W całej aferze z „Suwartem” nie zgubmy trzech ważnych rzeczy. „Suwart” to solidarny kolektyw, ciało zbiorowe, rozproszone po różnych redakcjach, portalach i portalikach w całym kraju. Przed wyborami 7 kwietnia ci – opłaceni (a są ich setki, może i tysiące) – muszą jeszcze zachować się lojalnie wobec swojego pracodawcy, więc tryb infekowania niechęcią do obozu demokratycznego nadal jest włączony. Okrutnie poważne i nie do zbagatelizowania, szczególnie w małych miejscowościach. To raz. Przy okazji „Suwarta” należałoby przypomnieć też próbę przekupienia Onetu. Dla wyklarowania sytuacji – kto przyszedł od Dworczyka z ofertą – koniecznie do wyjaśnienia, bo i Onet wróci na tapet. To dwa. Kpiny lub milczenie wielu dziennikarzy spoza afery to nie tylko dowód na chorą solidarność zawodową, to kpina z „kundelków”, patrz: czytelników. To trzy.
W kontekście przyzwoitości przypomnę słynny list 62 redaktorów naczelnych z czerwca 2023, w którym napisane było m.in. : „Deklarujemy nasze niepodważalne przywiązanie dla wartości dziennikarskich, takich jak obiektywizm, rzetelność i uczciwość dziennikarska”. Z góry przepraszam tych, którzy nigdy nie dali się kupić, ale tu są kolejne nazwiska do lustracji. Szczególnie po wizytach ABW u polityków.
Tajemniczy sponsorzy, rosyjscy biznesmeni oraz loty do Azji. Ujawniamy nowe fakty w sprawie zeznań byłego wiceministra rolnictwa Lecha Kołakowskiego przed komisją śledczą ds. afery wizowej.
Więcej o szemranej postaci pisowskiej, a może jeszcze gorzej, Lechu Kołakowskim >>>