Ochojska (15.03.15)
Duda w Radiu Maryja i nagle telefon „Jarosława z Warszawy”: Andrzej to człowiek wiary
Kaczyński przekonywał, że Duda „wie, że wszystkich reguł trzeba przestrzegać i trzeba wiarę praktykować tak, jak nakazuje Kościół”. – Jeśli dziś Polsce potrzebny jest człowiek wiary i zasad, to Andrzej Duda takim człowiekiem jest – mówił na antenie prezes.
Dzwoni Rydzk: Prezydent nie słucha nawet Episkopatu!
Kolejny telefon był równie zaskakujący. Rozmówcą okazał się być sam Tadeusz Rydzyk, który zadzwonił, by zabrać głos w sprawie konwencji antyprzemocowej. Kilka godzin wcześniej prezydent ogłosił, że podpisał ustawę ws. ratyfikacji konwencji.
Rydzyk na antenie przytoczył duży fragment artykułu z portalu wPolityce.pl i komentował: – Jesteśmy świadkami niszczenia nie tylko gospodarki, kultury i tożsamości, ale też rodziny i cywilizacji łacińskiej. Takie skutki ma bowiem przynieść „neomarksistowska ideologia gender”.
Rydzyk przytoczył przykład Hiszpanii, gdzie „nawet do 80 proc. społeczeństwa jest za, nie przeszkadza im homoseksualizm, ten gender itp.” – Jeżeli mamy taki potężny walec, który zmienia mentalność, doprowadza do lenistwa myślowego, nierozumienia tej rzeczywistości, to będzie coś niesamowitego – stwierdził.
Chwilę później uderzył w Bronisława Komorowskiego. – Te jego hasła o bezpieczeństwie, to dajmy sobie spokój. Kłamstwo na kłamstwie. Co oni zrobili? Uważajmy na to wszystko. Prezydent Komorowski powiedział, że podpisze in vitro, bo jest za życiem. Gdzie tu jest za życiem? Nie słucha nawet głosu Episkopatu! – grzmiał Rydzyk.
Duda twierdzi, że „ktoś chce wykorzeniać jego rolę jako ojca”
W tym momencie spokojny i wyważony Duda trochę zaostrzył ton. – Ktoś chce wykorzeniać moją rolę jako ojca rodziny i męża. Ja się na to nie zgadzam. To jest skierowane przeciwko polskiemu społeczeństwu – nawiązywał do wypowiedzi Rydzyka.
– To wszystko jest podszyte tą ideą niby zapobiegania przemocy. To jest sprzeczne z naszą kulturą. Jak rozsądny człowiek może dopuścić, żeby takie wzorce były nam narzucane? – zastanawiał się i dodał, że „ideologie lewackie mają stworzyć nowego człowieka”.
Telefony słuchaczy: „Komorowski przysypia”
Na antenie pojawiło się też kilkunastu „zwykłych” słuchaczy. Poruszano kwestie bardzo różnorodne – od konwencji Bronisława Komorowskiego (na której „nie powiewały polskie flagi), aż po odzyskiwaniu żydowskiego mienia.
Jeden ze słuchaczy zasugerował, że Duda powinien „wykorzystywać słabości Komorowskiego, który przysypia”. – Powinno się zażądać badań lekarskich, czy nasz obecny prezydent jest zdolny do kontynuowania prezydentury – mówił lekko rozbawiony głos.
Duda odciął się od tego i przypomniał, że podobne ataki były przypuszczane na Lecha Kaczyńskiego. Stwierdził, też, że wyborcy „obserwują kandydatów i potrafią wyciągać wnioski”.
– Czy uda się panu zmienić układ medialny w Polsce? – pytał natomiast polonus z Chicago. Duda odpowiedział, że „do wyborów nic się nie zmieni”. – Główne media wspierają Bronisława Komorowskiego. Obiektywizmu nie ma żadnego – dodał.
Kolejna słuchaczka zasugerowała natomiast, by opracować broszurki z informacją, „co zrobiła dotychczasowa władza, a co proponuje PiS”. Każdy Polak miałby dostać taką broszurkę do skrzynki pocztowej.
Inna zaproponowała krucjatę różańcową, która – jej zdaniem – przyniosła efekt w Austrii.
W „Newsweeku”: Lewi asystenci PiS
Europosłowie PiS zatrudniają ludzi na fikcyjnych etatach. Wśród nich są m.in. makijażystki prezesa i pracownicy partii, którzy nie wiedzą, gdzie mieszczą się biura ich deputowanych – ustalił „Newsweek”.
Październik 2014 roku. PiS jest w przededniu wyborczego maratonu i szuka oszczędności. W centrali przy Nowogrodzkiej zapada decyzja o likwidacji kilkudziesięciu etatów w partii i rozwiązaniu kilkunastu umów cywilnoprawnych. Ale pracowników nie można pozbyć się ot tak, bo bez nich partyjna machina przestałaby działać.
Współpracownicy prezesa ściągają na Nowogrodzką europosłów PiS, schodzą się też pracownicy. Pada propozycja nie do odrzucenia: trzeba dać ludziom etaty asystentów deputowanych, żeby od tej pory płacił im europarlament.
Po sali krążyły karteczki z nazwiskami pracowników i ich pensjami. Deputowani i asystenci byli parowani przypadkowo, czasem nawet się nie znając.
Opowiada osoba z Nowogrodzkiej: – Żartowaliśmy, że urządzono targ niewolników. Po sali krążyły karteczki z nazwiskami pracowników i ich pensjami. Deputowani i asystenci byli parowani przypadkowo, czasem nawet się nie znając.
„Newsweek” przez kilka tygodni badał kulisy tych transferów, wnioski są jednoznaczne. Operacja okazała się fikcją. Europosłowie PiS zatrudniają ludzi na lewych etatach, a ich asystenci nadal pracują w partyjnym aparacie. Część z nich nawet nie wie, gdzie mieszczą się biura ich deputowanych, część nadal siedzi w partyjnej centrali przy Nowogrodzkiej, a jedna z asystentek opiekowała się chorą mamą prezesa. Wśród europosłów, którzy przejęli pracowników partii, znaleźli się m.in. Andrzej Duda, Zbigniew Kuźmiuk, Tomasz Poręba i Ryszard Legutko.
Sprawa może się skończyć dla PiS konsekwencjami, bo proceder opłacania pracowników partii z pieniędzy europejskich jest nielegalny. Szef europarlamentu Martin Schulz kilka dni temu zawiadomił Europejski Urząd ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych OLAF i francuską minister sprawiedliwości o aferze asystenckiej w szeregach tamtejszego Frontu Narodowego. Według doniesienia deputowani dowodzeniu przez Marine Le Pen mieli zatrudniać asystentów, którzy w rzeczywistości pracowali dla partii.
Czy Schulz zamierza skierować do OLAF zawiadomienie o nieprawidłowościach wśród polityków PiS? Rzecznik prasowy europarlamentu Jaume Duch nie wyklucza, że tak. – Będziemy badać tę sprawę – zapowiada w rozmowie z „Newsweekiem”.
Sposoby PO na wygranie wyborów prezydenckich
W Platformie odzyskują wiarę, że Bronisław Komorowski wygra wybory w pierwszej turze. Wszystko dzięki celnym strzałom wymierzonym w jego rywala Andrzeja Dudę.
– Wróg jednoczy. W polityce nie ma skuteczniejszej motywacji do działania niż oddech przeciwnika na karku – przyznaje polityk PO.
Lęk
Po ostrym przemówieniu premier Kopacz o „patriotyzmie PiS, czyli zaścianku, zacofaniu i kłótni” dla wszystkich w Platformie stało się jasne, że trzeba wrócić do starego, ale wcale nie zgranego lęku przed PiS. Z badań robionych przez partię rządzącą wynika, że sprawą, która politycznie wciąż budzi u Polaków najwięcej emocji, jest to, czy Kaczyński wróci do władzy. Tyle, że PiS wykreował sobie nową twarz: Andrzeja Dudę. – Dlatego teraz najważniejsze jest obnażenie tego fałszerstwa. Pokazanie, jaka jest prawdziwa twarz PiS i prawdziwa twarz Dudy. To jedyna droga wygranej w pierwszej turze – mówi czołowy działacz PO.
Czytaj także: Cztery informacje o Andrzeju Dudzie, których nie ma w gazetce PiS>>>
Pułapka
Duda wystartował jako młody, otwarty, nadzieja centroprawicy. Kandydat skrojony dla rozczarowanych Platformą i Komorowskim, ale bojących się Kaczyńskiego i Macierewicza. Ostatnie tygodnie zmieniają ten obraz.
Po pierwsze za sprawą in vitro. Ze strony PO to była pułapka zastawiona na Dudę. Jako kandydat na prezydenta nie mógł uniknąć zajęcia stanowiska w tej sprawie. I szybko dał się w tę pułapkę złapać. Zapytany o in vitro, stwierdził: „Moje stanowisko jest zgodne ze stanowiskiem Episkopatu”.
– Czy on kandyduje na stanowisko rzecznika Episkopatu? Czy prezydenta RP? – pytają w PO.
Prezent
Jako dar niebios Platforma przyjęła też list wysłany przez szefa KNF w sprawie SKOK-ów i nieprawidłowości, jakich miał się dopuścić ich twórca Grzegorz Bierecki, który uzyskał mandat senatora z list PiS. – Trudno, żebyśmy nie pytali, jaką rolę odegrał w tym wszystkim Andrzej Duda, skoro parasol ochronny nad SKOK-ami rozpostarł prezydent Lech Kaczyński, a Duda jako jego prawnik reprezentował urząd prezydenta w Trybunale Konstytucyjnym – mówi członek PO.
Dwie kampanie
Wygrana Komorowskiego w pierwszej turze zwiększa szansę PO na trzecią kadencję rządów i umacnia pozycję Kopacz. Druga tura to już znacznie osłabienie pozycji wyjściowej Platformy, napompowanie szans PiS i kryzys przywództwa w partii rządzącej. Ewa Kopacz angażując się w kampanię Bronisława Komorowskie tak naprawdę walczy o siebie. Zdaje test na to, czy potrafi poprowadzić swoją formację na wojnę z przeciwnikiem i tę wojnę wygrać.
Co się stało z polską mafią
Proces mafii pruszkowskiej, Warszawa, 29.09.2003 (Fot. Robert Kowalewski / AG)
Proces apelacyjny zapowiada się na ciekawy. Bo nikt nie jest zadowolony z wyroku sądu okręgowego z września 2012 r. Sąd po trwającym sześć lat procesie uniewinnił część oskarżonych, w tym „Bola” i „Słowika”, a pozostałych oczyścił z części zarzutów. Dlaczego? Jednym z dowodów oskarżenia były zeznania pięciu świadków koronnych, w tym Jacka R. ps. „Sankul” i najsłynniejszego polskiego świadka koronnego Jarosława S. ps. „Masa”. Sąd wierzył im, gdy prokuratura poparła ich zeznania innymi dowodami (i wtedy skazywał oskarżonych), nie wierzył, jeśli tylko ich słowa były dowodem oskarżenia.
Takie rozumowanie sądu atakuje w apelacji prokuratura. Prokuratura nie zgadza się też z wymiarem kar więzienia – od roku do ośmiu lat. Sąd okręgowy uznał, że skazuje już „innych ludzi”, którzy w trakcie procesu „uświadomili sobie wagę oraz społeczną szkodliwość swych działań”. Zdaje się jednak, że prokuratura w przemianę nie wierzy, bo chce zaostrzenia kar więzienia.
Ten proces kończy najważniejsze rozliczenia z gangsterami z lat 90. w Polsce. Według policji i prokuratury nie ma już mafii pruszkowskiej i wołomińskiej. W Szczecinie nie rządzi już „Oczko”, a na Śląsku „Krakowiak”. Życie jednak nie znosi próżni. Na ich miejscu wyrosły nowe grupy przestępcze, ale mniejsze i bardziej dyskretne. W stolicy po „Wołominie” i „Pruszkowie” głośno się zrobiło o grupie szkatułowej, mokotowskiej, ożarowskiej, markowskiej czy żoliborskiej.
Zmienił się też profil interesów grup przestępczych. W latach 90. dominowały zyski z narkotyków, haraczy, napadów (również na tiry), haraczy i prostytucji, czyli przestępczość kryminalna, która dotykała przeciętnych obywateli. Na ulicach wybuchały bomby, gangsterzy strzelali do siebie. To też już przeszłość. Dziś grupy przestępcze zarabiają na handlu lewym paliwem i papierosami, narkotykach, wyłudzeniach VAT.
Nie rzucają się też w oczy. Porachunki załatwiają dyskretnie.
Nowym trendem jest również udział w grupach przestępczych grup kibolskich utożsamiających się z największymi klubami piłkarskimi.
Więcej o procesie „Pruszkowa” oraz wywiad z szefem Centralnego Biura Śledczego Policji nadinspektorem Igorem Parfieniukiem jutro w „Gazecie Wyborczej”. We wtorek w naszym cyklu o mafii napiszemy o tym, co się stało ze starymi gangsterami, i o ich następcach.
Rolnicy zapowiadają na 18 kwietnia manifestację w Warszawie
Protest rolników w Zakręcie (Fot. Dariusz Borowicz / AG)
– Państwo nie macie nawet pojęcia, jak ja się cieszę jako mieszkaniec wsi, jak ja się cieszę, że powstaje coś, co będzie kontrą, która zmiecie znienawidzony, przynajmniej przeze mnie, PSL – powiedział Kukiz, wywołując oklaski. – Nazywanie tej partii partią chłopską… Powiedzenie, że jest to nadużycie, to mało. To jest partia baronów, panów, którzy wyciskają z tej wsi, z tych chłopów ostatnie soki (…). To, co widzę na wsi, a mieszkam na wsi od lat, jest skandalem. Ja ciągle się dziwię, jak to jest, każdy z chłopów mówi mi: „mam dość tego PSL-u”. Nienawiść wręcz się czuje do tej partii, a jednak cały czas przechodzą – mówił dalej. W ocenie Kukiza „system ustrojowy, w którym obecnie żyjemy, oparty na partiokracji, oparty na wyzysku, wymaga natychmiastowej zmiany”. – My dążymy do systemu takiego, by polityk był pracownikiem obywatela, a nie jego panem; panem, który jest bezkarny, żyje za nasze pieniądze – oświadczył kandydat na prezydenta. Jak podkreślał, „najważniejsza jest determinacja”. – Najważniejsze jest dążenie do tego, by na jesień, w wyborach parlamentarnych, powstał szeroki ruch społeczny, bez względu na światopogląd, od lewa do prawa, żądający zmian systemowych, zmian ustrojowych, przywrócenia państwa obywatelom. Żądający gruntownego zreformowania sądów i prokuratur, które nie wydają wyroków w imieniu Rzeczpospolitej Polskiej, a w imieniu tej „jedynie słusznej” linii, która w danym momencie rządzi – wyliczał Kukiz.
– Jestem przekonany, że na jesieni dojdzie do sytuacji takiej – to nie jest rewanżyzm – ale będzie: „tam gdzie wina, tam będzie i kara”. Wierzę w to święcie – oświadczył. – Wierzę w sprawiedliwość, (…) wierzę w to, że państwo zostanie przywrócone obywatelom. Ale jeżeli my o to państwo się nie upomnimy… W nowej formie, nie jako jakaś trzecia siła, nie: nowa jakość, od lewa do prawa. Nie światopogląd, ale to, czy jesteś człowiekiem przyzwoitym i fachowym – to ma determinować nasz parlament, a nie układ, nie jakieś fałszywe hasła – powiedział Kukiz.
Podkreślał, że chce „państwa bogatego”. A także „państwa spokojnego” – dodał. – Co to za wychodzenie przed szereg w tej chwili i krzyki na Putina? Co to jest? Po to, żeby kilku cwaniaków mogło pchnąć amerykańską broń i zarobić na tym parę groszy, a potem, w razie czego, na Wyspy Kanaryjskie czy do Australii? A my tu zostaniemy? Niech idą! Niech idą im pomóc, niech idą szkolić. Niech Siemoniak idzie i niech ich szkoli, niech tam idzie ze swoimi dziećmi. Ja pomogę Ukraińcowi z przyjemnością: dam mu bandaże, dam mu leki, dam mu kamizelki kuloodporne. Pomogę rannemu Rosjaninowi, bo jestem chrześcijaninem. Najnormalniej w świecie. Ale – ani jednego naboju! Nie! Bo nasza armia jest w rozsypce, choćby z tego powodu – mówił Kukiz.
„Ludzie wyjdą na ulice”
Z kolei Izdebski mówił do zgromadzonych, że „teraz panuje przeświadczenie, że rolnicy wyszli w pole, to już skończyły się protesty”. – Myślą, że my zeszliśmy z dróg pokonani. Otóż, drodzy państwo, absolutnie nie. Dzisiaj podjęliśmy uchwałę, powołaliśmy koordynatorów wojewódzkich, ci mają miesiąc na przygotowanie zjazdów wojewódzkich i już 18 kwietnia przystępujemy do manifestacji w Warszawie – oświadczył. – Spełnia się ten scenariusz, o którym mówiłem, że przyjdzie taki czas, i pani premier doskonale o tym wiedziała, że ludzie – nie tylko rolnicy, ale: rolnicy, górnicy, hutnicy, pielęgniarki, położne, kolejarze, wszyscy razem – wyjdą na ulice i upomną się o swoje prawa – mówił Izdebski. Jak poinformował, po 18 kwietnia planowana jest kolejna akcja rolników. – Będzie to albo blokada torów kolejowych w całej Polsce, albo blokada granic, tych granic, przez które przechodzą, są przewożone nagminnie, półtusze z Danii czy z Niemiec – tłumaczył.
O przeprowadzeniu 18 kwietnia ogólnokrajowej manifestacji w Warszawie zdecydowało 10 marca Prezydium Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych. Decyzję poparli przedstawiciele wszystkich związków zrzeszonych w OPZZ. Jako powód organizacji demonstracji podano brak realizacji przez rząd postulatów związkowych. OPZZ domaga się m.in. walki z umowami śmieciowymi, wyższych płac w budżetówce, wprowadzenia minimalnej płacy godzinowej czy zapewnienia możliwości przechodzenia na emeryturę po 35 latach pracy dla kobiet i 40 latach pracy dla mężczyzn. Związkowcy domagają się też rozwiązania problemów w poszczególnych branżach. Napięta sytuacja panuje między innymi w szkolnictwie, w służbie zdrowia czy na poczcie – podkreślają. Do udziału w manifestacji OPZZ zaprosiło też przedstawicieli innych związków zawodowych.
Tykająca bomba podsłuchowa
Lektura akt robi ogromne wrażanie. Z wyjaśnień kelnerów wynika, że zarejestrowali oni rozmowy czołowych przedstawicieli Platformy Obywatelskiej, Polskiego Stronnictwa Ludowego i Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Kelnerzy udzielili informacji obciążających nie tylko Marka Falentę, ale przede wszystkim czołowe postaci polskiego życia publicznego.
Na taśmach według wyjaśnień kelnerów znajdować się miały dowody m.in. na udział Leszka Millera i Aleksandra Kwaśniewskiego w aferze Rywina oraz w sprawie więzień CIA. Pisze o tym na swoich stronach internetowych tygodnik „Wprost”.
Najobszerniejsze informacje złożył Konrad L., sommelier z Amber Room. Wyjaśnienia jakich udzielił dotyczą najważniejszych osób w Polsce.
Fragment notatki CBŚ z rozmowy z Konradem L.
„Ważne spotkania jakie nagrałem dotyczyły:
Spotkania Jana Kulczyka z:
Pawłem Grasiem (kilka spotkań) – dotyczące przejęcia przez Jana Kulczyka firmy CIECH S.A. na warunkach stawianych przez Kulczyka
Ministrem Skarbu Państwa Pawłem Tamborskim (dwa lub trzy spotkania) dotyczące wywierania nacisku przez Jana Kulczyka za pośrednictwem Tamborskiego na Radę Nadzorczą CIECH S.A.
Janem Krzysztofem Bieleckim – dotyczącym możliwości dotarcia przez Jana Kulczyka do grona zaufanych ludzi premiera Donalda Tuska
Radosławem Sikorskim – dotycząca obecnej sytuacji politycznej i gospodarczej na Ukrainie w perspektywie robienia interesów przez Jana Kulczyka na Ukrainie wspólnie z RP (Kulczyk miał być osobą inicjującą działania). Radosław Sikorski podczas tej rozmowy wyraża swoją przychylność propozycjom Kulczyka oraz dodatkowo wiąże z tymi planami własne plany tj. zamierza zostać Unijnym Komisarzem ds. Energetyki – aby mógł czuwać nad tymi inwestycjami i mieć z tego korzyści.
Spotkanie Ministra Spraw Zagranicznych Radosława Sikorskiego z Jackiem Rostowskim (rozmowa opublikowana przez Wprost)
Spotkanie Jacka Rostowskiego ze Sławomirem Sikorą – prezesem Citibanku Handlowego dotyczących planów politycznych Sikory i rozwiązań, o których rozmawiał z Rostowskim dot. ekonomii i gospodarki.
Spotkanie Marka Dochnala ze swoimi doradcami – rozmowa dot. luk w prawie dzięki którym można zrealizować intratne inwestycje w branży transportu i energetyki z korzyścią dla Marka Dochnala.
Spotkanie Sławomira Nowaka z prezesem PKP Jackiem (naprawdę Jakubem – przyp. red.) Karnowskim odnośnie prywatyzacji PKP i zamieszania związanego ze składami Pendolino. Rozmówcy uzgadniali możliwości wytłumaczenia nieprawidłowości przy zakupie składów Pendolino oraz echa prywatyzacji PKP CARGO.
Spotkania Janusza (naprawdę Józefa przyp. red.) Wojciechowskiego prezesa JW. Construction z członkiem Rady Nadzorczej i jednym z doradców Wojciechowskiego, rozmowa na temat kopalni węglowych na terenie RP (w posiadaniu Wojciechowskiego oraz innych należących do Skarbu Państwa). Dotyczy możliwości kupna-sprzedaży państwowych kopalni oraz ich rentowności;
Spotkania prezesa KGHM Huberta (naprawdę Herberta – przyp. red.) Wirtha z jedną z osób zarządzających grupą KGHM w obecności asystenta Huberta Wirtha – Łukasza Kowalika. Rozmowa dotyczy planów inwestycyjnych KGHM oraz ewentualnych rozgrywek personalnych i inwestycyjnych z negatywnymi skutkami dla Skarbu Państwa;
Spotkania ministra sportu Marka (w rzeczywistości Andrzeja – przyp. red) Biernata – rozmowa dotycząca sytuacji w polskim sporcie, okraszona dużą ilością anegdot – treść rozmowy mogłaby ośmieszyć rozmówców przy upublicznieniu;
Spotkanie Krzysztofa Kwiatkowskiego prezesa NIK z Janem Kulczykiem – podczas rozmowy Jan Kulczyk sonduje możliwość uzyskania preferencyjnych rozwiązań prawnych dla spółek, których jest właścicielem przy czym słychać wyraźny nacisk ze strony Kulczyka, aby interpretacja przepisów przez NIK była korzystna dla Kulczyka. Kwiatkowski poleca konkretne osoby, które mogą udzielić pomocy w tej sprawie. Sprawa dotyczy prawdopodobnie przejęcia firmy CIECH przez Jana Kulczyka. Kwiatkowski powołuje się na jakąś sprawę na terenie Ukrainy, w której wykorzystując swoje możliwości rozwiązał ją w podobny sposób na korzyć zainteresowanego” – czytamy w notatce CBŚ.
Akta śledztwa taśm prawdy a w nich: CIA, CBŚ, CIECH, KGHM, PKP…
15.03.2015
Tygodnik „Do Rzeczy” dotarł do akt śledztwa w sprawie afery podsłuchowej. Dokumenty te są również w posiadaniu innych redakcji. Pierwsza zaczęła je ujawniać „Gazeta Wyborcza”.
Lektura akt robi ogromne wrażanie. Z wyjaśnień kelnerów wynika, że zarejestrowali oni rozmowy czołowych przedstawicieli Platformy Obywatelskiej, Polskiego Stronnictwa Ludowego i Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Kelnerzy udzielili informacji obciążających nie tylko Marka Falentę, ale przede wszystkim czołowe postaci polskiego życia publicznego.
Na taśmach według wyjaśnień kelnerów znajdować się miały dowody m.in. na udział Leszka Millera i Aleksandra Kwaśniewskiego w aferze Rywina oraz w sprawie więzień CIA. Pisze o tym na swoich stronach internetowych tygodnik „Wprost”.
Najobszerniejsze informacje złożył Konrad L., sommelier z Amber Room. Wyjaśnienia jakich udzielił dotyczą najważniejszych osób w Polsce.
Fragment notatki CBŚ z rozmowy z Konradem L.
„Ważne spotkania jakie nagrałem dotyczyły:
Spotkania Jana Kulczyka z:
Pawłem Grasiem (kilka spotkań) – dotyczące przejęcia przez Jana Kulczyka firmy CIECH S.A. na warunkach stawianych przez Kulczyka
Ministrem Skarbu Państwa Pawłem Tamborskim (dwa lub trzy spotkania) dotyczące wywierania nacisku przez Jana Kulczyka za pośrednictwem Tamborskiego na Radę Nadzorczą CIECH S.A.
Janem Krzysztofem Bieleckim – dotyczącym możliwości dotarcia przez Jana Kulczyka do grona zaufanych ludzi premiera Donalda Tuska
Radosławem Sikorskim – dotycząca obecnej sytuacji politycznej i gospodarczej na Ukrainie w perspektywie robienia interesów przez Jana Kulczyka na Ukrainie wspólnie z RP (Kulczyk miał być osobą inicjującą działania). Radosław Sikorski podczas tej rozmowy wyraża swoją przychylność propozycjom Kulczyka oraz dodatkowo wiąże z tymi planami własne plany tj. zamierza zostać Unijnym Komisarzem ds. Energetyki – aby mógł czuwać nad tymi inwestycjami i mieć z tego korzyści.
Spotkanie Ministra Spraw Zagranicznych Radosława Sikorskiego z Jackiem Rostowskim (rozmowa opublikowana przez Wprost)
Spotkanie Jacka Rostowskiego ze Sławomirem Sikorą – prezesem Citibanku Handlowego dotyczących planów politycznych Sikory i rozwiązań, o których rozmawiał z Rostowskim dot. ekonomii i gospodarki.
Spotkanie Marka Dochnala ze swoimi doradcami – rozmowa dot. luk w prawie dzięki którym można zrealizować intratne inwestycje w branży transportu i energetyki z korzyścią dla Marka Dochnala.
Spotkanie Sławomira Nowaka z prezesem PKP Jackiem (naprawdę Jakubem – przyp. red.) Karnowskim odnośnie prywatyzacji PKP i zamieszania związanego ze składami Pendolino. Rozmówcy uzgadniali możliwości wytłumaczenia nieprawidłowości przy zakupie składów Pendolino oraz echa prywatyzacji PKP CARGO.
Spotkania Janusza (naprawdę Józefa przyp. red.) Wojciechowskiego prezesa JW. Construction z członkiem Rady Nadzorczej i jednym z doradców Wojciechowskiego,rozmowa na temat kopalni węglowych na terenie RP (w posiadaniu Wojciechowskiego oraz innych należących do Skarbu Państwa). Dotyczy możliwości kupna-sprzedaży państwowych kopalni oraz ich rentowności;
Spotkania prezesa KGHM Huberta (naprawdę Herberta – przyp. red.) Wirtha z jedną z osób zarządzających grupą KGHM w obecności asystenta Huberta Wirtha – Łukasza Kowalika. Rozmowa dotyczy planów inwestycyjnych KGHM oraz ewentualnych rozgrywek personalnych i inwestycyjnych z negatywnymi skutkami dla Skarbu Państwa;
Spotkania ministra sportu Marka (w rzeczywistości Andrzeja – przyp. red) Biernata – rozmowa dotycząca sytuacji w polskim sporcie, okraszona dużą ilością anegdot – treść rozmowy mogłaby ośmieszyć rozmówców przy upublicznieniu;
Spotkanie Krzysztofa Kwiatkowskiego prezesa NIK z Janem Kulczykiem – podczas rozmowy Jan Kulczyk sonduje możliwość uzyskania preferencyjnych rozwiązań prawnych dla spółek, których jest właścicielem przy czym słychać wyraźny nacisk ze strony Kulczyka, aby interpretacja przepisów przez NIK była korzystna dla Kulczyka.Kwiatkowski poleca konkretne osoby, które mogą udzielić pomocy w tej sprawie. Sprawa dotyczy prawdopodobnie przejęcia firmy CIECH przez Jana Kulczyka. Kwiatkowski powołuje się na jakąś sprawę na terenie Ukrainy, w której wykorzystując swoje możliwości rozwiązał ją w podobny sposób na korzyć zainteresowanego” – czytamy w notatce CBŚ.
Gmyz: Nagrania mogą poważnie skompromitować Kulczyka i wstrząsnąć podstawami jego biznesu
Cezary Gmyz, dziennikarz śledczy | TELEWIZJA REPUBLIKA |
Dziennikarz Telewizji Republika i tygodnika „Do Rzeczy” Cezary Gmyz dotarł do akt śledztwa w sprawie afery taśmowej. CZYTAJ WIĘCEJ
Dziennikarz mówił w specjalnym paśmie TV Republika, że odkąd zajmuje się przestępczością, nigdy nie miał w rękach takich dokumentów. – Chciałem podkreślić, że to nie ja zacząłem ujawniać te dokumenty tylko „Gazeta Wyborcza”, ale zaczęła to ujawniać w bardzo specyficzny sposób czyli zajmując się pierdołami – stwierdził Cezary Gmyz.
– To, co w nich najistotniejsze, to to, że dotyczy czołówki PSL, PO i SLD – kontynuował. Dziennikarz powiedział, że w aktach do których dotarł, najistotniejsze są zeznania kelnerów.
Zdaniem Gmyza, mogą one poważnie skompromitować Jana Kulczyka i wstrząsnąć podstawami jego biznesu. – Jeśli to prawda, to on ma największe kłopoty i cała czołówka PSL, PO i SLD – mówił.
Jak wskazał, w dokumentach można było odnaleźć nie tylko wątki korupcyjne ale także obyczajowe.
– Jak słyszę, że jeden z wiceministrów PO baraszkuje z prostytutką na kanapie w restauracji, to coś takiego budzi zgrozę, jednak to, co działo się przy zbyciu akcji CIECH-u woła o pomstę do nieba – podkreślił.
Gmyz przypomniał, że kelnerzy jako oskarżeni mogą kłamać, jednak większość rzeczy o których mówili już się sprawdziło, jak np. spotkania Kulczyka z Donaldem Tuskiem, o które biznesmen zabiegał u Pawła Grasia.
– Nawet jeśli nagrania były nielegalne, to wiedza jaką ujawniły, to wiedza jakiej wiele służb nie było w stanie zgromadzić przez lata. (…) Dałbym im za to medal – skwitował.
Lista 56 nagranych, lewe etaty w PiS i Tusk „sekretarzem kanclerz Niemiec” [JUTRO W TYGODNIKACH]
Tygodnik do Rzeczy na okładce ma szefa Rady Europejskiej Donalda Tuska, który, zdaniem tygodnika, „porzucił urząd premiera Rzeczypospolitej Polskiej dla posady sekretarza kanclerz Niemiec i prezydenta Francji”. „Kamerdyner” – głosi tytuł tygodnika. Ale tygodnik Pawła Lisickiego wymienia też – piórem Cezarego Gmyza – nazwiska 56 osób nagranych w „aferze podsłuchowej”. Więcej >>>
Najnowszy „Newsweek” pisze z kolei o fikcyjnych etatach w PiS. Gdy partia szukała oszczędności w 2014 r., „wytransferowano” do europarlamentu wiele osób pracujących w rzeczywistości w aparacie partyjnym w kraju. Ich pensje, jako asystentów eurodeputowanych, płaci teraz UE. Tymczasem część rzekomych asystentów pracuje nadal w siedzibie PiS w Warszawie, a część nie wie, gdzie są biura europosłów, którym rzekomo pomagają. Kto zatrudniał na fikcyjnych zasadach? „Newsweek” wylicza: m.in. Zbigniew Kuźmiuk, Tomasz Poręba, Ryszard Legutko – i kandydat PiS na prezydenta Andrzej Duda. Więcej >>>
Tygodnik „w Sieci” rozmawia z Grzegorzem Biereckim. „Wprost” oskarżył senatora PiS i twórcę SKOK-ów o to, że wyprowadził z nich kilkadziesiąt milionów złotych do swojej spółki. Tygodnik bierze Biereckiego w obronę, porównując go do Romana Kluski, dawnego szefa Optimusa, a aferę nazywając „zemstą układu”. Więcej >>>
Cztery informacje o Andrzeju Dudzie, których nie ma w gazetce PiS
PiS stara się wykreować kryształowy obraz swojego kandydata. Efekt? ubarwia jego biografię lub stosuje niedomówienia. Część z nich udało nam się wyjaśnić.
1. Według PiS: Andrzej Duda od kilkunastu lat z konsekwencją realizuje cele, które sobie wyznaczył. Jest dziś jednym z najlepszych polskich posłów do Parlamentu Europejskiego.
Na tytuł najlepszego eurodeputowanego Duda zapracował sobie w sprytny sposób. Jest drugim – spośród wszystkich 751 posłów – pod względem złożonych sprawozdań. A poza tym? – Częściej go można spotkać w palarni niż na sali obrad – zapewniają europosłowie z konkurencyjnych ugrupowań.
2. Według PiS: Wcześniej sprawdzał się w tak różnych rolach, jak (…) radny.
Andrzej Duda był, krótko, radnym miasta Krakowa. W rankingu przeprowadzonym przez „Gazetę Krakowską” na najlepszego rajcę w 2011 roku Duda zajął trzecie miejsce. Od końca. Zdarzało mu się nawet przysypiać na obradach.
3. PiS: Ukoronowaniem jego (Andrzeja Dudy – przyp. red.) naukowej kariery był stopień naukowy doktora nauk prawnych i stanowisko wykładowcy Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Andrzej Duda nigdy nie był wykładowcą UJ, nie wygłosił na uczelni żadnego wykładu. Został przyjęty na stanowisko asystenta i prowadził jedynie ćwiczenia ze studentami.
4. Rok 2005 (…) był także rokiem nowego początku dla Andrzeja Dudy. Do polityki trafił jako uznany już prawnik i został wiceministrem sprawiedliwości.
Zanim Andrzej Duda został wiceministrem w rządzie PiS był członkiem Unii Wolności, partii, z którą przez wiele lat wojował największy dziś promotor Dudy, Jarosław Kaczyński. Duda został nawet w 2001 roku delegatem na regionalny zjazd UW w Małopolsce. Informacji o tym rozdziale życia kandydata na prezydenta RP nie znajdziemy w żadnym, jego oficjalnym życiorysie.
Janina Ochojska. Nie bój się, zaproponuj coś światu
Janina Ochojska. Czy jesteś dobrym człowiekiem? [ROZMOWA]
To normalne. Jaka pani była kiedyś?
– Do czasu rozpoczęcia studiów na astronomii w Toruniu, a potem pracy w PAN, byłam właściwie białą, niezapisaną kartką. Opowiem historyjkę. Kiedy zdałam na studia, byłam przekonana, że skoro jestem studentką, to oczywiste, że muszę się zapisać do SZSP. Na wykładzie z fizyki kolega rozdawał deklaracje, chciałam wziąć, ale dla mnie nie starczyło. A w kilka dni później koleżanka zabrała mnie do Duszpasterstwa Akademickiego o.o. Jezuitów i tam dowiedziałam się, że nie należy się zapisywać do SZSP. I nie zapisałam się. Traktuję to jako moment symboliczny. Wyobrażam sobie, że diabeł i anioł walczyły o moją duszę i wygrał, powiedzmy, anioł.
Miałam wpisaną w siebie potrzebę bycia aktywną i mogę wyobrazić sobie, że robiłabym coś innego, działałabym po drugiej stronie.
Potrzebę działania wyniosła pani z domu?
– Wychowywałam się w ośrodkach dla dzieci, a potem młodzieży niepełnosprawnej, w sanatoriach, szpitalach. Zachorowałam na polio, kiedy miałam osiem miesięcy, większość szkolnego życia spędziłam poza domem.
Po pierwszej epidemii polio powstało w Polsce sporo ośrodków, ja trafiłam do bardzo dobrego, w Jastrzębiu-Zdroju. Na początku w ogóle nie chodziłam, nie było wózków, więc z innymi dziećmi takimi jak ja posuwaliśmy po korytarzach na pupach. Ale i tak musieliśmy się opiekować słabszymi kolegami i koleżankami. Mieliśmy różne obowiązki, sami ścieliliśmy łóżka, utrzymywaliśmy czystość w szafkach, nikt za nas tego nie robił. Może w tych ośrodkach był trochę zimny wychów, ale miałam ogromne szczęście, bo nauczono mnie samodzielności i odwagi życia.
Uprawialiśmy sport, były olimpiady, bieg o kulach, gra w dwa ognie, takie sporty, jakie były dla nas możliwe. Przede wszystkim stawiano na sprawność; kiedy w wieku pięciu lat zaczęłam chodzić i dostałam usztywniający kombinezon z gorsetem, to uczono mnie w nim też wdrapywać się na płoty, wspinać na drzewa.
W domu pewnie byłoby inaczej.
– Opieka byłaby czulsza, ale moja mama, babcia, brat na pewno skakaliby koło mnie i robili za mnie wszystko. W tym sensie można powiedzieć, że nie mieszkając w domu, miałam szczęście. Mama nie przekazałaby mi wewnętrznej odwagi, bo sama jej nie miała.
Pochodzę z rodziny z problemem alkoholowym. Ojciec pił, na szczęście nie łączyło się to z agresją. Byliśmy biedni, mama pisała na maszynie, babcia miała emeryturę i jakoś za to żyliśmy.
Mama bała się o mnie, uważała, że nie dam sobie w życiu rady, że zawsze będę potrzebowała opieki. W tamtym czasie mało się mówiło o niepełnosprawności, niepełnosprawny to był ktoś trochę upośledzony, mówiło się „kaleka”. Nie było sportu dla niepełnosprawnych, a jeśli był, to w powijakach.
Pamiętam te rozmowy, mama prasuje i mówi do brata: „Ty, Grzesiu, musisz się tak ożenić, żeby Janka mogła z wami mieszkać”. A byłam już wtedy na studiach. Marzyła, żebym pracowała w banku, bo to coś stabilnego, co da mi dobrobyt.
Odwaga to nie tylko sprawność.
– Dr Lech Wierusz, który był dyrektorem ośrodka w Świebodzinie, gdzie przebywałam jako nastolatka, mówił: „Macie więcej, a nie mniej. Wam dano, a nie odebrano”. Pokazywał nam, że niepełnosprawność może być też wartością, ale tylko wtedy, kiedy potrafi się ją zaakceptować. Nie twierdzę, że w tamtym czasie to rozumiałam. W tych ośrodkach pracowali ideowi ludzie, częściowo wykształceni jeszcze przed wojną, tak jak mój najukochańszy profesor, wychowawca w liceum w tym ośrodku Jan Sobociński.
Z tego nie musi wynikać chęć pomagania światu.
– W ośrodkach dla niepełnosprawnych każde z nas marzyło, żeby żyć tak jak inni, ci na zewnątrz, czyli zdrowi. Ale żeby w tym świecie być, trzeba było mu coś zaproponować. Ja zawsze chciałam być aktywna, działać. Najpierw to było duszpasterstwo akademickie, potem opozycja, „Solidarność”, w końcu własna droga.
Nasz duszpasterz ojciec Władysław Wołoszyn trochę mnie i innych nawet hamował, zniechęcał do działania, bo uważał, że jesteśmy w okresie, kiedy powinniśmy skupić się na własnym rozwoju, zdobyć wiedzę, świadomość duchową, żeby potem dokonywać świadomych wyborów. Trochę przyhamował moje działactwo, zmuszając do wejrzenia w siebie. Jestem mu za to wdzięczna.
Nie została pani astronomką.
– Zostałam! Nawet pracowałam kilka lat naukowo. To była naprawdę moja pasja, ale dziś myślę, że nie mam natury naukowca, pewnie bym napisała doktorat, ale mój wkład w astronomię byłby nijaki. Na początku chciałam wysłać konwój do Sarajewa i wrócić do astronomii. Stało się inaczej. Myślę, że dobrze, bo zamiast być wyrobnikiem nauki, w dziedzinie pomocy humanitarnej w Polsce stworzyłam coś, czego być może ktoś inny by nie stworzył.
Wracając do naszego pytania …
– Nie bać się! Nikomu nie życzę, ale jeśli już wydarzy nam się coś trudnego, to nie należy się bać, bo nieszczęście, cierpienie też człowieka jakoś buduje. Ważne, co się z tym zrobi.
Poznałam kiedyś pana, którego syna zatłukli skini w parku we Wrocławiu. I on utworzył grupę wsparcia dla rodziców w podobnej sytuacji. Powiedział: „Ja w dalszym ciągu nie mogę pogodzić się ze śmiercią syna, ale przez to robię coś, co pomaga innym”.
Nie bać się, że będzie się już tylko nieszczęśliwym?
– Jest temat, którego długo nie poruszałam: zostawił mnie mąż, ma inną. Wtedy wydawało mi się, że to koniec wszystkiego. Ale nie. Uświadomiłam sobie, oczywiście po pewnym czasie, że budowanie życia na innym człowieku jest czymś pięknym, ale nie daje gwarancji trwałości. Nie mogę jednak z tego powodu, że ktoś mnie opuścił, zniszczyć sobie swojego życia.
Chcę być dobrze zrozumiana – ja uważam, że za mąż wychodzi się raz. Ale na tym życie się nie kończy. Nie tylko jeden człowiek istnieje w naszym życiu. Kiedy nas ktoś opuści, to jest po prostu trudna sytuacja, z której można i należy znaleźć wyjście tak, żeby żyć jak najpełniej i najpiękniej.
Lepiej się asekurować psychicznie?
– Nie. Absolutnie bym tak nie powiedziała. Bez zaufania nie ma fajnego życia, natomiast jeżeli ktoś to nasze zaufanie zawiedzie, to nie jest to koniec świata. Dr Wierusz mówił nam: „Możesz płakać całe życie, niepełnosprawność to nie jest nic fajnego ani łatwego, tylko co ci z tego przyjdzie?”. To prawda. Przecież lepiej być szczęśliwym niż nieszczęśliwym, a kto może sprawić, że będę szczęśliwa? Tylko ja.
Mówiła pani, że nie chciałaby już przeżywać młodzieńczych emocji.
– Tak, nie chciałabym przeżywać tamtych dylematów. W okresie studiów przez dziesięć lat byłam zakochana, bez wzajemności. Trzeba przyznać, że cechuje mnie duża wierność. Kiedy teraz patrzę na siebie sprzed lat, to myślę: „Dobrze, że byłam zakochana, bo wzbudziło to we mnie dużo dobrych uczuć, ale dobrze też, że nie skończyło się to małżeństwem”.
– Czuję się potrzebna i mam swoje miejsce.
To własne miejsce najczęściej jest tam, gdzie się jest, choć człowiek ma prawo szukać. Często jesteśmy nieszczęśliwi, bo wyobrażamy sobie, że inne życie byłoby lepsze. Och, gdybym była blondynką … Ale mamy takie życie, jakie mamy.
Oczywiście polega ono też na doskonaleniu siebie, kształtowaniu otoczenia.
Czy, pani zdaniem, każdy powinien pomagać innym? Oczywiście w swoim zakresie.
– W swoim zakresie. Człowiek jest istotą społeczną, nie dalibyśmy rady żyć bez innych ludzi. Nasze relacje z innymi zbudowane są na wzajemnym zrozumieniu, które tak naprawdę oznacza pomoc, tylko że jeden potrzebuje ciepłej odzieży, drugi, żeby mu zrobić zakupy, a trzeci uśmiechu.
Nie każdy musi budować studnie?
– Nie, skąd! Gdyby nagle wszyscy zajęli się pomocą humanitarną, to byłaby katastrofa.
W ”Dużym Formacie” czytaj też:
Przebudzenie Jerzego Zelnika
Skąd we mnie zaangażowanie narodowo-religijne? Otóż pod koniec życia chciałbym powiedzieć za świętym Pawłem: „W dobrych zawodach wystąpiłem”
Konczałowski: Spróbuj klepnąć po plecach Putina
Idea, że kapitalizm jest uniwersalny, że można rozwijać świat jak globalną wioskę, to absolutna chujnia. Wszyscy już to chyba zauważyli oprócz Amerykanów. Rozmowa z reżyserem Andriejem Konczałowskim
Vincent V. Severski: Żona szpiega ma trudniej
Rzadko darzymy szacunkiem agentów, których zwerbujemy
Gdzieś ty mnie kochany przywiózł? Grzebałkowska na Ziemiach Odzyskanych
Niemka nagotowała jeść i prosiła, żebyśmy razem do stołu siedli. Ja się trochę obawiałam, ale ona przytuliła mnie znów, pogłaskała i powiedziała, że nie będzie żadnego trucia
Chyba wolę HIV-a niż ciążę
Czy naprawdę ktoś wierzy, że młodzież będzie kupowała tabletki po 130 zł po to, „by łykać je jak cukierki”?
Z chorym na alzheimera można w Polsce zrobić wszystko
– A jak chory już nie daje rady pisać? – To my bierzemy jego rączkę i podpisujemy za niego
Co jedzą biedni?
W Stanach dniówkę mogą wydać na homara. Na Madagaskarze – na sześć kurzych łapek. A w Polsce? Na coś, co kosztuje 7 zł 22 gr [FOTOREPORTAŻ]
Nagroda Kapuścińskiego: Szukaliśmy siły roboczej, a przyjechali ludzie
Wajda opowiadał, że gdy szukali w Paryżu miejsc do kręcenia „Dantona”, z jednej z tych pięknych, bogatych kamienic przepędziła ich jakaś pani, krzycząc: nie będziecie tu kręcić o rewolucji! Rozmowa z Olgą Stanisławską z jury Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego
W Muzeum Zgody Duda atakuje gimbazą. Internet jest zachwycony?
Andrzej Duda w „muzeum Komorowskiego” (Fot. Sawomir Kamiski / Agencja Gazeta)
Wiem, wiem – młody kandydat Duda zasłonią się zaraz „przemysłem pogardy” stosowanym wobec prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Na razie on, Joachim Brudziński i Marcin Mastalerek bawią się dobrze. Niech się nie zdziwią, że za kilka, kilkanaście lat, gdy być może będą pełnili jakąś ważną funkcję, kolejne pokolenie „szydery” będzie miało do nich jeszcze mniejszy szacunek niż oni dziś do głowy państwa.