PiS (19.09.2015)

 

„Nigdy nie interesowała się polityką”. Prof. Staniszkis nie poprze swojej córki kandydującej w wyborach

Jadwiga Staniszkis nie będzie popierać ambicji politycznych córki, ale wierzy w Andrzeja Dudę.
Jadwiga Staniszkis nie będzie popierać ambicji politycznych córki, ale wierzy w Andrzeja Dudę. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

Prof. Jadwiga Staniszkis w programie „Fakty po Faktach” an antenie TVN24 odniosła się do politycznych zapędów jej córki Joanny Staniszkis. Powiedziała, że o jej udziale w kampanii Nowoczesnej.pl stworzonej przez Ryszarda Petru dowiedziała się po fakcie. Podczas piątkowej rozmowy legendarna socjolożka wolała jednak komentować ostatnie działania prezydenta Andrzeja Dudy.

Popularna mentorka prawicy jest zdziwiona wyborem córki, o której powiedziała, że nigdy nie przejawiała zainteresowania polityką. – Zna Polskę, chociaż lepiej Amerykę. Jest świetną nauczycielką matematyki – mówiła. – Szkoda by było, gdyby przestała nią być – dodała. I zapowiedziała, że nie poprze jej kandydatury. – Do polityki powinny iść osoby z bakcylem działalności publicznej – stwierdziła.
Jadwiga Staniszkis przywołała tu postać Miriam Shaded, która jak niedawno donosiliśmy, będzie kandydować z list partii Janusza Korwina – Mikke. – Ta Polko-Syryjka zrobiła coś realnego i wygląda bardzo sensownie – mówiła. – Chce wprowadzić nowe elementy do dyskursu. Temat politycznej działalności córki podsumowała jednak słowami: Ona szanuje moją wolność, a ja jej, chociaż byłam zaskoczona.

Socjolożka popierająca od lat PiS stwierdziła, że Dudzie trudno jest zrealizować obietnice wyborcze. – Czeka na zwycięstwo partii – tłumaczyła. – Z drugiej strony, często słucham jego wystąpień. Podoba jej się, że „dosyć dyskretnie angażuje się w kampanię i podnosi rzeczy, które nigdy nie funkcjonowały”. Staniszkis miała na myśli m.in. sprawę Muzeum Katyńskiego.

Skomentowała także jego wizytę w Wielkiej Brytanii, podczas której mówił, że nie potrafiłby przekonać Polaków do powrotu. Za to został skrytykowany w kraju. – Duda jest przyzwyczajony do mówienia prawdy – stwierdziła. – Może się oduczy.

naTemat.pl

Staniszkis o uchodźcach: Powinniśmy wysłać kilkanaście autobusów i zabrać do Polski kobiety i dzieci. Przeraża mnie wzrost ksenofobii

jagor, 18.09.2015
Jadwiga Staniszkis

Jadwiga Staniszkis (Fot. Wojciech Olkuśnik/AG)

– Jestem przeciwna odcinaniu się od uchodźców, straszenia uchodźcami. Mnie przeraża wzrost retoryki ksenofobicznej – mówiła w TVN24 Jadwiga Staniszkis, której wyraźnie nie podoba się wykorzystywanie kryzysu imigracyjnego w kampanii wyborczej.

 

Socjolożka, komentując w TVN24 słowa prezesa Kaczyńskiego, który mówił, że nas nie stać na przyjęcie uchodźców, a jako rozwiązanie proponował, by Polska dała środki na pomoc dla uciekinierów m.in. z Syrii, powiedziała, że nie podoba się jej straszenie Polaków uchodźcami.

– Dzisiaj przechodziłam przez przejście podziemne w centrum Warszawy. Teraz jest tam taki sklep z kominiarkami, glanami itp. Mnie tego typu rzeczy przerażają – mówiła Staniszkis.

 

Staniszkis: Przyjęcie 10 tys. uchodźców bez wpływu na życie

Przyznała, że zgadza się z opinią, że przyjęcie do Polski np. 10 tys. uchodźców nie będzie miało większego wpływu na życie Polaków, skoro już w tej chwili przebywa u nas dobrze ponad 100 tys. Ukraińców, 80 tys. Czeczenów.

– I niekonieczne są od razu ośrodki dla uchodźców. Uważam, że widząc, co dzieje się na pograniczu węgiersko-serbskim, powinno się wysłać kilkanaście polskich autobusów, w każdym powinna być osoba znająca języki Bliskiego Wschodu czy Bałkanów – oczywiście z chorągiewką polską, żeby wiedzieli, że ich do nas zapraszamy – i wzięcie do Polski kilkuset kobiet i dzieci – rodzin, bo szansa na terroryzm się wtedy zmniejsza, a zwiększa się przy takiej ksenofobicznej polskiej retoryce. I to jest nowe – przyznała Staniszkis.

– My przecież broniliśmy np. ludzi wyznania islamskiego, kiedy były te karykatury w Danii. To było piękne, a w tej chwili to jest coś porażającego – oceniła Jadwiga Staniszkis w TVN24.

Kaczyński: Uczennicom nie bardzo już dziś wolno chodzić w krótkich strojach

Podczas sejmowej debaty nad informacją rządu ws. kryzysu migracyjnego szef PiS Jarosław Kaczyński przestrzegał przed przyjęciem do Polski dużej liczby uchodźców. Jako przykłady zagrożeń związanych z imigracją wskazywał m.in. Szwecję i Włochy.

– Jeżeli ktoś mówi, że to nieprawda, to niech się rozejrzy po Europie. Niech spojrzy choćby na Szwecję – 54 strefy, gdzie obowiązuje szariat i nie ma żadnej kontroli państwa; obawy przed wywieszaniem flagi szwedzkiej na szkołach, tam jest taki obyczaj, bo na tej fladze jest krzyż. Nawet okazuje się, że szwedzkim dziewczętom, uczennicom nie bardzo już dziś wolno chodzić w krótkich strojach, bo to też się nie podoba – mówił Kaczyński.

Według prezesa PiS jest jednak sposób, by pomóc imigrantom.

– Musimy szukać zasady innej, zasady, która by moderowała ten radykalizm. Otóż taka zasada istnieje – to jest ordo caritatis – porządek miłosierdzia, umiłowania. I w ramach tej zasady: najpierw są najbliżsi, rodzina, później naród, później inni. Czy z tej zasady wynika, że nie powinniśmy pomagać? Nie, proszę państwa, powinniśmy pomóc, jesteśmy zdecydowanie za tym, by pomóc, ale metodą bezpieczną – czyli finansową – oświadczył.

staniszkisOuchodźcach

TOK FM

Putin kibicuje Kaczyńskiemu

Wynik wyborów parlamentarnych w Polsce oczywiście nie jest obojętny Moskwie. Jakiej ekipy chciałby w Polsce Kreml? To proste. Jak najbardziej antyeuropejskiej, mającej jak najgorsze relacje z Niemcami, izolowanej w Europie i z najbardziej spapranym w Europie wizerunkiem. Taką szansę daje wyłącznie zwycięstwo Kaczyńskiego i PIS-u.

Jasne, jasne, przez lata słyszeliśmy, że PO, Tusk, Komorowski, Sikorski, a ostatnio Kopacz, prowadzili wobec Brukseli i Berlina politykę na kolanach. Przez lata słyszeliśmy, że rządzący Polską nie byli dość asertywni wobec Moskwy. Słyszeliśmy nawet, że Komorowski i Tusk, to zdrajcy, którzy współuczestniczyli w zamachu na polskiego prezydenta.

 

Efekt tej „polityki na kolanach” był (bo właśnie przestaje być) taki, że Polska miała w Unii Europejskiej tak mocną pozycję jak nigdy wcześniej, że uważano Warszawę za silnego, ale i rozumnego partnera, który stawia warunki twardo, ale nie na ostrzu noża, z którym można znaleźć kompromis, będący fundamentalną zasadą europejskiej polityki.

Oczywiście była i jest alternatywa dla tej polityki. Jaka była, to pamiętamy. Dzięki wysiłkom braci Kaczyńskich, Polska miała fatalne relacje nie tylko z Rosją, ale i z Niemcami. Europa nie postrzegała braci Kaczyńskich jako twardych, ale i poważnych graczy, lecz obsesjonatów, których polityka jest sterowana przez fobie, a to wobec Berlina, a to wobec Moskwy, a to wobec Brukseli. Tak złego wizerunku jak wtedy nie mieliśmy po 89-tym roku nigdy.

Może ktoś powiedzieć, co tam wizerunek, skoro grając twardo, wywalczyliśmy dla Polski to i tamto. Ale co dokładnie wywalczyliśmy? Poza pierwszą fazą rządów PIS, gdy premierem był Kazimierz Marcinkiewicz, a ministrem spraw zagranicznych, Stefan Meller, gdy sukces był, co Marcinkiewiczowi pozwalało krzyczeć „yes, yes, yes”, było tylko gorzej, a potem już po prostu źle. Tak źle, że najbardziej prestiżowy europejski tygodnik, the Economist, pisał o Polsce Kaczyńskich, że stała się „pośmiewiskiem Europy”.

I trudno, by było inaczej, skoro Kaczyńscy z pomocą pani Fotygi, potrafili wszcząć wielką, międzynarodową aferę, gdy marginalna niemiecka gazeta opublikowała niepochlebny artykuł o braciach i ich mamie. To wtedy prezydent Polski nie pojechał na szczyt Grupy Weimarskiej, a jego nieobecność tłumaczono oficjalnie dyspepsją, czyli po prostu niestrawnością. I to była istota naszej polityki, skrywające słabość i i kompleksy wymachiwanie szabelką, udawana asertywność, a w rzeczywistości, cóż, dyspepsja.

Asertywność tamtej ekipy była równie pozorna, co kosztowna. To wtedy bracia wpadli na pomysł, by uniezależnić Polskę od rosyjskiej ropy, kupując rafinerię w Możejkach na Litwie, która kupowała… rosyjską ropę. Na tej transakcji Orlen stracił kilka miliardów złotych. Była to najpoważniejsza strata państwa do czasu afery SKOK-ów.

Dziś Komorowskiego już nie ma, Tuska też, a Platforma ma wszelkie szanse, by przegrać wybory. Znowu słyszymy, że nasza polityka będzie twarda i nieustępliwa. Odpowiedzialny za sprawy zagraniczne u prezydenta Dudy pan Szczerski, mówił w wywiadzie w Rzeczpospolitej o warunkach, jakie Polska postawi Niemcom. Prezydent Duda już był w Berlinie. Pewnie przedstawił te warunku. Coś uzyskał? Ani widu, ani słychu.

Jest charakterystyczne, że idolem pana Kaczyńskiego i naszej prawicy jest Orban. Czym zyskał owe uznanie, poza zaprowadzeniem na Węgrzech zamordyzmu? Może przytulaniem się do Putina. A może tyradami o swej niechęci do liberalnej demokracji? A może krytyką Unii Europejskiej w sytuacji, gdy kumając się z Putinem, w praktyce ją osłabia?

I oto mamy sejmowe wystąpienie prezesa o uchodźcach. Pomińmy tu jego brednie o szariacie w Szwecji i Muzułmanach rządzących gdzieś w zachodniej Europie. Żadne wystąpienie polskiego polityka w ostatnich latach nie zrobiło nam w Europie i w Unii takich szkód. Nic nie załatwiliśmy, niczego nie osiągnęliśmy, Kaczyński zyskał jedynie kilka dodatkowych punktów poparcia u Polaków niechętnych obcym, wszelkim obcym. Straciliśmy w oczach Brukseli, Berlina i wszystkich najważniejszych partnerów w Unii. Kaczyński nie zaprezentował więc polityki asertywnej i prawdziwie silnej, ale słabą i realnie głupią.

Pomijam tu już wyborcze obietnice PIS-u, których realizacja w oczywisty sposób uderzy w naszą gospodarkę. Pomysły te są jakby kopią pomysłów greckiej Syrizy. Ale nie ma co się dziwić. Syriza i jej lider Tsipras też bardziej niż Brukselę wolą Rosję.

Mamy więc wielkie „szanse”, by już za chwilę mieć w Polsce ekipę, która Europy i Unii Europejskiej szczerze (i wzajemnie) nie znosi. Ekipę, która będzie miała fatalne relacje z najważniejszymi europejskimi państwami, ekipę, której jedynymi sojusznikami na kontynencie będzie pan Orban i pan Fico, kolejny populista z sąsiedztwa, acz w łagodniejszym niż Orban wydaniu. Będziemy mieli ekipę, której lider jest owładnięty nienawiścią do Rosji, co Rosji znakomicie ułatwi odbudowanie wizerunku Polaka – bezmyślnego rusofoba. Będziemy mieli ekipę, która będzie miała fatalną opinię w Europie i zafunduje fatalny wizerunek Polsce. Zwycięstwo tej ekipy byłoby bardzo złą informacją dla autentycznych przyjaciół Polski i wielkim prezentem dla jej autentycznych wrogów.

Nie ma wątpliwości. Putin kibicuje Kaczyńskiemu. 25 października korki od szampana mogą strzelać nie tylko na Nowogrodzkiej, ale i na Kremlu.

putinKibicuje

putinKibicuje1

naTemat.pl