Ka (26.09.2015)

 

Marsz Równości. Poznań pokazał, że jest tęczowy

Marta Kaźmierska, 26.09.2015
Marsz Równości w Poznaniu. Jacek Jaśkowiak i dyrektor teatru Polskiego Maciej Nowak

Marsz Równości w Poznaniu. Jacek Jaśkowiak i dyrektor teatru Polskiego Maciej Nowak (ŁUKASZ CYNALEWSKI)

– Poznań jest i będzie miastem otwartym, gdzie nie będziemy pozwalać na żadne nierówności – mówił do uczestników Marszu Równości z górnego pokładu czerwonego autobusu prezydent Jacek Jaśkowiak. Przez miasto przeszło kilkaset osób

Godz. 14.20. W bramach na Świętym Marcinie stoją uzbrojeni policjanci. W szybach sklepów odbijają się niebieskie światła radiowozów. W oknach kamienic jeszcze nie widać ciekawskich poznaniaków. Pojawią się za kilkadziesiąt minut. Niektórzy będą robić zdjęcia. Inni – przyjaźnie machać do maszerujących.

Na razie – przez przejście dla pieszych na Świętym Marcinie przechodzi Maciej Nowak – nowy dyrektor artystyczny Teatru Polskiego. W różowym kaszkiecie, czerwonych spodniach i rozwianym płaszczu zmierza w stronę parku Marcinkowskiego, gdzie za chwilę rozpocznie się 11. Marsz Równości.

Trzymamy się blisko siebie

Na miejscu punktualnie o 14.30 jest już kilkaset osób. Z piętrowego czerwonego autobusu niesie się piosenka „We are family” grupy Sister Sledge. Na trawniku witają się znajomi, są rodziny z dziećmi, uczestnicy z psami. Jest nawet dziewczyna w kostiumie misia z kreskówki i chłopak z durszlakiem na głowie, niosący transparent „Tylko równość”.

Choć na horyzoncie zbierają się czarne chmury (ulewy z nich finalnie nie będzie), w parku panuje atmosfera beztroskiego, radosnego pikniku. Na chwilę robi się jednak poważnie. – Opowiem wam trochę o zasadach bezpieczeństwa – mówi Paweł Skrodzki, działacz społeczny z Grupy Stonewall, która jest organizatorem marszu. – Idziemy prawą stroną, nie rozpraszamy się, trzymamy się blisko siebie – instruuje.

Organizatorzy przypominają, że w 2005 r. Marsz Równości – zakazany przez prezydenta Ryszarda Grobelnego – został brutalnie rozbity przez policję.

Chcemy żyć bez strachu

Dziesięć lat później do uczestników marszu przemawia nowy prezydent – Jacek Jaśkowiak. – Poznań jest i będzie miastem otwartym, gdzie nie będziemy pozwalać na żadne nierówności – zapewnia zebranych z górnego pokładu czerwonego autobusu. Dostaje oklaski. Nie po raz ostatni tego dnia. – Dziękuję wam za obecność, spotykamy się w następnym roku, pewnie jeszcze liczniej! – dodaje Jaśkowiak.

Po nim przemawia też Anna Grodzka, posłanka na Sejm VII kadencji, działaczka społeczna: – Widzę tu osoby, które są chyba pierwszy raz. To dowód na to, że idea równości rozszerza się – cieszy się Grodzka.

Organizatorzy czytają też swoje najważniejsze postulaty: walka o prawa osób nieheteronormatywnych, równość w pracy, w prawie i w życiu codziennym. – Chcemy kraju, w którym para homoseksualistów nie będzie się bała iść ulicą za rękę! Chcemy szkół bez homofobii! Chcemy mieć prawo, by wychowywać dzieci!

Bo nikt nie jest nielegalny

O godz. 15.20 marsz wreszcie rusza. Około 600 osób idzie za czerwonym roztańczonym autobusem aleją Niepodległości, Świętym Marcinem, Alejami Marcinkowskiego, aż do ul. Małe Garbary, gdzie odbędzie się wieczorny koncert.

Gdy marsz przechodzi koło skrzyżowania z ul. Ratajczaka pewien stojący z boku starszy mężczyzna miarowo gwiżdże.

Inny właśnie wyszedł z Żabki i rzuca do kolegi: – Gdzie by tak k… trzydzieści lat temu szli, nie?

Część poznaniaków stoi z boku. Część wygląda z pustych zazwyczaj okien centrum miasta. Wielu macha przyjaźnie do maszerujących.

W tłumie widać transparenty „Nikt nie jest nielegalny”.

Błyskające na niebiesko radiowozy okazują się niepotrzebne.

prezydentJaśkowiakPoznań

poznan.wyborcza.pl

Savoir-vivre politycznych sfer

Paweł Wroński, 26.09.2015

Andrzej Duda

Andrzej Duda (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

Prezydent Andrzej Duda wygrał wybory pod hasłem, że chce się spotykać z Polakami i ich słuchać. Jest jedna Polka, z którą jednak prezydent niezłomnie spotykać się nie chce. To premier Ewa Kopacz.

Poniedziałek. Tygodnik „wSieci”. Wrażliwi arystokraci PiS-owskiego ducha umieszczają na okładce swojego pisma premier w burce obwiązaną laskami dynamitu. Tytuł: „Ewa Kopacz urządzi nam piekło na rozkaz Berlina”. Już wiadomo, że prezydent nie chce się spotkać z premier, bo się boi, że wybuchnie. Na wyświetlaczu detonatora widać, że do eksplozji została sekunda. Czy sekunda wystarczy na puknięcie się redaktorów w głowę?

Wtorek. Zmiana warty, obiektem zmasowanego hejtu staje się minister spraw wewnętrznych Teresa Piotrowska, która jedzie na spotkanie szefów resortów do Brukseli. Że głupia, nie wie, o co chodzi, i katechetka z Bydgoszczy. Jeden z obrazków nawet dowcipny. Premier do szefowej MSW: „Relokacje, Teresa, nie rekolekcje”.

Środa. Prezydent Duda po zakończeniu brukselskiego spotkania nie chce się spotkać z premier Kopacz, ale chce z minister Piotrowską, która ma mu złożyć relację ze szczytu. Dżentelmen Marcin Wolski komentuje: „Kopacz zachowuje się jak starsza siostra, z którą ulubieniec nie chce iść na randkę, więc zabrania na nią pójść młodszej siostrze”.

Czwartek. Stanisław Karczewski, senator PiS, o Ewie Kopacz: „namolnie wprasza się do prezydenta”.

Po południu jednak Teresa Piotrowska na polecenie premier poszła do prezydenta. Podarowała mu obrazek ze św. Andrzejem Bobolą. Ziarno prawdy w tym hejcie jest, bo uprawnione jest pytanie, czy chciała prezydenta informować, czy katechizować?

Piątek. Na briefingu minister z Kancelarii Prezydenta Krzysztof Szczerski stwierdza, że prezydent nie spotka się z premier z powodu jej „wypowiedzi z kampanii wyborczej”. Nie wiemy konkretnie jakich, ale wygląda na to, że prezydent jest obrażony, i to po dwóch miesiącach urzędowania. Minister uważa też, że relacje na linii prezydent – premier nie wyglądają „komicznie”. W tej materii mamy zupełnie odmienne opinie.

Zobacz także

dudaOgłosił

wyborcza.pl

Jarosław Kaczyński w Poznaniu. Szef AKO: dziękujemy Ci prezesie za ocalenie PiS

Tomasz Cylka, 26.09.2015

Jarosław Kaczyński

Jarosław Kaczyński (Fot. Mieczysław Michalak / Agencja Gazeta)

Prezes PiS Jarosław Kaczyński przyjechał dziś do Poznania na spotkanie ze swoimi sympatykami. – Dziękujemy Ci prezesie za ocalenie PiS – przywitał go prof. Stanisław Mikołajczak. Kaczyński zapowiedział m.in. nakręcenie filmu w Hollywood o rotmistrzu Pileckim.

Prezes PiS przyjechał do Pałacu Działyńskich nas Starym Rynku. Już pół godziny przed spotkaniem w sali brakowało wolnych miejsc i co najmniej sto osób stało przed wejściem do sali. Wielu z nich nie kryło rozczarowania. Przygotowane głośniki nie działały. W efekcie wystąpienia z sali ledwo było słychać, żeby o jakiejkolwiek widoczności już nie wspominać. – Dlaczego nikt tego nagłośnienia nie naprawia? – denerwowali się goście, wzajemnie się uciszając. Odpowiedzi się nie doczekali. Ale wystarczyło, że głos zabrał szef Akademickiego Klubu Obywatelskiego, prof. Stanisław Mikołajczak i już wszyscy grzecznie zamienili się w słuch.

Kaczyńskiego pomysł na Polskę

– Dziękujemy ci prezesie, że mimo tych trudnych ośmiu lat, udało ci się ocalić PiS. Mamy nadzieję, że 25 października wszyscy będziemy cieszyli się ze zwycięstwa – mówił prof. Mikołajczak, który z poparciem PiS kandyduje z Poznania do Senatu. Rywalizuje z senator Jadwigą Rotnicką (PO). – Do 10 kwietnia 2010 r. mieliśmy w Polsce dwóch mężów stanu, dziś mamy tylko jednego. Ale cieszymy się, że możemy się z tobą dzisiaj spotkać – zachwalał prezesa profesor.

Kaczyński przemawiał przez 40 minut. Przedstawił swój pomysł na Polskę po wygranych wyborach. – Musimy zwyciężyć bezapelacyjnie, byśmy mogli rządzić samodzielnie – rozpoczął Kaczyński. – Mamy rozkład państwa. Obecna władza jest organicznie niezdolna do podejmowania zmian. Tylko PiS może je przeprowadzić. Przeciętny Polak powinien być w takiej sytuacji ekonomicznej jak przeciętny Niemiec – przekonywał prezes.

Zapowiedział m.in. więcej historii i języka polskiego w szkołach oraz powrót do pełnego kanonu lektur. Sporo zmieni się także w dziedzinie kultury. — Jeden film o rotmistrzu Pileckim, wyprodukowany w Hollywood z bardzo znanymi twarzami, może zmienić więcej niż wiele akcji propagandowych w mniejszej skali – mówił Kaczyński wzbudzając wielki entuzjazm wśród słuchaczy. Rotmistrz Witold Pilecki, żołnierz AK, został stracony w 1948 r. O kulturze i historii prezes mówił całkiem sporo.

– Muzeum Historii Polski, Muzeum II wojny Światowej, Muzeum Ziem Wschodnich i w przyszłej perspektywie także Muzeum Ziem Zachodnich – wyliczał Kaczyński. – Musimy stworzyć z tego materiał wychowawczy, który będzie frontem umacniania legitymizacji naszego państwa. Polska potrzebuje odpowiedzialnej polityki historycznej – mówił prezes PiS. I wspominał, jak przed laty Jean-Claude Juncker, obecny szef Komisji Europejskiej, powiedział mu, że Polska powinna wybaczyć Niemcom. – Powoływał się wówczas na straszne rzeczy, które spotkały Luksemburczyków wcielonych do Wehrmachtu. Nie miał jednak żadnego pojęcia o tym, jak to wyglądało w Polsce – dziwił się w Poznaniu Kaczyński.

Owacje dla prezesa

Wielki entuzjazm wzbudziła również wśród słuchaczy zapowiedź zmian w wymiarze sprawiedliwości. – Jeśli mamy naprawdę walczyć z patologią, to musimy dokonać zmian. Obecny system musi się skończyć – oświadczył prezes PiS. Jego zdaniem demokratyczna kontrola nad służbami specjalnymi musi zostać przywrócona.

Prezes PiS zakończył wystąpienie zdecydowanym tonem: – Pewnie pytacie, czy jesteśmy gotowi na zmiany? Odpowiadam: tak, PiS jest przygotowany do zmian. Musimy tylko wygrać wybory – na co cała sala wstała z miejsc i przez kilka minut nie szczędziła owacji.

W Pałacu Działyńskich byli m.in. parlamentarzyści i radni PiS, kandydaci tej partii do Sejmu i Senatu, a także członkowie Akademickiego Klubu Obywatelskiego. Rok temu AKO przyznało Kaczyńskiemu Medal Przemysła II.

jarosławKaczyńskiwPoznaniu

poznan.wyborcza.pl

prezesPiSzapowiedział

prezesPiSPrzyjechał

zapowiedział

prezesPiSZakończył