SKOK (10.03.15)
Kopacz: Od poparcia PSL dla in vitro ważniejsze jest poparcie mojego rozumu
Premier Kopacz na konferencji dotyczącej ustawy o in vitro (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)
Premier opowiadała o przyjętym we wtorek przez rząd projekcie ustawy o leczeniu niepłodności , który reguluje stosowanie metody in vitro w Polsce. Kopacz zaznaczyła, że wprowadzenie w życie projektu jest konieczne ze względu na brak uregulowań prawnych w tym obszarze.
– Każdy stan wprowadzający prawo jest lepszy niż stan bezprawia – mówiła premier. Podkreślała, że ochroną zostaną objęte także zarodki. – Tworzone w wyniku metody in vitro zarodki będą odpowiednio zabezpieczone. Dziś nie mają żadnego zabezpieczenia – zaznaczyła.
– Mam wrażenie, że PSL usiłuje wybić się na niepodległość. Ma pani w tej sprawie poparcie PSL? – Piotr Kraśko z TVP pytał premier.
– Muszę mieć poparcie własnego rozumu, własnego sumienia i swojego odczucia, które mam wtedy, gdy rozmawiam z ludźmi. Nie przyszłam do rządu, żeby odgadywać nastroje, które są wśród koalicjantów. Obowiązkiem premiera nie jest uciekanie od problemów, bo może się okazać, że nie ma większości parlamentarnej. Obowiązkiem jest rozwiązywanie ludzkich problemów. Ja się ich nie boję rozwiązywać – odpowiadała Kopacz.
Druga część rozmowy dotyczyła skutków wojny na Ukrainie. A dokładniej wzrastającej na wschodzie Europy obawy przed konfliktem z Rosją. – Donald Tusk w wywiadzie na „NYT” mówił: „Długi czas żyliśmy w przekonaniu, że wojna w naszej części świata jest niemożliwa. To iluzja”. Myśli pani, że sytuacja jest tak dramatyczna? – pytał Kraśko.
– Trzeba ją ocenić obiektywnie. Ja ją oceniam jako najpotężniejszych kryzys bezpieczeństwa od czasów zimnej wojny. Dlatego podejście lekceważące byłoby naiwnością. Ale przesadą jest wysyłanie sygnałów, które powodowałby niepokój wśród obywateli – mówiła Kopacz.
– Do niedawna panowało przekonanie, że Putin nie przekroczy granic NATO. Mam wrażenie, że teraz tej pewności nie ma. Dlatego Amerykanie wysłali właśnie na Łotwę 120 swoich czołgów . To wystarczy? – dopytywał Kraśko.
– NATO jest naszą gwarancją bezpieczeństwa. Do Sojuszu należy większość krajów UE i to jest naszą siłą. Ale jest też coś, co każdy kraj może zrobić oddzielnie – budować własną armię, która pozwoli powiedzieć: jesteśmy członkami NATO dobrze uzbrojonymi. I my to właśnie robimy. W expose obiecałam przekazać 2 proc. PKB na obronność i ta obietnica jest teraz realizowana – mówiła Kopacz.
Krzysztof Pieczyński: Kościół zahipnotyzował dwa miliardy ludzi
Dwa miliardy ludzi są „zahipnotyzowane” przez Kościół, sądzi aktor Krzysztof Pieczyński. Według niego Kościół nie pali czarownic tylko dlatego, że już nie może. – Polacy utracili swoją tożsamość wraz z przyjęciem chrztu – dodaje i przedstawia swoją zdumiewającą wizję oraz jej źródło.
Jest Pan – tu cytuję – „opętany nienawiścią”?
Krzysztof Pieczyński: – Takie głosy do mnie nie doszły.
Ale w sieci aż wrze: Krzysztof Pieczyński – aktor „opętany nienawiścią” do Kościoła.
Ludzie oszczędzają mi takich słów. Kilka tysięcy osób pisało do mnie, podzielając moje opinie na temat Kościoła.
Na ponad tysiąc komentarzy, jakie po Pana wypowiedzi w TVN24 pojawiły się na Pana profilu na Facebooku, jednak było trochę negatywnych.
Może 1 proc. Ten, kto wyrazi swoją prawdę, czy to dotyczy rodziny, szkoły, pracy, kościoła czy polityki, otrzyma nalepkę „nienawiści”. Ludzie rozpoznają w innych najszybciej i najintensywniej to, czym sami są, ale ukrywają to przed sobą. To syndrom wyparcia.
Dla niektórych jest Pan wręcz „opętany”.
Moralność, która zdominowała Polaków, zawiera się w motto: to, czego oczy nie widzą, serca nie boli. Opętani są chrześcijanie przez chrześcijaństwo.
Od początku?
Od IV w., kiedy rzymski cesarz Konstantyn przejął władzę i zaczęły się mordy na wszystkich, którzy nie chcieli przyjąć chrześcijaństwa.
Wcześniej chrześcijaństwo było według Pana dobre?
Było interesujące i miało potencjał współpracy z innymi. Wczesne chrześcijaństwo było gnostyczne. Gnostycy chrześcijańscy mogli swobodnie porozumiewać się z gnostykami egipskimi, Druidami, wyznawcami Odyna w całej północnej Europie aż po Indie.
Kościół od dawna nie pali już czarownic na stosach.
Tylko dlatego że nie może.
Tak?
Większość ludzi jest tak zahipnotyzowana, że tego nie widzi, a przecież mentalność Kościoła wcale się nie zmieniła. Stąd słowa nienawiści i pomysł, by egzorcyzmować tych, którzy widzą kłamstwa i hipokryzję Kościoła.
Mentalność Kościoła wcale się nie zmieniła. Stąd słowa nienawiści i pomysł, by egzorcyzmować tych, którzy widzą kłamstwa i hipokryzję Kościoła.
To jak Pana zdaniem działa Kościół?
Po wykorzystaniu wszystkich brutalnych metod sięgnął do dyplomacji, nakładania podatków na ludzi, ekskomunikowania nieposłusznych, manifestowania swojej władzy, palenia ludzi – heretyków jak Giordano Bruno. Kościół palił za wiedzę. Kazał rodzinom osób podejrzanych o wampiryzm wykopywać zwłoki i obcinać im głowy. Reformacja jednak zmieniła układ sił w Europie i pozbawiła papiestwo niepodzielnej władzy, ale w tym czasie w Polsce nic się nie działo – już wtedy byliśmy za żelazną kurtyną. A teraz Kościół skupia się na manipulacji naszą podświadomością.
?
Istnieje podświadomość, świadomość i nadświadomość. Świadomość pomaga nam poruszać się w świecie. To ego rozróżnia świat przez zmysły – dzieli świat na przeszły, teraźniejszy i przyszły. Człowiekjest jednak głębszy: ma też podświadomość czy duszę – która żyje poza czasem – i nadświadomość.
I Kościół Panu coś burzy?
Kościół wprowadza w podświadomość człowieka swoją własną matrycę: jesteś nikim i tylko Kościół może cię doprowadzić do Boga. Nasza podświadomość żyje poza czasem i przestrzenią, potrafi też kreować to, co uzna za prawdę – na tej zasadzie działają uzdrowienia. Omijanie świadomości i umieszczanie bez wiedzy człowieka informacji w jego podświadomości może go zniewolić i zamienić w bezwolną maszynę.
Pan w sobie tę „matrycę” widzi?
Tak. I wiele lat z nią walczę. Nasza dusza jest twórczym, boskim instrumentem, dostarczając wiedzę przypominamy jej o tym, co zapomniała przechodząc w materię. Jeśli pomiędzy świadomość a podświadomość zostanie włożona jakaś matryca, to dusza jest okłamywana. Krzyże, ceremonie, kadzidła, dzwony – to czarna magia, dzięki której Kościół zawładnął duszami dwóch miliardów ludzi. Państwo powinno więc zapewnić obywatelom ochronę przed Kościołem. Tymczasem, mając na sumieniu zbrodnie, Kościół wpływa na decyzje państwa i wtrąca się do edukacji. Jak ludzie mogą widzieć w nim autorytet?
Pan jak odpowiada sobie na to pytanie?
Są zahipnotyzowani. To jest zbiorowa hipnoza. A polski papież Jan Paweł II uczynił Kościół jeszcze bardziej bezkarnym. Wszystkie afery są załatwiane za murami kościołów. Nieprzejednany stosunek wobec stosowania prezerwatyw i środków antykoncepcyjnych jest nie tylko dowodem zacofania, ale i okrucieństwa.
Ludzie są zahipnotyzowani. To jest zbiorowa hipnoza. A polski papież Jan Paweł II uczynił Kościół jeszcze bardziej bezkarnym. Wszystkie afery są załatwiane za murami kościołów.
Został uznany za świętego.
Świętość to wymysł człowieka. Kościół też nie jest święty, bo przeszkadza w przyspieszonej ewolucji człowieka.
A jak miałaby ona wyglądać?
Pozwoliłaby odzyskać piękno człowieka adamowego – takiego, jakim był Adam, pierwszy człowiek, który miał ciało ze światła. Kościół przeszkadza w odzyskaniu przez człowieka tej „szaty chwały”.
Ze światła?
Każda cząstka materii, każdy elektron w atomie ma swoją równowartość matematyczną w cząstce światła. Nasze ciało może zostać przebudowane w zgodzie z boskim obrazem. To właśnie jest nowa ewolucja, którą przyniósł Chrystus. Gdy to już się stanie, religia nie będzie potrzebna, bo o Bogu będziemy mówić w kategoriach wiedzy.
Kościelne dzwony, o których Pan wspomniał, w tym Panu przeszkadzają?
Kościół, także poprzez dzwony, włożył nam do podświadomości swój program: strach zamiast nowej ewolucji. Każde uderzenie dzwonu – szczególnie w nocy, kiedy człowiek śpi – jest informacją dla podświadomości, kto tu ma władzę.
A Pan co robi?
Od 15 lat jeżdżę ze swoimi książkami i spotykam się z ludźmi. Mówię im, żeby nie pozwolili nikomu zniszczyć swojej wrażliwości.
Jeśli czyjaś wrażliwość jest katolicka, to co? Według Pana jest spaczona?
Nie ma czegoś takiego jak wrażliwość i tożsamość katolicka. Do swojej tożsamości człowiek dochodzi długą i żmudną drogą.
Można przecież – i wiele osób tak czyni – patrzeć na świat przez pryzmat wiary.
Wolę patrzeć na świat przez własny pryzmat. Własnymi oczami i sercem, bo to nasza niewinność jest początkiem drogi do boskości.
W Polsce ponad 90 proc. osób to wierzący katolicy. I co? Niemal wszyscy ludzie w tym kraju są spaczeni?
Katolicy pozwolili na hipokryzję Kościołowi i sobie. Nie widzą, co Kościół robi z dziećmi, pozwalają mu na bycie ponad prawem. W małych miasteczkach ludzie uważają, że akupunktura pochodzi od diabła. To jest stan duchowej świadomości Polaków. O tym, czy 90 proc. Polaków jest katolikami, dowiemy się, gdy państwo przestanie finansować Kościół z podatków, a wierni będą go sami utrzymywać. A proszę mi powiedzieć: jakie są konsekwencje pierwszego zdania, które słyszy dziecko, idąc na lekcję religii – „Bóg kocha Cię bardziej niż Twój tatuś i mamusia”.
Nigdy nie słyszałem takiego zdania na lekcjach religii.
To zdanie jest niczym w porównaniu z bredniami, których uczy się dzieci.
A Pan chodził na religię?
Nie. I nie wiem, czy jeślibym chodził, to miałbym teraz siłę mówić to, co mówię.
Zna Pan kogoś, kto podziela taką Pana wizję duchowości?
Miliard ludzi na świecie. To Polacy wleką się w ogonie ludzkości. Polacy są ludźmi zniewolonymi, którzy nie chcą się obudzić.
A nie pomyślał Pan, że ludzie po prostu odnajdują się w Kościele?
Na tym polega doskonałość indoktrynacji.
W takim razie każdy wybór można by uznać za narzucony. I nawet jeśli ktoś mówi, że wybrał Kościół, to według Pana tak nie jest, bo ten ktoś jest zmanipulowany…
Kościół wprowadził swoją matrycę w podświadomość ludzkości. To próbuję mówić od 15 lat, ale nikt mnie nie słyszy.
Faktycznie nie zauważyłem, aby taka wizja spotkała się z pozytywnym albo szerokim odbiorem.
Poziom świadomości duchowej Polaków jest niski. Polacy są bardziej obudzeni politycznie. Wiedzą, że Putin jest zły i ma 80 proc. poparcia społecznego, ponieważ opozycja w Rosji nie ma dostępu do mediów. To samo jest w Polsce z religią. Istnieje jedna, katolicka korporacja, która kontroluje media, polityków i system edukacji. W ich rękach są dzieci – wychowywane w przesądach.
Moja wizja ma niewielki odbiór, bo niewiele osób o niej wie. Zaprzestańcie nienawiści i dajcie mi media do dyspozycji, a stworzę fundament, bez którego nie ma równowagi. Obecnie każda sfera życia w Polsce jest skatoliczona: urzędy, szkoły, system prawny. W sensie duchowym jesteśmy tam, gdzie są Rosjanie w sensie świadomości politycznej. Na moje spotkania przychodzi 40-50 osób. I to wszystko.
Pana spotkania są literackie – nie religijne?
Literackie, ale zawsze mówię o Bogu, dlatego niektórzy myślą, że jestem katolikiem.
Czuje się Pan siewcą nowej wiary?
Nowej? Nie. Chcę uwolnienia człowieka od religii, bo Polacy utracili swoją tożsamość wraz z przyjęciem chrztu.
To mówi Pan na spotkaniach?
Nigdy nie mówię o Kościele. Mówię o Bogu bez religii. Wtedy zawsze ze dwie osoby wychodzą, przeklinając pod nosem – to fundamentaliści. Połowa zachowuje rezerwę. A reszta jest zaciekawiona – gdyby jednak tych 40-50 proc. ludzi wypisało się z Kościoła, to Polska odzyskałaby niepodległość.
Pan się łudzi, że tak będzie?
Zobaczymy.
Kiedy?
Nie wiem, ale zobaczyłem, jak będzie wyglądał Kościół w przyszłości. Intuicyjnie zobaczyłem, że Watykan nie istnieje, a Kościół wyrzekł się całego majątku i istnieje w małych enklawach, gdzie kobieta i mężczyzna są kapłanami – na równych prawach. I każdy człowiek może tam pójść i porozmawiać o Ewangelii Tomasza: „Podnieś kamień a znajdziesz mnie tam. Rozłup drzewo a będę w nim”.
Jezus z Nazaretu mówi, że Chrystus jest substancją, która przenika wszystko i jest podstawowym budulcem życia – to jest Zjednoczone Pole Energii, czyli przestrzeń kwantowa.
Co jest źródłem takiej Pana wizji?
Przez 25 lat szukam drogi do własnej duszy, a kiedy człowiek na takiej drodze jest absolutnie sam, to rodzi się w nim wewnętrzny przewodnik. To on przez obrazy i symbole mnie prowadzi.
„Mówi Pan bzdury!” – i co Pan odpowie na taką ocenę?
Nic. Nie chcę rozmawiać z ludźmi Kościoła ani z politykami. Rozmowa z panem też jest bolesna. Nikomu nic nie narzucam, tylko mówię o Bogu bez indoktrynacji – do tego się przygotowywałem przez 25 lat i temu poświeciłem 15 lat życia w Polsce. I przez ten okres czasami otrzymuję znak, informację ze swojej podświadomości.
Pan ciągle usiłuje przekonywać ludzi do swojej wizji?
Inspirować.
Na ilu spotkaniach mówił Pan o tym?
Na około stu. Zaczęło się od książek i poezji. Moje książki są właśnie na ten temat.
I ludzie czasami wychodzą i mówią: „a ten Pieczyński to chrzani…”.
Nie słyszałem takich słów, ale część może tak myśli. Kiedyś nie chciałem przyjąć księdza po kolędzie, wtedy ministrant powiedział do mnie: weź spierda…! A ja po prostu nie mam potrzeby, by gościć księdza.
Jak Pan idzie ulicą przez miasto, to chyba Panu przykro, bo dookoła kościoły i
krzyże.
Te krzyże działają na podświadomość. Należy je usunąć ze wszystkich publicznych miejsc z wyjątkiem kościołów. Przestrzeń publiczna nie może być miejscem indoktrynacji.
Czuje się Pan pozbawiony czegoś przez Kościół?
Absolutnie – tak się czuję. Jestem okradziony z partnerów do twórczej rozmowy, bo Kościół przeniknął także kulturę i sztukę. Przez to ludzie w Polsce produkują zbyt wiele mizernych kopii tego, co stworzono w innych krajach. Widocznie wstydzą się siebie i robiąc kalki myślą, że przez to będą lepsi.
A gdyby ktoś Panu zaproponował odprawienie nad Panem egzorcyzmów?
To ja zaproponuję, by postawić Kościół przed trybunałem za zbrodnie przeciwko ludzkości. Bo te zbrodnie żyją w naszej zbiorowej podświadomości. Człowiek rodzi się z ich traumą, a nie z grzechem pierworodnym. To, o czym mówię, to rzeczy dla mnie bardzo emocjonalne, natomiast Kościół opanował umiejętność niewyrażania emocji i prawdy, kontroluje się, jest w tym mistrzem.
ZIÓŁKOWSKA: IN VITRO – PIERWSZY KROK ZA NAMI. WRESZCIE!
AGNIESZKA ZIÓŁKOWSKA, 10.03.2015
Czasem miałam wrażenie, że nie doczekam tego dnia.
10 marca rząd przyjął projekt ustawy o leczeniu niepłodności przygotowany przez Ministerstwo Zdrowia. Niewiarygodne, zwłaszcza jeśli pomyślimy, że zabiegi in vitro wykonywane są w Polsce od 27 lat!
Jednak dopiero dziś doczekaliśmy się pierwszego kroku w stronę ucywilizowania leczenia niepłodności w Polsce i przyjęcia ustawy o in vitro, a zatem zagwarantowania bezpieczeństwa osobom, które się leczą dzięki metodom wspomaganego rozrodu, i ich dzieciom. Bo o to przede wszystkim chodzi.
Rządowi chodzi pewnie również o to, żeby uniknąć niebotycznej kary, którą najprawdopodobniej zasądziłby za opieszałość w implementowaniu prawa unijnego Trybunał w Strasburgu.
Polska jest jedynym krajem UE, w którym leczy się niepłodność metodami zaawansowanymi, ale który kwestii in vitro nie uregulował prawnie.
Do tej pory nie wdrożyliśmy dyrektyw unijnych dotyczących postępowania z trzema kategoriami tkanek i komórek: rozrodczych, zarodkowych i tkanek płodu (wymagania odnośnie dawstwa, pobierania i badania komórek oraz procedury dotyczące kodowania, przetwarzania, konserwowania, przechowywania i dystrybucji tkanek i komórek ludzkich); powinniśmy ją implementować w 2006 roku. We wrześniu zeszłego roku Komisja Europejska pozwała Polskę do Trybunału Sprawiedliwości za tę wieloletnią zwłokę. Straszak podziałał, zwłaszcza że kary naliczane są dziennie, a KE skarżąc Szwecję, żądała w Trybunale po 50 tys. euro za każdy dzień zwłoki. Łatwo to policzyć.
Z dyrektyw unijnych wynika m.in. obowiązek prowadzenia krajowego rejestru procedur, dawców, liczby zarodków, transferów, zamrożonych zarodków etc. Wprowadzenie tych regulacji na poziomie centralnym, tak jak jest w projekcie ustawy przyjętym dziś przez rząd, gwarantuje wreszcie bezpieczeństwo procedur, kontrolę, standaryzację leczenia i postępowania lekarzy oraz wszystkich klinik, które leczą niepłodność metodami wspomaganego rozrodu, a nie tylko tych 26 ośrodków objętych programem ministerialnym (którego skuteczność okazała się bardzo wysoka, wynosi 29% co jest zbliżone do europejskich standardów).
Dotychczasowy rządowy program in vitro, oparty na rozporządzeniu ministerialnym, nie gwarantował tego bezpieczeństwa. Zmiana na stanowisku ministra na kogoś przeciwnego leczeniu niepłodności metodami zaawansowanymi mogłaby doprowadzić do zamknięcia programu, nie wspominając o tym, że nie wszystkie polskie kliniki spełniają standardy postępowania określone dyrektywą. Kiedy sejm przegłosuje ustawę – będą musiały; to, co było praktyką postępowania w nielicznych przypadkach, wreszcie stanie się obowiązującą normą i będzie podlegało centralnej kontroli.
Czego zabrakło w przyjętym dziś projekcie ustawy? Duże wątpliwości budzi zapis o anonimowym dawstwie.
W większości krajów europejskich (w Szwecji już w 1987 roku!), po serii procesów wygrywanych przez osoby poczęte w ten sposób, wprowadzono zakaz anonimowego dawstwa. Stowarzyszenie Nasz Bocian postulowało – kompromisowo – wprowadzenie zapisu o dwóch ścieżkach, umożliwiających jawne bądź niejawne dawstwo. W opcji anonimowej jedyna informacja, o którą mogą wystąpić osoby poczęte dzięki komórkom dawców, i to po ukończeniu 18 roku życia, obejmuje rok urodzenia dawcy oraz podstawową historię medyczną.
W projekcie ustawy pominięto również problem badań potencjalnych dawców i biorców pod kątem stabilności psychicznej, kompletnie ignorując psychospołeczny aspekt dawstwa i rodzicielstwa niegenetycznego. Nie ma też ani słowa o konsultacjach i wsparciu psychologicznym dla osób starających się o potomstwo metodą in vitro ani o państwowej refundacji in vitro.
Tak więc przyjęcie przez rząd tego projektu to naprawdę pierwszy, minimalny krok. Jeszcze wiele przed nami. Teraz sprawdzian czeka parlamentarzystów.
**Dziennik Opinii nr 69/2015 (853)
Kopacz odcina się od starć z PSL: „Każda partia ma swój program i swoje opinie”
„Każda partia ma swój program”
Zapytana o to, czy czuje, że ma w tej sprawie poparcie głównego koalicjanta, PSL, zasugerowała, że jest to mniej istotne. – Ja muszę mieć przede wszystkim poparcie własnego rozumu, sumienia i swojego odczucia wtedy, kiedy rozmawiam z ludźmi – odparła. – Obowiązkiem premiera jest przede wszystkim rozwiązywanie problemów – dodała.
Dziennikarz przypomniał jednak, że najważniejsi politycy PSL – w tym kandydat partii na prezydenta Adam Jarubas – wyrażają ostatnio coraz częściej poglądy sprzeczne z tymi wygłaszanymi przez PO. – Każda partia ma swój program, swoich liderów, głosi swoje opinie w różnych sprawach. Ja nie zabieram moim koalicjantom prawa do tego, żeby wyrażali swoje opinie – stwierdziła Kopacz.
„Kochani, sukces przed wysiłkiem jest tylko w słowniku”
Piotr Kraśko pochwalił panią premier za realizację części obietnic złożonych w jej exposé. Stwierdził jednak, że ministrowie za mało mówią obywatelom o tym, co robią. – Rząd rozmawia z ludźmi – odparła Kopacz. – Mam wiele dobrych ocen ministrów, kiedy wyjeżdżają w teren, kiedy nie towarzyszą im kamery – dodała. Stwierdziła też, że ciągle motywuje ministrów do wytężonej pracy. – Mówię: tu musimy przyspieszyć, ludzie na to czekają, więc proszę dzisiaj – do roboty, kochani, bo sukces przed wysiłkiem jest tylko w słowniku – powiedziała.
Musimy być krajem dobrze uzbrojonym
Zapytana o kwestię konfliktu na Ukrainie odparła, że uważa całą sytuację za „najpotężniejszy kryzys bezpieczeństwa w Europie od czasów zimnej wojny”. – Lekceważenie tej sytuacji byłoby naiwnością – podkreśliła Kopacz. – Ale też wysyłanie dzisiaj sygnałów, które powodowałyby niepokój wśród obywateli naszego kraju czy też innego kraju europejskiego, byłoby przesadą – zaznaczyła.
Premier przypomniała, że na kijowskim Majdanie po raz pierwszy za solidarność europejską ginęli ludzie. – Trzeba uszanować decyzję Ukrainy, że chce integrować się z Europą i widzi w tym swój rozwój, a z drugiej strony potępić tego, który nie uszanował tej decyzji – stwierdziła.
Premier Kopacz w tym kontekście podkreśliła też, że powinniśmy jako kraj mieć poczucie bycia członkiem NATO, ale mimo to konsekwentnie budować własną armię. – Powinniśmy móc powiedzieć: „My jesteśmy członkami NATO, ale tymi dobrze uzbrojonymi” – zaznaczyła, przypominając o obietnicy przeznaczania na wojsko 2 proc. PKB.
Kreml oficjalnie wznawia wyścig zbrojeń
Rosyjscy żołnierze podczas ćwiczeń w Petersburgu (123RF)
Traktat o zbrojeniach konwencjonalnych nie jest jedynym porozumieniem, które Kreml może wypowiedzieć. USA od jakiegoś czasu alarmują, że Rosja łamie traktat o likwidacji rakiet średniego zasięgu, który zabrania prowadzenia prac nad pociskami przenoszącymi głowice jądrowe o zasięgu od 500 do 5 tys. km i ich posiadania. A nad takimi rakietami Rosja ma właśnie pracować. Jeśli rozmieści je w obwodzie kaliningradzkim, w ich zasięgu będzie cała Europa Zachodnia.
Nasz rozmówca uważa jednak, że Unia nie da się zastraszyć. Rosja może wręcz strzelić sobie w stopę. Względny spokój na Ukrainie po podpisaniu rozejmu w Mińsku stwarzał klimat do wstępnych rozmów o zniesieniu sankcji. Skoro Rosja sięga po straszak, to na zniesienie sankcji raczej nie ma szans.
Grzegorz Bierecki zawieszony przez PiS. Kopacz: Sytuacja jest bardzo poważna
„Wprost”: Wyprowadził miliony ze SKOK-ów
Tygodnik „Wprost” napisał w ostatnim numerze, że senator PiS i „twórca SKOK-ów Grzegorz Bierecki wyprowadził kilkadziesiąt milionów złotych do spółki, której dziś jest właścicielem i prezesem”. Takie wnioski – napisał tygodnik – „płyną z pisma, które szef Komisji Nadzoru Finansowego Andrzej Jakubiak wysłał do najważniejszych osób w państwie”. „Gazeta Wyborcza” napisała, że list szefa KNF otrzymała premier Ewa Kopacz, marszałek Senatu oraz szefowie CBA i ABW. Czytaj więcej na ten temat >>>
Kopacz: Sytuacja jest bardzo poważna
Zapytana o tę sprawę Kopacz powiedziała na konferencji prasowej, że zapoznała się z pismem Jakubiaka. Jak mówiła, otrzymała je do wiadomości, a kierowane było do szefa CBA Pawła Wojtunika i szefa ABW płk. Dariusza Łuczaka. – Zarówno CBA, jak i ABW, które były adresatami tego pisma, pewnie zajmują się analizą formalnoprawną tego pisma i ewentualnie oceną tego pisma, ale sytuacja jest bardzo poważna. Uważam, że tę sytuację należy wyjaśnić – powiedziała Kopacz. Zapewniła, że zarówno CBA, jak i ABW „dołożą wszelkich starań, aby wyjaśnić sytuację dotyczącą SKOK-ów”.
W związku z publikacjami nt. SKOK 18 marca odbędzie się posiedzenie sejmowej komisji finansów publicznych ws. SKOK, ma mieć charakter niejawny.
Po występie Urbana w stroju biskupa Polsat News zdejmuje „Skandalistów” z anteny. Zastępca zawieszony
Przebrany za biskupa Jerzy Urban w programie „Skandaliści” (Fot. YouTube)
SLD chciało wycofać poparcie dla Ogórek. Drastycznie obcięło jej budżet na kampanię
Politycy Sojuszu Lewicy Demokratycznej oficjalnie zapewniają, że wierzą w wyborczy sukces Magdaleny Ogórek. Tym zapewnieniom przeczą jednak konkrety. Budżet na kampanię kandydatki SLD w ciągu kilku tygodni stopniał z 2 mln zł do niespełna 0,5 mln zł – pisze “Rzeczpospolita”.
“Rz” zwraca uwagę, że kiedy szef Sojuszu Leszek Miller zaproponował Ogórek kandydowanie na prezydenta, obiecał jej pokaźny budżet, sięgający nawet 3 mln zł. Co prawda rywale z PO i PiS mają dużo więcej (około 10 mln zł każdy), ale taka wyróżniłaby ją spośród pozostałych kandydatów.
Okazuje się jednak, że Ogórek na duże pieniądze od partii nie może liczyć. Wbrew zapewnieniom lidera SLD budżet na kampanię się kurczy – najpierw było to 2 mln, potem 1,5 mln i 1 mln, a w końcu prawie 0,5 mln zł. “Uzasadnienie – partia nie ma gotówki i musi zaciągnąć kredyt, a banki nie są chętne do pożyczania lewicy milionów” – zwraca uwagę “Rz”.
W tle są jednak konflikty, które co rusz wybuchają między Ogórek a politykami z władz partii. Ci niezadowoleni z jej decyzji szachowali ją odmawiając przelewania środków na konto wyborcze. Co więcej, z doniesień dziennika wynika, że stałe napięcie między kandydatką a partią miało doprowadzić do tego, że zaczęto rozważać wycofanie poparcia jej kandydatury.
W praktyce zmusiłoby to Ogórek do rezygnacji z wyborów, bo bez struktur SLD nie zbierze wymaganych 100 tys. podpisów i nie ma żadnych możliwości zdobycia finansowania. Władze SLD uznały jednak, że wymiana kandydata lub też całkowite wycofanie się partii z wyborów miałoby katastrofalne skutki polityczne. Dlatego zapadła decyzja, by załagodzić spór.
W naTemat szczegółowo pisaliśmy o tym, jak wyglądają problemy finansowe wokół kampanii Ogórek i dlaczego SLD nie może dostać kredytu. – Pierwszą i absolutnie podstawową barierą jest to, że banki w ogóle nie chcą dawać kredytów partiom. Banki nie chcą być kojarzone z partiami, bo jak dadzą jakiejś pieniądze, ich klienci pomyślą, że firma jest związana z partią – mówił nam Paweł Piskorski, szef Stronnictwa Demokratycznego. –
Źródło: „Rzeczpospolita”
KNF: Miliony, które mogłyby uratować SKOKi, zasiliły konto senatora Prawa i Sprawiedliwości
Mowa o Grzegorzu Biereckim, byłym nadzorcy systemu kas kredytowych. Polityk miał wyprowadzić miliony złotych do spółki, której jest właścicielem i prezesem. O sprawie informuje Andrzej Jakubiak, szef Komisji Nadzoru Finansowego. Jakubiak wysłał w tej sprawie list do Ewy Kopacz, marszałka Senatu oraz szefów ABW i CBA.
Dokument, do którego jako pierwszy dotarł tygodnik „Wprost” dotyczy przekształceń własnościowych na zapleczu SKOK-ów. Chodzi przede wszystkim o Fundację na rzecz Polskich Związków Kredytowych. Ta miała w założeniu wspierać rozwój SKOK w kraju, zlikwidowano ją jednak w 2010 r. Na jej majątek składały się przez 20 lat wszystkie SKOKi. W momencie likwidacji jego wartość przekraczała 77 mln zł. – (…) majątek likwidowanej Fundacji (…) przekazany został do podmiotu stanowiącego wyłączną własność osób fizycznych, a nie instytucji w sektorze SKOK, np. wprost do Kasy Krajowej i tym samym do Funduszu Stabilizacyjnego – alarmuje KNF.
Wszystkich operacji miały dokonywać te same osoby z Biereckim na czele a wspomniany podmiot to spółka, której właścicielem i prezesem jest sam senator. Mowa o Spółdzielczym Instytucie Naukowym G. Bierecki. Firma jest udziałowcem m.in. w SKOK Holding czy TUW SKOK.
– Komisja Nadzoru Finansowego potwierdza to, co o Kasach pisaliśmy z Maciejem Samcikiem przez ostatnich 10 lat: najpierw przedstawiając raport o fatalnej sytuacji finansowej SKOK-ów, później – publikując analizę powiązań biznesowo-rodzinnych w systemie Kas, a w końcu ostatnio – kierując do najważniejszych osób w państwie i służb informację dotyczącą Fundacji na rzecz Polskich Związków Kredytowych – komentuje na łamach „Gazety Wyborczej” Bianka Mikołajewska.
To nie pierwsze nieprawidłowości dotyczące SKOK i odkryte przez KNF w ostatnim czasie. Kilka tygodni temu informowaliśmy w naTemat, że Komisja Nadzoru Finansowego zdecydowała o zawieszeniu działania SKOK Wołomin. To efekt dramatycznie złego stanu finansów banku. Ogromne długi odkrył komisarz, którego wprowadzono po zatrzymaniu kierownictwa spółki.
Okazało się, że prawie 80 proc. kredytów w portfelu SKOK-u Wołomin jest przeterminowanych. Próbowano uzyskać pomoc od Kasy Krajowej SKOK, ale ta nie chce brać odpowiedzialności za pieniądze klientów, bo SKOK Wołomin wykorzystał już wszystko, co zdeponował w centrali.
Źródło: „Wprost”, „Gazeta Wyborcza”