Putin (14.03.15)

 

NYT: Polacy hartują się przed walką. Boją się, że po Ukrainie przyjdzie kolej na nich

look, 14.03.2015

fot. nytimes.com

– Wielu Polaków obawia się, że rosyjskie monstrum nie nasyci Ukrainą i ruszy dalej. Ta myśl kładzie się cieniem na nastrojach w Polsce, odzwierciedlając głęboko zakorzeniony strach przed agresywną i nieprzewidywalną Rosją. Zapewnienia, że Rosja wcale nie ma takich zamiarów, wywołują co najwyżej nerwowy śmiech – pisze dziennikarz „New York Timesa”.
Narastający w Europie Wschodniej strach przed putinowską Rosją opisał Rick Lyman, laureat Nagrody Pulitzera, który od roku jest korespondentem „NYT” w Warszawie. Dowody znalazł w Kaliszu, gdzie obserwował ćwiczenia członków Związku Strzeleckiego „Strzelec”. Jak opisuje, to jedna z paramilitarnych grup w Polsce, którym od czasu aneksji Krymu znacznie przybyło członków.”W Kaliszu 30 osób składało przysięgę za wszelką cenę bronić Polski. Dołączyli do ponad 200 innych młodych mężczyzn i kobiet, chłopców i dziewcząt maszerujących po szkolnym podwórku. Wśród nich 16-letni Bartosz Walesiak, który od dziecka interesował się wojskiem. Kiedyś bawił się żołnierzykami. Teraz po aneksji Krymu zdecydował się dołączyć do Strzelca” – opisuje Rick Lyman.

– Sądzę, że Putin będzie chciał więcej. Na taki scenariusz przygotowują się już Litwa, Łotwa i Estonia. Polska też musi być na to gotowa – mówi dziennikarzowi 16-latek.

Jeszcze nikt nie gromadzi żywności, ale…

Zdaniem korespondenta „NYT” strach przed Rosją położył się cieniem na nastrojach w kraju nad Wisłą. Jak opisuje, wielu Polaków obawia się, że po Ukraińcach przyjdzie kolej na nich. To, co kiedyś zostałoby zlekceważone, teraz jest poważnie brane pod uwagę. „Niepokój można wyczuć nawet w żartach. Zapewnienia, że Rosja wcale nie ma takich intencji, zwykle wywołują tu co najwyżej nerwowy śmiech” – stwierdza.

Opinię tę potwierdza Marcin Zaborowski, dyrektor Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. – Sądzę, że te obawy mają coraz większy wpływ na życie codzienne. Często ktoś pyta mnie, czy będzie wojna. Np. sąsiedzi albo fryzjer. Moja mama też zadzwoniła do mnie z podobnym pytaniem – mówi Zaborowski.

– Nikt tu jeszcze nie gromadzi żywności i amunicji w piwnicy, ale strach rośnie – dodaje.

Dziennikarz „NYT” odnotowuje, że w styczniu polski MON zapowiedział szkolenia wojskowe dla każdego, kto będzie chciał w nich uczestniczyć. I że pierwszego dnia rejestracji zgłosiło się ponad tysiąc osób. Zauważa także, że szef MON Tomasz Siemoniak rozważa możliwość utworzenia Sił Obrony Terytorialnej. A przed kilkoma dniami premier Ewa Kopacz zmieniła prawo, umożliwiając wezwanie na ćwiczenia wojskowe każdego.

Były europoseł PJN Paweł Kowal mówi na łamach „NYT”, że polski rząd wysyła do Polaków dwa równoległe przekazy.

Polityka putinowskiej Rosji, owszem, stanowi realne zagrożenie, ale członkostwo w NATO i EU jest w stanie zapewnić ochronę Polsce.

– Jest takie poczucie, że wschodnia flanka NATO jest jak nowa Żelazna Kurtyna. Ale tym razem Polska znajduje się po właściwej stronie – mówi Kowal.

Masowego strachu jeszcze w Polsce nie ma

Podobne kroki przedsięwzięły władze Litwy. „Prezydent Dalia Grybauskaite chce przywrócić pobór do wojska. W styczniu litewski rząd wydał 98-stronicową broszurę »Jak działać w sytuacjach ekstremalnych lub przypadku wojny «. Tłumaczy ona, jak się zachować, gdy obcy żołnierze staną w drzwiach, czy też jak organizować ruch oporu” – zauważa Amerykanin.

„Jeśli jesteś cywilem, mało prawdopodobne, że ktoś będzie chciał cię zabić. Nawet strzały pod twoim domem nie oznaczają jeszcze końca świata” – przytacza fragment litewskiej instrukcji.

– Ludzie przychodzą do mnie i pytają: „Czy powinniśmy wyjechać? Czy powinniśmy uciekać?”. Pierwszy raz mi się coś takiego zdarza – mówi „NYT” wiceszef Łotewskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych Karlis Bukowskis.

Ale w Polsce – jak opowiada toruński socjolog Tomasz Szlendak – obawy nie osiągnęły jeszcze poziomu masowego strachu.

Szlendak bada, jaki wpływ na Polaków ma konflikt ukraiński. Korespondentowi „NYT” opowiada anegdotkę. Podczas niedawnej imprezy w gronie naukowców słyszał, jak emerytowany żołnierz zapowiadał utworzenie straży obywatelskiej, jeśli Rosja najedzie Polskę. A znajomy naukowiec zapewniał, że do straży wstąpi. Tylko najpierw wsadzi żonę i córkę w lecący za granicę samolot.

– Takie komentarze mają oczywiście formę żartu, ale opierają się na realnym strachu. To takie pozbawione humoru, smutne żarty – mówi Szlendak.

Cztery godziny jazdy samochodem i jesteś na wojnie

W Kaliszu w spotkaniu związku strzeleckiego uczestniczył doradca MON gen. Bogusław Pacek. Kilka dni wcześniej był w Szczecinie, gdzie przysięgę złożyło 500 kadetów. Według szacunków generała w Polsce jest 120 grup paramilitarnych, które zrzeszają nawet 80 tys. członków. Ale to tylko szacunki, niepoparte żadnymi danymi.

Kadetów z Kalisza obserwuje prezydent miasta Grzegorz Sapiński. – Nie da się nie zauważyć – pod wpływem sytuacji na Ukrainie postawa młodych Polaków się zmieniła. Konflikt nie jest w jakimś odległym, mało znanym miejscu. To się dzieje cztery godziny jazdy samochodem stąd – mówi.

Członkowie Strzelca czołgają się na szkolnym boisku. Można ich obejrzeć w galerii „NYT”. Każdy trzyma atrapę AK-47. Dowódca grupy kpt. Łukasz Kolcz pokrzykuje, aby trzymali się nisko i poruszali do przodu.

Wśród czołgających się rekrutów jest Grzegorz Żurek, najmłodszy z nich. Uparcie prze do przodu, choć ma dopiero 11 lat i trudno mu sprostać. – To prawdopodobne, że Putin będzie chciał coś zrobić przeciw Polsce. Wiem z historii, że Rosja zawsze była państwem totalitarnym. Teraz stara się odzyskać terytoria utracone pod koniec zimnej wojny – mówi 11-latek.

Odkłada na trawę swoją atrapę. – Jeśli najadą Polskę, nie będę się wahał nawet przez sekundę i pójdę walczyć – zapewnia.

Zobacz także

wyborcza.pl

Tajemnica trybun pod Kremlem rozwiązana. Wyczekiwanego oświadczenia nie będzie

Łukasz Woźnicki, 14.03.2015
Od piątku wyobraźnię tysięcy ludzi rozpalają stawiane nieopodal Kremla trybuny

Od piątku wyobraźnię tysięcy ludzi rozpalają stawiane nieopodal Kremla trybuny (fot. twitter)

Wyobraźnię tysięcy ludzi rozpalają od piątku ciężarówki widziane pod Kremlem. I stawiane nieopodal trybuny. Po tajemniczym zniknięciu prezydenta Rosji media obiegła plotka o ważnym oświadczeniu, które wydadzą niedługo oficjele z Kremla. Ale żadnego oświadczenia nie będzie, a trybuny posłużą widzom koncertu z okazji rocznicy aneksji Krymu
Władimir Putin zachorował. Nie tylko zachorował, ale i umarł. Nie tyle umarł, co zginął. Zabito go podczas puczu na Kremlu. To nie prawda, Putin żyje! Zniknął, aby przygotować nową wojnę. Nie, nie. Putin ma się dobrze. Niczego nie przygotowuje. Po prostu urodziło mu się dziecko. Dziecko się urodziło, owszem, ale to nie Putina.To z grubsza wszystkie teorie, jakie pojawiły się od czwartku, gdy media zorientowały się, że prezydenta Rosji nie ma od ponad tygodnia. Zniknięcie Putina jest faktem i właściwie nie ma co na ten temat dyskutować. Można podyskutować z plotkami, które pojawiły się na kanwie owego zniknięcia.Od czwartku każdy, nawet najdrobniejszy detal z życia Moskwy urasta do rangi symbolu. Symptomatyczne, że rozpala wyobraźnię mediów zachodnich, a poważne media rosyjskie – w tym niezależne od Kremla – na ten temat milczą. Tak było z helikopterami, które w czwartek miały krążyć nad rosyjskim miastem. Nic, że rosyjscy korespondenci zastrzegali: – Wysocy urzędnicy Kremla i FSB nieraz korzystają z helikopterów, aby poruszać się po Moskwie.

Czekamy na coś, czego nie będzie

Dzień później internet obiegły zdjęcia tajemniczych ciężarówek, które zaparkowały przy Placu Czerwonym. Co przywiozły? Co jest w środku? Może wojsko albo chociaż sprzęt wojskowy? W ślad za nimi na Twitterze pojawiły się inne fotografie – wojskowych samochodów na Placu Czerwonym. Pochodzą z 1991 roku, gdy twardogłowi liderzy KPZR próbowali przejąć władzę w Związku Radzieckim. Ale to nie przeszkadza opisywać zdjęć słowami „Na Kremlu dzisiaj”.

Niestety ciężarówki przywiozły elementy trybun i sceny wznoszonych na Placu Czerwonym. No ale w takim razie, co to za scena i co za trybuny? Co będą oglądać ludzie, którzy na nich staną? I kto właściwie na nich stanie? Może to tam zostanie wygłoszone to zapowiadane nieoficjalnymi kanałami oświadczenie. – Nie wyjeżdżajcie z Moskwy, bo Kreml wygłosi ważne oświadczenie – miało apelować do dziennikarzy źródło ze służby prasowej administracji prezydenta Rosji. Problem w tym, że jako jedyny poinformował o tym mało znany rosyjski serwis. – To fałszywka – pisze na łamach Washington Post Julia Ioffe, była moskiewska korespondentka „Foreing Policy” i „The New Yorker”.

W sobotnie popołudnie padła ostatnia z konspiracyjnych teorii. Wydało się, do czego posłużą tajemnicze trybuny. Moskwa przygotowuje się do uroczystych obchodów przypadającej w przyszłym tygodniu pierwszej rocznicy przyłączenia Krymu do Rosji. Uroczystości odbędą się w środę. Tego dnia na Wasilewskim Spusku, będącym przedłużeniem Placu Czerwonego odbędzie się wielki koncert. Swój występ zapowiedziały gwiazdy rosyjskiej estrady, w tym ulubieni artyści prezydenta Rosji. Władimir Putin podobno też ma być.

Stalin i Gorbaczow też znikali

Cześć zamieszania wokół zniknięcia Putina na pewno zawdzięczamy Ukraińcom. To oni rozpropagowali w czwartek internetową akcję #Putinumar, która lotem błyskawicy obiegła Twittera. Ukraińscy internauci mogą odtrąbić pierwszy sukces w wojnie informacyjnej z Rosją. Nawet jeśli masowo dali się uwieść pobożnemu życzeniu, tak skutecznej akcji dezinformacyjnej nie mieli nigdy wcześniej.

Zniknięcie Putina może mieć przyczyny prozaiczne. Tyle, że – jak zauważa Julia Ioffe – jego rzecznik nie może tak po prostu ogłosić, że prezydent zachorował, ale dojdzie do siebie w ciągu kilku dni. Putin przez lata budował wizerunek człowieka który nie ulega słabościom. Twardziela, choć już 62-letniego, który nie przeprasza, ale za to potrafi latać myśliwcem, a na koniu galopuje z nagim torsem. Gdyby rzecznik Pieskow poinformował, że prezydenta trzyma w łóżku bardzo wysoka gorączka, nikt by mu zwyczajnie nie uwierzył.

Zniknięcia głów państwa nigdy nie kojarzyły się dobrze w Rosji. Józef Stalin także zniknął. W 1941 roku na 10 dni zamknął się w swojej daczy na wieść, że III Rzesza rozpoczęła marsz na Moskwę. Michaił Gorbaczow „zniknął” także. W 1991 roku zamknięto go w daczy na Krymie, gdy twardogłowi komuniści wyprowadzili na ulice Moskwy czołgi. Zatem paniczne reakcje, jakimi obrosła 9-dniowa nieobecność Władimira Putina, są w obecnej sytuacji całkowicie zrozumiałe.

Zobacz także

wyborcza.pl

Dodaj komentarz