Duda (10.09.2015)

 

„Jeśli teraz powiemy NIE ws. uchodźców, UE nam później nie pomoże” [KOMENTARZE PORANKA]

AB, 10.09.2015
Pytania o to, czy Polska powinna przyjąć uchodźców i czy mamy się w związku z tym czego obawiać, zdominowały poranne programy publicystyczne. Co mówili ich goście? Przeczytajcie:

Rafał Trzaskowski

Rafał Trzaskowski (Fot. Agencja Gazeta)

 

Marcin Mastalerek był pytany o to, czy PiS jest za pomocą dla uchodźców. Poseł zgodził się, że „w jakiejś formie powinniśmy im pomóc”, przyjął też od Moniki Olejnik – choć niechętnie – naklejkę „uchodźcy mile widziani”.

Rafał Trzaskowski zwrócił uwagę, że Polska musi być solidarna z resztą Europy w kwestii uchodźców, bo w przyszłości sama może potrzebować pomocy. Jak dodał, brak działań ws. uchodźców może nawet spowodować rozpad strefy Schengen:

Jacek Sasin nie zgadza się z tezą, że imigranci mogą pomóc zapełnić lukę demograficzną:

Elżbieta Witek ostro skrytykowała pomysł kwotowego podziału uchodźców między kraje UE, a także apele, że Polacy ze względu na swoją historię powinni szczególnie pamiętać o imigrantach:

Jerzy Wenderlich przekonywał, że wypracowanie wspólnego stanowiska w sprawie uchodźców to konieczność:

 

pomócDlaUchodźców

gazeta.pl

„Nie ulegać niemieckiemu szantażowi”, „Muzułmanie ekstremiści”, „Współpracować z UE”, czyli polskie partie o uchodźcach [ANKIETA]

Agata Kondzińska, Renata Grochal, 09.09.2015

Na pytania

Na pytania „Wyborczej” o uchodźców odpowiadają Rafał Grupiński (PO), Andżelika Możdżanowska (PSL), Jarosław Gowin (Polska Razem), Zbigniew Ziobro (Solidarna Polska), Barbara Nowacka (Twój Ruch) i Dariusz Joński (SLD) (PAUL HANNA / REUTERS / REUTERS)

Zapytaliśmy przedstawicieli partii zasiadających w parlamencie o ich stosunek do przyjęcia w Polsce uchodźców. Na osiem pytań odpowiedzieli: Rafał Grupiński z PO, Andżelika Możdżanowska z PSL, Jarosław Gowin z Polski Razem, Zbigniew Ziobro z Solidarnej Polski, Barbara Nowacka z Twojego Ruchu i Dariusz Joński z SLD. PiS odmówiło odpowiedzi na pytania.

1. Czy Polska powinna przyjąć uchodźców z Syrii, Erytrei i Iraku?

Rafał Grupiński, Platforma Obywatelska: Polska już zadeklarowała latem tego roku, że przyjmie uchodźców z Syrii i Erytrei. Podczas wojny w Iraku przyjmowaliśmy także uchodźców z tego kraju, głównie współpracujących z polskim kontyngentem wojskowym, którym na miejscu mogło grozić niebezpieczeństwo i zemsta ze strony ekstremistów. Na początku roku przyjęliśmy także prawie 200 uchodźców ze wschodniej Ukrainy, a trwający pół roku program ich integracji w Polsce można uznać za modelowy.

Andżelika Możdżanowska, PSL: Przyjęcie uchodźców jest kwestią długofalową, musimy jako Polska wypracować konsensus, który zaakceptują wszystkie siły polityczne.

Jarosław Gowin, Polska Razem: Naszym zdaniem uchodźcom powinniśmy pomagać na miejscu. Pomoc ta powinna być dwutorowa. Po pierwsze, musi być wsparcie dla obozów uchodźców w Turcji, Jordanii i innych krajach arabskich. Kolejny krok to pomoc w usunięciu terrorystów z ISIS, tak by uchodźcy jak najszybciej mogli wrócić do normalnego życia we własnym kraju. Oczywiście jest pewna grupa uchodźców, która jest już w Europie, i Polska mogłaby przyjąć jakąś część z nich, pod warunkiem że będą ta wyłącznie syryjscy chrześcijanie.

Zbigniew Ziobro, Solidarna Polska: Tak, ale nie powinniśmy przyjmować wyznawców islamu, gdyż są wśród nich ekstremiści, którzy, jak dowodzi doświadczenie bogatych krajów UE, z czasem staną się bardzo poważnym i realnym zagrożeniem dla bezpieczeństwa naszych obywateli.

Barbara Nowacka, Twój Ruch: Tak – to nasz obowiązek. Zobowiązanie wynikające nie tylko z przyjętych zobowiązań międzynarodowych, ale także z wartości, bez których trudno mówić o wspólnocie ludzkiej. Musimy pomóc ludziom, którzy uciekają z krajów, gdzie toczy się wojna, gdzie ich życie jest zagrożone. W przypadku Iraku, Syrii czy Libii na znacznych obszarach mamy do czynienia z rozpadem państwowości. W toczącej się debacie uchodźcy bardzo chętnie przedstawiani są jako imigranci szukający lepszych warunków do życia. To przekłamanie – ta gwałtowna migracja nie wzięła się znikąd! Ludzie uciekają z terenów ogarniętych wyniszczającym konfliktem, w którym zginęły już setki tysięcy ludzi. I to, że zatrzymali się w obozach w Libanie i w Turcji, i zobaczywszy, że nie mają tam szans na jakąkolwiek godną egzystencję, ruszyli dalej, nie zmienia faktu, że są uchodźcami wojennymi. Erytrea to kraj, gdzie co prawda wojny nie ma, ale rządzi reżim dopuszczający się prześladowań na taką skalę, że ONZ mówi o zbrodniach przeciwko ludzkości.

Dariusz Joński, SLD: Polska powinna przyłączyć się do działań mających na celu humanitarną pomoc dla uchodźców z Syrii, Erytrei i Iraku. Część z nich możemy przyjąć na swoim terytorium. To nasz obowiązek moralny, choćby z tego względu, iż w czasie drugiej wojny światowej tysiące Polaków znajdowały schronienie nie tylko w Europie.

2. Ilu powinna przyjąć uchodźców? 2 tys. zadeklarowane przez premier Ewę Kopacz? Czy więcej?

Kryzys uchodźców. Serwis specjalny Wyborcza.pl

Rafał Grupiński, Platforma Obywatelska: Osobiście jestem zwolennikiem przyjęcia większej liczby uchodźców od wstępnie zadeklarowanej przez nasz rząd, jeśli byłaby taka konieczność, a wydaje się to wielce prawdopodobne. Powinna to być jednak decyzja odpowiedzialna, podjęta z udziałem właściwych instytucji, przede wszystkim Urzędu ds. Cudzoziemców, który bezpośrednio opiekuje się uchodźcami. Należy przyjmować taką liczbę przybyszów, której będziemy w stanie zapewnić dobry program integracyjno-adaptacyjny. W innym przypadku uchodźcy w Polsce będą tylko czekać na okazję, by przedostać się do innych krajów, np. do Niemiec.

Andżelika Możdżanowska, PSL: Nie należy na razie publicznie deklarować, ilu uchodźców Polska jest w stanie przyjąć. Wiemy, że zgodziliśmy się na razie rozmawiać o 2 tys. Należy pamiętać o stanowisku Kościoła i deklaracji papieża Franciszka.

Jarosław Gowin, Polska Razem: Liczby, o których mówimy, nie dotyczą uchodźców, ale imigrantów. Naszym zdaniem nie powinniśmy w ogóle przyjmować do nas imigrantów, których próbują kierować do Polski kraje Europy Zachodniej. Zmiany kwot będą postępować zgodnie z logiką eskalacji żądań. Realna liczba uchodźców, których moglibyśmy przyjąć, zależy od liczby syryjskich chrześcijan w tej grupie.

Zbigniew Ziobro, Solidarna Polska: Decyzję powinniśmy podejmować odpowiedzialnie i nie ulegać presji bogatych krajów Unii Europejskiej. Powinniśmy mieć świadomość, że przyjmując uchodźców, Polska będzie musiała znacznej części tych ludzi zapewnić na lata godne warunki życia: bieżące utrzymanie, mieszkanie, pracę, a przecież jesteśmy krajem na dorobku, który takich dóbr z zasady nie gwarantuje własnym obywatelom.

Barbara Nowacka, Twój Ruch: Zasadnicza kwestia to: ilu możemy przyjąć? Zwróciliśmy się do premier Ewy Kopacz z pytaniem, na jakim etapie są przygotowania do przyjęcia uchodźców, jaką infrastrukturą dysponujemy, iloma miejscami w ośrodkach. Przecież 2 tys. osób to nie jest duża liczba. W ostatnich latach o status uchodźcy w Polsce ubiegało się co roku 7-8 tys. osób.

Dariusz Joński, SLD: Chaotyczne działania rządu i sprzeczne komunikaty płynące od polskich ministrów nie pozwalają w tej chwili oszacować liczby uchodźców, którą możemy przyjąć na swoje terytorium. Dlatego SLD złożył wniosek o informację rządu w tej sprawie. Oczekujemy od premier Ewy Kopacz, że przedstawi dokładne informacje, jak na przyjęcie uchodźców przygotowane są odpowiadające za te sprawy instytucje. Żeby znać dokładną liczbę uchodźców, którą możemy przyjąć, musimy więc mieć najpierw informację rządu.

3. Czy rząd powinien się zgodzić na postulowane przez Komisję Europejską wprowadzenie obligatoryjnych kwot podziału uchodźców między kraje członkowskie UE?

Ilu uchodźców mieszka w poszczególnych krajach UE?

Rafał Grupiński, Platforma Obywatelska: Z tego, co wiem, Polska stoi na stanowisku, by solidarność opierała się na zasadzie dobrowolności, zgodnie z decyzjami podjętymi przez szefów rządów w czasie niedawnego posiedzenia Rady Europejskiej. Ale „dobrowolnie” nie oznacza uchylania się od okazywania pomocy i solidarności, tym bardziej że sami w przeszłości wielokrotnie taką pomoc od innych otrzymywaliśmy. Chodzi o to, by każde z państw oszacowało odpowiedzialnie, ilu uchodźców jest w stanie przyjąć, i potrafiło zagwarantować im odpowiednie programy integracyjno-adaptacyjne, o czym już wspomniałem.

Andżelika Możdżanowska, PSL: Sztywne określenie limitów w sprawie uchodźców do niczego nie prowadzi. Trzeba wprowadzić rozwiązania systemowe, by po pierwszej fali nie pojawił się problem kolejnych.

Jarosław Gowin, Polska Razem: W żadnym wypadku nie powinniśmy ulegać niemieckiemu szantażowi w tej sprawie. Skoro bez konsultacji z pozostałymi krajami Niemcy otwierają swoje granice, muszą same ponosić konsekwencje takich działań. Nie pozwólmy, by podobnie jak w kwestii Ukrainy decyzje na ważny dla nas temat zapadały bez nas.

Zbigniew Ziobro, Solidarna Polska: Nie. Rząd powinien natomiast domagać się aktywnej roli UE oraz NATO w przywróceniu stabilności w Syrii i Libii. Tylko takie intensywne działania, nie wyłączając opcji militarnej (pod egidą ONZ), przeciwko Państwu Islamskiemu mogą docelowo rozwiązać problem.

Barbara Nowacka, Twój Ruch: Polska powinna solidarnie z innymi krajami członkowskimi brać na siebie ciężar pomocy uchodźcom. Oczywiście ten system kwotowego podziału powinien uwzględniać sytuację gospodarczą, poziom życia w poszczególnych krajach członkowskich. Ale dotychczas nie słychać, by ktokolwiek proponował niesprawiedliwe dla Polski obciążenia.

Dariusz Joński, SLD: Aby rozwiązać problem uchodźców, potrzebna jest wspólna polityka krajów Unii Europejskiej. Oczekuję, że przywódcy krajów UE dojdą w tej sprawie do porozumienia i wypracują kompromis, który ostatecznie może różnić się od obecnej propozycji Komisji Europejskiej. Od polskiego rządu natomiast oczekuję podjęcia poważnych rozmów z innymi krajami Unii Europejskiej na temat uchodźców, a nie chowania głowy w piasek. Niezbędne też jest podjęcie rozmów na temat środków finansowych, które Unia Europejska jest w stanie przeznaczyć na przyjęcie uchodźców.

4. Czy polskie parafie powinny posłuchać zaleceń papieża Franciszka i przyjąć po jednej rodzinie uchodźców?


Papież Franciszek 6 września zaapelował do wszystkich parafii o przyjmowanie uchodźców

Rafał Grupiński, Platforma Obywatelska: Trudno ingerować w życie struktur kościelnych, ale z pewnością głos papieża powinien być uważnie wysłuchany przez duchowieństwo i wiernych Kościoła. Kluczem do sukcesu każdego programu imigracyjnego jest jego długofalowy charakter oraz skuteczna pomoc w nauce języka i znalezieniu pracy w kraju imigracji. Warto o tym pamiętać, odpowiadając na takie wezwania.

Andżelika Możdżanowska PSL: Istotny jest głos prymasa Polski, który już wcześniej zaznaczył, że to wymaga decyzji biskupów, skoordynowanego działania w skali całego Kościoła w Polsce, i nie może to być pozostawione spontanicznej czy emocjonalnej reakcji.

Jarosław Gowin, Polska Razem: Jak już powiedziałem, powinniśmy zajmować się pomocą uchodźcom tam, gdzie jest ona realnie potrzebna – w północnej Afryce. Jeżeli podejmiemy w tym zakresie szybkie i sprawne działania, to nie będzie żadnego pretekstu dla fali zarobkowych imigrantów chowających się pod płaszczykiem uchodźców. Jeżeli wśród uchodźców znajdujących się już na terenie Unii są syryjscy chrześcijanie, to przyjęcie części z nich przez polskie parafie jest możliwe, jednak na pewno nie jest to tego typu liczba.

Zbigniew Ziobro, Solidarna Polska: W ograniczonym zakresie, ale tylko chrześcijan. Polskie parafie nie są tak bogate jak niemieckie, austriackie czy nawet włoskie i nie są przygotowane do tego rodzaju długotrwałych zadań. Pierwszeństwo pomocy należy się tym, którzy są najbardziej prześladowani i zagrożeni, czyli chrześcijanom. Pamiętajmy, że spotkanie z radykalnymi i agresywnymi islamistami kończy się dla tamtejszych chrześcijan z reguły śmiercią (jeśli nie przejdą na islam).

Barbara Nowacka, Twój Ruch: Gesty organizacji pozarządowych czy Kościołów są potrzebne, jak każdy głos solidarności z uchodźcami. Od kilku dni możemy oglądać żenujący pokaz hipokryzji, przede wszystkim w wykonaniu konserwatywnych polityków, katolickich działaczy, a także części duchownych. Nagle okazuje się, że papież nie jest kompetentny w kwestiach uchodźców, bo – uwaga – to nie jest kwestia moralności. Zresztą papież, gdy mówi o uchodźcach, też już „nie jest nasz”. Moim zdaniem powinny, ale czy posłuchają Franciszka? Szczerze wątpię. Natomiast ważne jest, jakie stanowisko przyjmie rząd i na ile przygotowany jest do przyjęcia uchodźców.

Dariusz Joński, SLD: Uważam, że polski Kościół powinien włączyć się w pomoc dla uchodźców. Nie jestem tylko pewien, czy wszyscy polscy biskupi i księża wysłuchają w tej sprawie papieża Franciszka.

5. Czy powinniśmy stosować jakieś wstępne kryteria doboru uchodźców? Wyznanie, wykształcenie, pochodzenie, inne?

Nie patrzmy na siebie przez pryzmat hejterów [JANINA OCHOJSKA]

Rafał Grupiński, Platforma Obywatelska: Z pewnością uchodźcy powinni być sprawdzani przez odpowiednie służby, by uniknąć zagrożeń dla bezpieczeństwa Polski i innych państw Unii Europejskiej, ale żadna selekcja o wspomnianym w pytaniu charakterze nie powinna mieć miejsca, a już na pewno być decydująca w kwestii pomocy. O tym winna decydować ocena sytuacji konkretnych, poszczególnych uciekinierów z regionów objętych wojną lub katastrofą humanitarną.

Andżelika Możdżanowska, PSL: Na pewno trzeba wziąć pod uwagę kryteria humanitarne dotyczące pomocy osobom, które najbardziej jej potrzebują – czyli takim, które rzeczywiście migrują ze względu na zagrożenie życia. Należy pamiętać, że musimy stworzyć odpowiednie warunki do asymilacji. Istotne jest zapewnienie bezpieczeństwa Polakom, aby żadna osoba, która w przeszłości miała coś wspólnego z organizacjami terrorystycznymi, nie przekroczyła polskiej granicy.

Jarosław Gowin, Polska Razem: Pomoc niesiona uchodźcom na miejscu, w Afryce, powinna docierać do wszystkich potrzebujących, niezależnie od jakichkolwiek kryteriów. Co do przyjęcia uchodźców – kryterium wyznaniowe powinno być bezwzględnie przestrzegane.

Zbigniew Ziobro, Solidarna Polska: Powinniśmy przyjmować tylko chrześcijan.

Barbara Nowacka, Twój Ruch: Nie można i nie powinno się tego robić, chyba że któreś z tych kryteriów stwarza szczególne zagrożenie dla danej grupy osób. Wtedy można im udzielić pomocy jako pierwszym. Takie postulaty wynikają z niewiedzy na temat zróżnicowania religijnego i etnicznego tych krajów, z innej strony – z patrzenia na świat przez polski pryzmat, dość wyjątkowy na świecie – państwa praktycznie homogenicznego narodowościowo.

Dariusz Joński, SLD: Powinniśmy pomagać tym uchodźcom, którzy tego najbardziej potrzebują, a więc tym, którzy muszą uciekać po to, aby ratować swoje życie. W pierwszej kolejności pomagałbym dzieciom i kobietom. Ewentualne kryteria doboru to zadanie dla państwowych urzędów i służb.

6. Czy obawia się pani/pan, że uchodźcy będą stwarzać zagrożenie? terrorystyczne?

Co powinniśmy wiedzieć o uchodźcach? 15 ważnych pytań

Rafał Grupiński, Platforma Obywatelska: Jest oczywiście takie ryzyko, że wśród uchodźców będą chcieli przeniknąć do Europy ludzie o nieczystych intencjach, ale rolą odpowiednich służb jest ich zidentyfikować i udaremnić ich plany.

Andżelika Możdżanowska, PSL: Wierzymy, że polskie służby są dobrze przygotowane. Padły już deklaracje dotyczące wnikliwego sprawdzania uchodźców – jest opracowany taki mechanizm i to działa. Oczywiście naiwnością byłoby stwierdzenie, że gwarancja bezpieczeństwa jest stuprocentowa.

Jarosław Gowin, Polska Razem: Uchodźcy – nie. Imigranci wykorzystujący ich tragedię mogą stwarzać takie zagrożenie, zarówno ze względu na wcześniejsze doświadczenia państwa zachodnich z mniejszościami muzułmańskimi, jak i na potwierdzone celowe przerzucanie bojowników ISIS w fali imigrantów zalewających obecnie Europę. Właśnie dlatego powinniśmy przyjąć tylko i wyłącznie syryjskich chrześcijan.

Zbigniew Ziobro, Solidarna Polska: Beniamin Netanjahu przedwczoraj powiedział, że „nie pozwoli, aby Izrael został zalany falą nielegalnych imigrantów i terrorystów”. Skoro premier Izraela, który dysponuje najlepszym rozpoznaniem wywiadowczym w tym rejonie świata, twierdzi, że wśród uchodźców są terroryści, to musimy tę jego informację traktować bardzo poważnie.

Barbara Nowacka, Twój Ruch: Zagrożenie terrorystyczne może pojawić się i pojawia niezależnie od zjawisk migracyjnych. To odpowiednie służby naszego kraju i ścisła współpraca z ich odpowiednikami w Europie są gwarantami naszego bezpieczeństwa.

Dariusz Joński, SLD: Przy przyjmowaniu uchodźców niezbędna jest odpowiednia weryfikacja, gdyż bezpieczeństwo naszego kraju jest sprawą nadrzędną. To będzie sprawdzian dla polskich służb specjalnych. Do naszego kraju nie mogą dostać się żadne osoby powiązane z terroryzmem czy Państwem Islamskim.

7. Kto powinien zapewnić pracę i mieszkania uchodźcom: rząd, samorządy czy organizacje pozarządowe?

Mieszkaniowy kryzys uchodźców. Kto zapewni im dach nad głową? [INFOGRAFIKA]

Rafał Grupiński, Platforma Obywatelska: Tak skomplikowane zadanie jest możliwe do realizacji jedynie w bliskiej współpracy rządu, samorządów i organizacji pozarządowych. Pokazuje to zresztą sukces ewakuacji ludności polskiego pochodzenia z Donbasu. Została ona zorganizowana przez rząd, program adaptacyjny prowadził na zlecenie rządu pozarządowy Caritas, a pomoc w ich dalszym usamodzielnianiu się zapewniały samorządy. Dzięki temu całe przedsięwzięcie zakończyło się sukcesem.

Andżelika Możdżanowska, PSL: Nie można obarczać tym zadaniem samorządów ani organizacji samorządowych. To musiałby być rząd z obszernym udziałem środków unijnych. Istotna może być też rola USA (ze względu na ich zaangażowanie militarne w Syrii). Pamiętajmy, że padały już deklaracje ze strony Kościoła – parafie deklarowały pomoc, np. Caritas diecezji opolskiej już przygotowuje się na przyjęcie 50 rodzin. Potrzebne jest współdziałanie wszystkich instytucji.

Jarosław Gowin, Polska Razem: Pomoc dla uchodźców powinny sfinansować kraje, które doprowadziły do destabilizacji sytuacji w tamtym regionie, a więc w głównej mierze USA i kraje Europy Zachodniej.

Zbigniew Ziobro, Solidarna Polska: Chodźmy po ziemi. Jeśli ktoś obiecuje, że załatwi stałą pracę tysiącom ludzi nieznającym języka polskiego i uwarunkowań naszego rynku pracy, do tego nie mając wiedzy o kwalifikacjach zawodowych i wykształceniu tych ludzi, to albo buja w obłokach, albo jest oszustem. Dlatego decyzję o przyjmowaniu do Polski tych ludzi należy podejmować odpowiedzialnie, zastanawiając się nad długoterminowymi konsekwencjami.

Barbara Nowacka, Twój Ruch: Zobowiązanie do wsparcia uchodźców leży na barkach władz polskich. Niemniej współpraca z samorządami, związkami zawodowymi, organizacjami pozarządowymi, Kościołami i związkami wyznaniowymi jest niezbędna, aby działania te nie alienowały dodatkowo uchodźców ze społeczności lokalnych. Im więcej obywatelek i obywateli zostanie włączonych w ten proces, tym mniej przeszkód on napotka.

Dariusz Joński, SLD: W tych sprawach zarówno rząd, samorządy, jak i organizacje pozarządowe powinny ze sobą współpracować. Niemniej cały program przyjęcia uchodźców powinien opracować polski rząd i to rząd musi zaprosić do współpracy inne instytucje i organizacje.

8. Czy zamierza pani/pan wesprzeć uchodźców, przyjmując ich do domu, wspierając finansowo lub w inny sposób?


Stołówka społeczna dla uchodźców z Syrii i Iraku w Paryżu

Rafał Grupiński, Platforma Obywatelska: Każdy z nas musi to rozstrzygnąć we własnym sumieniu i na miarę własnych możliwości. W tym, w czym będę mógł i potrafił pomóc, postaram się indywidualnie to zrobić.

Andżelika Możdżanowska, PSL: Pomoc finansowa – tak, jest oczywiście bardzo istotna, ale nic nie zastąpi ludzkiego zainteresowania. Trzeba zdiagnozować, jakiej pomocy ci ludzie mogliby oczekiwać. Często jest to pomoc, której nie da się przeliczyć na pieniądze, np. porady prawne, pomoc w przejściu procedur urzędowych etc. Najważniejsze, by każdy potrzebujący otrzymał pomoc.

Jarosław Gowin, Polska Razem: Jak tylko uruchomiona zostanie realna pomoc dla uchodźców, oczywiste jest dla mnie wsparcie takiej inicjatywy finansowo. Musi to jednak być częścią planu, o którym mówiłem wcześniej: realnego rozwiązania problemu w Afryce i na Bliskim Wschodzie.

Zbigniew Ziobro, Solidarna Polska: Od lat regularnie przekazuję pieniądze na różne działania dobroczynne. Do domu przyjmować uchodźców nie zamierzam. Nie wykluczam symbolicznego finansowego wsparcia dla katolickiej organizacji, która w taką pomoc się angażuje.

Barbara Nowacka, Twój Ruch: Oczywiście. Po pierwsze, w wymiarze symbolicznym na sobotniej manifestacji solidarności z uchodźcami w Warszawie. Po drugie, w wymiarze materialnym: w czasie Kongresu Kobiet organizowana jest zbiórka na rzecz kobiet i dzieci uchodźców, w której zamierzam uczestniczyć. Zbieramy ubrania, środki higieny, zabawki i rzeczy do szkoły. A jeśli będzie taka potrzeba, to tak jak wielu innych Polaków z chęcią przyjmę uchodźców pod swój dach. Myślę, że w Polsce mimo tego nieustającego straszenia uchodźcami jest wielu ludzi, którzy będą pomagać.

Dariusz Joński, SLD: Jako poseł będę podejmował wszelkie działania na rzecz tego, aby państwo polskie było odpowiednio przygotowane na przyjęcie uchodźców. Po to zostałem wybrany do Sejmu, aby pomagać rozwiązywać i takie problemy.

Zobacz także

tylkoPiSNieOdpowiedziało

wyborcza.pl

Pomarańczowy pociąg z Hellboyem

Wojciech Maziarski, 10.09.2015

Miejsce, gdzie może znajdować się złoty pociąg jest pilnowane przez Straż Ochrony Kolei

Miejsce, gdzie może znajdować się złoty pociąg jest pilnowane przez Straż Ochrony Kolei (SOK)

Dwaj faceci, Polak i Niemiec, wkręcili prawie 40-milionowy naród w środku Europy i sporą część międzynarodowych mediów. Wmówili im, że na Dolnym Śląsku pod ziemią stoi ukryty pancerny pociąg hitlerowców wypakowany złotem i kosztownościami.

Na miejsce epokowego „odkrycia” zjechały tłumy żądnych sensacji nawiedzeńców oraz zastępy poważnych reporterów z renomowanych światowych stacji telewizyjnych. Informacje o sensacyjnym znalezisku z powagą publikowały prestiżowe, opiniotwórcze gazety.

Właściwie nie wiadomo, dlaczego sprawcy tego zamieszania ograniczyli się do opowieści o skarbach. Powinni byli, wzorem Guillerma del Toro, opowiedzieć światu, że tym pociągiem jechał Hellboy, stwór sprowadzony przez nazistowskich uczonych z piątego wymiaru, posiadający ogon, rogi i wielką łapę. Dojechał do Wałbrzycha, tu wysiadł i od tej pory żyje w podziemnych sztolniach i tunelach. Ostatnio widziano go w lochach zamku Książ.

Nie podejmuję się rozstrzygać, czy dwaj „odkrywcy” są ludźmi niespełna rozumu czy cynicznymi cwaniakami, którzy mają pomysł, jak z bajek o hitlerowskim złocie wyciągnąć całkiem realne zyski. A może to utalentowani performerzy, którzy zorganizowali happening, jakiego Dolny Śląsk nie widział od lat 80. ubiegłego stulecia, kiedy to „Major” Waldemar Fydrych, twórca Pomarańczowej Alternatywy, skutecznie mobilizował we Wrocławiu ZOMO do ścigania krasnoludków i świętych Mikołajów na ul. Świdnickiej pod zegarem.

To były piękne i pamiętne sceny. Biegali barczyści i postawni mężczyźni w stalowoszarych mundurach, z długimi pałami w dłoniach i wyłapywali Mikołajów odzianych w czerwone płaszcze, by potem w aresztach oddzielać ziarno od plew: ten Mikołaj wywrotowy i antysocjalistyczny, więc pod sąd go, a ten legalny, zatrudniony przez dom towarowy na umowę-zlecenie, więc oddajemy mu kapotę i skonfiskowany wór z cukierkami.

„Major” Fydrych angażował do występów policję, a dzisiejsi kontynuatorzy jego dzieła – urzędników państwowych i samorządowych oraz żołnierzy. Jak donoszą media, na miejsce „odkrycia” przybyli wojskowi z pułków saperskich i chemicznych, których ściągnął tu prezydent Wałbrzycha za pośrednictwem wojewody dolnośląskiego.

Żeby jednak happening mógł się tak pięknie rozwinąć, potrzebny był jeszcze sygnał z rządowego szczebla uwiarygodniający androny opowiadane przez polsko-niemiecki duet „odkrywców”. Dał go wiceminister kultury, a zarazem generalny konserwator zabytków, potwierdzając, że na 99 proc. Hellboy istnieje. Przepraszam – złoty pociąg.

Wszystko to jest bardzo śmieszne. Cieszą się miłośnicy absurdu ubarwiającego szarą prozę życia. Zresztą wszyscy chyba lubimy od czasu do czasu się pośmiać.

Tyle że ja – choć ponurakiem nie jestem – wolałbym, żeby moje państwo było poważne. Żeby jego przedstawiciele i urzędnicy, nawet w czasie największych letnich upałów, nie dawali się tak łatwo wkręcać. Ważnych funkcji państwowych raczej nie powinni pełnić ludzie szukający złotych pociągów w lochach zamku Książ, zamaskowanych członków zakonu iluminatów w elitach życia publicznego czy śladów dwóch wybuchów trotylu i nitrogliceryny na samolocie, który wpadł we mgle na brzozę.

Zobacz także

dwajFaceci

wyborcza.pl

Duda z PiS czy z Krakowa?

Bartosz Piłat, 10.09.2015

Smog nad Krakowem. Powietrze w polskich miastach jest coraz bardziej trujące

Smog nad Krakowem. Powietrze w polskich miastach jest coraz bardziej trujące (Fot. Jakub Ociepa / Agencja Gazeta)

Życie dziesiątek tysięcy Polaków będzie niedługo zależało od podpisu prezydenta Andrzeja Dudy, który do zatwierdzenia dostanie „ustawę antysmogową”. Liczę na to, że ją podpisze, bo od wdychania smogu umierają wyborcy wszystkich partii.

Nad ustawą posłowie zagłosują w piątek i najpewniej ją uchwalą. Chodzi o przepisy, które pozwolą samorządom zakazywać używania najbardziej przestarzałych pieców węglowych, w których można spalić wszystko, nawet odpady.

Takie piece są największym źródłem zanieczyszczenia powietrza. Trucizny, które wyrzucają przez kominy, przyczyniają się co roku do ok. 40 tys. przedwczesnych zgonów. Tyle osób umiera na wywołane przez zanieczyszczenia nowotwory (głównie płuc) czy zawały serca. Dziesiątki tysięcy Polaków ma problemy z wydolnością płuc, a setki tysięcy chorują dłużej i częściej na zwykłe przeziębienia. Leczenie tych chorych kosztuje nas ok. 8 mld zł rocznie – to także koszty leków.

Mimo zatrważających danych politycy przez lata omijali ten problem. Nikt nie miał dotąd odwagi oddać samorządom prawa do likwidacji przestarzałych pieców. Nic dziwnego. Takich pieców są w Polsce co najmniej 3 mln.

Ale prymitywne piece tylko pozornie dostarczają najtańszego ciepła. Bo choć paliwo do nich jest tanie, trzeba go spalić wielokrotnie więcej. To błędne koło: im gorsze paliwo, tym więcej trzeba go spalić, im więcej go palimy, tym więcej produkujemy zanieczyszczeń.

Dopiero obecny rząd miał odwagę zająć się tą sprawą. Minister środowiska Maciej Grabowski oświadczył wczoraj, że takie zanieczyszczenie musi być wyeliminowane. Jak? Przez systematyczną likwidację pieców oraz dzięki ocieplaniu budynków publicznych i prywatnych (im lepiej będą izolowane, tym mniej paliwa trzeba, by je ogrzać). Wszystko to ma kosztować w najbliższym dziesięcioleciu 9 mld zł. Blisko połowa tej kwoty to dotacje dla chętnych do wymiany pieców i docieplenia swych domów.

Ustawa, która to umożliwi, zostanie najpewniej przyjęta, bo koalicja rządząca ma wystarczającą liczbę głosów, a zmianę wspiera też lewica. Jedynym przeciwnikiem ustawy jest PiS.

PiS uparcie głosi nieprawdę, że „ustawa antysmogowa” oznacza naprawę powietrza kosztem najbiedniejszych. Zapomina, że ustawa nie zmusza do natychmiastowej likwidacji starych pieców węglowych. Samorządowcy sami zdecydują, w jakim tempie je wycofywać, bo najlepiej wiedzą, na co stać mieszkańców z ich terenu.

Równie uparcie PiS przekonuje, że walka ze smogiem to niszczenie polskiego górnictwa. Nieprawda. Z ponad 70 mln ton paliwa opartego na węglu, które co roku jest sprzedawane w Polsce, tylko ok. 10 mln ton Polacy spalają w domowych piecach. Najbardziej radykalna realizacja „ustawy antysmogowej” doprowadziłaby do obniżenia sprzedaży paliw węglowych o ok. 2 mln ton rocznie. Tylko wagowo wartość sprzedaży byłaby taka sama. Kopalnie nie mogłyby już sprzedawać najtańszych odpadów węglowych (jak muły, floty, które nie nadają się do spalania w nowoczesnych piecach), sprzedawałyby za to więcej węgla wyższej jakości. Droższego.

Kiedy Sejm przyjmie ustawę, decyzja będzie w rękach prezydenta Andrzeja Dudy. Ale od wielu tygodni nie udaje się zdobyć jego stanowiska w tej sprawie.

Prezydent może więc ustawę podpisać, na co liczą tysiące mieszkańców jego rodzinnego Krakowa czy Muszyny, uzdrowiska, które chciałoby mieć czyste powietrze i zimą. Taki podpis może sprawić, że w ciągu dekady zbliżymy się do norm jakości powietrza uznawanych za bezpieczne.

Może też odesłać ustawę do Trybunału Konstytucyjnego. Byłoby to jednak umywanie rąk. TK niemal na pewno orzeknie, że ustawa jest prawomocna – prezydent będzie musiał ją podpisać, tłumacząc niezadowolonym, że nie chciał.

Andrzej Duda może wreszcie ustawę zawetować. Byłaby to fatalna decyzja, pokazująca, że prezydent Polski nie interesuje się zdrowiem i życiem Polaków.

Zobacz także

ŻycieTysięcyPolaków

wyborcza.pl

 

Penthouse dla każdego (z „naszych”)

10-09-2015

ZOBACZ ZDJĘCIA »Piotr Duda

Piotr Duda  /  fot. Bartosz Bobkowski  /  źródło: GAZETA

Andrzej Duda i Piotr Duda nie mają pomysłu, jak pomóc Polsce, ale mają wiele świetnych pomysłów, jak pomóc sobie.

Od czasu poskarżenia się prezydenta Dudy prezydentowi Niemiec na „niesprawiedliwą Polskę” powróciła sprawa „socjalnego oblicza” prawicy (szczególnie po wchłonięciu przez nią NSZZ „Solidarność”). Otóż socjalne oblicze prawicy jest kłamstwem. Nie kryje się za nim żaden pomysł na Polskę, żaden pomysł na rynek pracy, żaden pomysł na złagodzenie społecznych nierówności, żaden pomysł na uczynienie Polski bardziej sprawiedliwą. Dla Jarosława Kaczyńskiego, Andrzeja Dudy, Piotra Dudy… Polska bardziej sprawiedliwa to jedynie Polska bardziej sprawiedliwa dla „swoich”. Piotrowi Dudzie, mimo że jest przewodniczącym związku zawodowego, a nie szefem koła różańcowego, łatwiej było przystać na prawicową ideologię PiS, na „walkę z gender”, walkę z in vitro, „podnoszenie Polski z kolan” – bo jako związek zawodowy dzisiejsze NSZZ „Solidarność” jest jedną wielką porażką.

Socjalne oblicze prawicy jest kłamstwem.

Piotr Duda nie jest jedynym w Europie czy nawet na świecie (patrz liderzy związkowi w USA) przywódcą związku zawodowego, który ma słabość do penthouse’ów i żyje nieco lepiej, niż szeregowi członkowie jego związku. Jednak jedni z tych liderów na swój lepszy los zasługują, inni niekoniecznie. Czy Piotr Duda zasługuje na penthouse?

Kiedy NSZZ „Solidarność” na Śląsku skutecznie wymuszało na słabnącym rządzie kolejne przywileje dla górników, niszczące ich zakłady pracy, niszczące praktycznie polskie górnictwo węglowe, czyniące je kompletnie już niekonkurencyjnym, w sieci „Lidl” została spacyfikowana kolejna próba utworzenia tam jakiejkolwiek organizacji związkowej (w większości krajów UE związki zawodowe w sieci „Lidl” istnieją, w Polsce nie). Ale to związkowcy z górnictwa i energetyki wybierają przewodniczącego, a nie związkowcy z sieci handlowych, bo ich prawie nie ma. To związkowcy z górnictwa i energetyki dali Piotrowi Dudzie klucz do penthouse’u. Oczywiście Piotr Duda nie stworzył tych nierówności, on je odziedziczył. Odziedziczył siłę związków zawodowych sektora górniczego i słabość związków zawodowych w handlu czy w szkolnictwie. Co to jednak za związek, który zamiast o większą równość, o większą osłonę dla słabych, walczy o jeszcze większą osłonę dla i tak już silnych, powiększa nierówności, którym miał zapobiegać? To jeszcze jedno lobby w tym kraju, dbające tylko o siebie.

Czytaj także: Siedem faktów o luksusach Piotra Dudy

Faktycznie, „są w ojczyźnie rachunki krzywd”, transformacja miała swoje koszty społeczne, nie likwidowała wszystkich starych nierówności, tworzyła nowe. Ale prawica, której dziś związek „Solidarność” stał się przybudówką, nie tylko, że nigdy nie miała pomysłu na „uczynienie Polski bardziej sprawiedliwą” (poza wyborczymi hasłami), ona sama w dodatku interpretuje tę „niesprawiedliwość” wyłącznie jako niedopuszczenie jej liderów i jej klientów do „politycznej redystrybucji” (prywatyzacje, koncesje, spółki skarbu państwa, spółki komunalne), w której „uczestniczą komuchy i liberały, ale nie my”.

A jeśli już prawicowcy zostają do tej politycznej redystrybucji dopuszczeni (w krótkim okresie potęgi wczesnego PC, pod władzą AWS, pod władzą braci Kaczyńskich, pod władzą prawicowych samorządów – np. Jacek Sasin i jego ludzie w spółkach komunalnych Wołomina, kiedy miejsca w polityce centralnej chwilowo dla nich zabrakło), to wówczas z kolei krzyczą pod niebiosa, że wciąż dostali za mało.

Liderzy związkowi, a konkretnie liderzy NSZZ „Solidarność”, uczestniczyli w tej politycznej redystrybucji w okresie rządów AWS. To oni dali wówczas pełne przyzwolenie na prywatyzację kluczowych zakładów pracy i kluczowych gałęzi polskiej gospodarki w zamian za naprawdę znaczące pakiety akcji dla liderów związkowych na poziomie zakładów i branż. Piotr Duda osłaniał to politycznie jako lider AWS na Górnym Śląsku. Może to nawet nie było złe, skoro prywatyzacja z czasów rządu AWS-UW uratowała Polskę przed „greckim modelem własności”, czyli przed własnością ani państwową, ani prywatną, prawdziwie niczyją, z której każdy ciągnie, a za którą nikt nie odpowiada. Może zatem liderzy NSZZ „Solidarność” wykonali w czasach AWS dobrą robotę, ale dostali za nią przecież swoją rentę władzy i to bardzo wysoką. Penthouse dla Piotra Dudy w związkowym ośrodku, płacony ze związkowych pieniędzy, jest tylko maleńką cząsteczką tej premii.

Problem w tym, że związkowi liderzy, którzy w czasach AWS dostali przecież swoją rentę władzy, dziś udają, że nic nie dostali. Przyłączają się do chóru Jarosława Kaczyńskiego, Andrzeja Dudy, agenta Tomka, Krzysztofa Czabańskiego, Andrzeja Urbańskiego, braci Karnowskich… (ich imię naprawdę jest Legion), którzy też dostali swoją rentę władzy (od spółki Telegraf, poprzez kierownicze funkcje w mediach publicznych, po pieniądze SKOK-ów) i też wołają: za mało! Inni dostali więcej! Teraz K… My!

To związkowcy z górnictwa i energetyki dali Piotrowi Dudzie klucz do penthouse’u. Oczywiście Piotr Duda nie stworzył tych nierówności, on je odziedziczył.

Nie dostaliście za mało, Panowie! W tym kraju żyją miliony ludzi, którzy dostali mniej, niż wy. Akurat liderzy związkowi zostali w tym kraju spłaceni z nawiązką (pakietami akcji prywatyzowanych zakładów, związkowym majątkiem), podobnie jak zostali spłaceni czołowi postkomuniści (nomenklaturową prywatyzacją), rolnicy (KRUS-em, a potem dopłatami unijnymi), nawet leśnicy („niczyimi” Lasami Państwowymi, z których czerpią dla siebie, przeciętna pensja w lasach państwowych to 8 tysięcy, a Nadleśniczy zarabiają więcej, niż ministrowie, bo nawet dywidendy skarbowi państwa nie chcą płacić, a PiS ich będzie w tym niechceniu wspierał, jeśli w zamian dostanie ich wyborcze poparcie).

Postkomuniści, prawica, PSL, związkowi liderzy… wszyscy, którzy byli dostatecznie silni, zostali w tym kraju spłaceni. Taka jest czasem cena pokoju społecznego. Problem w tym, że Polska zapłaciła już naprawdę dużo praktycznie każdemu silnemu lobby w tym kraju, a mimo to pokoju społecznego nadal nie mamy. Ponieważ nikt się nie przyznaje do tego, że został spłacony. Wszyscy szarpią dalej. Niech szlag trafi to państwo, przecież „nie jest moje”. Dla Andrzeja Dudy państwo nie było jego nawet wtedy, gdy był w tym państwie posłem na Sejm ze wszystkimi przysługującymi temu stanowisku przywilejami. A skoro to państwo „nie było jego”, uważał – i uważa nada, nawet jako prezydent tego państwa – że wolno mu było ciągnąć z państwowej kasy pieniądze na bilety lotnicze i na hotele, żeby go fucha na prywatnej uczelni mniej kosztowała, żeby jeszcze więcej mógł na niej zarobić (bez kosztów, koszty płaci państwo).

Dla Piotra Dudy ani państwo, ani nawet budżet NSZZ „Solidarność” nie jest jego, jest „niczyj”, więc może płacić 85 złotych za nocleg wart 1300, bo te 1300 złotych idą przecież z pieniędzy społecznych, związkowych, „niczyich”. A ośrodek „Bałtyk” ze specjalnie dobudowanymi penthouse’ami też należy do związku zawodowego, czyli do nikogo.

Również ludzie PiS (także z najbliższego otoczenia „społecznie wrażliwego” prezydenta Lecha Kaczyńskiego) załapywali się w czasach rządów braci na tę polityczną redystrybucję „niczyich pieniędzy”. Choćby ponad półtora miliona zainkasowane przez Piotra Kownackiego, wrażliwego społecznie ministra w kancelarii wrażliwego społecznie prezydenta, jako odprawa za skrócenie mu kadencji w zarządzie ORLEN-u (ogólnie zarobił w tej państwowej, czyli „niczyjej” firmie, 3 miliony 300 tysięcy za mniej niż pół roku pracy, bodajże „Fakt” obliczył, że oznaczało to zarobek 31 000 złotych dziennie). A przecież Kownacki trafił do ORLEN-u nie dlatego, że był jakimś fachowcem od nafty, ale dlatego, że bracia Kaczyńscy posadzili go na tej partyjnej karuzeli stanowisk choćby na chwileczkę. A wiecie, jak odpowiedział wrażliwy społecznie prezydent Lech Kaczyński, u którego wrażliwości społecznej uczył się dzisiejszy prezydent Andrzej Duda, kiedy go zapytano o wysokość odprawy jego ministra (Kownacki pobierał odprawę ORLEN-u razem z ministerialną pensją w kancelarii prezydenta)? „W Polsce, jak wszędzie na świecie ukształtowała się grupa ludzi, którzy znakomicie zarabiają”.

Czytaj także: Tomasz Lis: Duda nie był tak mocny, by zmierzyć się z pytaniami dziennikarzy

„Polska sprawiedliwa” to zatem dla idącej dziś po władzę prawicy nie obalenie systemu „politycznej redystrybucji” (przez samorządy, spółki skarbu państwa, spółki komunalne, agencje…), ale wykorzystanie tego mechanizmu dla siebie. Sam Jarosław Kaczyński kiedyś ten mechanizm politycznego uwłaszczenia, ten mechanizm uznania polskiego państwa za masę upadłościową, z której można czerpać do woli, nazwał Teraz K… My. Cały problem z Kaczyńskim i polską „społecznie wrażliwą prawicą” polega jednak na tym, że oni nigdy nie chcieli zniszczyć tego mechanizmu, ale zawsze – od wielkich SKOK-ów po małe wziątki, od spółki Telegraf, poprzez polityczne uwłaszczenia liderów związkowych, senatora Biereckiego, aż po bilety Andrzeja Dudy i penthouse Dudy Piotra – chcieli się stać panami tego mechanizmu politycznego uwłaszczenia. Tej jesieni znów mają na to szanse. Tylko dlaczego ten własny, wciąż niewystarczająco przez Polskę zaspokojony głód mieszają ze „sprawiedliwością”?

penthousedlaKażdego

Newsweek.pl

Andrzej Duda też był kandydatem na Człowieka Roku. Nikt jednak na niego nie zagłosował

Prezydent mówił w Krynicy m.in. o referendum w sprawie wprowadzenia euro
Prezydent mówił w Krynicy m.in. o referendum w sprawie wprowadzenia euro Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

Kandydatów do nagrody Forum Ekonomicznego w Krynicy było sześciu. W środę, gdy okazało się, że Jarosław Kaczyński jest zwycięzcą, wszyscy mówili tylko o pięciu pretendentach. Wiadomo było, jak między nimi rozłożyły się głosy. W ostatecznych wynikach nazwiska prezydenta nie było.

TVN24 podaje jednak, że był. Tyle, że nie zdobył żadnego głosu, więc został pominięty. Gdy dziennikarz zapytał marszałka województwa małopolskiego, ile głosów zdobył prezydent, usłyszał w odpowiedzi: – Na protokole nie widnieje żaden, wszystkie są podzielone, więc można się domyślić, że żadnego. Wszystkie te głosy zostały, jak sądzę, przeniesione na Jarosława Kaczyńskiego.

Marek Sowa dodał jednak, że nagroda była przyznawana za rok 2014, a nie 2015. – Bez wątpienia pan prezydent w przyszłym roku będzie bardzo poważną kandydaturą, odniósł olbrzymi sukces, wygrał wybory – stwierdził.

Krzysztof Gawkowski, sekretarz generalny SLD, skwitował, że trochę to dziwne i śmieszne. – Ale pokazuje, kto w starciu Kaczyński-Duda ma większą przewagę – ocenił w rozmowie z TVN24.

Nagrodę przyznała Rada Programowa Forum Ekonomicznego, w której są m.in. Jerzy Buzek, Cezary Grabarczyk, Marek Sowa z PO, Jan Bury z PSL czy były prezydent Aleksander Kwaśniewski. Jarosław Kaczyński otrzymał 9 głosów. Drugi, premier Ukrainy Arsenij Jaceniuk – 7, a trzecia – Reprezentacja Polski w Siatkówce – 6. Krynica była w szoku, ale wygłaszający laudację Jacek Karnowski mówił, że prezes PiS wygrał jednogłośnie.

Źródło:TVN24

kwaśniewskiIcimoszewicz

naTemat.pl