„S” (07.09.2015)

 

Polska twarz

Jacek Żakowski, 07.09.2015

Uchodźcy na granicy syryjsko-tureckiej

Uchodźcy na granicy syryjsko-tureckiej (Lefteris Pitarakis / AP (AP Photo/Lefteris Pitarakis, File))

W lustrze uchodźców zobaczyliśmy naszą straszną twarz. Nie tylko ksenofobiczną, rasistowską i islamofobiczną. Także – bez względu na kontekst – egoistyczną, samolubną, okrutną, tchórzliwą, agresywną i paranoiczną. Złą w niemal każdym wyobrażalnym sensie.

To nie jest twarz całej Polski i wszystkich Polaków. Ale jest to twarz, która w różnych natężeniach i formach skolonizowała polską sferę publiczną, opanowała polską politykę i zdominowała kulturę III RP.

Nigdy dotąd ta straszna polska twarz nie była tak dobrze widoczna, bo nigdy wcześniej nie mogliśmy tak ostro zestawić reakcji Polaków z reakcją innych społeczeństw na cudze cierpienie. Nie skompromitowaliśmy się tak jak bracia Węgrzy, bo nie zostaliśmy poddani tak dramatycznej próbie. Ale jesteśmy przez Zachód wymieniani jednym tchem z nimi, bo przez pierwsze tygodnie milczeliśmy o humanitarnych wartościach, a absurdalnie głośno rozprawialiśmy o terrorystach, islamizacji, groźbie destabilizacji, kosztach i o tym, że nie mamy kolonialnych rachunków do spłacenia, czyli o wymówkach, by nie pomóc ofiarom.

Polska okazała się dziwnym krajem, który twierdzi, że nie stać go na przyjęcie nawet tylu uchodźców, ilu żołnierzy wysyłał do Iraku czy Afganistanu. Fetor polskiej ksenofobii rozniósł się po Europie. Umocnił antypolskie uprzedzenia i będzie służył usprawiedliwianiu nieprzyjaznych postaw wobec polskich potrzeb i Polaków w innych krajach. Dawno nie strzeliliśmy tak bolesnego gola do polskiej bramki w Unii Europejskiej.

Ale może się nam to przydać. Bo spora część z nas zobaczyła tę naszą straszną twarz w całej okazałości. Choć znamy ją od lat – to przecież ta sama twarz, która jednego dnia zachęca Ukrainę, by się konfrontowała z Rosją, a drugiego mówi, że nie będziemy sobie wypruwali żył, by pomóc Ukraińcom. To twarz, która niewinnym ofiarom lustracji mówi, że „gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą”. To twarz, która jak nikt w Europie oszczędza na leczeniu chorych i pomocy najsłabszym. To twarz, która szczuje chorych na lekarzy, rodziców na nauczycieli, starych na młodych, mieszczuchów na chłopów. To twarz, która zamiast współdziałania proponuje walkę, zamiast wspólnoty – podział, zamiast empatii albo zrozumienia – potępienie lub odrzucenie, zamiast pomocy – represje, zamiast rozwiązań – konflikt „swoich” z „obcymi”. To twarz, która „swoich” z wszystkiego rozgrzesza, a „obcych” o wszystko oskarża. Dla „swoich” zagarnia, a „obcym” odmawia. Codzienna twarz telewizji, gazet, internetowych forów, parlamentu. Zobaczenie jej na tle innych społeczeństw nareszcie nas przeraziło.

Polski Kościół może być dumny z tego, że przewodniczący Episkopatu wyprzedził papieża w apelu, by każda parafia przyjęła jedną rodzinę uchodźców. Gdyby to się udało, polska twarz mogłaby się stać bardziej cywilizowana i w sensie ogólnym chrześcijańska. Dużo bardziej. O tyle, o ile 2 tys. uchodźców, których przyjęcie deklaruje rząd, różni się od kilkudziesięciu tysięcy (parafii jest około 10 tys.), których przyjęcia chce Kościół.

Uchodźcy są dla polskiej tożsamości nie tylko wyzwaniem, ale także szansą. Może politycy idący do Sejmu pod chrześcijańskimi szyldami tym razem jej nie zmarnują?

Tak konkretnie możesz pomóc uchodźcom

Zobacz także

zobaczyłem

wyborcza.pl

PiS publikuje stołeczne i podwarszawskie listy. Na czele Kaczyński, potem b. szef CBA…

AB, PAP, 07.09.2015
Bez niespodzianek na stołecznych i podwarszawskich listach PiS – liderami są prezes Jarosław Kaczyński i szef klubu ugrupowania Mariusz Błaszczak. Na kolejnych miejscach znajdziemy m.in. Małgorzatę Gosiewską i posła Artura Górskiego.

Jarosław Kaczyński

Jarosław Kaczyński (Fot. DAWID CHALIMONIUK/ Agencja Gazeta)

Politycy PiS przedstawili ostateczny kształt list, zatwierdzony przez komitet polityczny partii i władze okręgowe.

Lista warszawska do Sejmu:

1. Jarosław Kaczyński, prezes PiS
2. Mariusz Kamiński, wiceprezes PiS i były szef CBA
3. Małgorzata Gosiewska, posłanka
4. Artur Górski, poseł
5. Witold Kołodziejski, były szef KRRiT
6. Jarosław Krajewski, warszawski radny
7. Ewa Tomaszewska, b. europosłanka
8. Lech Łuczyński, kandydat Prawicy Rzeczypospolitej
9. Andrzej Melak, brat Stefana Melaka, prezesa Komitetu Katyńskiego, który zginął w katastrofie smoleńskiej
10. Małgorzata Wypych, wdowa po prezydenckim ministrze Pawle Wypychu

Na liście z dalszego miejsca będą kandydować Artur Wosztyl, pilot jaka-40, który lądował 10 kwietnia 2010 r. na smoleńskim lotnisku, a także wielu samorządowców.

Największe niespodzianki na listach wyborczych PiS [ZOBACZ] >>>

Lista warszawska do Senatu:

Anna Maria Anders, córka gen. Andersa
Piotr Andrzejewski, b. senator PiS
Anna Chodakowska, aktorka
prof. Krzysztof Bielecki, chirurg

Lista podwarszawska do Sejmu:

1. Mariusz Błaszczak, szef klubu PiS
2. Andrzej Smirnow, poseł
3. Jacek Sasin, poseł
4. Anita Czerwińska, działaczka Klubów Gazety Polskiej
5. Jan Szyszko, poseł
6. Magdalena Merta, wdowa po wiceministrze kultury Tomaszu Mercie

Lista podwarszawska do Senatu:

Jan Żaryn, historyk
Konstanty Radziwiłł, lekarz i były prezes Naczelnej Rady Lekarskiej

 

wiemyKto

gazeta.pl

„Newsweek” atakuje Piotra Dudę. Ten odpowiada oświadczeniem. Lis: Dudzie puszczają nerwy

mkd, WB, 06.09.2015

 

„Newsweek” w najbliższym numerze opublikuje artykuł o luksusowych – i kontrowersyjnych, jak się okazuje – wakacjach Piotra Dudy. Szef „S” w odpowiedzi nazywa tygodnik „gazetką partyjną PO”. Naczelny „Newsweeka” nie pozostaje mu dłużny.

Tomasz Lis i Piotr Duda

Tomasz Lis i Piotr Duda (Wojciech Olkuśnik, Rafał Malko / Agencja Gazeta)

 

„Wczasy w luksusowym apartamencie za 1300 złotych. Wyszywane ręczniki dla psa. Jedzenie i alkohol na koszt hotelu” – „Newsweek” w jutrzejszym numerze ma ujawnić, jak wypoczywa Piotr Duda, szef „Solidarności”. Tygodnik przypomina o słowach Dudy z rocznicy podpisania Porozumień Sierpniowych, kiedy ubolewał nad biedą Polaków. Od zmagań z biedą ma jednak – zdaniem „Newsweeka” – odpoczywać za darmo w uzdrowisku „Bałtyk” w Kołobrzegu. Potencjalnych oskarżeń jest jednak więcej.

My też próbowaliśmy skontaktować się z Biurem Prasowym i rzecznikiem NSZZ „Solidarność”. Bez powodzenia.

Jest odpowiedź Dudy. Na stronie internetowej

Na publikację, która zapowiada się dość sensacyjnie, szef „Solidarności” odpowiedział oświadczeniem opublikowanym na stronach NSZZ.

Duda nazywa „Newsweek” gazetką partyjną PO i „brukowcem”. W oświadczeniu czytamy także: „Coraz więcej publikacji w nim zamieszczanych można określić jakonekrofilię dziennikarską, a tytuł „hieny roku”, przyznawany dziennikarzom tej gazety, jest jak najbardziej zasłużony”.

Dalej znalazło się odniesienie do Tomasza Lisa, naczelnego „Newsweeka”. Duda zarzuca mu, że w „prywatnej wendetcie” znalazł sobie wrogów w Kościele i związkach zawodowych. Twierdzi, że przygotowywany artykuł „jest ewidentnie pisany na zamówienie”. Ma „podważyć wiarygodność i zaufanie społeczne do NSZZ „Solidarność” i jego lidera”.

Informatorzy mszczą się za zwolnienie z pracy?

Przewodniczący „Solidarności” podważa również wiarygodność świadków cytowanych w artykule. Pisze, że są to ludzie, którzy rozstali się ze swoimi stanowiskami z woli zarządu spółki Dekom.

„Odnosząc się do pytań, a raczej insynuacji i pomówień, nie mamy zamiaru niczego wyjaśniać” – puentuje Duda i zaprasza na wtorek na konferencję prasową. „Dowiecie się nie tylko jak obłudny i kłamliwy jest ten artykuł” – zapowiada.

Sugeruje także, że sprawa zakończy się w sądzie.

W oświadczeniu padają również określenia: szerzenie kolejnej fali nienawiści, obelgi i pomówienia, wrogowie narodu i ustroju.

Tomasz Lis: Dudzie puszczają nerwy

Do oświadczenia Dudy błyskawicznie odniósł się Tomasz Lis.

Naczelny „Newsweeka” punktuje szefa „S”: „Obelgi, insynuacje i groźby. Nie ma tylko jednego. Konkretów„.

Lis pisze, że rozumie „graniczące z paniką” zdenerwowanie Dudy, gdyż tekst, który ma się jutro ukazać, „pozbawia go wiarygodności i kompromituje. Potwierdza też wcześniejsze informacje, że cytowani w tekście informatorzy „Newsweeka” podpisali oświadczenia, że jeśli zajdzie taka konieczność, powtórzą wszystko w sądzie.

Na koniec Lis dodaje, że do „Newsweeka” zgłaszają się kolejni informatorzy.

Obrona przez atak jest dość banalna” – konkluduje naczelny „Newsweeka” i zapowiada, że nie da się zastraszyć Piotrowi Dudzie.

luksusoweWakacje

penthouse

gazeta.pl

Referendum w sprawie JOW-ów. PKW podaje pierwsze, cząstkowe wyniki

look, kospa, 06.09.2015

Referendum

Referendum (Fot. Dawid Chalimoniuk / Agencja Gazeta)

7,48 proc. – tyle wyniosła frekwencja we wczorajszym referendum – wynika z pierwszych, niepełnych wyników podanych przez Państwową Komisję Wyborczą.

W niedzielę Polacy decydowali o wprowadzeniu jednomandatowych okręgów wyborczych w wyborach do Sejmu, finansowaniu partii z budżetu państwa i rozstrzyganiu wątpliwości podatkowych na korzyść podatnika. Aby referendum było ważne, musiało w nim wziąć udział ponad 50 proc. z ponad 30 mln uprawnionych do głosowania.

Wprawdzie PKW miała nie podawać cząstkowych wyników, a ostateczne mieliśmy poznać dopiero dzisiaj ok. godz. 18, ale rano PKW podała jednak cząstkowe, niepełne dane. Wynika z nich, że frekwencja w niedzielnym referendum wyniosła zaledwie 7,48 proc.

Z cząstkowych danych wynika, że spośród głosujących jednomandatowe okręgi wyborcze poparło 79,88 proc., za utrzymaniem dotychczasowego sposobu finansowania partii politycznych z budżetu państwa opowiedziało się 16,44 proc.

Najwięcej spośród tych, którzy udali się do urn, poparło „wprowadzenie zasady ogólnej rozstrzygania wątpliwości co do wykładni przepisów prawa podatkowego na korzyść podatnika” – 94,22 proc.

Lokal na sali gimnastycznej. Gramy w kosza

Już w niedzielę z wielu miast Polski napływały informacje o pustkach w lokalach wyborczych.

W niedzielę użytkownicy Twittera tradycyjnie już starali się obejść ciszę wyborczą. Tym razem przedstawiali informacje o frekwencji pisząc o zawartości alkoholu w trunkach. „Podobno jak frekwencja osiągnie poziom alkoholu w cydrze, to ogłoszą sukces. Póki co zbliża się do kwasu chlebowego” – pisał fraterpafnuc. Mnożyły się też anegdoty o bezczynności członków komisji.

Polonia postanowiła nie iść do urn

Na niską frekwencję wskazują także dane płynące zza oceanu. Według informacji polskich konsulatów w Stanach Zjednoczonych w całych USA w referendum głosowało zaledwie 656 Polaków. Do udziału w referendum zarejestrowała się rekordowo niska liczba wyborców – niespełna 1200 osób, z czego ostatecznie zagłosowało tylko 656, w tym w stołecznym okręgu konsularnym Dystryktu Kolumbii tylko 35 osób. Dla porównania w przeprowadzonej w maju drugiej turze wyborów prezydenckich brało udział prawie 23 tys. Polaków w Stanach Zjednoczonych.

Zdecydowana większość (ponad 65 proc.) Polaków w USA opowiedziała się za ustanowieniem JOW-ów oraz zmianą dotychczasowego sposobu finansowania partii politycznych. – Dla osób, które mieszkają długo poza Polską, kwestie takie jak jednomandatowe okręgi wyborcze są dość abstrakcyjne. Ktoś musi bardzo interesować się sytuacją w Polsce, by mieć zdanie na ten temat – mówił jeszcze przed wyborami wicekonsul w Nowym Jorku Mateusz Stąsiek.

Wyniósł kartę i ją podarł

Do godziny 15 policja odnotowała pięć incydentów związanych z referendum. W województwie łódzkim skradziona została torebka przewodniczącej komisji, w której znajdowały się kody dostępu do systemu informatycznego.- Te kody zostały natychmiast unieważnione po uzyskaniu zgłoszenia, nie ma obaw, żeby kradzież tych kodów w jakikolwiek sposób mogła wpłynąć na system liczenia głosów – zapewnił szef PKW Wojciech Hermeliński.

Do kolejnego incydentu doszło w Otwocku, gdzie policja zatrzymała mężczyznę, który wyniósł kartę do głosownia z lokalu referendalnego i ją podarł. Po zatrzymaniu okazało się, że 62-latek był pod wpływem alkoholu. Za niszczenie dokumentów referendalnych grozi kara do trzech lat więzienia.

W Krakowie policja otrzymała zgłoszenie, że za wycieraczkami zaparkowanych samochodów znajdują się ulotki z wizerunkiem jednego z liderów komitetów referendalnych, które zawierały instrukcję do głosowania w określony sposób.

Jeden z incydentów, w woj. podlaskim, polegał na usunięciu flagi państwowej. Z kolei członkini jednej z warszawskich komisji siadając na krześle przewróciła się; kobieta trafiła do szpitala.

Kukiz: Dziś reżim triumfuje nad obywatelem

Na godzinę przed zamknięciem lokali Paweł Kukiz podziękował wszystkim, którzy walczyli o jednomandatowe okręgi wyborcze. „Dzień 6.09.2015 przejdzie do historii jako dzień triumfu reżimu partyjnego nad Obywatelem” – ogłosił.

Dziękował zwolennikom JOW-ów za „niepokorność, konsekwencję, odwagę, miłość do Ojczyzny i troskę o przyszłość następnych pokoleń”.

„Pamiętajcie – my już wygraliśmy. Mamy czyste sumienia i do historii przejdziemy jako bohaterowie. Jesteście Wielcy i Wspaniali. Jesteście obywatelską elitą, twardzi jak skała, niepokonani. Za 7 tygodni weźmiemy odwet na Systemie. Tak nam dopomóż Bóg!” – napisał Kukiz.

Zobacz także

wyborcza.pl

referendumPKW

Hipokryzja Europy

Anne Applebaum, przełożył Andrzej Ehrlich, 07.09.2015

Jeżeli wytrąca nas z równowagi martwe dziecko na plaży, to dlaczego nie wytrąca nas z niej inne martwe dziecko - w zbombardowanym domu w Aleppo w Syrii?

Jeżeli wytrąca nas z równowagi martwe dziecko na plaży, to dlaczego nie wytrąca nas z niej inne martwe dziecko – w zbombardowanym domu w Aleppo w Syrii? (HOSAM KATAN/REUTERS)

Jeżeli wytrąca nas z równowagi martwe dziecko na plaży, to dlaczego nie wytrąca nas z niej inne martwe dziecko – w zbombardowanym domu w Aleppo w Syrii? Na czym polega różnica?

Rozwarstwianie ironii i hipokryzji otaczającej europejski kryzys związany z uchodźcami to jak obieranie cebuli bez noża. Na stacji kolejowej na południowych Morawach czeska policja wyciągnęła 200 uchodźców z pociągu i oznaczyła ich ramiona liczbami. Na swojej wschodniej granicy Węgry budują płot z drutu kolczastego, żeby nie wpuszczać uchodźców, niezwykle podobny do żelaznej kurtyny niegdyś znajdującej się na ich zachodniej granicy. Wybierz, jaki chcesz, obraz: Żydów całymi statkami odsyłanych do nazistowskiej Europy, uchodźców ukradkiem pertraktujących z przemytnikami w barze w Casablance, teraz nabiera to współczesnego wyrazu.

Jak się to często zdarza, płyną krokodyle łzy. Brytyjski tabloid „The Sun” od dziesięciu lat pomstował przeciw wszelkiego rodzaju imigrantom. Niedawno nawoływał brytyjskiego premiera do „postawienia tamy imigracji albo „.

Dzisiaj, po opublikowaniu zdjęć martwego syryjskiego chłopca wyrzuconego przez fale na turecką plażę, „The Sun” chce od premiera, by „zajął się najgorszym kryzysem, wobec którego stanęła Europa od czasów drugiej wojny światowej”. Tuż po zadeklarowaniu, że nie ma sensu „przyjmowanie wciąż więcej i więcej uchodźców”, biedny David Cameron oświadczył, że w istocie Wielka Brytania przyjmie coraz więcej i więcej uchodźców. Jego współpracownicy pospiesznie wyjaśnili, że „nie widział tych zdjęć”, kiedy wygłaszał pierwsze oświadczenie.

Kolejne warstwy hipokryzji: chociaż fotografie te rzeczywiście są przerażające, nie mówią nam niczego nowego. Uciekinierzy wędrowali przez Morze Śródziemne od wielu miesięcy. Umarły ich setki. Jeżeli wytrąca nas z równowagi martwe dziecko na plaży, to dlaczego nie wytrąca nas z niej inne martwe dziecko – w zbombardowanym domu w Aleppo w Syrii? Na czym polega różnica?

Nawet w tej chwili wszystkie slogany, powtarzane jako „rozwiązania”, są oparte na fałszywych przesłankach i ogólnym poglądzie, że poszczególne kraje powinny przyjmować prawdziwych uchodźców, ale nie migrantów ekonomicznych.

Po pierwsze, rzadko można łatwo określić różnicę między nimi. Co ważniejsze, liczba potencjalnych „rzeczywistych” uchodźców jest zawrotnie wysoka. Do lipca bieżącego roku Urząd Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców zarejestrował ponad 4 mln syryjskich uchodźców, z których blisko 2 mln są w Turcji, a ponad 1 mln w Libanie – kraju, w którym mieszka zaledwie 4,8 mln ludzi. Liczby te nie uwzględniają Irakijczyków, Libijczyków, Afgańczyków i innych, którzy również są ofiarami prześladowań politycznych lub religijnych, a także milionów wysiedlonych Syryjczyków przebywających jeszcze w Syrii. Dokładnie ilu z nich przyjmie Europa?

Jest coraz gorzej. Zgodnie z prawem uchodźcy „powinni zgłosić się w pierwszym kraju UE, do którego przybywają”, a następnie ubiegać się o prawo azylu zgodnie z prawami Unii. To bardzo ładnie w przypadku, powiedzmy, Irlandii. Ale co się dzieje, kiedy dziesiątki tysięcy ludzi wchodzą na pokłady łodzi w Trypolisie i zaczynają zmierzać do Włoch lub Grecji? Obecnie wiemy – te dwa kraje na próżno od wielu miesięcy błagały o pomoc ze strony swoich sąsiadów. A kiedy Węgry nie mogą sobie poradzić z ich liczbą? Właśnie się dowiedzieliśmy – uchodźcy stają się rekwizytem dla Viktora Orbána, premiera Węgier, który uwielbia dramatyczne sceny.

Orbán miał rację w jednym ze swoich podburzających przemówień: uchodźcy nie chcą pozostawać na Węgrzech. Chcą się dostać do Niemiec, głównie dlatego, że kanclerz Angela Merkel okazywała uchodźcom współczucie, zaproponowała przyjęcie większej liczby Syryjczyków i wezwała innych, żeby zrobili to samo. Natomiast Węgrzy powitali uchodźców gazem pieprzowym i zmusili ich do obozowania pod budapeszteńskim dworcem (dla tych, którzy interesują się historią, kolejna ironia losu: w pewnym momencie uchodźcy zaczęli wołać: „Niemcy! Niemcy!”).

Jeżeli jednak ci, którzy chwalili „dzielną” postawę Merkel i robili to uczciwie, powinni przyznać, że także ona nie zaproponowała żadnego długofalowego rozwiązania. Jeśli nawet Europa przyjmie pareset tysięcy ludzi, rozdzielając ich – tak jak powinna – między poszczególne kraje, nie powstrzyma to innych od przybywania. Aby uniknąć oskarżeń o bezduszność, włoska straż wybrzeża ratuje tysiące ludzi z malutkich łódek i gumowych pontonów. W efekcie ludzie nadal podejmują to straszliwe ryzyko.

Oto, czego nikt nie chce powiedzieć: jest to w istocie kryzys bezpieczeństwa. Od lat Europejczycy postanowili udawać, że wojny toczące się w Syrii i Libii to nie ich problem. Jest to także kryzys polityki zagranicznej: w różnych okresach i z odmiennych powodów wszystkie wielkie państwa europejskie – Wielka Brytania,Francja, Włochy, Niemcy – blokowały wszelkie próby prowadzenia wspólnej polityki zagranicznej i obronnej; w efekcie nie mają żadnej siły dyplomatycznej ani politycznej.

Nie chciały przywództwa europejskiego, a większość z nich nie chciałaby też przywództwa ze strony USA, nawet gdyby im je proponowano. Najbogatszej gospodarce świata brakuje jakiejkolwiek potęgi, nie ma też armii. Obecnie konsekwencje tego dosłownie zalewają wybrzeża Europy.

Tak konkretnie możesz pomóc uchodźcom

Zobacz także

hipokryzjaWytrącaNas

wyborcza.pl

I po referendum

Paweł Wroński, 06.09.2015

Referendum

Referendum (Fot. Łukasz Giza / Agencja Gazeta)

Przez 16 godzin w 27 tysiącach punktów kilkaset tysięcy członków komisji czekało wczoraj na uczestników referendum. Jeszcze nigdy tak wielu za tak duże pieniądze nie zajmowało się czymś, co okazało się nieistotne z punktu widzenia polityki.

W niedzielę do godziny 22 Państwowa Komisja Wyborcza nie podawała frekwencji, bo mogłaby wpływać na wynik. Kogoś, kto by się na to zdecydował, czekałaby sroga kara – do miliona złotych. Wyniki PKW poda w poniedziałek. Pustki w komisjach referendalnych wskazują jednak, że referendum nie tylko nie będzie wiążące – bo frekwencja nie przekroczy 51 proc. – ale trudno nawet uznać, że spełni funkcję politycznego wskazania.

Autorem koncepcji referendum był prezydent Bronisław Komorowski. Po przegranej pierwszej turze wyborów prezydenckich 24 maja – jak stwierdził – postanowił „wyjść naprzeciw postulatom młodych ludzi”. Ci bowiem poparli w pierwszej turze wyborów prezydenckich Pawła Kukiza, miłośnika JOW-ów, i referendum się domagali.

Stąd zgodne z postulatami Kukiza pierwsze pytanie: + Czy jest Pani/Pan za wprowadzeniem jednomandatowych okręgów wyborczych do Sejmu RP? Drugie pytanie dotyczyło finansowania partii z budżetu: + Czy Pani/Pan jest za utrzymaniem dotychczasowego systemu finansowania partii politycznych z budżetu? Trzecie: + Czy Pani/Pan jest za wprowadzeniem zasady ogólnej rozstrzygania wątpliwości co do wykładni przepisów prawa podatkowego na korzyść podatnika (w nowelizacji ustawy podatkowej takie rozwiązanie przyjął już Sejm)?

W poniedziałek, dzień po referendum, jego idea została sierotą. Choć zapewne po ogłoszeniu jego rezultatów – wiążących bądź niewiążących – partie polityczne ogłoszą sukces. Sam Bronisław Komorowski niewiele na swojej inicjatywie zyskał, bo wybory prezydenckie przegrał. Widać wyraźnie, że młodzi ludzie, którzy głosowali na Kukiza, nie interesowali się ideą JOW-ów, ale chcieli głównie sprzeciwić się obecnej władzy.

Wynik nie wpłynie też pozytywnie na kampanię wyborczą Platformy Obywatelskiej, której senatorowie przegłosowali nań zgodę, choć trzeba przyznać, że PO do referendum podchodziła po macoszemu. Kampania referendalna była mizerna. Plakaty PO dotyczyły jedynie pytania drugiego, które dotyczyło finansowania partii politycznych z budżetu. Wielu polityków PO uważa, że ewentualne wprowadzenie systemu JOW-ów może być bardziej szkodliwe niż utrzymanie systemu dotychczasowego. Teraz najchętniej PO zakrzyknęłaby: „Ciszej nad tą urną!”.

Z pytaniami referendalnymi nie identyfikują się ani PiS, ani większość partii lewicowych, ani ludowcy. Jedynym politykiem, który ewidentnie na nim zyskał, jest prezydent Andrzej Duda. Zgłosił odrzucony ostatecznie przez Senat wniosek o referendum, proponując pytania zgodne z postulatami wyborczymi PiS. W innych okolicznościach tego rodzaju działanie zostałoby uznane za złamanie tradycji apartyjności prezydenta i bezceremonialne włączenie się w kampanię wyborczą. Jednak wcześniejszy referendalny pomysł prezydenta Komorowskiego dał mu wygodne alibi.

Kto w takim razie stracił? Niska frekwencja może być ciosem w ruch Pawła Kukiza, co też politycznie niewiele znaczy. Spadek popularności tego polityka w sondażach jest pochodną wewnętrznych problemów samego lidera i jego partii, a nie aktualności idei JOW-ów.

Na pewno na referendum może stracić 62-letni mieszkaniec Otwocka, który zabrał z lokalu kartę do głosowania i ją podarł. Za tego rodzaju demonstrację, w – jak się okazało – nieistotnej sprawie, grozi mu do trzech lat więzienia.

Zobacz także

nigdyTakWielu

wyborcza.pl