Napieralski (27.03.15)
Dlaczego wiosna jest coraz krótsza?
MATEUSZ SKWARCZEK
Dzieje się tak dlatego, że oś, wokół której obraca się Ziemia, ulega tzw. precesji. Pod wpływem innych ciał niebieskich chwieje się jak zwalniający zabawkowy bączek, zataczając swoimi końcami pełne koła co blisko 26 tys. lat. To z tego powodu co jakiś czas zmienia się nam Gwiazda Polarna, czyli najjaśniejsza gwiazda położona najbliżej bieguna północnego nieba.
*
To rozbujanie osi Ziemi oznacza, że przesuwają się momenty równonocy wiosennej i jesiennej, a także przesileń letniego i zimowego. A razem z nimi zmienia się długość poszczególnych pór roku. W 2015 r. astronomiczna wiosna zaczęła się w Polsce 20 marca o 23:45. O tej godzinie biegun północny Ziemi znalazł się równo w połowie drogi pomiędzy ustawieniem tyłem do Słońca (przesilenie zimowe) a zwróceniem się „twarzą” w stronę naszej gwiazdy (letnie przesilenie). Tegoroczna wiosna potrwa 92,76 doby. Ale za tysiąc lat będzie o blisko dobę krótsza.
Niestety, to jeszcze nic.
W pewnym momencie półkula północna Ziemi zamieni się porami roku z półkulą południową. Co prawda w Australii ludzie nie chodzą do góry nogami (choć ich słońce, co za dowcip, „wędruje” po niebie północnym, a nie południowym), ale kiedy u nas zaczęła się astronomiczna wiosna, na antypodach powitali jesień. Gdy my będziemy grzać się latem – w tym roku od 21 czerwca do 23 września – oni będą mieli zimę. Tak będzie, dopóki nie zmieni się układ kontynentów (choć nic nie jest stałe na tym łez padole). Ale ponieważ nasza planeta zatacza pijane bączki, rysując swoim biegunami koła na niebie, to za blisko 10 tys. lat lipiec i sierpień będą u nas miesiącami… zimowymi, a styczeń i luty – letnimi.
Nie należy jednak na zawroty osi Ziemi narzekać. Gdyby nie chwiała się jak po kielichu i sterczała prosto jak sosna, nieustannie ustawiona pod kątem 90 st. do płaszczyzny wyznaczanej przez ruch naszego globu dookoła Słońca, to nie mielibyśmy pór roku!
Przy okazji warto pamiętać, że astronomiczne pory roku to nie to samo co klimatyczne. Z powodu wywołanego przez nas globalnego ocieplenia wiosna na półkuli północnej tak naprawdę się… wydłuża. Obecnie zaczyna się o blisko dwa tygodnie wcześniej niż trzy dekady temu. Coraz krótsza robi się natomiast zima. Podobno w IMGW w Warszawie poważnie się zastanawiają, czy nie oddać grudnia jesieni i za jedyne miesiące zimy w Polsce uznać styczeń i luty. A może w końcu przyjdzie kryska i na luty?
Nie jest jednak wcale pewne, że ludzkość doczeka tych wszystkich nowinek. Obecne globalne zmiany klimatu mogą mieć tak gwałtowny przebieg, że zmiotą z powierzchni Ziemi sporą część zamieszkujących ją gatunków.
Łatwo przez to wszystko samemu doznać precesji.
W ”Piątku Ekstra” czytaj też:
Jak przebywanie w kosmosie wpływa na ludzki organizm.
Gdy dziś spojrzysz w niebo, nad twoją głową będzie leciał w kosmos Scott Kelly. Na Ziemi zostawia swojego identycznego brata. To nowy eksperyment NASA.
Clarkson. Przesiadka z Top Gear na top traktor.
Nienawidzą go ekolodzy, lewicowcy i producenci aut. I kochają go oglądać. Komu jeszcze zalazł za skórę Jeremy C.?
Czapla wybijana [ADAM WAJRAK]
Na początku zupełnie się nie przejmowałem, że częściej widzę białe niż szare, a dokładnie siwe. I nie, chodzi nie o myszki, lecz o czaple.
Sankowski i Świąder w stereo
Płytowe nowości tygodnia: Mary Komasa, Twin Shadow, Laura Marling i Kapela Brodów [RECENZJE]
Książkowe nowości tygodnia.
Kolejna powieść Irlandczyka Johna Banville’a „Prawo do światła”, fascynująca biografia Gaudiego, a dla dzieci urocza książeczka-wyliczanka „Co by tu wtrąbić”.
Wilq naukowo! Nauczanie wyższe
Jarosław Kaczyński: trzeba pilnować wyborów
26.03.2015
– Trzeba pilnować wyborów. Mamy przecież doświadczenia z wyborów samorządowych – powiedział Jarosław Kaczyński w rozmowie transmitowanej w Radiu Maryja oraz w TV Trwam. Prezes PiS odniósł się też do wydarzeń sprzed pięciu lat, które miały miejsce przed Pałacem Prezydenckim. – Widać w tym było socjotechnikę śmiertelnego wroga Polski. Wspominam te haniebne wydarzenia, zabieranie zniczy, mówienie, że to śmieci – wspominał szef PiS.
Kaczyński zapowiedział zbudowanie systemu kontroli wyborów przez PiS. – To jest teraz intensywnie organizowane. Będą biura kontroli wyborów. Będą nasi reprezentanci, instrukcje, co robić w niektórych sytuacjach, gdyby były próby nieprawidłowych zachowań w trakcie wyborów. Mam nadzieję, że tym razem uda się upilnować wybory. Jest łatwiej niż w wyborach samorządowych – ocenił prezes PiS.
Stwierdził również, że w przypadku wygranych przez PiS wyborów parlamentarnych prawdopodobnie zostanie premierem. Dodał też, że nie widzi możliwości zmiany Polski przez partie, które obecnie są w Sejmie. – Trzeba zatrzymać ofensywę zła – powiedział. Zapowiedział też, że gdy PiS dojdzie do władzy, to zasadą będzie: dobry obywatel, to obywatel dobrze poinformowany.
Prezes PiS przypomniał, że wkrótce będzie piąta rocznica katastrofy smoleńskiej. – Ta katastrofa nie została wyjaśniona. Wrak i czarne skrzynki są ciągle w Rosji. Ta sprawa musi doczekać się rozwiązania zgodnego z regułami przyzwoitości i prawa. Jesteśmy przekonani po latach pracy zespołu Antoniego Macierewicza, że tę prawdę już znamy, ale musi ona zostać oficjalnie ogłoszona – oświadczył.
Odniósł się też do wydarzeń sprzed Pałacu Prezydenckiego, które miały miejsce pięć lata temu. Chodzi o awanturę o krzyż. – Wspominam te haniebne wydarzenia, zabieranie zniczy, mówienie, że to śmieci. Z drugiej strony widzę niebywałą hipokryzję ludzi, którzy byli bezpośrednio odpowiedzialni. Nie byłoby awantury o krzyż, gdyby nie Bronisław Komorowski. Przed jego wezwaniami tam był spokój. Tu chodziło o wywołanie konfliktu. Tu był socjotechniczny plan, którzy został przeprowadzony – oświadczył Kaczyński.
– Odwołano się do lumpenproletariatu. Okupanci szczególnie lubili się do niego odwoływać. Jestem przekonany, że przyjdzie taki czas, że to zbadamy. Tam dopuszczono się przestępstw. Trzeba ustalić, kto za tym wszystkim stał. Bywałem pod krzyżem, tam się nic nie działo. W pewnym momencie sprowokowano wybuch. Wierzę w to, że będziemy wiedzieli, kto jest za to odpowiedzialny, kto się w to angażował – podkreślił były premier. – Widać w tym było socjotechnikę śmiertelnego wroga Polski – dodał.
Kaczyński stwierdził również, że w Polsce reformy wymaga wiele instytucji. – Polskie państwo musi być głęboko zreformowane. Polski wymiar sprawiedliwości musi być zreformowany. Po wyborach samorządowych było widać, jak trójka prezesów melduje się u prezydenta – powiedział, dodając, że sądy powinny być apolityczne.
– Wymiar sprawiedliwości wymaga przebudowy personalnej, także polska dyplomacja – dodał polityk stwierdzając jednocześnie, że może być to nie na rękę Unii Europejskiej. – Taki stan wymiaru sprawiedliwości bardzo wielu siłom odpowiada. Jest wygodny dla interesów gospodarczych innych państw. Polskie sądy mają jakieś kompleksy. Nie potrafią bronić polskich interesów. Wstydzą się – powiedział Kaczyński.
Kaczyński o zamieszaniu na Krakowskim Przedmieściu: Widać socjotechnikę wroga Polski
2015-03-26
Jarosław Kaczyński ostro ocenia to, co działo się pod krzyżem na Krakowskim Przedmieściu wkrótce po katastrofie smoleńskiej. Jego zdaniem, to „brutalny” plan, w którym widać było schemat zachowania okupantów.
Jarosław Kaczyński pojawił się na antenie Radia Maryja. Były premier, odpowiadając na pytania słuchaczy, nawiązał do tego, co działo się na Krakowskim Przedmieściu podczas awantury o krzyż w 2010 roku. Wspominał, że początkowo nic złego pod Pałacem Prezydenckim się nie działo. -Było spokojnie, największe napięcie już minęło, ludzie się przechadzali, niektórzy stawali pod krzyżem i się modlili – mówił na antenie Jarosław Kaczyński. Jego zdaniem, wszystko zaczęło się, gdy wezwano do przeniesienia krzyża. Wtedy przeprowadzono brutalny i przerażający plan, odwołano się do lumpenproletariatu – ocenia lider największej opozycyjnej partii. Przypomina, że tak zachowywali się tylko okupanci, zwłaszcza Rosjanie.
Dlatego też Jarosław Kaczyński zapewniał, że gdy wygra wybory, to przyjdzie czas, że cała sprawa zostanie zbadana i to nie tylko przez historię, ale i wymiar sprawiedliwości. – Trzeba ustalić, kto wysyłał tam uczniów szkół elitarnych, kto tworzył zespoły łączące ciężkiego kryminalistę ze znaną aktorką, kto stworzył niesłychane widowisko, depczące wszystkie zasady i tabu – mówił. Podsumował, że w całym tym zdarzeniu widać socjotechnikę wroga Polski.
ZOBACZ TAKŻE: Zrobili krzyż z puszek po piwie. Śledztwo umorzone>>>
Wpadka Adama Hofmana w „Kropce nad i”. „Trzeba się było przygotować”
Jeden z szefów SKOK Wołomin znalazł się w honorowym komitecie poparcia Bronisława Komorowskiego – stwierdził w „Kropce nad i” Adam Hofman. Wyjaśnił, że chodzi mu o Andrzeja Kleszczewskiego. Jeszcze w czasie trwania programu Kancelaria Prezydenta zadzwoniła do redakcji z dementi.
Tomasz Nałęcz, który również był gościem programu Moniki Olejnik, nie był w stanie odpowiedzieć na to stwierdzenie. – Nie pamiętam wszystkich nazwisk – stwierdził jedynie. Jednak w czasie rozmowy prowadząca ją dziennikarka stwierdziła jednoznacznie, że Andrzeja Kleszczewskiego, członka władz upadłej SKOK Wołomin, nie ma w komitecie honorowympoparcia Bronisława Komorowskiego. – Trzeba się było lepiej przygotować przed przyjściem do programu – odparowała Olejnik.
Na pytanie Adama Hofmana, skąd ma wiedzę na ten temat, prowadząca audycję odparła, że do redakcji zadzwonił ktoś z przedstawicieli kancelarii prezydenta. Były rzecznik PiS tłumaczył, że ze swych słów wycofa się dopiero po oficjalnym dementi kancelarii. Argumentował również, że lista członków honorowego komitetu poparcia obecnego prezydenta jest „utajniona”, ponieważ nie da się jej nigdzie znaleźć.
Tymczasem Andrzeja Kleszczewskiego nie ma na liście, do której w połowie marca dotarł dziennik.pl. TU ZNAJDZIESZ PEŁNĄ LISTĘ >>>
Prawo i Sprawiedliwość ustami swych polityków wskazywało na rzekome powiązania Bronisława Komorowskiego z aferą wokół SKOK Wołomin. Dowodem miało być m.in. zdjęcie.CZYTAJ WIĘCEJ >>>
Tymczasem otoczenie prezydenta odpowiada kontratakiem, wskazując na rzekomy udział Andrzeja Dudy w – jak to ujął Tomasz Nałęcz – akcji osłonowej SKOK-ów. CZYTAJ WIĘCEJ >>>
Grzegorz Napieralski skradł show Ogórek. Z Leszkiem Millerem idzie do sądu
Grzegorz Napieralski i Leszek Miller po wyborze nowego przewodniczącego SLD. Miller zastąpił Napieralskiego. Warszawa, 10 grudnia 2011 r. (Fot. Kuba Atys / Agencja Gazeta)
W czwartek Napieralski przystąpił do kontrataku. W RMF FM powiedział, że nie czuje się zawieszony, bo procedura wszczęta przez zarząd partii była niezgodna ze statutem.
– Za co zaczynamy się wyrzucać? Bo powiedziałem, że wynik jest zły? Coś tu jest nie tak – mówi Napieralski.
I zapowiedział, że idzie do sądu przeciwko Millerowi. Do partyjnego na Pomorzu. Napieralski złożył wniosek o zawieszenie lidera SLD. A sąd powszechny miałby się zająć łamaniem statutu partii przez Millera.
– Pozywam ludzi, którzy uważają SLD za własny folwark. Mówię dzisiaj do niego: Leszku, to nie jest twoja własność. My wszyscy tworzymy SLD – mówił w radiu Napieralski.
Zarzuca Millerowi „blokowanie budowania nowego ruchu politycznego z udziałem SLD, na który jest zapotrzebowanie”. – Wyborcy są zmęczeni PO i PSL-em, a na PiS głosować nie chcą – uważa Napieralski.
Jednak rzecznik partii Dariusz Joński wskazuje na artykuł 13 statutu, który wyraźnie mówi, że zarząd partii miał prawo zawiesić Napieralskiego.
– Powinien być wyrzucony z partii już dawno. Teraz on walczy o przeżycie w polityce, ale nikogo z SLD nie wyprowadzi – mówi „Wyborczej” anonimowo polityk SLD.
Przypomina, jak Napieralski w 2011 r. sam wyrzucał działaczy ze Śródmieścia w Warszawie za to, że odważyli się zapytać, co się stało z ponad 30 mln zł ze sprzedaży siedziby partii przy ul. Rozbrat. Próbował zmusić do kandydowania na prezydenta Szczecina Bartosza Arłukowicza, by „pozbyć się konkurenta z Sejmu”, popychając go w ramiona PO.
Inny dodaje, że przez Napieralskiego, który nie dotrzymał słowa w sprawie miejsc na listach wyborczych, Wanda Nowicka i Robert Biedroń kandydowali do Sejmu z list Palikota.
– Mówił, że specjalnie przemeldował się ze Szczecina do Warszawy, by poprzeć w referendum odwołanie prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz, tymczasem władze stołecznego SLD wolały się w to referendum czynnie nie angażować – mówi polityk Sojuszu.
Inny przekonuje, że Miller zachęcał Napieralskieg, by swoje pretensje zgłaszał na partyjnych forach, tymczasem były szef partii otwarcie krytykował partię w mediach.
W sejmowych kuluarach od kilku tygodni słychać, że Napieralski z Andrzejem Rozenkiem, b. rzecznikiem Twojego Ruchu, rozmawiają o nowej partii.
– A kto z nim pójdzie? Wojtkowi Olejniczakowi, którego wygryzł jako prezesa, na pewno bliżej do Millera. Sam Rozenek jest już ponoć dogadany z Platformą. Poza tym, żeby tworzyć coś nowego, trzeba mieć pieniądze – mówi działacz Sojuszu.
Jeden z naszych rozmówców przekonuje, że Napieralskiemu blisko jest do Piotra Guziała, b. burmistrza Ursynowa. – Może myślą, że przez przyjaciela Guziała, posła Artura Dębskiego, dostaną się do PSL? – zastanawia się polityk SLD. Jednak część ludowców krzywym okiem patrzyła już na samo przyjmowanie Dębskiego i innych posłów TR.
Kandydatka Sojuszu zebrała ponad pół miliona głosów z poparciem. – Ludzie są rozczarowani, że decyzja o jej kandydowaniu zapadła w wąskim gronie, wyciągnięto ją jak królika z kapelusza. Ale nie ma żadnego rozłamu w partii z tego powodu. Bo niby kogo mieliśmy wystawić? – mówi polityk Sojuszu.
Zgadza się jednak z tym, że sztab Ogórek zbyt długo zwlekał z prezentowaniem poglądów kandydatki: – Owszem, teraz już wszyscy wiedzą, kto to jest Magdalena Ogórek, ale nie wiedzą, co ona ma w głowie. Na wsi, w mniejszych miejscowościach ludzie są zainteresowani, mówią, że gwiazda z TVN przyjechała, ale ona nie może dłużej się ukrywać, musi zacząć mówić.
Nasi rozmówcy liczą także na to, że Polacy, jak widzą, iż ktoś jest atakowany, „polecą ratować”, ale zaraz smętnie dodają, że to się nie przełoży na wynik SLD w wyborach do Sejmu.
Grzegorz Bierecki w trój-SKOK-u do Andrzeja Dudy. Spotkania w Pałacu przed wnioskiem do Trybunału
Kancelaria Lecha Kaczyńskiego żadnych zewnętrznych opinii w sprawie SKOK nie zamawiała. Trzy pochodziły od SKOK. Najobszerniejsza, anonimowa, dostarczona Kancelarii Prezydenta przez ministra Andrzeja Dudę, fragmentami pokrywała się co do słowa z wnioskiem do Trybunału… (S3AWOMIR KAMINSKI)
U nas kontroli Komisji Nadzoru Finansowego nie podlegał system SKOK-ów obejmujący 2,5 mln deponentów. Dlatego 5 listopada 2009 r. Sejm po kilku miesiącach prac przyjął ustawę poddającą Kasy nadzorowi KNF.
Postanowiliśmy odtworzyć, jak powstawała skarga konstytucyjna prezydenta Kaczyńskiego w sprawie ustawy o SKOK-ach.
Jest jesień 2009 r. W Sejmie kończą się kilkumiesięczne prace nad projektem polityków PO, który zakłada objęcie SKOK kontrolą przez państwową Komisję Nadzoru Finansowego.
24 września głosami PO, PSL i lewicy – przy sprzeciwie posłów PiS (poza dwójką) – Sejm uchwala projekt ustawy o kasach spółdzielczo-kredytowych. Cztery dni później przekazuje ustawę do Senatu i kancelarii prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
Senat pracuje szybko. Senacka komisja finansów spotyka się dwukrotnie i rekomenduje Sejmowi poprawki.
W czwartek 29 października marszałek Sejmu przesyła do sejmowej komisji finansów projekt ustawy z senackimi poprawkami. Los ustawy w parlamencie wydaje się przesądzony.
Trzy wizyty Biereckiego
W piątek 30 października do Kancelarii Prezydenta na zaproszenie Macieja Łopińskiego, szefa gabinetu Lecha Kaczyńskiego, przybywa szef Kasy Krajowej SKOK Grzegorz Bierecki. Jego wizyta jest odnotowana w księdze wejść.
Sejm przyjmuje ustawę. Cztery dni później dostaje ją do podpisu prezydent Lech Kaczyński. Ma na to 21 dni. Ostatecznie zdecyduje się na tzw. kontrolę prewencyjną, czyli bez podpisywania ustawy zaskarży ją do Trybunału Konstytucyjnego. Wyśle ją do Trybunału w ostatnim możliwym terminie – 35 minut przed północą.
Grzegorz Bierecki dostaje czas, by dokonać likwidacji w 2010 r. Fundacji na rzecz Polskich Związków Kredytowych i przekazać jej majątek. W efekcie w prywatnych rękach – w spółce Spółdzielczy Instytut Naukowy – znajdzie się majątek o wartości około 65 mln zł. Wśród założycieli SIN są m.in. bracia Biereccy i Adam Jedliński, jeden z ich głównych współpracowników.
W ciągu trzech tygodni – gdy Biuro Prawa i Ustroju Kancelarii Prezydenta pracuje nad wnioskiem do Trybunału – szef krajówki SKOK odwiedza Kancelarię Prezydenta jeszcze dwukrotnie: 17 listopada, ponownie na zaproszenie Macieja Łopińskiego, oraz 25 listopada. Tym razem Bierecki przychodzi z Adamem Jedlińskim – szefem rady nadzorczej Kasy Krajowej SKOK, wieloletnim członkiem władz SKOK, przyjacielem prezydenta Kaczyńskiego – na spotkanie z prezydenckim ministrem Andrzejem Dudą.
Według oficjalnej odpowiedzi Kancelarii Prezydenta na nasze pytania wizyty Biereckiego i Jedlińskiego w październiku i listopadzie były jedynymi w całym 2009 r.
Profesorowie piszą dla SKOK
Nad zaskarżeniem ustawy o SKOK do Trybunału pracuje w Biurze Prawa i Ustroju trzech prawników pod nadzorem szefowej biura Małgorzaty Szczerbińskiej-Byrskiej. Podlega ona Andrzejowi Dudzie. Był on ministrem prezydenta Kaczyńskiego od 16 stycznia 2008 r. do 31 sierpnia 2010 r.
Szczerbińska-Byrska powiedziała „Wyborczej”, że nie pamięta, z jakich opinii korzystali jej prawnicy.
Ustaliliśmy, że poza standardowymi ekspertyzami, które piszą eksperci z Sejmowego Biura Analiz Sejmowych i Biura Legislacyjnego Senatu w trakcie prac nad ustawą w parlamencie, w prezydenckim Biurze Prawa i Ustroju są trzy opinie, które powstały na zlecenie SKOK. Adnotacja o zleceniu przez SKOK widnieje tylko na ekspertyzie z 28 września prof. Piotra Kruszyńskiego, który jednak nie pamięta żadnych szczegółów.
Biuro Prawa i Ustroju informuje nas dzisiaj, że żadnych zewnętrznych opinii nie zamawiało.
Ekspertyzy dwóch innych profesorów prawa – Andrzeja Bałabana i Zdzisława Brodeckiego – nie zawierają informacji, kto je zlecił. Ale prof. Bałaban w rozmowie z nami przyznaje: – Napisałem tę opinię na zlecenie Kasy Krajowej SKOK.
– A dla prezydenta? – pytamy.
Prof. Bałaban jest cenny dla SKOK. W czerwcu 2014 r. na XXII Krajowej Konferencji SKOK został uhonorowany najwyższym odznaczeniem ruchu SKOK – Nagrodą Feniksa za „osiągnięcia naukowe w dziedzinie SKOK”.
Zasiada też w radzie naukowej Spółdzielczego Instytutu Naukowego – tu przekazano majątek wartości ponad 65 mln zł po likwidacji w 2010 r. Fundacji na rzecz Polskich Związków Kredytowych.
Od jak dawna profesor jest w radzie naukowej SIN? – Cztery czy pięć lat. Zaprosił mnie kolega prof. Henryk Cioch. Wydawało mi się to interesujące, bo sfera własności spółdzielczej jest zaniedbana przez konstytucję i prawo publiczne – mówi prof. Bałaban.
Henryk Cioch jest senatorem z listy PiS i jednym z gorliwych obrońców Biereckiego. W 2013 r. na swojej stronie internetowej gratulował mu awansu na przewodniczącego Światowej Rady Unii Kredytowych. Pisał wtedy, że miał okazję poznać Biereckiego bliżej i „współpracować z nim w procesach legislacyjnych nad ustawami spółdzielczymi”. Chwalił: „Niewielu mamy Polaków, którym udało się stworzyć taką instytucję jak SKOK. Przed takimi osobami należy się pokłonić, a nie zazdrościć im sukcesu i sprawdzać zawartość ich portfeli”.
Dziś Bierecki i Cioch są kolegami z Senatu.
W dokumentach Biura Prawa i Ustroju jest też opinia prof. Zdzisława Brodeckiego, specjalisty od prawa morskiego i unijnego. – Nie pamiętam, dla kogo ją pisałem, prawdopodobnie dla SKOK, na pewno nie dla prezydenta – mówi nam prof. Brodecki. Pamięta, że opinia była o tym, jaki status mają spółdzielnie w krajach Unii Europejskiej. Mówi, że dobrze znał Lecha Kaczyńskiego jeszcze z Uniwersytetu Gdańskiego, gdzie obaj studiowali. Jego siostra Mirosława Żukowska była najbliższą koleżanką Marii Kaczyńskiej. – Zawsze jednak mieliśmy kontakty prywatne, a nie zawodowe – zapewnia Brodecki.
60 stron anonima
Interesująca jest bliskość dat. Prof. Brodecki napisał swoją opinię 14 listopada 2009 r. w Gdyni. Prof. Bałaban – 16 listopada w Szczecinie. Bierecki przyjechał do Kancelarii Prezydenta 17 listopada.
– Opinie zostały przekazane dyrektor Biura Prawa i Ustroju przez ministra nadzorującego [Andrzeja Dudę] – usłyszeliśmy w odpowiedzi na pytanie, kto przekazał Biuru opinie zamówione przez SKOK.
Żadna z nich nie jest jednak zarejestrowana w Kancelarii Prezydenta. Nie wiadomo, czy została przesłana pocztą, czy ktoś ją przyniósł. Andrzej Duda nie odpowiedział nam na pytanie, skąd miał ekspertyzy. Czy dostał je od Grzegorza Biereckiego?
Z informacji uzyskanych od pracowników Biura Prawa i Ustroju wiemy, że pracując nad wnioskiem do TK, korzystali z obszernej opinii „Ocena ustawy z 5 listopada 2009 r. o spółdzielczych kasach oszczędnościowo-kredytowych”. Ten prawie 60-stronicowy dokument nie jest oznakowany, nie ma pisma przewodniego ani nazwiska autora, żadnej adnotacji, na czyje i kiedy zlecenie został sporządzony ani kiedy wpłynął do kancelarii. Są w nim jednak omówione opinie napisane dla SKOK, m.in. profesorów Bałabana i Brodeckiego.
Co więcej – niektóre fragmenty anonimowej opinii są identyczne jak we wniosku prezydenta do TK. I tę opinię przyniósł do Biura Prawa i Ustroju minister Duda.
Czy opinia ta powstała w kancelarii prawnej Adama Jedlińskiego? Nie dostaliśmy odpowiedzi.
Czy napisała ją Joanna Mędrzecka, która od lat reprezentuje Kasę Krajową SKOK oraz jej byłego prezesa – senatora Biereckiego? Mędrzecka przyznaje „Wyborczej”, że badała zgodność ustawy z konstytucją i uczestniczyła w rozmowach eksperckich na ten temat, ale nie potrafi powiedzieć, kto – i czy może ona sama – jest autorrm „oceny” ani czy powstała ona na zlecenie Kasy Krajowej SKOK. Powtarza, że SKOK ma prawo zamawiać wszelkie opinie prawne, badać zgodność przepisów z konstytucją.
Mędrzecka nie widzi też nic dziwnego w tym, że cytaty z materiału źródłowego znalazłyby się we wniosku prezydenta do Trybunału, bo skoro jest zbieżność poglądów – jest też zbieżność argumentów i wnioski są podobne.
Trudno się z tym zgodzić, gdy czyta się ten sam fragment anonimowej opinii oraz wniosku do TK. Jest to zarzut dotyczący nie treści ustawy, lecz sposobu jej uchwalenia. Sformułowano go w języku politycznym, a nie prawniczym: „Stało się tak, pomimo iż niektórzy posłowie wskazywali na niezasadność takiej decyzji w przypadku projektu, który dotyczy ponad 2 milionów polskich rodzin, i apelowali o danie czasu posłom na zastanowienie się nad tak ważnym przedłożeniem”.
Żaden z uczestników jesiennych spotkań w 2009 r. nie odpowiedział na nasze pytania. Szefowa biura poselskiego Macieja Łopińskiego poinformowała, że „z powodu przebytej operacji pan poseł jest w niedyspozycji zdrowotnej przez dłuższy czas. W związku z powyższym nie mam możliwości odpowiedzi na pytania”.
Beata Szydło, szefowa sztabu Andrzeja Dudy w obecnej kampanii prezydenckiej, odpisała, że ustali, kiedy poseł może odpowiedzieć. Odpowiedzi nie nadesłali ani Grzegorz Bierecki, ani Adam Jedliński.