Kk (29.08.2015)

 

Duda w Berlinie. Niemieckie media krytycznie o prezydencie Polski

MKA, 29-08-2015

NIEMCY BERLIN PREZYDENT DUDA WIZYTA

Prezydent Andrzej Duda i kanclerz Niemiec Angela Merkel podczas spotkania w Berlinie  /  fot. Paweł Supernak  /  źródło: PAP

Fala pozytywnych wywiadów udzielonych przez prezydenta Dudę przed wizytą nie przełożyła się na fale pozytywnych komentarzy po wizycie. Niemieckie media skoncentrowały się na „braku solidarności Polski” w obliczu kryzysu z uchodźcami w Europie.

„Kryzys z uchodźcami jest problemem całej Unii Europejskiej”

„To jest przyjazny znak, że wizyta polskiego prezydenta w Berlinie przebiegła bez większego rozgłosu” – komentuje w swoim drukowanym wydaniu konserwatywny dziennik „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, który zauważa, że „Polacy i Niemcy w ostatnich dziesięcioleciach stali się dobrymi sąsiadami”. „Co nie było łatwe, dla obu stron” – napisał autor komentarza, Peter Sturm. „Godnym zauważenia jest fakt, że w międzyczasie nawet w politycznym obozie, z którego pochodzi nowy prezydent, doszło do pewnego rozładowania wobec sąsiada z zachodu” – pisze „FAZ”. „Jako stabilizator w tym przypadku, zupełnie wbrew woli, zadziałał rosyjski prezydent. Ale to nie powinno być zasługą Władimira Putina, że Polacy i Niemcy przyjmują wspólny cel.” – uważa Sturm. Natomiast internetowe wydanie dziennika informuje, że „najważniejszym tematem spotkania Duda-Gauck była kwestia imigrantów w Europie”. „Podczas, gdy Gauck spodziewa się uchodźców z południa, jego polski odpowiednik oczekuje ich z Ukrainy” – pisze faz.net i przytacza wypowiedź prezydenta Dudy, w której mówi, że „Polacy są bardzo zaniepokojeni konfliktem na Ukrainie”, i trzeba zrobić wszystko, by „uniknąć eskalacji”, bo jeśli by do niej doszło, to „Ukraińcy ze wschodu kraju będą szukać schronienia przede wszystkim w Polsce i na Węgrzech”. Jak relacjonuje dziennik Joachim Gauck opowiedział się za europejskim rozwiązaniem tego problemu, które miałoby polegać na rozlokowaniu uchodźców w krajach członkowskich: „Kryzys z uchodźcami, tak to widzimy w Berlinie, nie może być tylko problemem pojedynczych państw, lecz jest problemem całej Unii Europejskiej. I mamy nadzieję, że wszystkie państwa członkowskie wypełnią swoje zobowiązania”.

„Wizyta sceptyka”

Także liberalno-lewicowy „Süddeutsche Zeitung” pisze, że pierwszą wizytę w Berlinie nowego prezydenta Polski zdominował temat uchodźców. „Prezydent Gauck w czasie wizyty prezydenta Andrzeja Dudy wezwał do większej odwagi w zwalczaniu kryzysu z uchodźcami. W części Niemiec i w społeczeństwach Europy Środkowo-Wschodniej, które wciąż przechodzą transformację, nie znajduje to jednak szerokiego poparcia.” – pisze monachijski dziennik. I dalej kontynuuje myśl niemieckiego prezydenta, cytując jego słowa: „Byłoby pomocnym, gdyby rządy minimalizowały lęki poprzez przedstawianie propozycji z rozwiązaniami”. Gazeta pisze, że Gauck oczekiwał od swojego partnera czegoś więcej niż tylko sprzeciwu wobec podziału uchodźców według kwot. „Natomiast Andrzej Duda nie pozostawił wątpliwości, że Polska nie zgodzi się na takie rozwiązanie. Choć zapewnił, że obecnie Niemcy są dużo bardziej obciążone wnioskami o azyl niż Polska. Jednak także do Polski przybywają tysiące Ukraińców” – zauważa „Süddeutsche Zeitung”, powołując się na wypowiedzi prezydenta Dudy ze wspólnej konferencji z prezydentem Gauckiem po półtoragodzinnym obiedzie na zamku Bellevue, siedzibie niemieckiej głowy państwa. „Polski prezydent jako centralny punkt swojego wywodu uczynił konflikt na Ukrainie. Jeszcze przed przybyciem do Berlina postulował silniejszą obecność NATO na wschodniej flance sojuszu” – zauważa dziennik i dodaje, że „przyjazne stosunki z niemieckim sąsiadem będą miały nadal kluczowe znaczenie dla jego kraju”. „Nie mam absolutnie żadnych wątpliwości, że wielkim naszym zadaniem, moim zadaniem ze strony polskiej, jest budowanie strategicznych jak najlepszych relacji z Niemcami” – cytuje prezydenta Dudę „Süddeutsche Zeitung” na koniec swojego komentarza zatytułowanego „Wizyta sceptyka”, w którym krótko opisuje biografię polskiego prezydenta zauważając, że „uchodzi za przyjaznego Niemcom eurosceptyka”.

Zobaczcie, co o polityce międzynarodowej Polski w kontekście relacji z Niemcami mówi wiceminister spraw zagranicznych Rafał Trzaskowski:

„Trudny gość”

„Andrzej Duda – trudny gość” – tak swój komentarz o wizycie polskiego prezydenta tytułuje dziennik „Tagesspiegel”, choć zauważa, że „w czasie wizyty prezydenta Andrzeja Dudy w Berlinie obie strony starały się o kooperację, pomimo różnic”. Gazeta pisze, że prezydent Gauck po spotkaniu z prezydentem Dudą wyraził przekonanie, że „nie dojdzie do zmiany nastawienia Polaków wobec Niemców” po zmianie lokatora w Pałacu Prezydenckim w Warszawie. „Co się pozytywnie rozpoczęło, będziemy z całą mocą kontynuować” – cytuje berliński dziennik niemieckiego prezydenta, który podkreślił na konferencji prasowej profesję pierwszej damy – nauczycielki niemieckiego w krakowskim liceum, która „doskonale zna niemiecką kulturę”. „Jednocześnie jednak stało się jasne, że Polska i Niemcy w kluczowych kwestiach, jak sprawa uchodźców, wojna na Ukrainie, czy współpraca wewnątrz NATO, inaczej rozkładają akcenty, jak powiedział Gauck” – pisze „Tagesspiegel”. Gazeta zauważa, że prezydent Duda bezpośrednio nie odrzucił udziału w podziale uchodźców według kwot, „ale skoncentrował się na prewencji w krytycznych regionach, zabieganiu o pokój w miejscach, gdzie panuje wojna, a także zwalczaniu przemytników”. „Nie zaprezentował jednak praktycznych propozycji, jak Polska mogłaby by się w to aktywnie zaangażować” – dodaje komentator „Tagesspiegel”, Christoph von Marschall. Prezydent Duda przypomniał, że Polska będzie gospodarzem szczytu NATO w Warszawie w 2016 roku, i „w obliczu rosyjskiej postawy oczekuje większej obecności sojuszu w regionie”. Jak pisze dziennik, Gauck zareagował na te słowa deklaracją, że „nie ma żadnych wątpliwości, że NATO broni swoich członków i wspólnych wartości”. „Tagesspiegel” pisze, że temat statusu polskiej mniejszości w Niemczech i praw mieszkających w Niemczech Polaków, który poruszył w rozmowach w Berlinie prezydent Duda, był jednym z głównych tematów PiS-u, kiedy po wyborach w 2005 roku do władzy doszli bracia Kaczyńscy, i „nie były to najlepsze lata w relacjach polsko-niemieckich”. Komentator gazety zauważa jednak, że , „Duda jest o jedną generację młodszy od Kaczyńskiego i zrezygnował z członkostwa w PiS-ie, żeby stać się ‚prezydentem wszystkich Polaków’”.

Do wyborów żadnych decyzji

„Prezydent Gauck wezwał Polskę do poparcia podziału uchodźców według kwot” – tak swoją relację z wizyty polskiego prezydenta w Berlinie rozpoczął główny serwis informacyjny telewizji publicznej ARD „Tagesschau”. „Jeszcze w kampanii wyborczej Andrzej Duda irytował antyeuropejskimi sloganami, teraz jednak jako prezydent podkreśla przyjaźń do Niemiec” – zauważa reporter ARD i dodaje, że „przede wszystkim w kwestii uchodźców uwidoczniły się różnice” na konferencji obu prezydentów. „Także w Urzędzie Kanclerskim jest świadomość, że Polska po wyborze Dudy skręciła w prawo. A przez to trudniejsze stało się znalezienie wspólnego rozwiązania w sprawie uchodźców. Polska nadal jednak znajduje się w kampanii wyborczej i do czasu rozstrzygnięcia wyborów parlamentarnych w październiku żaden polityk nie zdecyduje się na poparcie przyjęcia większej liczby uchodźców” – kończy swoją relację z wizyty „Tagesschau”.

Egoistyczna Polska

Korespondentka z krajów Europy Wschodniej publicznego radia Deutschlandfunk Sabine Adler powiedziała, że jeszcze jest za wcześnie, by przesądzić, jaką politykę wobec Niemiec będzie prowadził prezydenta Duda, „wiadomo tylko, że mamy za sobą bardzo dobry czas, kiedy na czele Polski stało dwóch przyjaznych Europie polityków: prezydent Bronisław Komorowski i obecny przewodniczący Rady Europejskiej, Donald Tusk”. Jej zdaniem Andrzejowi Dudzie nie uda się przekonać kanclerz Merkel do poparcia stałych baz NATO na wschodzie paktu. Adler uważa, że Polska „w dość dziwny sposób” uzasadnia swoją decyzję nie przyjęcia większej liczby uchodźców: „argumentując, że mogą do niej przybyć potencjalnie oczekiwani uchodźcy z Ukrainy”. „Wiemy, że wojna na Ukrainie trwa już ponad rok, i że do Polski przybyli uchodźcy z Ukrainy, ale zdecydowana większość uchodźców porusza się wewnątrz Ukrainy lub wyjeżdża do Rosji” – zauważa dziennikarka Deutschlandfunk. „Nie możemy jednak zapomnieć, że Polska znajduje się obecnie w kampanii wyborczej, i mogę sobie doskonale wyobrazić, że po wyborach 25 października Warszawa będzie mówiła trochę innym językiem w tej sprawie” – uważa korespondentka, która powiedziała, że kanclerz Merkel nie może jednak zaakceptować takiego tłumaczenia, ponieważ „Polska w czasach „Solidarności” doświadczyła solidarności innych”. „Wielu Polaków wyemigrowało wtedy do Europy, do Niemiec, do Francji. Wielu przesyłało Polakom paczki. Kraj, który otrzymał tyle solidarności teraz pokazuje się w tak egoistyczny sposób. To nie jest do zaakceptowania” – kończy swój komentarz Sabine Adler w publicznym radiu Deutschlandfunk.

Newsweek.pl

 

Serce po lewej stronie. Lewica z nowymi nadziejami i nowym logo idzie do wyborów

Nowe logo Zjednoczonej Lewicy. Pomoże im dostać się do Sejmu?
Nowe logo Zjednoczonej Lewicy. Pomoże im dostać się do Sejmu? Twitter.com/Zjed_Lewica

Zjednoczona Lewica zwiera szyki na ostatnim zakręcie przed wyborami. Lepsze notowania w sondażach i oddalenie widma bycia poza Sejmem, tchnęły w lewicową koalicję nadzieję. Działacze lewicowych formacji pokazali też właśnie swoje nowe logo w kształcie serca. – Nasze serce bije po lewej stronie – przekonywała wiceprzewodnicząca SLD Paulina Piechna-Więckiewicz.

W skład Zjednoczonej Lewicy wchodzi pięć partii. I choć pogodzenie ich interesów nie było proste, ostatecznie liderom formacji udało się dojść do porozumienia i wystawić wspólne listy do Sejmu. SLD i Twój Ruch – te partie mają w koalicji najwięcej do powiedzenia, ale razem z nimi o mandaty poselskie powalczą jeszcze członkowie PPS, Unii Pracy i Zielonych. Sondaże dają lewicowej koalicji od 8 do 11 proc., co oznacza, że najprawdopodobniej będą mieli swoją reprezentacje w kolejnej kadencji parlamentu.

Przed wyborami Zjednoczona Lewica pokazała też swoje logo wyborcze. To dwie połówki serca. Barbara Nowacka, współprzewodnicząca Twojego Ruchu i nowa nadzieja lewicy mówiła podczas prezentacji nowego logotypu, że jej środowisko chce budować Polskę nowoczesną, sprawiedliwą i przyjazną całym sercem. Nowacka odniosła się się też do lepszych wyników Zjednoczonej Lewicy w sondażach. – Szanse Zjednoczona Lewica ma bardzo duże. A przez najbliższe dwa miesiące udowodnimy, że warto na nas głosować – stwierdziła.

O głosy lewicowego elektoratu w październikowych wyborach powalczy jeszcze jedna lewicowa koalicja, która może podebrać Nowackiej i spółce głosów. Chodzi o SdPl i Wolność i Równość, której przewodzi Jan Hartman.

 

naTemat.pl

Radny PiS się nie popisał. Chciał posłać polityków Platformy do obozu koncentracyjnego

Państwowe Muzeum na Majdanku na terenie byłego niemieckiego obozu koncentracyjnego.
Państwowe Muzeum na Majdanku na terenie byłego niemieckiego obozu koncentracyjnego. Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Gazeta

Andrzej Bacza, radny Prawa i Sprawiedliwości i przewodniczący rady powiatu cieszyńskiego zażartował, że chciałby posłać swoich politycznych oponentów do obozu koncentracyjnego. Poczucie humory radnego nie wszystkich rozbawiło. Lokalni radni Platformy Obywatelskiej zaprotestowali przeciwko używaniu nawiązań do tragicznych wydarzeń historycznych w politycznych przepychankach.

„POszukiwane 1000 ha na innowacyjny projekt (myślę, będzie 100 proc. dofinansowania z UE) na wykup gruntów w terenie zalesionym + kawałek nasypu kolejowego (mirabelki) i budowę ogrodzenia pod napięciem z przeznaczeniem na zielony park dla członków i sympatyków odchodzących w mroki historii” – wpis tej treści pojawił się na profilu społecznościowym radnego PiS.

„Gazeta Wyborcza” zapytała radnego, co miał tak właściwie przez to na myśli i czy rzeczywiście chce posyłać działaczy PO do obozów koncentracyjnych. Bacza nic niestosownego nie zauważył w swoim niewybrednym dowcipie i twierdzi, że w sieci bulwersujących treści jest przecież na pęczki. – To mój prywatny Facebook, przekleiłem tekst, który znalazłem gdzieś na forum. Na Facebooku są znacznie bardziej bulwersujące treści – stwierdził.

Podczas ostatniej sesji rady, radni Platformy poruszyli kwestię kontrowersyjnego wpisu. – Użyte przez Pana Andrzeja Baczę, pełniącego zaszczytną funkcję Przewodniczącego Rady Powiatu Cieszyńskiego, tego typu retoryki należy uznać za szczególnie naganne gdyż słowa te nie padły w toku gorącej dyskusji, czy w toku sporu o sprawy istotne dla mieszkańców powiatu – mówił w trakcie obrad Wojciech Brachaczek, radny PO.

– W związku z tym stawiamy również pytanie, czy szerzenie tego typu poglądów w których nawiązuje Pan do rozwiązań praktykowanych w czasach totalitarnych jest zgodne z treścią składanego przez radnego powiatowego ślubowania oraz jest postawą oczekiwaną przez mieszkańców szczycącego się tolerancją Śląska Cieszyńskiego? – dodał.

Źródło: OX.pl

radnyPiSZeŚląska

naTemat.pl

Światowe media o złotym pociągu: „300 ton złota”, „sekret zdradzony na łożu śmierci”

WB, 29.08.2015
Od Włoch, przez Indonezję, aż po Stany Zjednoczone. Po wypowiedzi o 99-procentowej pewności co do istnienia złotego pociągu oczy całego świata skierowane są na Wałbrzych. O skarbie ukrytym przez nazistów piszą wszystkie światowe media.

Światowe media o złotym pociągu

Światowe media o złotym pociągu (Gazeta.pl)

 

„Pociąg może zawierać nawet 300 ton złota, klejnotów, broni i dzieł sztuki” – donosi „Guardian”. „Człowiek, który pomagał ukryć pociąg, zdradził swoją tajemnicę na łożu śmierci” – pisze „Daily Mail” w obszernym materiale o polskim znalezisku. „Nazistowskie złoto odnalezione!” – ogłaszają kolejne portale.

Już nie tylko krajowe, ale również światowe media w dużym napięciu oczekują na konkretne informacje dotyczące złotego pociągu. Wiele portali na bieżąco relacjonowało konferencję prasową generalnego konserwatora zabytków, a po wystąpieniu Żuchowskiego najczęściej powtarzającym się motywem jest „99 proc. pewności” co do istnienia pociągu i doniesienie o tym, że lokalizacja została podana na łożu śmierci przez osobę, która uczestniczyła w ukrywaniu skarbu.

Jak ukryto pociąg?

„Daily Mail” dotarł m.in. do grupy śląskich poszukiwaczy, którzy twierdzą, że jako pierwsi zlokalizowali pociąg dwa lata temu, a informacja została im skradziona.

Z kolei „Washington Post” przypomina słowa Edwarda Wawrzyczko, który był świadkiem inwazji nazistów na zamek Książ. Rozmowa ukazała się w „New York Times” w 1961 roku, gdy polskie wojsko miało przeprowadzać w Wałbrzychu tajne wykopaliska. „W 1943 roku Hitler przyjechał tu z Goeringiem i chodzili po zamku. Grabieżcy zamienili Książ w ruinę” – mówił Wawrzyczko.

„Business Insider” przygotował nawet krótką animację przedstawiającą, jak mogła wyglądać operacja ukrycia skarbu.

http://player.ooyala.com >>>

Indonezyjski „Jakarta Post” donosi zaś, że w okolicy Wałbrzycha pojawiło się wiele poszukiwaczy, którzy chcą na własną rękę odszukać pociąg. Przed takim działaniem przestrzega jednak większość światowych mediów, powołując się na słowa konserwatora o możliwym zaminowaniu otoczenia złotego pociągu.

 

włochyIndonezjaUSA

gazeta.pl

O. Tadeusz Rydzyk ostrzega przed wyborami: W Polsce bardzo wyraźnie widać walkę duchów

Ojciec Tadeusz Rydzyk udzielił wywiadu "Naszemu Dziennikowi".
Ojciec Tadeusz Rydzyk udzielił wywiadu „Naszemu Dziennikowi”. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

– Radio Maryja służy by umacniać wiarę, miłość, umacniać ludzi, rozwiązywać problemy. Cieszę się, że w Radiu jest ciągły dialog. Budujemy się tym, co dobre – mówi o. Tadeusz Rydzyk. Ku zaskoczeniu wielu tych, którzy choć raz odważyli się posłuchać audycji jego rozgłośni. Zaskakujących słów w rozmowie o. Rydzyka z kontrolowanym przez niego „Naszym Dziennikiem” jednak jest znacznie więcej.

Pewnie zdumienie wzbudzają szczególnie te słowa, które o. Tadeusz Rydzyk wygłasza na temat rzekomego źródła kłopotów jego małego medialnego imperium i zawirowań na scenie politycznej. – Są w świecie realne siły – Pan Bóg i szatan. W Polsce bardzo wyraźnie widać walkę duchów – mówi wpływowy redemptorysta.

O. Tadeusz Rydzyk utyskuje też na nieco bardziej przyziemne siły mające przeszkadzać mu w wielkim biznesowym dziele. – My nie wiemy, gdzie to radio dochodzi. Spotykam przeróżne historie. Dlatego proszę, by ludzie nie powtarzali złych opinii o Radiu rozpowszechnianych przez złą propagandę i jej funkcjonariuszy, lecz mieli swój rozum – apeluje duchowny.

Jak informowaliśmy w naTemat w lipcu, Radio Maryja odnotowuje ciągły spadek w rankingu najczęściej słuchanych stacji radiowych. W drugim kwartale bieżącego roku radio to odnotowało największy spadek słuchalności wśród ludzi o przedziale wiekowym od 15. do 75. roku życia.

W okresie od kwietnia do czerwca Radio Maryja odnotowało jedynie 1,6-proc. udziału w rynku. Z najnowszych branżowych danych wnika, iż Radio Maryja straciło najwięcej słuchaczy spośród wszystkich polskich stacji. Spadek udziału w drugim kwartale tego roku wyniósł aż 23, 81 proc.

Źródło: NaszDziennik.pl

oTadeuszRydzykPrzestrzega

naTemat.pl

Podwójne życie Kościoła. Frater In Christo odpowiada na komentarze po swoim liście do Braci w Chrystusie

Frater in Christo, 29.08.2015

RYS. ZYGMUNT JANUSZEWSKI

Wygodnie jest żyć, nie stawiając pytań o podwójną moralność biskupów, chciwość kapłanów, wykluczenie wiernych myślących i żyjących inaczej. W Kościele, w który chcą wierzyć krytycy mojego listu, takie zjawiska nie występują. W Chrystusowym niestety są.

Przez dwa tygodnie, które upłynęły od świątecznego wydania „Gazety Wyborczej” z 14 sierpnia, przeczytałem wiele wpisów w internecie dotyczących mojego „Listu do Braci w Chrystusie”. Za wszystkie dziękuję. Każdy z nich, niezależnie, czy napisany pod wpływem emocji (niekiedy gromadzonych w sobie przez lata), czy też po dokonaniu spokojnej analizy mojego tekstu, jest ważnym głosem w dyskusji nad stanem świadomości współtworzących Kościół, tj. nas – wiernych świeckich.

Zdaję sobie sprawę, że zarówno treść, forma, jak i styl mojego „Listu” mogą zdumiewać, irytować, szokować. Zdecydowałem się na niego (analizując wszystkie za i przeciw), ponieważ uznałem, że inny sposób wyrażenia moich zastrzeżeń wobec – nie boję się tego powiedzieć ponownie – moralnej schizofrenii, duszpasterskiego marazmu, pogoni za bogactwem, życia w grzechu ciężkim, sojuszu ołtarza z tronem, wypychania ze wspólnoty tych, którzy myślą inaczej, nie odniósłby zamierzonego skutku. I tu się nie pomyliłem.

Miałem świadomość, że decydując się na podpisanie go Frater in Christo, narażę się na zarzuty braku odwagi, nierzetelności, uciekania od odpowiedzialności za własne słowa, tekst zaś będzie miał istotny mankament – jego autor pozostanie anonimowy. Redakcja „Gazety Wyborczej” również musiała się zmierzyć z podobnym dylematem, ale skoro uznała moje racje, to – jak sądzę – były one wiarygodne i uzasadnione. Inaczej tekst by się nie ukazał.

Dziękuję tym wszystkim, którzy mimo że nie opatrzyłem „Listu” imieniem i nazwiskiem, zdecydowali się go przeczytać, dla których ważniejszy stał się głos proszący o świadectwo i prawdę płynącą z wewnątrz Kościoła instytucjonalnego (Episkopat) niż jego autor.

W odpowiedzi na mój „List” redakcja wybrała i zamieściła sześć komentarzy. Różnorodność płci, wieku, doświadczenia życiowego, stanu oraz poglądów moich komentatorów świadczy o tym, że trafił on do wielu środowisk – związanych bezpośrednio z Kościołem instytucjonalnym, jak również istniejących poza nim. To dobrze.

Głosy i komentarze do „Listu do Braci w Chrystusie”

Chciałbym się odnieść do listu pana dr. hab. n. med. Szczepana Cofty. Poruszył w nim wiele argumentów wspólnych dla osób, które krytycznie wypowiedziały się o przesłaniu do Braci Biskupów, tj. jego języku, przesadnej ironii, ale również o zawartych w nim tezach. Zatem jest to odpowiedź skierowana nie tylko do pana Cofty (chociaż – zachowując formę pisemnej odpowiedzi, zwracam się w niej de facto do Pana), ale również do tych, którzy prezentują odmienny od mojego punkt widzenia. Z wyjątkiem jednego fragmentu, który pozwoliłem sobie dedykować bezpośrednio Panu Cofcie.

Szanowny Panie Doktorze,

Po pierwsze: Trudno sobie wyobrazić ogólnopolską gazetę – o określonej renomie i poziomie dziennikarstwa – inną niż „Gazeta Wyborcza” („ukazująca zniekształcony wizerunek Kościoła”), która odważyłaby się na opublikowanie mojego „Listu” bez ingerencji w jego treść. Śmiem twierdzić, że drugiej takiej nie ma. Nie spodziewałem się, aby mój „List” wydrukowała „Rzeczpospolita”. Miejsca na mój „List” z pewnością zabrakłoby też na łamach periodyków, które ukazują inny obraz teraźniejszości i Kościoła, np. „Niedzieli”, „Idziemy”, „Gościa Niedzielnego”. Nic dziwnego, bo z roku na rok te czasopisma zatracają (niestety) religijny charakter, stają się wyrazicielem myśli konkretnego środowiska, przedstawiają spojrzenie na bieżące wydarzenia, politykę krajową i zagraniczną przez pryzmat ideologiczny tylko jednej partii.

Po drugie: Z satysfakcją odnotowałem, że dostrzegł Pan w moim liście również argumenty (choć pomieszane) ważkie i błahe, uczciwe i nieuczciwe. Myślę, że część czytelników miała podobne wrażenie. Szkoda tylko, że nie wspomniał Pan, do której kategorii argumentów należy: sprawowanie Eucharystii pod wpływem alkoholu, życie w grzechu w związkach hetero- i homoseksualnych, nadmierne pożądanie rzeczy doczesnych, posiadanie dzieci, upolitycznienie krucht i salek katechetycznych (powstają w nich Kluby „Gazety Polskiej” – to o nich – o szwadronach prawdy – mówi prezes PiS). Mam prawo sądzić, że przemawiający do wiernych na Wałach Jasnogórskich jak natchniony kaznodzieja Jarosław Kaczyński, a w innej miejscowości od stołu Słowa Bożego popierany przez Pana kandydat na prezydenta Andrzej Duda jest akceptowaną przez Pana normą. W moim przekonaniu, a chyba nie jestem w tym odosobniony, to wypaczenie istoty i sensu zarówno samej liturgii, jak i rzeczy dziejących się przed nią i po niej.

Po trzecie: Pisze Pan, że rolą biskupów jest „wytyczanie wymagających standardów moralnych”. Wspomina Pan również, że są „zobowiązani do głoszenia tych trudnych prawd”. Ma Pan rację. W pełni się z Panem zgadzam. Niestety, w tym zdaniu czegoś zabrakło. Najistotniejszego. Biskupi nie tylko są zobowiązani do głoszenia tych prawd, ale też do życia zgodnie z nimi. Nie da się być wiarygodnym człowiekiem – a tym bardziej duszpasterzem – jeżeli od innych się wymaga, a samemu postępuje zupełnie inaczej. Czy ojciec, który od lat oszukuje i zdradza żonę, może prosić swego syna, aby żył zgodnie z przysięgą małżeńską, skończył z podwójnym życiem albo przestał (jeśli jest osobą stanu wolnego) żyć w rozwiązłości? Oczywiście, że może. Powiem więcej – jeżeli jest odpowiedzialnym ojcem, to musi. Czy syn powinien posłuchać ojca i zmienić swoje postępowanie, a w konsekwencji życie? Moim zdaniem tak. Ale jaka jest w tym przypadku moc argumentu i świadectwa ojca wobec pytań, wątpliwości, sprzeciwu i buntu syna? Odpowiadam: żadna.

Jeżeli uważa Pan, jak również inni wierni – duchowni i świeccy, którzy utożsamiają się z Pana poglądami – że podważam autorytet posługi biskupiej przez domaganie się, aby nasi duszpasterze żyli zgodnie z nauką, którą głoszą (a nie obok, czy też niekiedy wbrew niej), oraz by ich kapłańskie życie, postawa i służba były dla nas przykładem do naśladowania, to owo założenie jest z gruntu fałszywe.

Po czwarte: Odniósł Pan wrażenie, że wiedzę o Kościele czerpię przede wszystkim z niechętnych mu mediów. To nie tak. Moje postrzeganie Kościoła to przede wszystkim lata życia w jego wspólnocie, odbyte rozmowy, toczone spory, stawianie pytań i poszukiwanie odpowiedzi. Optymalna sytuacja byłaby wtedy, kiedy wiedzę o Kościele czerpałbym np. z „Rozmów niedokończonych” w Radiu Maryja, z Telewizji Trwam, „Naszego Dziennika”, pism wydawanych przy diecezjach czy z portali internetowych prowadzonych przez sprzyjających Kościołowi „quasi-publicystów” – a tak naprawdę czynnych i zaangażowanych polityków występujących w roli dziennikarzy? Wtedy mój wizerunek Kościoła zostałby zapewne uznany za prawdziwy. Ja uważam, że byłby on co najmniej jednostronny, a przez to wypaczony i daleki od realiów. W dalszym zdaniu pisze Pan, że również „może zaświadczyć, że obraz skandali pedofilskich i nieustannych roszczeń finansowych ma niewiele wspólnego z rzeczywistością”.

Redagując mój „List”, zastanawiałem się, czy pisać o konkretnych przypadkach zachłanności, grzechu nieczystości, alkoholizmie, czy też lepiej mówić o problemie, a nie o człowieku. Uznałem wtedy, że tak będzie lepiej – naświetlę sprawę bez podawania konkretnych przykładów. Z jednej strony świadomie naraziłem się na zarzut – „pisze ogólniki i powtarzane wiecznie argumenty”, ale za to z drugiej udało mi się uchronić (chociaż przez chwilę) od pisania na temat postaw konkretnych ludzi. Byłem przekonany, że tak będzie lepiej.

Sługa Boży ks. Franciszek Blachnicki powiedział: „To jest tajemnica krzyża: zgorszenie, głupstwo, znak słabości, narzędzie śmierci – a oto w rękach Boga krzyż stał się znakiem nadziei”. W rękach Boga istotnie stał się znakiem nadziei, a w rękach jego kapłana – słupem ogłoszeniowym [1]. Na nagrobnym krzyżu, pomiędzy wyciągniętymi rękami, wprost nad głową Chrystusa w koronie cierniowej (dokładnie tam, gdzie wisiał napis z podaniem Jego winy), widnieje naklejona duża biała kartka z wezwaniem od księdza proboszcza.

Do czego? Do ponownego zapłacenia za miejsce na cmentarzu pod groźbą likwidacji grobu. Na pomniku księdza Adolfa Bilmina karteczka została umieszczona na dole z boku – nieco dyskretniej (mam zdjęcie). Ja rozumiem, że za utrzymanie cmentarza trzeba płacić. Ale jak odczytać takie zachowanie, jeżeli nie jako „nieustanne roszczenia finansowe”? Dajcie więcej, szybciej, teraz, zaraz… Nie bulwersuje to Pana? Mnie bardzo.

Pamiętam oburzenie moich znajomych (nie tylko katolików), kiedy patrzyłem na wykorzystanie krzyża do walki politycznej na Krakowskim Przedmieściu i na ten zrobiony z puszek po piwie. Ale żeby z krzyża zrobić słup ogłoszeniowy? Na to nie wpadł nawet pewien człowiek z Biłgoraja (na szczęście odchodzi w polityczny niebyt). Wpadł za to ksiądz. Proboszcz.

I jeszcze dwa przypadki z archidiecezji poznańskiej – nieco głośniejsze dzięki mediom. Jeden dotyczy roszczeń finansowych (Kolejka Parkowa „Maltanka”), a drugi to słynna już winda dla niepełnosprawnych dzieci. Nie dziwi mnie pobieranie opłat za przejazd – prawo cywilne przewiduje takie rozwiązanie, ich wysokość – o ile jest porównywalna z innymi tego typu przypadkami – również. Od strony formalnoprawnej wszystko jest w porządku. Pozostaje aspekt niematerialny. Przykład wrażliwości i swoistego prztyczka w nos dał biskupowi miejsca papież Franciszek – to dlatego napisałem w „Liście”, że wyznacza on inne standardy i, co chcę zdecydowanie podkreślić, dotyczące nie dogmatów, prawd wiary i nauczania, ale codziennego kapłańskiego życia.

Miasto Poznań płaci za przejazd kolejki na rzecz parafii 12 tys. zł miesięcznie [2]. Koszt windy to mniej więcej 120 tys. złotych. Czy nie można było przekazać rocznego dochodu pozyskanego za jej przejazd na rzecz niepełnosprawnych dzieci? Ile kilometrów dzieli szkołę od siedziby arcybiskupa? Na pewno o wiele mniej niż od Watykanu. Tam głos polskich dzieci proszących o pomoc jest słyszalny, nie przechodzi bez echa, a od ścian siedziby metropolity odbija się jak groch. Wiem, podano w mediach, że pieniądze od arcybiskupa zostały przekazane, ale dopiero gdy dotarły do potrzebujących te od papieża Franciszka. Jak wielka jest moc świadectwa…

***

Wspomniał Pan (nie wiem, czy jest Pan w tym twierdzeniu odosobniony), że „obraz skandali pedofilskich ma niewiele wspólnego z rzeczywistością”.

Jeżeli rzeczywiście tak Pan myśli, to sam już nie wiem, co mam Panu powiedzieć.

Tak, jasne… Ma niewiele wspólnego… Dwie „gwiazdy z Dominikany” – Józef W., były arcybiskup, były nuncjusz apostolski, były delegat papieski[3], i ks. Wojciech G. W pamięci mam jeszcze sprawę z dawnych lat, tragiczną, bolesną i wstrząsającą: księdza z Tylawy.

O innych pisać nie będę… Panie Doktorze, nie wyleczy się choroby, tłukąc termometr. Dobrze Pan o tym wie.

Jezuita ojciec Adam Żak, prezes Centrum Ochrony Dziecka, wysłał ankiety do ponad 250 sądów, w których pytał o osoby duchowne skazane za wykorzystanie seksualne nieletnich. Uzyskał odpowiedź, że za czyny seksualne z nieletnimi w okresie od 2010 do 2013 r. zostało skazanych 19 duchownych [4]. Te wyroki też mają niewiele wspólnego z rzeczywistością? Portal Fronda.pl zauważa, że są to „przypadki znikome”. Ja mam odmienne zdanie, bo każdy przypadek pedofilii w Kościele jest tym, który nie miał prawa się zdarzyć. W stosunku do ilu osób toczą się postępowania, tego nie wiemy. Państwo – jego organy: policja, prokuratura i sądy – wywiązało się z nałożonych zadań. Jak zareagowali na te wyroki biskupi miejsca? Czy dalej te osoby duchowne mają taki status, sprawują sakramenty, mają kontakt z dziećmi, rozgrzeszają, nauczają? Pytam dlatego, że nie wiem. Brakuje rzetelnej, dokładnej informacji o podjętych działaniach, o ile takie się podejmuje. W sprawie piętnowania i eliminowania pedofilii w Kościele obecnie robi się więcej niż przed laty. To należy podkreślić.

***

„Mój Kościół to tysiące wzorcowo działających parafii. (…) Biskupi wizytujący systematycznie parafie, dbający nie tylko o wymiar duchowy wspólnot, ale też o porządek organizacyjny. (…) To ludzie o godnej postawie, atrakcyjnych i inspirujących życiorysach, pociągający intelektualnie [uwaga: mnie jakoś nie inspirują ani intelektualnie nie pociągają – aut.], ukazujący piękno życia”.

Nie do końca wiem, z jakiej perspektywy patrzy Pan na ten „swój Kościół”. Wizytacja w parafii: sam przed laty wielokrotnie stawałem na stopniach ołtarza i mówiłem mniej więcej tak: „Umiłowany księże biskupie. W imieniu ministrantów oraz lektorów naszej wspólnoty parafialnej składamy Ci podziękowania za świadectwo Twojego kapłańskiego życia, obecność przy ołtarzu w naszej świątyni, za modlitwę do Boga, który rozwesela młodość moją. Obiecujemy, że nie zawiedziemy pokładanej w nas nadziei (…) itd.”. Co z tego wynikało? Za obecność na mszy świętej piątka z religii i obrazek z nadrukiem z tyłu, dla księdza biskupa nowy kielich, patena albo stuła, a liczba potrzebujących w parafii od czasu wizyty dziwnie nie zmalała. Mam ogromne wątpliwości, czy taka parafialna „ustawka” ma jakieś znaczenie. To zupełnie tak jak „niezapowiedziane wizyty” persony z kuratorium, o których nasza pani wychowawczyni wiedziała trzy miesiące wcześniej. Okna wymyte, klasa posprzątana, a do tablicy zgłaszają się wcześniej ustaleni uczniowie z wyuczoną na pamięć odpowiedzią. Ja nie mam złudzeń, że w trakcie takiej kanonicznej wizytacji nie wyjdzie na światło dzienne nic, co mogłoby zakłócić spokój i dobrobyt parafii. Kiedy wizytacja może mieć inny sens i wymiar? Gdy biskup oprócz tego, że odwiedzi parafię, zapozna się z jej stanem (to mnie wbrew pozorom nie dziwi), powie mniej więcej tak: „Księże proboszczu, wiem, że chcesz mnie stosownie przyjąć w trakcie wizytacji, i za to ci dziękuję. Wprowadzam jednak zasadniczą zmianę: zamiast ofiarować mi np. kwiaty, kolejną stułę, kielich mszalny, przekaż, proszę, równowartość tego, czym podzielili się z tobą i ze mną parafianie, np. Caritasowi, albo kup potrzebującym leki, a dzieciom przybory szkolne”. Nie można tylko przyjmować darów – trzeba się nimi dzielić. Mogę się założyć (przepraszam za potoczne sformułowanie), że żaden ksiądz nie odmówi – on raczej zaniemówi z wrażenia, bo usłyszał to, na co czekał, a czego się nie spodziewał. Już od lat narzeczeni proszą gości, aby nie kupowali im kwiatów na ślub. W zamian za to proponują, by przekazali równowartość wiązanki np. na wsparcie misji w Afryce (tak zrobili moi przyjaciele), inni zebrali karmę dla psów w schronisku, jeszcze inni – maskotki, gry i zabawy dla dzieci ze świetlicy. Można zmieniać rzeczywistość, jeżeli naprawdę się tego chce.

Nawet najpiękniejszy kielich, najstaranniej wyhaftowany ornat czy stuła nie będą żywym i namacalnym świadkiem Bożego miłosierdzia. Człowiek tak…

Zauważa Pan, że każda złotówka przekazana na rzecz Kościoła jest najlepszą inwestycją. Z punktu widzenia Kościoła na pewno. A ja Panu powiem, że każda złotówka wydana przez Kościół na rzecz i pomoc wiernemu jest najlepszą inwestycją. Czy nie mam racji?…

Pisze Pan, że „odczuwa ból z powodu wstydliwych stron mojego Kościoła [tzn. swojego – aut.] i że podnoszenie się z upadków jest jednym z najważniejszych wymiarów chrześcijaństwa” – a jednak znów znaleźliśmy coś, co nas łączy.

Mówi Pan, Panie Doktorze, że Kościół, który Pan zna, to Kościół ubogi, że większość parafii oraz osób pracujących w polskim Kościele jest uboga i na granicy utrzymania (nie wiem, do jakiej kategorii zalicza się parafia w Bielsku Podlaskim z zaradnym i przedsiębiorczym proboszczem – rozumiem, że nie do tej większości). Jeżeli tak rzeczywiście jest, to dlaczego wciąż eryguje się nowe parafie? Świadomie i z premedytacją powiększa się obszary biedy?

Jeśli papież Franciszek mówi, że „bardzo pragnie Kościoła ubogiego dla ubogich”, to znaczy dokładnie tyle, że w obecnych czasach Kościół Chrystusowy taki nie jest. Bycie Kościołem ubogim dla ubogich to wyzwanie skierowane do całego Kościoła: duchownych i świeckich.

***

Poniżej fragment mojej odpowiedzi skierowany bezpośrednio do Pana.

Ma Pan rację, Panie Doktorze, niezaprzeczalnie. Ten Kościół, o którym Pan pisze od szóstego akapitu „Mój Kościół”, to w istocie jest Pana Kościół – widziany z perspektywy wieloletniego członka Rady Społecznej przy Arcybiskupie Poznańskim. Dobroczynny, wspaniały, bezinteresowny, gorliwy, przebaczający i okazujący miłosierdzie, realizujący zadania społeczne. Podwójnej moralności Jego biskupów, życia w grzechu ciężkim kapłanów, zaangażowania politycznego po stronie Prawa i Sprawiedliwości, wykluczenia wiernych myślących i żyjących inaczej, zachłanności na pieniądze zdaje się Pan nie dostrzegać albo też – podobnie jak w przypadku pedofilii – uważa Pan, że mają one niewiele wspólnego z rzeczywistością. Bo w Pana Kościele takie zjawiska nie występują. A ja muszę z ogromnym bólem przyznać, że w Chrystusowym niestety tak…

Odnoszę wrażenie, że wykreował Pan obraz Kościoła, w który Pan chce wierzyć, któremu chce Pan służyć, w którego życie chce się Pan angażować, w którym żyć jest Panu wygodnie, nie stawiając pytań i nie szukając nań odpowiedzi. I ma Pan do tego prawo. Ja go Panu nie odbieram.

Z wyrazami szacunku pozostaję

FRATER IN CHRISTO

[1] Zainteresowanych odsyłam do materiału: „Nowiny Podlaskie”, 28 lipca 2015, „Ogłoszenie na krzyżu. Proboszcz może”

[2] http://www.polskieradio.pl/7/4399/Artykul/ 1488808, Impuls-dala-sprawa-Maltanki-Nowe-otwarcie-w-relacjach-z-Kosciolem

[3] https://pl.wikipedia.org/wiki/J%C3%B3zef_Weso%C5%82owski

[4] za: http://www.fronda.pl/a/przypadki-pedofilii-w-polskim-kosciele-sa-znikome,38730.html

Magazyn Świąteczny to coś więcej – więcej wyjątkowych tematów, niezwykłych ludzi, najważniejszych wydarzeń, ciekawych komentarzy i smacznych wątków. Co weekend poznasz ciekawy przepis, zasłuchasz się w interpretacji wiersza i przyznasz, że jest cudem, dowiesz się, co w trawie piszczy – w polityce, kulturze, nauce.

W Magazynie Świątecznym:

Polacy z Karbali
Były tylko dwa wyjścia: obrona albo śmierć [MATERIAŁY SPECJALNE]

Za pomocą nowej konstytucji PiS zaknebluje wolność religijną w Polsce
Jeśli jakimś nieszczęsnym obrotem losu PiS-owi uda się nie tylko wygrać wybory do Sejmu, ale także, odpukać, sklecić koalicję konstytucyjną – nie będziemy mogli powiedzieć, że nie wiedzieliśmy, co nam gotują

Potrzebujemy uchodźców
Nawet gdybyśmy dostali 50 tys. Syryjczyków, to długo by u nas nie zagrzali miejsca. Powędrowaliby na zachód Europy. Niestety

Podwójne życie Kościoła
Wygodnie jest żyć, nie stawiając pytań o podwójną moralność biskupów, chciwość kapłanów, wykluczenie wiernych myślących i żyjących inaczej. W Kościele, w który chcą wierzyć krytycy mojego listu, takie zjawiska nie występują. W Chrystusowym niestety są [FRATER IN CHRISTO]

Chiny na równi pochyłej
Najpierw kredyty na lewo i prawo. Potem błogosławieństwo dla giełdowej bańki. Sekretarze z Pekinu huśtają całym światem, bo myślą, że rynkom można rozkazywać niczym generałom

Krótka historia koszuli
Aż do zeszłego stulecia była po prostu bielizną, starannie ukrywaną przed światem. Dziś nie wyobrażamy sobie bez niej eleganckiego męskiego stroju. Bywa też kraciasta, rozpięta albo hawajska

Roman Cieślewicz zdobywa Paryż
Późne lata 60., Roman Cieślewicz zostaje dyrektorem artystycznym magazynu „Elle”. 200-osobowy zespół, 500 tys. egzemplarzy co tydzień. Powie potem: – Było trochę tak, jakbym trafił spod słomianej strzechy do Hollywood

podwójneŻycieKościoła

wyborcza.pl