Pluton (11.09.2015)

 

”Wynajmijmy statek. Uchodźcy mogą mieszkać w kajutach i uczyć się polskiego” . Oto pomysł Zjednoczonej Lewicy

Ten prom kiedyś pływał po Bałtyku. Teraz używany jest jako statek hotelowy dla pracowników
Ten prom kiedyś pływał po Bałtyku. Teraz używany jest jako statek hotelowy dla pracowników Fot. Wikipedia/Domena Publiczna

Uchodźcom trzeba pomóc, ale… Ciągle pojawia się jakieś ”ale”. Na przykład nie ma warunków lokalowych. Zjednoczona Lewica w Szczecinie znalazła rozwiązanie. Wydzierżawić statek hotelowy, który mógłby pomieścić nawet 600 uchodźców. Dobry pomysł? – Będziemy go promować, w przyszłym tygodniu zrobię konferencję w tej sprawie – mówi naTemat Marcin Sampławski, szef Twojego Ruchu w Szczecinie

Sprawę traktuje bardzo poważnie i od razu zastrzega, że absolutnie nie chodzi o to, z czym ten pomysł niektórym już zaczął się kojarzyć: – Wrzucić uchodźców na statek, odpalić silnik i niech wracają do domu? Co to, to nie.

On widzi taki statek gdzieś w Szczecinie. Wcale nie na morzu, jak można by podejrzewać. Dryfujący gdzieś przy brzegu? Absolutnie. – Szczecin to specyficzne miasto. Wody pod dostatkiem. Masa kanałów. Można by go gdzieś przycumować – przekonuje.

Statek hotelowy miałby być tymczasowym rozwiązaniem. Na jak długo? – Dopóki nie znajdą się lokale dla uchodźców. A znając polskie realia może to trwać nawet rok – przyznaje. Na pomysł wpadł razem z Adamem Ostolskim z Zielonych. – Chodzi o to, by nie wzbudzać agresji. Są mieszkańcy Szczecina, którzy od lat czekają na mieszkania komunalne, a my od razu dajemy je uchodźcom? Wydzierżawienie przez miasto statku hotelowego byłoby dobrym rozwiązaniem – mówi.

Jaki to statek? Czy taki, jak na zdjęciach? Nie wiadomo. Marcin Sampławski mówi, że taki, który pomieściłby 300, a może 600 osób. W zależności od zapotrzebowania.

Są w pełni wyposażone
W normalnych warunkach statki hotelowe wykorzystywane są w czasie, gdy na morzach i ocenach prowadzone są dłuższe prace. Odwierty wiertnicze, projekty gazowe. U wybrzeży Australii pływają takie, które są w stanie pomieścić nawet 1200 pracowników. Często są to stare promy, ale dobrze wyposażone – z salą gimnastyczną, restauracjami, czytelnią. Na przykład Silja Festival pływał swego czasu po Bałtyku, a potem pojawił się u wybrzeży Kanady i służył jako hotel dla 600 pracowników.

– To są w pełni wyposażone statki. Są kabiny, łóżka, jest kuchnia, są sale konferencyjne. Do omówienia byłyby kwestie, czy np. uchodźcy sami przyrządzaliby sobie posiłki, czy nie. Ale w salach konferencyjnych mogliby się uczyć podstaw polskiego. Potem łatwiej by im było np. znaleźć pracę – zachwala Marcin Sampławski.

O swoim pomyśle rozmawiał już z pewnym ekspertem od transportu. Dowiedział się, że wydzierżawienie statku nie byłoby problemem. A potem można by go wykorzystać do celów miejskich. Mógłby już tu zostać. Na wodzie odbywa się przecież bardzo dużo imprez.

lewicaWynajmijmy

naTemat.pl

Robert Biedroń: W każdej szkole w Słupsku odbędą się spotkania z uchodźcami, żeby dzieci mogły się z nimi skonfrontować

Robert Biedroń krytykuje polityków za straszenie uchodźcami.
Robert Biedroń krytykuje polityków za straszenie uchodźcami. Fot . Wojciech Nekanda Trepka / Agencja Gazeta

Robert Biedroń jest zdegustowany poziomem sejmowej dyskusji o przyjmowaniu uchodźców. – Dziwię się, że wielu moich kolegów i koleżanek w polityce tak nierozsądnie wypowiada się w tych kwestiach, zbija kapitał polityczny żerując na lękach – mówił w TVN24.

W Sejmie poza aborcją kłócono się też o uchodźców. Jednym z najgłośniejszych dyskutantów był Armand Ryfiński, były poseł Ruchu Palikota. – Wczoraj usunąłem go też ze znajomych na Facebooku – zdradził Robert Biedroń w TVN24. – Dziwię się, że wielu moich kolegów i koleżanek w polityce tak nierozsądnie wypowiada się w tych kwestiach, zbija kapitał polityczny żerując na lękach – dodał.

– W Słupsku są imigranci, nie mieliśmy z nimi problemu, jesteśmy dumni z naszej wielokulturowości – mówił, przypominając, że miasto którym rządzi przez wieku było częścią Niemiec. – Alternatywą jest stawianie murów, a Lech Wałęsa czy Mur Berliński pokazali, że nie ma takiego muru, którego nie można przeskoczyć, nie ma takich zasieków, których nie można przeciąć – mówił gość programu „Tak jest” w TVN24.

Krytykował też rządzących za to, że już lata temu nie stworzyli systemu przyjmowania uchodźców. Mówił też, że media rozpowszechniają stereotypy, według których uchodźca = terrorysta. – Kiedy słyszę Gowina, który opowiada takie straszne brednie myślę „człowieku, jeśli coś złego się stanie to będziesz za to współodpowiedzialny” – mówił Biedroń.

– W Polsce bardziej chronimy zygoty, niż życia narodzonego. I to nie dotyczy tylko ludzi z Syrii czy Erytrei, ale też biednych dzieci w Polsce. Nie słyszałem, żeby o nie się upominali politycy prawicy – stwierdził włodarz Słupska, nawiązując do sejmowej dyskusji o całkowitym zakazie aborcji.

Biedroń zapowiedział też ważną inicjatywę ws. uchodźców w swoim mieście. – Ubolewam, że tak mało mówi się o tym w szkołach. Zrobię wszystko, żeby w każdej szkole w Słupsku odbyły się spotkania z uchodźcami, żeby dzieci mogły się z nimi skonfrontować – zadeklarował polityk.

Choć były poseł Twojego Ruchu od prawie roku zapewnia, że do końca kadencji prezydenta miasta nie opuści Słupska, zabiera głos w sprawie wyborów parlamentarnych. – Kibicuję Zjednoczonej Lewicy. Trzeba zrobić wszystko, by utworzyć kordon bezpieczeństwa przed PiSem, bo to bardzo niebezpieczne dla naszego kraju – ostrzegał. Dodał, że bardzo się boi rządów partii Jarosława Kaczyńskiego.

Krytykował też przyznanie prezesowi PiS nagrody Człowieka Roku Forum Ekonomicznego w Krynicy. – Jak tak dalej pójdzie, to w sklepach zabraknie wazeliny. Obserwuję próbę przypodobania się tym, którzy przodują w sondażach. Biznes nie jest ślepy na politykę – tłumaczył.

robertBiedrońWkażdej

naTemat.pl

Rewolucja w programie Platformy. Koniec z umowami śmieciowymi

Renata Grochal, 11.09.2015

Ewa Kopacz

Ewa Kopacz (fot. Jakub Ociepa / Agencja Gazeta)

PO ogłosi w sobotę na konwencji programowej w Poznaniu rewolucyjny plan. Premier Ewa Kopacz chce zlikwidować składki na NFZ i ZUS – dowiaduje się nieoficjalnie „Wyborcza”.

Korzyść ma być taka, że znacząco wzrosłyby wynagrodzenia Polaków, którzy teraz odprowadzają składki na NFZ i ZUS.

To jest jeden ze sposobów Platformy na walkę z umowami śmieciowymi. Partia chce zrównać umowy o pracę z tymi umowami, od których nie płaci się składek. Dziś pracodawcy zatrudniają szczególnie młodych na umowy śmieciowe, by nie płacić kosztownych składek na NFZ i ZUS.

Program PO przewiduje, że składki na pracowników zapłaci państwo. – Jeśli wygramy wybory w październiku, to w ciągu roku-dwóch wprowadzimy to rozwiązanie – zapewnia bliski współpracownik premier Kopacz.

Ile to będzie kosztowało? Dziś obliczenia ma przedstawić premier. Nad programem gospodarczym PO pracował szef rady gospodarczej przy premierze Janusz Lewandowski.

W nowym programie PO znajdzie się też propozycja zakazu finansowania etatów związkowych przez przedsiębiorstwa. PO proponuje, żeby etaty związkowe były finansowane ze składek członkowskich.

Platforma od kilku lat ma taki projekt, ale nie składała go w Sejmie, by nie drażnić związkowców. Jednak po ostatnich publikacjach „Newsweeka”, z których wynika, że szef związku „S” korzystał z luksusowego apartamentu w hotelu związkowym Bałtyk w Kołobrzegu, Kopacz zdecydowała się wpisać to do nowego programu PO.

Konwencja zacznie się w sobotę w Poznaniu o godz. 13.

rewolucjaWProgramiePO
wyborcza.pl

 

Janusz Palikot zrzekł się mandatu w Sejmie. Jego miejsce zajmie prezes Wolnych Konopi

Janusz Palikot zrzekł się mandatu poselskiego na rzecz lidera Wolnych Konopi
Janusz Palikot zrzekł się mandatu poselskiego na rzecz lidera Wolnych Konopi Fot. Małgorzata Kujawka / Agencja Gazeta

Na ostatniej prostej przed tegorocznymi wyborami parlamentarnymi, Janusz Palikot postanowił oddać swój poselski mandat. Taki ruch ze strony Palikota ma ułatwić Andrzejowi Dołeckiemu, prezesowi Wolnych Konopi, lobbowanie na rzecz zalegalizowania leczniczej marihuany.

Przez trochę ponad miesiąc poseł Dołecki będzie mógł zrobić więcej niż niektórzy posłowie przez 4 lata, bo połowa parlamentarzystów w ostatniej kadencji nie zrobiła nic – komentował swoją decyzję Janusz Palikot.

Zrzeczenie się mandatu przez lidera Twojego Ruchu miało też związek z faktem, że rodzice Andrzeja Dołeckiego przebywali w areszcie za przemyt do Polski 1,2 l oleju z konopi, którego miała używać w celach leczniczych babcia przyszłego posła. Dołecki, mając mandat posła, będzie w stanie walczyć także o osoby, które znalazły się w podobnej sytuacji co jego rodzice.

– Takich rodzin jak moja jest setki. To są rodziny, które nie załapały się na legalne leczenie. To są rodziny, nad którymi wisi widmo śmierci. W Polsce za ratowanie życia bliskiej osoby, nie czyniąc nikomu krzywdy, można dostać się do więzienia i odpowiadać jak za zbrodnie. Moim rodzicom grozi surowsza kara niż gwałcicielom i niektórym mordercom i wszystkim złodziejom. To jest patologia, którą trzeba zmienić – podkreśla Dołecki.

Palikot zwrócił także uwagę na to, że osoby handlujące dopalaczami są bez większych trudności zwalniane przez sądy do domu. Jak np. „król dopalaczy”, który wyszedł na wolność za kaucją 10 tys. złotych. – Andrzej musiał wziąć pożyczkę w wysokości 50 tys. zł, żeby jego rodzice mogli opuścić areszt za poręczeniem – zaznaczał Palikot.

Lider Twojego Ruchu odda także swoją legitymację poselską na licytację. Uzbierana kwota zostanie przekazana rodzinie Dołeckiego.

Zrzeczenie się mandatu poselskiego przez Janusza Palikota jest tym samym spełnieniem zapowiedzi, którą lider Twojego Ruchu złożył ponad miesiąc temu, o czym pisaliśmy w naTemat.

źródło: Gazeta Wyborcza

januszPalikotZrzekl

naTemat.pl

„To co najmniej odkrycie dekady…”. Dr Mikołaj Urbanowski o znalezieniu szczątków naszego przodka Homo naledi

notował miko, 11.09.2015

Czaszka homo naledi

Czaszka homo naledi (THEMBA HADEBE/AP)

Nasz „nowy” przodek, żeby dotrzeć w trudno dostępne partie jaskini, musiał wykazać się nie lada umiejętnościami, w tym być może także umiejętnością rozniecania ognia.

To jest niezwykle ważne odkrycie, może najważniejsze w ostatniej dekadzie albo i nawet w dłuższym okresie czasu. I to z paru powodów – mówi dr Mikołaj Urbanowski z Uniwersytetu Szczecińskiego:

* Po pierwsze, dlatego, że większość odkryć nowych gatunków homininów opiera się na pojedynczych kościach, czasem jest to tylko żuchwa, kości palców, jedna czaszka. A tu mamy szczątki co najmniej 15 osobników, ponad 1500 kości i zębów! Szef zespołu badaczy szacuje, że w jaskini znaleziono więcej kości homininów niż przez ostatnie 90 lat w całej Afryce Południowej.

* Po drugie, jeśli potwierdzą się przypuszczenia odkrywców co do wieku znaleziska, to Homo naledi żył w czasach, gdy dopiero formował się rodzaj Homo (człowiek). To bardzo ważny etap w ewolucji człowiekowatych.

* Po trzecie, w tej trudno dostępnej jaskini znaleziono wyłącznie szczątki ludzkie. Nie mógł ich tam zgromadzić drapieżnik, bo on polowałby i na ludzi, i na zwierzęta. Wygląda więc na to, że kości złożono w jaskini celowo. Byłby to rodzaj zachowania kulturowego, zapewne obrzędu pogrzebowego. Dotychczas najstarsze intencjonalne pochówki znano sprzed około 430 tys. lat, a ten może być wielokrotnie starszy! W dodatku, żeby dotrzeć w tak trudno dostępne partie jaskini, ludzie musieli wykazać się nie lada umiejętnościami, w tym być może także umiejętnością rozniecania ognia.

Nowatorska metoda badań

Uznanie budzi także sposób prezentowania wyników badań. W archeologii i paleoantropologii odkrywcy często trzymają kości przy sobie przez dziesiątki lat, nie pokazując innym naukowcom. Tymczasem tutaj kości zostały zeskanowane w trzech wymiarach, a tak przygotowane obrazy umieszczono w internecie na stronie dostępnej dla wszystkich zainteresowanych. Każdy może więc je sobie wydrukować w 3D i badać w swoim laboratorium. To bardzo dobra praktyka – oby takich było coraz więcej! Nawet krytycy tej pracy to doceniają. A tej publikacji można zarzucić kilka rzeczy.

Po pierwsze, jest ona na bardzo wstępnym etapie badań. Brakuje na przykład precyzyjnego datowania szczątków. Jest to jednak o tyle zrozumiałe, o ile stratygrafia tego miejsca jest bardzo trudna, warstwy skalne są przemieszane. To nie jest proste znalezisko. Ponadto kości są bardzo zróżnicowane. Nie da się wykluczyć, że należą nie do jednego gatunku hominina, lecz do kilku. Jest to więc bardzo cenne znalezisko, którego jeszcze w pełni nie rozumiemy.

Dr Mikołaj Urbanowski pracuje w Zakładzie Archeologii Instytutu Historii i Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Szczecińskiego, jest odkrywcą pierwszych szczątków neandertalczyka na północ od Karpat, w jaskini Stajnia w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej

naszNowy

wyborcza.pl

Pielęgniarki zagubione w przedwyborczej grze. Obietnice opozycji są bardziej atrakcyjne od rządowych

licząJużNaPrzyszłąPremier
Elżbieta Cichocka, 11.09.2015

Protest pielęgniarek w Warszawie

Protest pielęgniarek w Warszawie (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

Skoro protestujące pielęgniarki liczą już na przyszłą premier, to dlaczego demonstrują przed kancelarią obecnej? Dlaczego od obecnej domagają się pieniędzy, skoro już za kilka miesięcy będą miały rozwiązane wszystkie problemy swojego środowiska?

Demonstracja pielęgniarek była bardzo liczna i bardzo głośna. Przyjechało ich więcej, niż oczekiwali organizatorzy, miało być 7 tys., było kilkanaście. W przeciwieństwie do białego miasteczka sprzed ośmiu lat plastikowe butelki z kamykami zostały zastąpione profesjonalnym sprzętem do robienia hałasu – gwizdkami i trąbkami. Pokazały, że są silne, zwarte i gotowe walczyć o swoje. Mają do tego prawo. Protest był legalny, zgłoszony wcześniej władzom Warszawy, zabezpieczały go nie tylko służby porządkowe, ale też policja regulująca ruch.

Przy całej sympatii dla słuszności ich żądań płacowych w tej demonstracji coś zgrzytało. To, że w czasie kampanii wyborczej opozycyjni politycy zbierają dla siebie punkty, wykorzystując instrumentalnie słuszne pretensje pielęgniarek, nie powinno dziwić, politycy tacy są. Ale związek zawodowy nie powinien się dać tak wykorzystać. Jarosław Gowin np., oferujący im 2 mln zł z budżetu państwa, kompromituje sam siebie jako wieloletniego parlamentarzystę. Jego wypowiedź świadczyła o tym, że nie rozumie mechanizmów funkcjonowania systemu zdrowia i jego finansowania. Nie rozumie ustaw, za którymi sam do niedawna głosował.

Kiedy tuż po godzinie 11 do pielęgniarek wyszedł minister zdrowia, organizatorzy nie dopuścili go do głosu, choć miał im coś konkretnego do zaoferowania. W rezultacie przewodnicząca związku odrzuciła ministerialną propozycję 300-złotowych podwyżek w ciągu pięciu lat i zagroziła zerwaniem dalszych rozmów, zanim minister zdążył przedstawić przygotowaną już najnowszą ofertę – po 400 zł w ciągu czterech lat. Docelowo dałoby to 1,6 tys. zł miesięcznie więcej.

A już na sam koniec Lucyna Dargiewicz popełniła kolosalny kiks, wychodząc z Sejmu. Oznajmiła urbi et orbi, że dopiero u Beaty Szydło spotkała się ze zrozumieniem i zapowiedzią satysfakcjonujących środowisko zmian systemowych w ochronie zdrowia. Skoro liczy już na przyszłą premier, to dlaczego demonstruje przed kancelarią obecnej? Dlaczego od obecnej domaga się pieniędzy, skoro już za kilka miesięcy będzie miała rozwiązane wszystkie problemy swojego środowiska?

Demonstracja pokazała determinację przedstawicielek zawodu, które nie są beneficjentkami przemian w Polsce. Zaniedbania kolejnych rządów, także PiS, są łatwe do pokazania. Niemożliwe jest usunięcie tych zaniedbań jednym ruchem i w jednym roku.

Dlatego ewentualny strajk wobec okazanej woli rządu do rozmów i kompromisu będzie dowodem na to, że nie o pieniądze dla swoich członkiń chodzi związkowi pielęgniarek, ale o zmianę władzy w przyszłym parlamencie. Jeśli się zdecydują pospieszyć z tym strajkiem, może to być ich ostatnia legalna demonstracja i ostatni legalny strajk. Bo przyszła władza na takie harce nie pozwoli. Ona zawsze będzie miała rację, a oponentom zamknie możliwość protestów.

Zobacz także

pielęgniarkiZagubione

wyborcza.pl

Nowe, zapierające dech zdjęcia Plutona

Tomasz Ulanowski, 11.09.2015

Zdjęcie powierzchni Plutona w wysokiej rozdzielczości. Największa panorama pokazuje rejon o średnicy 1,8 tys. km. Widać na nim białe

Zdjęcie powierzchni Plutona w wysokiej rozdzielczości. Największa panorama pokazuje rejon o średnicy 1,8 tys. km. Widać na nim białe „serce”, które Amerykanie nazwali Równiną Sputnika, i ciemniejszy, poryty… (NASA/Johns Hopkins University Applied Physics Laboratory/Southwest Research Institute)

NASA nie przestaje nas zaskakiwać fotografiami jednego z najdalszych globów Układu Słonecznego wykonanymi przez sondę New Horizons. Te najnowsze są w wysokiej rozdzielczości. Dzisiaj mamy też dostać do wglądu kolejne obrazy księżyców Plutona.

– Twarz Plutona może śmiało rywalizować z tymi pokazywanymi nam przez każdy inny glob w Układzie Słonecznym, np. Marsa – ekscytuje się Alan Stern, główny naukowiec misji.

Zdjęcia są ostre jak żyletka i bardziej wyraźne niż najwyraźniejsze ziemskie panoramy sfotografowane przy najlepszej widzialności. Nic dziwnego, Pluton ma bardzo cienką atmosferę, która właściwie nie rozprasza światła słonecznego.

Ta cienka atmosfera – złożona m.in. z azotu, metanu i dwutlenku węgla – zdumiewa zresztą naukowców z NASA, bo na powierzchni Plutona dostrzegli oni ciemne wydmy. Zachodzą teraz w głowę, jaki mechanizm mógł je uformować – trudno, żeby przy tak mizernej, rozrzedzonej atmosferze na planecie karłowatej hulały mocne wiatry.

Fotografie upublicznione przez NASA przedstawiają krajobraz rejonu równikowego Plutona – zadziwiająco zróżnicowany. Największa panorama pokazuje rejon o średnicy 1,8 tys. km. Widać na nim białe „serce”, które Amerykanie nazwali Równiną Sputnika, i ciemniejszy, poryty kraterami region nazwany Cthulhu (zainteresowanych tym, skąd wzięła się ta nazwa, odsyłamy do słynnego opowiadania „Zew Cthulhu” H.P. Lovecrafta).

Obejrzyj panoramę Plutona w dużym formacie.

Naukowcy mówią, że rejon poznaczony kraterami musi być najstarszą powierzchnią Plutona, która pochodzi z okresu młodzieńczego Układu Słonecznego (jego narodziny uczeni datują na przeszło 4,5 mld lat temu). Z kolei gładsze – lodowe, jak się sądzi – fragmenty muszą być sporo młodsze.

Oprócz kraterów i równin na kolejnych zbliżeniach widać góry – być może zbudowane z lodu – i doliny, prawdopodobnie wyrzeźbione przez jakąś materię płynącą po powierzchni Plutona.

Opublikowane właśnie przez NASA zdjęcia powierzchni Plutona zostały zrobione przez sondę New Horizons 14 lipca 2015 r. z odległości 80 tys. km. Najmniejsze widoczne na nich obiekty mają średnicę 800 m.

NASA upubliczniła też nową – w wysokiej rozdzielczości – fotografię Charona, największego księżyca Plutona, którą sonda New Horizons wykonała z odległości 470 tys. km (najmniejsze widoczne struktury na powierzchni księżyca mają średnicę 4,6 km).

Na dzisiaj Amerykanie zapowiedzieli również publikację kolejnych zdjęć naturalnych satelitów planety karłowatej.

Wśród nowo opublikowanych zdjęć jest też fotografia atmosfery Plutona podświetlonej przez Słońce, którą New Horizons zrobiła kilkanaście godzin po minięciu planety karłowatej z odległości 770 tys. km.

Dzisiaj sonda znajduje się już 69 mln km za Plutonem i 5 mld km od Ziemi. Zmierza ku innym lodowym ciałom obiegającym Słońce w tzw. Pasie Kuipera.

noweZapierająceDech

wyborcza.pl