Archiwum dla Styczeń, 2018

Tomasz Terlikowski straszy sądem Warszawski Uniwersytet Medyczny. Uważa, że nie pozwolono mu na nim prowadzić wykładów z bioetyki i etyki lekarskiej w związku z jego antyaborcyjnymi poglądami. O sprawie zrobiło się głośno kilka dni temu po wpisie ultrakonserwatywnego publicysty katolickiego na Facebooku, przypomina „Gazeta Wyborcza”.

Terlikowski mianowicie – jak wynika z wpisu – jest ogromnie rozżalony faktem, że WUM zrezygnował z współpracy z nim. I przy tej okazji pisze rzeczy co najmniej zastanawiające. Po pierwsze, z jego wpisu wynika, że kilka miesięcy temu prof. Marek Wichrowski z WUM zaproponował mu habilitację. I właśnie w jej ramach Terlikowski miał poprowadzić zajęcia. Przekonuje, że ustnie pozwolono mu już nawet przedstawiać się na konferencjach z dopiskiem: „WUM”. Po śmierci prof. Wichrowskiego w grudniu zeszłego roku, zaproszenie do współpracy miał podtrzymać kierownik Zakładu Etyki Lekarskiej i Medycyny Paliatywnej. Tyle, że wszystkiemu zaprzecza… WUM.

W oświadczeniu, które wydała uczelnia, napisano, że ani do władz rektorskich, ani do dziekańskich nigdy nie wpłynął wniosek o zatrudnienie Tomasza Terlikowskiego. Władze WUM nie wyrażały także zgody, by Terlikowski przedstawiał się jako naukowiec związany z uczelnią, bo nie jest z nią związany. „WUM nie angażuje się w żaden sposób w tematykę dotyczącą aborcji, ponieważ jest uczelnią apolityczną i otwartą światopoglądowo, aczkolwiek nieakceptującą żadnych form fanatyzmu i radykalizmu. Światopoglądy jakichkolwiek osób, w tym również p. Tomasza Terlikowskiego, nie leżą w zainteresowaniu władz uczelni” – pisze w oświadczeniu uczelnia.

 

Tomasz Terlikowski

około tydzień temu

W Polsce, także za rządów Prawa i Sprawiedliwości na uniwersytetach medycznych, jeśli zajmujesz się bioetyką możesz mieć każde poglądy, pod warunkiem, że jesteś za zabijaniem nienarodzonych. Bycie przeciwko sprawia, że jesteś na wylocie. A najlepszym tego przykładem jest to, co mnie spotkało.

Kilka miesięcy temu śp. prof. Marek Wichrowski zaproponował mi pisanie hablilitacji z bioetyki na WUM. Spotkałem się z kierownikiem katedry etyki lekarskiej, porozmawialiśmy, od lutego miałem zacząć wykłady na stomatologii. Z bioetyki i etyki lekarskiej, i pisać pracę habilitacyjną. Moje wykształcenie, dorobek naukowy nie budził zastrzeżeń. Pozwolono mi nawet (ustnie, ale jednak) przedstawiać się, na konferencjach, jako WUM. W Wigilię zmarł profesor Wichrowski, więc krótko później zaproponowano mi kolejne wykłady na wydziale lekarskim. Zgodziłem się. Wczoraj na Twitterze, z zaadresowaniem sprawy do Onet.pl, „Gazety Wyborczej”, Gazety.pl i Tok FM, Polityki Wanda Nowicka zapytała, czy to prawda, że Terlikowski będzie miał wykłady. Zadzwonił do mnie w tej sprawie Onet. Nie chciałem nakręcać sprawy, więc odmówiłem komentarza. Ale najwyraźniej pani Wanda i media liberalne, nie odpuściły, bo wczoraj kierownika instytutu wezwał do siebie rektor i nakazał zatrudnienie na moje miejsce (a dokładnie na zlecone mi wykłady) kogoś na etat. Dziś dowiedziałem się, że wszystkie ustalenia są nieaktualne.

Może oczywiście był to przypadek, ale trudno mi tego nie wiązać z wczorajszą sytuacją, trudno nie wiązać pytania Wandy Nowickiej z tym, że mam silne, antyaborcyjne poglądy. Tyle, że jeśli silne proaborcyjne poglądy (a takie ma niemała część wykładowców bioetyki na wydziałach medycznych, by przypomnieć tylko prof. Jana Hartmana) nie są przeszkodą, to dlaczego są nią poglądy antyaborcyjne? Jeśli nie jest przeszkodą zaangażowanie polityczne tegoż profesora, to dlaczego jest nim moja zaangażowanie w debatę publiczną? Czy mój doktorat z filozofii, moje publikacje w tej dziedzinie przestają się liczyć, bo jestem przeciwko zabijaniu dzieci? I czy aborcjoniści, spod znaku Wandy Nowickiej i dziennikarze liberalno-lewicowych mediów są teraz kadrowymi na polskich uniwersytetach? Czy studenci medycyny nie mogą poznać innej, niż utylitarystyczna opcja? Warto wiedzieć, jak wygląda wolność sumienia i debaty na polskich uniwersytetach.

 

Jak podsumował sprawę na Facebooku jeden z internautów, „Jeżeli opisana przez pana historia jest prawdziwa – tzn. pracę na uczelni ‘załatwia się’ przez rozmowę z kierownikiem zakładu/instytutu, to widzę, że w polskich szkołach wyższych nic się nie zmienia”. Możliwość wykładania Terlikowski powinien zdobyć w drodze konkursu, na podstawie kompetencji, a nie „poprzez ‘ustawkę’ ze znajomym profesorem. Nie dziwię się mocnej reakcji rektora WUM. Na jego miejscu też bym tępił wszelkie tego typu przypadki”.

To jednak nie wszystko. Terlikowski winą obarcza także lewicę.  „Czy mój doktorat z filozofii, moje publikacje w tej dziedzinie przestają się liczyć, bo jestem przeciwko zabijaniu dzieci? I czy aborcjoniści spod znaku Wandy Nowickiej i dziennikarze liberalno-lewicowych mediów są teraz kadrowymi na polskich uniwersytetach? Czy studenci medycyny nie mogą poznać innej niż utylitarystyczna opcja? Warto wiedzieć, jak wygląda wolność sumienia i debaty na polskich uniwersytetach” – lamentuje na Facebooku Terlikowski. Rzeczywiście, reakcja WUM nastąpiła po tym, gdy sprawę rychłych wykładów Terlikowskiego (ponoć otrzymał już nawet plan zajęć) poruszyła na Twitterze Wanda Nowicka, była wicemarszałkini Sejmu.

Niepomny na oświadczenie WUM i brak jakiekolwiek umowy (skoro nie wpłynął wniosek o zatrudnienie) Terlikowski upiera się przy swoich tezach – o złej woli „aborcjonistów”. W czwartek swoje żale powtórzył w programie Jana Pospieszalskiego „Warto rozmawiać”. Mówił m.in., że bez wolnej debaty uniwersytet staje się „wyższą szkołą marksizmu-leninizmu” – czytamy na wyborcza.pl. Tego samego dnia na Facebooku napisał, że „prawnicy Ordo Iuris złożyli przedsądowe wezwanie do WUM, domagając się roszczeń z ust. równościowej”. Zachęca również do podpisywania internetowej petycji w swojej obronie skierowanej do rektora WUM. Utrzymuje, że rektor kazał zatrudnić kogoś innego, z powodu wpisu Nowickiej. Czyżby padł ofiarą luźnych obietnic bez pokrycia, składanych przez zaprzyjaźnionych, nadgorliwych członków akademii?

„Gazeta Wyborcza” informuje o planach polityków PiS ws. pomników smoleńskich”.

Postacie na cokołach mają to do siebie, że często z nich spadają. Kaczyński podzieli los innych swych kolegów po fachu: Dzierżyńskiego i Lenina.

Trzeba będzie robić dekaczyzację i wydawać kasę na sprzątanie.

TO WSTYD, ŻE TAKIE SYTUACJE MAJĄ TERAZ W POLSCE MIEJSCE. Razem z rządem pis przyszedł rasizm, faszyzm i nienawiść. Nie taka miała być Polska po „dobrej zmianie”. WSTYD NAM ZA PAŃSTWO PiS.

Reportaż TVN o neonazistach to temat, który od wielu dni jest w centrum uwagi. Jego emisja wywołała falę komentarzy, a wśród nich znajdziemy także opinię wiceszefa MSWiA Jarosława Zielińskiego (tego od konfetti i trzymania nad nim parasola przez ochroniarza).

Wiceminister spraw wewnętrznych, cytowany przez PAP, zarzucił dziennikarzom TVN brak zawiadomienia do prokuratury w – zdaniem Zielińskiego – odpowiednim do tego czasie. – „Jeśli przeniknęli do osób, które przejawiały zachowania oburzające nas wszystkich, to ich obowiązkiem było poinformowanie organów ścigania – wtedy, w maju, a nie dzisiaj” – stwierdził.

Okazuje się, że to nie odosobniona opinia. Zarząd warszawskiego oddziału Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich w środę późnym wieczorem postanowił wystosować do redaktora naczelnego TVN24 zaiste kuriozalne pytania. Władze stowarzyszenia chcą się np. dowiedzieć, na jakiej podstawie telewizja „zataiła fakt popełnienia przestępstwa, kto podjął decyzję o wielomiesięcznym przetrzymaniu materiału i niepoinformowaniu organów ścigania”, a także poznać szczegóły, dotyczące przeprowadzenia dziennikarskiego śledztwa, w tym „kwalifikacje” reporterów.

Prezesem stołecznego oddziału SDP jest Marcin Wolski (obecny dyrektor TVP2), a w zarządzie zasiada m.in. Marzena Paczuska (do niedawna szefowa „Wiadomości” TVP, obecnie doradca prezesa Jacka Kurskiego) i Joanna Lichocka, posłanka PiS.

Na Twitterze zaroiło się od komentarzy właśnie dziennikarzy. – „D w SDP to na pewno od dziennikarzy?” – napisał Wojciech Szacki z „Polityki”. – „Czytam list SDP do TVN i przecieram oczy ze zdumienia. Absurd w pełnej krasie” – skomentował Andrzej Gajcy z Onet.pl.

„To zabawne, że SDP nagrodę dla dziennikarzy śledczych nazwało Watergate. Przecież wtedy też nie powiadomiono prokuratury i również materiał nie ukazał się w dzień po zebraniu „surówki” – zauważył Patryk Słowik z „Dziennika Gazety Prawnej”.

To przebija wszystko. Organizacja dziennikarska żąda od dziennikarzy ujawnienia tajemnic ich pracy, czyli narażanie informatorów, spalenie kontaktów i wystawienie się na tacy bandytom” – podsumował Szymon Jadczak z TVN.

⚠️ Dlaczego kilkanaście dni temu prokuratura w Gliwicach podległa Zbigniewowi Ziobrze umorzyła postępowanie przeciwko szefowi neonazistowskiej „Dumy i Nowoczesności”, a śląska prokuratura zdecydowała wczoraj o wypuszczeniu na wolność liderów tej organizacji⁉️

GIERTYCH APELUJE DO MORAWIECKIEGO. Czy pis powstrzyma nakręcaną przez siebie spiralę nienawiści? Czy rząd doprowadzi do ukarania sprawców gróźb? Przeczytajcie cały list do premiera:

Historię egzorcyzmowanej Ireny opisaną w Dużym Formacie można  przeczytać w całości w książce „Żeby nie było zgorszenia.

Ofiary mają głos”. Są tam też inne historie o bezkarności sprawców w sutannach

Cała prawda o molestowaniu w Kościele.

„Ksiądz więził i gwałcił”. „Kapłan molestował ministranta”. Takie tytuły biją po oczach, podnoszą oglądalność i zwiększają nakłady gazet. Ale nie słychać w nich zbyt głośno głosu ofiar. Ich ból ginie niezauważony, bo w centrum uwagi są sprawcy w sutannach.

To wyjątkowa książka, która daje głos ofiarom. Obok opisów przemocy seksualnej i poniżenia znajdziecie tu zapis bezkarności sprawców, nieświadomości rodziców i krzywdy dzieci. Krzywda przeradza się w długotrwałą traumę, która prowadzi do prób samobójczych lub uzależnień. Każda z rozmów to osobista droga krzyżowa bohaterów, którzy dopiero po latach zdecydowali się opowiedzieć autorom o swoich dramatycznych przeżyciach.

Autorzy z reporterską dociekliwością badają temat molestowania. Rozmawiają z osobami, które na co dzień zajmują się problemem pedofilii w Kościele katolickim. Pokazują, w jaki sposób Kościół w Polsce ochrania księży pedofilów. Tabuizowanie tego tematu przez lata służyło sprawcom. Czas przerwać milczenie – również dla dobra Kościoła, ale przede wszystkim – dla dobra dzieci.

Patronaty: Fundacja Nie Lękajcie Się, Fundacja im. Kazimierza Łyszczyńskiego, Przegląd Ateistyczny, Radio TOK.FM.

Z innej beczki:

Antoni Macierewicz potrafi zadbać o siebie.

Jako minister ostatnią decyzją przyznał przewodniczącemu komisji smoleńskiej, czyli sobie limuzynę i ochronę. O to pyta poseł PO Paweł Olszewski.

Słyszeliście o słynnym raporcie z Miastka Macieja Gduli? Oparta na nim książka „Nowy autorytaryzm”.

Tomasz Lis o polityce uprawianej przez premiera Węgier Victora Orbana i jego „przyjaźni” z Kaczyńskim, którą się chwalą politycy PiS.

Węgry przyjęli i przyjmą uchodźców. Tak Orban dyma Kaczyńskiego.

Grafomanka Magdalena Ogórek dostała 40 tys. zł dofinansowania z ministerstwa Glińskiego na swą książkę pełną wypocin.

Oto „jakość” grafomanii Ogórek cytowana przez Skrupulatnego.

Lewizna intelektualna i duchowa.

Bezczelny Lewak o Madzi Ogórek.

Ks. Wojciech Lemański o Ryszardzie Czarneckim – ten ktory lubi zawieszać sobie na szyi lepperowski krawat czerwono-biały.

Pokraczny Czarnecki zapowiedział, że nie przeprosi Róży Thun za nazwanie jej „szmalcownikiem”.

Nawet Jan Wróbel w „Dzienniku” oburza się na Czarneckiego.

Obrzydliwe jest podkreślanie niemieckich przodków polityka, który sprzeciwia się rządom PiS. I głupie – bo wzmacnianie nastrojów poszukiwań „złej krwi” wśród Polaków to zabawa zapałkami na stacji benzynowej. Ohydą jest także zestawianie niemieckich twórców dzisiejszych, demokratycznych Niemiec z propagandystami z okresu totalitarnej władzy NSDAP. Obrzydliwe jest wreszcie zestawianie wypowiedzi udzielanych niemieckim mediom z uczestnictwem w gloryfikowaniu Hitlera.

Najwyraźniej nowy szef resortu obrony Mariusz Błaszczak z marszu przystąpił do likwidowania w ministerstwie „złogów” po Antonim Macierewiczu. Pierwsza „padła” rzeczniczka Anna Pęzioł-Wójtowicz, która zrobiła w resorcie oszałamiającą karierę, zaliczając błyskawiczne awanse.

Jeszcze w kwietniu ubiegłego roku, gdy przejmowała obowiązki rzecznika MON po Bartłomieju Misiewiczu, na pagonach miała dystynkcje majora. W grudniu nosiła już trzy gwiazdki i dwie belki pułkownika.

A to nie tylko sprawa prestiżu. Wątpliwe, by w tak młodym wieku zamierzała udać się na emeryturę, ale faktem jest, że gdyby tak się stało, obecna pani pułkownik mogłaby skasować co najmniej 8 tysięcy złotych miesięcznie!

Jak przypomina „Fakt” decyzją byłego już szefa MON Antoniego Macierewicza, w uznaniu zasług żołnierze mogą otrzymywać awanse w trybie przyśpieszonym, z pominięciem normalnej ścieżki, w której trzeba odsłużyć określony czas przed awansem i mieć wzorową opinię służbową przełożonego. I tak też się stało.

Na temat powodów nagłego zniknięcia rzeczniczki ze stanowiska na razie informacji brak.

Macierewicz miał został szefem podkomisji smoleńskiej – tak z rana zapewniał Sakiewicz.

Ale Macierewicz jest wykopywany na amen, bo Błaszczak nie powołał go na kapłana religii smoleńskiej, o czym informuje dziennikarz TOK FM. O, w mordę.

Na warszawskiej Ochocie doszło do ataku na 14-letnią ciemnoskórą dziewczynkę. Napastnik pobił ją krzycząc „Polska dla Polaków”. Dziecko z licznymi obrażeniami trafiło do szpitala.

Prof. Magdalena Środa pisze o „wyczynach” Błaszczaka.

Może kolejnym krokiem pana ministra będzie odebranie obywatelom RP paszportów – jak chronić, to chronić!

Minister Błaszczak stwierdził niedawno, że Europa po zmroku wyludnia się, bo na ulicach metropolii robi się niebezpiecznie, a u nas jest bezpiecznie. Komu to zawdzięczamy? Metropolie – uchodźcom, a nasze miasta – ministrowi Błaszczakowi.

Kiedyś prawica (bardziej rozmyta niż dziś) straszyła czymś, by tylko straszyć. Wróg jest bowiem niezbędny i do wewnętrznej konsolidacji, i do rządzenia. Wrogiem pierwszym był gej i wielkie jego homo lobby. Na pierwszy front walki rzucono wtedy księdza Oko. Dobrze sobie radził, ale był dość osamotniony, bo reszta nie za bardzo wiedziała, gdzie jest ten straszny gej, kim jest i czym jest to wszechpotężne homo lobby?

Przy następnym wirtualnym wrogu – strasznym genderze, PiS oraz Kościół poradzili sobie znacznie lepiej. Odpowiednio przygotowano i zagnano do mediów kilkunastu „specjalistów” w sukienkach, by opowiadali o okrutnym wyglądzie i strasznych skutkach działania gender. Księża byli zaopatrzeni w odpowiednie prace „naukowe” oraz cytaty. Gender w pewnym okresie przerósł swym zagrożeniem i Niemca, i Putina, i kosmitów. Zwłaszcza, że nazywał się z cudzoziemska, jak szatan. Nikt jednak nigdy nie zobaczył gender, co jego moc, to znaczy moc propagandy, znacznie osłabiło.

I wtedy pojawił się uchodźca! Dar z nieba dla PiS. Wystarczyło trochę podkręcić temat, eskalować zagrożenie, ubrać go w kostium terrorysty, robaka lub pasożyta – by osiągnąć świetny efekt. Siedzibą uchodźcy jest Europa. To równie paskudne miejsce jak sam uchodźca. W Europie są albo uchodźcy, albo eurotechnokraci, którzy nas nienawidzą, na jedno wychodzi. Do Europy nikt z PiS nie jeździ, bo po co? Z Kościoła też nie, bo Watykan to jednak nie Europa, więc można snuć bogate wątki propagandowego zagrożenia bez żadnych ograniczeń. I PiS snuje.

W przeciwieństwie do strasznej Europy (siedziby gejów, genderystów, uchodźców, terrorystów, pasożytów, gwałcicieli) jesteśmy enklawą pokoju, bezpieczeństwa i pana Boga. Co tam jednak Bóg, gdy mamy takiego ministra jak Błaszczak. On nie musi wyjeżdżać dalej niż na Nowogrodzką, by wiedzieć o wszystkich zagrożeniach, które czekają na Polaków, gdy tylko opuszczą swój kraj. Może więc lepiej, żeby nie opuszczali? Czyż kolejnym krokiem pana ministra nie powinno być odebranie obywatelom RP paszportów? Bo jak chronić, to chronić!