Bierecki (18.03.15)
Urban i cenzura
Tylko co się stało z tym „my”? Dziś w wolnej Polsce stosują cenzurę często ci sami ludzie, którzy trzydzieści lat temu gotowi byli iść do więzienia za wolność słowa.
Zygmunt Solorz jest biznesmenem i kalkuluje, co mu się opłaca. Może teraz opłaca mu się ulec naciskom? Może uległ podobnym naciskom w 2007 r., kiedy Polsat tuż przed wyborami pożegnał się niespodziewanie z Tomaszem Lisem, bo wydawało się, że wybory ponownie wygra PiS? Potężny, wydawałoby się, właściciel Polsatu też ma widać jakąś piętę achillesową, w którą w gorącym wyborczym czasie łatwo ugryźć.
Media stają się solą w oku różnych środowisk, gdy walka o władzę nabiera rozpędu. Może argument, że stacja informacyjna nie powinna takiego programu mieć w swojej ramówce, jest do przedyskutowania, ale zdejmować go tak demonstracyjnie, w atmosferze histerycznej nerwowości, dodatkowo zawieszać zastępcę dyrektora programowego – po co? Dla kogo ta demonstracja? Dla widzów? Nie sądzę. Ona ma raczej innego adresata.
Art. 54 Konstytucji RP – „każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji” – po dwudziestu sześciu latach wolnej Polski wciąż jest martwy. Poglądy można wyrażać za pomocą słów, za pomocą sztuki – jak słynna praca Doroty Nieznalskiej czy spektakl „Golgota Picnic”, można też strojem, jak Człowiek Motyl na procesjach Bożego Ciała czy Jerzy Urban przebrany za biskupa w telewizyjnym studiu.
W wolnym kraju i w wolnych mediach powinno być miejsce dla poglądów Jerzego Urbana, Agnieszki Gozdyry, Elizy Michalik, Tomasza Terlikowskiego, Tadeusza Rydzyka i Waldemara Łysiaka. Zarówno w mediach prywatnych, jak i w publicznych. Media są takie jak demokracja, w której funkcjonują – bo są jej lustrem. Mamy słabą demokrację i słabe media.
Ewa Wanat – redaktor naczelna publicznego Radia RDC, wcześniej TOK FM
Wybory 2015. Tym przejrzał obietnice wyborcze kandydatów. „Fantasmagorie. Zaraz mi odpadnie mój łysy łeb”
A co z literaturą? Sztuką?
Felietonista „Polityki” podkreśla, że to po prostu „kandydackie fantasmagorie, które nie mają nic wspólnego z urzędem prezydenta”. Dziwi go jednak jedno: że we wszystkich przemówieniach kandydatów nie pojawia się kwestia kultury czy wiedzy. Nikt nie mówi o takich sprawach jak literatura czy teatr. „Te wszystkie pojęcia dawno wyszły z mody” – zauważa Tym.
Cały jego felieton w najnowszym wydaniu „Polityki”.
Świecka szkoła – projekt ustawy
„Świecka szkoła” – obywatelska inicjatywa ustawodawcza o zniesieniu finansowania religii z budżetu
KOMITET INICJATYWY USTAWODAWCZEJ USTAWY O ZMIANIE USTAWY Z DNIA 7 WRZEŚNIA 1991 r.
O SYSTEMIE OŚWIATY
PROJEKT
USTAWA
z dnia 2015 r.
o zmianie ustawy o systemie oświaty
Art.1.
W ustawie z dnia 7 września 1991 r. o systemie oświaty (Dz.U. 1991 nr 95 poz. 425 z późn. zm.) wprowadza się następujące zmiany:
Art. 12 otrzymuje następujące brzmienie:
1. Publiczne przedszkola, szkoły podstawowe i gimnazja organizują naukę religii na życzenie rodziców, publiczne szkoły ponadgimnazjalne na życzenie samych uczniów;Kosztów związanych z organizacją nauki religii nie można w części ani w całości finansować ze środków publicznych w rozumieniu przepisów o finansach publicznych.
2. Minister właściwy do spraw oświaty i wychowania w porozumieniu z władzami Kościoła Katolickiego i Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego oraz innych kościołów i związków wyznaniowych określa, w drodze rozporządzenia, warunki i sposób wykonywania przez szkoły zadań, a także sposób rozliczenia i pokrycia kosztów, o których mowa w ust. 1.
Art.2.
Ustawa wchodzi w życie po upływie 14 dni od dnia ogłoszenia
Formularz do zbierania podpisów
Adres do wysyłania podpisów: „6 dzielnica”, Piotrkowska 102, 90-004 Łódź
Dołącz do nas na Facebooku
Żeby dołączyć do akcji trzeba wydrukować projekt ustawy i formularz oraz zbierać podpisy: nie w internecie, ale w „realu”: Imię, nazwisko, adres, numer PESEL i podpis.Podpisywać się mogą tylko osoby pełnoletnie! Natomiast zbierać podpisy może każdy :-). Listy z podpisami przesyłajcie na nasz adres: „6 dzielnica”, Piotrkowska 102, 90-004 Łódź. Potrzeba aż 100 tys. podpisów, ale jestem pewien, że zbierzemy ich dużo więcej! Podpisy będziemy zbierać do skutku – przynajmniej do połowy czerwca.
Bierecki wysyła Kaczyńskiemu sygnał: Będę walczył
Senator PiS Grzegorz Bierecki (Fot. Stefan Romanik / Agencja Gazeta)
Bierecki pisze list do Błaszczaka. Wróci do PiS? Paradowska: Okazuje się, że sprawy SKOK-ów nie ma. Wszystko się rozmyje
Bierecki odnosi się w liście do zarzutów, jakoby wyprowadził majątek z fundacji kontrolującej SKOK. „W mediach pojawia się argument, że pieniądze Fundacji powinny być przeznaczone na pokrycie strat upadających kas, w szczególności SKOK Wołomin. Takie działanie wymagałoby posiadania przez Fundatora i zarząd Fundacji wehikułu czasu; rozporządzenie majątkiem Fundacji nastąpiło w grudniu roku 2010, SKOK Wołomin upadł w luty 2015” – pisze senator. – Przecież senator Bierecki nie ma zdolności profetycznych – przyznała Paradowska. Pisząca o sprawie „Gazeta Wyborcza” zauważa zaś, że Biereckiemu nie stawiano zarzutów w związku z upadkiem SKOK Wołomin.
„Czy prezes odetnie Biereckiego?”
– Ciekawa będzie sprawa. Okazuje się, że właściwie nie ma sprawy SKOK-ów. Gdzieś się to wszystko rozmyje – stwierdziła prowadząca Poranek Radia TOK FM. – Zobaczymy, czy pan prezes będzie chciał odciąć senatora Biereckiego. Nie tyle za SKOK-i, to przecież drobiazg, ile za ambicje. Bo ambicje były, było się kuluarowym kandydatem na prezydenta. Czy to jest do wybaczenia? – pytała Paradowska.
Przed tygodniem tygodnik „Wprost” napisał, że senator PiS i „twórca SKOK-ów Grzegorz Bierecki wyprowadził kilkadziesiąt milionów złotych do spółki, której dziś jest właścicielem i prezesem”. Takie wnioski – napisał tygodnik – „płyną z pisma, które szef Komisji Nadzoru Finansowego Andrzej Jakubiak wysłał do najważniejszych osób w państwie”. „Gazeta Wyborcza” poinformowała, że list szefa KNF otrzymali: premier Ewa Kopacz, marszałek Senatu oraz szefowie CBA i ABW.
Bierecki został zawieszony w prawach członka klubu parlamentarnego PiS. Szef klubu Mariusz Błaszczak zwrócił się do senatora o wyjaśnienia w związku z publikacjami mediów nt. SKOK. Bierecki, który nie jest członkiem PiS, ale był członkiem klubu parlamentarnego partii, sam wnioskował o zawieszenie.
Ceterum censeo
Jeżeli dzisiejszy senator PiS Grzegorz Bierecki zamieszka już w jakimś Urugwaju, albo innym bez-ekstradycyjnym, egzotycznym, pięknym państwie, bo mu się skończy immunitet, który tak przemyślnie sobie załatwił (uwaga, papugi SKOKów, napisałem wyraźnie “jeżeli” więc nie trudźcie się z tymi pozwami), przyjdzie wtedy pora na analizowanie sylwetki pazernego misia. Ale dziś ważny jest nie Bierecki tylko PiS, bo jesteśmy w środku kampanii wyborczej, w czasie której ujawniła się aferalna choroba o bezprecedensowej skali i szkodliwości, która toczyła polski system finansowy od lat, a przy okazji głęboko nadżarła polską politykę i media.
I to właśnie, a nie pazerne misie z Gdańska, jest dziś problemem najwyższej wagi. Nie można więc, tak jak to jest w dzisiejszych i wczorajszych mediach, pozwolić PiS-owi i PiS-owskim mediom ani na chwilę odsapnąć od tego tematu, dopóki głęboko i szczerze się z niego nie wytłumaczą, nie przeproszą, nie posypią główek popiołem i nie schowają się w jakaś mysią dziurkę. Tu trzeba przyjąć zasadę „Ceterum censeo”. Jak wiadomo, tymi słowami Katon Starszy rozpoczynał frazę „Kartagina musi być zburzona”, którą to frazą opatrywał każde swoje przemówienie w rzymskim Senacie, bez względu na temat przemowy. Czyli np., cytuję z pamięci: „Wyremontujmy wreszcie te wodociągi nad Tybrem, właściciel sklepu z togami obok Forum powinien być zlustrowany, pizzeria przy Koloseum jest niehigieniczna (no dobrze, z tą pizzerią może trochę przesadziłem – przyp. WS) a ponadto Kartagina musi być zburzona”. A zatem ceterum censeo, rola PiS w SKOKach (i SKOK w PiS-ie) musi być wyjaśniona do końca.
Przyjmijmy nawet ciekawą hipotezę, że absolutnie żadne przepisy prawne nie zostały złamane, że cudownie rozmnożone pieniądze od hojnych amerykańskich fundatorów prawomyślnie przepłynęły do „Spółdzielczego Instytutu Naukowego”, będącego prywatną własnością Senatora, jego braciszka i jakiegoś koleżki, po to by służyć krzewieniu nauk, o spółdzielczości zwłaszcza. Przyjmijmy też, że te brakujące 3 miliardy, które dziś my, jako klienci normalnych banków, musimy zapłacić na ratowani e SKOK-ów, to mały wypadek przy pracy, który może zdarzyć się każdemu, a nie dowód karygodnej nieporadności w zarządzaniu cudzymi pieniędzmi. Mimo to, kilka rzeczy pozostaje poza jakąkolwiek wątpliwością:
1. PiS od początku wspierał SKOK-i jak mógł, w szczególności zaciekle broniąc przed rozciągnięciem na nie normalnej kontroli KNF. Kontrolowany przez PiS do 2010 urząd prezydencki odwlekał jak mógł wejście w życie ustawy, pozwalającej na tę kontrolę, kierując ją np. do TK, w czym walny udział miał prezydencki prawnik Andrzej Duda.
2. SKOK wspierał finansowo partię, a w szczególności rozmaite media, broniące żarliwie zarówno partii jak i SKOK-ów, a dziś te media, np. portal i tygodnik braci Karnowskich i Zaremby, właśnie za pieniądze SKOK-ów tychże SKOK-ów bronią najgorliwiej. Niech utrzymankowie Biereckiego zadeklarują, jakie mają korzyści ze wspierania swego dobrodzieja.
3. SKOK wyprowadził znaczące sumy poza Polskę, tworząc nawet w tym celu instytucję pozostającą poza prawem polskim (SKOK Holding w Luksemburgu), co jest być może zgodne z prawem, ale w sposób oczywisty kłoci się z frazeologią tak SKOK jak i PiS-u o polskości, patriotyzmie i lojalności wobec państwa i społeczeństwa polskiego, w odróżnieniu od rzekomo niedostatecznie spolonizowanych innych banków.
Przynajmniej te trzy fakty muszą być przypominane codziennie, właśnie na zasadzie ceterum censeo. Bo w przeciwnym razie coraz to nowe drobiazgi, dyrdymałki i konfetti przykryją naprawdę kolosalną aferę, w cieniu której obecna kampania wyborcza sobie płynie.
Bierecki już chce wrócić do PiS. Twórca SKOK-ów przekonuje, że wniosek o zawieszenie wysłał bez znajomości zarzutów
Po tygodniu od zawieszenia Grzegorz Bierecki chce przywrócenia mu pełni praw członkowskich w klubie PiS. Przekonuje, że nie znał zarzutów KNF i wysłał wniosek na prośbę władz partii. Tymczasem „Rzeczpospolita” kreśli portret twórcy SKOK-ów. Bankowością spółdzielczą miał się zainteresować po konferencji w USA, na którą pojechał w latach 90. w zastępstwie Lecha Kaczyńskiego.
Grzegorz Bierecki to dla PiS kłopot, szczególnie w kampanii wyborczej. Wydawało się, że chce pomóc minimalizować szkody, bo zaraz po ujawnieniu zastrzeżeń, jakie ma do niego KNF, wnioskował o zawieszenie w klubie parlamentarnym. Jednak teraz zaczyna o sobie przypominać. Bierecki napisał do szefa klubu Mariusza Błaszczaka list, w którym tłumaczy, że złożył wniosek na prośbę władz partii, nie znając zarzutów. A że się z nimi nie zgadza, powinien zostać odwieszony.
PiS-owi to nie na rękę, ale Bierecki już nie raz pokazywał, że gra na swoje. Andrzej Stankiewicz opisuje w „Rzeczpospolitej” karierę biznesową i polityczną senatora. SKOK-ami miał się zająć po tym, gdy w latach 90. wysłano go na konferencję poświęconą bankowości spółdzielczej, na którą nie mógł polecieć Lech Kaczyński.
Kiedy budowane przez lata biznesowe imperium zaczęło się chwiać Bierecki zaczął szukać miejsca w polityce. W 2011 roku został senatorem, a dzięki rozdawaniu posad i finansowaniu projektów prowadzonych przez polityków PiS zaczął budować swoją frakcję – pisze „Rzeczpospolita”. To był wyrok śmierci: prezes zobaczył, że po cichu rośnie mu poważny konkurent. Dlatego zawieszenie wkrótce może zmienić się w usunięcie. Problemu.
Źródło: „Rzeczpospolita”, wPolityce.pl
Nowi biskupi od Franciszka
Ale to dwa wyjątki potwierdzające regułę. Jeden dotyczy urzędu prymasa, drugi – byłego papieskiego sekretarza.
Franciszek kielecki
Przykładem szybkiego awansu jest bp Jan Piotrowski, od listopada ordynariusz kielecki. Diecezję objął praktycznie bez biskupiego doświadczenia. W styczniu 2014 r. został wyświęcony na sufragana tarnowskiego. Po niespełna roku zastąpił w Kielcach bp. Kazimierza Ryczana, konserwatystę, przyjaciela Radia Maryja, jednego z najczęściej politykujących biskupów. Bp Piotrowski, nazywany przez niektórych „kieleckim Franciszkiem”, jest jego zupełnym przeciwieństwem.
– Nie angażowałem się nigdy politycznie. Nie mam żadnych upatrzonych partii politycznych ani nie preferuję żadnej z nich. Nie chciałbym się nikomu kłaniać ani zabiegać o czyjeś względy – mówił w grudniu w wywiadzie dla lokalnej „Gazety Wyborczej”.
Franciszka mógł do siebie przekonać wieloletnią pracą na misjach. Siedem lat w Kongo, dwa w Peru. Zna języki: angielski, francuski, włoski, hiszpański, a także munukutuba używany w Kongo.
– Nigdy nie śmiałbym się porównywać z osobą Ojca Świętego Franciszka. Choć będąc misjonarzem, rozumiem doskonale jego ciepło i wyjście do ludzi. Gdyby mi się udało go naśladować, choć po części, to byłbym naprawdę bardzo zadowolony. „Kielecki Franciszek” to miłe określenie, choć mocno przesadzone. A to, że lubię jeździć na rowerze, to normalne. Ufam, że będę korzystał z tutejszych ścieżek czy tras rowerowych – mówił.
Z misji wrócił w 2000 r. i przez blisko dziesięć lat był dyrektorem Papieskich Dzieł Misyjnych w Polsce. W 2012 r. chciał wrócić do Peru, ale biskup tarnowski Andrzej Jeż poprosił go, by wstrzymał się z decyzją. Już wtedy zamierzał zaproponować jego awans papieżowi.
Bp Piotrowski: – Nie chcę widzieć podziałów i nie wpisuję się do żadnego nurtu. Widzę jeden Kościół: święty, powszechny, apostolski, Jezusa Chrystusa. Osobiście nie lubię też słowa „hierarcha”. Jest pasterz, biskup. Słowo „hierarcha” nie jest potrzebne, jest raczej nadużywane w mediach świeckich i kościelnych. Ono nic nie wnosi.
Podobnie błyskawiczną karierę zrobił 56-letni abp Józef Górzyński. W listopadzie 2013 r. został biskupem pomocniczym w archidiecezji warszawskiej. Po 14 miesiącach papież przeniósł go do Olsztyna na stanowisko arcybiskupa koadiutora. Do przyszłego roku będzie wspomagał abp. Wojciecha Ziembę, któremu do emerytury został rok. Potem zostanie samodzielnym metropolitą.
Jeżeli Franciszek będzie kontynuował taką politykę „wietrzenia kadr”, jest to dobry znak dla biskupów wyświęconych w tym roku. Możliwe, że za kilka lat staną się twarzami polskiego Kościoła.
Rektor z Łodzi
Jednym z nich jest 46-letni ks. Marek Marczak. W kwietniu zostanie wyświęcony na biskupa pomocniczego w Łodzi. Studiował na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie, gdzie zrobił doktorat. Od 2013 r. jest rektorem Wyższego Seminarium Duchownego w Łodzi. Jego współpracownicy mówią o nim w samych superlatywach. Ks. prof. Andrzej Perzyński, jeden z wykładowców, mówił niedawno „Wyborczej”, że za kadencji ks. Marczaka wychowawcy dużo więcej czasu zaczęli poświęcać pracy z klerykami. Chodziło o większy nacisk na przygotowanie do pracy z wiernymi, a nie tylko na teologię.
Do tej pory unikał kontrowersyjnych wypowiedzi w mediach. Trzeba jednak pamiętać, że jego kandydaturę zaproponował konserwatywny abp Marek Jędraszewski, zastępca przewodniczącego Episkopatu. I że ks. Marczak zastąpi bp. Adam Lepę, częstego gościa Radia Maryja i autora książek o manipulacji w mediach.
Ma 47 lat. W czasach, kiedy był podprzeorem, głośno było o jego sympatii dla Radia Maryja i środowisk kibicowskich. W 2012 r. tak mówił do kibicowskiej pielgrzymki na Jasną Górę: – Wiemy, że są różne sytuacje, media przekazują dość przykre wiadomości związane z różnymi wydarzeniami, w których uczestniczą kibice, a wy jesteście ludźmi, którzy przynoszą w sobie chęć, pragnienie, aby kibicowanie miało charakter patriotyczny.
Rok wcześniej, podczas pielgrzymki Radia Maryja, nie szczędził ciepłych słów: – Radio Maryja to także ciągła formacja człowieka, aby mógł rozpoznać tę prawdę o życiu osobistym, społecznym, o życiu całego Narodu.
Ale od kiedy został przeorem, próżno szukać podobnych wypowiedzi. Kalisz to miejsce, które z Radiem Maryja żyje w symbiozie. Co miesiąc właśnie tam odbywają się modlitwy w intencji rodziny i życia poczętego, a były ordynariusz bp Stanisław Napierała to wielki przyjaciel o. Rydzyka.
Jak się w tym odnajdzie bp Buzun? Na razie zachowuje neutralność. Na styczniowym spotkaniu, transmitowanym na antenie Radia Maryja, wygłosił homilię o rodzinie, św. Józefie i konieczności przebaczania. Ale bez umizgów do toruńskiej rozgłośni i bez wątków politycznych.
Warszawa wraca do łask
Od stycznia ubiegłego roku biskupami pomocniczymi są także: blisko 60-letni ks. Stanisław Salaterski (w Tarnowie), 63-letni ks. Marek Szkudło (w Katowicach), a także 56-letni ks. prof. Henryk Wejman z archidiecezji szczecińsko-kamieńskiej, ojciec duchowny kleryków w Seminarium w Szczecinie. To kandydaci do objęcia ważnych diecezji.
Trochę wcześniej, w grudniu 2013 r., w Warszawie został wyświęcony bp Rafał Markowski. Brat wokalisty Perfectu, były rzecznik archidiecezji warszawskiej. Też mu wróżą szybką karierę. Po długim okresie posuchy, kiedy warszawscy sufragani nie dostawali ważnych diecezji, w ostatnich tylko 12 miesiącach awansowało stąd aż dwóch – abp Górzyński do Olsztyna i bp Tadeusz Pikus (profesor teologii, warszawski biskup pomocniczy od 1999 r.) do Drohiczyna.
Może to świadczyć o tym, że nuncjusz, podejmując decyzję, bardzo liczy się ze zdaniem umiarkowanego kard. Kazimierza Nycza, arcybiskupa warszawskiego. Po odejściu na emeryturę kardynała Dziwisza zostanie on jedynym czynnym kardynałem w Polsce. Czy będą kolejni? Podczas konsystorza na początku tego roku papież pominął Polskę w nominacjach. Małe szanse mamy również w kolejnych latach, bo Franciszek kardynałów szuka głównie na innych kontynentach.