Wadim (14.09.2015)

 

Biskup krytykuje brak krzyża we wszystkich klasach w szkole. „Trzeba przypomnieć rodzicom, że to ważny znak”

Biskup Marek Mendyk apeluje, by krzyże wisiały we wszystkich salach lekcyjnych.
Biskup Marek Mendyk apeluje, by krzyże wisiały we wszystkich salach lekcyjnych. Fot. Maciej Swierczyński / Agencja Gazeta

Podczas gdy coraz więcej zwolenników zdobywa akcja „Stop religii w szkołach”, polscy biskupi nie mogą się nachwalić decyzji podjętej 25 lat temu. I proponują kolejne zwiększenie obecności religii w szkołach.

Bp Marek Mendyk, szef Komisji Wychowania Katolickiego Episkopatu mówi, że krzyże powinny być obecne w każdej sali lekcyjnej, a nie tylko tych, gdzie odbywają się lekcje religii. – Najczęściej wisi on tylko w sali, gdzie odbywają się lekcje religii, a tak nie powinno być, zważywszy na fakt, że 90 proc. dzieci czy młodzieży z danej szkoły bierze udział w nauczaniu religii – mówi w „Naszym Dzienniku”.

Tłumaczy też, że to rodzice powinni zwracać uwagę na to, że we wszystkich klasach nie ma krzyży. – Tam, gdzie nie ma krzyży, trzeba przypominać rodzicom, uświadamiać im, że to jest ważny znak w procesie wychowania młodego człowieka – mówi przewodniczący Komisji Wychowania Katolickiego Konferencji Episkopatu Polski.

Biskup mówi też, że to dobrze, że wprowadzono religię do szkół, bo dzięki temu można dotrzeć do większej liczby dzieci. – Nie ma wątpliwości, że powrót katechezy do szkół był opatrznościowym działaniem – mówi biskup w wywiadzie dla „Naszego Dziennika”.

Źródło: „Nasz Dziennik”

 

naTemat.pl

Wadim Tyszkiewicz o uchodźcach: Politycy kłócą się o zamrożone zarodki, a są ślepi na śmierć żywych ludzi

Wadim Tyszkiewicz, prezydent Nowej Soli.
Wadim Tyszkiewicz, prezydent Nowej Soli. Fot. Tomasz Szambelan / Agencja Gazeta

Uchodźcami, których przyjmie Polska, ostatecznie zajmą się samorządy. – Mam swoje problemy, swoich mieszkańców, którym trzeba pomóc. Ale mówi się, że to Unia miałaby finansować przyjęcie uchodźców. Jeśli tak, to ja bardzo chęt… może nie chętnie, ale wypełnię swój obowiązek – mówi Wadim Tyszkiewicz, prezydent Nowej Soli.

Każda parafia ma przyjąć uchodźców, pojawią się więc także w pana mieście. Co pan na to?

To bardzo, bardzo, bardzo trudny temat. W zależności od tego, czy spytałby mnie pan jako katolika, jako prezydenta miasta i jako zwykłego obywatela odpowiedź byłaby różna. Na pewno musimy wykonywać zobowiązania wobec Unii Europejskiej, bo Unia nas wspierała, daje nam pieniądze. Nie możemy powiedzieć, że ten problem kompletnie nas nie dotyczy.

Nie, on dotyczy całej Europy. Przyjęliśmy Traktat z Maastricht i nie możemy postawić na granicach karabinów maszynowych i powiedzieć, że nikogo nie wpuścimy. Trzeba przyjąć najmniej uchodźców, jak to tylko możliwe. Ale jaka to jest liczba, nie jestem w stanie powiedzieć: czy to będzie 2 tys., 2,5 tys. czy 8 tys. Ale największy problem mają Niemcy, bo tam z powodu głęboko zakorzenionego multi-kulti są bardzo otwarci na uchodźców.

Nie można też ulegać tym, którzy próbują nas przekonać, że wszyscy uchodźcy to przestępcy. Wszyscy się tego boimy, ja też, bo to niekontrolowany napływ ludzi. Trzeba odróżnić imigrantów ekonomicznych od tych, którzy uciekają z powodu wojny.

Ile osób byłaby w stanie przyjąć Nowa Sól? Pan ma jakieś wolne zasoby?

Nie mam. Nie mam, bo mam swoje problemy, swoich mieszkańców, którym trzeba pomóc. Ale mówi się, że to Unia miałaby finansować przyjęcie uchodźców. Jeśli tak, to ja bardzo chęt… może nie chętnie, ale wypełnię swój obowiązek. Zrobię, co do mnie należy jako obywatel tego kraju, jako obywatel Europy, jako prezydent Nowej Soli.

Uchodźcy mają być równolegle rozmieszczeni, ale przecież będą mogli się dowolnie przemieszczać. Większość wyjedzie na Zachód, ale część może potworzyć getta w dużych miastach. Co z tym zrobić?

Dla nas to wszystko jest nowe, nie mamy doświadczenia jak sobie z tym radzić. Ale to podobnie jak z eksmisją ludzi dzisiaj. Jest facet, który biega z siekierą i straszy ludzi, sąd każe go eksmitować. Ale gdzie? Bo u nas nie ma eksmisji na bruk. Socjaliści mówią, że nie można wyrzucać ludzi na bruk. Ale gdzie ja mam go umieścić? Przecież inni ludzie nie chcą, żeby im ktoś biegał z siekierą po klatce.

Tu jest podobnie: gdzie tych ludzi ulokować? Czy będą chcieli iść do pracy, uczyć się języka, asymilować się? Jest wiele znaków zapytania.

Podnosi się argumenty ekonomiczne: społeczeństwo się starzeje, nie ma chętnych na najmniej płatne miejsca pracy, dla najsłabiej wykształconych, może uchodźcy wypełnią tę lukę.

Z tego co słyszałem, to ci Syryjczycy nie są źle wykształceni: są informatycy, sporo aptekarzy, lekarze. Proszę też pamiętać, że Europa Zachodnia rozwinęła się dzięki imigrantom. Ale są też tacy, którzy chcą tylko żyć z socjalu. Przecież większość z nich chce mieszkać w Niemczech i to one mają największy problem. Ale nie możemy się od nich odwrócić.

Ja też byłem emigrantem. Stan wojenny zastał mnie we Wiedniu, byłem gastarbeiterem na budowie. Austriacy nie wyganiali mnie z kraju, nie szczuli psami, tylko traktowali mnie przyzwoicie. Moi koledzy wyemigrowali do wielu krajów, np. do RPA, gdzie też mogli powiedzieć „nie, szlaban dla Polaków”. Musimy się zachować honorowo, bo jesteśmy narodem europejskim i nie możemy odwracać się od ludzi, którzy giną. Proszę sobie przypomnieć to zdjęcie dziecka na plaży

Cieszy mnie zachowanie Kościoła. Nie wiem ilu przyjąć, nie wiem jak, ale wreszcie Kościół pokazał ludzką twarz. Politycy dyskutują nad ochroną zarodków, o tym, od którego tygodnia mamy do czynienia z życiem… Oczywiście uważam, że życie trzeba chronić, ale nie znam się na szczegółach, o których tak ostro debatowano. Ale to dotyczyło istot, które są zamrożone w azocie, a tutaj giną żywi ludzie.

To nieważne, że to wyznawcy innej wiary. To stworzenia boskie, Bóg je stworzył. Oczywiście oni wierzą w innego Boga, ale my uważamy, że Bóg jest jeden. Nie możemy powiedzieć „a, nas to nie obchodzi, niech sobie zdychają, bo nas interesuje utrzymanie status quo”.

Czuje się pan poinformowany, uspokojony dyskusją polityczną na temat uchodźców?

Bardzo źle to oceniam. Politycy robią wszystko, by wzbudzić w nas emocje. Nie kierują się dobrem Polski, tylko chcą wprowadzić Polaków na ścieżkę emocji. I ta, która wzbudzi silniejsze pozytywne emocje wobec siebie, a negatywne wobec przeciwnika, wygra wyborcy.

Dzisiaj mamy chyba najsilniej rozbujane emocje społeczne od czasu stanu wojennego. Brat z bratem siada przy rosole po niedzielnym kościele i skaczą sobie do gardeł. A politycy to wykorzystują, według tego, co podpowiedzą im spindoktorzy. Robią badania socjologiczne, sondaże i na ich podstawie politycy rozbudzają w ludziach emocje. To nie ma nic wspólnego z dobrem tego kraju, z uczciwością. To tylko walka o władzę.

wadimTyszkiewiczPolitycy

naTemat.pl

„Newsweek” kontra Piotr Duda. Tygodnik ujawnia: luksusy także dla znajomych

JK, 14.09.2015
Relacje pracowników, faktury z dni pobytu oraz zdjęcia na Facebooku. „Newsweek” w polemicznym artykule z Piotrem Dudą przedstawia dowody w sprawie nadużyć przewodniczącego „Solidarności” w hotelu Bałtyk.

Przewodniczący

Przewodniczący „Solidarności” Piotr Duda podczas obchodów rocznicy Sierpnia ’80 (Fot. Rafał Malko/Agencja Gazeta)

 

W zeszłym tygodniu „Newsweek” opublikował artykuł przedstawiający nadużycia przewodniczącego „S” Piotra Dudy w hotelu Bałtyk. Jest on zarządzany przez spółkę należącą do NSZZ „Solidarność”. Dzisiaj, w odpowiedzi na zarzuty z wtorkowej konferencji, dziennikarze „Newsweeka” przedstawiają zeznania byłych pracowników, pokazują faktury oraz opisują zdjęcia z Facebooka rodziny Piotra Dudy.

„Newsweek” ujawnia, że informatorem tygodnika jest były dyrektor placówki Marcin Zdunek. – Napisali, że byłem w ośrodku w Kołobrzegu z rodziną i teściami, a moja teściowa nie żyje od 20 lat, a teść nigdy nie był w Kołobrzegu – mówił przewodniczący „Solidarności” na wtorkowej konferencji. Dziennikarze, powołując się na świadków i dokumentację hotelu, ustalili, że znajomych przedstawiał jako rodzinę i rejestrował pod przybranymi nazwiskami.

 

Znajomi Piotra Dudy wykorzystywali luksusy Bałtyku?

„Nie mam pamięci do twarzy, ale raczej oni” – potwierdza w rozmowie z tygodnikiem Zdunek. Pracownica gabinetu odnowy biologicznej mówi, że widziała Romana Juliusza S. i Iwonę K., znajomych Piotra Dudy. To oni mieli zostać przedstawieni jako teściowie przewodniczącego. W hotelu mieli zarejestrować się pod przybranymi nazwiskami. – Gdy przyjechali, dostaliśmy informację od kierownictwa, że to VIP-y od przewodniczącego – informuje jeden z pracowników.

Pobyt, którego nie było

Na konferencji Piotr Duda twierdził, że w terminie od 30 kwietnia do 8 maja 2014 roku nie było go w Kołobrzegu. Miał w tym czasie prowadzić kampanię „Sprawdzam polityka” w Gdańsku. Jak jednak pisze tygodnik, rozpoczęła się ona dopiero 5 maja, tuż po długim weekendzie. Pracownica recepcji potwierdza, że szef „S” był w tym czasie w hotelu Bałtyk. „Newsweek” dotarł również do fotografii z Facebooka córki przewodniczącego, na której widać ją w podobnym okresie niedaleko hotelu. Gazeta sugeruje, że mogła mu towarzyszyć.

Na koniec dziennikarze przedstawiają faktury za grawerowanie psich misek. – Miało na nich widnieć imię Kacperka, yorka należącego do Piotra Dudy – pisze tygodnik.

Dziennikarze próbowali skontaktować się z Romanem Juliuszem S. i Iwoną K., aby zapytać o wizytę w Kołobrzegu. Żadne z nich nie zdecydowało się na rozmowę, nie odpowiedzieli też na pytania przesłane e-mailem – pisze gazeta.

W rozmowie z rzecznikiem prasowym Komisji Krajowej „Solidarności” Markiem Lewandowskim zostaliśmy poinformowani, że Piotr Duda nie zamierza odnosić się do nowych doniesień „Newsweeka”. Planuje wystąpić przeciwko redakcji tygodnika na drogę sądową.

newsweekKontraPiootrDuda

gazeta.pl