Giertych (22.09.2015)

 

Bundesliga. Pięć goli Lewandowskiego w dziewięć minut!

/Foto Olimpik/x-news, 22.09.2015
http://www.gazeta.tv/plej/19,82382,18875220,video.html?embed=0&autoplay=1
Wszedł w 46. minucie, pierwszego gola strzelił pięć minut później, a już w 60. minucie miał ich na koncie pięć. Robert Lewandowski ma za sobą niesamowity występ. Polak został pierwszym piłkarzem, który strzelił pięć goli w jednym meczu Bundesligi 46 od 1991 roku. Pod koniec sierpnia Michael Tonnies zdobył tyle bramek dla Duisburga. Nigdy też żaden zmiennik w historii ligi niemieckiej 46 nie strzelił więcej niż trzy gole.

trzyBramki

bundesliga

  1. sport.pl

2. sport.pl

Kancelaria Prezydenta odpowiada na apel o likwidację ferm futrzarskich. To nie jest priorytet

Dominik Uhlig, 22.09.2015

Prezydent Duda pozuje ze zwierzętami - ale nie uważa ich za priorytet

Prezydent Duda pozuje ze zwierzętami – ale nie uważa ich za priorytet (Agencja Gazeta)

Obrońcy zwierząt nie powinni liczyć na inicjatywę prezydenta w sprawie wprowadzeniu zakazu hodowli zwierząt na futra. Dla Andrzeja Dudy, który w kampanii chętnie pokazywał się z domową fretką, ta sprawa nie jest priorytetem.

W połowie sierpnia nowy prezydent otrzymał list otwarty od organizacji zajmujących się obroną zwierząt. Podpisały się pod nim organizacje z Polski, ale też koalicja kilkudziesięciu zagranicznych organizacji Eurogroup For Animals oraz Fur Free Alliance, a także PETA – jedna z największych na świecie organizacji promujących prawa zwierząt i wegetarianizm.

Autorzy listu mieli nadzieję, że Polska zakaże hodowli zwierząt na futra, dołączając do rosnącego grona państw, które całkowicie lub częściowo wprowadziły takie zakazy.

Liczyli na Dudę, bo jeszcze w europarlamencie działał on w grupie zajmującej się ochroną zwierząt, w dodatku w kampanii jego podejście do zwierząt kontrastowało z myśliwską pasją Bronisława Komorowskiego. Wizerunek kandydata PiS ocieplało m.in. zdjęcie z fretką oraz informacja, że po wyborach Fredzia zamieszka w Pałacu Prezydenckim.

Zapytaliśmy Kancelarię Prezydenta, czy jest szansa, by prezydent wystąpił z inicjatywą ustawodawczą dotyczącą likwidacji ferm futrzarskich, jeśli nie wszystkich, to np. zakazu hodowli lisów. A jeśli nie, to czy przynajmniej poparłby inicjatywę poselską lub obywatelską w sprawie takiego zakazu.

Kancelaria nie pozostawia wielu złudzeń: – Prezydent wielokrotnie wskazywał obszary priorytetowych prac legislacyjnych, takich jak między innymi obniżenie wieku emerytalnego czy kwota wolna od podatku – odpowiadają urzędnicy. Podkreślają też, że prezydent „nie składał deklaracji dotyczących podjęcia prac legislacyjnych związanych z likwidacją ferm futrzarskich lub zakazem hodowli zwierząt futerkowych”.

– Tuż przed wyborami Andrzej Duda opublikował list do przyjaciół zwierząt, w którym obiecał popierać wszystkie inicjatywy polepszające sytuację zwierząt – komentuje Paweł Rawicki ze stowarzyszenia Otwarte Klatki. – Dał on nadzieję, że nowa prezydentura przyniesie zmiany. Ale mimo braku konkretnej obietnicy wierzymy, że uda się zmienić sytuację zwierząt hodowanych na futro – dodaje.

Przed kolejnymi wyborami obrońcy zwierząt sprawdzają, jakie poglądy mają kandydaci na parlamentarzystów. Opublikowali specjalny apel do polityków.„Chcę, żeby mój głos w nadchodzących wyborach pomógł zwierzętom. Będę wybierać spośród tych kandydatów, którzy zgodnie z wolą milionów Polaków i Polek staną w obronie zwierząt”. Na stronie Otwartych Klatek podpisało go już 15 tys. osób.

Zobacz także

kancelariaPrezydentaOdpowiada

wyborcza.pl

Świecka szkoła coraz bliżej? Mają już 95 tys. podpisów w sprawie zmiany w finansowaniu lekcji religii

Justyna Suchecka, 22.09.2015

W Trójmieście podpisy pod obywatelskim projektem ustawy

W Trójmieście podpisy pod obywatelskim projektem ustawy „Świecka szkoła” zbierane są m.in. pod Galerią Bałtycką w Gdańsku (RENATA DĄBROWSKA)

– Został nam jeszcze tydzień na zbieranie podpisów, więc teraz to się musi udać – mówi Leszek Jażdżewski, jeden z inicjatorów akcji „Świecka szkoła”. Jej działacze chcą, by za lekcje religii płaciło nie państwo, ale rodzice lub związki wyznaniowe.
95000

Aktywiści „Świeckiej szkoły” chcą, by wynagrodzenia katechetów finansowały związki wyznaniowe lub rodzice (to niemal 1,4 mld zł rocznie). – Istnieją zdecydowanie lepsze dla polskiej edukacji sposoby wydawania pieniędzy niż lekcje religii. To sprzeczne z logiką, by państwo finansowało lekcje, nad którymi nie ma kontroli. Jest daleka droga od tego, by państwo umożliwiało naukę religii, do tego, żeby ją organizowało, płaciło za nią i jeszcze zmuszało rodziców do składania deklaracji, czy są wierzący, czy też nie. Skończmy z fikcją traktowania katechezy jak wszystkich innych przedmiotów w szkole – mówił „Wyborczej” Jażdżewski.

Justyna Suchecka: Interesują Cię tematy związane z edukacją? Lubisz o nich czytać i dyskutować? Zapraszam na mój profil na Facebooku!

Zobacz także

ŚwieckaSzkołacorazBliżejŚwieckaSzkołaCorazbliżej1

wyborcza.pl

 

Dobra decyzja o uchodźcach

Bartosz T. Wieliński, 22.09.2015

Tymczasowy obóz dla uchodźców zorganizowany w hali sportowej w Hanau w Niemczech

Tymczasowy obóz dla uchodźców zorganizowany w hali sportowej w Hanau w Niemczech (KAI PFAFFENBACH / REUTERS / REUTERS)

Gdy Polska na przekór Węgrom, Czechom i Słowakom zgodziła się we wtorek przyjąć kontyngent uchodźców, szef MSW Czech Milan Chovanec oświadczył, że w ten sposób wykluczyliśmy się z Grupy Wyszehradzkiej.

Praga, Bratysława, Budapeszt, wsparte przez Bukareszt, zagłosowały przeciwko podziałowi uchodźców z rozdzielnika. Premier Słowacji Robert Fico zapowiedział nawet, że nie będzie respektował kwot przegłosowanych na naradzie szefów MSW.

Rozumiem frustrację Czechów czy Słowaków, bo w sporze o uchodźców dobrze było im się kryć za polskimi plecami. To Warszawę politycy europejscy – zwłaszcza niemieccy – zaczęli traktować jak kraj rasistów i niewdzięczników. Bo ochoczo bierzemy górę europejskich pieniędzy i żądamy twardego stanowiska wobec Rosji za jej agresję na Ukrainę, a gdy trzeba pomóc – rozkładamy ręce. To Warszawę pouczano, że europejska solidarność jest dwukierunkowa, że członkostwo w UE oznacza też obowiązki. Praga czy Bratysława były na uboczu.

Polska nie mogła być dłużej zakładnikiem czeskich i słowackich lęków. Bo przecież obawy Czechów czy Słowaków, że uchodźcy ich zaleją, nie miały żadnych podstaw. Tak jak bezpodstawne są zarzuty, że ściągając kilka tysięcy uchodźców z Syrii, zafundujemy sobie terrorystyczne piekło. Tych ludzi trzeba dokładnie sprawdzić przed przyjazdem i mądrze zasymilować, gdy już do nas przyjadą.

Uchodźców na własne oczy zobaczyli Węgrzy, a ich kraj był bezradny wobec płynącej z Serbii rzeki ludzi. Rząd Viktora Orbána mógł pokazać Europie, że nowi członkowie UE potrafią radzić sobie z takimi kryzysami i potrafią pomóc ludziom w potrzebie, do czego zobowiązują zresztą podpisane międzynarodowe konwencje.

Orbán zaczął budować płoty, zamykał uchodźców w obozach, gdzie traktowano ich jak zwierzęta. Ta brutalność była efektem politycznej strategii. Węgierski premier zamierzał nie dopuścić do tego, by na kryzysie zyskał skrajnie prawicowy Jobbik. Takiej polityki Warszawa też nie mogła żyrować.

Premier Ewa Kopacz ramię w ramię z przywódcami Wyszehradu kontestowała podział uchodźców bynajmniej nie ze względu na solidarność, ale z obawy, by jeszcze bardziej nie wzmocnić PiS i skrajnej prawicy.

Powstał więc sojusz paniki z politycznymi kalkulacjami. Udział w takim przedsięwzięciu nadszarpnął polską reputację, choć w niemieckich pretensjach było sporo histerii.

Dobrze, że ostatecznie na naradzie szefów MSW Polska nie głosowała przeciw. Że mimo politycznych kosztów polski rząd zdecydował się pomóc Europie. I że walczył o to, by do wtorkowego rozporządzenia Rady UE (ministrów MSW krajów Unii) nie wpisano procentowego podziału uchodźców pomiędzy państwa, który mógłby służyć do automatycznego rozdziału przyszłych fal uchodźców.

A co z Wyszehradem? Mamy do czynienia z poważnym, ale nie pierwszym zgrzytem między Polską, Czechami, Słowacją i Węgrami. Rok temu zawzięcie kłóciliśmy się o stosunek do Rosji. Mimo aneksji Krymu i podpalenia wschodniej Ukrainy czeski prezydent chwalił Władimira Putina i odwiedził go w maju w Moskwie. Premier Orbán przyjmował go z honorami w Budapeszcie, bo Rosja sfinansuje rozbudowę węgierskiej elektrowni atomowej.

Tłumaczyliśmy sobie, że Wyszehrad nie ogranicza się tylko do problemów polityki wschodniej, bo jest przecież handel, są wspólne inwestycje, współpraca energetyczna i wojskowa. Tak samo będzie teraz. Bez Polski istnienie Grupy Wyszehradzkiej nie ma sensu – Praga, Bratysława i Budapeszt doskonale o tym wiedzą.

nieJesteśmypolskaPrzestałaByć

wyborcza.pl

 

Sąd: 20 tys. zł od Wprost dla Giertycha

Mariusz Jałoszewski, 22.09.2015

Roman Giertych wygrał proces z wydawcą internetowego

Roman Giertych wygrał proces z wydawcą internetowego „Wprostu” (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

Roman Giertych wygrał proces z wydawcą internetowego „Wprostu”. Dostanie pieniądze i przeprosiny widoczne przez dwa tygodnie na stronie wprost.pl.

Roman Giertych, dawniej lider prawicowego LPR, dziś adwokat, który startuje w wyborach do Senatu, wygrał jedną z kilku sądowych potyczek jakie ma osobiście z „Wprostem”.

Zaczęło się od artykułu z lipca 2014. Tygodnik opisał zakrapiane alkoholem spotkanie Giertych – Jan Piński – Piotr Nisztor z 2011. Publikacja oparta była na taśmie Nisztora, który nagrał spotkanie bez wiedzy uczestników. W artykule postawiono tezę, że Giertych chciał kupić od Nisztora prawa do jego książki o Janie Kulczyku i proponował powołanie grupy, która będzie wymuszała pieniądze od najbogatszych Polaków. Giertych rozmowy się nie wyparł, ale twierdził, że miał zlecenie wykupienia książki od klienta, którego nazwiska nie ujawnił.

Sprawę badała prokuratura, ale ją umorzyła. Nie potwierdziła grupy hakowej. Okazało się, że stenogram z rozmowy ma sporo luk, nie udało się odsłuchać wielu wypowiedzi. Za ten tekst Giertych pozwał „Wprost”, tygodnik odpowiedział kontrpozwem za jego komentarze.

Przed złożeniem pozwu Giertych złożył do sądu wniosek o zabezpieczenie 100 tys. zł, których zamierzał domagać się od wydawcy. Dołączył sprawozdanie finansowe spółki za 2012 r. Sąd wniosku jednak nie uznał.

Giertych ponowił go dwa miesiące później, gdy złożył pozew. Znowu dołączył sprawozdanie za 2012 r., mniej korzystne dla AWR Wprost. Sąd tym razem dał zabezpieczenie roszczeń, z którym do redakcji tygodnika próbował wejść komornik.

Wtedy na stronie internetowej „Wprost” ukazało się niby oświadczenie, niby informacja spółki AWR Wprost, w którym m.in. zarzucono adwokatowi, że umyślnie wprowadził sąd w błąd posługując się nieaktualnym sprawozdaniem. Wydawca twierdził, że Giertych celowo pominął sprawozdanie za 2013 r., w którym spółka wykazała zysk.

Za te twierdzenia Giertych odpowiedział kolejnym pozwem i we wtorek Sąd Okręgowy w Warszawie wydał korzystny dla niego wyrok.

Wydawca internetowego serwisu „Wprost” ma zamieścić przeprosiny, które mają się wyświetlać przez 14 dni i zapłacić mu 20 tys. zł (Giertych chciał 50 tys.).

Sąd ustalił, że w czasie gdy adwokat występował pierwszy raz o zabezpieczenie swoich roszczeń w lipcu 2014 r., spółka nie złożyła jeszcze do Krajowego Rejestru Sądowego sprawozdania finansowego za 2013 r. (zrobiła to trzy dni po złożeniu wniosku o zabezpieczenie). Zaś sąd formalnie je ujawnił dopiero na początku października, czyli już po tym jak Giertych złożył drugi wniosek.

Sędzia Magdalena Kubczak uzasadniała dzisiaj, że nie wiedział o nowym sprawozdaniu, więc nie mógł ani wprowadzać sądu w błąd, ani manipulować dowodami.

Wyrok jest nieprawomocny. Dopiero kilka miesięcy temu sąd apelacyjny uchylił korzystne dla Giertycha zabezpieczenie.

Zobacz także

giertychWygrałProces

wyborcza.pl