JKM

 

PG: sprawa spoliczkowania Boniego wkrótce do prokuratury apelacyjnej

14.07.2014

Za­wia­do­mie­nie MSZ w spra­wie spo­licz­ko­wa­nia eu­ro­de­pu­to­wa­ne­go PO Mi­cha­ła Bo­nie­go przez eu­ro­po­sła Ja­nu­sza Kor­win-Mik­ke­go naj­praw­do­po­dob­niej jutro trafi do sto­łecz­nej pro­ku­ra­tu­ry ape­la­cyj­nej – po­in­for­mo­wa­ła Pro­ku­ra­tu­ra Ge­ne­ral­na.

Michał BoniMichał BoniFoto: Krzysztof Miller / Agencja Gazeta

– Za po­śred­nic­twem pro­ku­ra­tu­ry ape­la­cyj­nej zo­sta­nie wy­zna­czo­na pro­ku­ra­tu­ra, która po­pro­wa­dzi tę spra­wę – po­wie­dział prok. Ma­ciej Ku­jaw­ski z PG.

Do in­cy­den­tu do­szło w pią­tek pod­czas spo­tka­nia pol­skich eu­ro­po­słów, zor­ga­ni­zo­wa­ne­go przez MSZ. Boni na Twit­te­rze na­pi­sał: „Po­wie­dzia­łem »dzień dobry« po­sło­wi Kor­win-Mik­ke­mu, ude­rzył mnie w twarz. To nie jest nor­mal­ne!!”. Za­zna­czył, że za różne rze­czy już prze­pra­szał. „Z po­ko­rą przyj­mu­ję ataki! Ale jest gra­ni­ca!” – pod­kre­ślił. Za­wia­do­mie­nie w spra­wie jesz­cze w pią­tek w PG zło­ży­ło MSZ. „Wy­ra­ża­my głę­bo­kie ubo­le­wa­nie z po­wo­du za­ist­nia­łe­go in­cy­den­tu” – gło­sił ko­mu­ni­kat mi­ni­ster­stwa.

Po uderzeniu w twarz, przyjdzie czas na plucie?

Po uderzeniu w twarz, przyjdzie czas na plucie? – – Jeśli chce sobie pluć, to niech uważa, żeby sobie nie napluł na własne buty – mówi dla Onetu zdenerwowany Michał Boni, komentując słowa Janusza Korwin-Mikkego po incydencie, który miał miejsce na spotkaniu z przedstawicielami MSZ. Co na to Janusz Korwin-Mikke? Onet rozmawiał z obydwoma posłami. – Onet.

– Jeśli pro­ku­ra­tor uzna, że dla wzmoc­nie­nia dzia­ła­nia jest po­trzeb­ny mój wnio­sek, to oczy­wi­ście go złożę, na­to­miast uwa­żam, że zo­sta­ła prze­kro­czo­na granica nie tylko w re­la­cjach per­so­nal­nych – mówił Boni w so­bo­tę w TVP Info.

 

Po otrzymaniu zawiadomienia z MSZ prokurator mający się zająć sprawą rozważy, czy pismo pochodzi od podmiotu uprawnionego do zainicjowania postępowania karnego. Będzie musiał tak uczynić, bo przestępstwo naruszenia nietykalności cielesnej ścigane jest z oskarżenia prywatnego, co oznacza, że to Michał Boni musiałby chcieć ścigania Korwin-Mikkego i samemu skierować do sądu prywatny akt oskarżenia o naruszeniu swej nietykalności przez europosła Kongresu Nowej Prawicy. Niekiedy jednak prokurator prowadzi z urzędu śledztwa w sprawach ściganych z oskarżenia prywatnego.

Prawo przewiduje taką możliwość w sytuacjach, w których prokurator uznaje, że za przejęciem sprawy przemawia interes społeczny. W przeszłości warszawska prokuratura z urzędu prowadziła np. śledztwo przeciwko Andrzejowi Lepperowi, którego oskarżono i skazano za zniesławienie polityków w czasie debaty sejmowej nad pozbawieniem go funkcji wicemarszałka Sejmu. Lepper w formie pytań zarzucał wtedy korupcję m.in. Donaldowi Tuskowi, Jerzemu Szmajdzińskiemu i innym politykom. Przestępstwo zniesławienia także jest ścigane z oskarżenia prywatnego, ale prokurator uznał wówczas, że w interesie społecznym leży przejęcie śledztwa.

Art. 217 Kodeksu karnego głosi: Kto uderza człowieka lub w inny sposób narusza jego nietykalność cielesną, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku. Zapisano w nim też, że sąd może odstąpić od wymierzenia kary, jeśli naruszenie nietykalności było wynikiem wyzywającego zachowania osoby uderzonej, albo jeżeli pokrzywdzony odpowiedział naruszeniem nietykalności.

Teoretycznie prokuratura może też dojść do wniosku, że w tej sprawie doszło do naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariusza publicznego (Boni jest europosłem i spotkał się z Korwin-Mikkem w pałacyku MSZ), o którym mówi art. 222 Kk. Za taki czyn – ścigany już nie z oskarżenia prywatnego, ale z urzędu – grozi kara od grzywny do 3 lat więzienia.

Warunkiem uznania, że doszło do naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariusza jest stwierdzenie, że doszło do tego „w związku z pełnieniem obowiązków służbowych”. W tym jednak celu prokurator musiałby zbadać motyw sprawcy, czyli ustalić czy spoliczkowanie Boniego wiąże się z pełnieniem przez niego funkcji publicznej.

MSZ zgłosił wniosek do prokuratury o wszczęcie postępowania w sprawie użycia fizycznej przemocy przez lidera Nowej Prawicy Janusza Korwin-Mikkego.

Korwin-Mikke mówił, że spoliczkował Boniego, bo tak obiecał. – Kiedy w czasie debaty ws. ustawy lustracyjnej (w 1992 roku) Boni wypierał się, że był agentem SB i wyzywał mnie od idiotów, dałem mu słowo i go dotrzymałem. Przyznał się potem, że był agentem, od początku miałem rację – mówił Korwin-Mikke.

31 października 2007 r. Michał Boni, który otrzymał propozycję wejścia do rządu Donalda Tuska, poinformował, że podpisał pod wpływem szantażu w 1985 r. deklarację współpracy z SB, choć samej współpracy nigdy nie podjął.

Wniosek o uchylenie immunitetu europosła składa do przewodniczącego PE na ogół sąd, prokuratura albo MSZ. O ostatecznym uchyleniu immunitetu decyduje Parlament Europejski. Ta procedura obowiązuje również, gdy sam poseł nie chce korzystać z ochrony. Bez uchylenia immunitetu europosłowi nie można postawić formalnego zarzutu.

Piekarska: Korwin-Mikke podszedł do mnie i dał mi klapsa

1:24 min
Piekarska: Korwin-Mikke podszedł do mnie i dał mi klapsa – Spoliczkowanie Michała Boniego to nie jedyny przypadek, gdy Janusz Korwin-Mikke sięgał po „fizyczny” sposób wyrażania emocji. – Musiało mu się nie spodobać to, co powiedziałam. Podszedł do mnie i dał mi klapsa – wyznała wiceprzewodnicząca SLD Katarzyna Piekarska. – Dzisiaj żałuję, że wtedy tego nie nagłośniłam – dodała. (JS) – x-news

Onet.pl

Prawicy „róbta, co chceta”

Jacek Żakowski, 14.07.2014
 Jarosława Kaczyńskiego i Andrzej Smirnow (po jego prawej stronie)

Jarosława Kaczyńskiego i Andrzej Smirnow (po jego prawej stronie) (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

5 czerwca Andrzej Smirnow został posłem PO, obejmując mandat po Dariuszu Rosatim. 12 lipca siedział już obok prezesa Kaczyńskiego na Kongresie Prawicy. Czyli wykorzystał kredyt udzielony przez wyborców Platformie, by wesprzeć jej największego rywala. Nie wiemy, czy obejmując mandat, miał taki plan w głowie. Ale na to wygląda.
Bywa, że w czasie kadencji poseł (jak Jarosław Gowin) oddala się od partii i z niej odchodzi. To jest naturalne jak rozwód po latach małżeństwa. Ale co innego rozwód, a co innego, kiedy panna młoda (pan młody) bierze ślub z milionerem (milionerką) i podczas miodowego miesiąca puszcza się z ratownikiem (ratowniczką), po czym ucieka z pieniędzmi.W pierwszym przypadku mówimy o porażce. W drugim – o oszustwie. Z tym że pan młody (panna młoda) oszukuje jedynie partnerkę (partnera), a Smirnow oszukał wyborców. Nie tylko 7 tys. osób, które postawiły krzyżyk przy jego nazwisku. Ich głosów nie wystarczyłoby do zdobycia mandatu, gdyby nie głosy oddane na innych kandydatów z tej listy i na listy PO w całej Polsce. Owszem, trzy lata po wyborach Smirnow mógł się zniechęcić do PO i poczuć miętę do PiS. Jednak gdyby zechciał się zachować zgodnie z sumieniem i uczciwie wobec wyborców, mógł zrezygnować z mandatu. Obejmując go i niezwłocznie zmieniając partyjne afiliacje, zachował się jak żebrak, który prosi o drobne na jedzenie, a kupuje wódkę. To, co piszę, być może brzmi brutalnie, ale musimy zacząć nazywać rzeczy po imieniu, jeżeli nie chcemy, by polska polityka bezrefleksyjnie stoczyła się w kompletną anomię. Zwłaszcza, by oszustwo stało się normą idącej po władzę prawicy. Pal sześć Smirnowa! Jeden drugoligowy polityk może się pogubić. Ale co o tym wyłudzeniu myśli Prezes, propagator wzmożenia moralnego? Może zdaniem Prezesa, jak Paryż wart jest mszy, tak fotel premiera wart jest wymiany uśmiechów ze Smirnowem? Ale czy wart jest też uścisku dłoni z Gowinem? PiS wyraża troskę o słabych i biednych, a Gowin jest ostatnim oprócz Balcerowicza wyrazistym agentem neoliberalnej troski o najbogatszych, o interes korporacji i sektora finansowego. Nie wiem, dlaczego Gowin się chwilowo nie dogadał z Kaczyńskim, ale trudniej jest mi zrozumieć, jak się dogada z Ziobrą, który będąc liderem Solidarnej Polski, prezentował się jako najbardziej wrażliwy społecznie lider na prawicy. Koalicja najbardziej wrażliwych z najbardziej niewrażliwymi pachnie próbą wyłudzenia głosu zdezorientowanych wyborców. Podobnie rzecz się ma z prof. Bogdanem Chazanem, który jako lekarz ma oczywiste prawo do klauzuli sumienia, ale zabiegając o posadę menedżera samorządowego szpitala i zdobywając ją, zobowiązał się dostarczać pacjentom usługi, których potem odmówił. Wyłudził więc stanowisko i pensję, podobnie jak Smirnow wyłudził mandat i poselskie diety. „Wszyscy oskarżają profesora w imię prawa. Jakiego prawa? Prawa, które bezprawnie ustanowili sobie ludzie” – mówił podczas radiomaryjnej pielgrzymki biskup Stanisław Napierała. Ale przecież prof. Chazan został dyrektorem na podstawie tego samego „bezprawnego” prawa, zaakceptował je, podpisując kontrakt, i przez lata brał za to pieniądze. Coś takiego się stało, że prawica niosąca sztandary prawa i sprawiedliwości coraz jawniej akceptuje oszustwa, a Kościół mający stać na straży moralności coraz bardziej otwarcie je autoryzuje. Logika zdobywająca przewagę na prawicy wydaje się prosta. Prawo jest dobre dla innych. Prawica ma boskie prawo robić, co jej się podoba. Chazan uważa, że może oszukiwać, nie wywiązując się z podpisanego kontraktu. Smirnow uważa, że może oszukiwać wyborców. Biskup Stanisław Gądecki uważa, że może wzywać do zamieszek z powodu „Golgota Picnic”, a Korwin-Mikke uważa, że może policzkować europosła i dać klapsa w pupę posłance. Ich zdaniem żadne „bezprawne prawo” nie może im tego zabronić. Myślę, że ci, którzy tak myślą, nie zdają sobie sprawy, jakie to może być groźne dla nich oraz wartości i instytucji, które są im bliskie, gdy inni uznają, że „prawdziwe prawo” jest w nich i pozwala robić, co im się podoba. Politycy prawicy i biskupi tak długo straszą nas hasłem „róbta, co chceta”, że sami w jego najgorsze możliwe znaczenie uwierzyli. Na zgubę nas wszystkich.

Zobacz także

Wyborcza.pl

PONIEDZIAŁEK, 14 LIPIEC 2014

Korwin traci, PO przestaje tracić w sondażu HH dla „Rz”

PiS 31% (-1), PO 25 (+1), SLD 11 (+1), NP 8 (-3), PSL 5 (bz), TR 3 (+1), SPZZ 3 (bz), PRJG 2 (bz) – tak prezentują się wyniki najnowszego sondażu Homo Homini, cytowanego przez wtorkową „Rzeczpospolitą”. PiS utrzymuje 6-punktową przewagę nad PO, ale formacja rządząca, po tąpnięciu związanym z ujawnieniem taśm, zaczyna odrabiać straty. Co ciekawe, ugrupowanie Janusza Korwin-Mikkego traci aż 3 punkty procentowe. To największy spadek w tym sondażu. Być może dlatego, że badanie przeprowadzono 11-12 lipca – akurat wtedy, kiedy Korwin-Mikke spoliczkował Michała Boniego.

300polityka.pl

Komentarze

Dodaj komentarz