. Francisco mówi, że chce najpewniejszy, to znaczy najdroższy.

Najdroższa jest zagraniczna przesyłka ekspresowa. Kosztuje 1150 peso. To prawie 100 złotych. W Dominikanie – majątek.

Francisco płaci 1200 peso. Mówi kasjerowi, żeby wziął sobie 50 reszty na oranżadę. Chce mieć absolutną pewność, że list dotrze do papieża.

***

25 października 2013 roku

Bonao, Republika Dominikany

Wasza Świątobliwość,

nazywam się Andrea Jiménez i piszę w imieniu całej naszej rodziny, mojego męża, dzieci i ukochanej wnuczki, którą od początku uczyłam kochać i ufać Kościołowi i duchownym. Takie wychowanie sprawiło, że została ministrantką. Piszę, bo zaufanie to zostało nadwyrężone.

***

Seminarzystów przyjeżdża wielu. Jest rok 1993. Śpią w domach parafian z kościoła Świętych Piotra i Pawła. Katechetka Andrea zaprasza do siebie dwóch spośród nich. Mają około dwudziestu lat. Są uprzejmi, sympatyczni, wygadani. Śpią w domu Sánchezów dwie noce. Jedzą z gospodarzami posiłki, modlą się w kościele, w niedzielę wyjeżdżają. Nikt nie zauważa w ich zachowaniu nic dziwnego.

Kilka lat później Alberto zostanie księdzem, César odejdzie z seminarium.

Elsity, wnuczki Sánchezów, nie ma jeszcze na świecie. Urodzi się kilka lat później, 12 stycznia 1997 roku.

Jest cicha i nieśmiała. Mieszka z matką, młodszym bratem, dziadkiem, babcią i ciocią. W parterowym żółtym domku z zacienioną werandą. Kilka przecznic za stacją benzynową Shell, przy której zatrzymuje się autobus Transporte Espinal kursujący co godzinę ze stolicy do Santiago.

Jak wiele dzieci w Dominikanie nigdy nie pozna swojego ojca. Ojcem nazywa dziadka (nosi nawet jego nazwisko). Matką – babcię. Do biologicznej mamy mówi „mamusiu”.

***

Z listu katechetki do papieża:

Po kilku latach skierowali go do naszej parafii świętych Piotra i Pawła. Już wtedy Elsita chodziła ze mną do kościoła.

***

Ksiądz Alberto Zacarias Cordero Liriano jest niski. Na zdjęciach w internecie wydaje mi się, że z oczu dobrze mu patrzy. Sánchezowie karnację jego skóry nazywają indio claro albo żółtawą, choć Europejczyk bez zastanowienia powiedziałby, że to Mulat.

Kiedy trafia do parafii świętych Piotra i Pawła jako wikariusz, już na pierwszej mszy podkreśla, że nocował kiedyś u Sánchezów. Andrea i Francisco zapraszają go na kolację. Przygotowują koźlę. Chivo guisado to w Dominikanie potrawa, którą podaje się na specjalne okazje. Cordero grymasi. Nie lubi koziny. Andrea w pośpiechu przyrządza mu huevo frito. Smażone jajko ksiądz zjada ze smakiem.W parafii tryska energią. Dobrze czuje się wśród młodych. Tworzy dla nich różne grupy. Comunidad Divino Nińo (Zgromadzenie Boskiego Dzieciątka) dla dziewczynek idących do komunii. Las Reinitas (Królewny) dla dziewczynek w wieku 9-12 lat. Las Consagradas al Senor (Poświęcone Panu) dla przedziału wiekowego 12-15.

Pedofilia i prawo boskie

W Dominikanie większość matek samotnie wychowuje dzieci. Ich córki – jak twierdzą Sánchezowie – w księdzu szukają oparcia, patrona, wychowawcy, a może nawet ojca. Wkrótce po przyjęciu pierwszej komunii Elsita zostaje królewną. Potem ministrantką. Aż w końcu poświęconą Panu.

Poświęcenie Panu zakłada, że nie może przez rok mieć chłopaka. Ale Cordero przedłuża ten okres Elsicie do dwóch lat.

Z Królewnami i dziewczynkami z innych grup ksiądz spędza dużo czasu. Organizuje im urodziny w pizzerii. Zabiera na lody. Zawsze płaci rachunki. Rozwozi je do domów. Trasę powrotną planuje tak, by Elsitę odwieźć jako ostatnią.

W 2011 roku przenoszą księdza do Santiago. Gdy tylko może, przyjeżdża do Bonao. Spotyka się z Królewnami. Ktoś widzi wnuczkę Sánchezów w towarzystwie Cordero. Mówi im: „Pilnujcie Elsity”.

” To tylko ksiądz” – uspokajają Sánchezowie.

Cordero zabiera dziewczynki na basen. Zawsze w towarzystwie mam albo babć. Andrea zwraca uwagę jednej z dziewczyn, by nie wieszała się księdzu na plecach. Cordero nie reaguje. Andrea zapomina o sprawie. Francisco z kolei kilka razy jedzie odebrać swoją żonę i wnuczkę z basenu. Dziwi go, że kobiety plotkują w pomieszczeniu, a ksiądz kąpie się sam z Królewnami. Dziwi go też, że Cordero gra i śpiewa z parafianami bachaty, dominikańskiego bluesa, czyli rzewne kawałki o miłości. Dziwi się, bo bachaty opowiadają o miłości ziemskiej, a nie o miłości do Boga.

Zastanawia go to, ale nie oburza. Zresztą w Bonao wszyscy ufają księdzu Cordero.

***

Z listu katechetki do papieża:

Kiedy proboszcz Alberto Zacar~as Cordero Liriano, 40 lat, jeździł po nią do szkoły, nie zdawaliśmy sobie sprawy, co może z nią robić. Był jedynym mężczyzną, z którym pozwalaliśmy jej wychodzić poza dom, dla nas ksiądz to świętość (). Piszemy, bo mamy nadzieję, że Ojciec Święty sprawi, że Kościół katolicki przestanie chronić księży pedofilów.

***

O ojca Elsita pyta coraz rzadziej. Odnajduje go w bliskich mężczyznach. Z wiekiem towarzystwo dziadka coraz częściej zastępuje towarzystwem księdza. Ufa mu. Ksiądz przyjeżdża nawet po nią do szkoły. Nikogo to nie dziwi. Nikt nigdy o to nie pyta.

Ma dziesięć lat, gdy Pierwszą Komunię Świętą podaje jej ksiądz Cordero. Tymi samymi rękoma – Elsita stwierdzi to pięć lat później – które dotykały jej piersi, sięgały do majtek.

Jak polski Kościół zamierza walczyć z pedofilią?

Na 14. urodziny dostaje pierwszy telefon komórkowy. Czarny, najprostszy model, dziadek płaci za niego 2 tys. peso. Od teraz Elsita i ksiądz Cordero mogą się komunikować częściej. Dzwonią do siebie, wysyłają esemesy.

***

Z listu katechetki do papieża:

Ksiądz, do którego od wczesnego dzieciństwa prowadzałam ją na różne uroczystości i spotkania religijne, którego traktowała jak ojca, bo nie znała swojego biologicznego ojca, krzywdził ją, gdy była niewinnym dzieckiem.***

„Ya no soy senorita” – słyszy w środę od Elsity 20-letnia kuzynka Rosanny. „Już nie jestem panienką”. Kuzynka myśli, że się przesłyszała. Albo mała zadurzyła się w jakimś koledze ze szkoły.

Cztery dni po zwierzeniu kuzynki, w niedzielę, Rosanny specjalnie jedzie do miasta, by spotkać się z Yvelice, ciocią Elsity. Na przywitanie, choć nigdy tak nie robiła, obejmuje ją z tak smutną miną, że Yvelice wydaje się, że ktoś umarł. Jąkając się opowiada, że mała kuzynka straciła dziewictwo w parafialnej toyocie z całkowicie zaciemnionymi szybami.

Yvelice pyta siostrzenicę, czy to prawda. Elsita płacze.

***

Z listu katechetki do papieża:

Wszystko wyszło na jaw, bo dziewczynka opowiedziała swojej starszej kuzynce, że miała stosunki seksualne z księdzem Cordero. Zrobiła to zupełnie naturalnie. Nie rozumiała jeszcze, że robią coś złego. Kuzynka przeciwnie. O wszystkim powiedziała swojej cioci.

***

Kolejny dowiaduje się Francisco. Klnie tak donośnie, jakby z nieba spadały gromy. Nawet gdy Francisco mówi normalnie, ściany drżą. Kiedy krzyczy, pękają.

Przez myśli przewijają mu się obrazy: Cordero z Królewnami w basenie, Cordero śpiewający bachaty, Cordero przesiadujący z ministrantkami w pizzerii… Zarządza naradę. Każe usiąść Yvelice i Rosanny przy stole. Ustalają, co i jak.

Najtrudniej jest powiedzieć matce Elsity.

ONZ krytykuje Watykan za tuszowanie pedofilii

Cordero jest na wakacjach w USA. W mailach, które wręczy mi Francisco, przeczytam, co ksiądz pisał stamtąd do Elsity.

12 czerwca: „Cześć, Czarodziejko, jak się masz? Tutaj, dzięki Bogu, wszystko dobrze. Poznaję mnóstwo ludzi i miejsc. Jeśli Bóg pozwoli, wracam do Dominikany 28 czerwca. Niech Bóg ma cię w opiece. Kocham cię bardzo, nie zapominaj o tym”.

2 lipca matka Elsity dowiaduje się, że Cordero wrócił ze Stanów.

– Tatusiu, jedziemy, diabeł jest w domu! – krzyczy do Francisca.

***

Z listu katechetki do papieża:

Jednym z pierwszych kroków, które zrobiliśmy, było zawiadomienie biskupa Antonia Camila Gonzáleza.

***Dziadek, matka Elsity i ich sąsiadka. We troje siadają naprzeciwko Gonzáleza w siedzibie diecezji na rogu calle Sánchez i Leoncio Ramos w mieście La Vega.

Biskupowi towarzyszy dwóch księży. Biskup jest spokojny, wyciąga kartkę formatu A4, słucha uważnie, po kolei spisuje. Francisco opowiada w szczegółach. Księdza Cordero nazywa synem diabła. Zastanawia się, czy odważył się dotknąć tylko jego wnuczkę. A może wcześniej były inne? Młodsze? Starszy z towarzyszących biskupowi księży zauważa, że za takie czyny idzie się do więzienia na 20 lat.

Jest sobota, 7 lipca 2012 roku. W poniedziałek, 9 lipca, biskup González zawiesza Cordero w pełnieniu funkcji kapłańskich. Policjanci zatrzymują go tydzień później w Cotui na podstawie nakazu aresztowania numer 00870.

***

Z listu katechetki do papieża:

Dzisiaj pogrążamy się w bólu. A przez to, że poszliśmy ze sprawą do sądu, cały kler zjednoczył się w obronie księdza, odwrócili się od nas sąsiedzi i nawet biskup nie robi nic, aby to powstrzymać.

***

10 lipca 2012 roku 15-letnia Elsita zeznaje w prokuraturze:

„Kiedy miałam 14 lat, ksiądz Alberto Cordero zaczął nalegać, abym go pocałowała, zapraszał do parafialnej furgonetki. Mówiłam: Przecież tak nie można z księdzem. Odpowiadał: Wiem, moje dziecko, ale chcę, byś mnie pocałowała. Zdarzało się to za każdym razem. W końcu zaczęliśmy się całować. Pewnego dnia wyciągnął swojego penisa i poprosił, abym go possała. Zrobiłam to. (…) To zdarzało się co tydzień, co kilka dni, kiedy tylko była okazja. (…) Pytałam, czy wie, co robi. Odpowiadał, że dobrze wie, ale chce nadal być księdzem”.

Prokurator pyta, jak ją traktował. Elsita odpowiada: – Był wyjątkowy, dużo ze mną rozmawiał.

***

Z listu katechetki do papieża:

Konkordat jest niezmienny, politycy wciąż tacy sami. Dlatego bardzo trudno w Dominikanie osądzić księży pedofilów.

***

Francisco znowu grzmi, jakby od siły jego głosu zależało uzyskanie sprawiedliwości: – Niech pan czyta, wszystkiego się pan z tych maili dowie.

3 listopada 2011 roku Elsita pisze: „Dziękuję Bogu za to, że pozwolił mi się z tobą spotkać, że jestem twoją ukochaną królową i że jesteś ze mną. Kocham cię”.

Dziadek Francisco zaciska pięść, jeszcze bardziej nadszarpuje struny głosowe, żeby przekrzyczeć uliczny harmider:

– Jak mógł, kryjąc taką tajemnicę, specjalnie przyjeżdżać na urodziny Elsity i podawać jej, swojej kochance, komunię?!

***Z listu katechetki do papieża:

Biskup diecezji La Vega Antonio Camilo González zawiesił księdza Cordero, żeby sprawa mogła trafić do sądu, tak to się odbywa w moim kraju, w którym Kościół ma olbrzymie przywileje. Ale to za mało. Nie zapytał nas, jak się ma Elsita. Milczy, wiedząc, że księża opowiadają o niewinności Cordero i że całe miasto zwróciło się przeciwko nam.

***

Najpierw do domu Sánchezów przychodzi jeden ksiądz, w geście solidarności. Jaka to solidarność, przy następnym spotkaniu z księdzem przekonuje się ciotka Yvelice. Kapłan nakłania, by Elsita wyszła za Cordero. Sugeruje, że niepotrzebny skandal wokół Kościoła szybko wtedy ucichnie.

7 lipca spotkanie w restauracji w Bonao aranżuje ojciec dziecka Yvelice, a kolega Cordero.

– Ja jadłam pierś z kurczaka, ojciec mojego syna – krewetki, a Cordero rybę – opowiada Yvelice. – Ksiądz stwierdził, że wszyscy popełniamy błędy i że chce być odpowiedzialny za swoje czyny. Nie powiedział, na czym ta odpowiedzialność ma polegać. Mówię do ojca mojego małego: „Ty jesteś facetem i znasz się lepiej na tych sprawach niż ja. Wytłumacz mi, jak się ponosi odpowiedzialność w takich przypadkach”. Odpowiedział. Są trzy wyjścia: pieniądze, więzienie albo ślub. Patrzę na Cordero i mówię: „Pan zamierza się z nią ożenić, żeby rozwiązać problem?”. A on na to: „Jeśli taka jest wasza wola, to ją zaakceptuję”. „Nie jestem matką dziecka – odpowiedziałam – nie ja decyduję”. Ale wiedziałam, że jedyne, czego naprawdę chcieliśmy, to sąd.

W Bonao dawno nie było takiego skandalu. O księdzu Cordero pisali nawet w Stanach Zjednoczonych. Tamtejsze media za pośrednictwem agencji Associated Press informowały o niespotykanym wsparciu katolików i księży dla duchownego oskarżanego o molestowanie nieletniej.

Bo ludzie podzielili się na tych, którzy dają wiarę księdzu, i na tych, którzy ufają rodzinie Elsity. Pierwszych jest zdecydowanie więcej. Przyjeżdżają protestować księża i mieszkańcy pobliskich miejscowości. Pod Palacio de Justicia w Bonao zbierają się dziesiątki protestujących. Sędzia decyduje: areszt tymczasowy dla księdza, trzy miesiące w więzieniu La Isleta de Moca. Kiedy wyprowadza go grupa policjantów, niektórzy w tłumie na avenida Doctor Gautier płaczą.

Przeciwko Elsicie zwracają się nawet jej krewni. Wujek, brat dziadka Francisco, zakłada się o cztery butelki whisky, że Cordero nie wsadzą do więzienia. A ciocia, jedyna siostra dziadka, wraz ze swoimi córkami wraz z tłumem innych ludzi, wspierają Cordero w sądzie w La Vedze. Popierają go też inne trzy ciocie dziewczynki, siostry jej ojca.

Za pośrednictwem krewnego Francisco spotyka się też w Cotui z bratankiem oskarżonego. Ten przychodzi w imieniu rodziny Cordero i proponuje rekompensatę za rozwiązanie problemu. Nie wymienia kwoty.

– Mówił, że rodzice Cordero są schorowani i bardzo przez to aresztowanie syna cierpią – relacjonuje Francisco. – Wytłumaczyłem mu, dlaczego cierpią. Bo nie wychowali Bożego dziecka, wychowali dziecko diabła. Wymieniliśmy się telefonami. W końcu zadzwonili: „Mamy rozwiązanie!”. Tym razem w biurze adwokata spotkałem się z bratem Cordero, Juanem. Przy adwokacie zaproponował mi milion peso.

Propozycje składają też inni. Maria Gutiérrez, współwłaścicielka sklepu żelaznego, w imieniu swoim i brata, uroniwszy nad księdzem kilka łez, deklaruje, że podaruje Elsicie teren, na którym mogłaby w przyszłości założyć własny interes. Bratanek Francisco mówi, że ktoś wspomniał mu nawet o zapłacie 3 mln peso. Gdy pisze o tym portal Acento.com.do, bratanek milczy.

Francisco mówi biskupowi La Vegi: – Choćby oddali mi całe bogactwo Watykanu, to nie ugnę się i nie pójdę z księdzem na ugodę.

***

Z listu katechetki do papieża:

O hipokryzji tych księży mówi choćby propozycja zapłaty od księdza Cordero albo wizyta księdza Francisca Jimeneza, dyrektora seminarium Santo Tomás Aquino, który zaproponował, by nasza dziewczynka wyszła za księdza, czterdziestoletniego mężczyznę, kłamcę, który molestuje dzieci. To coś niedopuszczalnego.

***

W sierpniu 2013 roku do sądu trafia list, w którym adresatka przeprasza księdza Cordero za niesłuszne oskarżenia. Podpisany jest: „Elsita S.J.”. Wnuczka Sanchezów w sądzie nie przyznaje się jednak do jego napisania.

Cordero wychodzi po wpłaceniu kaucji: 400 tys. peso. Prokurator Carmen Elizabet Jiménez żąda dla niego dziesięciu lat więzienia. 13 października 2013 roku sąd pierwszej instancji w Bonao uznaje, że kapłan jest niewinny.

Cordero komentuje, że zawsze był po stronie Boga i wierzył w jego sprawiedliwość.

***Z listu katechetki do papieża:

Sędzia Nelson Langumas nie wziął pod uwagę dowodów, które przedstawiliśmy, testów Narodowego Instytutu Nauk Sądowych (INACIF) przeprowadzonych w Santo Domingo, opinii lekarza sądowego, ginekologa ani psychologa. Tylko dlatego, że ktoś jest księdzem, wierzy się we wszystkie jego kłamstwa, w jego hipokryzję. Czy tak wyglądałby sąd boski? Czy księża będą z niego wyłączeni?

***

Międzynarodowa konferencja pod tytułem „Pedofilia w Kościele katolickim: to, co nie zostało jeszcze powiedziane”. 13 października 2013 roku, Santo Domingo, szykowny hotel Crowne Plaza z widokiem na Morze Karaibskie. Goście przybyli z różnych części kraju, a nawet z Meksyku. Wystarczy spojrzeć za okno, by ujrzeć Malecón, miejsce spacerów nuncjusza Wesołowskiego. Francisco, mocno trzymając mikrofon, mówi drżącym głosem:

– Teraz już wiem, że nie jesteśmy sami.

Dostaje głośne brawa. Podchodzi Alberto Athié, były ksiądz, filozof i teolog. Jedna z ofiar Marciala Maciela, meksykańskiego duchownego, założyciela zgromadzenia Legion Chrystusa, maniaka seksualnego, notorycznego gwałciciela i pedofila. Ściska Francisca, mocno poklepuje go po plecach, niektórzy zgromadzeni w Auli Karaibskiej płaczą.

Athié kilka miesięcy później doczeka się przeprosin Legionistów Chrystusa za grzechy Maciela. Francisco Sánchez będzie walczyć dalej.

***

Z listu katechetki do papieża:

Mamy nadzieję, że Wasza Świątobliwość napisze do Monseniora Antonio Camilo Gonzáleza z diecezji La Vega, żeby powstrzymał tych, którzy bronią księdza pedofila. Księża z naszej diecezji nie postępują dobrze, zastraszając nas. Postanowiliśmy złożyć apelację, choćby miało stanąć przeciwko nam całe miasto.

Pozdrawiam Ojca Świętego z całym bólem, odrzuceniem i poczuciem zastraszania ze strony tutejszej społeczności, które musimy znosić, podczas gdy biskup trwa w milczeniu, chociaż dobrze wie, co wyprawiają jego księża.

Wiele błogosławieństwa

Andrea Jiménez

***

Wiosna 2014 roku: ktoś puka do drzwi Sánchezów. W drzwiach stoi dwóch mężczyzn. Dominikańczyków. Duchownych. W rękach trzymają papier: kopię listu, który pół roku wcześniej Francisco Sánchez wysłał do Watykanu, kupując najdroższy znaczek, jaki zaoferował mu urząd pocztowy w Bonao. To wysłannicy papieża Franciszka. Mówią, że dostali polecenie zbadania sprawy jego wnuczki. Niezależnie od tego, co postanowi świecki sąd.

W ubiegłym tygodniu nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że papież już podjął decyzję w sprawie księdza Cordero. Zaskoczyła nawet Sánchezów.

Nuncjusz za kraty?

Dziś w Watykanie rozpoczyna się proces Józefa Wesołowskiego, byłego nuncjusza w Dominikanie. Jest oskarżony o wykorzystywanie seksualne nieletnich i posiadanie dziecięcej pornografii.
Długoletni dyplomata watykański czekał na proces od sierpnia 2013 roku, kiedy papież Franciszek odwołał podejrzanego o pedofilię arcybiskupa z karaibskiej placówki. Polski duchowny grasował po nadmorskim bulwarze w Santo Domingo, płacąc biednym i bezdomnym chłopcom za seks i onanizowanie się na jego oczach.
Aresztowany za nagabywanie 15-latka diakon Francisco Javier Occi Reyes, który podaje się za kochanka Wesołowskiego, opowiedział dominikańskiej telewizji, że Polak był uzależniony od seksu. Najbardziej pożądał kilkunastoletnich białych chłopców.
Latem 2014 roku trybunał Kongregacji Nauki Wiary wydalił Wesołowskiego ze stanu kapłańskiego. We wrześniu został osadzony w areszcie domowym. Włoski dziennik „Corriere della Sera” donosił, że były nuncjusz nie tylko wykorzystywał nieletnich, ale najprawdopodobniej należał też do międzynarodowej siatki pedofilskiej. W jego komputerach znaleziono 86 tysięcy zdjęć i ponad 100 nagrań wideo z dziecięcą pornografią.
W watykańskim procesie grozi mu kara do siedmiu lat pozbawienia wolności.

 

 

Magazyn Świąteczny to coś więcej – więcej wyjątkowych tematów, niezwykłych ludzi, najważniejszych wydarzeń, ciekawych komentarzy i smacznych wątków. Co weekend poznasz ciekawy przepis, zasłuchasz się w interpretacji wiersza i przyznasz, że jest cudem, dowiesz się, co w trawie piszczy – w polityce, kulturze, nauce.


 

 

W ‚Magazynie Świątecznym” czytaj:

Kraków: stolica prawdziwych Polaków
Kierunki polskiej polityki na najbliższe pięć lat wytycza grupa znajomych w wilgotnej księgarni pod Wawelem

Adam Bodnar: Nie będę młotem na PiS
Każda władza ma tendencję do jej nadużywania. Przy każdej władzy trzeba się upominać o słabszych i pokrzywdzonych. Z Adamem Bodnarem rozmawia Ewa Siedlecka

Socjalizm po amerykańsku. Ten kraj potrzebuje politycznej rewolucji
Dlaczego Bernie Sanders zdobędzie nominację Demokratów i pokona każdego republikanina w 2016 roku. Bez znaku zapytania

Watykan wymierza sprawiedliwość
Najdroższa jest zagraniczna przesyłka ekspresowa. Kosztuje 1150 peso. Majątek. Francisco mówi kasjerowi, żeby wziął sobie 50 reszty na oranżadę. Chce mieć absolutną pewność, że list dotrze do Watykanu, do papieża. Już nie jestem panienką

Historie rodzinne Marka Kondrata. Hulaj Pole, czyli Przemyśl rodzinny
Goszczący w pałacu w Balicach Wojciech Kossak uwiecznił mojego pradziada Piotra na obrazie „Kozak na koniu”. To może być jedyna prawda w rodzinnych opowiadaniach stryja Józefa

Pisarz nie wiedźmin, zasad mieć nie musi
Znany pisarz Szczepan Twardoch został ambasadorem marki Mercedes-Benz. Tylko zaraz, zaraz – co to właściwie znaczy?

Grexit. Jak spłonęło 300 mld euro
Mały kraj Unii otrzymał największą w historii pomoc zagraniczną, by zapanować nad dławiącym zadłużeniem. Dlaczego Grecji pomoc nie pomogła, skoro pomogła innym – większym i w gorszych opałach

Hus, ważnych spraw stos
600 lat temu papiestwo, cesarstwo i sobór spaliły Jana Husa na stosie. Ta płonąca góra drewna wciąż oświetla naszą Nowoczesność

CzyTak

wyborcza.pl

„W jakim my kraju żyjemy?”. Rodzina Radia Maryja na Jasnej Górze

Dorota Steinhagen, 11.07.2015
– Czy w Polsce można mówić o pełni wolności? – zapytał pielgrzymów w jasnogórskim sanktuarium biskup senior Antoni Dydycz. I odpowiedział, że nie można, skoro pod wpływem pani premier senatorowie PO przegłosowali ustawę o in vitro.
Biskup Antoni Dydycz

Biskup Antoni Dydycz (Fot. Jędrzej Wojnar / Agencja)

Na Jasnej Górze rozpoczęła się doroczna pielgrzymka słuchaczy Radia Maryja. Główne obchody, w których tradycyjnie udział biorą najważniejsi politycy PiS, odbędą się w niedzielę 12 lipca. Dzień wcześniej – w sobotę – o godz. 18 mszę dla najwytrwalszych pielgrzymów odprawił biskup senior Antoni Pacyfik Dydycz, wypróbowany przyjaciel toruńskich mediów.Naciski na ludzkie umysły, na ludzkie sumienia– Słyszymy nieraz zarzuty, że w niektórych naszych środowiskach nawet obecnie śpiewamy „Ojczyznę wolną racz nam wrócić, Panie” – mówił duchowny podczas kazania. – A skoro tak śpiewamy, to widocznie jest coś na rzeczy.

Jego zdaniem brak wolności w Polsce potwierdza fakt, że Donald Tusk jeszcze jako premier dyscyplinował konserwatywne skrzydło swojej partii, gdy chciała głosować niezgodnie z programem PO, ale „w duchu katolickim”. – Co to znaczy?! – grzmiał hierarcha. – Że naciski się wywiera na ludzkie umysły, na ludzkie sumienia! Czy można mówić o pełnej wolności?! – pytał, a zgromadzeni gromkimi brawami dawali do zrozumienia, że o wolności w Polsce mowy być nie może. – A w tym tygodniu? Kiedy w Senacie była nadzieja, że zdrowy rozsądek zwycięży i uczciwość weźmie górę, pani premier odwiedziła senatorów ze swojej partii – kontynuował biskup Dydycz. – Nie wiem, co powiedziała, nie wiem, w jaki sposób, bo ci, którzy byli gotowi zagłosować zgodnie ze swoim sumieniem, niestety tak nie zagłosowali. Czy to jest oznaka wolności? W jakim my kraju żyjemy, że takie naciski mogą się zdarzyć?

„W jakim kraju żyjemy” – mówił także podprzeor Jasnej Góry o. Jan Poteralski, witając słuchaczy Radia Maryja w częstochowskim sanktuarium. Takim, w którym „rządząca koalicja wprowadza ustawy niezgodne z Ewangelią, przeciw rodzinie, narodowi, dzieciom”.

Biskup Dydycz w kazaniu nawiązywał także do innych wydarzeń politycznych ostatniego czasu. – Wydaje się, że przybywa kłamstw – stwierdził. – A najgorsze, że to ma miejsce nawet w najwyższych sferach rządowych. Zresztą czyż trzeba przypominać, jak wygląda nasza sprawiedliwość? Niestety, daje o sobie znać duch Dostojewskiego. To u niego jest taka scena, która rozgrywa się w restauracji. Z tymi restauracjami to ciągle coś jest, nomen omen – dodał na marginesie, przywołując słynne spotkania w restauracji Sowa&Przyjaciele, za co pielgrzymi nagrodzili go oklaskami.

Dostojewskiemu o inną restaurację jednak chodziło, inne spotkanie, i człowieka, który złorzeczył na znajomego za to, że to on wyrządził mu świństwo. – Czyż nie to tłumaczy nam nienawiść do Kościoła? – pytał biskup Dydycz. – Do tego wszystkiego, co dobre i co sprawiedliwe?

Trzeba popierać tylko katolickie i czysto polskie media

Hasłem tegorocznej pielgrzymki Rodziny Radia Maryja są słowa kardynała Stefana Wyszyńskiego: „Po Panu Bogu najbardziej kocham Polskę”. Hierarcha w swoim kazaniu podkreślał, że prymas Tysiąclecia całym swoim życiem udowadniał miłość do Ojczyzny jako kapłan, biskup, kardynał, prymas. – Cierpliwie znosząc potworne obelgi od ówczesnych władz państwowych i jak zwykle usłużnych dziennikarzy, których jakoś nigdy nie brakuje.

Bo o mediach także sporo było w kazaniu bp. Dydycza. Prasa nie reaguje, jego zdaniem, na łamanie sumień polityków PO przez kierownictwo partii. – Nie słyszałem też, żeby w telewizji publicznej albo jakiejkolwiek innej telewizji było coś na ten temat, żeby ktoś bronił wolności, uważał to za nie do zaakceptowania!

Pouczał: – Zamykać oczu nie wypada, zatykać uszu tym bardziej. Powinniśmy szeroko patrzeć na to, co nas otacza, wsłuchiwać się w to, co eter niesie, aby móc ze spokojem, ale z odwagą reagować na każdy siew zła.

– Według Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, a w tej sprawie pewnie mówią prawdę, w Polsce są w sumie 444 rozgłośnie radiowe i stacje telewizyjne – wyliczał już po mszy o. Tadeusz Rydzyk, dyrektor medialnego koncernu z Torunia. – I tylko jedno małe radio, Radio Maryja. I tylko jedna Telewizja Trwam.

Do uczestników apelował: – Trzeba popierać tylko katolickie i czysto polskie media, nie polskojęzyczne.

gazeta.pl

Dodaj komentarz