Kwiatkowski (30.09.2015)

 

Kwiatkowski nie odda NIK

Wioletta Gnacikowska, Piotr Wesołowski, 30.09.2015
Krzysztof Kwiatkowski

Krzysztof Kwiatkowski (Fot. Tomasz Szambelan / Agencja Gazeta)

Senator, poseł, minister sprawiedliwości. Fotel prezesa NIK miał mu pomóc zostać prezydentem RP
Czy Krzysztof Kwiatkowski, prezes NIK, stanie przed Trybunałem Stanu, czy też będzie miał proces karny o przekroczenie uprawnień? Miesiąc temu katowicka prokuratura wystąpiła do Sejmu o uchylenie mu immunitetu, bo chce postawić zarzuty związane z ustawianiem konkursów na dyrektorów. Kwiatkowski początkowo odsunął się od kierowania pracami Izby, ale w ostatnich dniach przeszedł do obrony. W piątek 25 września zapowiedział na Facebooku: „Wracam do normalnej pracy w NIK!”. Jeszcze w tej kadencji Sejmu chce wystąpić przed komisją odpowiedzialności konstytucyjnej i opowiedzieć, jak z konkursami w NIK było.

Pomagał Wałęsie i Dornowi

Krzysztof Kwiatkowski, rocznik 1971. Wychowywał się w Zgierzu. Mama pielęgniarka, ojciec Edmund – trzykrotny wicemistrz Polski w zapasach w stylu wolnym. – Zabierał mnie na treningi, a nawet na obozy kadry narodowej. Ci wszyscy znani sportowcy, np. Supron, to jego przyjaciele. Pamiętam, jak mnie podnosili i robili zapaśniczy kołowrotek – wspominał przed laty w „Wyborczej” Kwiatkowski.

Sam też spróbował zapasów, ale ojciec ocenił, że to nie jego powołanie. Lepszym zapaśnikiem był jego młodszy o trzy lata brat Sebastian.

W zgierskim liceum działał w podziemnej Federacji Młodzieży Walczącej, razem z bratem, który wyjechał potem do USA. Organizowali wspólnie happeningi.

Początek lat 90. Krzysztof Kwiatkowski tuż po maturze rozpoczyna karierę w Porozumieniu Centrum braci Kaczyńskich. Przychodzi tam z grupą młodzieży. Chcą pomagać w kampanii wyborczej Lecha Wałęsy. Kwiatkowski jest bardzo aktywny. Rozlepia plakaty, roznosi ulotki, pomaga w przygotowaniach wiecu Wałęsy. – Nie byłem antykomunistycznym radykałem, w FMW lokowałem się po stronie gołębi – mówił Kwiatkowski w „Wyborczej”.

Trzy lata później pomaga w kampanii Ludwika Dorna, który startował do Sejmu jako jedynka łódzkiej listy. PC przegrywa wybory. Kwiatkowski zostaje radnym w rodzinnym Zgierzu i członkiem zarządu wojewódzkiego PC. Był w partii do 1997 roku. – Potem Jarosław Kaczyński go z niej wyrzucił. Do dzisiaj nie wiadomo dlaczego. To były jakieś intrygi, niedomówienia – opowiada Wiesław Urbański, były działacz PC w Łodzi.

Człowiek Tomaszewskiego, człowiek Krzaklewskiego

Kwiatkowski działalność polityczną łączył ze studiami. W 1991 r. rozpoczął studia na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Łódzkiego. Na egzaminie wstępnym pisał pracę porównującą Józefa Piłsudskiego i przewrót majowy 1926 r. z Wojciechem Jaruzelskim i wprowadzeniem stanu wojennego. Naukę przerwał mu nowotwór. Walczył z nim dwa lata. Potrzebny był dwukrotny przeszczep szpiku kostnego. Prawo skończył ostatecznie kilka lat później na Uniwersytecie Warszawskim.

W 1997 r. startował, ale nie wszedł do Sejmu z listy Akcji Wyborczej Solidarność. Jednak zwycięski AWS tworzy rząd. Kwiatkowski po wstawiennictwie Janusza Tomaszewskiego z Pabianic zostaje sekretarzem premiera Jerzego Buzka.

Tomaszewski, szef łódzkiej „Solidarności”, był skarbnikiem AWS i jednym z jej liderów. W nowym rządzie został ministrem spraw wewnętrznych i wicepremierem. Kwiatkowski był jego pupilem.

W 1999 r. w rządzie AWS jest trzęsienie ziemi. Tomaszewski przestaje być wicepremierem. Rzecznik interesu publicznego podejrzewał go o złożenie fałszywego oświadczenia lustracyjnego. Doszło do ostrej wymiany zdań między premierem, szefem klubu AWS Marianem Krzaklewskim i Tomaszewskim. Szef rządu domagał się od wicepremiera odpowiedzi, dlaczego nie stawił się w sądzie lustracyjnym, żeby obejrzeć akta i sprawdzić, czy wniosek rzecznika interesu publicznego dotyczy jego osoby. Bardzo na to nalegał Krzaklewski. Tomaszewski odparł, że jest niewinny, a jego oświadczenie, że nie współpracował ze służbami specjalnymi PRL, jest prawdziwe.

Kwiatkowski staje murem za… Krzaklewskim. Z Tomaszewskim od tego czasu nie szuka kontaktu. Nawet nie dzwoni do swojego dawnego opiekuna. Po prawie dwóch latach Tomaszewskiego oczyszczono z zarzutów, ale politycznie już nie istniał.

Kandydat na prezydenta

W 2004 r. Kwiatkowski bierze urlop z Urzędu Miasta Zgierza, gdzie jest wiceprezydentem. Mieszkańcy chwalą go za ukończenie ulicy, która połączyła największe osiedle z centrum miasta, i jeszcze za remont największych placów w mieście. Na czas kampanii do Parlamentu Europejskiego zostaje szefem sztabu wyborczego Jerzego Buzka, który stara się o mandat europosła. Z powodzeniem. Dopiero po wyborach do europarlamentu Kwiatkowski zapisuje się do PO. Dwa lata później jest kandydatem na prezydenta Łodzi, ale przegrywa w II turze z Jerzym Kropiwnickim. W czasie kampanii rozwiesił w Łodzi swoje plakaty z rodziną. Jego żona Renata jest dziennikarką TVP Łódź specjalizującą się w tematyce medycznej. Poznali się u znajomego małżeństwa dziennikarzy na parapetówce. Mają dwóch synów: 14-letniego Jakuba i 9-letniego Michała. Mieszkają w domu na peryferiach Łodzi.

Kwiatkowski nie daje o sobie zapomnieć. Jako radny sejmiku wojewódzkiego organizuje konferencje prasowe na lokalne tematy, zdarza się, że dwie dziennie. – Ma parcie na szkło. Mówi dużo, okrągłymi zdaniami, kwieciście. Raczej nikogo nie atakuje. Taki sympatyczny, grzeczny aż do przesady – opowiada łódzki dziennikarz.

Parlament i rząd

W 2007 r. w końcu udało mu się dostać do parlamentu, zostaje senatorem PO. Jego kariera przyspiesza. Dwa lata później jest już posłem. Ówczesny minister sprawiedliwości Andrzej Czuma wyraźnie sobie nie radzi na tym stanowisku. Do pomocy jako wiceministra dostaje Kwiatkowskiego, który pół roku później kieruje już resortem. – To był dobry ruch Tuska. Gburowatego Czumę zastąpił sympatyczny i uśmiechnięty Kwiatkowski. Przede wszystkim chodziło o zmianę wizerunkową – ocenia poseł PO. Spekulowano też, że był to prztyczek w nos Cezarego Grabarczyka z tzw. spółdzielni w PO, z którym Kwiatkowski rywalizował o pozycję w Łodzi. Grabarczyk na fotel ministra sprawiedliwości szykował się już za czasów rządu PiS.

Kwiatkowski był jednym z najlepiej ocenianych ministrów w rządzie Tuska. Przygotował nowelizację ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii, zaczął tworzyć e-sądy. Ale po wyborach w 2011 r. Donald Tusk wymienia go na Jarosława Gowina. Kwiatkowski nie ukrywa rozczarowania. Od polityków PO słyszy, że za bardzo urósł. Zaszkodzić miały mu teksty w gazetach, w których sugerowano, że będzie w PO następcą Tuska.

Wojna w Platformie

Kwiatkowski ścierał się z Grabarczykiem przede wszystkim w łódzkiej Platformie. Pierwszy raz rywalizowali w kwietniu 2006 r., kiedy obaj chcieli kandydować na prezydenta Łodzi. Wówczas Grabarczyk został znokautowany przez Kwiatkowskiego – 92 spośród 107 delegatów zdecydowało, że powinien kandydować Kwiatkowski.

Marzec 2010 r. O stanowisko przewodniczącego Platformy w Łodzi ubiegają się Grabarczyk, wówczas minister infrastruktury, i Kwiatkowski, wówczas minister sprawiedliwości. Kilkanaście godzin przed rozpoczęciem zjazdu premier Tusk wezwał obu i polecił, by zrezygnowali z ubiegania się o przywództwo. Wskazali swoich kandydatów. Grabarczyk zaproponował posłankę Hannę Zdanowską, a Kwiatkowski – Jana Mędrzaka, dotychczasowego szefa PO w Łodzi. Delegaci wybrali Zdanowską, udzielając rekomendacji, by kandydowała na prezydenta Łodzi. I od tego czasu wrogiem Kwiatkowskiego oprócz Grabarczyka jest także Zdanowska, która została prezydentem Łodzi i nieźle sobie na tym stanowisku radzi.

W łódzkiej radzie miejskiej Platforma miała większość. Co z tego, skoro w jej klubie było czworo stronników Kwiatkowskiego. Podejrzewano, że mogą okazać się nielojalni wobec Zdanowskiej. I szybko to się potwierdziło, bo głosowali przeciw uchwałom własnej partii. Z czasem grupa „florystów” (aluzja do nazwiska Kwiatkowskiego) podwoiła stan posiadania. Konflikt w Platformie narasta. Sąd koleżeński usuwa z partii dwójkę radnych, najbliższych współpracowników Kwiatkowskiego. Urażeni „floryści” wchodzą w cichą koalicję z PiS i SLD i usuwają z funkcji przewodniczącego rady Tomasza Kacprzaka (PO). Zamiast niego wybierają Joannę Kopcińską, „florystkę”. W radzie miejskiej klub PO traci większość. Rok później w wyborach samorządowych Kopcińska jest kandydatką PiS na prezydenta Łodzi, a część „florystów” startuje do samorządu z list PiS. Kwiatkowski tego nie komentował, właśnie obejmował posadę prezesa NIK. Dystansował się od polityki i łódzkich spraw.

Rok 2013. Klub parlamentarny PO zgłosił Kwiatkowskiego na prezesa NIK. – Podobno bardzo o to zabiegał Grabarczyk. Chciał się z Łodzi i Platformy pozbyć swojego największego konkurenta – mówi polityk PO. Wśród wielu działaczy łódzkiej Platformy słychać było głośne „Uff!”. Kwiatkowski, obejmując funkcję prezesa NIK, musiał zrzec się mandatu posła i złożyć legitymację partyjną. Jego odejście uspokoiło wewnętrzne podziały w partii.

– O Kwiatkowskim mówiło się, że ma większe ambicje niż prezes NIK. To miał być start do wyścigu o Pałac Prezydencki – opowiada łódzki polityk PO.

Nie dał się namówić na dymisję

Jako prezes NIK wydawał się bezstronny. Niektóre kontrole przeprowadzane w tej kadencji nie mogły się podobać Platformie. Izba ujawniła m.in. nieprawidłowości przy autostradowym systemie viaTOLL (do budowy bramek użyto stali z Chin i sfałszowano certyfikaty unijne). Jego prezesura w NIK oceniana jest dobrze nawet przez opozycję.

Na razie szefowanie NIK wyniosło Kwiatkowskiego do prokuratury. Wystąpienie przez Prokuraturę Apelacyjną w Katowicach o uchylenie mu immunitetu może złamać jego karierę. Kwiatkowski gra teraz o przetrwanie w dużej polityce. Działacz łódzkiej PO: – W tej kadencji Sejmu nie uda się odebrać mu immunitetu. A co zrobi następny Sejm, nie wiadomo. Przecież Kwiatkowski poprzez „florystów” ma doskonałe kontakty z PiS.

Dariusz Joński, poseł SLD z Łodzi: – To zakręt w karierze Kwiatkowskiego, o którym mówiło się, że miał w przyszłości kandydować na prezydenta. Wszyscy, którzy go znają, wiedzą, że był zawsze bardzo ostrożny. Dziwne, że pozwolił sobie na takie rozmowy telefoniczne [CBA podsłuchało jak prezes NIK rozmawiał o konkursach].

Od czasu wystąpienia prokuratury o uchylenie immunitetu Kwiatkowski wydał tylko oświadczenie i udzielił jednego wywiadu „Rzeczpospolitej”, w którym zaprzeczył zarzutom. Nie skomentował nieformalnych próśb polityków PO, żeby podał się do dymisji. Namawiał go do tego były już rzecznik NIK Paweł Biedziak, którego niedawno odwołał. Anonimowi rozmówcy mówią, że Kwiatkowski słucha teraz prawników, którymi się otoczył.

fotelPrezesa

wyborcza.pl