Poetka

 

Biała wie, jak doszło do morderstwa w Rakowiskach. To szatan. Albo narkotyki

LUDMIŁA ANANNIKOVA, MARTA BRATKOWSKA, 23.12.2014
Jedno ze zdjęć Zuzanny M. - Marii Goniewicz, które sama wrzuciła do sieci

Jedno ze zdjęć Zuzanny M. – Marii Goniewicz, które sama wrzuciła do sieci

To mogło się zdarzyć wszędzie. Dobre domy, katolickie gimnazjum, dobre LO, muzyka, marihuana, sieć, książki, ciuchy. Na końcu: pokrojone zwłoki mamy i taty.
– Na pogrzeb nie poszłam. Nie znałam tych ludzi. Współczuję im, ale takie manifestacje nie dla mnie. Nie rozumiem tych, którzy robią wycieczki do Rakowisk, palą znicze – obrusza się matka jednej z uczennic I LO w Białej Podlaskiej. Nie ukrywa jednak, że ona i jej znajomi o sprawie morderstwa wciąż mówią. – Każdy się zastanawia, dlaczego oni to zrobili. I nie ma innego wytłumaczenia – mówi.

– Innego niż jakie? – dopytujemy.

– Jestem racjonalistką, no ale co innego mogłoby sprawić, żeby słaba dziewczyna zadźgała silnego mężczyznę? Przecież to nie ułomek, były policjant. Opętanie i tyle.

Maria dodaje jeszcze, że Zuzanna M., gdy stała na bramce w drużynie piłkarskiej, była nie do pokonania. Tak jakby „zaczarowała bramkę”. To też nie było normalne.

Komentarze z portalu Biała24:

„…młody był całkiem fajny (…) ona mu wyprała mózg (…) wykonywał polecenia diabła”. „…wszyscy dali się manipulować psychopatycznej dziewczynie”.

Czysta nienawiść

13 grudnia o 5.35 Katarzyna, nauczycielka akademicka i matka Zuzanny, udostępniła na Facebooku zdjęcie z dnia otwartego na swojej uczelni w Siedlcach. Jej córka prawdopodobnie dojeżdżała właśnie do Krakowa. W bagażniku samochodu, którym znajomi wieźli ją i Kamila, wciąż leżał plecak z zakrwawionymi ciuchami. Jak wynika z zeznań, Zuzanna opowiedziała znajomym, co zrobili z Kamilem. Podobno tamci nie uwierzyli, że w czasie, kiedy czekali na parę w Rakowiskach – koło domu Kamila – chłopak i Zuzanna zabijali, a potem rozcinali nożami jego matkę, nauczycielkę rosyjskiego, i ojca, strażnika granicznego.

– Każdy policjant widział poranione zwłoki – powie potem jeden z policjantów. – Bójki z użyciem noża, zabójstwa, nawet poderżnięte gardła… Ale te ciała zostały zmasakrowane. Nie chodziło tylko o to, by zabić. To było profanowanie, wyżywanie się na zwłokach, jakby ktoś się na nich mścił. Nienawiść czysta.

Plecak w śmietniku

O 9.35 w Rakowiskach pracowała już ekipa policyjna z Lublina. Trwało ustalanie miejsca pobytu syna zamordowanego małżeństwa.

– Policjanci potrafią się posługiwać Facebookiem – mówi jeden ze śledczych. – Przypuszczaliśmy, że jest ze swoją dziewczyną, poetką, w Krakowie. Chwaliła się spotkaniem z fanami, ale adresu nie było. Ktoś jednak zadzwonił na komendę. Ktoś, kto znał oboje. Byli w wynajmowanym przez ich koleżankę mieszkaniu na krakowskich Dębnikach. W osiedlowym śmietniku leżał plecak z dowodami winy.

Zuzanna i Kamil – skonfrontowani ze znaleziskiem – od razu przyznali się do zabójstwa.

Trup na pewno pójdzie

Pogrzeb rodziców Kamila odbył się 18 grudnia. Nazajutrz w obu liceach, do których chodzili Kamil i Zuzanna M., zaczęły się szkolne wigilie. Żadnej żałoby. Na długiej przerwie uczniowie wyskakują do sklepu albo na szybkiego papierosa. Pozornie dzień jak co dzień, ale temat jeden.

Kaśka mówi nam, że pytania „Co o tym myślisz? Dlaczego oni to zrobili?” zastąpiły normalne „Cześć”.

– Jak się dowiedziałam, że zginęli jego rodzice, natychmiast pomyślałam: to Zuźka. Dlaczego? Odkąd ją znam, zawsze była bardzo walnięta.

Hanka: – Rok temu wsiadła podpita do autobusu. Powiedziała, że wraca z imprezy. Trochę jechałyśmy razem, gadka zwyczajna. Nagle, kompletnie bez związku, rzuciła: „Wiesz, mogłabym zabić człowieka”.

Bartek: – Między sobą mówiliśmy, że jakiś trup na pewno pójdzie, bo Zuźka przekraczała kolejne granice. Jedną dziewczynę uprowadziła, inną, nieletnią jeszcze, w gimnazjum namówiła do seksu, raz kazała pobić jakiegoś chłopaka, bo był jej winien pieniądze. Miała znajomości w dziwnych kręgach.

Dyrektor I LO Przemysław Olesiejuk: – Obserwowaliśmy ich, ale raczej patrzyliśmy na ich zachowanie jako na bunt okresu dorastania.

Niepokojących sygnałów nie zauważyli psycholog i pedagog szkolny.

Kaśka: – Jak zwykle. Nikt nie widział, że zawsze miała zioło i tablety? I chyba nie tylko to. Zawsze mówiła, że może coś zorganizować na imprezę. Wielu to imponowało. Często chodziła przypruta. I pewnie też od tego miała trochę zryty beret. Oczywiście, zaraz zaczną się te nagonki, że wszystko przez zioło. A w jej przypadku jaranie to nie był największy problem.

Kaśka proponuje, żebyśmy zajrzały na profil Zuzanny na Soup.io, alternatywnym portalu społecznościowym. Zaglądamy. Ze strony wynika, że Zuzanna to osoba zagubiona, marząca o miłości, niekochana i nierozumiana. O ogromnej wrażliwości. Smutna i samotna. Mroczna, zafascynowana śmiercią. Ale raczej śmiercią własną niż zadawaniem jej innym. Jej idol to Ian Curtis z Joy Division – okładkę jego płyty „Unknown Pleasures” miała wytatuowaną na przedramieniu.

Ze spuszczoną głową

Kaśka: – W szkole była osobą, przez którą idzie się na dno. Wagary, problemy w nauce i z rodzicami, jaranie. Większość jej znajomych się ogarniała albo była ogarniana przez rodziców. Ucinali kontakt. Zuźki to nie obchodziło. Znikali jedni chłopcy, pojawiali się inni. Nie mam wrażenia, że przywiązywała się do kogokolwiek. Była zimna. Zawsze znajdowała kolejnych słabych, bogatych, z dobrych domów. Dzięki niej mogli zaistnieć, zaczynali być dostrzegani, stawali się jej odbiciem.

Hanka i Kaśka zgodnie przyznają, że Zuzanna była niezwykle inteligentna. Mogła nie chodzić do szkoły miesiącami, ale zawsze zaliczała przedmioty. Oczytana, słuchała interesującej muzyki, była zawsze elokwentna i ostra w sądach. Prowokowała.

– Kłóciła się z nauczycielami, wyzywała ich od idiotów. Tylko ona była w porządku. I jej aktualni kumple. Reszta to śmiecie – mówi Kaśka.

Olesiejuk: – Na początku dobrze się uczyła, reprezentowała szkołę w zawodach sportowych, pisała wiersze. Musiała być lubiana, bo wybrali ją na gospodynię klasy. Problemy zaczęły się pod koniec pierwszej klasy.

Nauczyciele skarżyli się dyrektorowi, wzywali matkę. – Twierdziła, że jest z córką w bardzo dobrych relacjach, że są przyjaciółkami i że to nauczyciele są winni, bo nie potrafią rozpoznać inteligencji dziecka – mówi dyrektor.

Zuzanna stała w trakcie rozmowy skruszona, ze spuszczoną głową. Obiecywała poprawę. Zdaniem dyrektora potrafiła idealnie grać to, czego akurat po niej oczekiwano.

Śmierć ojca, którego nie było

W liceum uznali, że jest niebezpieczna. – Oczywiście nikt nie myślał o morderstwie, ale zauważyliśmy, że ciągnie Kamila i kilka innych osób w dół – wspomina Olesiejuk. – Czasem przychodzili rodzice, mówili, że ich dzieci gdzieś tam chodzą z Zuzanną. Na przerwach wicedyrektor miała za zadanie śledzić na monitoringu, z kim Zuza rozmawia, by ewentualnie ostrzec kolejne osoby.

Ale żadnych „dowodów zbrodni” nie wytropiono. – Zwykłe rozmowy. Nie biegłem do kuratorium, boby mnie wyśmiali – tłumaczy Olesiejuk. Twierdzi, że Zuzanna stworzyła krąg lojalnych osób. Najpierw coś oferowała, potem wymagała posłuszeństwa.

Bartek: – Przyciągała innością, pokazywała muzykę, której nie znali, filmy, literaturę. Mówiła, jak się ubierać. Wszyscy chodzili w bluzach tej samej, drogiej firmy.

Zuzanna tworzyła własną legendę. Zaczęła pisać wiersze, te, które pod pseudonimem „Maria Goniewicz” wydała w tomiku „33”. W wywiadzie dla lokalnego portalu powiedziała, że zaczęła pisać po śmierci ojca. Bo jej świat się rozpadł, a poezja pomagała przekuć ból w sztukę. W rzeczywistości ojca nigdy nie poznała. „Maria” wychowywała się bez taty.

Hanka: – Czasem chwaliła się wolnością w domu, że zawsze robi, co chce, i nikt jej nie przeszkadza. Wyjechała do Torunia i nie było jej przez tydzień. Gdy wróciła, mówiła, że matka nawet nie zauważyła jej nieobecności.

Bartek: – Była dumna z matki. Jak ta zrobiła habilitację, to Zuzanna pochwaliła się zaraz na Fejsie.

Donos na kolegów

Hanka: – Czekałyśmy na etykę. Otworzyła okno i jarała w klasie. Nie, nie zioło, zwykłe papierosy. Po co? Bo uważała, że może.

Kaśka: – Jarała w szkolnym studiu radiowym. Muszę przyznać, że puszczała spoko muzę. Ale jak zaczęło śmierdzieć fajami, zrobiła się afera. Przyszli nauczyciele, dyrekcja. Wrzeszczała, że jak jej klasa może pić na wycieczce szkolnej, to ona będzie tu palić. Wszyscy mieli przechlapane. Zrobiła po prostu donos na kolegów. Poszła petycja do dyrekcji, żeby ją usunąć ze szkoły. Podpisało 250 uczniów.

To było pod koniec drugiej klasy. Dyrektor próbował przekonać matkę Zuzanny, by nawiązała kontakt z poradnią psychologiczno-pedagogiczną.

– Postawiłem Zuzannie twarde wymagania, że albo się zmieni, albo dalej będziemy walczyć. Nie było mowy o wyrzuceniu, ale wiadomo było, że my nie odpuścimy. I wtedy matka zabrała dokumenty. Zuza wolała zmienić szkołę niż swoje zachowanie. Do kontaktu z poradnią też nie doszło – mówi Olesiejuk. Trzecią klasę Zuzanna rozpoczęła już w drugim miejskim liceum. Kamil wciąż się z nią spotykał. Jego nieobecności sięgnęły 54 proc.

Kiedy Kamil poznał Zuźkę

Znali się jeszcze w gimnazjum katolickim, ale wtedy się nie przyjaźnili. Przez pierwszy rok w liceum też nie utrzymywali kontaktów, choć chodzili do jednej klasy. Zakumplowali się po licealnej imprezie półmetkowej.

– Kamil nadal miał dziewczynę. Ładną, normalną, pasowali do siebie. Przez pewien czas chodzili wszyscy razem, z Zuzką i jej znajomymi. Potem się pokłócili, towarzystwo się rozpadło. Kamil rzucił dziewczynę i został przy Zuźce – opowiada Bartek, kolega obojga.

Dyrektor twierdzi, że naprawdę źle zaczęło się dziać w kwietniu zeszłego roku, kiedy Kamila i Zuzannę posądzono o ukrywanie niespełna 15-letniej dziewczyny, która uciekła z domu. Do Olesiejuka przyszli jej rodzice. Powiedział, że muszą zgłosić sprawę policji. Wnieśli oskarżenie.

Bartek: – To była dziewczyna Zuźki. Ona ją namówiła do ucieczki. A potem chyba przetrzymywali ją w domu u Kamila. Jeden dzień, najwyżej dwa. Potem zjawiła się policja.

W ramach tego śledztwa Zuzanna przeszła badania psychiatryczne. Specjaliści ocenili, że ma „skłonność do przedstawiania siebie w lepszym świetle niż w rzeczywistości”. „Wybiela siebie, bagatelizując potknięcia”. W jej życiu „zabrakło wzorców mężczyzny jako ojca i partnera matki”. Mężczyzna jako taki ma dla niej „mniejsze znaczenie. Musi zasłużyć na akceptację”.

W październiku do Sądu Rejonowego w Białej Podlaskiej wpłynął akt oskarżenia. Poza uprawianiem seksu z poznaną jeszcze w gimnazjum nastolatką Zuzannie zarzucono też częstowanie kolegów, w tym także Kamila, marihuaną.

Bartek: – Wcześniej to był normalny chłopak. Niczym się nie wyróżniał. Uśmiechnięty, pomocny, wcale nie był zamknięty w sobie, jak to teraz mówią. Ubierał się normalnie: dżinsy, sweterek. Dopiero później się odciął. Rękę zawsze podał, ale już nie rozmawialiśmy. Zaczął opuszczać lekcje.

Kaśka mówi, że Kamil był „kompletnie przezroczysty”. – Taki człowiek bez właściwości. Dopiero jak zszedł się z Zuzanną, jakby zaczął istnieć.

Nic z tego nie będzie

Szkoła kontaktowała się z rodzicami Kamila. – Mówili, że rozmawiają z synem. Chcieli odseparować go od Zuzanny, ale im się nie udawało.

W piątek, kilkanaście godzin przed morderstwem, wychowawca rozmawiał z ojcem Kamila, pułkownikiem Straży Granicznej. Mówił mu, że syn może nie zdać z powodu nieobecności. – Pułkownik wracał z Warszawy, powiedział, że porozmawia z synem. Ale dodał też, że „chyba z tego nic nie będzie, że jak chcemy, możemy go wyrzucić” – mówi Olesiejuk.

Tego samego dnia szkoła wysłała oficjalne pismo pocztą. Po śmierci pułkownika i jego żony przyszła zwrotka.

Kaśka: – Żal mi Kamila. Nie usprawiedliwiam go, po prostu myślę, że teraz, gdy został oddzielony od Zuźki, zacznie myśleć, ocknie się i zrozumie, że zamordował rodziców. I nie będzie mógł żyć z tą myślą. Pewnie popełni samobójstwo. A ona? Już ma, czego chciała. Wcześniej o niej i jej wierszach nikt nie słyszał – mówi.

To nieprawda. Profil Marii Goniewicz na Facebooku już przed zbrodnią lubiły 2 tys. osób. Ale teraz – pięć razy tyle. Pojawiły się też „antyfanpejdże”: Free Maria Goniewicz i Kanonizacja Marii Goniewicz.

Zobacz także

wyborcza.pl

Dodaj komentarz