Grotowski (13.03.15)

 

Prof. Stempin: Franciszek od dwóch lat na fali entuzjazmu? W Watykanie ona już opada. Robi co chce, zalicza wpadki… Czy przeforsuje cele pontyfikatu?

Prof. Arkadiusz Stempin, 14.03.2015
Papież Franciszek

Papież Franciszek (WALLY SANTANA/AP)

– Za każdym razem, kiedy papież odkłada na bok tekst manuskryptu z przygotowaną przemową i zaczyna mówić bez kartki, lub gdy znika na całe popołudnia w swoim mieszkaniu, by zasiąść do komputera, jego współpracownikom szybciej zaczyna bić puls i pocą się ręce – pisze prof. Arkadiusz Stempin.
Od swojego wyboru, przez cały dwuletni okres pontyfikatu papież Franciszek unosił się na fali niebywałego entuzjazmu. Wśród rzeszy katolików i grup duchownych, zarówno w Watykanie, jak i rozsianych po całym świecie. W Watykanie ta fala opada. Niektórzy jego pretorianie czują się rozczarowani coraz częstszymi kuriozalnymi wypowiedziami papieża. A to by nie „rozmnażać się jak króliki”, a to że dziecku można „wymierzyć klapsa, byle go nie bić po twarzy”.

Co papież miał na myśli?

Biuro prasowe Watykanu za każdym razem śpieszy z wyjaśnieniami, tłumacząc coś, co trudno wytłumaczyć. Zaniepokojeni apologeci papieża, pytają się: czy nie zdaje on sobie sprawy z konsekwencji swoich słów? Bo jak ma się choćby papieskie zezwolenie na klapsa do powołania przez niego samego Komisji ds. Ochrony Praw Dziecka, by po licznych aferach pedofilskich w Kościele zapewnić nieletnim nienaruszalność ciała i godność osobistą przez pracujących z nim duchownych.

Dziwny mail Franciszka. Jest skadal

Przed tygodniem z kolei powodem głębokiego niepokoju papieskich współpracowników był mail wysłany przez ich szefa do jego argentyńskiego przyjaciela Gustavo Vera. Papież przestrzegał w nim przed „meksykanizacją” Argentyny. Jak spora część prywatnych maili Franciszka, także i ten przeciekł do prasy. I oczywiście wywołał skandal. Zaprotestował minister spraw zagranicznych Meksyku, kraju wyjątkowo katolickiego. Najpierw z papieskiego maila tłumaczyć się musiało biuro prasowe Stolicy Apostolskiej.

I oświadczyło, że Ojciec Święty na myśli miał wielką przestępczość panującą na ulicach, walkę gangów narkotykowych i korupcję, zżerającą establishment polityczny w jego rodzimym kraju. Na końcu solennie zapewniono, że papież bardzo ceni i szanuje naród meksykański. Ale na notę protestacyjną musiał w końcu odpowiedzieć sam sekretarz stanu, kardynał Parolin.

Telefony już nie takie miłe?

Wielkie zamieszanie wywołała też sugestia papieża, udzielona przez telefon kobiecie po rozwodzie . Dodzwoniła się ona do Głowy Kościoła ze skargą na swojego proboszcza, że ten odmawia jej komunii. „Idź do drugiego”, doradził papież, „może ci jej udzieli”, usłyszała w słuchawce. I nagłośniła sprawę. Za każdym razem, kiedy papież odkłada na bok tekst manuskryptu z przygotowaną przemową i zaczyna mówić bez kartki, lub gdy znika na całe popołudnia w swoim mieszkaniu, by zasiąść do komputera, jego współpracownikom szybciej zaczyna bić puls i pocą się ręce.

Wychodzi latynoski temperament?

Skąd się biorą te jego wpadki? Podejrzenie, że papież z Argentyny we krwi ma brak dyscypliny słowa, za to latynoską spontaniczność działania, nasuwa się samo z siebie. Stąd wszystko co go krępuje, na polu dyplomacji, liturgii, czy rytuału, ma za nic. Za tę antykurialną postawę kochają go katolicy na całym świecie. Ale jako południowiec samodzielnie i spontanicznie układa sobie też choćby porządek dnia. W efekcie nikt w Watykanie nie wie, co robi całymi popołudniami, kiedy znika we własnym mieszkaniu; Do kogo pisze maile, listy, czy z kim telefonuje. Większość tych telefonów, maili i listów staje się szybko sprawą publiczną. Zrozumiałe jest bowiem, że ich odbiorcy, dumni jak pawie, biegną do mediów i ujawniają wypowiedzi Najwyższego Kapłana , który nie pojął, że w swojej oficjalnej roli nie ma de facto życia prywatnego.

Czy chaotyczny papież przeforsuje cele pontyfikatu?

Niepokój, jaki wdarł się w szeregi jego zwolenników, ma jednak głębszą przyczynę. Nie chodzi już o ryzykowną żonglerkę słowem, a definicję celów działania. Jego gesty, jakie od początku pontyfikatu wzbudziły entuzjazm, niezmiennie do dziś są cenione. Ostatni z nich zapewnił belgijskiemu bezdomnemu wieczny spoczynek na ekskluzywnym watykańskim cmentarzu „Campo Santo Teutonico”. Przed śmiercią nazywany Willym mężczyzna mieszkał na ulicach Rzymu, w pobliżu Watykanu, gdzie wspierany był przez księży z okolicznych parafii. Gdy zmarł tej zimy, na polecenie Franciszka pochowano go na osławionym cmentarzu. Na koszt anonimowego darczyńcy z Niemiec.

Ale stronnicy papieża w Watykanie zachodzą w głowę: czy chaotyczny papież w oparciu o swoją popularność przeforsuje cele pontyfikatu: Zainicjuje odnowę wiary w Kościele, zapewni ochronę prześladowanym chrześcijanom i wsparcie ubogim?

Dobre dwa lata

Owszem, w ciągu dwóch lat osiągnął sporo. Udało mu się w spektakularny sposób pogodzić kubański reżim z Ameryką Obamy, a przy aplauzie mediów wprowadzić transparencję w poczynania Banku Watykańskiego, wziąć w karby Kurię Rzymską przez powołanie równoległego do niej rządu, tzw. grupy „K-8”. Tyle że nie opracował już dla niej statutów. Owa „Rada Mędrców” porusza się więc jakby we mgle. Tymczasem konserwatywni kurialiści zwarli szeregi i podnieśli raban.

O tyle bardziej stanowczy, że życzenia, jakie im papież złożył na Boże Narodzenie, ograniczyły się do wymienienia 15 chorób, trawiących centralę Kościoła, w tym „duchowego alzheimera”, karierowiczostwa i kostycznego biurokratyzmu.

Papież pewnie miał rację, gdy gromił kurialnych biurokratów. Ale tych ze szczytów kościelnej hierarchii, w kardynalskich czy arcybiskupich szatach. A skoro jednocześnie pozbawił ich wynagrodzenia za nadgodziny, to przy okazji oberwało się przecież i świeckim urzędnikom, tym z samych dołów watykańskiej drabiny władzy. Nie tylko zostali oni werbalnie skarceni, ale i przetrzepani po kieszeni, jeśli w watykańskiej centrali jako sekretarki, kurierzy, a nawet fachowcy (księgowi czy inni buchmacherzy) harują za 2 tysiące euro miesięcznie. Co w drogim Rzymie oznacza wegetację.

Nic więc dziwnego, że w Watykanie coraz częściej zamiast o wiośnie czy przełomie w Kościele spekuluje się o końcu pontyfikatu. Do czego znów przyczynił się Franciszek swoimi elukubracjami o „dwóch, co najwyżej trzech latach, jakie zostały mu do końca”. Dziś nikt nie jest w stanie trafnie ocenić jego pontyfikatu. Przy swojej ubogiej wizji Kościoła jest bowiem papież zdecydowanym przeciwnikiem teorii gender, ordynacji kobiet i zniesienia celibatu. Akurat tych postulatów, za które kościelne doły (rzesze katolików) kochają go najbardziej.

Ocena pontyfikatu w dużej więc mierze zależeć będzie od rozwoju wypadków na jesiennym synodzie biskupów, gdy po raz drugi na agendzie zagadnień pojawi się kwestia liberalizacji w nauczaniu Kościoła w zakresie etyki seksualnej i rodziny. Pierwszą batalię w jesieni ubiegłego roku papież przegrał. W międzyczasie jednak Franciszek pozbył się w Watykanie kluczowych konserwatystów. A na ostatnim konsystorzu wzmocnił swoje stronnictwo, powołując bardziej liberalnych purpuratów. To też można odczytać, jako akcję przygotowawczą pod nowe konklawe. Możliwe więc, że papież ogranicza się do jednego już celu: zapewnienia Kościołowi następcy – oczywiście swojego pokroju.

TOK FM

„Po jaką cholerę istnieje szkoła? Skoro osoby po studiach nie wiedzą, kim był Grotowski”

Anna Siek, 13.03.2015
http://www.gazeta.tv/plej/19,103085,17563676,video.html?embed=0&autoplay=1
Społecznicy oraz politycy chcą, by na liście lektur szkolnych umieścić wspomnienia rtm. Witolda Pileckiego. Wg Jacka Żakowskiego pomysł jest ciekawy i „można o nim podyskutować”. Ale jak mówił w TOK FM, są ważniejsze tematy. – Jeżeli mamy dorosłe osoby, po studiach, które nie wiedzą, kim jest Jerzy Grotowski, to rozmowa o czytaniu Pileckiego wydaje mi się nieroztropna – stwierdził.
„Rzeczpospolita” informuje, że politycy z PO i PiS popierają pomysł, by na listę lektur szkolnych wpisać „Raport Witolda” autorstwa rotmistrza Witolda Pileckiego. To jego relacja z pobytu w Auschwitz. Fundacja Paradis Judaeorum od siedmiu lat walczy o umieszczenie dokumentu na liście lektur szkolnych.- To ciekawy pomysł – komentował w TOK FM Jacek Żakowski. Wg publicysty „Polityki” o sprawie „można by podyskutować”. – Gdyby nie to, że trzeba byłoby w ogóle porozmawiać o tym, co szkoła wkłada dzieciom do głowy. Jeżeli mamy dorosłe osoby, które kończą wyższe studia i nie wiedzą, kto to jest Jerzy Grotowski, to zastanawianie się nad czytaniem wspomnień rtm. Pileckiego wydaje mi się… co najmniej nieroztropne – ocenił.

Według Żakowskiego „trzeba zapytać, po jaką cholerę ta szkoła istnieje i co ma dzieciom przekazać”.

Grotowski?

Nazwisko twórcy Teatru Laboratorium pojawiło się w rozmowie, jaką Anna Wendzikowska z TVN przeprowadziła ze znaną amerykańską aktorką Sigourney Weaver. Gwiazda zapytała dziennikarkę, czy wie, kim był Jerzy Grotowski. Wendzikowska nie wiedziała.

„Grotowski wielkim reżyserem był” BLOG Adama Ozgi>>>

Zobacz także

TOK FM

Dodaj komentarz