Nowacka (11.01.15)

 

Kopacz zapewnia: żaden górnik dołowy nie będzie pozostawiony sam sobie

11.01.2015
Kopacz: żaden górnik dołowy nie będzie pozostawiony sam sobie

Foto: Premier Ewa Kopacz zapewnił, że górnicy nie pozostaną bez pomocy | Video: Kopacz: żaden górnik dołowy nie będzie pozostawiony sam sobie

– Żaden górnik dołowy nie będzie pozostawiony sam sobie. Plan naprawczy polskiego górnictwa ma służyć ratowaniu miejsc pracy, a nie ich likwidowaniu – powiedziała w niedzielę, przed wylotem do Paryża premier Ewa Kopacz. Zapewniła, że Wojciech Kowalczyk ma „wszelkie pełnomocnictwa do prowadzenia negocjacji i zaciągania zobowiązań”.

Kopacz zapowiedziała, że jeszcze w niedzielę – po powrocie z Paryża, gdzie weźmie udział w demonstracja przeciwko terroryzmowi – spotka się zespołem ds. naprawy sytuacji w polskim górnictwie.

– Odbiorę od nich raport o przebiegu rozmów, tych, które toczyły się wczoraj i tych, które mam nadzieję będą toczyć się dzisiaj – podkreśliła szefowa rządu.

Górnictwo to węgiel

Zaznaczyła, że to Wojciech Kowalczyk, który jest w tej chwili na Śląsku, ma „wszelkie pełnomocnictwa do prowadzenia tych rozmów i do zaciągania zobowiązań”. Wątpliwości co do tego zgłaszali w sobotę związkowcy. – Te rozmowy są bardzo ważne, tak samo jak plan naprawy polskiego górnictwa, które powinno się opierać na polskim węglu – powiedziała Kopacz.

– Żaden górnik dołowy nie będzie pozostawiony sam sobie. Plan naprawczy ma służyć temu, aby stabilność zatrudnienia w polskim górnictwie nie trwała tylko i wyłącznie miesiąc czy dwa. Plan naprawczy ma służyć ratowaniu miejsc pracy a nie ich likwidowaniu – zaznaczyła.

Bez porozumienia

Prowadzone w sobotę w Katowicach rozmowy delegacji rządowej – z udziałem pełnomocnika rządu ds. restrukturyzacji górnictwa Wojciecha Kowalczyka – z przedstawicielami górniczych związków zawodowych, poświęcone planowi naprawczemu dla Kompanii Węglowej (KW), zostały zerwane po niespełna dwóch godzinach. Przedstawiciele związków uznali, że reprezentanci rządu nie mieli pełnomocnictw do podpisania porozumienia w imieniu rządu.

Związkowcy nie zgadzają się na likwidację czterech kopalń należących do KW, co zapowiedział w środę rząd. W kopalniach przeznaczonych do likwidacji trwa protest.

Po zerwaniu negocjacji strony ograniczyły się jedynie do krótkich oświadczeń. – Przyjechaliśmy do Katowic, na Śląsk, w dobrej wierze. Jesteśmy otwarci na dialog. Złożyliśmy deklarację, że wszelkie ustalenia, dojście do konsensusu, nowe rozwiązania będą przedstawione na najbliższej Radzie Ministrów – mówił Kowalczyk dziennikarzom. Ocenił, że „sytuacja jest krytyczna”. – Chcemy rozmawiać i zostajemy na Śląsku – zaznaczył.

Szef śląsko-dąbrowskiej „Solidarności” Dominik Kolorz przekonywał, że rozmowy zostały zerwane z winy strony rządowej. – Nie możemy rozmawiać z delegacją rządową, która nie ma pełnomocnictw do podpisywania uzgodnień, które byłyby wdrażane w życie – oświadczył. – My również jesteśmy gotowi do rozmów o każdej porze dnia i nocy, ale z ludźmi z rządu, którzy jak z nami coś podpiszą, wchodzi to w życie – dodał związkowiec.

Tymczasem Centrum Informacyjne Rządu w komunikacie wydanym po zerwaniu rozmów zapewniło, że strona rządowa „ma wszelkie pełnomocnictwa do prowadzenia rozmów”, a „wszystkie wypracowane rozwiązania będą w trybie pilnym przedstawione Radzie Ministrów”.

Czekają na poniedziałek

W tej sytuacji aktualna pozostaje zapowiedź akcji protestacyjno-strajkowej w regionie, która ma rozpocząć się w poniedziałek. Związkowcy na razie nie chcą zdradzać szczegółów. Zapowiadają jedynie eskalację protestu i nie wykluczają przyłączenia się do niego także zakładów z innych branż.

Rząd zapowiedział w środę, że w ramach planu naprawczego KW zamierza zlikwidować kopalnie: Brzeszcze w miejscowości o tej nazwie, Bobrek-Centrum w Bytomiu, Sośnica-Makoszowy w Gliwicach i Zabrzu oraz Pokój w Rudzie Śląskiej. W zakładach tych protest – pod ziemią i na powierzchni – prowadzi według związkowców ok. 2 tys. pracowników.

W sobotę, jeszcze przed spotkaniem ze związkowcami, na temat planu naprawczego KW delegacja rządowa rozmawiała w Katowicach z parlamentarzystami i samorządowcami z woj. śląskiego i małopolskiego, na terenie których leżą przeznaczone do likwidacji kopalnie.

Prezydenci Gliwic, Bytomia, Rudy Śląskiej i Zabrza, na terenie których działają kopalnie wskazane przez rząd do likwidacji – choć naprawę KW uważają za konieczną – nie zgadzają się ze sposobem, w jaki ten proces chce przeprowadzić rząd.CZYTAJ RAPORT O PLANIE DLA KOMPANII WĘGLOWEJ

Kolejne etapy

Po rozmowach z samorządowcami, Ministerstwo Gospodarki przekazało, że to pierwsze z cyklu spotkań, które są „etapem przygotowania planu wspierającego rozwój gospodarczy i powstanie nowych miejsc pracy na terenach, w których będą wygaszane kopalnie”.

Resort gospodarki podkreśla w komunikacie, że najważniejszym celem programu jest uniknięcie niekontrolowanej upadłości KW oraz ochrona jak największej ilości miejsc pracy. Rząd zapewnia, że w przypadku realizacji programu redukcja zatrudnienia dotknie maksymalnie ok. 3 tys. osób. W przeciwnym razie spółce grozi upadłość, w wyniku której pracę straci aż 49 tys. osób – ostrzega MG.

Według przyjętego w środę przez rząd planu naprawczego dla KW możliwości dofinansowania tej spółki wyczerpały się i bez restrukturyzacji upadnie ona w ciągu miesiąca. Wśród rozwiązań wskazano likwidację czterech kopalń KW, przeniesienie 6 tys. osób do innych zakładów i osłony dla zwalnianych – kosztem ok. 2,3 mld zł.

Plan naprawczy dla KW zakłada sprzedaż nowej zawiązanej przez Węglokoks spółce celowej 9 z 14 kopalń Kompanii. Z pozostałych jedną ma kupić Węglokoks (Piekary), a kolejne cztery mają być zlikwidowane przez Spółkę Restrukturyzacji Kopalń (SRK).

Według zapowiedzi rządu, około 6 tys. pracowników dołowych z kopalń, które mają zostać przekazane do SRK, znajdzie zatrudnienie w innych kopalniach przekazanych do spółki celowej. Zgodnie z planem naprawczym ok. 2100 osób, którym do emerytury zostanie mniej niż cztery lata, będzie mogło przejść na urlopy górnicze.

Plan zakłada też, że z pracy w likwidowanych kopalniach odejdzie za odprawami do 400 górników dołowych (odprawy w wysokości 24-miesięcznych pensji), do 1,1 tys. pracowników przeróbki (odprawy w wysokości 10-miesięcznych zarobków) oraz ok. 1,6 tys. pozostałych osób pracujących na powierzchni (odprawy w wysokości 3,6-krotności miesięcznego wynagrodzenia).

TVN24bis.pl

KRAJOBRAZ PO KASIE

BARBARA NOWACKA, 05.01.2015

Możemy podróżować bez paszportów (o ile mamy za co), zatrudnić się w krajach dających rzetelne zabezpieczenia społeczne lub choćby godną płacę, czuć się częścią wspólnoty europejskiej, odwoływać do trybunału w Strasburgu, wpływać pośrednio na decyzje UE poprzez wybieranie eurodeputowanych, korzystać z praw i obowiązków „obywatelek i obywateli Europy” (no, nie wszystkich, nadal nie ratyfikowaliśmy choćby Zrewidowanej Europejskiej Karty Społecznej Rady Europy czy konwencji antyprzemocowej) czy korzystać z unijnych dotacji.

 

Jednakże obserwując debatę publiczną, można odnieść wrażenie, że w Unii Europejskiej zainteresowały nas nie prawa obywatelskie, wolności czy zabezpieczenia społeczne, ani nawet nie kultura, edukacja i nauka (o systemie bolońskim będzie kiedy indziej), ale kasa i stołki.

 

Czyli ile od Unii wyciągniemy i kim w Unii będą nasze elity. Każdy rząd jako swój sukces przedstawia zdobyte fundusze.

 

A osobisty sukces byłego premiera Donalda Tuska – wybranego na przewodniczącego Rady Europejskiej, czyli na stanowisko techniczne, wymagające zdolności organizowania, kompromisu i negocjacji, natomiast z perspektywy interesów Polski nieistotne – uznany został za triumf narodowy i „szansę dla Polski”. Tymczasem z perspektywy przeciętnego Polaka czy przeciętnej Polki jest to bez znaczenia. Tak jak i komisarzowanie Elżbiety Bieńkowskiej, choć akurat jej działalność „sprzed wyjazdu” odciska na Polsce spore piętno, bo to ona odpowiadała za dystrybucję i wydatkowanie funduszy unijnych.

 

Te „fundusze unijne” wydają się nadal naszym celem bycia w Unii. Choć jeśli popatrzymy, jak są wydatkowane, może się okazać, że to jeden z naszych największych problemów. Przykłady idiotycznych wydatków można mnożyć. Od kuriozalnych, niepotrzebnych szkoleń dla bezrobotnych, których faktycznymi beneficjentami okazały się instytucje szkolące, bo bezrobotni, mimo kursów asertywności, przedsiębiorczości czy wizerunku, pracy w rejonach o strukturalnym bezrobociu nie znajdowali; przez uczelnie na co dzień borykające się z brakiem studentów (bo ci wolą studia w wielkich miastach), które ze środków unijnych wybudowały olbrzymie gmachy, biblioteki i kampusy, a teraz muszą je jakoś utrzymać; po legendarne już termy w Lidzbarku z wodą o temperaturze 21 stopni i aquaparki, na które nie stać ani gminy, ani okolicznych mieszkańców.  Ale nie o tym…

 

Prawdziwym fetyszem rządzących jest Balcerowiczowski z ducha licznik wydatkowania środków. Jakby wartość podpisanych umów miała świadczyć o czymkolwiek. Oczywiście kończąca się po wielu latach budowa sieci nowoczesnych dróg, planowane inwestycje w rozwój kolejnictwa, budowa wodociągów czy oczyszczalni ścieków to niewątpliwie sukces cywilizacyjny. Te tzw. twarde projekty przybliżają nas do zachodnioeuropejskiej normy. Należy jednak pamiętać, że zostały one także wymuszone pod groźbą kar (jak choćby w przypadku warszawskiej oczyszczalni „Czajka”). Do tego te inwestycje i rewitalizacje przesłaniają chaos lub korupcję w dziedzinie projektów informatycznych (system publicznych służb zatrudnienia, PESEL 2 etc.), które ciągną się latami, przygniecione niekompetencją lub śledztwami prokuratorskimi. A brak informatyzacji oznacza nie tylko pozostawanie w tyle za Zachodem; to także brak łatwego dostępu obywatelek i obywateli do instrumentarium praw i wiedzy, które im się należą. Naturalnie samo technologiczne narzędzie niczego nie gwarantuje, jednak bywa impulsem zmian.

 

Inwestycje w tzw. kapitał ludzki miały i mają być nadal sztandarem kolejnych budżetów unijnych. Tymczasem rozliczenie wydatkowania środków na miękkie projekty w Polsce nie nastąpiło.

 

Każdy może zauważyć, że mimo milionów płynących szerokim strumieniem – efektów brak. Oczywiście oprócz krociowych zysków licznych firm szkoleniowych i zajęcia dla urzędników sprawozdających sukces. Bo tych miękkich polityk tak naprawdę u nas nie ma.

 

Polityczne pytanie brzmi więc: co właściwie zostawiła po sobie obecna komisarz Bieńkowska? Do tej pory nie uruchomiono nowej perspektywy finansowej. Tym razem trudno będzie rządzącym zwalić winę na PiS czy koklusz. I znów ciśnie się na usta słynny (i niestety celny) cytat z byłego ministra Sienkiewicza.

 

Nowa minister infrastruktury i rozwoju nie zająknęła się na temat swoich priorytetów, a możliwości państw członkowskich w tym względzie są niemałe. Niezbędny jest niezależny, poważny audyt realizacji projektów i ich skuteczności, szczególnie w tych obszarach, które nie podbijają czołówek gazet, czyli takich jak rynek pracy, polityka społeczna czy edukacja. Bo trudno się spodziewać, by budżet państwa uniósł takie wydatki samodzielnie, bez wsparcia UE. Bezrobotni nie robią takiego tła do ujęć w spotach wyborczych, jak F-16 czy leopardy (jedne i drugie zresztą bardzo przestarzałe).

 

To ostatnia tak hojna perspektywa finansowa dla Polski. Kolejny budżet na lata 2021–2027 będzie dla nas dużo skromniejszy. Od tego, w jaki sposób wydamy te środki, tzn. jaką zbudujemy kulturę traktowania publicznych pieniędzy, zarówno krajowych, jak i europejskich, będzie zależało, czy za te kilka lat zastaniemy Polskę urzędów, przedsiębiorstw organizacji społecznych etc. zdemoralizowaną czy ucywilizowaną.

 

Bo musimy sobie wreszcie zdać sprawę, że pieniądze unijne to też pieniądze publiczne.

 

Od sposobu ich wydawania będzie zależeć będzie „krajobraz po kasie”: czy nasz materialny dystans do Zachodu się skróci, czy też pozostaniemy wyłącznie pełnym aquaparków i świątyń  krajem tranzytu na osi wschód – zachód. Notabene kwestia ta nie pojawia się prawie wcale w debacie publicznej, nie pojawiła się też w trakcie kampanii samorządowej. A ponieważ masa środków będzie dystrybuowana viasamorządy wojewódzkie (i dlatego tak się o wygraną tu partie biły), trudno być mi w tej sprawie optymistką. Choć klasyk pisał kiedyś, że ilość przechodzi w jakość – oby tym razem zasada ta zadziałała nad Wisłą.

 

 

Czytaj także:

Barbara Nowacka: Blue hotel

KrytykaPolityczna.pl

Nowacka na prezydenta. Za pięć lat

Barbara Nowacka (fot. Maksymilian Rigamonti, zdjęcie z tygodnika “Wprost“)Barbara Nowacka (fot. Maksymilian Rigamonti, zdjęcie z tygodnika “Wprost“)
Ze zdumieniem patrzyłam, że żaden z ministrów tamtego czasu nie poczuwał się do symbolicznego powiedzenia: panie premierze, jeśli coś jest moją winą, to proszę mnie odwołać. Widzę, jak w innych krajach na świecie ministrowie poddają się do dymisji, bo wiedzą, że zrobili coś, że i tak wylecą. Czy premier przyjąłby dymisję za Smoleńsk? Pewnie nie. Ale taka sytuacja mogła by sprawić, że ludzie bardziej ufają władzy. Samą arogancją i udawaniem, że z katastrofą smoleńską nie mają nic wspólnego spowodowali to wielkie pęknięcie – mówi Barbara Nowacka w wywiadzie Magdaleny Rigamonti.
Pytana o nowy rząd, o premier Kopacz dodaje tylko: Ewa Kopacz miała wypełnić lukę po Tusku, jednak wybrała sobie nie najlepszy image i jeszcze go ociepla. Martwi mnie, że do dwóch ministerstw oddelegowała swoje współpracowniczki. Po co? Chyba tylko po to, żeby donosiły. Była chwila zamieszania, a w nowym roku już nikt nie będzie o tym pamiętał. Zostanie zamiecione. Tak, jak zamieciono wasze taśmy, sprawę wraku samolotu w Smoleńsku i jeszcze kilka innych rzeczy. Tusk jest już Brukseli i zajmuje się zupełnie innymi sprawami.

Magdalena Rigamonti: Pani ma być kandydatem lewicy na prezydenta.

Barbara Nowacka: Nie w tych wyborach. Za pięć lat już nie będzie mógł kandydować Bronisław Komorowski, więc zrobi się luźniej.

Teraz jeszcze ludzie panią lubią. Zacznie się pani coraz bardziej mądrzyć i będzie kłopot.

Samym lubieniem się niczego nie wygrywa. A jak się zaczynam mądrzyć, czyli mówić jakie mam poglądy, to już jest źle, bo przestaję być miła, a kiedy ci ludzie usłyszą, że moje poglądy są naprawdę lewicowe, to już widzę jak to miękkie centrum się ode mnie odsuwa.

Miller dzwonił.

Nie, od czerwca nie rozmawialiśmy. Wiem, że teraz on i jego koledzy robią łapankę na kandydata na prezydenta. Podobno Jerzy Wenderlich się zgłaszał… I Joanna Senyszyn. Podobno jest jakaś krótka lista. Podobno wszyscy odmawiają. Czuję, że panowie z SLD szukają kogoś, komu powiedzą: będziemy cię popierać, będziesz naszą marionetką. A ja za bycie marionetką w ramionach chłopaków z SLD dziękuję bardzo. Chcą podpompować swój wynik wyborczy. W imię czego? Żeby teraz Ewa Kopacz przyszła i wzięła ich do koalicji. Za nimi nie stoi żadna myśl, żadna chęć zmian społecznych, napraw.

Pani się czuję silna, co?

Czuję w sobie dość dużo siły. Ale dwa miesiące na tworzenie ugrupowania z zapleczem to za mało, sorry.

Wprost.pl

Ogórek kandydatką na prezydenta – trafny wybór? „Tak, nareszcie zmiana” vs „I na tym kończą się plusy” [DWUGŁOS]

Monika Margraf, Piotr Markiewicz, 09.01.2015
Magdalena Ogórek

Magdalena Ogórek (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

Ogłaszając kandydaturę Magdaleny Ogórek, Leszek Miller zaskoczył nie tylko wyborców, ale i komentatorów politycznych. To zaskoczenie miłe czy przykre? Oto dwa komentarze naszych redaktorów.
Magdalena Ogórek, doktor nauk humanistycznych, historyk Kościoła, komentatorka telewizyjna, jest kandydatką SLD w wyborach prezydenckich – poinformował dziś Sojusz. Decyzję tę komentują Piotr Markiewicz, szef TokFM.pl i Monika Margraf, wydawca strony głównej Gazeta.pl.Piotr Markiewicz: SLD wystawiło najlepszego z możliwych swoich kandydatów

To niemal pewne, że pani Magdalena Ogórek tych wyborów prezydenckich nie wygra. Ale SLD, wystawiając ją, wykonało najlepszy z możliwych ruchów. Skoro już ktoś ma przegrać z Bronisławem Komorowskim (jego wygraną wieszczą komentatorzy i pokazują ją sondaże), to dlaczego nie skorzystać z szansy na wprowadzenie świeżego wizerunku partii?

Co chwilę słyszymy narzekania, że u władzy są ciągle ci sami, że nic się nie zmienia, że nie da się nikogo „oderwać od koryta”. A tu pojawia się nagle Magdalena Ogórek. Świetnie wykształcona, niezwykle kulturalna, młoda, powściągliwa i bez żadnych obciążeń przeszłością. Osoba, która bez udziału w polityce świetnie radzi sobie zawodowo. Odpowiedź na wszystkie utyskiwania nt. „zabetonowania” polityki.

A żeby w polityce się coś zmieniło, zmianę trzeba wprowadzić, a nie tylko o niej mówić. To zrobiło m.in. PiS, wystawiając do pierwszego szeregu Andrzeja Dudę. To robi teraz SLD. I to powinien zrobić PSL.

Jaki jest argument przeciw pani Ogórek (pomijając argumenty seksistowskie, stosowane przez ludzi, którzy głupieją na widok ładnej kobiety)? Że nie jest doświadczona. Tylko trochę szkoda, że za zaletę w polityce zaczęliśmy uznawać powiązania partyjne i umiejętność prowadzenia gier politycznych, a nie realną wiedzę o świecie czy doświadczenie w administracji państwowej.

Uważam, że wybory wygra Bronisław Komorowski. Chciałbym jednak, żeby pozostali kandydaci zdobyli jak największe poparcie. Tak się dzieją zmiany.

Monika Margraf: Nowa twarz – na tym kończą się plusy

Wenderlich, Szmajdzińska, Łybacka – te nazwiska chodziły na giełdzie potencjalnych kandydatów SLD na prezydenta. Start dr Magdaleny Ogórek to nie lada niespodzianka. Po raz pierwszy od niepamiętnych czasów wszyscy komentowali, co mówi Leszek Miller. I nie dowierzali: to prawda czy news z ASZdziennika?

Gdy spojrzeć na sytuację w SLD (krótka ławka, klęska w wyborach samorządowych i ogólny marazm), wybór błyskotliwej, znanej z telewizji i posiadającej tytuł naukowy komentatorki zamiast jednego z przykurzonych, partyjnych działaczy może wydać się trafny. To powiew nowości. W kampanii Ogórek na pewno da sobie radę, będzie się wyróżniać, być może stanie się bardziej rozpoznawalna niż jej mylony z przewodniczącym „Solidarności” konkurent z PiS. Skoro kandydat SLD i tak nie wygra, to przynajmniej partia wypromuje nową twarz.

Na tym kończą się plusy. Po wyborach u wyborców lewicy pozostanie niesmak, że znów nie potraktowano ich poważnie. W innej sytuacji zabrzmiałoby to jak frazes: start w wyborach prezydenckich to nie kandydowanie na sołtysa, wymaganie od kandydata, by był inteligentny i na czymś się znał, to za mało. Prezydent – choć nie ma władzy premiera – to głowa państwa. Ubieganie się o ten urząd powinno być ukoronowaniem albo chociaż kulminacją kariery politycznej, a nie jej startem. Duże partie stawiały do tej pory na kandydatów, którzy posiadali dorobek w działalności publicznej i którym wyborcy już zaufali. Tymczasem Magdalena Ogórek w ostatnich wyborach nie dostała się do Sejmu.

Nie wiadomo więc, czy jej start będzie chociaż początkiem udanej kariery politycznej, czy może Ogórek nie powtórzy losu profesora Glińskiego.

Kopacz weźmie udział w marszu po zamachu na „Charlie Hebdo”

osi, PAP, 09.01.2015
Premier Ewa Kopacz

Premier Ewa Kopacz (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

Premier Ewa Kopacz udaje się w niedzielę do Paryża, aby wziąć udział w marszu przeciw terroryzmowi i przemocy, organizowanym po zamachu w redakcji francuskiego tygodnika „Charlie Hebdo” – poinformowało Centrum Informacyjne Rządu.
CIR podkreśla w komunikacie, że udział w marszu zadeklarowało wielu przywódców europejskich, w tym m.in. kanclerz Niemiec Angela Merkel, premierzy: Wielkiej Brytanii David Cameron, Hiszpanii Mariano Rajoy i Włoch Matteo Renzi, a także przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk, Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker oraz Parlamentu Europejskiego Martin Schulz.Wielki marsz w Paryżu

Wielki marsz jest organizowany w niedzielę w Paryżu w odpowiedzi na apel niemal wszystkich przywódców politycznych, związkowych i religijnych. Podobne zgromadzenia przewidziano też w innych dużych miastach Francji.

Tego samego dnia w Paryżu ma się odbyć spotkanie ministrów spraw wewnętrznych Unii Europejskiej oraz przedstawicieli Stanów Zjednoczonych i Komisji Europejskiej. Spotkanie jest organizowane z inicjatywy szefa francuskiego MSW Bernarda Cazeneuve’a w kontekście ataku na redakcję tygodnika „Charlie Hebdo” w Paryżu.

Trzeba wypracować wspólne wnioski

Celem spotkania będzie przede wszystkim analiza wydarzeń, które miały miejsce w Paryżu, pod kątem wypracowania wspólnych wniosków, tak aby w miarę możliwości zapobiec tego typu aktom terroru.

W krwawym zamachu na redakcję satyrycznego tygodnika „Charlie Hebdo” w Paryżu, do którego doszło w środę, zginęło 12 osób. W piątek w szturmie sił bezpieczeństwa w Dammartin-en-Goele sprawcy zamachu – bracia Said i Cherif Kouachi – zostali zabici.

Zobacz także

TOK FM

Orkiestra gra po raz 23. „Żar jest nieprawdopodobny”

11.01.2015

Orkiestra gra po raz 23.

Foto: tvn24 | Video: tvn24WOŚP znowu zbiera pieniądze

 

Ponad 1,2 mln złotych jest już na koncie Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. – Gramy wszędzie. Żar jest nieprawdopodobny – pokreślił we „Wstajesz i weekend” w TVN24 Jerzy Owsiak.

 

Orkiestra pokazuje polskiego ducha. Orkiestra to nie jest Jurek Owsiak. Jurek Owsiak to jest tylko cząstka. Orkiestra to miliony Polaków, którzy będą się dziś świetnie bawili.

Jerzy Owsiak

– Antypody, Australia, Kanada, Vancouver, Chicago, Nowy Jork, po raz pierwszy Gibraltar. Gramy wszędzie. Żar jest nieprawdopodobny. Polacy grają w londyńskich pubach. Właściciele lokali są zaskoczeni, mówią: o co w tym wszystkim biega? Tłum ludzi przez cały dzień się bawi. To jest najpiękniejsze co zrobiła orkiestra, że przeniosła się poza Polskę i gra na cały świecie. 23 lata temu nawet do głowy by mi to nie przyszło – powiedział Owsiak na antenie TVN24.

– Orkiestra pokazuje polskiego ducha. Orkiestra to nie jest Jurek Owsiak. Jurek Owsiak to jest tylko cząstka. Orkiestra to miliony Polaków, którzy będą się dziś świetnie bawili – stwierdził.

Orkiestra gra po raz 23

Finał WOŚP przebiega w tym roku pod hasłem: „Dla podtrzymania wysokich standardów leczenia dzieci na oddziałach pediatrycznych i onkologicznych oraz godnej opieki medycznej seniorów”.

Pieniądze zbiera 120 tys. wolontariuszy. Zarejestrowano ok. 120 imprez zamkniętych, na których odbędą się zbiórki.

Nad bezpieczeństwem w całym kraju czuwa kilkanaście tysięcy policjantów patroli prewencyjnych, ruchu drogowego oraz funkcjonariusze operacyjni. Kontrolują też, czy zbiórki pieniędzy prowadzą osoby do tego uprawnione, aby zapobiec różnego rodzaju oszustwom.

Biegi, koncerty i pikniki

W wielu miejscowościach odbywają się uliczne biegi, pikniki oraz koncerty. W Warszawie artyści zagrają na scenie przed Pałacem Kultury i Nauki. Publiczność rozgrzewać będą m.in. Łzy, Ania Rusowicz, Acid Drinkers, Mrozu, Chemia, Coma, Poparzeni Kawą Trzy. Wieczorem zaplanowano tradycyjne „Światełko do nieba”, czyli pokaz sztucznych ogni.

W stolicy odbędzie się także 5-kilometrowy bieg uliczny „Policz się z cukrzycą”, w którym każdego roku uczestniczy w kilka tysięcy osób. Za zebrane dzięki opłatom startowym pieniądze WOŚP chce kupić osobiste pompy insulinowe dla ciężarnych z cukrzycą. Podobne biegi organizowane będą również w innych miastach.

Zbiórka m.in. na onkologię

Środki z tegorocznej zbiórki będą przeznaczone na utrzymanie wysokich standardów diagnostyki, głównie w czterech dziadzinach pediatrii. Pierwszą z nich będzie onkologia, w której WOŚP chciałaby rozpropagować nowoczesną diagnostykę genetyczną, aby dostęp do niej miało jak najwięcej dzieci. Kolejną dziedziną jest kardiochirurgia – fundacja chce wyposażyć stanowiska do intensywnej terapii dla dzieci przed i po operacjach serca.

Zebrane środki będą przeznaczone również na diagnozowanie chorób reumatologicznych, gdzie bardzo ważne jest wczesne wykrycie. Po raz pierwszy WOŚP wspierać będzie pulmonologię.

To, na co zostaną przeznaczone pieniądze zebrane podczas Finałów, zawsze jest przedmiotem konsultacji ze specjalistami, decyzja poprzedzona jest dyskusjami z autorytetami w danej dziedzinie medycyny i nigdy nie jest przypadkowa.

Aukcje także w internecie

WOŚP wspierać można nie tylko wrzucając datki do puszki, ale także wysyłając SMS-y, oraz za pośrednictwem internetowych skarbonek. Wszystkie możliwości udziału w Finale zebrane zostały na stronie http://www.wspieraj.wosp.org.pl.

Akcję można wspierać również, uczestnicząc w kilkunastu tysiącach aukcji internetowych na stronie http://www.aukcje.wosp.org.pl.

Szczegółowe informacje na temat kwesty można znaleźć na stronie http://www.wosp.org.pl/final. Z kolei na stronie http://www.nacoidamojepieniadze.wosp.org.pl można zobaczyć, na co fundacja przeznaczyła zebrane dotąd środki.

W ciągu 23 lat WOŚP kupiła ok. 30 tys. sztuk urządzeń medycznych za blisko 600 mln zł, dla 600 szpitali w całej Polsce.

TVN24.pl

200 protestujących przed kościołem. Proboszcz zamknął się w środku

11.01.2015
– W sobotę wieczorem pod kościołem zebrała się grupa około 200 osób, by zaprotestować przeciwko proboszczowi i poprzeć wikarego – poinformowała naszą redakcję jedna z mieszkanek Gowarczowa (woj. świętokrzyskie). Jak twierdzi parafianka, konflikt między księżmi trwa już jakiś czas, a ostatnio przybrał na sile, czego wyrazem miał być wczorajszy protest. Policja ustala przyczyny tej sytuacji.

Z informacji, które otrzymujemy od mieszkańców wynika, że spór między proboszczem a wikarym trwa od dawna. Policja nie ma żadnych szczegółowych informacji na ten temat.

Jak poinformowała Izabela Supernat z Komendy Powiatowej Policji w Końskich, w sobotę około godz. 16 na terenie parafii zebrało się około 200 mieszkańców. – Nie wiemy co było przyczyną tego protestu i ustalamy, czy rzeczywiście jest jakiś konflikt pomiędzy księżmi, i co jest jego przyczyną – powiedziała policjantka.

Proboszcz zamknął się w kościele

Internauci, którzy informowali nas o tej sytuacji mówili także, że w czasie protestu ksiądz proboszcz zamknął się w kościele i nie chciał wyjść do mieszkańców, a policjanci blokowali wejście do świątyni.

– Ksiądz faktycznie zamknął się w środku – powiedziała policjantka. – Nasze działania polegały na zapewnieniu bezpieczeństwa zarówno zgromadzonym, jak i księdzu – dodała. Z jej relacji wynika, że po jakimś czasie proboszcz jednak zdecydował się wyjść do mieszkańców.

Parafianie opuścili teren kościoła przed godz. 22. – Nie było żadnych zamieszek ani incydentów – powiedziała policjantka. – Miejsce zabezpieczali policjanci m.in. z Końskich, Kielc i Skarżyska – dodała.

Próbowaliśmy skontaktować się z parafią, jednak bez skutku.

Kontakt24.pl.TVN24.pl

Dodaj komentarz