Smoleńsk (07.04.15)

 

Mamy pierwszego świadomego robota

Jacek Krywko, 07.04.2015
Rok temu naukowcy z niemieckiego Uniwersytetu Bielefeld zbudowali Hektora – wzorowanego na patyczakach robota, który umiał się poruszać w trudnym terenie. Teraz poszli krok dalej i dali mu samoświadomość
– Trafniej jednak mówić, że Hektor samoświadomość uzyskał sam – twierdzi pracujący przy projekcie prof. Holk Cruse. – Między filozofami, psychologami i psychiatrami od lat trwa spór. Jedna grupa twierdzi, że świadomość to cecha wyłącznie ludzka. Druga uważa, że na przestrzeni ewolucji rozwijała się stopniowo, dlatego organizmy na różnym poziomie rozwoju uzyskiwały różne poziomy świadomości – wyjaśnia naukowiec. Eksperyment z Hektorem ma ten spór rozstrzygnąć.
– Zaczęliśmy od konstrukcji owada – maszyny zdolnej odwzorować procesy decyzyjne, sposób poruszania się i działanie systemu nerwowego patyczaka. Potem wzbogacaliśmy urządzenie, nadbudowując kolejne poziomy komplikacji – opowiada Cruse. – Wstępnie przyjęliśmy, że rację w sporze o świadomość mają zwolennicy teorii ewolucyjnej. To była nasza teza. Nie zmierzaliśmy więc bezpośrednio do zaprojektowania i „instalacji” świadomości w Hektorze. Na pewnym etapie ona powinna pojawić się sama jako efekt uboczny rosnącej złożoności całego systemu. Naszym zdaniem pojawiła się – dodaje.

Ciało

Podstawowym układem Hektora jest Walknet, sztuczna sieć neuronowa umożliwiająca mu poruszanie się. Jej zadanie polega na koordynacji sześciu mechanicznych odnóży. Robi to jednak w nietypowy sposób. – Standardowe podejście obejmowałoby analizę ruchu prawdziwego patyczaka, a następnie stworzenie cyfrowej symulacji. Postanowiliśmy rozwiązać problem inaczej – mówi prof. Cruse.

Walknet składa się z sześciu podsieci. Każda z dużą dozą autonomii zarządza ruchem jednego odnóża. – Czujniki wykrywają, kiedy dane odnóże ma kontakt z gruntem, a kiedy jest przesuwane do innej pozycji – tłumaczy naukowiec. Cała szóstka porozumiewa się ze sobą w ograniczonym zakresie. – Dzięki temu każda z sieci ma informację o pozycji pozostałych. Kiedy maszynie udaje się przemieszczać, ustawienie sieci jest zapisywane w tzw. pamięci proceduralnej – twierdzi. – Uzyskaliśmy dzięki temu dużą elastyczność. Robot może przemierzać nawet trudny teren, chodzić po rozsypanym na podłożu żwirze etc. – dodaje. Jego zdaniem takie rozwiązanie dało jeszcze jeden ciekawy rezultat.

– Mamy w zespole biologów. Wiemy, jak poruszają się patyczaki. Zauważyliśmy, że Hektor po krótkim czasie zaczął chodzić dokładnie tak jak one. Nie trzeba było przedstawiać mu żadnego gotowego wzoru. Sam znalazł najbardziej optymalny sposób korzystania z sześciu odnóży. Okazało się, że był to ten sam, na który w drodze ewolucji wpadła natura – opowiada prof. Cruse. Według niego Walknet jest odpowiednikiem układu motorycznego prawdziwych owadów. Działając w pojedynkę, nie pozwala jednak maszynie radzić sobie w sytuacjach niestandardowych.

Świadomość

– Nieoczekiwane przeszkody, leżące na drodze pudełko czy konieczność przejścia nad dziurą lub szczeliną – precyzuje naukowiec. Dlatego Hektora wyposażono w coś, co zdaniem badaczy może służyć za zaczątek świadomości.

– Kiedy maszyna napotyka nowy problem, Walknet jest odłączany od rzeczywistych odnóży i zaczyna działać na poziomie cyfrowego modelu ciała robota. Hektor potrafi więc zatrzymać się w bezruchu i zastanowić przez chwilę – twierdzi prof. Cruse. Symulacja obejmuje różne nietypowe reakcje. Uwzględnia też prosty model fizyki, dzięki czemu można ustalić np., gdzie znajdzie się środek ciężkości urządzenia. W ten sposób, wyobrażając sobie wchodzenie na pudełko, Hektor wie, że będzie musiał, dla podparcia, przesunąć do tyłu jedno z odnóży, by nie upaść. Sieć neuronowa wyższego rzędu wybiera najbardziej optymalne rozwiązanie i przekazuje je do realizacji. Wtedy Walknet ponownie zostaje podłączony do rzeczywistego systemu motorycznego i wykonuje zadanie.

– Dzięki wprowadzeniu modelu udało nam się dać Hektorowi zdolność pewnego rodzaju autorefleksji. Robot potrafi wyobrażać sobie siebie w różnych hipotetycznych sytuacjach – opowiada prof. Cruse.

– Druga sprawa to tzw. pamięć globalna. Testując poszczególne rozwiązania w ramach symulacji, Hektor korzysta z całości swojego doświadczenia. Może więc twórczo stosować nabyte umiejętności w zupełnie nowych warunkach – dodaje. Jego zdaniem tu także uwidoczniło się znane z natury zjawisko. – Kiedy robot działa wyłącznie na poziomie motorycznym, wszystko przebiega szybko i sprawnie. Kiedy musi się na czymś „skupić”, czasami popełnia błędy – mówi naukowiec. – Ten sam efekt zauważyliśmy u sportowców. Jeśli wykonują daną czynność odruchowo, korzystają z podstawowego systemu powiązanego bezpośrednio z ich układem motorycznym. Po latach treningów najczęściej wychodzi im to świetnie. Jednak gdy zaczynają się świadomie zastanawiać nad tym, co robią, efekt jest gorszy. Hektor działa identycznie – twierdzi.

Emocje

„Czy czujesz ból?”, zapytał John Connor granego przez Arnolda Schwarzeneggera cyborga T-800 w drugiej części „Terminatora”. – Odpowiedź brzmiała: „Lokalizuję obrażenia, więc można powiedzieć, że czuję ból”. Film w tym miejscu zarysował problem subiektywności przeżyć wewnętrznych, z którym też musieliśmy się zmierzyć – opowiada prof. Cruse. Jak zdefiniować, czym jest odczuwanie szczęścia albo odczuwanie smutku? – Każdy może przeżywać te stany na swój sposób. Nie ma obiektywnej definicji. Da się jednak zrobić to, co filmowy terminator, czyli zdefiniować je w sposób funkcjonalny – twierdzi badacz.

Jego zdaniem szczęście można opisać jako stan pojawiający się, kiedy podejmowane przez nas działania prowadzą do założonych przez nas celów. Smutek natomiast jest czymś przeciwnym. – Funkcją szczęścia jest więc skłonienie nas do bardziej odważnych poczynań. W smutku zaś chodzi o to, byśmy zachowywali się ostrożniej, z większym namysłem – mówi prof. Cruse. Hektor ma założoną grupę elementarnych celów, takich jak krążenie po jakimś terenie w poszukiwaniu „pożywienia” (to akurat jest wyłącznie wirtualne) i powrót na odpoczynek do „gniazda” (gdzie znajduje się całkiem realna ładowarka). – Kiedy udaje mu się z powodzeniem realizować te cele, zarządzające nim sieci neuronowe są bardziej skłonne do wykorzystywania nowych, twórczych rozwiązań. Kiedy idzie mu kiepsko, sieci wybierają bardziej zachowawcze, bezpieczne strategie. Można więc powiedzieć, że Hektor miewa różne humory. Bywa wesoły lub smutny – dowodzi prof. Cruse. Co więcej, robot sam potrafi o tym opowiedzieć.

– Jeden z ostatnich dodatków do systemu to Wordnet, sieć neuronowa pozwalająca tworzyć abstrakcyjne idee i oznaczać je słowami. Jest podłączona do wszystkich pozostałych sieci, z których zbiera informacje – opowiada naukowiec. Według niego Wordnet pozwala Hektorowi się komunikować za pomocą wypowiadania pojedynczych słów, np. na pytanie: „Co robisz”, odpowiada: „Chodzę”. Istota tej sieci leży w tym, co robot „rozumie” pod pojęciem „chodzę”. To nie jest tylko zaprogramowane słowo, przypisane do danej czynności. Pojęcie chodzenia obejmuje dane z Walknetu, informacje z przeprowadzonych cyfrowych symulacji, z czujników zamontowanych na odnóżach etc. Mówiąc o chodzeniu, Hektor „ma na myśli” całą abstrakcyjną ideę chodzenia wyprowadzoną z tego, jak tę czynność postrzega – przekonuje prof. Cruse.

Teoria umysłu

Jedną z ważniejszych umiejętności istot o wysokim poziomie świadomości jest empatia, czyli zdolność postawienia siebie w sytuacji kogoś innego. – Nazywamy to teorią umysłu. Dzieci rozwijają ją w wieku ok. czterech lat – twierdzi naukowiec. Można to sprawdzić prostym testem. Dzieciom opowiada się historyjkę o dwóch osobach. Pierwsza zostawia cukierek w pokoju na stole, po czym wychodzi. Następnie druga, pod nieobecność tej pierwszej, przekłada go do szafki. – Dziecku zadaje się pytanie, czy pierwszy bohater będzie wiedział, gdzie szukać cukierka, gdy wróci. Odpowiedź przecząca oznacza, że wykształciło ono już teorię umysłu – tłumaczy Cruse. – Chcemy, by Hektor radził sobie z tym problemem – dodaje.

Jego zespół opracował projekt sieci neuronowej, której zadaniem będzie tworzenie modeli innych robotów. – Jednostka „ego” ma odnosić się do własnego „ja”. W tej roli wystąpi wykorzystany już przy symulacjach cyfrowy model. Dodamy do niego drugi, zwany „partner” – wyjaśnia badacz. „Partner” posłuży Hektorowi do wyobrażania sobie, co wie, zamierza lub zrobi druga, podobna do niego maszyna.

– Wszystkie wykorzystane w tym projekcie rozwiązania były już znane. My tylko połączyliśmy je w nowatorski sposób – mówi Cruse. – Hektor ma dla mnie wartość głównie filozoficzną. Każdy może przyjść i powiedzieć: „Wasza maszyna wcale nie jest świadoma”. Świetnie. Co więc musimy jeszcze zrobić, by zaczęła taką być? Co sprawia, że my sami jesteśmy?

wyborcza.pl

RMF FM ujawnia nowy zapis rozmów z tupolewa! Wstrząsające ustalenia

07.04.2015

Śledztwo smoleńskie czeka prawdziwy wstrząs. Dziennikarze RMF FM dotarli do najnowszej opinii biegłych, którzy na nowo odczytali zapis rejestratora rozmów w kokpicie prezydenckiego tupolewa! Śledczym udało się odczytać o 1/3 więcej słów niż w dotychczas publikowanych odczytach.

Znicze i kwiaty złożone pod złamaną brzozą, o którą zaczepił prezydencki TU-154M / 	Wojciech Pacewicz    /PAP
Znicze i kwiaty złożone pod złamaną brzozą, o którą zaczepił prezydencki TU-154M
/ Wojciech Pacewicz /PAP

Nieustanne uspokajanie osób trzecich przeszkadzających załodze w lądowaniu, Dowódca Sił Powietrznych obecny w kabinie do samego końca, a nawet picie piwa w kokpicie tupolewa na pół godziny przed katastrofą

Dziennikarze RMF FM dysponują najnowszą analizą dźwięku, zarejestrowanego przez rejestrator w kokpicie prezydenckiego tupolewa. Biegli powołani przez Prokuraturę Wojskową w Warszawie ujawniają w niej o 1/3 więcej słów niż w dotychczas publikowanych odczytach.

Na podstawie stenogramu obraz tego, co działo się w kabinie pilotów tupolewa, znacząco odbiega od wcześniejszych ustaleń zespołów ekspertów.

Dowódca Sił Powietrznych do końca przebywał w kokpicie

W kabinie pilotów, do samego końca, przebywała osoba opisana przez biegłych jako DSP, czyli Dowódca Sił Powietrznych. DSP nie opuszcza kokpitu mimo wezwania stewardessy do zajęcia swoich miejsc, wydaje także polecenia członkom załogi.

Dowódcy Sił Powietrznych eksperci z dużym prawdopodobieństwem przypisują słowa: „Faktem jest, że my musimy to robić, do skutku”. Chodzi o próby podejścia do lądowania.

Według odczytu biegłych DSP uciszał inne osoby przebywające w kokpicie. Po pierwszym „TERRAIN AHEAD” oczekiwał od załogi „Po-my-słów”, a na wysokości 300 metrów zachęcał pilota „Zmieścisz się śmiało”.

Dodajmy, że sugestie o konieczności lądowania padają również z ust dyrektora protokołu Mariusza Kazany.

Głaz z tablicą upamiętniającą katastrofę smoleńską /Archiwum RMF FM
Głaz z tablicą upamiętniającą katastrofę smoleńską
/Archiwum RMF FM

Załodze nieustannie przeszkadzały osoby trzecie

Z dokumentów, do których dotarliśmy, wynika, że przez cały, do ostatnich minut lotu ktoś pojawiał się w kabinie pilotów. Co więcej, odczytano uporczywie powtarzające się wielokrotne próby uciszenia przebywających obok albo w samym kokpicie osób trzecich.

W ciągu 20 minut przed katastrofą magnetofon zarejestrował aż 7 prób uspokajania i uciszania. Od zwykłego „ćśś-ćśś”, „cicho tam!”, przez „wychodzić mi stąd!”, po „ku(…), przestańcie proszę” na 2,5 minuty przed rozbiciem się samolotu.

Na pokładzie podawano „piwko”

Na pół godziny przed katastrofą mikrofony zarejestrowały rozmowę, w czasie której ktoś z załogi – raczej nie piloci – rozmawiali o piciu piwa w czasie lotu. Alkoholowi poświęcone są dialogi niezidentyfikowanych osób.–  Co to jest?

– Piwko, a ty nie pijesz?

Dwie minuty później stewardessa pyta kogoś „Wypijesz?”, a ten odpowiada przeciągłym „Taaak”.

Ekspertyza inne niż wszystkie

Opinia biegłych, którzy na nowo odczytali zapis rejestratora rozmów w kokpicie prezydenckiego tupolewa zawiera o ok. 30 proc. więcej odczytanych słów niż odczytali eksperci z Instytutu Sehna i o ok. 40 proc. więcej niż w stenogramach Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji.

Opinia ta stawia pod znakiem zapytania solidność wcześniej prowadzonych ekspertyz zapisu rozmów w kokpicie. Najnowsza opinia bezceremonialnie uznaje za wadliwe wszystkie wcześniejsze ekspertyzy nagrania – zarówno prowadzone przez MAK, jak przez tzw. Komisję Millera, Krakowski Instytut Ekspertyz Sądowych im. prof. Sehna czy Centralne Laboratorium Kryminalistyczne Policji.

Na nowo – od własnej kopii

Wszystkie wcześniejsze badania oparte były na jednakowych kopiach zapisu przechowanego w Moskwie rejestratora MARS

Wszystkie wcześniejsze badania oparte były na jednakowych kopiach zapisu przechowanego w Moskwie rejestratora MARS, wykonanych z nieodpowiednią dla uzyskania pełnego zapisu tzw. częstotliwością próbkowania. Biegli prokuratury wykorzystali zaś własną kopię zapisu, zarejestrowaną podczas specjalnej, dodatkowej wizyty w Moskwie w lutym 2014.

Dopiero oni ujawnili, że w zamontowanym w tupolewie recorderze użyto taśmy niezgodnej ze specyfikacją producenta. Niewłaściwie dobrana częstotliwość próbkowania sprawiła, że silnie zaszumiony sygnał mowy, w większości wypowiedzi cichych i powyżej szumu, przez sztuczne zawężenie filtrem w paśmie poniżej 5 kHz pozbawiony został m.in. istotnych głosek ć, ś, ź ż, sz oraz spółgłosek świszczących, sięgających pasmem ponad 10 kHz.

Jak bardzo różnią się wcześniejsze kopie nagrania, wykonywane z częstotliwością próbkowania 11 kHz od najnowszych, w których zastosowano częstotliwość próbkowania 96 kHz – pokazują poniższe wykresy:

WYKRESY CZĘSTOTLIWOŚCI PRÓBKOWANIA /
WYKRESY CZĘSTOTLIWOŚCI PRÓBKOWANIA
/

Innymi słowy – dotychczas znane kopie nagrania z rejestratora MARS były znacząco zubożone przez sam sposób ich skopiowania, usuwający część zarejestrowanych i wciąż możliwych do odczytania danych na taśmie magnetycznej.

14 razy dokładniejsze dane?

Opinia biegłych zawiera 70 stron podobnie brzmiącego opisu metodologii badań. Na użytek kogoś, kto nie nie styka się z tą dziedziną wiedzy dość powiedzieć, że rozmiar badanych plików .wav zawierających kopię nagrania dokonanego przez biegłych w lutym 2014 jest 14 razy (!) większy od wcześniejszych kopii tego samego nagrania, na których pracowali biegli Instytutu Sehna i CLKP.

Wcześniejsze kopie „ważyły” 0,2 GB, te wykonane w lutym 2014 – 2,8 GB.

Dokładność badań, prowadzonych na takim materiale, biegli potwierdzają np. nie tylko odkryciem, ale i wyjaśnieniem zarejestrowania na taśmie ok. 660 regularnych, co 1,26 s, ledwo uchwytnych zakłóceń. Ustalono, że źródłem tego impulsu jest umieszczona pod kadłubem Tu-154 błyskowa lampa pozycyjna, której impulsowy sygnał może się przenosić do kanałów radiowych.

Pięć lat po katastrofie wrak prezydenckiego tupolewa wciąż jest w rękach Rosjan /Archiwum RMF FM
Pięć lat po katastrofie wrak prezydenckiego tupolewa wciąż jest w rękach Rosjan
/Archiwum RMF FM

Zasięg mikrofonów – tylko kokpit

Biegli prokuratury w oparciu o najnowsze badanie zakwestionowali też twierdzenia Krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych, że na taśmie utrwalono słowa wypowiadane nawet w odległości 5 metrów od wejścia do kokpitu. Oznaczałoby to, że zapis z umieszczonych w kokpicie mikrofonów obejmowałby także odgłosy z umieszczonej za nim salonki.

Najnowsza ekspertyza przecząc temu, stwierdza, że zapisane na taśmie nagrania pochodzą z kabiny bądź wejścia do kabiny samolotu. Potwierdzający to wykres zrozumiałej mowy przy włączonej awionice stwierdza brak czytelności wypowiadanych słów już w odległości jednego metra od drzwi kabiny pilotów. To dość istotna różnica, zważywszy, że ktokolwiek znalazł się w zasięgu mikrofonów – podczas podchodzenia do lądowania powinien być na swoim miejscu. A jeśli nie był członkiem załogi – nie powinien być nagrany, bo jego miejsce było w kabinie pasażerskiej, a nie w kokpicie.

Rewolucja w świadomości

Wyniki, uzyskane przez biegłych prokuratury, drastycznie odmawiają wiarygodności wcześniejszym analizom, prowadzonym przez poważne przecież instytucje jak Krakowski Instytut Ekspertyz Sądowych czy Centralne Laboratorium Kryminalistyczne Policji. Obie te instytucje mogą próbować się bronić przed zarzutem braku elementarnego profesjonalizmu twierdzeniami, że badały to, co im do badania przekazano. Nikt nie oczekiwał od nich samodzielnego pobierania materiału do badań.

Zespół biegłych, pracujących na zlecenie prokuratury miał w tej dziedzinie większą swobodę. Wątpiąc w efektywność badania wadliwie ich zdaniem sporządzonych kopii – wystąpili o samodzielne ich sporządzenie, ze znacznie większą dokładnością. I to też – uzyskując zgodę prokuratury, a potem Komitetu Śledczego FR – uczynili.

Szukając analogii można by powiedzieć, że zamiast być kolejnymi osobami, badającymi powierzchnię Księżyca na przyzwoitej jakości zdjęciu, zrobionym aparatem i obiektywem średniej klasy – sami zrobili zdjęcie, sięgając po profesjonalny aparat i wysokiej klasy teleobiektyw.

I dostrzegli na nim 30-40 proc. więcej szczegółów niż poprzednicy.

A jak bardzo rewolucyjne zmiany wprowadzają ich obserwacje do naszej wiedzy o tragedii sprzed 5 lat, i czy damy im wiarę – to już materiał na osobne rozważania.

10 kwietnia będziemy obchodzić piątą rocznicę katastrofy smoleńskiej /Archiwum RMF FM
10 kwietnia będziemy obchodzić piątą rocznicę katastrofy smoleńskiej
/Archiwum RMF FM

Dlaczego zdecydowaliśmy się na upublicznienie dokumentów

Publikujemy fragmenty stenogramu, powstałego na zlecenie Prokuratury Wojskowej w Warszawie, prowadzącej śledztwo w sprawie katastrofy, do której doszło 5 lat temu w Smoleńsku.

Wiemy, że jest to nowy dokument w całym trudnym smoleńskim śledztwie.

Publikujemy fragmenty dokumentów, kierując się ważnym interesem społecznym, chęcią ujawnienia polskiej opinii publicznej wiadomości o możliwych okolicznościach najtragiczniejszego wydarzenia w naszej najnowszej historii.

Naczelną zasadą wypływającą z Prawa prasowego jest rzetelne informowanie opinii publicznej. Co więcej, na nas dziennikarzach ciąży obowiązek informowania o takich sprawach. My musimy o tym poinformować.

Opinia biegłych, której ustalenia przedstawiamy, znacząco odbiega od wcześniejszych ustaleń zespołów ekspertów, pracujących nad opisem tego, co w ostatnich chwilach działo się w kokpicie prezydenckiego tupolewa.

Opinia biegłych, której ustalenia przedstawiamy, znacząco odbiega od wcześniejszych ustaleń zespołów ekspertów, pracujących nad opisem tego, co w ostatnich chwilach działo się w kokpicie prezydenckiego tupolewa. Odbiega od nich tak bardzo, że wręcz kwestionuje zarówno te ustalenia, jak i metodę dochodzenia do nich, zdaniem autorów – wadliwą od samego początku, tj. od skopiowania danych z przechowywanego w Moskwie rejestratora.

Opis metody, przy pomocy której zespół biegłych prokuratury wojskowej uzyskał o jedną trzecią obszerniejszy odczyt tego, co mówiono w kokpicie tupolewa niż zespoły MAK, Krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych im. Prof. Sehna oraz Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji zajmuje w ostatnim, wciąż niejawnym dokumencie ekspertów 70 stron.

Opisują one bardzo zaawansowane techniki obróbki dźwięku, pozytywnie zweryfikowane przez naszych ekspertów. RMF FM to radio, praca z dźwiękiem jest dla nas codziennością, także w aspekcie technicznym.

Nie oceniamy efektu prac zespołu biegłych prokuratury, nie komentujemy go. Nie orzekamy, czy ich ustalenia są wiarygodne i prawdziwe. Przedstawiamy je jednak opinii publicznej, by sama mogła wyrobić sobie opinię o zapisie i – w efekcie – faktach z 10 kwietnia 2010 roku.

Na kolejnych stronach przedstawiamy fragmenty stenogramu. Stanowią one wybór najistotniejszych naszym zdaniem, a przy tym niepojawiających się w znanych już opinii publicznej stenogramach. Opisują nie tyle znane już techniczne aspekty wydarzeń, ale ich atmosferę i warunki, w jakich załoga Tu154M zbliżała się do lotniska w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 roku.

Od początku problemy

8:14:28– po odebraniu przez radio komunikatu „Smolensk eee visibility four-zero-zero meters, fog”

–   O ku(…)!!! – mówi nawigator. W rubryce „Uwagi” adnotacja: „zaskoczenie, zdziwienie, reakcja na informację o mgle”.

–   Cooo?– pyta drugi pilot

–   Fantastico i to za fryko– mówi technik.

8:14:57– na treść komunikatu reaguje drugi pilot:

–   Ku (…), to nasze meteo, naprawdę!Rubryka „uwagi” opisuje to lakonicznie „Krytyczna wypowiedź o meteo”

–   Mhm– głos niezidentyfikowany

–   Co?!– oczekuje na potwierdzenie przyjęcia komunikatu nawigator

–   Nasze meteo jest naprawdę zaje(…)ste– stwierdza dowódca.

8:15:33– magnetofon rejestruje dialog „osób trzecich” na dalszym planie nagrania:

– Co to jest?

Piwko. A ty nie pijesz?

A mamy paliwo do dwudziestu?– pyta nieco głośniej technik.

– Maamy– odpowiada  na bliższym planie nawigator, wg „uwag” „odwrócony od mikrofonu”.

Głosy pozostałych rozmawiających nie zostały zidentyfikowane.

Zła prognoza

8:16:49– rozmowa w kokpicie:

–   Ale dziesiąta i mgła?– dziwi się warunkom drugi pilot.

–   Tu masz kurwa przybliżenie. Jak jest kontakt wizualny, oni nie rozumieją wcale tego– odpowiada nawigator.

–   Kur(…) co– mówi niezidentyfikowana osoba. Poziom głośności jest nieco niższy.

–   Za ile te uroczystości się zaczynają?– pyta nawigator.

–   Za godzinę?– odpowiadający nie jest pewien tego, co mówi.

–   Nie wiem, ale jak, my nie usiądziemy do minimów, nie skoczą te rybki(?)– niezrozumiała częściowo wypowiedź dowódcy samolotu. W rubryce „Uwagi” opisana jest „zdenerwowanie w głosie, lekkie jąkanie”.

8:17:05– mikrofony w kabinie rejestrują rozmowę stewardessy Basi:

–   Wypijesz?

–   Taaaak– odpowiada ktoś opisany jako „osoba trzecia”.

8:17:40– dowódca przekazuje do kabiny informację o warunkach:

–   Basiu!– wzywa szefową personelu –Jest nieciekawie, wyszła mgła. Nie wiadomo, czy wylądujemy!

–   Tak?– upewnia się kobieta –Oni nie zdążą!– mówi.

–   Sorry– odpowiada dowódca.

–   Muszą tam być!– stwierdza Basia bądź któraś z „osób trzecich”. Nagranie jest ciche, pewność odczytu jest jednak duża.

–   A jak nie wylądujemy, to co?– pyta głos opisany jako „osoba trzecia”.

–   Dowództwa nie ma– zwraca uwagę głos „osoby trzeciej”, nagrany nieco ciszej.

–   To odejdziemy– odpowiada drugi pilot.

–   Poczekamy pół godziny, nie mamy czasu– dodaje kapitan.

–   Para będzie szła!– mówi kilkanaście sekund później nawigator. Uwaga do tej wypowiedzi wyjaśnia „W sensie, że będzie gorąca atmosfera”

–   To jest nie do wybaczenia– stwierdza drugi pilot niejasno, po czym pada nieprzypisana nikomu konkretnemu wypowiedź, mogąca mieć związek z wcześniejszą uwagą o braku dowództwa:

–   Z tym jakiem nie powiem, bym poszedł do tyłu.

 

Osoby trzecie i hałas kokpicie

Niemal przez całe nagranie ostatniej fazy lotu głosom przebywających w kokpicie towarzyszą głosy osób, które trzeba uciszać. O8:21:52 słychać słabe „Cicho tam”

8:22:33– w kabinie pilotów po raz pierwszy pojawia się obecny do końca lotu głos, opisany jako DSP, co oznacza Dowódcę Sił Powietrznych. Głos odpytuje dwukrotnie nawigatora, czy ten mówi po angielsku, lotnik odpowiada „Oo, tak jest.”

8:23:01– zdarzenie opisujące warunki, panujące w kokpicie:

Dowódco!– zwraca uwagę kapitana technik pokładowy.

– Dowódco, panie kapitanie– głos mówiącego dobiega z dalszego planu. –Pytam, czy chorąży rezerwy z Rzyni(?) prosi o pozwolenie: czy ja mogę posłuchać?

– Bardzo proszę– odpowiada dowódca

– Usiądź tutaj– dodaje jeszcze ktoś inny, „osoba trzecia”.

– Poczekamy pół godziny, nie mamy czasu– dodaje kapitan.

8:24– załoga tupolewa przeprowadza rozmowę z załogą Jaka 40, który wylądował już w Smoleńsku. Komunikat o podstawie chmur na wysokości 50 metrów i widzialności 400 metrów jest niepokojący. O8:26:03 w kokpicie pada pytanie:

–   Oni mieli tak samo?

–   Nie, im się udało– odpowiada drugi pilot.

–   Widzisz– kwituje „osoba trzecia”.

Mamy problem

8:26:18– rozmowa dowódcy samolotu z szefem protokołu:

– Panie dyrektorze, wyszła mgła, w tej chwili– mówi kapitan, wg rubryki „Uwagi” – „Wyraźnie odwrócony w kierunku Kazany, brak wysokich częstotliwości, niski poziom zapisu” –I przy tych warunkach, które są obecnie – nie damy rady usiąść. Spróbujemy podejść, zrobimy jedno podejście, ale prawdopodobnie nic z tego nie będzie. Także proszę już myśleć nad decyzją, co będziemy robili.

– Będziemy próbować do skutku– odpowiada szef protokołu.

– Yy, paliwa nam tak dużo nie starczy, żeby do skutku– mówi kapitan samolotu.

– To tu mamy problem!– stwierdza dyplomata.

– Możemy pół godziny powisieć i odchodzimy na zapasowe– proponuje dowódca.

– Jest zapasowe?– pyta niezidentyfikowana „osoba trzecia”

– Mińsk albo Witebsk– odpowiada kapitan.

– To może by do Mińska– mówi ta sama osoba, która pytała, czy jest zapasowe.

– Panie dyrektorze wróćmy– mówi kobiecy głos.

 8:27:34– podczas przygotowań do podejścia w trudnych warunkach mikrofony w kokpicie rejestrują:

–    Poszedł kurde stąd.

–    Tak.

–    Idź kurde yyy.

–    Spytaj Artura (z załogi Jaka) czy grube te chmury– prosi kapitan.

8:28:50– drugi pilot melduje, że chmury mają grubość 400-500 metrów. –Akurat– pada odpowiedź, opisana „z niedowierzaniem”

–   Ale co, grubość?!– dopytuje nawigator. „Zdziwienie” – odnotowuje rubryka uwag.

–   Nu tak!– potwierdza drugi pilot.

–   To są kpiny!– stwierdza ktoś, po czym drugi pilot nawiązuje ponownie łączność i upewnia się co do treści odpowiedzi.

–    „Z tego, co pamiętamy na 500 metrach jeszcze byliśmy nad chmurami” – odpowiada Jak 40.

–   No to buch– stwierdza technik pokładowy.

 

No to buch i brak decyzji

8:30:39– mikrofony w kabinie rejestrują głos szefa protokołu:

– Jeszcze nie ma decyzji prezydenta, co dalej robimy.

Załoga prawdopodobnie przegląda mapy. Drugi pilot opisuje sytuację:

– Najgorsze że tak: tu jest dziura (prawdopodobnie chodzi o jar przed progiem pasa startowego)…

Tu są chmury… I wyszła mgła. No jiiii…

– No i kurwa nie po(wi)edział– podsumowuje ktoś wizytę szefa protokołu. Rubryka „Uwagi” zawiera przy tej kwestii adnotację „Bardzo niedbała wypowiedź, zjadane sylaby”.

8:32:13– osobliwy incydent, opisujący atmosferę, w jakiej pracowała załoga:

– Dlaczego pasażee… – wg „Uwag” to „Ktoś ucisza pasażera, sepleniącego”

– I cio?– na tym samym planie dźwiękowym, nieco głośniej niż poprzednia kwestia. W „Uwagach” napisano „Brzmi jak osoba z wadami wymowy wykrzykująca w kokpicie”.

– Dlaczego pasażerowie nie siedzą na swoich miejscach?– tę kwestię „Uwagi” opisują „Osoba trzecia reaguje na obecność w kabinie osób spoza załogi”.

–  W pytę!– pada na pierwszym planie nagrania z kokpitu po zajściu, o8:32:40.

Decyzje załogi i DSP

8:32:57:

W przypadku nieudanego podejścia odchodzimy w automacie– decyduje dowódca.

– W automacie– mówi technik.

– Zaczynamy powoli dręczyć siebie?– pyta drugi pilot.

– Tak jest!– odpowiada kapitan maszyny.

8:33:39– kolejny raz odzywa się osoba opisana jako DSP(?). Jednocześnie w kabinie stewardessa zapowiada:

Za chwileczkę proszę na miejsca.

Wychodzić mi stąd!– ujmuje ten sam komunikat niezidentyfikowana „osoba trzecia”.

8:35:20– rosyjski kontroler przekazuje komunikat „Polski sto-jeden, od stu metrów gotowość do odejścia na drugi krąg”.

–   Faktem jest, że my musimy to robić do skutku– powtarza słowa szefa protokołu DSP(?), mimo wezwania do powrotu na miejsca nadal przebywający w kokpicie.

–   Dokładnie!– wg „Uwag” tę kwestię wygłasza „Inna osoba trzecia. Z dużym naciskiem na słowo”.

Stenogram rozmów z tupolewa /
Stenogram rozmów z tupolewa
/
Zapis rozmów  kokpitu 154M /
Zapis rozmów kokpitu 154M
/

 

Przyciskamy, do skutku!

8:37:02– do zbliżającego się do lotniska tupolewa, który wychyla właśnie klapy, dociera komunikat z Jaka 40, stojącego na płycie lotniska w Smoleńsku – „Arek, teraz widać dwieście”

–  Przyciskamy– stwierdza dowódca, „Krótko i zdecydowanie” według rubryki „Uwagi”.

– O ku(…)!– mówi drugi pilot. „Uwagi” opisują to jako „Przestraszony, zaskoczony głos”.

– Dzięki– odpowiada radio.

8:37:37– Tupolew jest na wysokości kilkuset metrów, załoga stara się skupić na manewrze m.in. powrotu na oś pasa, od której samolot jest oddalony o kilka mil. „Uwagi” odnotowują tymczasem „Rozmowy w tle”:

–   Ku(…) przestańcie proszę– pada w kokpicie po kolejnej adnotacji o rozmowach, o8:38:35.

–   Słucham?– pyta ktoś blisko mikrofonu.

–   300– stwierdza prowadzący maszynę pilot.

8:38:52– kolejna próba skupienia się załogi na lądowaniu:

–   Ćśś ćśś– pada w kokpicie między komunikatami nawigatora, meldującego o wychylaniu klap.

–   Na przykład!– odzywa się wciąż obecny w kokpicie DSP. „Ostro, krótko.” – dodają „Uwagi”.

–   Więc bardzo proszę teraz– dopowiada „rozkazującym tonem” kapitan –Już!

Kiedy o8:39:10 nawigator mówi „Statecznik yyy”, co wg „uwag” wypowiada „z wahaniem, niepewnie, charakterystyczne yyy, miota się”, obecny w kokpicie DSP, oznaczony też jako „osoba trzecia” (bo nie powinno go tam być) rzuca po prostu „Nie ruszaj!”.

DSP uczestniczy w procedurze sprawdzania kolejnych działań, niezbędnych przy lądowaniu. To on melduje „Już!”, co współpracujący z nim nawigator przekłada na bardziej konkretne „Dziękuję, karta zakończona”.

Po-my-sły. Śmiało, zmieścisz się!

8:40:07– pierwszy, poprzedzony trzaskiem alarm TERRAIN AHEAD! W kokpicie dochodzi do charakterystycznej rozmowy:

–  Ktoś tu zawinił– mówi jeszcze przed TERRAIN jeden z członków załogi.

–   Mówisz do widzeniaa!– stwierdza drugi pilot. Być może spodziewał się, że alarm wywoła decyzję o odejściu na drugi krąg.

–   Nieee, ktoś za to beknie– rozwiewa złudzenia dowódca.

–   Po-my-sły!– domaga się DSP. Mówi znacznie głośniej od pilotów.

8:40:21– załoga schodzącego samolotu obserwuje pomiar wysokości

–   2-8-0– melduje drugi pilot.

–   300!– prostuje nawigator.

–   Nie musimy dokładnie– stwierdza któryś z członków załogi.

–   Zmieścisz się śmiało– zachęca tymczasem DSP, po dwóch sekundach dodający „230”

8:40:33– drugi alarm TERRAIN AHEAD.

8:40:38– trzeci alarm TERRAIN AHEAD, tłumiący odczytane dopiero teraz słowa któregoś z członków załogi „To się nie uda”.

8:40:41– czwarty alarm TERRAIN AHEAD. 8:40:42 – alarm PULL UP.

Narwańcy

Alarmy TERRAIN AHEAD i PULL UP pracują równolegle, w kabinie jest głośno. 8:40:48:

–   Narwańcy– mówi w kokpicie niezidentyfikowany głos. Samolot jest na 100 metrach.

–  Dochodź wolniej– radzi drugi pilot.

Wysokość spada do 90, 80 metrów.– Odchodzimy– stwierdza drugi pilot.

Wysokość nadal spada: nawigator zgłasza kolejno 70, 60 metrów. –Dobrze– pada w kokpicie o8:40:52

Nawigator nadal melduje spadek wysokości: 50, 40, 30…

Przy „50” kontroler lotu nakazuje wyrównanie lotu – „Horyzont, sto jeden”. Ponownie, już podniesionym głosem, po „30”.

8:40:54– magnetofon rejestruje lekkie uderzenie w kadłub – samolot uderzył w pierwsze drzewo na swojej drodze.

20!!!– krzyczy nawigator.

8:41:00– w kabinie słychać „odgłos przypominający niszczenie konstrukcji w kolizji”. Ostatni alarm PULL UP! odzywa się o 8:41:01.

Zostaje przerwany po PULL UP.

Potem nagranie zawiera odgłosy bardzo głośnego niszczenia konstrukcji samolotu.

8:41:02– radio tupolewa odbiera ostatni sygnał z wieży kontroli lotów – „Odejście na drugi krąg”. Na pokładzie samolotu słychać przerażające krzyki.

Zapis urywa się z silnym trzaskiem. Jest 8:41:04.

 

Odczytany apis rozmów w kokpocie /
Odczytany apis rozmów w kokpocie
/
Zapis rozmów w kokpicie zarejestrowny na czarnej skrzynce tupolewa /
Zapis rozmów w kokpicie zarejestrowny na czarnej skrzynce tupolewa
/
Ostatnie sekundy przed katastrofą /
Ostatnie sekundy przed katastrofą
/

Artykuł pochodzi z kategorii: Wydarzenie dnia

RMF FM

rmf24.pl

 

 

 

Abp Michalik: Z gender nie wolno dyskutować, za to wzywa się do sądu

Michał Wilgocki, kai, 05.04.2015
Metropolita przemyski Józef Michalik

Metropolita przemyski Józef Michalik (PATRYK OGORZAŁEK)

– Zwycięstwem Chrystusa Zmartwychwstałego są oblężone konfesjonały – powiedział abp Józef Michalik podczas Mszy św. rezurekcyjnej w bazylice archikatedralnej w Przemyślu.
Abp Michalik przestrzegał również przed „ideologią gender”. – Nadciąga nowa ideologia, nowy totalitaryzm, bo z gender nie wolno dziś dyskutować. To jest ideologia, a nie filozofia. Jeśli masz krytyczne zdanie o tej ideologii, to się wzywa do sądu. Nie masz prawa przestrzegać, nawiązywać do prawa natury, przypominać o odpowiedzialności rodziców – mówił.Były przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski stwierdził, że Kościołowi próbuje się narzucić milczenie w sprawach publicznych. W ten sposób nawiązał do zarzutów, że Kościół miesza się do polityki.- Kościół żadnej partii, żadnego konkretnego człowieka nie chce popierać, także z roztropności, bo wie, że rozeznanie człowieka jest trudne. Często jeden i drugi może być prawy i wierzący i nie można dzielić społeczności wierzących popierając jednego – mówił abp Michalik. – Żaden biskup i żaden roztropny ksiądz nie popiera konkretnego człowieka. Popiera zasady i mówi, że kto tych zasad nie zachowuje, ten nie jest godny poparcia. To jest różnica – wyjaśniał.

rzeszow.gazeta.pl

Dodaj komentarz