Zimbardo (28.04.2015)

 

Leniwi, otyli i wykształceni gorzej od kobiet. Współcześni mężczyźni według Philipa Zimbardo

Współcześni mężczyźni są ofermowaci, leniwi i boją się wyzwań na rynku pracy – ogłosił prof. Philip Zimbardo. Ile w tym racji?
Współcześni mężczyźni są ofermowaci, leniwi i boją się wyzwań na rynku pracy – ogłosił prof. Philip Zimbardo. Ile w tym racji? fot. Shutterstock

O kryzysie męskości napisano już dużo. Teraz temat ten wziął na warsztat prof. Philip Zimbardo z Uniwersytetu Stanforda. Analizuje jakie są przyczyny tego, że mężczyźni nie są już tacy, jak kiedyś. Wniosków, do jakich doszedł w swojej książce, która właśnie ma w Polsce swoją premierę, optymistycznymi nazwać nie można.

Siedem grzechów głównych
Grzechów mężczyzn, które wymienia Zimbardo, jest, jak w Biblii, siedem. Po pierwsze – klęska wykształcenia: w USA to chłopcy otrzymują 70% najgorszych szkolnych ocen, podczas gdy ich rówieśniczki błyszczą, są silniej reprezentowane w samorządach studenckich, stowarzyszeniach wybitnych absolwentów czy szkolnych i uczelnianych mediach. Po drugie – nieumiejętność odnalezienia się na współczesnym rynku pracy; kryzys, zauważa amerykański psycholog, dotknął głównie męskie branże, takie jak budownictwo i przemysł. Po trzecie, czwarte i piąte – maczyzm, uwielbienie dla gier komputerowych i niechęć do uprawiania sportu. Wreszcie, po szóste i siódme – uzależnienie od pornografii. I od narkotyków, i od leków.

Jak Zimbardo doszedł do takich wniosków? – Zrobiliśmy wielki sondaż internetowy. 20 tysięcy młodych osób, w większości chłopców i młodych mężczyzn. Powtarzało się u nich wyznanie: „Jestem zagubiony w życiu, gdzieś dryfuję – mówi. Bo, co zauważa w swojej świetnej książce Zimbardo, tymi, którzy najczęściej zdają sobie sprawę z kryzysu męskości, wcale nie są kobiety. A jeśli nawet zdają sobie z niego sprawę, nie mają dokąd uciec: „Przygnębiającą alternatywą dla tych dobrze wykształconych kobiet jest brak faceta, więc ponoszą konsekwencję złej decyzji do chwili, w której już nie da się tego znieść i postanawiają o rozstaniu”.

Czy mężczyźni są sami sobie winni?, pyta Zimbardo. I tak, i nie. Z jednej strony – nie można ich z winy całkowicie zwolnić, w końcu: nikt nie zmusza nastoletniego chłopca do codziennego podawania sobie pornografii przed rozpoczęciem aktywności seksualnej, co Zimbardo piętnuje jako jedną z głównych przyczyn współczesnego kryzysu męskości. Z drugiej – trudno się dziwić, że chłopiec sięga po to, co jest dostępne: według opublikowanych w najnowszym numerze polskiej edycji „Newsweeka” badań, to właśnie internet jest przestrzenią, z której dorastający chłopcy czerpią wiedzę o seksie. Tyle, że w tym nie ma nic zaskakującego, bo ciekawsze pytanie brzmi: jaką chłopcy mają alternatywę?

Winny system?
Analiza polskich podręczników do dziwnego przedmiotu Wychowanie do życia w rodzinie nie pozostawia wątpliwości: uczniowie wolą szukać informacji w internecie, bo w szkole ich nie znajdą, tam tylko dowiedzą się, że „seks bez ślubu akceptują głównie najsłabsi uczniowie”, a „dziewica to dziewczyna, która nie rozmienia się na drobne”. Rozumowanie, które w swojej najnowszej książce proponuje Zimbardo, idzie bardzo podobną drogą: za kryzys męskości amerykański psycholog obwinia system. Nie tylko Państwo, ale też jego odnogi w postaci mediów i popkultury (wprowadzających maczystowski ideał męskości) czy prywatnych szkół i uniwersytetów.

Brzmi to, jak szukanie dziury w całym i wynajdywanie usprawiedliwienia na siłę? Nie powinno. Na ankietę Zimbardo odpowiedziała między innymi kobieta, która przez osiemnaście lat była nauczycielką w Stanach Zjednoczonych. – Okoliczności uczenia się zdecydowanie bardziej pasowały do dziewcząt niż do chłopców, namawianych, żeby siedzieć cicho przez długi czas – mówi. Wnioski, do jakich Zimbardo dochodzi, nie są nowe: postulat, by podstawówki i gimnazja nie były koedukacyjne, ponieważ uczący się w nich chłopcy i dziewczyny znajdują się na różnych etapach rozwoju – pojawił się w Polsce już dawno. Amerykański psycholog wywodzi z niego jednak jeszcze jeden wniosek.

Współcześni mężczyźni, twierdzi, choć są pobudzeni tak, jak ich przodkowie, nie mają tego pobudzenia gdzie realizować (cytowana wyżej amerykańska nauczycielka opowiada, że chłopcom w prywatnych szkołach w Stanach o wiele częściej aniżeli dziewczynkom podaje się leki uspokajające). Dlatego uciekają w świat wtórny, wirtualny, który, niestety, to ma do siebie – że zamiast apetyt na pobudzenie zmniejszać albo przynajmniej go kompensować, czyni mężczyznę bardziej i bardziej żarłocznym. Przez świat wtórny Zimbardo rozumie zaś i gry komputerowe, i internetową pornografię; dlaczego? Bo i gry, i pornole sprawiają, że mężczyzna nigdy nie dorówna ich bohaterom: ani w przygodach, ani w wielkości organów.

Co mogą zrobić kobiety?
Jest takie włoskie powiedzenie, wedle którego każdy syn jest zemstą matki na jej mężu. – We Włoszech nie do pomyślenia jest, by nie jeść w niedzielę obiadku u mamy – mówi Zimbardo w jednym z wywiadów. – Ten układ upowszechnia na całym świecie. Partnerzy oczekują, że ich partnerki będą mamusiami. A żona to nie matka. To przyjaciel i kumpel na całe życie lub jego część – dodaje. Dlatego w swojej nowej książce rozwiązania wielu, choć oczywiście nie wszystkich, problemów mężczyzn i problemów z mężczyznami, upatruje właśnie w tym, co mogą zrobić z nimi – i dla nich – kobiety. Terapie są dwie.

Jedna: łagodna i uświadamiająca. „Pokazując braciom własną perspektywę, zarazem bezpośrednio i empatycznie, siostry mogą poprawić poziom komunikacji i współpracy własnych braci z kobietami na późniejszych etapach życia tych mężczyzn” – pisze Zimbardo. Ale łagodność, którą postuluje, ma swoje granice; i chociaż amerykański psycholog ujmuje swoją propozycję w słowa dość zawoalowane – „Ostatecznie, gdy twój partner wybierze życie w wirtualnym świecie, możesz stanąć przed koniecznością podążania własną drogą” – jasne jest, że postuluje jedno: odejście. Choć trzeba przyznać, że śmiało i odważnie punktuje także winy medialnego wizerunku kobiet w usytuowaniu mężczyzn, radząc, by przed każdą randką nie odmieniać słowa „szowinista” przez wszystkie przypadki.

Zmiana w traktowaniu mężczyzn przez system, jaką proponuje Zimbardo, może zostać uznana za radykalną – ale tylko wtedy, gdy nie dostrzeżemy, jak bardzo sam system instytucji edukacyjnych czy medialnych nie przystaje do świata. „Wiele dziewiętnastowiecznych eksperymentów pokazało” – pisze psycholog – „że jeżeli włożymy żabę do naczynia z wrzątkiem, natychmiast wyskoczy. Jeżeli natomiast włożymy ją do wody zimnej, którą będziemy stopniowo podgrzewać, to nie dostrzeże ona niebezpieczeństwa i pozwoli się ugotować”. Metafora ładna i – po lekturze nowej książki Zimbarda – zaskakująco prawdziwa.

naTemat.pl

 

 

 

 

Dodaj komentarz