Kukiz (22.06.2015)

 

Z Internetu wprost do Sejmu. Ruch „wykopowiczów” Pawła Kukiza

Na fali popularności w Internecie Paweł Kukiz nie będzie miał problemu, żeby wejść do Sejmu.
Na fali popularności w Internecie Paweł Kukiz nie będzie miał problemu, żeby wejść do Sejmu. Fot. Wykop.pl

Mieszanka kompletnie różnych środowisk, poglądów i politycznych doświadczeń. Od Samoobrony przez Oburzonych, po skrajnych prawicowców z Ruchu Narodowego. Wielu z nich łączy jedno – rozpoznawalność w mediach społecznościowych. Sam Kukiz to postać, która w kampanii prezydenckiej zdetronizowała JKM-a na pozycji króla Internetu.

Kukizowowa logika
Osoby, które podejmują z nim współpracę są „wykopowiczom” równie dobrze znane. Tworzy się zatem ruch „pod kliki”, co z czysto wyborczego punktu widzenia jest działaniem skutecznym. Zwłaszcza, jeśli innego spoiwa szukać raczej trudno.

 

Informacje, które spływają z różnych źródeł jasno pokazują, że budowanie formacji, którą Kukiz ma poprowadzić do Sejmu wygląda na „łapankę”, bez jasno sprecyzowanych zasad. Z jednej strony, odrzuca się Wiplera i Korwin-Mikkego m.in. przez partyjny szyld, z drugiej – podejmuje współpracę z Kongresem Nowej Prawicy i prowadzi rozmowy z Ruchem Narodowym.Niby Kukiz unika „mocnych” prawicowych osobowości, aby nie wystraszyć lewicowych wyborców, ale jednocześnie promuje się mocno liberalny program zapożyczony z Centrum Adama Smitha.

Ruch „pod kliki”
Ruch Kukiza ma jednak wszystko to, co dobrze sprzedaje się w tzw. „internetach”. Po pierwsze – nośne i populistyczne hasła. Zapowiedź „rozwalenia systemu” czy „zniszczenia patriokracji” to coś, co w świecie zbuntowanych internautów trafia na bardzo podatny grunt. Podobnie jak proste hasło JOW, które – jak przekonywał poseł Wipler – ma być prostym postulatem uosabiającym niechęć Polaków do obecnej klasy politycznej.

PRZEMYSŁAW WIPLER

Skrót JOW podczas rozmów faktycznie rozwijają jako „J…ć Obecną Władzę” i traktują jako „zastępczy sztandar antyrządowej rewolucji” w czasach, których „programów i tak nikt nie czyta”. Czytaj więcej

Po drugie – rozpoznawalne nazwiska, wśród których oprócz samego Pawła Kukiza warto wymienić chociażby Roberta Gwiazdowskiego. Wedle ustaleń tygodnika „Wprost”, popularny ekonomista ma pomagać Kukizowi we współtworzeniu programu wyborczego. Gwiazdowski to jednak nie tylko szef Warsaw Enterprise Institute, lecz także ekonomiczne „guru” dla wielu internautów. Jego blog – jak pisaliśmy w NaTemat – to w świecie pieniędzy i gospodarki kategoria wagowa Kasi Tusk, czy Łukasza Jakóbiaka, rządzących w kategorii mody i rozrywki.

Po trzecie w końcu, antysystemowiec ma ogromna rzeszę zwolenników, którzy w świecie on line odnajdują się znacznie lepiej niż off line. Dlatego też Ruch Kukiza, bez względu na to, jak „egzotycznym” światopoglądowo połączeniem będzie – w ogniu kampanii utrzyma się „na fali” bez problemu. Pytanie jednak – co po wyborach?

Trudne rozmowy z Partią KORWIN
Połączenie w jedno ciało ludzi dawnej Samoobrony, Oburzonych, lokalnych „niedobitków” Polski Razem i kompletnie różnych samorządowców z różnych części Polski to na dłuższą metę przedsięwzięcie niemożliwe. Już dziś, kiedy zejdzie z pozycji emocji i debatowania o JOW-ach do rozmów o konkretach widać, że nie wszystko wewnątrz gra tak, jak powinno. O czym najlepiej świadczą zakończone w piątek rozmowy z Partią KORWiN.

Sam Kukiz w konsultacjach nie uczestniczył, oddając je w ręce swoich współpracowników – Marcina Paladego i Stanisława Tyszki. Ci – jak wynika z relacji Przemysława Wiplera – narzucili dość nietypowe standardy „rekrutacji”. Zalecili przygotować propozycje konkretnych kandydatów z danych okręgów w formie CV, spośród których pełnomocnicy Kukiza mieli wybrać najlepszych. – Z każdym będą indywidualnie rozmawiać i indywidualnie składać mu propozycję – informował po zakończeniu negocjacji.

Silna prawica niemile widziana?
Jednocześnie kukizowcy zapowiedzieli jasno: żadnej lojalności z logo własnej partii i wykluczyli start samego Przemysława Wiplera i Janusza Korwin-Mikkego. Wszystko po to, aby unikać na swoich listach zbyt charakterystycznych prawicowych osobowości. Żart? Nie. Badania wewnętrzne pokazały bowiem, że większość wyborców Pawła Kukiza, to elektorat lewicowy i centrolewicowy, w związku z czym należy zrobić wszystko, aby go nie wystraszyć.

PRZESMYSŁAW WIPLER

…wyniki badań zamówionych przez „Bezpartyjnych Samorządowców” z Dolnego Śląska, zgodnie z którymi elektorat Kukiza jest w przeważającej mierze lewicowy i centrolewicowy i nie chcą go stracić, chociaż sami mają inne poglądy, dlatego będą unikali wyrazistych liderów i formacji prawicy. Czytaj więcej

Słowa wypowiedziane przez Tyszkę i Paladego brzmią o tyle zabawniej, że sami zaangażowani byli w tworzenie konserwatywno-liberalnej Polski Razem Jarosława Gowina. Taki też ma być program, który – wedle doniesień – przyświecać będzie nowej formacji byłego kandydata na prezydenta. Program będący efektem współpracy Ruchu Kukiza z takimi organizacjami jak: Centrum Adama Smitha, Związek Przedsiębiorców i Pracodawców czy Stowarzyszenie KoLiber.

Program dla Polski, nie dla Kukiza
Sam Gwiazdowski doniesienia jednak precyzuje. Program nie powstanie, bo już powstał i nie dla Kukiza, lecz – jak przekonuje ekonomista – dla Polski. „Jak Pan Paweł chciałby z niego skorzystać – chętnie podpowiemy, jak go wcielić w życie. Pani Beacie, pani Ewie, panom Januszowi, Leszkowi, czy Ryszardowi – także” – pisze na swoim blogu.

Niemniej jednak, jeśli Kukiz zdecyduje się na korzystanie z owego dokumentu, jasno umiejscowi swój ruch w nurcie konserwatywno-liberalnym, co niekoniecznie spodoba się zarówno jego lewicowym wyborcom, jak i samym członkom.

Paweł Kukiz to nie tylko niespójność światopoglądowa, ale też wielu ambitnych o dużych oczekiwaniach. Już na przykładzie Warszawy – którą szczegółowo opisywaliśmy w NaTemat widać, że o pierwsze miejsca na listach wyborczych może toczyć się zacięta walka.

Na wybory – tak, na stabilne rządy – nie
Mieszanka wybuchowa, którą dziś serwuje nam były kandydat na prezydenta ma duże szanse, by wejść do Sejmu. Są barwni, aktywni, zaangażowani i przyciągający uwagę – zwłaszcza młodego pokolenia. Sondaże wyborcze potwierdzają zresztą, że do Sejmu mogą nie tylko wejść, ale dzięki swojej licznej reprezentacji całkiem sporo w nim namieszać. Kiedy jednak przyjdzie do tworzenia struktur (nawet niepartyjny ruch musi mieć szefa, wiceszefa, osoby reprezentujące go w mediach) na jaw zaczną wychodzić pierwsze niespójności.

Do tego dojdą problemy finansowe (jeśli Kukiz nie założy partii – nie ma co liczyć na dofinansowania z budżetu) albo rozbieżności przy okazji zwykłych głosowań sejmowych w konkretnych sprawach światopoglądowych czy gospodarczych. Wówczas może okazać się, że przedwyborcza łapanka po prostu nie zdaje politycznego egzaminu i poza zbieraniem „klików” na Wykopie trudno oczekiwać od niej czegoś więcej.

naTemat.pl

Rodzina Andrzeja Dudy z wizytą u Komorowskich w Belwederze

mw, 22.06.2015
Andrzej Duda i Agata Duda zmierzają do Belwederu na spotkanie z Bronisławem i Anną Komorowskimi

Andrzej Duda i Agata Duda zmierzają do Belwederu na spotkanie z Bronisławem i Anną Komorowskimi (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

O godz. 16 rozpoczęło się w Belwederze spotkanie Anny i Bronisława Komorowskich z prezydentem elektem Andrzejem Dudą i jego żoną Agatą.
Do spotkania doszło na zaproszenie Anny i Bronisława Komorowskich. To pierwsze spotkanie pary prezydenckiej z prezydentem elektem i jego żoną od momentu majowych wyborów prezydenckich.

Prezydent elekt z małżonką przyszli do Belwederu na pieszo; przynieśli bukiet jasnych róż. Przed Belwederem zgromadziło się kilku zwolenników Andrzeja Dudy, skandujących m.in. „Dobra zmiana”, „Andrzej Duda”.

Andrzej Duda obejmie urząd prezydenta 6 sierpnia. Pytany przez dziennikarzy w poniedziałek o popołudniowe spotkanie z prezydentem Komorowskim, odpowiedział: „Pewnie będziemy rozmawiać o wykonywaniu urzędu prezydenta. Pracowałem z prezydentem Lechem Kaczyńskim przez dwa i pół roku, więc wiedzę na ten temat, jak prezydent działa, jak wygląda praca codzienna prezydenta, mam”.

– Myślę, że to będzie takie sympatyczne spotkanie – dodał.

– Będzie sympatycznie, po to się robi takie spotkania, żeby w miłej atmosferze porozmawiać. To jest bardzo dobry obyczaj w wielu demokracjach – wielokrotnie przywoływany przykład Baracka Obamy i Georgre’a Busha pokazuje, że ważna jest demokracja, że niezależnie od wyniku wyborów szanujemy urzędy państwowe – komentował w TVP Info Roman Imielski z „Gazety Wyborczej”.

Zobacz także

wyborcza.pl

Suwalszczyzna, Tatry, Bałtyk… Wyniki konkursu Wiki Lubi Przyrodę

dt
22.06.2015
Znamy zwycięzców pierwszej polskiej edycji konkursu Wiki Lubi Przyrodę. Spośród blisko 3960 zdjęć jury wybrało trzy najlepsze, przyznano także siedem wyróżnień i nagrodzono pięć fotografii w dodatkowych kategoriach. Pierwsza nagroda w kategorii ogólnej. Park krajobrazowy Suwalski Park Krajobrazowy. Krajobraz okolic Szurpił.

fot. Pawel Wojtyczka / CC-by-SA 3.0 / Wikimedia Commons

Znamy zwycięzców pierwszej polskiej edycji konkursu Wiki Lubi Przyrodę. Spośród blisko 3960 zdjęć jury wybrało trzy najlepsze, przyznano także siedem wyróżnień i nagrodzono pięć fotografii w dodatkowych kategoriach. Pierwsza nagroda w kategorii ogólnej. Park krajobrazowy Suwalski Park Krajobrazowy. Krajobraz okolic Szurpił.
  • Znamy zwycięzców pierwszej polskiej edycji konkursu Wiki Lubi Przyrodę. Spośród blisko 3960 zdjęć jury wybrało trzy najlepsze, przyznano także siedem wyróżnień i nagrodzono pięć fotografii w dodatkowych kategoriach. Pierwsza nagroda w kategorii ogólnej. Park krajobrazowy Suwalski Park Krajobrazowy. Krajobraz okolic Szurpił. - miniatura
  • Drugie miejsce w kategorii ogólnej. Obszar specjalnej ochrony ptaków Pieniny - miniatura
  • Zgodnie z zasadami wolnych licencji ze zdjęć udostępnionych na stronie Wikimedia Commons może korzystać każdy, także do celów komercyjnych, o ile poprawnie podpisze pod nimi autora i licencję na której udostępniono plik. Trzecie miejsce w kategorii ogólnej. Brama Krakowska w Dolinie Prądnika (specjalny obszar ochrony siedlisk Dolina Prądnika). - miniatura
  • Pierwsze wyróżnienie. Dęby rogalińskie, Rogaliński Park Krajobrazowy - miniatura
  • Drugie wyróżnienie. Specjalny obszar ochrony siedlisk Rzeka Pasłęka - miniatura
  • Trzecie wyróżnienie. Tatry Wysokie widziane ze Spiszu Polskiego (czerwony szlak w pobliżu góry Hombark); specjalny obszar ochrony siedlisk Tatry - miniatura
  • Czwarte wyróżnienie. Plaża w Białogórze, Nadmorski Park Krajobrazowy. - miniatura
  • Piąte wyróżnienie. Kamienny falochron na plaży w pobliżu Sarbinowa. Obszar specjalnej ochrony ptaków Zatoka Pomorska. - miniatura
  • Pierwsze wyróżnienie w kategorii charakterystyczne obiekty wodne. Wodospad Podgórnej, Karkonosze. Specjalny obszar ochrony siedlisk Karkonosze. - miniatura
  • Drugie wyróżnienie w kategorii szeroki plan obszaru chronionego. Giewont, Tatry - miniatura
  • Pierwsze wyróżnienie w kategorii charakterystyczny obiekt skalny. Góra Janowskiego w Ogrodzieńcu. Park krajobrazowy Park Krajobrazowy Orlich Gniazd. - miniatura
  • Szóste wyróżnienie w kategorii ogólnej. Śnieżne Kotły, Karkonosze. Specjalny obszar ochrony siedlisk Karkonosze. - miniatura

    wyborcza.pl

     

    Zimny prysznic dla fanów piskukizowej zmiany

    Zimny prysznic, który czeka fanów PiS i Kukiza, jeśli doprowadzą do powstania złożonego ze swoich ulubieńców rządu.
    Zimny prysznic, który czeka fanów PiS i Kukiza, jeśli doprowadzą do powstania złożonego ze swoich ulubieńców rządu. Jacek Tabisz

    Jak widać, słychać i czuć, ostatnio wygrywa wśród nieco przerysowanej przez medialne „trendy” części wyborców moda na zmiany. Zbliżają się letnie upały, więc pora na orzeźwiający, zimny prysznic.

    Po pierwsze Polska nie jest samotną wyspą. Jesteśmy częścią zachodniej cywilizacji i wraz z nią rywalizujemy z gospodarkami Chin, Tajwanu, Korei Południowej, Japonii, ale też Indii, Brazylii etc. Zachód sam ze sobą też oczywiście rywalizuje, nie tylko USA z Europą, ale wciąż bardzo słabo zjednoczona Europa sama ze sobą. Załóżmy jednak, że Zachód może się jakoś wewnętrznie umówić, na co nadzieję daje choćby umowa o wolnym handlu między USA, Kanadą i UE, bojkotowana przez lewicę z uwagi na groźbę uzyskania zbytnich przywilejów przez korporacje. Groźba jest realna, ale i możliwości tworzone przez Transatlantic Trade and Investment Partnership (TTIP) są godne uwagi. Możliwe, że prowadzą, wbrew pozorom, do większej dbałości o euro-amerykański rynek pracy, co w zasadzie lewica powinna popierać bardzo mocno.

     

    Tym niemniej średnia pensja w Polsce zależy nie tylko od rządu RP, ale też od tego, z kim się ekonomicznie ścigamy jako kraj i jako część Europy. Żaden Kukiz ani Duda nie sprawią nagle, że nasza średnie zarobki uzyskają poziom zarobków brytyjskich, czy angielskich. Nie da się też nagle wrzucić jakichś ogromnych kwot we wsparcie socjalne, bo nasza gospodarka przestanie być konkurencyjna. Nasz średnia krajowa jest też wypadkową historii. W 1989 roku byliśmy naprawdę ruiną. Nie były natomiast w ruinie inne gospodarki, z którymi rywalizujemy. Między latami 1989 a 2015 znacząco zmniejszyliśmy dzielący nas od Holandii czy Niemiec dystans różnicy w zarobkach i w poziomie życia, ale on nadal oczywiście istnieje. Uważam, że Platforma Obywatelska była i jest lepsza w nadganianiu tego dystansu niż PiS, czy „jawasrozwalę” Kukiz. Potrafię sobie wyobrazić polityków potrafiących lepiej nadganiać ów dystans niż PO, ale problem w tym, że nie ma ich w PiS czy u Kukiza.

    Różnica między Zachodnią Europą i (nawet) Czechami i Węgrami w 1989 roku, a Polską, tłumaczy, dlaczego aż tylu młodych Polaków wyjechało pracować na Zachód. Jeśli za tę samą prostą czynność na Zachodzie zarabiało się nawet ośmiokrotnie więcej, a obecnie nadal dwu – trzykrotnie więcej, to nie możemy się dziwić, że wielu ludzi tam wyjeżdża. Oczywiście milej by było, gdyby pracujący na Zachodzie Polacy dorabiali się i wracali z powrotem do ojczyzny, ale w bardziej rozwiniętych krajach Europy nie tylko więcej się zarabia. Pomimo tego, że we Francji czy w Belgii koszty niemal wszystkiego są wyższe niż w Polsce, to jednak stosunek zarobków do wydatków jest tam i tak korzystniejszy. Więc wielu ludzi tam po prostu zostaje i będzie zostawać, dopóki będzie zapotrzebowanie na ich umiejętności. Tego przez najbliższe lata żaden nowy rząd znacząco nie zmieni, bo jest to niezależne od decyzji polskich polityków. Trzeba by czarów, aby średnia pensja polska zrównała się w przeciągu kilku lat ze średnią pensją zachodnią. Winy za to nie ponosi Tusk, Kwaśniewski czy Kaczyński, ale sama historia. Jedyne co może zrobić rząd, to przyspieszyć nasz proces doganiania społeczeństw takich jak francuskie czy belgijskie. I powtórzę raz jeszcze – jestem przekonany, że PO było i jest w tym lepsze niż PiS, czy „jawasrozwalę” Kukiz.

    Po drugie. To oczywiste, że innowacyjna gospodarka ściga się szybciej w ogólnoświatowej rywalizacji ekonomicznej. Oczywiście świetnie by było, aby innowacyjność naszej gospodarki była wzorcowa. To całkiem możliwe, że zbyt wiele pieniędzy inwestujemy w inne działy gospodarki niż innowacyjność. Ale to też nie takie proste. Niedawno się spotkałem z opinią, że niepotrzebnie włożyliśmy tyle unijnych pieniędzy w rozwój infrastruktury, że lepiej było włożyć te środki w laboratoria, w ośrodki badawcze etc. Pojawił się argument, że w Niemczech czy we Francji znacznie więcej łoży się na badania niż na drogi. Wszystko jasne, tylko myśmy w 1989 praktycznie w ogóle nie mieli infrastruktury. A bez wygodnych połączeń między dużymi miastami i ośrodkami przemysłowymi kraj nie będzie zbyt wiele zarabiał, bo ograniczenia dla biznesu z racji braku mobilności i możliwości normalnego transportu towarów są przecież przeogromne.

    W każdym bądź razie innowacyjność też się nie zjawi jak za dotknięciem magicznej różdżki. Nadal wielu wybitnych naukowców i technologów będzie wyjeżdżało do Francji czy USA, mając tam większe zarobki i większe szanse na realizację swoich zamierzeń. Specjalistów można po prostu kupować. A Polski nie stać na zagwarantowanie wielu naukowcom pensji i funduszy na poziomie niemieckim czy włoskim. Odbija się to też na poziomie edukacji w szkołach wyższych, które, jak wiemy, nie stoją najwyżej w ogólnoświatowych rankingach. Znakomici wykładowcy też kosztują, też są podkupywani, też starają się bardziej za wyższe uposażenie.

    Ktoś mógłby wręcz stwierdzić, że otwarcie rynku pracy dla Polaków w UE wydrenowało Polskę. I podobnie jak Korwin Mikke planować przeróbkę Parlamentu Europejskiego na burdel. No cóż – Polska jest dla ludzi. Nasz kraj nie powinien być więzieniem, które broni dostępu do paszportów dla swoich obywateli i nie walczy, gdzie się da, o zniesienie wiz. Komunizm już przerabialiśmy. Teraz paszport jest prawem a nie przywilejem, podobnie jak możliwość mieszkania tam, gdzie komu jest wygodnie. Powoli jednak rynek pracy w UE sam się reguluje. Również do nas przyjeżdżają specjaliści z bogatszych państw Europy, bo w ich ojczyznach nie ma już zapotrzebowania na specjalizacje, w których się wykształcili. W bardziej zrównoważonej migracji pracowników ogromnie pomogły programy unijne dla studentów. Wielu studentów z Zachodniej Europy pracuje przez jakiś czas po studiach w Krakowie, we Wrocławiu, czy w Warszawie. Jak więc widać, zmiany na lepsze zachodzą, ale są to zmiany ewolucyjne, bo na rewolucyjne za bardzo nie ma tu miejsca. Jedyną rewolucją mogłoby być zamknięcie granic Polski dla jej obywateli, aby młodzi ludzie nie wyjeżdżali do UK pracować za większe niż u nas pieniądze. Rewolucja polegająca na natychmiastowym zrównaniu płac i środków uczelni wyższych jest możliwa tylko w baśni. Również najlepsza nawet polska uczelnia nie zbuduje sobie w mgnieniu oka marki porównywalnej z Sorboną, czy Oksfordem. Nawet stu Kukizów w rękawicach bokserskich nic z tym nie zrobi.

    Po trzecie. Wszystko wskazuje na to, że społeczeństwa konserwatywne i nietolerancyjne słabiej się rozwijają. Gdy na gruncie patriarchalizmu każe się kobiecie jedynie siedzieć w domu, gotować i chować dzieci, zbliża się gospodarkę do Maroka, Egiptu czy Jemenu. A tam nie jest dobrze ze wzrostem poziomu życia… Jeśli ludzie są nauczeni tego, że głównym źródłem pragnień i lęków jest religijny rytuał, blokuje ich to w chęci walczenia o swoje prawa, o swój kęs chleba i o swoje wykształcenie. Świetnym przykładem jest tu wielu indyjskich chłopów, którym uczestnictwo w częstych i barwnych religijnych festynach służy za pewnego rodzaju narkotyk, pozwalający uśmierzyć ból z życia w nędzy. Jak zatem może przynieść zmianę na lepsze ultraklerykalny PiS? Prezydent z ramienia tej partii już w pierwszych dniach po wyborczym zwycięstwie spełniał się w licznych religijnych rytuałach… Może gdyby Polacy byli w większości protestantami, tak jak Amerykanie, byłoby lepiej. Wiele denominacji protestanckich ma silny etos pracy i bogacenia się, nie posiada też spektakularnych rytuałów i gigantycznych, wysadzanych złotem świątyń. To sprawia, że USA, mimo tak dużej ilości bardzo pobożnych konserwatystów rozwija się wcale nieźle. Ale USA jest tu wyjątkiem, nie zaś regułą. Jaką zatem zmianę, jeśli chodzi o postęp, innowacyjność i szanse młodych, może przynieść klerykalny PiS? Oczywiście tu też PO nie jest i nie było wzorem, ma ono swoje chadeckie i konserwatywne skrzydła, ale w porównaniu z PiS widać jednak znacznie większą otwartość. Kukiz też swoimi poglądami nie wróży w tym względzie zmiany na lepsze…

    Coś czuję, że już zamarzamy pod tym zimnym prysznicem, więc na dzisiaj kończę. Ważne jest, aby pomyśleć, co może zmienić kraj na lepsze. Z pewnością nie stworzymy w ciemno państwowych fabryk jak za Gierka, na co liczy w swoich deklaracjach PiS. A jeśli jednak stworzymy, to już wtedy nie będzie prysznic ale kubeł zimnej wody.

    naTemat.pl

    Dodaj komentarz