Słońce (20.03.15)

 

księżaBracia

Między grzechem a przestępstwem. Jak dwaj księża pojechali do Ciechocinka jako „bracia”, a wrócili z oskarżeniem o gwałt

Ksiądz z diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej po wizycie w Ciechocinku musiał odpierać zarzuty o gwałt
Ksiądz z diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej po wizycie w Ciechocinku musiał odpierać zarzuty o gwałt Fot. Rafał Malko / AG

Jeden jest proboszczem, drugi pracuje w kurii. Trzy lata temu pojechali do sanatorium w Ciechocinku, gdzie – przedstawiając się jako bracia – zapoznali dwie kobiety. I wszystko wciąż byłoby pewnie tajemnicą, gdyby nie to, że „miły wieczór” zaprowadził ich na salę sądową. Jedna z kobiet oskarżyła księdza o gwałt i mimo że organy ścigania nie dają jej wiary, walczy, by rozliczyć „grzech w sutannie”.

Dance z proboszczem
Małgorzata P. jest pielęgniarką, byłą radną w małym mieście w kujawsko-pomorskim. I rozwódką. W lutym 2012 roku wraz z koleżanką pojechała do ośrodka w Ciechocinku. 10 lutego umówione były na dancing ze znajomym jej towarzyszki. – Byłyśmy w restauracji „Bristol”. Już wychodziłyśmy, gdy przy szatni zaczepili nas dwaj mężczyźni. Elegancko ubrani, przystojni. Od słowa do słowa zgodziłyśmy się usiąść przy jednym stoliku. Jeden z nich mówił, że pracuje przy funduszach europejskich i właśnie wrócił z Brukseli – wspomina w rozmowie z naTemat.

Ona zapoznała się z księdzem Tomaszem (proboszczem, imię zmienione), koleżanka z drugim. Szybko przenieśli się do innego lokalu, gdzie odbywały się tańce. – Dancing trwał do ok. 2.30. Bardzo miło spędziliśmy czas, więc wymieniliśmy się numerami telefonów i umówiliśmy się, że spędzimy w czwórkę Walentynki. Jechali do Warszawy na szkolenie, a w drodze powrotnej mieli tu wstąpić – opowiada Małgorzata.

Tak też się stało. 14 lutego spotkali się w restauracji hotelu „Targon”, gdzie księża wynajęli pokoje. Była kolacja, potem znów alkohol i tańce. P. zeznała, że przed imprezą w pokoju Tomasza zostawiła torebkę. Twierdzi, że wróciła po nią wraz z mężczyzną po 21. – Był pijany. W pewnym momencie przewrócił mnie na łóżko, przygniótł ciałem i zgwałcił. Nie dałam rady się wyrwać. Krzyczałam, ale ręką zasłonił mi usta. Po wszystkim przerażona wybiegłam z pokoju – mówi.

Następnego dnia kobiety rozstały się z nowo poznanymi partnerami, nie wiedząc jeszcze, że miały do czynienia z duchownymi. Małgorzacie sprawa nie dawała spokoju, więc dwa tygodnie później skontaktowała się z Tomaszem. – Zareagował złością. Wcześniej przeprosił za to, że był pijany. Twierdził, że niczego nie pamięta. Poza tym obiecywał, że będziemy razem – wspomina.

Kiedy dowiedziała się, że nawiązała znajomość z księdzem, poważanym w swojej parafii proboszczem? – Cztery miesiące później. Z internetu. Zobaczyłam jego zdjęcie i nazwisko przy relacji z uroczystości – odpowiada. Dopiero wtedy, po wielokrotnych próbach kontaktu z mężczyzną, złożyła zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa.

W sprawie będzie się powtarzać pytanie: „dlaczego tak późno?”. – Po pierwsze, wstydziłam się. Po drugie, jeszcze zanim dowiedziałam się, że jest księdzem, przedstawiał perspektywę wspólnego życia. Po trzecie, miałam rozterki duchowe. Jestem osobą głęboko wierzącą. Kiedy dowiedziałam się, że to był ksiądz, świat moich wartości kompletnie się rozpadł – tłumaczy.

„Nie doszło do stosunku”
To tylko wersja Małgorzaty. W prokuraturze, która prowadziła sprawę przez kilka miesięcy (do czerwca 2014 roku), każdy z uczestników spotkania w Ciechocinku zeznał co innego. Co najważniejsze, ksiądz Tomasz kategorycznie zaprzeczył, by uprawiał seks z Małgorzatą. „14 lutego zatrzymaliśmy się w hotelu ‚Targon’ w Ciechocinku. Tam spotkaliśmy się na kolacji z poznanymi wcześniej kobietami. Nie ujawniliśmy im, że jesteśmy księżmi. W trakcie kolacji poszedłem razem z Małgorzatą do pokoju po papierosy, spędziliśmy tam 15 minut, po czym wróciliśmy do restauracji, gdzie około godz. 22 rozstaliśmy się. Oświadczam, że nigdy nie doszło między nami do stosunku płciowego” – brzmi fragment jego zeznania.

Podobną wersję powtórzył jego „brat”, czyli drugi ksiądz. Potwierdził, że spotkali się z paniami w hotelu i zjedli razem kolację: „Nie pamiętam, kiedy się rozstaliśmy, ale doskonale pamiętam, że ja w pewnym momencie udałem się do swojego pokoju. Nie pamiętam, czy ks. Zbigniew był tam razem ze mną. Według mojej wiedzy nie było takiej możliwości, żeby ks. Zbigniew odbył stosunek płciowy z Małgorzatą” – powiedział.

Inaczej sytuację przedstawiła koleżanka Małgorzaty, dziś z nią skonfliktowana. Zeznała, że już podczas dancingu Tomasz i Małgorzata wychodzili kilkakrotnie na papierosa, a potem wspólnie opuścili pokój, w którym spotkała się cała czwórka.

ZEZNANIA KOLEŻANKI MAŁGORZATY

Od tej chwili nie widziałam jej aż do godziny 6 czy 7 dnia następnego, kiedy to spotkaliśmy się w restauracji na śniadaniu. Koleżanka nie miała żadnych siniaków czy zadrapań. Atmosfera była normalna, rozmawiała ze Zbigniewem bez żadnej wrogości. Anna nic mi wówczas nie mówiła na temat gwałtu ani tego, że spędziła noc w towarzystwie Zbigniewa. Dopiero później dowiedziałam się od niej, że obaj panowie są księżmi. Była bardzo niezadowolona z faktu, że to ukrywali.

Słowo przeciwko słowu – tak oceniła sprawę prokuratura (a potem sąd), umarzając postępowanie ws. gwałtu. W uzasadnieniu umorzenia napisano, że „nie uzyskano dowodów, które by w stopniu dostatecznym potwierdzały fakt popełnienia przestępstwa”. Relacji Małgorzaty nie uznano za wiarygodną m.in. dlatego, że w zeznaniach mówiła tylko o sobie i księdzu Tomaszu, pomijając pozostałą dwójkę. Dziś kobieta tłumaczy, że robiła to, bo jej koleżanka była mężatką, więc nie chciała ujawniać szczegółów.

Ma też zastrzeżenia np. do tego, że sąd odrzucił wniosek o sprawdzenie, do jakich stacji bazowych logowały się o określonej godzinie telefony uczestników imprezy. Jej zdaniem taka analiza ujawniłaby, że ksiądz nie rozstał się z nią wcześniej. Nie zdołała jednak przekonać sądu i śledczych, dlaczego zwlekała tak długo (w SMS-ach z księdzem temat gwałtu pojawia się dopiero 2014 roku) i skąd jej postawa na drugi dzień i w następnych tygodniach (nie powiedziała koleżance, utrzymywała normalne kontakty z księżmi).

Nic do stracenia
Co z wiarygodnością zeznań duchownych? Co ciekawe, sąd też poddał je w wątpliwość: „Sąd odmówił wiary w zakresie, w jakim twierdzili, że po prostu rozstali się po kolacji z wyżej wskazanymi kobietami. Sąd miał w tym zakresie na względzie, iż niewątpliwie okoliczność tego rodzaju, mając na względzie profesję obu mężczyzn, mogła być dla nich kompromitująca”.

Potwierdzono także, że Małgorzata i Tomasz najprawdopodobniej utrzymywali stosunki seksualne. „Jednakże dopiero w sytuacji, gdy Tomasz postanowił zerwać znajomość z pokrzywdzoną, postanowiła ona przedstawić owe wydarzenia jako czyn zabroniony”.

Kobieta jednak idzie w zaparte. Przekonuje, że chciała załatwić sprawę polubownie, oczekiwała też pomocy ze strony Kościoła. Jeszcze przed złożeniem zawiadomienia do prokuratury pojechała na uroczystość, w której brał udział biskup (wcześniej odmówił spotkania). – Spytałam, dlaczego mnie ignoruje. Zdenerwowany powiedział, że nie interesują go moje problemy – twierdzi.

MAŁGORZATA

Długo nie dopuszczałam do siebie myśli, że zostałam zgwałcona. Czy mogłam się lepiej bronić? Może, ale na pewno nie chciałam seksu i wyraźnie dałam to do zrozumienia.

Sprawa jest przegrana, ale Małgorzata nie zamierza się poddawać. Chodzi zarówno o formalne oskarżenie o gwałt, jak i niemoralne postępowanie duchownego. – Nie mam nic do stracenia, ta sprawa zniszczyła mi życie – stwierdza. Właśnie wysłała pisma do Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka i Rzecznika Praw Obywatelskich. Z prośbą o pomoc wciąż pisze również do kurii. Bez skutku.

Księża uważają sprawę za zamkniętą. Nie wypowiadają się dla mediów.

naTemat.pl

Tvn24.pl: „Ksiądz Wojciech G. chciałby dobrowolnie poddać się karze”. Co proponuje prokuraturze w zamian?

osi, PAP, 20.03.2015
Ks. Wojciech G.

Ks. Wojciech G. (Fot. TVP Info)

Ks. Wojciech G. został oskarżony o wykorzystywanie seksualne nieletnich. „Obrońcy kapłana proponują prokuraturze, że ksiądz się przyzna i dobrowolne podda karze” – podaje nieoficjalnie Tvn24.pl. Jak ustalił portal, w zamian ksiądz, któremu grozi 15 lat więzienia, mógłby zostać skazany jedynie na 7 lub 8 lat.
„Obrońcy sondowali prokuratorów już od dłuższego czasu. W rozmowach prawnicy proponowali przyznanie się do winy i połowę maksymalnego zagrożenia karą, czyli od 7 lub 8 lat więzienia. Prokuratorzy decyzję podejmą dopiero po złożeniu wniosku na rozprawie” – podaje Tvn24.pl.
Portal dodaje, że jeżeli warunki ugody zaakceptuje prokurator, i tak ostateczna decyzja będzie należała do sądu. Może on ją odrzucić i proces będzie odbywał się dalej. Rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie Przemysław Nowak nie chciał komentować doniesień portalu.

Zeznania ponad 100 świadków

Ks. Wojciech G. jest oskarżony – oprócz wykorzystywania 8 chłopców (6 na Dominikanie, 2 w Polsce), o posiadanie pornografii dziecięcej oraz broni palnej, na którą nie posiadał zezwolenia. Zarzuty są według aktu oskarżenia potwierdzone zeznaniami ponad 100 świadków i opiniami kilkunastu biegłych. Wojciech G. nie przyznał się do popełnienia przestępstw i odmówił złożenia wyjaśnień.

Duchownemu grozi do 15 lat więzienia, jeśli nastąpi skazanie za dwa lub więcej przestępstw z aktu oskarżenia. Prokuratura podała, że Wojciech G. nie przyznał się do popełnienia zarzucanych mu czynów i skorzystał z prawa do odmowy składania wyjaśnień oraz odpowiedzi na zadawane mu pytania. Od 19 lutego jest w areszcie.

Ksiądz wskazywał, że ktoś chce mu zaszkodzić

Prok. Nowak przypomniał wcześniej, że z tej sprawy wyłączono do odrębnego postępowania materiały w zakresie doprowadzenia do obcowania płciowego małoletnich poniżej 15 lat na terenie Republiki Dominikańskiej przez Józefa Wesołowskiego – jako obywatela polskiego pełniącego obowiązki nuncjusza apostolskiego w tym kraju. Postępowanie w tej sprawie pozostaje w toku.

Ks. G. już w 2013 r., kiedy sprawa wyszła na jaw, zaprzeczał, by dopuścił się molestowania dzieci. – Jeżeli je skrzywdziłem, to tylko w takim wymiarze, że być może za bardzo zaufałem wszystkim tym ludziom na Dominikanie – mówił w wywiadach. Sugerował, że oskarżenia sfabrykowali ci, którym nie podobało się to, co robił na Dominikanie. Wskazał na antynarkotykowy program, który wprowadzał w okolicy, gdzie pracował. Ksiądz, który jest michalitą, został zawieszony przez władze tego zakonu. Zakon zatroszczył się też o pomoc pokrzywdzonym.

Zobacz także

TOK FM

Pawłowcz broniła SKOK-ów przed nadzorem, dziś mówi: „Nie pamiętam, co podpisałam. SKOK-i to afera PO”

Prof. Krystyna Pawłowicz broniła i wciąż broni SKOK-i i Grzegorza Biereckiego
Prof. Krystyna Pawłowicz broniła i wciąż broni SKOK-i i Grzegorza Biereckiego Fot. Sławomir Kamiński / AG

– SKOK-i działają zgodnie z prawem. Tylko w tych, które zostały opanowane przez ludzi PO, dzieją się nieprawidłowości. To jest afera PO – mówi w „Bez autoryzacji” posłanka PiS Krystyna Pawłowicz.

W 2013 roku broniła pani SKOK-ów przed nadzorem – podpisała się pani pod wnioskiem do Trybunału Konstytucyjnego o zbadanie rozporządzenia, które zwiększało kontrolę nad kasami. Dziś zrobiła by pani to samo?

Nie wiem, nie pamiętam, co wtedy podpisałam i jakiej treści był ten wniosek. To, co wiem na pewno, to że dziś powinna powstać komisja, która przyjrzy się nie aferze SKOK-ów, ale aferze SKOK Wołomin oraz nielegalnym działaniom KNF-u, które są wykorzystywane przeciwko Grzegorzowi Biereckiemu i kasom. Tym powinna się też zająć prokuratura. I z tego, co wiem, poseł Wipler złożył już odpowiednie doniesienie.

Nie ma “afery SKOK-ów”?

Jest tylko afera SKOK Wołomin. Przecież ciągle mówi się tylko o nieprawidłowościach, które tam występują. I jest to spółdzielnia opanowana przez osoby PO oraz ich znajomych.

KNF twierdzi na przykład, że Grzegorz Bierecki wyprowadził ze SKOK-ów kilkadziesiąt milionów złotych. To konkretny zarzut.

Z tego, co wiem, to bezpodstawne zarzuty. Jeśli senator Bierecki cokolwiek zrobił nie tak, to KNF powinno zawiadomić prokuraturę. Ja doskonale wiem jak to się robi, jak się psuje opinię przedsiębiorcy właśnie przez takie działania. Wielokrotnie widziałam, jak niszczy się przedsiębiorców w procedurach kontrolnych, które nie mają nic wspólnego z sądowymi. To samo robi dziś Komisja Nadzoru Finansowymi. Są jakieś pisma, jest kampania wyborcza, a po wyborach okaże się, że w ogóle nie chodzi o tę osobę i tę instytucję. Powtarzam: donieście na Biereckiego do prokuratury, a jeśli nie, to jest to zwykłe pomówienie.

To dlaczego senator Bierecki jest zawieszony w partii?

Sam się zawiesił, bo takie są standardy w PiS-ie. Jeśli gdzieś są wysuwane zarzuty istotne wobec partii, to najwyższe standardy nakazują, by w ten sposób postąpić.

Ale pani już przesądza, że Bierecki nie ma sobie nic do zarzucenia.

Sprawa jest w toku, on powoli ją wyjaśnia, zwrócił się nawet do pani premier z pytaniem o działania KNF. Ona nie odpowiada, co tylko potwierdza, że chodzi o to, by go skompromitować. Tymczasem SKOK-i działają zgodnie z prawem. Tylko w tych, które zostały opanowane przez ludzi PO, dzieją się nieprawidłowości. To jest afera PO.

Rozumiem, że publicznie oskarża pani KNF o działanie na zlecenie Platformy Obywatelskiej?

Tak to wygląda, tak to można oceniać po działaniach. Jeśli nie ma doniesienia do prokuratury, a są upubliczniane jakieś dokumenty, to trzeba na to patrzeć w kontekście kampanii wyborczej. A zaraz mamy wybory, które albo pozwolą odzyskać Polskę, albo nie. Stawka jest duża, stąd te działania KNF. Oczernianie jest ewidentnie z konkretnym zamiarem.

Załóżmy, że działania Biereckiego były zgodne z prawem. Ale może trzeba je ocenić jako niewłaściwe etycznie?

Ale o czym pan mówi? Ja nie mam zaufania do tego, co mówi KNF. Jak zobaczę umowę, zobaczę potwierdzenie, że nastąpiło złamanie prawa, to być może tak stwierdzę. Póki co niewiele na to wskazuje. U nas młyny sprawiedliwości powoli mielą. Pewnie Grzegorz Bierecki będzie się musiał długo oczyszczać, jeśli uda się go państwu zniszczyć.

naTemat.pl

Balcerowicz o SKOK-ach: PiS bronił ich struktury przed nadzorem zewnętrznym

AB, PAP, 19.03.2015
Leszek Balcerowicz

Leszek Balcerowicz (Fot. STEFAN ROMANIK / AGENCJA GAZETA)

– Struktura SKOK-ów była broniona przed nadzorem zewnętrznym przez cały PiS – mówił w programie „Kropka nad i” w TVN24 prof. Leszek Balcerowicz. Były wicepremier odniósł się też do zarzutów, które PiS wysuwa w tej sprawie wobec prezydenta. – Dzikie slogany, dzikie oskarżenia – powiedział.
– Straty, jakie narosły w strukturze kas, są największe w historii III RP. Dlaczego do tej pory było tak mało protestów? Nikt nie stracił pieniędzy, bo ze środków bankowego funduszu gwarancyjnego uzupełniono te ogromne straty – do tej pory to trzy miliardy złotych – mówił w programie Moniki Olejnik Balcerowicz.- Do tej pory żaden bank nie poniósł łącznie takich strat jak w SKOK-ach. Ale ostateczne ofiary tego to nie są same banki – te instytucje odbijają to sobie, oferując trochę gorsze warunki dla tych, co oszczędzają i dla tych, co pobierają kredyty. Ludzie powinni o tym wiedzieć – przekonywał.Straty w SKOK-ach spadają na ludzi

– Komisja Nadzoru Bankowego mogła przejąć odpowiedzialność dopiero po 2012 roku, gdyż opracowany w 2009 roku projekt ustawy, na mocy której kontrolę miała przejąć Komisja Nadzoru Finansowego, nie wszedł w życie ze względu na skierowanie go przez poprzedniego prezydenta do Trybunału Konstytucyjnego – tłumaczył były wicepremier.

– Osobą odpowiedzialną za przygotowanie tego wniosku był Andrzej Duda, obecny kandydat PiS na prezydenta. Straty zaczęły narastać w okresie od 2009 do 2012 roku. Wtedy następny prezydent wycofał tę niesłusznie skierowaną do Trybunału ustawę i ją podpisał. Wówczas się okazało, że przez te trzy lata narosły duże straty, które spadają na ludzi – mówił.

Balcerowicz: Dzikie slogany, dzikie oskarżenia

Monika Olejnik pytała też o zarzuty PiS wobec prezydenta Bronisława Komorowskiego. Według opozycji SKOK-i wołomińskie miały być prowadzone przez znajomego prezydenta i de facto to właśnie Komorowski ma ponosić odpowiedzialność za to, że tam były największe straty.

– Dzikie slogany, dzikie oskarżenia – to jest właśnie taki przykład. Z moralnego punktu widzenia patronowanie strukturze, czyli SKOK-om, w których wybuchły gigantyczne straty – przez co ponoszą konsekwencje ludzie – to nie jest czyn, który można przykryć tego rodzaju dzikim atakiem – kontrował Balcerowicz. Gość dziennikarki przekonywał, że senator Grzegorz Bierecki „powinien uznać przynajmniej z moralnego punktu widzenia, że takie straty narosły z powodu niekompetencji”.

– Ta struktura SKOK-ów, pewnie z niewiedzy, a niekoniecznie z perfidii, była niesłychanie broniona przed nadzorem zewnętrznym przez cały PiS – mówił Balcerowicz.

Nieprawidłowości w SKOK

Według ubiegłotygodniowych publikacji „Wprost” i „Gazety Wyborczej”, z materiałów zgromadzonych przez Komisję Nadzoru Finansowego wynika, że majątek zlikwidowanej w 2010 r. Fundacji na rzecz Polskich Związków Kredytowych, która kontrolowała system SKOK-ów i której prezesem był Grzegorz Bierecki, przekazany został do spółki będącej własnością kilku osób, w tym Biereckiego, mającego w niej najwięcej udziałów, nie zaś do instytucji w systemie SKOK, np. do Kasy Krajowej.

Sprawie tej poświęcone było pismo szefa KNF Andrzeja Jakubiaka, które otrzymali: premier Ewa Kopacz, marszałek Senatu oraz szefowie CBA i ABW. Premier oceniła w zeszły wtorek, że „sytuacja jest bardzo poważna” i należy ją wyjaśnić.

Bierecki: To brudna kampania wyborcza

Bierecki, w oświadczeniu wydanym w zeszłą środę napisał, że wszystkie zarzuty podnoszone w artykułach „Wprost” i „GW” to kłamstwa. – Kłamią na mój temat również politycy PO, z premier Ewą Kopacz na czele, prowadząc w ten sposób brudną kampanię wyborczą – oświadczył Bierecki.

Według niego, środki Fundacji na rzecz Polskich Związków Kredytowych nie były środkami publicznymi ani środkami spółdzielców. Były one – jak zapewnił – przekazane fundacji przez Światową Radę Unii Kredytowych „na konkretny cel” i dysponowane zgodnie z jej wolą. Bierecki zapowiedział, że będzie dochodził swoich praw w sądzie, „kierując pozwy przeciwko osobom i instytucjom powielającym skandaliczne oszczerstwa”.

Zobacz także

TOK FM

PiS pyta o powiązania prezydenta i PO z władzami SKOK Wołomin. PO: Wychodzi zaplecze Dudy – Macierewicz

jagor, PAP, 19.03.2015
Oddział SKOK Wołomin w Wołominie  Oddział SKOK Wołomin w Wołominie (Fot. Przemek Wierzchowski / Agencja Gazeta)
PiS domaga się, aby prezydent Bronisław Komorowski i politycy PO wyjaśnili swoje powiązania z władzami SKOK Wołomin i fundacji „Pro Civili”, w których znaleźli się byli funkcjonariusze WSI. To próba odwrócenia uwagi przez PiS od problemów SKOK-ów – komentuje zarzuty PO.
W czwartek odbyło się posiedzenie zespołu parlamentarnego ds. skutków działalności komisji weryfikacyjnej WSI, na czele której stał Antoni Macierewicz. Zespół, w skład którego wchodzą politycy PiS, omawiał – jak ogłosił kierujący jego pracami poseł Bartosz Kownacki – „powiązania Bronisława Komorowskiego ze SKOK Wołomin”.
Podczas prezentacji zwrócono uwagę, że w radzie nadzorczej SKOK-u Wołomin zasiadał m.in. Piotr P. – były oficer WSI, powiązany wcześniej z fundacją „Pro Civili”. Osób powiązanych z „Pro Civili”, które znalazły się potem w SKOK Wołomin – jak podkreślają politycy PiS – jest więcej.

Podczas posiedzenia przytoczono informacje zawarte w raporcie z weryfikacji WSI. Zgodnie nimi fundacja „Pro Civili” oraz powiązane z nią firmy były tzw. pralnią pieniędzy, które mogły pochodzić z działalności grup przestępczych. Fundacja miała też realizować fikcyjne zamówienia kosztem Wojskowej Akademii Technicznej.

„Gdyby państwo działało, nie doszłoby do sytuacji w SKOK Wołomin”

Według Kownackiego „kontynuacją procederu” Piotra P. było powołanie SKOK Wołomin. – Te same osoby. Ten sam sposób działania: fałszywe dokumenty, ewentualnie zawyżana wartość gruntów i usług – podkreślił.

– Udowodniliśmy, że gdyby instytucje państwa polskiego działały w sposób sprawny, gdyby przez ostatnie 7 lat, nie zajmowano się dyskredytowaniem komisji weryfikacyjnej WSI, gdyby PO i politycy tej partii zajmowali się tym, do czego są powołani, nie doszłoby do sytuacji w SKOK Wołomin – powiedział po zakończeniu spotkania zespołu Kownacki.

– Odpowiedzialne za to, że ponad 1 miliard złotych wyparował ze SKOK Wołomin, są instytucje państwowe, które nie robiły nic w tej sprawie, pozwoliły, że osoby, w sprawie których prowadzone było śledztwo dotyczące „Pro Civili”, spokojnie funkcjonowały i zakładały kolejne procedery – dodał.

Wśród instytucji, które powinny nadzorować działania SKOK Wołomin, poseł wymienił Komisję Nadzoru Finansowego i ABW.

Podczas prezentacji pojawiła się informacja, że w 2012 roku kasa krajowa SKOK poinformowała KNF o nieprawidłowościach w SKOK Wołomin. – Czy to jest tylko bezczynność, czy wynika to ze związków polityków PO z WSI? – pytał Kownacki.

Podczas rozmowy z dziennikarzami, i wcześniej w trakcie omawiania prezentacji, poseł zwrócił uwagę, że Bronisław Komorowski w latach 2000-2001 roku był ministrem obrony narodowej i nadzorował WSI. Wtedy – jak mówił poseł – WSI „nakazały” Centralnemu Biuru Śledczemu, aby ludzi z WSI powiązanych z fundacją „Pro Civili” nie ścigać.

– Dlaczego minister obrony narodowej nic w tej sprawie nie robił? Czy prawdą jest, że prezydent Bronisław Komorowski, jak mówią media, spotykał się z Piotrem P., o którym wiedział, że jest zaangażowany w przestępczy proceder? Czy rzeczywiście spotykał się w Pałacu Prezydenckim? – to niektóre z pytań, które zadał szef zespołu Bartosz Kownacki.

Politycy PiS pytali też, jakie były relacje polityków PO, prezydenta z władzami SKOK Wołomin i fundacji „Pro Civili”. Prezentacja przedstawiona dziennikarzom i politykom PiS zawierała m.in. zdjęcia szefostwa fundacji SKOK Wołomin z Bronisławem Komorowskim i obecnym europosłem PO Dariuszem Rosatim.

PO: Wychodzi prawdziwe zaplecze (kandydata Dudy) – czyli Antoni Macierewicz

Poseł PO Mariusz Witczak – komentując zarzuty PiS wobec Platformy i prezydenta – powiedział, że „wychodzi prawdziwe zaplecze (kandydata na prezydenta Andrzeja Dudy) – czyli Antoni Macierewicz”. – To zasłona dymna ze strony PiS, każde dziecko wie, że sprawa SKOK-ów środowiskowo i politycznie dotyczy tylko jednej partii politycznej – Prawa i Sprawiedliwości, bo granice między PiS i SKOK-ami są niejasne – podkreślił polityk Platformy.

Jak dodał, mówienie o politykach PO w kontekście SKOK-ów to „próba odwracania uwagi, zaciemniania prawdziwego obrazu sytuacji”, a wciąganie w tę kwestię prezydenta – „to uderzenie kulą w płot”.

Wipler zawiadamia prokuraturę ws. SKOK-ów

Przemysław Wipler (niezrz.) zapowiedział, że w czwartek złoży dwa zawiadomienia do prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstw w sprawie SKOK-ów. Jak wyjaśnił, chodzi o niedopełnienie obowiązku nadzoru KNF nad SKOK Wołomin oraz przekroczenie uprawnień przez członków KNF.

– Pierwsze przestępstwo zostało moim zdaniem popełnione przez członków władz KNF, którzy nie dopełnili obowiązków, do których byli zobowiązani jako przedstawiciele nadzoru nad SKOK-ami. SKOK Wołomin był zarządzany przez zorganizowaną grupę przestępczą – powiedział Wipler w czwartek na konferencji prasowej w Sejmie. Jak ocenił, w wyniku zaniechań członków KNF Bankowy Fundusz Gwarancyjny stracił 700 milionów złotych, a kilkaset rodzin straciło dużą część oszczędności.

Śledztwo dotyczące działania na szkodę SKOK Wołomin zostało wszczęte przez Prokuraturę Okręgową w Gorzowie Wlkp. w maju 2013 roku, po tym jak podczas innego postępowania dot. wyłudzenia kredytów z gorzowskiego oddziału PKO ustalono, że wielomilionowe kredyty na podstawie nierzetelnej dokumentacji wyłudzano także ze SKOK Wołomin.

Z ustaleń śledczych wynika, że za wiedzą osób z kierownictwa SKOK Wołomin podstawione osoby przedkładały podrobione zaświadczenia o zatrudnieniu i wysokości zarobków oraz akty notarialne stanowiące zabezpieczenie pożyczek i kredytów na nieruchomościach o znacznie zawyżonej wartości. To pozwalało uzyskiwać wysokie kredyty i pożyczki. Pierwsze z zaciąganych kredytów były spłacane, a następne były już spłacane kolejnymi, zaciąganymi nielegalnie kredytami – wynika z ustaleń śledztwa.

W kwietniu ub.r. gorzowski sąd aresztował wiceprezes SKOK Wołomin Joannę P. i mężczyznę związanego z tą instytucją Piotra P. Joanna P. usłyszała zarzut działania na szkodę firmy, natomiast Piotr P. zarzut udziału w wyłudzaniu kredytów. Obojgu zarzucono też udział w zorganizowanej grupie przestępczej.Wipler poinformował, że drugie zawiadomienie dotyczy podejrzenia popełnienia przestępstwa przekroczenia uprawnień przez członków KNF, którzy – jego zdaniem – prowadzą kampanię polityczną i medialną przeciw senatorowi Grzegorzowi Biereckiemu. Jak dodał, członkowie KNF przekazują mediom informacje wrażliwe, które zostały uzyskane w ramach nadzoru nad SKOK-ami. – Z tych informacji nie wynikają żadne nieprawidłowości prawne czy przestępstwa, a które są wykorzystywane do kampanii pomówień przeciw senatorowi Biereckiemu – zaznaczył.Majątek zamiast do SKOK-ów trafił do spółkiWedług ubiegłotygodniowych publikacji „Wprost” i „Gazety Wyborczej”, z materiałów zgromadzonych przez Komisję Nadzoru Finansowego wynika, że majątek zlikwidowanej w 2010 r. Fundacji na rzecz Polskich Związków Kredytowych, która kontrolowała system SKOK-ów i której prezesem był Grzegorz Bierecki, przekazany został do spółki będącej własnością kilku osób, w tym Biereckiego, mającego w niej najwięcej udziałów, nie zaś do instytucji w systemie SKOK, np. do Kasy Krajowej.

Sprawie tej poświęcone było pismo szefa KNF Andrzeja Jakubiaka, które otrzymali: premier Ewa Kopacz, marszałek Senatu oraz szefowie CBA i ABW. Zdaniem premier „sytuacja jest bardzo poważna” i należy ją wyjaśnić.

Bierecki: To kłamstwa i brudna kampania

Zdaniem Biereckiego wszystkie zarzuty podnoszone w artykułach „Wprost” i „GW” to kłamstwa. – Kłamią na mój temat również politycy PO, z premier Ewą Kopacz na czele, prowadząc w ten sposób brudną kampanię wyborczą – oświadczył Bierecki.

Spółdzielcze Kasy Oszczędnościowo-Kredytowe stały się jednym z głównych tematów politycznego sporu. PO wskazuje na patologie w kasach, wykazane w raportach Komisji Nadzoru Finansowego. PiS uważa, że temat jest instrumentalnie wykorzystywany w kampanii wyborczej. W środę o sytuacji w SKOK-ach 9 godzin dyskutowali posłowie z sejmowej Komisji Finansów Publicznych. Z przedstawionych posłom informacji Komisji Finansów Publicznych wynika, że sektor SKOK odnotował stratę w wysokości ok. 126 mln zł, a niedobór funduszy własnych to ok. 300 mln zł.

Pod koniec 2014 r. 41 kas było objętych postępowaniem naprawczym. W stosunku do dwóch – SKOK Wołomin i SKOK Wspólnota – musiała zostać ogłoszona upadłość. Dwie kasy zostały przejęte przez banki.

TOK FM

Rozpoczyna się proces księdza G. Grozi mu 15 lat więzienia

mw, pap, 20.03.2015
Ksiądz Wojciech G.

Ksiądz Wojciech G. (LASKI DIFFUSION / EN)

Dziś przed Sądem Rejonowym w Wołominie ma rozpocząć się proces ks. Wojciecha G., oskarżonego o molestowanie nieletnich na Dominikanie i w Polsce. Nie przyznaje się on do zarzutów, za które grozi do 15 lat więzienia. Sąd już wyłączył jawność całej sprawy.
Decyzja o wyłączeniu jawności całej rozprawy zapadła 12 marca – podano w zespole prasowym Sądu Okręgowego Warszawa-Praga. Kolejne wyznaczone dotychczas terminy rozpraw to 25 marca oraz 10 i 24 kwietnia. Ks. G. przebywa w areszcie od lutego ub. roku; areszt przedłużono do 30 kwietnia. W śledztwie nie przyznał się do zarzutów, za które grozi mu do 15 lat więzienia. Skorzystał z prawa do odmowy składania wyjaśnień.Osiem ofiar księdza
W październiku ub.r. Prokuratura Okręgowa w Warszawie skierowała do sądu w Wołominie akt oskarżenia przeciw ks. G., w którym oskarżyła go o 10 przestępstw, w tym obcowania płciowego z małoletnim oraz molestowania. Za pokrzywdzonych prokuratura uznała osiem osób: dwóch obywateli polskich i sześciu obywateli dominikańskich. Z ustaleń śledztwa wynika, że dwa czyny ks. G. popełnił w latach 2000-01 w Polsce, a pozostałe – w różnych okresach na przestrzeni lat 2009-13 na terenie Republiki Dominikańskiej.Oprócz tego prokuratura zarzuciła duchownemu posiadanie w Republice Dominikańskiej treści pornograficznych z udziałemmałoletnich poniżej 15 lat oraz posiadanie bez zezwolenia pistoletu i amunicji. Zarzucone mu czyny zagrożone są karą do 12 lat więzienia, ale w razie skazania za dwa lub więcej przestępstw sąd będzie mógł wymierzyć mu karę łączną w wymiarze do 15 lat.Ksiądz zaprzecza

W wywiadzie z 2013 r. ks. G. zaprzeczał, by dopuścił się molestowania dzieci.

– Jeżeli je skrzywdziłem, to tylko w takim wymiarze, że być może za bardzo zaufałem wszystkim tym ludziom na Dominikanie” – mówił. Sugerował, że oskarżenia sfabrykowali ci, którym nie podobało się to, co robił na Dominikanie; wskazał na antynarkotykowy program, który wprowadzał w okolicy, gdzie pracował. Pokrzywdzeni przez ks. G. obywatele Dominikany będą mieli swych pełnomocników na procesie księdza, a dominikańska prokuratura rozważy, czy wysłać też swych obserwatorów na ten proces – zapowiadali w grudniu ub.r. prokuratorzy generalni obu państw Andrzej Seremet i Francisco Dominquez Brito. – Oczekujemy sprawiedliwego, wysokiego wyroku, jaki zadowoli opinię publiczną na Dominikanie – mówił Brito. Seremet podkreślał, że polski prokurator może wnioskować, żeby wskazane przez niego osoby obserwowały przebieg niejawnej rozprawy. Rzecznik PG Mateusz Martyniuk powiedział PAP, że ostatecznie prokuratorzy z Dominikany nie przyjadą jednak na proces. – Mają zaufanie do naszej prokuratury – dodał Martyniuk.

Osobno – sprawa arcybiskupa Wesołowskiego

Ze śledztwa warszawskiej prokuratury do odrębnego postępowania wyłączono sprawę obcowania płciowego z małoletnimi poniżej 15. roku życia w Dominikanie przez Józefa Wesołowskiego – jako obywatela polskiego pełniącego obowiązki nuncjusza apostolskiego w tym kraju. Postępowanie to zawieszono pod koniec ub.r. z powodu braku pomocy prawnej z Watykanu. Wkrótce ma rozpocząć się w Watykanie proces abp. Wesołowskiego, pierwszy w historii w sprawie pedofilii. Będzie to jednak możliwe dopiero po uprawomocnieniu się wyroku trybunału kanonicznego, który wydalił go ze stanu kapłańskiego – Wesołowski odwołał się. W 2013 r. Episkopat Polski przyjął trzy aneksy do zatwierdzonych w 2012 r. wytycznych co do procedur reagowania na przypadki pedofilii wśród duchownych. Zgodnie z aneksami, zgłoszenie do prokuratury przypadku pedofilii pozostawiono w gestii ofiary. Niedawno podano, że od 2010 do 2013 r. przynajmniej 19 księży skazano za czyny seksualne z małoletnimi.

Zobacz także

wyborcza.pl

Zaćmienie Słońca – 7 przykazań, jak je oglądać i nie oślepnąć

Piotr Cieśliński, 19.03.2015
Zaćmienie Słońca bezpiecznie można oglądać przez specjalne filtry

Zaćmienie Słońca bezpiecznie można oglądać przez specjalne filtry (Fot. Wojciech Surdziel/AG)

Jak zwykle przed zaćmieniem Słońca na internetowych forach pojawią się wujkowie „dobra rada”, którzy podrzucają domowe sposoby na oglądanie zjawiska – „przez płytę CD”, „zdjęcie RTG”, „okopcone szkło”… Nie słuchajcie ich!

Zaćmienie rozpoczyna się ok. 9:45

Przez dwie godziny i dwadzieścia minut Księżyc będzie się nasuwał na Słońce i powoli przesłaniał jego tarczę.
Maksymalna faza zaćmienia nastąpi ok. godz. 10:54.
W zależności od miejsca obserwacji Słońce zostanie zakryte od blisko 57 proc. w Bieszczadach do około 76 proc. w okolicach Świnoujścia.

Tego zaćmienia nie możesz przegapić | Gdzie je oglądać z profesjonalnymi astronomami? | Poradnik obserwatora | Zobacz to na infografikach

Nie wystarczy, że przesłona, przez którą obserwujesz zaćmienie Słońca, daje przyciemniony obraz słonecznej tarczy i jej blask cię już nie razi. Najbardziej groźne są promienie podczerwone, a także ultrafiolet, których w ogóle nie widać.

Nie lekceważcie Słońca! Potrafi ono wypalić „plamę” w krzemowej matrycy CCD, która znajduje się w aparatach cyfrowych czy smartfonach – kto kierował swój aparat na Słońce, ten wie, o czym mowa. Wyobraźcie więc sobie, na co narażone są wrażliwe biologiczne tkanki w oku.

Co gorsza, siatkówka nie ma receptorów bólu, więc nic cię nie ostrzeże, że właśnie tracisz wzrok.

Dlatego warto trzymać się tych 7 przykazań:

1. Nigdy nie patrz na Słońce bez żadnego zabezpieczenia, także przez zmrużone oczy lub poprzez chmury;

2. Nigdy nie spoglądaj na Słońce przez okulary przeciwsłoneczne, nawet jeśli złożysz ze sobą kilka par naraz;

3. Nie patrz także przez okulary polaryzacyjne (takie, które rozdają w kinach 3D);

4. Nie używaj czarnych klisz fotograficznych ani rentgenowskich. Warto wiedzieć, że tylko czarno-białe filmy ze srebrną emulsją, całkowicie naświetlone i wywołane zabezpieczą oko. Kolorowe filmy już nie! Jeśli więc nie jesteś na 100 proc. pewien, jaki rodzaj filmu masz w ręku, lepiej nie sprawdzaj tego w praktyce.

5. Zapomnij też o takich wynalazkach, jak: dyskietki, płyty CD, CD-ROM-y i szkiełka okopcone. One także nie są bezpieczne! Mogą przepuszczać sporo promieniowania UV albo, a także mieć drobne defekty podczerwonego (niektóre CD mają zbyt cienką warstwę aluminium).

6. Nigdy nie patrz na Słońce przez lornetkę, lunetę, teleskop czy aparat fotograficzny, jeżeli nie są zaopatrzone w profesjonalny filtr (to chyba najlepszy sposób, by szybko oślepnąć).

7. Nie patrz w Słońce przez żaden z optycznych przyrządów – lornetki, teleskopy, aparat fotograficzny – nawet wtedy, gdy na oczach masz okulary spawalnicze czy profesjonalny filtr słoneczny. Te urządzenia koncentrują światło słoneczne i może ono przez twój filtr przeniknąć.

Fotografujesz piątkowe zaćmienie Słońca? Prześlij nam swoje zdjęcia na adres: listy@wyborcza.pl. Opublikujemy je w galerii.

Zaćmienie Słońca – ABC bezpiecznego oglądania

Przez co można bez obaw o uszkodzenie wzroku spoglądać na Słońce?

A. Bezpieczne są specjalne filtry wykonane z aluminiowej folii mylarowej o gęstości optycznej ND 5.0 (z niej zazwyczaj są robione okulary do oglądania Słońca, które można kupić w niektórych sklepach optycznych). Także mocne szkło spawalnicze nr 14 (14 DIN) – takie szkło jest bardziej trwałe niż folia, ale droższe.

B. Dokładnie sprawdźcie swoje filtry i okulary, zanim ich użyjecie – czy nie są zdarte, nie mają dziurek czy zadrapań. Folia mylarowa jest dość delikatna.

C. Zdecydowanie najbezpieczniejszą opcją jest obserwacja cienia tarczy słonecznej za pomocą kamery otworkowej, która jest bardzo łatwa do wykonania. Spróbujcie też znaleźć wokół siebie naturalne kamery otworkowe – tj. szczeliny między gałęziami i liśćmi drzew (choć tych liści teraz jak na lekarstwo), szczeliny między żaluzjami albo nawet dziurki w sitku – i obserwować obraz zaćmionego Słońca, który rzucają promienie po przejściu przez takie naturalne przeszkody.

Aby otworzyć większą grafikę w nowym oknie, kliknij w nią

Jak bezpiecznie obejrzeć zaćmienie Słońca

O której godzinie faza dzisiejszego zaćmienia będzie maksymalna i ile procent tarczy słonecznej zostanie zakryte:

Białystok 11:00 65,8%
Bydgoszcz 10:54 70,9%
Gdańsk 10:56 72,6%
Gorzów Wlkp. 10:50 72,9%
Katowice 10:52 64,2%
Kielce 10:55 63,7%
Koszalin 10:53 74,7%
Kraków 10:53 62,8%
Lublin 10:58 62,5%
Łódź 10:54 66,8%
Olsztyn 10:57 69,8%
Opole 10:51 66,2%
Poznań 10:52 70,6%
Rzeszów 10:56 60,6%
Szczecin 10:50 74,8%
Świnoujście 10:50 76,0%
Toruń 10:54 70,1%
Warszawa 10:57 66,1%
Wrocław 10:50 68,0%
Zielona Góra 10:49 71,1%

Zobacz także

wyborcza.pl

7 zaćmień Słońca, które zapisały się w historii. Czy dzisiejsze też zapamiętamy?

Piotr Cieśliński, 20.03.2015
Częściowe zaćmienie słońca z 2011 roku

Częściowe zaćmienie słońca z 2011 roku (SŁAWOMIR KAMIŃSKI)

Jest kilka zaćmień Słońca, które już na zawsze zapisały się w historii, legendach, literaturze czy nauce.

Zaćmienie rozpoczyna się ok. 9:45

Księżyc będzie się nasuwał na Słońce i powoli przesłaniał jego tarczę przez dwie godziny i dwadzieścia minut.
Maksymalna faza zaćmienia nastąpi ok. godz. 10:54.
W zależności od miejsca obserwacji Słońce zostanie zakryte od blisko 57 proc. w Bieszczadach do około 76 proc. w okolicach Świnoujścia.

Tego zaćmienia nie możesz przegapić | Jak je oglądać i nie oślepnąć | Gdzie je oglądać? | Poradnik obserwatora | Zobacz to na infografikach

1| Zaćmienie jako pierwsze odnotowane w ziemskich kronikach

Pierwsza w historii relacja o zaćmieniu pochodzi ze starożytnych Chin. Chińczycy uważali, że w czasie zaćmienia smok pożera Słońce. Głównym zadaniem nadwornych astronomów miało być ustalenie, kiedy kolejny raz smok zagrozi Słońcu. Żeby w odpowiedniej chwili wszcząć hałas i rwetes – za pomocą bębnów, kotłów, sztucznych ogni.

Po takiej demonstracji siły smok zawsze odstępował od swych złowieszczych zamiarów, zaćmienie przechodziło i Słońce na nowo wyłaniało się z ciemności. Dokument „Shu Ching” wspomina o cesarzu Yao i dwóch braciach astronomach, Hsi i Ho, którzy zaniedbali obowiązki. Przegapili zaćmienie, a w dodatku w krytycznym momencie znaleziono ich pijanych. Cesarz przeraził się nie na żarty, że Słońce mogło zostać połknięte już na zawsze. I kazał ściąć głowy nieszczęsnym astronomom. Historycy sądzą, że chodziło o zaćmienie z 22 października 2134 roku przed Chrystusem.

2| Pierwsze zaćmienie, które zostało przewidziane

Według podań starożytnego historyka Herodota pierwsze zaćmienie Słońca udało się przewidzieć greckiemu filozofowi Talesowi z Miletu. Herodot pisał, że to zaćmienie przerwało bitwę toczoną w Azji Mniejszej nad rzeką Halys między Medami a Lidyjczykami, dwoma potężnymi państwami, które wtedy istniały na terenie obecnej Turcji. Przeciwnicy mieli zawrzeć pokój, bojąc się gniewu niebios. Ponieważ historycy ustalili, że to zaćmienie nastąpiło 28 maja 585 r. p.n.e, bitwa między Medami i Lidyjczykami jest najstarszym wydarzeniem historycznym, którego data została określona z dokładnością do jednego dnia.

3| Zaćmienie, dzięki któremu powstały Niemcy i Francja

W jednej ze średniowiecznych kronik odnotowano, że całkowite zaćmienie Słońca 5 maja 840 r. było przyczyną śmierci Ludwika Pobożnego, syna Karola Wielkiego. Miał się on tak przerazić nieoczekiwanym zgaśnięciem Słońca, że zasłabł i po kilku tygodniach zmarł, co zapoczątkowało wojnę domową pomiędzy jego synami. Zakończył ją dopiero traktat w Verdun. Podzielił on wielkie królestwo, które Ludwik odziedziczył po ojcu Karolu Wielkim, na trzy części, z których biorą się dzisiejsze Francja, Włochy i Niemcy.

4| Zaćmienie, które zaskoczyło Władysława Jagiełłę

Jak opisuje w swoich kronikach Jan Długosz, całkowite zaćmienie Słońca z czerwca 1415 roku zaskoczyło Władysława Jagiełłę podczas jego podróży na Litwę: „W piątek po Oktawie Bożego Ciała, o trzeciej godzinie, w godzinie pacierzy Tercją zwanych, wielkie zaćmienie Słońca się objawiło, które jako zjawisko niespodziewane i nieznane Króla Władysława i wszystkich, którzy z nim jechali, wpierw w wielkie zdumienie, a potem w bojaźń zabobonną wprawiło. Tak bowiem było wielkie, że ptaki nagłą ciemnością przestraszone na ziemi osiadły, a gwiazdy świeciły jak w nocy; tenże Król Władysław z powodu ciemności zmuszony był się zatrzymać i nie wcześniej mógł ruszyć naprzód, aż zaćmienie Słońca nie minęło”.

Fotografujesz zaćmienie słońca? Prześlij nam swoje zdjęcia na adres:listy@wyborcza.pl. Opublikujemy je w galerii.

5| Zaćmienia Prusa i Sienkiewicza

Dwóch naszych znakomitych pisarzy posłużyło się zaćmieniem w fabułach swoich powieści. Ale obydwaj popełnili w tym błędy.

W „Faraonie” Bolesława Prusa kapłan Herhor wygrał walkę o władzę z młodym Ramzesem XIII, gdyż potrafił przewidzieć zaćmienie Słońca i wykorzystać je jako znak gniewu bożego. W rzeczywistości jednak w egipskich zapiskach nie znaleziono najmniejszej wzmianki o zaćmieniach. To zresztą dziwi wielu historyków, bo w czasie rozkwitu cywilizacji nad Nilem Słońce musiało znikać wielokrotnie, a niewątpliwie Egipcjanie obserwowali zjawiska niebieskie. Być może zaćmienia przetrwały tylko w symbolice, np. w wizerunku uskrzydlonego Słońca (np. angielski astronom E. W. Maunder zauważył pod koniec zeszłego wieku, że blada korona rozciągająca się wokół zaćmionego Słońca może czasem przypominać do złudzenia skrzydła).

Zaćmienie pojawia się także u Sienkiewicza – w pierwszych zdaniach „Ogniem i mieczem”: „Rok 1647 był to dziwny rok, w którym rozmaite znaki na niebie i ziemi zwiastowały jakoweś klęski i nadzwyczajne zdarzenia. Współcześni kronikarze wspominają, iż z wiosny szarańcza w niesłychanej ilości wyroiła się z Dzikich Pól i zniszczyła zasiewy i trawy, co było przepowiednią napadów tatarskich. Latem zdarzyło się wielkie zaćmienie słońca, a wkrótce potem kometa pojawiła się na niebie”. Sienkiewicz popełnił jednak nieścisłość, bo w 1647 r. na ziemiach Rzeczypospolitej nie wydarzyło się żadne zaćmienie Słońca.

6| Zaćmienie, w którym narodziła się największa zagadka Słońca

W czasie obserwacji zaćmienia 7 sierpnia 1869 r. w Ameryce Północnej naukowcy odkryli w zielonej części widma korony słonecznej dziwną jasną linię. Żaden znany atom ani cząsteczka nie emitowała takiej długości fali. Przez długi czas myślano, że to jakiś nieznany pierwiastek. Dopiero w połowie XX wieku wyjaśniło się, że tak świecą atomy żelaza, z których oderwano aż 13 elektronów. Jest to możliwe tylko w niewyobrażalnej temperaturze. W ten sposób pojawiła się największa i do dziś nierozwiązana zagadka dotycząca Słońca. Dlaczego słoneczna korona, rozciągająca się na kilka milionów kilometrów od powierzchni Słońca, ma temperaturę aż 2,5 mln st. C? Powierzchnia Słońca nie jest tak gorąca (zaledwie 6 tys. st. C), a im dalej w kosmos, tym powinno być chłodniej.

7| Zaćmienie, dzięki któremu Einstein stał się celebrytą

W 1919 r. w Afryce miało dojść do zaćmienia Słońca na tle jasnej gromady gwiazd zwanej Hiadami. To była okazja, by poddać testowi ogólną teorię względności, czyli nową teorię grawitacji, którą Einstein opublikował trzy lata wcześniej, a która przewidywała, że promienie światła z odległych gwiazd ulegną zakrzywieniu w pobliżu Słońca. Wyprawą na Czarny Kontynent kierował brytyjski uczony Artur Eddington. Kiedy wrócił do Londynu, na głośnej sesji w Towarzystwie Królewskim, triumfująco powiedział: „Einstein ma rację”. Następnego dnia – 7 listopada 1919 r. – wszystkie angielskie gazety krzyczały tytułami na pierwszych stronach: „Teoria Newtona obalona!”. To wtedy Einstein zyskał nieśmiertelną sławę i status światowego celebryty.

O której godzinie faza dzisiejszego zaćmienia będzie maksymalna i ile procent tarczy słonecznej zostanie zakryte:

Białystok 11:00 65,8%
Bydgoszcz 10:54 70,9%
Gdańsk 10:56 72,6%
Gorzów Wlkp. 10:50 72,9%
Katowice 10:52 64,2%
Kielce 10:55 63,7%
Koszalin 10:53 74,7%
Kraków 10:53 62,8%
Lublin 10:58 62,5%
Łódź 10:54 66,8%
Olsztyn 10:57 69,8%
Opole 10:51 66,2%
Poznań 10:52 70,6%
Rzeszów 10:56 60,6%
Szczecin 10:50 74,8%
Świnoujście 10:50 76,0%
Toruń 10:54 70,1%
Warszawa 10:57 66,1%
Wrocław 10:50 68,0%
Zielona Góra 10:49 71,1%

Zobacz także

wyborcza.pl

PiS szykuje się na smoleńską rocznicę. Andrzej Duda? Ma być schowany

PiS przygotowuje się do obchodów kolejnej rocznicy katastrofy pod Smoleńskiem
PiS przygotowuje się do obchodów kolejnej rocznicy katastrofy pod Smoleńskiem Fot. Małgorzata Gendlek / AG

Tegoroczna rocznica katastrofy smoleńskiej będzie wyjątkowa, bo przypada na miesiąc przed wyborami prezydenckimi. PiS już mobilizuje swoich zwolenników do przyjazdu do Warszawy. Zaskoczeniem może być fakt, że partia nie planuje przemówień swojego kandydata na prezydenta. Na pierwszym planie znów będzie prezes Kaczyński.

W roku podwójnych wyborów rocznica katastrofy smoleńskiej może zyskać na znaczeniu. Przemawia za tym także inny kontekst. Od kilku tygodni emocje rozbudza wznowiona dyskusja o sposobie upamiętnienia ofiar tragedii. Prezydent Komorowski patronuje projektowi budowy pomnika w okolicach warszawskiego Krakowskiego Przedmieścia. Od tego pomysłu odcinają się bliscy ofiar działający w Komitecie Budowy Pomnika Ofiar Tragedii Smoleńskiej. Jak twierdzą, inicjatywa Kancelarii Prezydenta to zagranie obliczone na kampanię wyborczą.

Według „Gazety Wyborczej” w społecznym Komitecie dojrzewał plan, by przy okazji rocznicy wysłać specjalny list do prezydenta Komorowskiego. Zaprzecza temu jednak Andrzej Melak, prezes Komitetu Katyńskiego, którego brat zginął w Smoleńsku. – Nie, żadnego listu nie będzie. Nie będziemy się o nic prosić. To, co się dziś dzieje, to wstyd. Sami ten pomnik kiedyś postawimy – przekonuje. Będzie za to tablica ku czci Lecha Kaczyńskiego. Ma zawisnąć na elewacji domu zmarłego prezydenta na Żoliborzu.

Jedno wiadomo na pewno – PiS tematu katastrofy nie odpuści. Przed Pałacem Prezydenckim w rocznicę katastrofy znów stanie scena, na której przez cały dzień odbywać się będą uroczystości. Polityków wspomagać będą artyści, m.in. kojarzeni z PiS Jan Pietrzak i aktorka Katarzyna Łaniewska. Na 10 kwietnia zaplanowano również publikację kolejnego smoleńskiego raportu Antoniego Macierewicza.

Co z prezesem Kaczyńskim? W rocznicę Smoleńska będzie miał dwa wystąpienia – najważniejsze wieczorem, po mszy i „marszu pamięci”. Za to kandydat PiS na prezydenta Andrzej Duda nie będzie miał żadnego – podkreśla „GW”.

Źródło: „Gazeta Wyborcza”

naTemat.pl

Dodaj komentarz