Ogórek (18.02.15)

 

Duda: Nie ma polskiej aktywności ws. Ukrainy. Nie liczymy się w dyskusjach prowadzonych w tej kwestii

past, pap, 18.02.2015
Andrzej Duda

Andrzej Duda (Fot. Małgorzata Kujawka / Agencja Gazeta)

– Brakuje naszej aktywności ws. Ukrainy. Polska płynie w głównym nurcie polityki europejskiej, zamiast nadawać jej kierunek – ocenił kandydat PiS Andrzej Duda. Przedstawicieli partii nie było na posiedzeniu RBN.
Duda wystąpił na briefingu w czasie trwania posiedzenia Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Tematem Rady była m.in. sytuacja na Ukrainie. Na posiedzenie RBN przybyli m.in. prezydent Komorowski, Ewa Kopacz i Tomasz Siemoniak, nie było tam przedstawiciela PiS.

Duda zaznaczył, że nie bierze udziału w posiedzeniu RBN, bo nie został na nie zaproszony. – Nic mi nie wiadomo, by kandydaci na urząd prezydenta byli członkami RBN. By uczestniczyć w posiedzeniu rady, trzeba uzyskać zaproszenie. Ja żadnego zaproszenia nie otrzymałem – powiedział.

„Polski nie wpuszczają do gremiów, które decydują o naszym bezpieczeństwie”

Według kandydata PiS, prezydent nie zrobił wystarczająco wiele ws. Ukrainy, bo nie uczestniczył w żadnym z ważnych spotkań dot. przyszłości tego kraju.

– Jest pytanie, jaka jest pozycja polskiej dyplomacji w Unii Europejskiej, jeśli jest sytuacja taka, że nawet nie wpuszczają nas do tych gremiów, które decydują także o sprawach dotyczących bezpieczeństwa Polski. Rozmawiają oni o wojnie, która dzieje się tuż za naszą granicą – mówił Duda.

Andrzej Duda wyraził zaniepokojenie rozmowami prowadzonymi w tzw. formacie normandzkim – czyli prezydenta Władimira Putina, Francois Hollande’a i kanclerz Angeli Merkel. Jego zdaniem są one prowadzone nad głową Polski, ale też nad głowami innych sąsiadów Ukrainy: Słowacji, Węgier i Rumunii.

„Kraje Unii powinny mieć poczucie równej reprezentacji”

Według Dudy ogólny niepokój wśród m.in. europosłów wywołuje to, że w rozmowach o Ukrainie nie uczestniczą ani szefowa unijnej dyplomacji Federica Mogherini, ani szef rady europejskiej Donald Tusk. Kandydat PiS pytał też, jaką legitymację do prowadzenia negocjacji z Putinem mają Merkel i Hollande.

Duda podkreślił, że to polski prezydent powinien porozmawiać z Tuskiem i spytać go o te sprawy oraz o to, jak zamierza jednoczyć Europę tak, by jej przywódcy mówili w sprawie Ukrainy jednym głosem i by wszystkie kraje miały poczucie, że są w rozmowach reprezentowane.

– Dziś polskiej aktywności ws. Ukrainy nie ma i dziś nie liczymy się w dyskusjach prowadzonych w tej kwestii – ocenił Duda.

Pytany o to, czy prowadząc w Polsce wewnętrzne spory na temat polityki zagranicznej, nie robi przysługi rosyjskiemu prezydentowi, polityk PiS stwierdził, że nie jest jego rolą ocenienie zadowolenia Putina.

„Polska powinna tworzyć nurt polityki, nie w nim płynąć”

– Ja się nie zgadzam z polityką realizowaną przez PO i prezydenta Komorowskiego płynięcia w głównym nurcie. Ja uważam, że płynięcie w głównym nurcie to nie jest polityka suwerenna z tego względu, że jak ktoś płynie w nurcie, to oznacza, że kto inny ten nurt tworzy – powiedział Duda. Dodał, że jego zdaniem to Polska powinna „tworzyć ten nurt”.

Duda, pytany o politykę premiera Węgier Viktora Orbana, podkreślił, że należy oddzielić kwestię reform wewnętrznych na Węgrzech i politykę zagraniczną.

– Dzisiaj Węgry prowadzą politykę zagraniczną, której ja osobiście jako kandydat na prezydenta nie podzielam; uważam, że to jest polityka zła, która nie służy jedności Unii Europejskiej – zaznaczył. Podkreślił, że nie widzi nic złego w rozmowach Kopacz z Orbanem, bo „to nie Węgry są tu agresorem”.

Gazeta.pl

Kukiz: „Białoruś zajmie Polskę w dwa dni!”. I błyskawiczna riposta szefa MON: „Nie wie, o czym mówi”

Krzysztof Lepczyński, 18.02.2015
Paweł Kukiz - muzyk, działacz, radny i kandydat na prezydenta

Paweł Kukiz – muzyk, działacz, radny i kandydat na prezydenta (MIECZYSŁAW MICHALAK)

– Mamy, z tego co pamiętam, 200 generałów, 1600 pułkowników i 33 tys. szeregowych, to jest 18 szeregowych na generała czy pułkownika. I jak tu poważnie mówić o obronności? – pytał w Poranku Radia TOK FM Paweł Kukiz, który chce wystartować w wyborach prezydenckich. „Pan Kukiz nie ma pojęcia, o czym mówi” – odparł na Twitterze Tomasz Siemoniak, szef MON.
– Nie boi się pan pytań dotyczących spraw zagranicznych, struktury Sejmu? Pytań, które zadaje się kandydatom na polityków i oni wtedy się krztuszą? – zwrócił się Jan Wróbel w Poranku Radia TOK FM do Pawła Kukiza, który zamierza wystartować w wyborach prezydenckich. Muzyk jest obecnie radnym dolnośląskiego sejmiku wojewódzkiego. – Jestem kandydatem na kandydata. A jeśli chodzi o legislację – od tego są ludzie, specjaliści, sztaby doradcze. Nie muszę znać konstytucji na pamięć – podkreślił.„Armię trudno nazwać armią”

Wróbel zapytał o projekt „Wisła”, czyli plan zakupu systemu obrony powietrznej. Zauważył, że Bronisław Komorowski jest mocno zaangażowany w proces modernizacji armii. – Obecny prezydent współprzyczynił się do takiego stanu armii, że trudno nazwać ją armią – odparł Kukiz, przypominając, że Komorowski był szefem Ministerstwa Obrony.

Gość Poranka Radia TOK FM wspominał gen. Sławomira Petelickiego, według którego białoruskie wojsko opanowałoby Polskę w dwa dni. – Armia wchodziłaby do Polski o godzinie 16.35, bo o 16.30 wojsko kończy służbę i dopiero o 7.30 zaczyna się praca. Ten czas wystarczy, żeby opanować kraj – obrazowo mówił Kukiz.

Siemoniak odpowiada Kukizowi

I kontynuował: – Mamy, z tego co pamiętam, 200 generałów, 1600 pułkowników i 33 tys. szeregowych, to jest 18 szeregowych na generała czy pułkownika. Jak tu poważnie mówić o obronności czy z dumą mówić o byciu naczelnym zwierzchnikiem sił zbrojnych? – pytał. – Najpierw jakieś siły muszą być! One nie istnieją, szeregowcy uciekają z wojska – wskazywał polityk.

Na słowa Kukiza błyskawicznie zareagował Tomasz Siemoniak, szef MON. Na Twitterze podkreślił, że w wojsku jest 86 generałów. „Pan Kukiz nie ma pojęcia, o czym mówi” – stwierdził.

Zobacz także

TOK FM

Po publikacji „Wprost” Giertych pisze do Latkowskiego: Pamiętam, jak rok temu czaił się pan przy moim śmietniku, szukając dowodów

Aneta Bańkowska, 18.02.2015
Mecenas Roman Giertych

Mecenas Roman Giertych (Fot. Gazeta.pl/ Agencja Gazeta)

„Panie Sylwestrze, czy mógłby Pan jeszcze raz przyjechać na ulicę, gdzie mieszkam? Rok temu moje kamery zaobserwowały Pana postać, czającą się przy moim śmietniku. Szukał Pan wtedy dowodów na to, że nielegalnie zatrudniam pomoc domową” – pisze w liście otwartym do redaktora naczelnego „Wprost” Roman Giertych. Adwokat kpi też z „przemiany”, którą przeszedł dziennikarz.
We wpisie opublikowanym na Facebooku Giertych punktuje postać Sylwestra Latkowskiego i ostatnie publikacje, które ukazały się w tygodniku. „To prawda, że pisałem na temat Pana przeszłości, więzienia itp. Było tak dlatego, że nie wierzyłem w możliwość Pana resocjalizacji. Całe doświadczenie zawodowe mówiło mi bowiem, że kryminalista nie odczuwa żadnej skruchy. W Pana przypadku jest jednak inaczej. Brawo! Z jaką radością usłyszałem o Pana ostatnich dokonaniach w ściganiu przestępczości u kolegów dziennikarzy” – pisze Giertych.Przypomnijmy: w połowie lat 90. Latkowski dopuścił się przestępstwa wymuszenia od dawnego wspólnika z Gorzowa, który był mu winien pieniądze za samochody. „Według ustaleń prokuratury dziennikarz brał udział w sprowadzeniu do Polski wynajętych na Litwie egzekutorów i zlecił im pobicie dłużnika (…). Dostał wyrok 2 lat i 3 miesięcy więzienia za wymuszenia rozbójnicze, ale zarzut działania w zorganizowanej grupie przestępczej przed sądem upadł. Za kratami spędził 19 miesięcy” – czytamy w sylwetce redaktora, opublikowanej przez „Gazetę Wyborczą”.

 giertychDoL
giertychDoLatkowskiego

„Panie Sylwestrze, czy mógłby Pan jeszcze raz przyjechać na moją ulicę?”

„Wyobrażam sobie wzruszenie Pańskiego wychowawcy więziennego, który pewnie z uporem próbował wtłoczyć do Pańskiego sumienia postanowienie o braku powrotu do przestępstwa. Pewnie w najśmielszych snach nie podejrzewał, że jego praca wychowawcza w Pana przypadku będzie miała takie efekty!” – kpi adwokat, odnosząc się do „aktywnej współpracy Latkowskiego z policją”.

„Myślę, że Pana uśmiechnięta twarz powinna od dziś zdobić wszystkie stołówki więzienne, aby młodocianym przestępcom dawać dobry przykład, co może profesjonalna resocjalizacja penitencjarna” – dodaje Giertych i przewiduje, że dziennikarz „jako gwiazda resocjalizacji penitencjarnej ma przed sobą wielką przyszłość”.

Były minister edukacji nie ukrywa jednak, że ma do Latkowskiego osobistą prośbę. „Panie Sylwestrze, czy mógłby Pan jeszcze raz przyjechać na ulicę, gdzie mieszkam? Pamiętam, jak rok temu moje kamery zaobserwowały Pana postać czającą się przy moim śmietniku. Szukał Pan wtedy dowodów na to, że nielegalnie zatrudniam pomoc domową. Ileż wysiłku Pan włożył w tę sprawę, a ja byłem tak niewdzięczny, że tego nie rozumiałem. Nie rozumiałem, że Pański imperatyw wtłoczony radami Wychowawcy Sali popycha Pana do szukania przestępczości!” – pisze.

„My tutaj jedni na drugich nie donosimy, ale gdyby Pan przyjechał…”

„Mniejsza jednak o sprawę mojej pomocy domowej. W sądzie zawarliśmy ugodę, ubolewaliście i zapłaciliście koszta – sprawa zamknięta. Teraz mi chodzi o to, żeby Pan wrócił na naszą ulicę, bo mamy tutaj inny problem. Panie Sylwestrze kochany – ludzie tutaj w ogóle nie odśnieżają przed domami! My tutaj jedni na drugich nie donosimy, ale gdyby Pan przyjechał, sprawdził, zarejestrował, to przecież Policja musiałaby coś zrobić. Nadto jedna sąsiadka nie sprząta po psie! Mógłby Pan, Panie Sylwku, coś z tym zrobić?” – pyta Giertych.

Mecenas dodaje jeszcze post scriptum: „Panie Sylwestrze, jeżeli Pan lubi ścigać tylko dziennikarzy, to mam pytanie: w rejestrze prasy tytuł wprost.pl nie jest zarejestrowany. A jest to przecież internetowa gazeta. Skoro art. 45 prawa prasowego przewiduje wysoką grzywnę za brak rejestracji tytułu, to może tutaj doniósłby Pan Policji? Może na jakiś czas poczucie konieczności wypełniania obywatelskiego obowiązku donoszenia zostałoby w Pana sumieniu zaspokojone?”.

Próbowaliśmy skontaktować się z Sylwestrem Latkowskim, ale ma wyłączony telefon.

„Wprost” pisze o „Ciemnej stronie Durczoka”

W najnowszym numerze „Wprost” dziennikarze gazety opisali zajścia, do których miało dojść 16 stycznia na warszawskim Mokotowie. Według tygodnika uczestniczył w nim Kamil Durczok, szef „Faktów” TVN.

W historii pojawia się postać 29-latki, która miała wynajmować mieszkanie od biznesmena-informatora redakcji tygodnika. W apartamencie miały znajdować się m.in. prywatne rzeczy Durczoka i „biały proszek”. Wezwana na miejsce policja miała spisać dziennikarza na klatce schodowej budynku jako – jak mówi sam szef „Faktów” – „świadka czegoś tam”. Informację potwierdził rzecznik Komendy Głównej Policji. Ze wstępnych ustaleń policji wynika, że materiały zabezpieczone w mieszkaniu to amfetamina i kokaina.

Durczok: Nigdy nie molestowałem żadnej kobiety

Wcześniej „Wprost” w tekście „Ukryta prawda” z 1 lutego napisał o molestowaniu i mobbingu w jednej z dużych stacji telewizyjnych. Redakcja nie podała, o jaką stację chodzi ani który dziennikarz miał się tego dopuścić. Zapowiedziano jedynie, że temat będzie rozwijany w kolejnych wydaniach.

Durczok odniósł się do obu artykułów na antenie Radia TOK FM. – Nigdy nie molestowałem żadnej z podległych mi pracownic. Nigdy nie molestowałem żadnej kobiety – zapewnił w rozmowie z Dominiką Wielowieyską. – Czym innym jest wymagający szef, czym innym szef molestujący. Nigdy nie byłem molestującym szefem – powtarzał. Jak dodał, rozważa kroki prawne przeciwko tygodnikowi.

Zobacz także

TOK FM

 

Joachim Brudziński: Komorowski boi się stanąć na ubitej ziemi. Ten majster może okazać się nagi

Dzisiaj, 18 lutego (08:02)

„Bronisław Komorowski bierze ogon pod siebie i zmyka z linii, na której mógłby pokazać atuty, które rzekomo posiada” – mówi w Kontrwywiadzie RMF FM o debacie Duda-Komorowski, poseł PiS Joachim Brudziński. „Jak majster pohukujący „ho, ho, ho” nawet zgoli wąsa i zderzy się z tym rzekomo czeladnikiem, to się okazuje, że majster jest nagi, jak strażnik żyrandola” – ocenia Brudziński.

BRUDZIŃSKI: KOMOROWSKI BOI SIĘ STANĄĆ NA UBITEJ ZIEMI (WIDEO KAROLINA BEREZA RMF FM)

18.02.2015

Joachim Brudziński: Komorowski boi się stanąć na ubitej ziemi. Ten majster może okazać się nagi/RMF FM

Konrad Piasecki: Od kiedy unikanie debaty to tchórzostwo, arogancja i lekceważenie wyborców?

Joachim Brudziński:A od kiedy takie buńczuczne wymachiwanie szabelką i przekonanie, że ja, Bronisław Komorowski, prezydent nie będę zniżał się do poziomu moich konkurentów i kandydatów, pod których kandydaturami podpisze się 100 tysięcy Polaków, jest czymś dobrym, pozytywnym?

Może od wtedy, kiedy w 2014 roku w czasie kampanii europejskiej Jarosław Kaczyński odmawia debaty Donaldowi Tuskowi, a w 2011 podczas wyborów parlamentarnych mówi, że na debatowanie z Tuskiem szkoda czasu.

Pan redaktor dołącza do grona tych, którzy zawsze w trudnych dla Platformy Obywatelskiej momentach – czy w tym wypadku dla Bronisława Komorowskiego – sięgają po Jarosława Kaczyńskiego.

Ja nie sięgam po Jarosława Kaczyńskiego, tylko pamiętam wszystkie ostatnie wybory i wszystkie ostatnie namawiania Jarosława Kaczyńskiego do debaty. Pamiętam też wybory roku 2010, kiedy Jarosława Kaczyńskiego też trudno było przekonać przed pierwszą turą do debaty oko w oko z Bronisławem Komorowskim – i w końcu do tej debaty przed pierwszą turą nie doszło.

Szanowni państwo, szanowni radiosłuchacze: otóż mija niepierwsza minuta naszej rozmowy i pan redaktor Konrad Piasecki był już wątpliwie uprzejmy przywołać Jarosława Kaczyńskiego pięć, sześć, a może nawet 10 razy.

Ja przywołuję standard debaty, jaki zaproponowało Prawo i Sprawiedliwość w ostatnich wyborach.

Niech pan dopuści w ramach tychże standardów, żeby gość, którego pan zaprosił do studia, mógł również parę zdań powiedzieć.

Ale gościowi muszę odświeżyć pamięć.

A mogę już?

Proszę bardzo.

Dziękuję. Po pierwsze, to są wybory prezydenckie i to są wybory między Andrzejem Dudą – nie kandyduje w tych wyborach Jarosław Kaczyński – i Bronisławem Komorowskim. Po drugie, Polacy – wynika to z badań wielu sondażowni – takiej debaty się domagają.

Oczywiście. Ja też się domagam jako dziennikarz. I zawsze się domagałem.

To proszę pytać Bronisława Komorowskiego, dlaczego boi się stanąć na tej ubitej ziemi i wysyła swoich giermków w postaci pana Nałęcza, którzy w sposób niezwykle brutalny i niski próbują dezawuować Andrzeja Dudę.

Pytam i słyszę odpowiedzi Bronisława Komorowskiego, który mówi: „Bo nie ma tradycji takiej debaty”.

Otóż przypominam zarówno panu redaktorowi, jak panu Bronisławowi Komorowskiemu, że w I turze takie debaty miały miejsce.

Z urzędującym prezydentem?

Pełniącym obowiązki.

Ale czy z urzędującym prezydentem?

Bronisław Komorowski ogłaszający: mam zwycięstwo w kieszeni; nagle okazuje się, że rejteruje przed kandydaturą, której postać sobie na początku tej kampanii nie mógł sobie przypomnieć

Pełniącym obowiązki prezydenta, panie redaktorze. To po pierwsze. Po drugie jest rok 2015. Jest zupełnie nowa sytuacja. Bronisław Komorowski ogłaszający: mam zwycięstwo w kieszeni; nagle okazuje się, że rejteruje przed kandydaturą, której postać sobie na początku tej kampanii nie mógł sobie przypomnieć. Kiedy zjechał w sondażach w stosunku do Andrzeja Dudy o 18 proc. zrobiło się nerwowo, i zrobiło się tak nerwowo, że się pojawiają afery. A to afera „promptergate”, która wywołał pan redaktor Konrad Piasecki, a to afera rzekomego cienia Barbary Blidy, wywołana przez prof. Nałęcza. Panie redaktorze, nie ma większej satysfakcji dla sztabowców Andrzeja Dudy niż to jak się dzisiaj zachowuje front obrony Bronisława Komorowskiego.

Czy w takim razie było unikanie debaty przez Prawo i Sprawiedliwość przez ostatnie lata?

Panie redaktorze, nigdy żadnej debaty nie unikaliśmy.

Unikaliście. Była debata w 2011 roku przed wyborami parlamentarnymi.

Mieliśmy już aferę, którą wywołał Konrad Piasecki.

Nie było żadnej afery…

Teraz  próbujemy wywołać aferę: PiS odmawiał debaty.

No, nie aferę.

Otóż PiS oczekuje debaty z Bronisławem Komorowskim.

Ale dlaczego unikał wcześniej tej debaty? Niech pan powie.

Dlaczego Bronisław Komorowski unika tej debaty? Niech pan powie, niech pan powie.

Bo urzędujący prezydent nigdy nie debatował. Ja się pod tym nie podpisuję.  Mnie się to nie podoba. Ja bym oczekiwał debaty. Ja zawsze oczekuję debaty, a pan zaczął oczekiwać dopiero w tych wyborach.

Często jest tak, że jak majster pohukujący nawet zgoli wąsa i zderzy się z tym rzekomo czeladnikiem, to się okazuje, że ten majster jest nagi jak strażnik żyrandola

Oczywiście, to nie wina Komorowskiego, że rejteruje i bierze ogon pod siebie i znika z tej linii, na której mógłby pokazać te wszystkie swoje atuty, które rzekomo posiada i zderzyć się – jak obraźliwie nazywa swoich konkurentów – z czeladnikiem. Tylko wie pan, często jest tak, że jak majster pohukujący nawet zgoli wąsa i zderzy się z tym rzekomo czeladnikiem, to się okazuje, że ten majster jest nagi jak strażnik żyrandola.

Panie pośle, a jest mi pan w stanie obiecać, że lider Prawa i Sprawiedliwości przed żadnymi wyborami, w których Prawo i Sprawiedliwość będzie startowało, nie będzie unikał debaty? Za chwilę mamy wybory parlamentarne i znowu będzie debata o debatach.

Sztab Prawa i Sprawiedliwości będzie zawsze podejmował takie decyzje, jakie będziemy uważali za słuszne

Jestem w stanie panu, panie redaktorze, obiecać, że lider Prawa i Sprawiedliwości, sztab Prawa i Sprawiedliwości będzie zawsze podejmował takie decyzje, jakie będziemy uważali za słuszne i dające szanse zwycięstwa. Co my uważamy, panie redaktorze, to jest nasza suwerenna sprawa. Żaden podpowiedzi, czy to pana redaktora Piaseckiego czy pana Nałęcza…

Nikogo się nie będziecie słuchali, bo macie  swoją mądrość.

Tak, i dobrze na tym wychodzimy. Najlepszym przykładem są najnowsze sondaże i ta nerwowa  reakcja tych wszystkich…

Sondaży, w które nie wierzycie

Mam taką nadzieję – zobaczyć pana Bronisława Komorowskiego wyjeżdżającego limuzyną z Pałacu Prezydenckiego, tak jak kiedyś Lecha Wałęsę z tą lampką, która zabrał ze sobą

…którzy  chcieliby, aby przez najbliższe 5 lat Bronisław Komorowski pilnował  żyrandola. Mam taką nadzieję – zobaczyć pana Bronisława Komorowskiego wyjeżdżającego limuzyną  z Pałacu Prezydenckiego, tak jak kiedyś  Lecha Wałęsę z tą lampką, która zabrał ze sobą. I teraz w sierpniu pan prezydent wyjedzie z tą flintą, którą  gdzieś tam zawiesił na ścianie…

Duda idealny tylko na prezydenta? Czy także na premiera? 

Andrzej Duda jest kandydatem Prawa i Sprawiedliwości  i szeroko rozumianego obozu  zjednoczonej  podkreślam – zjednoczonej prawicy na urząd prezydenta.

Pod namiotem.

Niech się pan nie martwi o ten namiot, panie redaktorze,  bo on jest wystarczająco wielki, żeby pomieścić  tych, którzy chcą odebrać władzę pani Ewie Kopacz.

Te wybory mogą przynieść zmianę pokoleniową i sytuację, w której prezes PiS-u zostanie raczej mentorem niż liderem.

Konrad Piasecki znowu wraca do Jarosława Kaczyńskiego. Otóż, panie redaktorze, obserwuje, opisuje i omawia pan polską sceną polityczną…

Ale dlaczego mam nie wracać? Ma pan jakiś kompleks Jarosława  Kaczyńskiego?

Jak sadzę to pan redaktor ma.

Nie mam.

Pozwoli pan już…

Czytam list profesora Nowaka, który został już niemal waszym kandydatem, na prezydenta…

Cieszę się.

I on mówi: Jarosławie Kaczyński, czas jest nieubłagany; gotowość do odejścia jest miarą dojrzałości

Już na początku lat 90. Jarosław Kaczyński był wówczas niespełna 40-latkiem i wówczas pojawiały się postulaty, żeby ten stary i wypalony rzekomo już wtedy człowiek usunął się w cień i oddał władzę młodym

Czy w ramach tych standardów, o które pan apelował na początku naszej rozmowy, pana gość może odpowiedzieć na pytanie? Więc panie redaktorze, Jarosław  Kaczyńskie jest dzisiaj niekwestionowanym liderem tej szeroko zjednoczonej prawicy. To po pierwsze. Kandydatem na urząd prezydenta  jest Andrzej Duda. I tak jak powiedziałem – opisuje pan polską politykę już od wielu lat. Pamięta pan:  już na początku lat 90. Jarosław Kaczyński był wówczas niespełna 40-latkiem i wówczas pojawiały się postulaty, żeby ten stary i wypalony rzekomo już wtedy człowiek usunął się w cień i oddał władzę młodym.

A jak Pan czyta ten list Nowaka, to co pan sobie o nim myśli?

To myślę, panie redaktorze, że wybitny historyk, wybitny sowietolog niekoniecznie okazał się wybitnym i rozsądnym politykiem. Często jak gdyby ta mądrość polityczna nie idzie w parze z taką mądrością, czy wybitnością nawet, jeżeli chodzi o tę dziedzinę nauki, którą reprezentuje pan profesor Nowak.

I myśli pan sobie też, że Duda z Brudzińskim partii by nie udźwignęli? 

Zarówno przyszły – wierzę w to głęboko – prezydent Andrzej Duda jak i cichy, pokorny pracownik partyjnej winnicy Joachim Brudziński będą lojalnymi współpracownikami jeszcze przez wiele lat Jarosława Kaczyńskiego

Myślę sobie, panie redaktorze, że zarówno przyszły – wierzę w to głęboko – prezydent Andrzej Duda jak i cichy, pokorny pracownik partyjnej winnicy Joachim Brudziński będą lojalnymi współpracownikami jeszcze przez wiele lat Jarosława Kaczyńskiego dlatego, że dzisiaj jest to – jak mawia przywoływany tutaj wielokrotnie Jarosław Kaczyński – „oczywista oczywistość”, że dzisiaj…

… i kto nawołuje i nawiązuje do Jarosława Kaczyńskiego?

Dzisiaj przywództwo Jarosława Kaczyńskiego jest oczywiste i podważanie tego, to jest próba podawania na tacy zwycięstwa Platformie Obywatelskiej. Ja rozumiem, że są ludzie, którzy chcieliby, by ułatwić pracę osobie, która Platformie Obywatelskiej przyniosła pecha – bo taką osobą jest pani premier Ewa Kopacz – przegrane wybory, w tym wypadku wybory uzupełniające do Senatu, ale my tego zwycięstwa na tacy Platformie Obywatelskiej nie mamy zamiaru podawać nawet, jeżeli postuluje o to prof. Nowak.

Bo słuchacze odwołują się też do ostatniego „Newsweeka”, który pisze o Jarosławie Kaczyńskim, że jest chory, że zdarzały mu się zasłabnięcia, omdlenia. To prawda?

Wie pan, na ten poziom dziennikarstwa, który prezentuje dzisiaj tygodnik redaktora ulubionego, jak mówią niektórzy złośliwi „pluszaka Donalda Tuska”, mogę powiedzieć tylko tyle: świetni, najwybitniejsi polscy reporterzy, sam Melchior Wańkowicz ukłuł kiedyś takie powiedzenie określane mianem „kundlizmu”. Ja mogę powiedzieć tylko tyle, że ten poziom dziennikarstwa reprezentowany dzisiaj przez „Newsweek” to jest taki dziennikarski „kundlizm”. I tyle w tej sprawie.

Artykuł pochodzi z kategorii:Kontrwywiad

RMF FM

RMF FM

 

Ogórek to ogromna porażka SLD? „Miller wpadł w furię”. Stankiewicz o kulisach kampanii

Krzysztof Lepczyński, 18.02.2015
Początek kampanii wyborczej Magdaleny Ogórek

Początek kampanii wyborczej Magdaleny Ogórek (FOT SLAWOMIR KAMINSKI)

„Leszek Miller sądził, że Magdalena Ogórek to strzał w dziesiątkę. Że to kobieta manekin, którą da się ubrać w dowolną formę i treść” – pisze w „Rzeczpospolitej” Andrzej Stankiewicz. Jego zdaniem szef SLD ogromnie się mylił i nie ma prawie żadnego wpływu na kampanię swojej kandydatki. Ogórek sama ma decydować o programie i przekazie medialnym. Kierownictwo SLD „wpadło w furię”.
Andrzej Stankiewicz pisze w „Rzeczpospolitej” o kulisach prezydenckiej kampanii Magdaleny Ogórek, kandydatki SLD na prezydenta. „Leszek Miller sądził, że Ogórek to strzał w dziesiątkę. Że to kobieta manekin, którą da się ubrać w dowolną formę i treść. Tylko że szybko się rozczarował” – podkreśla dziennikarz.Seksistowskie SLDKiedy okazało się, że wyborach prezydenckich nie ma zamiaru startować Wojciech Olejniczak, a lokalne struktury Sojuszu oprotestowały kandydaturę Ryszarda Kalisza, Miller postawił na celebrytkę. Stankiewicz wytyka SLD, że partia o lewicowej proweniencji przyjęła „seksistowski model”.

Stankiewicz opisuje kolejne konflikty Ogórek z kierownictwem SLD. Zdaniem dziennikarza problem Millera polega na tym, że nie ma żadnej kontroli nad popieraną przez własną partię kandydatką. „Miał przekonanie, że to miła dziewczynka, która będzie pokornie słuchać jego poleceń” – pisze Stankiewicz. Okazało się, że Ogórek szybko zaczęła się uniezależniać.

„Miller wpadł w furię, ale niewiele mógł zrobić”

Punkty zapalne są dwa. Pierwszy to program. Według Stankiewicza Miller chciał oprzeć się na twardym elektoracie SLD – dawnych oficerach służb mundurowych i ich rodzinach oraz środowiskach antykościelnych. Ale młoda i wierząca Ogórek „zdecydowanie odmówiła wdzięczenia się do sierot po PRL i antyklerykałów” – zaznacza Stankiewicz. „Miller wpadł w furię, ale niewiele mógł zrobić” – dodaje dziennikarz. Wycofanie kandydata byłoby dla SLD druzgocącą porażką.

Ogórek postanowiła samodzielnie poprowadzić swoją kampanię. Według Stankiewicza to ona podjęła decyzję, by nie kontaktować się z mediami. I to ona samodzielnie przygotowała wszystkie trzy dotychczasowe wystąpienia, korzystając ze wskazówek własnych zaufanych doradców od wizerunku. Zdaniem dziennikarza tłumaczy to niektóre wpadki i niezręczności kandydatki, jak choćby egzotyczny postulat „napisania prawa od nowa”.

SLD ma płacić i siedzieć cicho

Ogórek jest więc kandydatką SLD, choć partia ma na nią wpływ wielce ograniczony. „SLD ma się nie wtrącać i opłacać faktury” – pisze Stankiewicz. Choć i z tym jest problem, bo partyjna kasa świeci pustkami. Według „Rzeczpospolitej” Sojusz przeznaczy na kampanię niezbyt imponującą sumę miliona złotych. W nadziei, że Ogórek wywalczy w wyborach trzecie miejsce i uratuje skórę Millera.

Cały tekst w „Rzeczpospolitej”.

Zobacz także

TOK FM

durczokSokołowski

Jak poseł Ryszard Czarnecki z PiS za synem lobbuje

Magdalena Kozioł, 18.02.2015
Ryszard Czarnecki

Ryszard Czarnecki (PRZEMEK WIERZCHOWSKI)

We wrocławskim PiS zaczęła się walka o miejsca na liście do Sejmu. Mirosława Stachowiak-Różecka wcale nie jest jej pewną liderką. O jak najlepszą pozycję dla Przemysława Czarneckiego walczy jego ojciec Ryszard Czarnecki.
Tegoroczne wybory do parlamentu odbędą się jesienią. Mimo że po drodze są jeszcze te na prezydenta RP, w PiS w najlepsze trwa już walka o zajęcie jak najlepszych pozycji, by dostać mandat do Sejmu.Stachowiak-Różecka zastopowanaTuż po wyborach samorządowych w 2014 r. wydawało się, że lokomotywą wrocławskiej listy bezapelacyjnie zostanie Mirosława Stachowiak-Różecka. Rywalizując o fotel w ratuszu z Rafałem Dutkiewiczem, doprowadziła do drugiej tury, zdobywając 45,28 proc. poparcia, czyli ponad 74 tys. głosów. Partia to doceniła i wrocławska radna, zupełnie nieznana na ogólnopolskiej scenie politycznej, miała zostać szefową sztabu kandydata PiS na prezydenta Polski – Andrzeja Dudy. To on wysunął jej nazwisko, a prezes Jarosław Kaczyński zaakceptował.

Ale Stachowiak-Różecka w Warszawie nie wypadła najlepiej. Zaczęła od krytyki przygotowywania przemówienia Dudy.

– Podpadła i dlatego na otarcie łez została szefową rady programowej. Z ciśnieniem wody sodowej trzeba umieć sobie radzić – mówi jeden z wrocławskich działaczy PiS.

To właśnie wtedy spadły notowania Stachowiak-Różeckiej, która mocne oparcie ma w wiceprezesie partii Adamie Lipińskim. Ale jego wpływy we Wrocławiu ścierają się z pozycją europosła Dawida Jackiewicza, który najchętniej na „jedynce” listy do Sejmu widziałby Piotra Babiarza – byłego radnego miejskiego, od czerwca 2014 r. posła.

Duch walki Czarneckich

Babiarz mandat objął po Kazimierzu Michale Ujazdowskim. Ten z kolei mandat na Wiejskiej zamienił na ten w Brukseli. To nie była wówczas jedyna zamiana, bo za Jackiewicza do Sejmu wszedł Przemysław Czarnecki. O jego wysoką pozycję w partii i na liście wyborczej ma zabiegać jego ojciec Ryszard Czarnecki, wiceszef Parlamentu Europejskiego.

O tym, że lobbing Ryszarda Czarneckiego za synem właśnie się rozpoczął, napisał prawicowy portal „wdolnymslasky.pl”: „Senior już rozpoczął wewnętrzną kampanię i promuje syna wśród działaczy. Mimo wstawiennictwa słynnego ojca, szanse posła są jednak niewielkie”.

W partii nieoficjalnie mówi się, że Ryszard Czarnecki chciałby, aby syn był numerem dwa albo trzy na liście do Sejmu.

– Poseł Czarnecki lobbuje za synem na szczeblu krajowym. Ostateczną decyzję, kto i na jakim miejscu się znajdzie, podejmą władze w Warszawie z prezesem na czele – zaznacza jeden z posłów PiS.

Przemysław Czarnecki: – Nic mi nie wiadomo, żeby ojciec lobbował za wysokim miejscem dla mnie. To naturalne, iż każdy z kandydatów na posłów zabiega o jak najlepszą pozycję. Ja pracuję na swój rachunek.

Ryszard Czarnecki o Przemysławie: – On jest dorosły i sam zajmuje się swoim życiem. Na razie najbardziej wylobbowali go wyborcy, którzy przesunęli go z ostatniego na piąte miejsce, dzięki czemu jest teraz posłem. Myślę, że wynik wyborczy powinien decydować o miejscu na liście. To najbardziej obiektywne kryterium.

W polityczne promowanie syna angażował się w kampanii w 2011 r., kiedy Przemysław otrzymał ostatnie miejsce na liście do Sejmu. Czarnecki senior na swoim blogu wtedy ogłosił: „Nie wiem, czy także w polityce ostatni będą pierwszymi, ale ponieważ Czarneccy mają w sobie – uwarunkowanego genetycznie – ducha walki, to na pewno powalczy o mandat, a przynajmniej przyniesie głosy na listę PiS (…). Cieszę się, że syn kontynuuje tradycję ojca”.

Ojciec Rydzyk stawia na Kempę

Na wrocławskiej liście PiS do Sejmu czwarte miejsce ma zapewnione posłanka Beata Kempa z Solidarnej Polski. Do Wrocławia wraca ze świętokrzyskiego, gdzie cztery lata temu zdobyła ponad 70 tys. zł. Kempie, jak przekonują jej byli partyjni koledzy z PiS, miejsce na liście nie robi różnicy. Wyborcy i tak ją znają, oglądając niemal codziennie w telewizji.

Przed Kempą znajdzie się poseł Jacek Świat, a za nią – dwóch ludzi od Jarosława Gowina, szefa Polski Razem. Taka jest umowa między nim a PiS-em. Od siódmego miejsca w dół lokowani mają być inni politycy partii Jarosława Kaczyńskiego. Problem może być z posłem Mariuszem Orionem Jędryskiem, który nie ma najlepszych notowań wśród kolegów. Zarzucają mu, że jest wycofany i nie bierze udziału w życiu partyjnym.

– Jest jakby z innej bajki – przekonują.

Jędrysek na wysoką pozycję liczyć nie może. Ale w 2011 r. startując z 14. miejsca, wspierany przez środowisko Radia Maryja, otrzymał ponad 22 tys. głosów. Przeskoczył wówczas Stachowiak-Różecką (dostała niecałe 3 tys. głosów) i Babiarza (ponad 3,5 tys. głosów).

– Tym razem tak łatwo nie będzie. Ojciec dyrektor postawi na Kempę – zapewnia jeden z wrocławskich polityków PiS.

gazeta.pl

Dodaj komentarz