Tomasz Terlikowski straszy sądem Warszawski Uniwersytet Medyczny. Uważa, że nie pozwolono mu na nim prowadzić wykładów z bioetyki i etyki lekarskiej w związku z jego antyaborcyjnymi poglądami. O sprawie zrobiło się głośno kilka dni temu po wpisie ultrakonserwatywnego publicysty katolickiego na Facebooku, przypomina „Gazeta Wyborcza”.
Terlikowski mianowicie – jak wynika z wpisu – jest ogromnie rozżalony faktem, że WUM zrezygnował z współpracy z nim. I przy tej okazji pisze rzeczy co najmniej zastanawiające. Po pierwsze, z jego wpisu wynika, że kilka miesięcy temu prof. Marek Wichrowski z WUM zaproponował mu habilitację. I właśnie w jej ramach Terlikowski miał poprowadzić zajęcia. Przekonuje, że ustnie pozwolono mu już nawet przedstawiać się na konferencjach z dopiskiem: „WUM”. Po śmierci prof. Wichrowskiego w grudniu zeszłego roku, zaproszenie do współpracy miał podtrzymać kierownik Zakładu Etyki Lekarskiej i Medycyny Paliatywnej. Tyle, że wszystkiemu zaprzecza… WUM.
W oświadczeniu, które wydała uczelnia, napisano, że ani do władz rektorskich, ani do dziekańskich nigdy nie wpłynął wniosek o zatrudnienie Tomasza Terlikowskiego. Władze WUM nie wyrażały także zgody, by Terlikowski przedstawiał się jako naukowiec związany z uczelnią, bo nie jest z nią związany. „WUM nie angażuje się w żaden sposób w tematykę dotyczącą aborcji, ponieważ jest uczelnią apolityczną i otwartą światopoglądowo, aczkolwiek nieakceptującą żadnych form fanatyzmu i radykalizmu. Światopoglądy jakichkolwiek osób, w tym również p. Tomasza Terlikowskiego, nie leżą w zainteresowaniu władz uczelni” – pisze w oświadczeniu uczelnia.
W Polsce, także za rządów Prawa i Sprawiedliwości na uniwersytetach medycznych, jeśli zajmujesz się bioetyką możesz mieć każde poglądy, pod warunkiem, że jesteś za zabijaniem nienarodzonych. Bycie przeciwko sprawia, że jesteś na wylocie. A najlepszym tego przykładem jest to, co mnie spotkało.
Kilka miesięcy temu śp. prof. Marek Wichrowski zaproponował mi pisanie hablilitacji z bioetyki na WUM. Spotkałem się z kierownikiem katedry etyki lekarskiej, porozmawialiśmy, od lutego miałem zacząć wykłady na stomatologii. Z bioetyki i etyki lekarskiej, i pisać pracę habilitacyjną. Moje wykształcenie, dorobek naukowy nie budził zastrzeżeń. Pozwolono mi nawet (ustnie, ale jednak) przedstawiać się, na konferencjach, jako WUM. W Wigilię zmarł profesor Wichrowski, więc krótko później zaproponowano mi kolejne wykłady na wydziale lekarskim. Zgodziłem się. Wczoraj na Twitterze, z zaadresowaniem sprawy do Onet.pl, „Gazety Wyborczej”, Gazety.pl i Tok FM, Polityki Wanda Nowicka zapytała, czy to prawda, że Terlikowski będzie miał wykłady. Zadzwonił do mnie w tej sprawie Onet. Nie chciałem nakręcać sprawy, więc odmówiłem komentarza. Ale najwyraźniej pani Wanda i media liberalne, nie odpuściły, bo wczoraj kierownika instytutu wezwał do siebie rektor i nakazał zatrudnienie na moje miejsce (a dokładnie na zlecone mi wykłady) kogoś na etat. Dziś dowiedziałem się, że wszystkie ustalenia są nieaktualne.
Może oczywiście był to przypadek, ale trudno mi tego nie wiązać z wczorajszą sytuacją, trudno nie wiązać pytania Wandy Nowickiej z tym, że mam silne, antyaborcyjne poglądy. Tyle, że jeśli silne proaborcyjne poglądy (a takie ma niemała część wykładowców bioetyki na wydziałach medycznych, by przypomnieć tylko prof. Jana Hartmana) nie są przeszkodą, to dlaczego są nią poglądy antyaborcyjne? Jeśli nie jest przeszkodą zaangażowanie polityczne tegoż profesora, to dlaczego jest nim moja zaangażowanie w debatę publiczną? Czy mój doktorat z filozofii, moje publikacje w tej dziedzinie przestają się liczyć, bo jestem przeciwko zabijaniu dzieci? I czy aborcjoniści, spod znaku Wandy Nowickiej i dziennikarze liberalno-lewicowych mediów są teraz kadrowymi na polskich uniwersytetach? Czy studenci medycyny nie mogą poznać innej, niż utylitarystyczna opcja? Warto wiedzieć, jak wygląda wolność sumienia i debaty na polskich uniwersytetach.
Jak podsumował sprawę na Facebooku jeden z internautów, „Jeżeli opisana przez pana historia jest prawdziwa – tzn. pracę na uczelni ‘załatwia się’ przez rozmowę z kierownikiem zakładu/instytutu, to widzę, że w polskich szkołach wyższych nic się nie zmienia”. Możliwość wykładania Terlikowski powinien zdobyć w drodze konkursu, na podstawie kompetencji, a nie „poprzez ‘ustawkę’ ze znajomym profesorem. Nie dziwię się mocnej reakcji rektora WUM. Na jego miejscu też bym tępił wszelkie tego typu przypadki”.
To jednak nie wszystko. Terlikowski winą obarcza także lewicę. „Czy mój doktorat z filozofii, moje publikacje w tej dziedzinie przestają się liczyć, bo jestem przeciwko zabijaniu dzieci? I czy aborcjoniści spod znaku Wandy Nowickiej i dziennikarze liberalno-lewicowych mediów są teraz kadrowymi na polskich uniwersytetach? Czy studenci medycyny nie mogą poznać innej niż utylitarystyczna opcja? Warto wiedzieć, jak wygląda wolność sumienia i debaty na polskich uniwersytetach” – lamentuje na Facebooku Terlikowski. Rzeczywiście, reakcja WUM nastąpiła po tym, gdy sprawę rychłych wykładów Terlikowskiego (ponoć otrzymał już nawet plan zajęć) poruszyła na Twitterze Wanda Nowicka, była wicemarszałkini Sejmu.
Niepomny na oświadczenie WUM i brak jakiekolwiek umowy (skoro nie wpłynął wniosek o zatrudnienie) Terlikowski upiera się przy swoich tezach – o złej woli „aborcjonistów”. W czwartek swoje żale powtórzył w programie Jana Pospieszalskiego „Warto rozmawiać”. Mówił m.in., że bez wolnej debaty uniwersytet staje się „wyższą szkołą marksizmu-leninizmu” – czytamy na wyborcza.pl. Tego samego dnia na Facebooku napisał, że „prawnicy Ordo Iuris złożyli przedsądowe wezwanie do WUM, domagając się roszczeń z ust. równościowej”. Zachęca również do podpisywania internetowej petycji w swojej obronie skierowanej do rektora WUM. Utrzymuje, że rektor kazał zatrudnić kogoś innego, z powodu wpisu Nowickiej. Czyżby padł ofiarą luźnych obietnic bez pokrycia, składanych przez zaprzyjaźnionych, nadgorliwych członków akademii?