Wychodzi na to, że IPN wrobił Lecha Wałęsę. Szukano materiałów na Wojciecha Jaruzelskiego, aby go pośmiertnie oskarżyć. Za przeproszeniem: ekshumować zwłoki, ekshumować PRL.
Nie znaleźli jednak u Kiszczaka niczego. Fetor jednak poszedł, więc zaczęto knuć przeciw Wałęsie i wystawiono jakiekolwiek dokumenty z teczki TW Bolka. Nie zachowano procedur, nie zbadano autentyczności pisma u grafologa, ani potwierdzenia u historyków.
IPN za sprawą PiS puściło swoje brunatne bąki. Smród nacjo-patriotów, czyli idiotów. Pisze o tym w „Polityce” Piotr Pytlakowski.
Pod koniec ub.r. do pionu śledczego IPN wpłynęło urzędowe doniesienie o zaginięciu z Centralnego Archiwum Wojskowego wykazanej w ewidencji teczki t.i. Wolskiego. Prawdopodobnie podejrzenie, że teczka trafiła pod strzechę Czesława Kiszczaka wynikało z faktu, że w 1946 r. był on funkcjonariuszem GZI WP i mógł uczestniczyć w werbunku Jaruzelskiego. Obu oficerów połączyła później przyjaźń. Kiedy Jaruzelski piastował najwyższe funkcje w Polsce Ludowej Kiszczak awansował w hierarchii. Na wniosek Jaruzelskiego został ministrem spraw wewnętrznych.
Teczki t.i. Wolskiego jednak w szafie Kiszczaka nie znaleziono, zadowolono się dokumentacją dotyczącą t.w. Bolka.