Durczok (25.02.15)

 

Kościół wystawi Całun Turyński. Z tej okazji ekskomunika za aborcję może zostać uchylona

Kopia Całunu Turyńskiego w Sanktuarium Serca Jezusa Miłosiernego w Kaliszu
Kopia Całunu Turyńskiego w Sanktuarium Serca Jezusa Miłosiernego w Kaliszu Fot. Arkadiusz Wojtasiewicz / AG

Od 19 kwietnia do 24 czerwca wierni będą mogli zobaczyć Całun Turyński. Z tej okazji arcybiskup Turynu Cesare Nosiglia wydał dekret, na mocy którego wszyscy miejscowi spowiednicy zyskają prawo do uchylenia ekskomuniki nałożonej w wyniku wykonania aborcji.

Dekret arcybiskupa, który pełni funkcję kustosza Całunu Turyńskiego, ma być wyrazem miłosierdzia wobec autentycznie skruszonej osoby. W prawo do uchylenia ekskomuniki wyposażeni zostaną spowiednicy z Piemontu. Na powrót do wspólnoty Kościoła będą mogli liczyć zarówno miejscowi mieszkańcy, jak i pielgrzymi przybywający z innych części świata.

„Gość Niedzielny” przypomniał
, że ekskomunika nakładana jest na osobę, która doprowadziła do przerwania ciąży, automatycznie, z mocy prawa kościelnego. O zbrodniczym charakterze aborcji oraz związanych z nią niebezpieczeństwach przypomina regularnie Konferencja Episkopatu Polski.

KEP

Życie ludzkie jest wartością podstawową i niezbywalnym dobrem. Domaga się bezwzględnej ochrony, a więc niezależnie od okresu i jakości życia człowieka. Podważanie tego nakazu prowadzi do stopniowego osłabiania ochrony dzieci nienarodzonych, nieuleczalnie chorych lub ludzi starszych.

Fałszuje też rzeczywistość, relatywizując wartość życia i uzależniając od tego, czy nastąpiło już urodzenie lub czy człowiek ma zdolność do decydowania o sobie samym. Tymczasem życie jest albo go nie ma – jego wartości nie trzeba uzasadniać, ale należy ją tłumaczyć i rozbudzać na nią wrażliwość swoją i innych.

Nie wolno też pomijać faktu, iż Bóg jest dawcą życia, z czego wynika świętość życia i godność każdego człowieka. Kościół czuje się w obowiązku go bronić od początku aż do naturalnej śmierci oraz respektować wymagania zarówno prawa Bożego, jak i prawa naturalnego. Zostają one przekreślone zwłaszcza przez stosowanie procedur dopuszczających zabicie dziecka w okresie prenatalnym, tj. przed jego urodzeniem. Czytaj więcej

źródło: „Gość Niedzielny”

naTemat.pl

My, ateiści, i ksiądz Oko

Magdalena Środa, filozof, etyk, 25.02.2015
Ks. Dariusz Oko

Ks. Dariusz Oko (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

Ksiądz Dariusz Oko mnie fascynuje. Jest wielkim obrońcą dzisiejszego Kościoła, a zarazem uosobieniem ideału członka medialnej debaty: przystojny, opanowany, szybko ripostujący, z masą „argumentów” i „naukowych” badań wyciąganych z rękawa oraz z ogromną fantazją narracyjno-wizyjną.
W dodatku umie szokować lubieżnością i przemieszczać się w czasie. Nigdy nie wiadomo, czy teraz przebywa w studiu, czy wśród kolegów ze średniowiecznego zakonu walczącego z szatanem, którego właśnie przydybano na pustyni.Ksiądz Oko jest nowoczesny, ale jakby nie z tego świata. Korzysta z internetu, ma nagrania swoich fascynujących wystąpień na YouTubie, jeździ samochodem, bo musi szybko się przemieszczać, by podołać licznym zamówieniom na antygenderowe performance, które organizują mu w całej Polsce. A jednocześnie jest niczym Don Kichot, który walczy z wiatrakami, czyli z homoseksualizmem (to wróg nad wrogi), z in vitro, antykoncepcją, z nowoczesnością, niepomny tego, że to kompletnie wydumani wrogowie. Jednocześnie Oko umie na tej walce precyzyjnie budować własną karierę.

W poniedziałkowej rozmowie z Moniką Olejnik i nader stoicką Wandą Nowicką ksiądz Oko wygłosił tezę, że ateizm to samo zło i że o jego monstrualności można się przekonać, podróżując do Korei Północnej, względnie do Związku Radzieckiego (Oko umie podróżować w czasie).

Teza o złu ateizmu przewija się w dyskursie radykalnego konserwatyzmu dość często, i to w różnych wersjach. Najłagodniejsza jest ta, że jak ludzie przestaną wierzyć, to przestaną respektować normy moralne. Najbardziej ekstremalna ta, że ateizm to zbrodnicza ideologia, która prowadzi do eksterminacji, względnie do „cywilizacji zła”. Abstrahując od historycznych faktów dotyczących tego, że to chrześcijaństwo, w różnych okresach, doprowadziło do śmierci milionów istnień uznanych za „niewiernych”, „pogan” „dzikich”, „nawiedzonych przez szatana” lub „heretyków” (do tej grupy od czasów św. Tomasza należeli również homoseksualiści), jednak warto zauważyć, że gdyby wiara katolicka była gwarancją dobra, w Polsce znacząca większość byłaby aniołami i – z pewnością – nie uciekałaby z tego raju do tak paskudnych laickich krajów jak Holandia, Francja, czy Wlk. Brytania. A jednak ucieka.

Niestety, katolicyzm w wersji bronionej przez księdza Oko nie przekłada się ani na jakość postaw moralnych, ani na tolerancję. Nie mówiąc już nic o miłości bliźniego ani prostej życzliwości i wzajemnym zainteresowaniu, jakim darzą się zlaicyzowani mieszkańcy krajów Europy. A my nie.

Nie jest też prawdą, że przemoc w rodzinie bierze się z konkubinatu i alkoholu, a gwałciciele, molestowacze, rozwodnicy, złodzieje i drobni przestępcy są w naszym kraju ateistami. Z samych kościelnych statystyk wynika, że pokaźna grupa to praktykujący katolicy. Jeśli rzucić okiem na nasz parlament, to po tej stronie, po której wisi krzyż, jest więcej rozwodników i osób samotnych (choć walczących o tradycyjną rodzinę) niż po stronie przeciwnej, która – bez Boga – hołduje wartościom całkiem tradycyjnym.

Wiara – myślę – ma się dziś nijak do moralności. Sutanna – nijak do dobroci. Oko – nijak do rzetelności.

Zobacz także

wyborcza.pl

Jarosław Kaczyński zapowiedział własne odejście? „Zbliża się zmiana pokoleniowa”

Jarosław Kaczyński powiedział, że "zbliża się zmiana pokoleniowa"
Jarosław Kaczyński powiedział, że „zbliża się zmiana pokoleniowa” Fot. Anna Jarecka / Agencja Gazeta

Rzecznik PiS zapewniał niedawno, że wiek Jarosława Kaczyńskiego, który w czerwcu skończy 66 lat, nie jest dla partii żadnym problemem. Sam prezes PiS powiedział jednak coś, co może zmartwić jego sympatyków.

W trakcie wizyty we Wrocławiu były premier znalazł chwilę, by porozmawiać z tamtejszym oddziałem TVP. Pod koniec wywiadu, gdy padło pytanie o to, czy Polacy są już gotowi na zmianę, Kaczyński odniósł się do swojego wieku, mówiąc o nadchodzącej zmianie pokoleniowej.

– Wierzę w to, że Polacy są gotowi na zmianę. Zbliża się też coś, o czym ja muszę z natury rzeczy, z powodów, że tak powiem, metrykalnych, mówić nieco ambiwalentnie. Zbliża się także zmiana pokoleniowa – oświadczył Kaczyński.

„Kaczyński jest w bardzo dobrej formie”

Lider PiS nie rozwinął swojej wypowiedzi. Krótka uwaga o „powodach metrykalnych” nie współgra jednak w pełni z tym, co kilka tygodni temu mówił Marcin Mastalerek. Rzecznik PiS zapewniał wówczas, że „premier Kaczyński jest w bardzo dobrej formie”.

– Kiedy w czasie kampanii przed wyborami do Parlamentu Europejskiego jeździłem na codzienne wyjazdy, to musiałem się zmieniać z Adamem Hofmanem. To my nie nadążaliśmy za premierem Jarosławem Kaczyńskim – podkreślił Mastalerek.

Temat wieku i zdrowia Kaczyńskiego poruszył w ubiegłym tygodniu „Newsweek”. Tygodnik twierdzi, że były premier „zasłabł podczas niedawnego spotkania z wyborcami”.

źródło: TVP Info

naTemat.pl

Flis analizuje wyniki i stawia diagnozę: w drugiej turze Komorowski może przegrać Dudą. Wybory to jednak nie dożynki

Krzysztof Lepczyński, 23.02.2015
Andrzej Duda podczas konwencji wyborczej

Andrzej Duda podczas konwencji wyborczej (FOT SLAWOMIR KAMINSKI)

Bronisław Komorowski może przegrać w drugiej turze wyborów prezydenckich z Andrzejem Dudą – wynika z prognozy dr. Jarosława Flisa z UJ. „Zbliżające się wybory nie będą spacerkiem, oj nie” – zauważa politolog, komentując zaskakujące wyniki swej analizy.
„Medialna i polityczna baza urzędującego prezydenta zaczyna się chyba powoli orientować, że zbliżające się wybory nie będą spacerkiem, oj nie” – pisze dr Jarosław Flis, politolog z UJ, na swoim blogu w serwisie Salon24.Dudzie rośnie, Komorowskiemu wręcz przeciwnie

Politolog zrekonstruował wynik wyborów prezydenckich z 2010 roku, badając przepływy elektoratów po ich pierwszej turze. Wówczas większość wyborców SLD poparła Bronisława Komorowskiego, a większość sympatyków PSL – Jarosława Kaczyńskiego. Flis zauważa, że struktura elektoratu w drugiej turze wyborów odpowiada wynikom wyborów do sejmików wojewódzkich z 2010 roku.

Na tej podstawie Flis postanowił przewidzieć strukturę elektoratów tegorocznych wyborów prezydenckich, jeśli starliby się w niej Komorowski i Andrzej Duda z PiS. Okazuje się, że elektorat liberalny (popierający Komorowskiego) stopniał dość znacznie – z 46,4 proc do nieco ponad 40 proc. Tymczasem elektorat socjalny (stronnicy Dudy) wzrósł z 39 proc. do 44,4 proc. Oznacza to, że oba stronnictwa niemal zamieniły się miejscami. Wyprowadzając z tego wyniki wyborów prezydenckich, zdaniem Flisa Komorowski może liczyć na 45,7 proc. poparcia, zaś Duda na 53,5 proc.

PiS ma sondaż, w którym Duda wchodzi do drugiej tury >>>

„Takie wyliczenie pokazuje, że urzędujący prezydent to ma tak jakby całkiem pod górkę. Na razie chyba niewiele wskazuje, by brał to sobie do serca” – konstatuje politolog. Flis przyznaje, że jako urzędująca głowa państwa Komorowski ma wciąż wiele atutów, jednak musi mieć pomysł, jak je wykorzystać. „Wybory to jednak nie dożynki i nie da się wszystkiego tak wyreżyserować, by prezydentowi było miło” – kwituje politolog.

Więcej na blogu Jarosława Flisa >>>

Zobacz także

TOK FM

„To nie od Dudy zależy, czy wejdzie do drugiej tury”. Szacki radzi PiS, jak wygrać wybory

Daria Krotoska-Alshehabi, 25.02.2015
Andrzej Duda na konwencji wyborczej

Andrzej Duda na konwencji wyborczej (FOT SLAWOMIR KAMINSKI)

„To nie od Andrzeja Dudy zależy, czy wejdzie on do drugiej tury wyborów prezydenckich” – zauważa na blogu w serwisie Polityka.pl Wojciech Szacki. Zapewnią mu to tylko dobre wyniki pozostałych rywali Bronisława Komorowskiego. Dlatego Duda powinien pomóc Palikotowi czy Jarubasowi – przekonuje publicysta. Jak? Debatując z nimi.
„A gdyby Duda porzucił podręcznik? W jego interesie leży wzmocnienie innych rywali Bronisława Komorowskiego, bo to od nich zależy, czy będzie druga tura” – napisał na swoim blogu w serwisie Polityka.pl dziennikarz Wojciech Szacki. Publicysta tłumaczy, że Andrzej Duda, żeby przejść do drugiej tury wyborów, musi urozmaicić swoją kampanię.Debaty nie zaszkodzą

Szczególny nacisk kładzie na debaty – ale nie z Bronisławem Komorowskim, ale z pozostałymi kandydatami, na przykład Januszem Palikotem czy Adamem Jarubasem. Szacki podkreślił, że marne efekty kampanii jego przeciwników niszczą jakiekolwiek mrzonki o drugiej turze. „Duda ma jednak narzędzie, by im pomóc. Ogórek nie wydaje się zainteresowana kampanią, ale zarówno Jarubas, jak i Palikot chętnie przyjęliby zaproszenie do debaty z Dudą” – tłumaczył Szacki. Jego zdaniem Dudzie to nie zaszkodzi, a wręcz przeciwnie – może pomóc w osłabianiu poparcia Komorowskiego. „Dla kandydata PiS to żadne ryzyko. Z sondaży wynika, że wyborcy PSL są podzieleni między Komorowskiego a Jarubasa. Na Dudę chce głosować tylko 3 proc. z nich. PiS i PSL wykopały między sobą rów nie płytszy niż PO i PiS. Jeśli Jarubas będzie komuś odbierał wyborców, to obecnemu prezydentowi” – komentował.

Duda, Palikot i wspólny interes

Stwierdził, że to samo tyczy się Janusza Palikota, którego kampania osadza się na przejmowaniu wyborców Bronisława Komorowskiego. „Debata z Palikotem? – spyta ktoś. Jak to, przecież politycy PiS bojkotują Palikota. Owszem, ale to jest kampania prezydencka, a nie parlamentarna. Gdyby Duda porzucił logikę partyjną na rzecz prezydenckiej, mógłby sobie tylko pomóc. Byłoby to niewygodne dla urzędującego prezydenta i być może zmusiłoby go do debaty z Dudą. A kandydat PiS byłby mniej „by the book”, a bardziej „outside the box”. Pytanie, czy Jarosław Kaczyński mu na taką ekstrawagancję pozwoli” – skwitował Szacki.

Cały wpis w serwisie Polityka.pl >>>

Zobacz także

TOK FM

Prezes PiS we Wrocławiu: Władza w tym mieście się rozrosła, należy to przeciąć (FILM, ROZMOWA)

– Mam takie wrażenie, że tutaj władza rządzi bardzo długo i zbyt się rozrosła – mówi o Wrocławiu Jarosław Kaczyński podczas pobytu w stolicy Dolnego Śląska. – Należy to przeciąć. Nie udało się na razie, ale mam nadzieję, że następnym razem osiągniemy sukces. Władza powinna się co jakiś czas zmieniać – dodaje prezes Prawa i Sprawiedliwości i ocenia, że Mirosława Stachowiak-Różecka, która dzielnie walczyła z Rafałem Dutkiewiczem w drugiej turze wyborów we Wrocławiu, może trafić do pierwszego szeregu polityków PiS-u.

 

1/6 Prezes Prawa i Sprawiedliwości we Wrocławiu. Z Jarosławem Kaczyńskim rozmawia Malwina Gadawa (© Fot. Tomasz Hołod / Polskapresse) Przejdź do galerii Pokaż wszystkie miniatury (6)

 

 

 

Kto powinien być liderem Prawa i Sprawiedliwości we Wrocławiu w wyborach do Sejmu? Jest jeszcze za wcześnie, żeby o tym mówić. Nie sądzi Pan, że tak dobry wynik Mirosławy Stachowiak-Różeckiej w wyborach samorządowych, gdy realnie zagroziła Rafałowi Dutkiewiczowi, powinien dać jej prawo do tego, żeby została liderem PiS we Wrocławiu? Na pewno są ku temu mocne przesłanki. Jak już powiedziałem, na ostateczne decyzje przyjdzie jeszcze czas. Dlaczego Mirosława Stachowiak-Różecka, wbrew temu, co się mówiło, nie została szefową sztabu wyborczego Andrzej Dudy? Ma za to inną, ważną funkcję (jest szefową rady programowej – dop. red.). Szefem sztabu musi być ktoś, kto jest oswojony ze strukturami partyjnymi, kto prowadził już kampanie. Trudno, żeby osoba, która do tej pory w partii nie pełniła żadnych ważnych funkcji, miała kierować dużą grupą ludzi. Nieporównanie lepiej w tej roli sprawdza się wiceprezes partii – Beata Szydło. Funkcję, którą dostała Mirosława Stachowiak-Różecka, jest najwyższa, jaką mogła w tym momencie otrzymać. Jeżeli Mirosława Stachowiak-Różecka będzie nadal tak aktywna ma szansę zostać nową gwiazdą PiS? To zależy tylko od niej. Jeżeli będzie nadal tak dobrze funkcjonować, to może trafić do pierwszego szeregu polityków PiS. Kilka miesięcy temu na jednej z konferencji prasowych powiedział Pan, że Wrocław to prywatne miasto, w którym rządzi układ. Co miał Pan na myśli? Mam takie wrażenie, że tutaj władza, która rządzi bardzo długo, rozrosła się. Należy to przeciąć. Nie udało się na razie, ale mam nadzieję, że następnym razem osiągniemy sukces. Władza powinna się co jakiś czas zmieniać. Czy Pana wycofanie się z czynnego życia politycznego w ostatnim czasie świadczy o chęci przekazania władzy w partii? Nie, na razie nie mam zamiaru nikomu przekazywać władzy. W pierwszej fazie kampanii chodziło o to, żeby zawalczyć o rozpoznawalność naszego kandydata na prezydenta – Andrzeja Dudy, dlatego lepiej było, żebym był schowany. To się udało. Andrzej Duda jest w tym momencie politykiem znanym opinii publicznej. Czy nie obawia się Pan, że Andrzej Duda wyrasta na lidera i może zagrozić pańskiej pozycji w partii? Nie sądzę. Andrzej Duda może być wybitnym politykiem. Iim więcej takich w Prawie i Sprawiedliwości tym lepiej. Dlaczego powinien zostać prezydentem Polski? Prezydentem Polski powinien być ktoś dynamiczny i ktoś, kto reprezentuje swoją osobą zmiany. Polska potrzebuje zmiany. Prezydent może nie ma szerokich uprawnień, ale nie jest tak, że musi siedzieć pod żyrandolem i nic nie robić. Jakie są najpilniejsze działanie które powinna podjąć Unia Europejska i Polska wobec konfliktu rosyjsko-ukraińskiego? Na pewno Unia powinna znacznie zaostrzyć sankcje, żeby były jak najbardziej dotkliwe dla Rosji. Polska powinna dostarczyć broń Ukrainie. KACZYŃSKI O SCHETYNIE: DOBRZE, ŻE NIE ŻYJE OBAWĄ PRZED ROSJANAMI – CZYTAJ NA KOLEJNEJ STRONIE

 

Czyli pochwaliłby Pan ministra spraw zagranicznych Grzegorza Schetynę, którego słowa tak ostatnio rozzłościły Rosjan? Zależy o jakie słowa chodzi, ale uważam, że Schetyna jest dużo odważniejszy niż jego poprzednik. Chociażby o tym, kto wyzwalał Auschwitz czy dotyczące organizacji obchodów zakończenia II wojny światowej na Westerplatte. W Berlinie to może nie. W Londynie mogłyby się takie uroczystości odbyć, w Polsce też, niekoniecznie w Rosji. Dobrze, że nasz minister w tej chwili nie żyje obawą przed Rosjanami. Grzegorz Schetyna jest lepszym ministrem niż Radosław Sikorski? Z całą pewnością. Gorszego niż Sikorski trudno sobie wyobrazić. To tragedia w polskiej polityce. Niepokoją Pana ostatnie zabiegi Janusza Piechocińskiego, prezesa Polskiego Stronnictwa Ludowego, który zabiega o poparcie ojca Tadeusza Rydzyka, dyrektora Radia Maryja? Każdy ma prawo o takie poparcie zabiegać. Nie zdziwię się, kiedy za kilka tygodni usłyszymy, że o poparcie stara się również pani Magdalena Ogórek. Wiem, że pana Piechocińskiego spotkało ostatnio kilka zawodów ze strony Radia Maryja. Jak ocenia Pan ostatnie strajki w Polsce? Popieramy je. Górnicy walczyli o swoje miejsca pracy. Jeżeli chodzi o Jastrzębską Spółkę Węglową, to strajkowano z powodu jednego niekompetentnego prezesa, to wina awanturniczej polityki rządu. Rolników też rozumiemy i popieramy. Na wszystkich rynkach jest fatalnie, jak rolnicy mają żyć? Powinniśmy zlikwidować rolnictwo? Przecież to szaleństwo. PSL twierdzi, że PiS interesuje się rolnikami tylko wtedy, kiedy są wybory. To radzę przypomnieć, jak wyglądały nasze rządy. Kiedy ceny wieprzowiny spadały, to interweniowaliśmy. Jak ocenia Pan rząd Ewy Kopacz? Proszę mnie zwolnić od odpowiedzi na to pytanie. Jestem grzeczny wobec kobiet. Tęskni Pan za Donaldem Tuskiem? Nie tęsknię za nim ani za Platformą Obywatelską. Adam Hoffman ma szansę na powrót do partii? W najbliższym czasie na pewno nie. W dalszej perspektywie, w ciągu kilku lat, owszem. Każdy ma prawo naprawić swoje błędy. Rozmawiał Pan z nim ostatnio? Tak. To była wymiana zdań na korytarzu sejmowym. Rozmawiała: Malwina GADAWA

polskatimes.pl

 

„Nie przystoi kobiecie, by tak brutalnie atakować drugą kobietę”. Szef sztabu Ogórek krytykuje Środę

Anna Siek, 25.02.2015
Magdalena Ogórek | Prof. Magdalena Środa

Magdalena Ogórek | Prof. Magdalena Środa (SŁAWOMIR KAMIŃSKI/AG)

– Nie zgadzam się z poglądami prof. Środy i jej uszczypliwymi komentarzami. Cały czas mówiła, że kobiety powinny iść do polityki. A teraz mówi, że ładna pani nie może startować, inna, brzydka, może – tak Leszek Aleksandrzak, szef sztabu Magdaleny Ogórek, komentuje spięcie między kandydatką SLD i prof. Magdaleną Środą. Wg gościa TOK FM wynik Ogórek 10 maja będzie lepszy niż sondaże, które dają jej 6-9 proc. poparcia.
Jak informuje „Polityka”, Leszek Aleksandrzak, który kieruje sztabem Magdaleny Ogórek, to „zaangażowany rzecznik kobiet”. To on organizuje Sejmik Kobiet Lewicy i to on wymyślił, by w wyborach prezydenckich SLD reprezentowała znana z telewizji Ogórek.W Poranku Radia TOK FM przekonywał, że kandydatka to dowód na potrzebę zmian, których trzeba dokonać nie tylko w Sojuszu Lewicy Demokratycznej, ale i w Polsce.

– Nie musimy trwać w tym samym – mówił podkreślając, że nie przejmuje się sondażami, które dają Magdalenie Ogórek 6 proc.. – Są takie, które dają 9 proc. Ale prawdziwym sondażem będą wybory 10 maja.

„Nie przystoi”

Aleksandrzak broni kandydatki SLD na prezydenta przed atakami. Takimi jak ostre słowa wypowiedziane przez prof. Magdalenę Środę. Filozofka i feministka stwierdziła w rozmowie z Moniką Olejnik, że Ogórek „właściwie jest kompletnie nikim w polityce”, ma „nieustawiony głos” i jej zgłoszenie ośmiesza SLD.

– To wręcz brutalny atak. Nie przystoi jednej kobiecie, by tak brutalnie atakować drugą kobietę. Prof. Środa cały czas mówiła, ze kobiety powinny iść do polityki. A dziś mówi, ta pani jest ładna więc nie może startować, a inna, brzydka, może. Nie zgadzam się z poglądami prof. Środy i jej uszczypliwymi komentarzami – mówił w „Poranku Radia TOK FM”.

Według wiceszefa SLD, Magdalena Ogórek to najlepsza i najbardziej lewicowa wśród kandydatów kojarzonych ze środowiskami lewicowymi. – Nie znam lewicowego programu Janusza Palikota. Przecież głosował za podniesieniem wieku emerytalnego. Jeśli chodzi o wicemarszałek Sejmu Wandę Nowicką, to słyszałem jej poglądy tylko na tematy relacji państwo-Kościół i feminizmu. To za mało by mówić o lewicowości. A jeśli chodzi o Annę Grodzką… nie jestem w stanie odpowiedzieć na żadne pytanie dotyczące jej poglądów.

Inni też by chcieli

Aleksandrzak broni kandydatki SLD oraz taktyki, jaką obrano na czas kampanii. – Czytamy, jak Tomasz Kalita pisze, że kandydatka Sojuszu weszła do I ligi, bo uścisnęła ręce europejskich przywódców. Ale jej przecież w tej I lidze nie ma – mówiła Dominika Wielowieyska do gościa Poranka Radia TOK FM.

Przypomnijmy, wejście Magdaleny Ogórek do europejskiej czołówki politycznej miało się dokonać, podczas

Szczytu Partii Europejskich Socjalistów, który odbył się w Madrycie.

– Inni politycy nie mają takich spotkań. Zaraz po spotkaniu w Madrycie, Andrzej Duda zorganizował spotkanie z trzeba ambasadorami. Proszę porównać rangę tych spotkań. Magdalena Ogórek rozmawiała z europejskimi przywódcami na różne tematy. W języku tych przywódców, czyli zna języki. Jak można inaczej pokazać swoją europejskość czy światowość niż rozmawiając z przywódcami? – pytał szef sztabu kandydatki SLD na prezydenta.

Komorowski traci poparcie, zyskuje Duda – prezydencki sondaż komentują Lech Wałęsa i Aleksander Kwaśniewski>>>

Zobacz także

TOK FM

Tym: Z Jasnej Góry nadleciał zapach zjełczałego kadzidła, wieszczącego wiosnę średniowiecza

Anna Siek, 25.02.2015
Stanisław Tym jest satyrykiem i publicystą

Stanisław Tym jest satyrykiem i publicystą (Fot. Michał Mutor / Agencja Gazeta)

Wg Stanisława Tyma skoro bp Antoni Dydycz uważa, że rządzą nami „hochsztaplerzy i mafia”, to powinien „szybko i ze wstrętem” oddać pieniądze, które dostaje od tej mafii na Kościół. „Dotyczy to także dotacji na świątynię Opatrzności Bożej. Swoją drogą, trzeba mieć szczególne poczucie humoru, by za państwowe pieniądze budować kościół, z którego ambony będzie się szydziło i lżyło tych, którzy te pieniądze dali” – napisał Tym w „Polityce”.
Felietonista i satyryk Stanisław Tym za sprawą biskupa Antoniego Dydycza poczuł „lekki zapach zjełczałego kadzidła wieszczącego wiosnę średniowiecza”. Hierarcha obwieścił bowiem na Jasnej Górze, że wszystkim, którzy „stanowią niegodziwe prawo, potrzebna jest różańcowa krucjata”.”W dalszym ciągu swoich rozmyślań o Polsce biskup zauważył, że mamy pozorną wolność, ponieważ rządzą nami ‚Hochsztaplerzy i mafia, która fałszerstwem doszła do władzy’. Skoro biskup tak uważa, może powinien wszystkie pieniądze, które dostaje od mafii na Kościół, szybko i ze wstrętem oddać na biednych. Bo przecież nie będzie ich zwracał hochsztaplerom. Dotyczy to także dotacji na świątynię Opatrzności Bożej” – napisał Tym w najnowszym numerze „Polityki”.

Zdaniem felietonisty „trzeba mieć szczególne poczucie humoru, by za państwowe pieniądze budować kościół, z którego ambony będzie się szydziło i lżyło tych, którzy te pieniądze dali”.

Grzeszne ustawodawstwo

Uwagę Tyma przykuł też ostatni list pasterski przewodniczącego Konfederacji Episkopatu Polski. Abp Stanisław Gądecki uważa, że grzechem jest ustawodawstwo „przeciwko życiu i obyczajom”.

„Pozwala ono – grzmiał arcybiskup – na rozwody, związki bez ślubu i inne ‚bolesne sytuacje, w których uszczerbku doznaje, niestety, wychowanie dzieci do wiary'” – cytuje felietonista „Polityki”.

Według Stanisława Tyma warto pokazać, jak naprawdę wygląda ów „uszczerbek”, o którym wspomniał arcybiskup.

Satyryk przypomina dane, opublikowane przez „Gazetę Wyborczą”, na temat przejmowania szkół publicznych przez stowarzyszenia i fundacje. „Wiele z nich to organizacje wyznaniowe, głównie katolickie. Już dziś są miejscowości, w których nie ma świeckich podstawówek, a wewnętrzne statuty tych przejętych wołają czasem o pomstę do nieba” – napisał Tym. I przywołał przykład szkoły w Brzezince koło Andrychowa.

„W jedynej szkole publicznej (katolickiej) nauczyciele mają na lekcjach podkreślać, że ‚duchowość to uznanie, że każde wydarzenie pochodzi od Boga’, a wzorowa ocena z zachowania uzależniona jest od pielęgnowania przez dzieci więzi ze Stwórcą. Jest tam też ‚pogotowie modlitewne’, nie mówiąc o obowiązkowych nabożeństwach. Ciekawe, jak dziecku tłumaczą istnienie zła? I jak wyglądają w tej szkole lekcje biologii, fizyki, chemii, że o historii i języku polskim nie wspomnę” – zastanawia się Stanisław Tym.

Zobacz także

TOK FM

Sprawa Durczoka. Komisja TVN bada zarzuty

Wojciech Czuchnowski, 24.02.2015
Kamil Durczok

Kamil Durczok (Fot. Grzegorz Celejewski / Agencja Gazeta / AGENCJA GAZETA)

W TVN, w ścisłej izolacji od reszty pracowników, działa specjalna komisja, która bada, czy w stacji dochodziło do molestowania seksualnego i mobbingu.
Komisja pracuje już ponad tydzień. Jak podaje w komunikacie zarząd TVN, przeprowadziła rozmowy z 12 osobami a kolejne 16 przesłucha w ciągu najbliższych 10 dni. Prace komisji nadzoruje prezes TVN Markus Tellenbach, a w jej składzie jest mec. Bartłomiej Raczkowski, zewnętrzny prawnik specjalizujący się w prawie pracy.- Odkąd komisja powstała, nie mamy z niej żadnych przecieków – mówi dziennikarz TVN. Dodaje, że przed jej powołaniem szefostwo stacji sprawdzało, czy któryś z pracowników skarżył się, że jest ofiarą mobbingu lub molestowania seksualnego. – Badaliśmy w dziale HR, ale niczego nie znaleźliśmy- mówi nasz informator.”Zakres prac komisji nie ogranicza się wyłącznie do publicznie rozpowszechnianych zarzutów”- czytamy w komunikacie.Nie przesłuchano jeszcze Kamila Durczoka, szefa Faktów, oskarżanego przez „Wprost” o molestowanie. Cały czas jest on na Śląsku w szpitalu.Według źródeł „Wyborczej” komisja skontaktowała się już z dziennikarką zarzucającą mu napastowanie seksualne. W jej aktach nie było zgłoszeń o naruszeniach kodeksu pracy. Do TVN miała się też zgłosić inna dziennikarka, która jako pierwsza rozmawiała z redakcją „Wprost”. – Zapewniała, że mówiła o tym, jak była niszczona przez Durczoka i ma o to wielki żal, ale Durczok nie składał jej propozycji seksualnych. Uważa, że ten wątek został dołączony do jej relacji i musi pochodzić od innej osoby – podkreśla inny rozmówca.W regulaminie pracy stacji czytamy, że „pracodawca jest zobowiązany w szczególności szanować godność i inne dobra osobiste pracowników oraz przeciwdziałać mobbingowi”. Częścią regulaminu jest też załącznik nr 3 zatytułowany: „Informacja o równym traktowaniu w zatrudnieniu”. Znajdują się w nim trzy paragrafy z Kodeksu Pracy o molestowaniu oraz mówiące o tym, że osoba która zgłosiła, że była obiektem molestowania seksualnego, nie może zostać zwolniona ani być represjonowana z tego powodu.

Durczok dopiero w poniedziałek dostał od lekarzy zgodę na przejrzenie prasy. W poniedziałek miał wydać oświadczenie, ale Monika Janowska z agencji PR, która go reprezentuje mówi, że szef „Faktów” czeka na zakończenie prac komisji.

Tymczasem jego żona Marianna zawiadomiła policję o próbie szantażu. Do Durczoka ktoś przysłał mail: „Kamil, 50000 zł albo doniosę troszkę naszych wspólnych fotek do gazet. Koleżanka z pracy”.

Zobacz także

wyborcza.pl

Kublik do Czuchnowskiego: Molestowania i mobbingu nie unieważnia to, że sprawą zajął się „Wprost”

Agnieszka Kublik, 23.02.2015
Kamil Durczok

Kamil Durczok ((Fot. Bartomiej Barczyk / Agencja Gazeta)

To prawda, w tekście „Wprost” zatytułowanym „Nietykalny” tylko jedna „Magdalena” – była producentka „Faktów” kierowanych przez Kamila Durczoka – opowiada, jak była molestowana. Ale to dramatyczna historia!
Mój kolega redakcyjny Wojciech Czuchnowski jest rozczarowany publikacją „Wprost” o tym, jak Kamil Durczok miał molestować podległe sobie pracowniczki. A mnie przeraża, że go nie oburzyło to, że Durczok w środku nocy zapraszał podwładną do swojego hotelowego pokoju.Wojciech Czuchnowski pisze, że „po przygotowaniu artyleryjskim, jakie ‚Wprost’ zrobił przed tygodniem, spodziewał się mocnego tekstu z wieloma dramatycznymi i wiarygodnymi relacjami. Zamiast tego dostaliśmy historię jednego przypadku”.A SMS od Durczoka o 3 w nocy: „Wpadniesz?” – to chęć nawiązania kontaktów towarzyskich z podwładną (nocowali wtedy w jednym hotelu w Zakopanem)? Czy propozycja seksualna?Albo te SMS-y: „Ile mam się o ciebie starać?”, „Gwarantuję ci pełną swobodę”. Czyżby chodziło o uzgodnienia w sprawie materiału do prowadzonych przez Durczoka „Faktów” o 19? Czy raczej była to propozycja seksualna?Gdy „Magdalena” pokazała te SMS-y kolegom, usłyszała: „Myślisz, że jesteś pierwsza? On pełno takich rozsyła”. Inna koleżanka rzuciła: „Tutaj to norma”.”Magdalena” Durczokowi odmawiała. Zaczął ją gorzej traktować, a w ślad za nim – jego podwładni. Płakała i wymiotowała z nerwów.

Klasyczne molestowanie seksualne i mobbing. Bo molestowanie seksualne – powiada kodeks pracy – to niechciane zachowanie o charakterze seksualnym, nawet SMS-y. A mobbing to uporczywe i długotrwałe nękanie.

Nie tylko o Durczoku opowiada „Magdalena”. Relacjonuje, że jeden z kolegów wypalił do niej na dzień dobry: „Czy mogę cię pocałować w cycuszki?”. Inni rzucali: „Chcesz seksu? Wpadnij na montaż”.

Dlaczego Czuchnowskiego to nie przeraża?

Bagatelizuje też opowieści kilku innych osób o mobbingu uprawianym przez Durczoka: „Praca przy tworzeniu wiadomości telewizyjnych należy do najbardziej stresujących w dziennikarstwie. Często w ostatnich minutach rozpętuje się piekło. Ludzie się obrażają i krzyczą na siebie. Potem idą na piwo i się przepraszają. Niektórzy nie są w stanie wytrzymać takiej huśtawki. Trudno jednak orzec, czy spełnia to definicję mobbingu”.

Czuchnowski takie zachowanie właściwie rozgrzesza, bo przecież „godziny emisji nie da się przesunąć”.

Wojciechu, praca w największym nawet stresie nie może oznaczać zgody na poniżanie innych – ani w przypadku dziennikarzy, ani lekarzy czy pilotów. Jeśli ludzie ze strachu przed szefem wymiotują, spełnia to definicję mobbingu. A relacje cytowane przez „Wprost” wzajemnie się potwierdzają.

Czuchnowski kończy nadzieją, że wszystko wyjaśni specjalna komisja TVN: „W komisji jest niezależny prawnik specjalizujący się w takiej problematyce, a przepytywani pracownicy mają gwarancję pełnej ochrony. Myślę, że z ocenami należy wstrzymać się do ogłoszenia wyników pracy tej komisji”.

A ja jestem ciekawa, czy „Magdalena” zgłosi się do tej komisji. Albo czy komisja ją zaprosi. Powinna przeczytać te wysyłane przez Durczoka o 3 w nocy SMS-y.

Zobacz także

wyborcza.pl

Dodaj komentarz