O! Dominik (02.07.2015)

 

Szydło ostrzega przed euro i drugą Grecją w Polsce. Nie ma racji

maw/PAP, 02.07.2015
Beata Szydło Ewa Kopacz Szydło

 fot. Paweł Supernak/Marcin Obara  /  źródło: PAP

– Apeluję do premier Ewy Kopacz, żeby wycofała się z pomysłów Platformy Obywatelskiej wprowadzenia w Polsce euro – wezwała kandydatka PiS na premiera Beata Szydło.

– Politycy PO wielokrotnie wypowiadali się na ten temat, mówili że euro jest w Polsce potrzebne, że to jest ta ścieżka, którą Polska chce podążać. Apeluję – wycofajcie się z tego złego pomysłu, jeżeli nie chcemy, żeby w Polsce była druga Grecja – powiedziała Szydło przed Sejmem.

Szydło zadeklarowała, że kiedy PiS wygra wybory parlamentarne, to jedną z jej pierwszych decyzji – jako premiera rządu – będzie likwidacja stanowiska pełnomocnika rządu ds. wprowadzenia w Polsce euro.

Pełnomocnik rządu został powołany w drodze rozporządzenia Rady Ministrów z 13 stycznia 2009 r. Jest on odpowiedzialny za „koordynowanie i monitorowanie procesu integracji walutowej ze strefą euro przez Rzeczpospolitą Polską”.

Problem w tym, że wbrew sugestii Szydło kłopoty Grecji nie wynikają z tego, że kraj ten przyjął wspólną walutę. – Powszechna wśród Greków niechęć do płacenia podatków i nieudane programy pomocowe MFW i krajów strefy euro spowodowały, że dług wzrósł do 240 proc. PKB. To jest przyczyna bankructwa Grecji a nie euro – komentuje Radosław Omachel, dziennikarz działu Biznes „Newsweeka”.

Szydło: Mój rząd – jeżeli będę tworzyć rząd (…) na pewno nie będzie w Polsce wprowadzał euro.

Szydło stwierdziła ponadto, że problemy Grecji rozpoczęły się w momencie, gdy kraj ten wstąpił do strefy euro.

– Mój rząd – jeżeli będę tworzyć rząd (…) na pewno nie będzie w Polsce wprowadzał euro – oświadczyła Szydło. Podkreśliła, że póki strefa euro „sama nie poradzi sobie ze swoimi problemami” Polska nie powinna do niej wstępować.

Sprawa wprowadzenia euro w Polsce pojawiła się w kampanii prezydenckiej. Ówczesny kandydat PiS Andrzej Duda zadał publicznie pytanie Bronisławowi Komorowskiemu, czy chce wejścia Polski do strefy euro. Zaznaczył, że wiąże się to z wzrostem ceny podstawowych produktów.

Szydło: Nie wierzę już w żadne zapowiedzi i programy, które mogłaby zrealizować Platforma Obywatelska.

Bronisław Komorowski oświadczył wówczas, że nie ma planów szybkiego wchodzenia Polski do strefy euro. Przypomniał swoją deklarację i apel, jako prezydenta, by dyskusję w sprawie wszystkich okoliczności wejścia do strefy euro „przenieść na czas sensowny – to znaczy na czas po kampanii wyborczej do parlamentu”. – To najwcześniej przyszły parlament będzie musiał się nad tą kwestią pochylić – dodał Komorowski.

Na czwartkowej konferencji prasowej Szydło mówiła też, że nie wierzy w to, że PO doprowadzi do obniżenia podatków. – Nie wierzę już w żadne zapowiedzi i programy, które mogłaby zrealizować Platforma Obywatelska. Póki sobie przypominam Platforma skutecznie podatki w Polsce podnosiła(…)Kiedy Platforma podnosiła VAT deklarowała, że będzie to na rok lub dwa. Oczywiście tego nie zrobiono – powiedziała.

Premier Kopacz zapowiedziała w środę, że w programie Platformy, który zostanie wkrótce przedstawiony, znajdą się m.in. propozycje zmian w podatkach. – Zapowiedziałam prezentację naszego programu i to będzie już niebawem. Powiem wtedy, jakie podatki, czego będą dotyczyć. To będzie jeden z elementów naszego programu wyborczego – powiedziała Kopacz na konferencji prasowej w Warszawie.

„Drożyzna i bieda w strefie euro to pic na wodę. Wejście do unii walutowej Polsce się opłaci – pod warunkiem że wcześniej zmodernizujemy gospodarkę”. Zobacz czy wprowadzenie euro opłaci się Polsce>>>

Newsweek.pl

Roman Giertych ogłasza powrót do polityki i zaczyna od oskarżeń: „Za aferę taśmową odpowiada PiS”

Roman Giertych zamierza startować w wyborach do Senatu jako kandydat niezależny.
Roman Giertych zamierza startować w wyborach do Senatu jako kandydat niezależny. Fot. Bartosz Bobkowski / Agencja Gazeta

Senator niezależny z okręgu podwarszawskiego – w takiej roli widzi siebie już niebawem Roman Giertych, który w programie „Kropka nad i” przyznaje: „Na 90 proc. wystartuję w najbliższych wyborach”. Jako kandydat niezależny liczy na poparcie wszystkich ugrupowań, z wyjątkiem Prawa i Sprawiedliwości, ponieważ to właśnie na przekór im – jak przyznaje – wraca do polityki.

– Bardzo bym nie chciał, aby PiS wrócił do władzy i zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby tak się nie stało – mówi mecenas w rozmowie z Moniką Olejnik. Nie zamierza łączyć się z Platformą Obywatelską z wielu względów. Podstawowy to zbyt duży ideologiczny skręt w lewo, który – według Giertycha – przyczynił się do porażki Komorowskiego w wyborach prezydenckich. – Nie czułbym się tam dobrze – przyznaje.

PiS beneficjentem afery taśmowej. Prokurator ma dowody
Krucjata przeciwko politykom PiS-u, którą planuje już niebawem Giertych jest konieczna, m.in. ze względu na nieuczciwą politykę, jaką partia ta proponuje. Były lider Ligi Polskich Rodzin w bardzo ostrych słowach zarzuca opozycji, że to właśnie ona stoi za aferą taśmową i przyznaje, że słowa wypowiedziane przez Radosława Sikorskiego w ostatnim wywiadzie dla „Newsweeka” odnośnie pełzającego zamachu stanu nie były wyssane z palca.

ROMAN GIERTYCH

To nie przypadek, że na taśmach nagrani są tylko przedstawiciele Platformy Obywatelskiej. (…) Ciągle toczy się gra taśmami i aferą. To PiS jest jej beneficjentem.

Roman Giertych przekonywał bowiem, że Prokuratura Generalna posiada w swoich aktach specjalne bilingi, które dokumentują połączenia między kelnerami nagrywającymi polityków, a działaczami związanymi z Mariuszem Kamińskim i służbami, na czele których stał. – Prokuratura nie chce ujawnić tych materiałów, a powinna. Pogląd na aferę taśmową byłby wówczas zupełnie inny – przyznaje. Giertych krytycznie ocenił również samego prokuratora Andrzeja Seremeta, któremu zarzucał, że zachowuje się jak polityk partii opozycyjnej.

Szydło – drugim Marcinkiewiczem
Przy okazji Giertych przyznał, iż nie sądzi, aby prezes PiS całkowicie wycofał się z aktywnej polityki. Beata Szydło to – jego zdaniem – dobry ruch, dzięki któremu Kaczyński może się ponownie ukryć. – Bardzo bym chciał, aby Kaczyński się zmienił, ale w to nie wierzę. Wiem natomiast, że jest bardzo inteligentnym człowiekiem – przyznał i zapewnił, że w przypadku Beaty Szydło powtórzy się scenariusz, z jakim mieliśmy do czynienia wtedy, kiedy premierem został Kazimierz Marcinkiewicz.

Były wicepremier nie ukrywał również swojej sympatii do jednego z głównych bohaterów afery (a przy okazji swojego klienta) – wspomnianego Radosława Sikorskiego. Przyznał, iż jest to jeden z najzdolniejszych polskich polityków i szkoda byłoby, gdyby na trwałe odszedł z polityki.

Źródło: „Kropka nad i”

 

Spora, smętna ścierka poderwała się na nasz widok i zaczęła merdać ogonem – Wasze opowieści o przygarniętych psach [ZDJĘCIA]

red., 01.07.2015
Gess i kotka

Gess i kotka (Archiwum właściciela)

Ludzie pozbywają się psów przez cały rok, ale schroniska odnotowują wyraźnie dwie fale, jedna w lutym, druga właśnie się kończy. Zainteresowani adopcją mogą więc wybierać teraz między kilkumiesięcznymi szczeniakami. O tym, że przygarnięcie psa, to wspaniała życiowa decyzja, opowiadają nasi Czytelnicy
Artykuł otwarty w ramach bezpłatnego limitu prenumeraty cyfrowej
1 lipca, w Dzień Psa, opublikowaliśmy tekst o tym, jakie perfidne metody stosują Polacy , by pozbyć się swoich psów. Przedstawiliśmy także galerię psiaków, które czekają na adopcję.Poprosiliśmy też Was, naszych czytelników, o podzielenie się doświadczeniami z adopcją zwierząt ze schroniska bądź opowieściami o tym, jak przygarnęliście psa znalezionego na ulicy, w lesie, gdziekolwiek, choć wcale tego nie planowaliście. Oto Wasze historie


<font_size=”2″>Gess, zakochany w nas, zakochany w naszych kotach

Gess znaleziona na działkach

Spędzaliśmy przedłużony weekend na działce. Wracaliśmy ze spaceru. Pod bramą (wokoło lasy, łąki, kawałek dalej wieś i osiedle domków letniskowych, Nadbużański Park Krajobrazowy) leżała spora, acz smętna ścierka. Ścierka na nasz widok (byliśmy z dorosłym seterem) poderwała się na łapy (które nieco koślawie stawiała) i radośnie zaczęła merdać ogonem. Ścierka dała się wygłaskać, zostawiając w rękach i na trawniku wielkie płaty wyłażącej sierści. Potem ścierka dała w długą, ale następnego dnia spotkana pod sklepem uwaliła się koło nas, dała głaskać, karmić, i całą sobą dawała odczuć, jak bardzo tęskni za człowiekiem. Byliśmy sprytniejsi – brat wyciągnął ze spodni pasek i ścierka poszła z nami do domu.

Ścierka ma teraz na imię Gess. Początki nie były łatwe – fatalna, poważna infekcja dróg moczowych (do dziś pamiętam – jeden zastrzyk kosztował 251 zł) oraz mocno rozbujany lęk separacyjny, więc były zjadane buty, legowiska i rozdzierane kapy z łóżek.

I tak mamy do kompletu do trzech kotów – psa. Jest przepięknym samcem, miksem owczarka niemieckiego. Coś jakby kropla husky też w nim jest.

Zakochany w nas, zakochany w naszych kotach, uwielbia dzieci, uwielbia podróże samochodem, jeździ z nami na nurkowe wyjazdy i się złości, kiedy schodzimy pod wodę. Nasza najmłodsza kotka, zniesmaczona niedawną sterylizacją, chodziła się pocieszać i przytulać właśnie do niego.

A my już sobie nie wyobrażamy życia bez niego, mimo że potrafi zeksplorować kosz na śmieci, w którym mu pachną puste kocie saszetki, czy wejść na piętro do sypialni sprawdzić, bo może akurat zostawiliśmy awaryjną kocią miskę pełną pysznych chrupeczek. Ale jest absolutnie nasz, a my absolutnie jego.Kami&Artur


<font_size=”2″>Zouza już nie wierzga na smyczy jak dziki koń

Zouza – oswajanie dzikiego zwierza

„…jeśli mnie oswoisz, będziemy potrzebni jeden drugiemu”.
Minął właśnie trzeci rok życia Zouzy. Czas takiej ilości psich doświadczeń i emocji, że starczyłoby ich wszystkich dla całego stada… Psina przyszła na świat w środku lasu, jako jedyne szczenię z miotu przeżyła. Z niewiadomych przyczyn suka padła, pozostawiając szczeniaki same. Maleńką psinę zauważyliśmy przy drodze, wracając z pracy. Uciekła przerażona widokiem człowieka do swojej nory w głębi lasu i tak… rozpoczęło się oswajanie dzikiego zwierza.

Przez ponad miesiąc każdego dnia spędzaliśmy czas przy jej norze, oswajając psa z zapachem i dźwiękiem, i z wiarą, że kiedyś zechce zaufać człowiekowi. Że złamane żebra i konary wpychane do nory, żeby ją przestraszyć, to nie jest wszystko, co może ofiarować człowiek.

Uwierzyła… Choć przy próbie jej złapania użyliśmy wszystkiego – linek, klatki zapadki, środka usypiającego. Przez 11 godzin kopaliśmy korytarze w lesie, żeby wyjąć spod ziemi psa, który śpi gdzieś tam w ciemności otępiały…

Zouza każdego dnia uczy się żyć z ludźmi, już nie wierzga na smyczy jak dziki koń, już nie gryzie w kostki z nadmiaru bodźców. Podaje łapę, przytula się do naszych dłoni i rozdaje te swoje psie uśmiechy, kiedy wracamy do domu.

Opowiadamy innym o tym psie niezwykłym. To najlepszy dowód na to, że warto dawać, nie oczekując w zamian niczego… Dagmara


<font_size=”2″>Kora, kudłata kupa szczęścia na śmiesznie chudych nóżkach

Kora

Był mroźny listopad, kiedy mój tata przyniósł do domu szczeniaczka, którego znalazł na ogródkach działkowych. Suczka była bardzo wychudzona, przestraszona i nie miała do nikogo zaufania. Miałam 15 lat i byłam psiną zachwycona. Nosiłam ją na rękach, karmiłam i pozwalałam spać ze sobą.

Nabrała zaufania i teraz jesteśmy nierozłączne. Jest strasznie mądrym i oddanym psem. Pilnuje mnie i nie puszcza na krok na spacerach, a gdy źle się czuję, zawsze leży przy mnie.

Być może nie jest za przystojna, ale jest najlepsza na świecie. Przesyłam zdjęcia mojej Kory. Koreczka. Kornelki. Korektorka. Kudłata kupa szczęścia na śmiesznie chudych nóżkach.Ewa K.
<font_size=”2″>Canon i Vega z naszym synem

Canon, Vega i Pinkey

Przesyłam zdjęcia trójki naszych PSYjaciół – wszystkie Futra adoptowane, razem z naszym 2,5-letnim Synkiem tworzą megazgrane stado. Agnieszka Gulczyńska, https://www.flickr.com/photos/jagoda_1410/


<font_size=”2″>Brian, uśmiechnięty pies

Brian i Mojo

Moje psy też są adoptowane. Starszego, Briana, wypatrzyłam na stronie internetowej organizacji, która sprowadza psy z Polski, Hiszpanii i Malty (mieszkam w Niemczech). Kiedy zobaczyłam jego zdjęcie, zakochałam się od pierwszego wejrzenia i powiedziałam do męża: to mój pies! Brian ma prawie 6 lat, jest najukochańszym i najwspanialszym psem.

Chciałam, żeby Brian miał towarzysza zabaw. Znalazłam anons pewnej rodziny, która musiała pozbyć się psa ze względu na skargi starszej pani z bloku. Pojechaliśmy się spotkać z właścicielką, poznaliśmy psa i jest nasz. Kontakt z poprzednią właścicielką mamy cały czas, chcemy, żeby widziała, że pies jest u nas szczęśliwy.

Szczęśliwego Dnia Psa dla wszystkich! Magdalena


<font_size=”2″>Pinia, kundelek, najlepszy przyjaciel rodziny

Pinia

Koleżanka poprosiła mnie, żebym zajęła się przez tydzień jej psem, bo musi mu znaleźć nowy dom. Tak pokochaliśmy tego małego, czarnego kundelka, że po prostu został u nas. Jest to najlepszy przyjaciel całej rodziny, który ma niekończące się zasoby energii. Nie wymienilibyśmy go na żadnego innego psa.Ania


<font_size=”2″>Kulka ma własny dół do kopania na działce

Kulka nas wybrała

Kulka urodziła się w wiejskiej stodole w walentynki, na dworze było minus 20 stopni. Pojechaliśmy zdecydowani na czarnego pieska. Ale wrzaskliwa psia rodzinka obszczekała nas i się oddaliła, została tylko mała, ruda sunia. Obwąchiwała, kręciła się wokół nas. Nie szukaliśmy już czarnego pieska. Zabraliśmy ją. Maleństwo było puchate i zostało nazwane Kulką.

Dziś Kulka jest psem kanapowym i salonowym. Ma swój własny fotel, lubi długo spać i namiętnie ogląda programy telewizyjne z udziałem zwierząt. Z powodu braku komisarza Alexa ogląda „Weterynarza z Antypodów”. Ulubioną zabawą na działce jest kopanie w ziemi. W związku z tym ma swój własny plac zabaw.Grażyna Kulesza-Szypulska, http://www.czarownice.kosz.pl


<font_size=”2″>Zorka, najbardziej wystraszony kundelek

Zorka z Palucha

Zorka została przygarnięta z Palucha. Wizyta w schronisku kosztowała mnie niemałą traumę. Wzięłam najbardziej wystraszonego kundelka. Szczekała i skakała, bo widziała, że robią tak inne psy, ale jak wzięłam ją na ręce, to tego pożałowała, bo nie wiedziała, co się dzieje. Pierwszej nocy weszła mi do łóżka, chociaż miała swój kojec. Kichała i ciężko oddychała. Okazało się, że jest bardzo chora. Przez dwa miesiące nosiłam to zawinięte w kocyk maleństwo na zastrzyki – nigdy nawet nie pisnęła. Udało się ją uratować, ale bardzo się wszystkiego boi. Gdy jest burza, rozkładam pościel na podłodze w łazience i tam z nią śpię. Ma już osiem lat i nadal zachowuje się jak przedszkolak. Widzę radość w jej oczach, a miłość i wierność adoptowanego psa jest nie do opisania. Nie wyobrażam sobie, że mogłoby jej w moim życiu zabraknąć. Emilia Stasiak, Warszawa


<font_size=”2″>Nuri, moja przyjaciółka

Nuri

Nuri (romskie imię, po arabsku „światło”) mieszka w Białymstoku, okupuje kanapę i jest najcudowniejszą przyjaciółką ever! Wprowadziła do mojego domu wiele radości i spokoju! Decyzja, żeby ją przygarnąć, to była moja najlepsza i pierwsza dorosła, przemyślana decyzja! Sylwia Wieczeryńska, http://sylwiaphotos.blogspot.com/


<font_size=”2″>Korek – uparchiuch

Korek – wyrzucony z auta na ulicę

Przedstawiam mojego Korka, którego przygarnęliśmy po tym, jak został wyrzucony z auta na ulicę… Było ciężko, bo Korek to duży uparciuch, ale kochamy go już przez 9 lat nieustannie. Ania Szczepańska


<font_size=”2″>Bolek i Gaja

Bolek i Gaja

Bolek był szczeniaczkiem, gdy trafił do nas ze schroniska w Nowogardzie, więc nie doświadczył w swoim 5-letnim życiu samotności i smutku związanego z pobytem w klatce. Gaja trafiła do nas rok temu, ma 3 lata i jest piękną suczką, która w końcu zaczyna nam ufać i wie, że to jest jej dom już do końca. Wcześniej była półdzikim psem mieszkającym w lesie gdzieś pomiędzy Gorzowem a Barlinkiem. Na szczęście trafiła w ręce wspanialej Justyny Budzyn, a przez nią – do nas i teraz wszyscy mieszkamy w Londynie. Łukasz i Weronika

wyborcza.pl

 

„Nie udawaj Greka” – Ewa Kopacz odpowiada na propozycję Beaty Szydło

Ewa Kopacz przestrzega Beatę Szydło przed populizmem: "To nie euro jest przyczyną kryzysu w Grecji, ale rozdawnictwo pieniędzy".
Ewa Kopacz przestrzega Beatę Szydło przed populizmem: „To nie euro jest przyczyną kryzysu w Grecji, ale rozdawnictwo pieniędzy”. Fot. Sławomir Kamiński / Agata Grzybowska / AG

Na czwartkowej konferencji w Sejmie Ewa Kopacz jasno ustosunkowała się do propozycji wysuniętej przez jej główną konkurentkę dotyczącą wycofania się z pomysłu wprowadzenia w Polsce waluty euro. Zdaniem pani premier, Beata Szydło nie ma w tej kwestii podstawowej wiedzy. Kopacz przekonywała, że to nie waluta sama w sobie jest problemem, lecz rozdawnictwo Greków spowodowane obietnicami populistycznego rządu.

Kopacz ostrzega przed populizmem
– Wszyscy jak tu jesteśmy i każda polska rodzina wie, że gdy wydaje się więcej niż się zarabia, to zaczynają się kłopoty – mówiła Ewa Kopacz. Dodała, że na deklarację Beaty Szydło większego wpływu nie ma. – Co ja mogę powiedzieć: niech pani Beata Szydło w tej chwili nie udaje Greka i niech nie opowiada, że populizm w jakimkolwiek kraju doprowadził do czegoś dobrego – ripostowała.

Niebezpośrednio, lecz zrozumiale Ewa Kopacz sugerowała populizm również politykom opozycji. – Nadmierne rozdawnictwo i obietnice tym się właśnie kończą – przestrzegała. Licytacja na obietnice jest bardzo popularna wśród wszystkich polityków, zwłaszcza w ogniu kampanii. Przypomnijmy, że „Rzeczpospolita” podliczyła ostatnio koszty ich realizacji. W przypadku kandydatki PiS – wyszło około 40-50 mld zł.

Szydło: „Nie wprowadzę euro”
Kilka godzin wcześniej wcześniej Beata Szydło zapowiedziała, że jeśli zajmie funkcje premiera nie doprowadzi do tego, aby euro stało się w Polsce obowiązującą walutą, bo to właśnie ono – zdaniem wiceszefowej PiS – jest główną przyczyną greckiego kryzysu. W ten sposób Prawo i Sprawiedliwość nawiązuje do jednego z haseł wyborczych Andrzeja Dudy: „Tak dla Unii – nie dla euro”.

Zgodnie z podpisanym przez Polskę traktatem akcesyjnym, Polska musi przyjąć euro (taki by warunek naszego przystąpienia do wspólnoty). Dokument nie precyzuje jednak, kiedy ma to nastąpić. Minister finansów Mateusz Szczurek zapowiedział niedawno, że wspólną walutę przyjmiemy wtedy, kiedy eurostrefa będzie stabilna i przede wszystkim – kiedy sami będziemy na to gotowi.

Źródło: Rp.pl

naTemat.pl

Uczniowie nazywali Dominika „pedziem”, nauczycielka poniżała. Popełnił samobójstwo, ale bluzgi nie ustały

Łukasz Woźnicki, 02.07.2015
Znicze dla Dominika zapalone pod Ministerstwem Edukacji Narodowej

Znicze dla Dominika zapalone pod Ministerstwem Edukacji Narodowej (Fot. Queer.pl/Twitter)

Pod Ministerstwem Edukacji Narodowej zapłonęły w czwartek znicze dla 14-letniego Dominika. Nastolatek powiesił się we własnym pokoju, bo był poniżany przez uczniów i nauczycielkę. Nie podobało im się, że chłopak lubił nosić spodnie „rurki” i dbał o fryzurę. – Wyglądał jak pedał. Dobrze, że zdechł – piszą nadal ludzie w internecie. W polskich szkołach jest mnóstwo „Dominików”, którzy na co dzień spotykają z nękaniem i agresją, m.in. z powodu swojego wyglądu.
Artykuł otwarty w ramach bezpłatnego limitu prenumeraty cyfrowej
Dominik popełnił samobójstwo w maju. Informacja o jego śmierci stała się głośna pod koniec czerwca, gdy sprawę opisali reporterzy programu „Uwaga!” TVN. Miał 14 lat, był jedynakiem wychowywanym przez matkę. Mieszkał w mazowieckim Bieżuniu, niewielkim mieście na północ od Płocka. Uczęszczał do tamtejszego gimnazjum. Według bliskich to problemy w szkole sprawiły, że zdecydował się odebrać sobie życie.Feralnego dnia Dominik nie poszedł do szkoły. Jak powiedział matce, bał się jednej z lekcji. Kobieta znalazł ciało nastolatka w jego pokoju. Powiesił się na sznurówkach. – Odcięłam go i położyłam na wersalkę. Przytuliłam się do niego – mówiła w telewizji zapłakana Anna Aleksandrowicz.W pokoju kobieta znalazła list napisany przez Dominika przed śmiercią. Pisał, że ją kocha i przepraszał za to, co zrobił. – Jestem zerem – napisał o sobie. Do listu dołączona była lista z nazwiskami „kolegów, przyjaciół i wrogów”. Listę ma dziś prokuratura, która bada, co było przyczyną samobójstwa.

Nazywali go „pedziem”, bo dbał o siebie

Dominik cierpiał na rozszczep wargi i podniebienia. Przeszedł siedem operacji. Według matki inni uczniowie gimnazjum dokuczali mu, odkąd poszedł do szkoły. – Nie podobało im się, że lubił nosić spodnie „rurki”. Albo fryzura, którą lubił sobie robić. Nie jakoś przesadnie. Po prostu dbał o siebie, ale uczniowie nazywali go „pedziem”. Czasem były takie dzieci, które go szarpały – opowiada TVN Aleksandrowicz.

We wrześniu ubiegłego roku matka nastolatka poprosiła o przeniesienie syna do innej klasy. Powód? Problemy, jakie Dominik miał z innym uczniem. – Tam fajnie się czuł, nie narzekał. Stał się ulubieńcem dziewczyn. Miał więcej przyjaciółek niż przyjaciół – opowiada.

Ale nastolatek nadal miał problemy. W podstawówce bardzo dobrze się uczył, w gimnazjum dostawał gorsze stopnie.

– Już na początku roku jedna z nauczycielek postawiła mu wysoko poprzeczkę. Po półroczu zaczęło być tylko gorzej. Zaczęła go poniżać przy rówieśnikach, traktować jak głąba. Dla niego to było gorsze niż dostać jednocześnie dwie jedynki – mówi Anna Aleksandrowicz.

Nauczyciele wiedzieli, że Domnik jest prześladowany

– Moja wnuczka opowiadała, że Dominik był bardzo dręczony przez jedną z nauczycielek – potwierdza w rozmowie z TVN dziadek jednej z uczennic. – Gdy chłopak wrócił po operacji ze szpitala, pani wzięła go od razu do odpowiedzi. Mówił, że był w szpitalu i jest nieprzygotowany, a ona z hardością: siadaj, jedynka. Nazwisko Dominika też jej nie pasowało. Mówiła, że na takie nazwisko trzeba sobie zasłużyć. Do tego był dręczony i poniżany przez innych uczniów – relacjonował słowa wnuczki dziadek.

– Nie miałem żadnych sygnałów od uczniów, że na lekcji dzieje się coś złego. Nie docierały do mnie żadne informacje, że Dominik miał jakiekolwiek kłopoty – mówi Marek Cimochowski, dyrektor Zespołu Szkół Oświatowych w Bieżuniu.

Ale po samobójstwie nastolatka mazowieckie kuratorium oświaty na wniosek Rzecznika Praw Dziecka przeprowadziło w szkole kontrolę. W anonimowych ankietach uczniowie opisywali, że nauczyciele krzyczą, są agresywni i stosują groźby. – Szkoła powinna zapewnić bezpieczne i przyjazne warunki nauki. Tworzą je nauczyciele. Ta wizja i misja szkoły tutaj nie funkcjonowała – mówi Andrzej Kulmatycki z mazowieckiego kuratorium.

Nauczyciele wiedzieli, że Dominik jest prześladowany przez innych uczniów. Takimi zeznaniami dysponuje prokuratura.

– Wynika z nich, że chłopiec mówił nauczycielom o swoich problemach. Że jest zaczepiany, popychany, wyzywany. Kwestie związane z prawidłową reakcja szkoły i nauczycieli także są wyjaśniane w śledztwie – mówi Iwona Smigielska-Kowalska z Prokuratury Okręgowej w Płocku. – Uważam, że tutaj, najogólniej rzecz biorąc, zawinili dorośli – dodaje.

Dlaczego nadal go gnębicie? „Bo wyglądał jak pedał”

Gdy sprawa śmierci Dominika stała się głośna, na Facebooku zaroiło się od fałszywych fanpage’y nastolatka. Jest ich kilkadziesiąt z dopiskami „pamiętamy”, „tęsknimy”, „wracaj do nas”, „spoczywaj w pokoju” i lubią je tysiące ludzi. Wśród stron jest prawdziwy profil Dominika. Można na nim znaleźć fotografie drobnego, uśmiechniętego chłopca z wymodelowaną fryzurą.

„Marzę o cofnięciu czasu. Chciałbym wrócić na pewne rozstaje dróg w swoim życiu, jeszcze raz przeczytać uważnie napisy na drogowskazach i pójść w innym kierunku” – pisał na początku kwietnia.

Pod zdjęciami jest mnóstwo wpisów koleżanek nastolatka, który pisały, że ładnie wygląda i jest bardzo przystojny. Dziś zostały przykryte przez wpisy tysięcy ludzi, którzy znaleźli profil już po śmierci chłopaka. Wielu składa kondolencje. „Taki fajny chłopak nie wytrzymał i z dnia na dzień go nie ma. Szkoda” – pisze Szymon. „Chce mi się płakać, chociaż go nie znałam. Biedny” – dodaje Nikola.

Na profilu Domnika jest też wiele zupełnie innych wpisów: „ale pedał”, „co za pizda”, „był słabym psychicznie podczłowiekiem” itp.

Kuba, na oko 15-latek z Lublina, wkleja tam fotomontaże, które przedstawiają Dominika w łóżku z mężczyzną albo w stroju sado-maso. „Dobrze, że zdechł” – komentuje młody chłopak w okularach.

„Dlaczego nadal go gnębicie? Bo dbał o siebie, wyglądał lepiej niż wy?” – pyta Partycja. „Boże przestańcie. Nie macie serca. Pomyślcie, że wam kolega umiera i jak się czuje jego matka” – dodaje Julia.”Bo wyglądał jak pedał. Mógł kur… ściąć włosy, nie ubierać leginsów. Może wtedy nikt by go tak nie nazywał” – odpowiada im Michał.W polskich szkołach dyskryminują nauczyciele i uczniowie

„Pedał” mówi się na chłopaka, który dba o siebie, bo np. układa sobie grzywkę rano, chodzi w rurkach albo w bluzce takiej opiętej”, „Jak chłopak ubierze te rurki, to ludzie zazwyczaj mówią… pedał, pedał”. To tylko dwie w wielu wypowiedzi uczniów i uczennic polskich gimnazjów, które znalazły się w kwietniowym raporcie Towarzystwa Edukacji Antydyskryminacyjnej (TEA) „Dyskryminacja w szkole – obecność nieusprawiedliwiona”.

Raport powstał na podstawie pogłębionych wywiadów z młodzieżą i nauczycielami. Wynika z niego, że sprawa Dominika nie ogranicza się do jednego człowieka. W polskich szkołach jest mnóstwo „Dominików”, którzy na co dzień spotykają z nękaniem i agresją, m.in. z powodu swojego wyglądu. Z kolei według raportu Instytutu Badań Edukacyjnych, co dziesiąty uczeń w Polsce jest ofiarą długotrwałego prześladowania.

W szkołach najgorzej traktowane są ubogie dzieci wyśmiewane z powodu ubioru, wykluczane z wydarzeń, na które je nie stać, oraz chłopcy w jakikolwiek sposób „odstający” od społecznej normy męskości, w której dominuje kultura macho. Gorzej traktowani są też niepełnosprawni, o innym kolorze skóry, pochodzeniu, otyli czy uczniowie o innej orientacji niż heteroseksualna.

Dyskryminują uczniowie, ale też nauczyciele, choć zapewniają: „U nas tego nie ma”. Wielu nauczycieli przymyka na dyskryminację oko, a nawet potęguje negatywne zachowania swoich podopiecznych.

MEN o dyskryminacji wie od dawna. Nic nie zrobił

Członkowie TEA w czwartek zapalili znicze przy portrecie Domnika postawionym przy Ministerstwie Edukacji Narodowej. Towarzyszyli im aktywiści Kampanii Przeciw Homofobii, a także ludzie, którzy spontanicznie skrzyknęli się w sieci. Organizacje zarzucają MEN, że nie zapobiegło tragedii i nie stara się systemowo walczyć z dyskryminacją w szkołach.

– MEN wie o tym zjawisku od lat. A od dwóch miesięcy ma na biurku nasz raport w sprawie podobnych zdarzeń. Pozostaje obojętne i bezczynne. Nie zapobiega szkolnej dyskryminacji, nie reaguje na nią. Pomimo naszych apeli nie prowadzone są żadne systemowe działania, które mogłyby zapobiec podobnym tragediom – mówi Małgorzata Borowska z TEA.

Organizacje od dawna żądają od władz oświatowych przygotowania i rozpowszechnienia wśród nauczycieli, uczniów i ich rodziców informacji, jak reagować w przypadku dyskryminacji i agresji w szkołach. Postulują m.in. wprowadzenie szkoleń antydyskryminacyjnych dla osób kształcących się na kierunkach nauczycielskich.

„Domagamy się reakcji władz oświatowych, która nie będzie jedynie dochodzeniem i kontrolą w sprawie Dominika. Domagamy się realnych działań o charakterze edukacyjnym, wspierających społeczności szkolne w całej Polsce w radzeniu sobie z dyskryminacją i przemocą” – napisały TEA i KPH w oświadczeniu wydanym po śmierci Dominika.

Kluzik-Rostkowska: Potępiam homofobię

Do ludzi palących znicze wyszła minister Joanna Kluzik-Rostkowska. Aktywiści wezwali ją, by potępiła homofobię.

– Potępiam, bo to jeden z elementów dyskryminacji, a ja potępiam wszelkie przejawy dyskryminacji – odpowiedziała im szefowa resortu.

Kluzik-Rostkowska przekonywała, że resort proponuje stosowane działania systemowe. Jak mówiła, w kierunkach polityki edukacyjnej MEN wskazuje na znaczenie przeciwdziałania dyskryminacji i przemocy. – Dzięki współpracy z fundacją Dzieci Niczyje od listopada 2014 r. działa infolinia dla dzieci i młodzieży oraz rodziców i nauczycieli – dodawała szefowa MEN. – Nie ma zaniechań. Jest pytanie, czy ci, którzy powinni dbać o to, by przemocy nie było, sięgają po dostępne narzędzia. W wielu szkołach ta przemoc jest i dotyczy wielu rzeczy, także homofobii. W takich sytuacjach nie wystarczy ukarać sprawcy i zadbać o ofiarę. Ważna jest także praca ze świadkami przemocy – mówiła Kluzik-Rostkowska.

Już dawno było wiadomo, że w szkole w Bieżuniu jest źle

Minister poinformowała, że w ubiegłym roku w szkole w Bieżuniu przeprowadzono ewaluację. Wykazała że 50 proc. uczniów nie czuje się tam bezpiecznie, a 20 proc. rodziców uważa, że nie mają żadnego wpływu na szkołę.

– Należy zadać pytanie, dlaczego nauczyciele i dyrekcja nie stworzyli programu naprawczego, nie poprawili sytuacji. Należy też zapytać samorząd prowadzący placówkę, jakie ma wobec niej plany – mówiła szefowa resortu. – Minister edukacji nie ma ani kawałka instrumentu, którym mógłby regulować to, kto w danej szkole pracuje, a kto nie – przekonywała.

– Byłam uczennicą tej samej szkoły, co Dominik. Wstyd mi, że nic się tam do dziś nie zmieniło. To była szkoła, w której uczeń nie ma żadnych praw i jest nagminnie poniżany za „inność” czy nawet ubóstwo. To było przerażające – napisała na Facebooku już dorosła Ewa.

Zobacz także

wyborcza.pl

Dodaj komentarz