Kukiz (14.06.2015)

 

Premier Ewa Kopacz wzywa prezydenta elekta Andrzeja Dudę do powrotu do języka miłości

13.06.2015

 

Premier Ewa Kopacz zapowiada, że w poniedziałek przedstawi nowych ministrów swojego gabinetu

Premier Ewa Kopacz zapowiada, że w poniedziałek przedstawi nowych ministrów swojego gabinetuFoto: PAP/Radek Pietruszka
– Dziwi mnie ta agresja, ta konfrontacja. Niech wytrzymają do wyborów w tym języku miłości, konsensusu, radości z wygranej i konstruktywnej pracy na rzecz Polski – tak premier Ewa Kopacz odniosła się do apeli płynących ze strony prezydenta elekta Andrzeja Dudy.
POSŁUCHAJ
00’12W poniedziałek spotkanie Ewy Kopacz z Bronisławem Komorowskim (IAR)

Komentując zmiany w rządzie spowodowane wyciekiem akt ze śledztwa dotyczącego afery podsłuchowej Andrzej Duda mówił, że wyczerpał się kredyt zaufania dla obecnej ekipy rządzącej. Jego zdaniem, kolejna rekonstrukcja rządu nie przyniesie pozytywnych zmian dla społeczeństwa.

– Chciałbym zaapelować do całej klasy politycznej, a przede wszystkim do tych, co cały czas są u władzy i mają większość parlamentarną, chciałbym, aby to wszystko odbyło się bez wstrząsów, aby to odbyło się na normalnych zasadach państwa demokratycznego. Apeluję jeszcze raz i proszę, aby w tych ostatnich miesiącach nie dokonywać istotnych zmian ustrojowych, takich, które będą zmieniały kształt funkcjonowania polskiego państwa – oświadczył prezydent elekt.

Afera taśmowa. Czytaj więcej>>>

Wyraził jednocześnie nadzieję, że po jesiennych wyborach parlamentarnych „przy władzy znajdą się politycy, którzy rozsądną troskę o dobro wspólne mają naprawdę na sercu”.

(źródło: TVN24/x-news)

W odpowiedzi na te słowa urzędujący prezydent Bronisław Komorowski zapowiedział, że w poniedziałek spotka się z Ewą Kopacz i Januszem Piechocińskim, by sprawdzić, czy koalicja jest stabilna i czy „może dźwigać skutecznie ciężar odpowiedzialności za zmieniany w wymiarze personalnym rząd”.

-Ważne jest w tym kryzysie politycznym zachowanie prezydenta, prezydent powinien w moim przekonaniu działać uspokajająco na sytuację, stabilizująco – mówił Komorowski. Zapowiedział, że to on wyznaczy termin wyborów do Sejmu i Senatu.

(źródło: TVN24/x-news)

Premier powiedziała dziennikarzom, że spotkanie z prezydentem było ustalone od kilku dni. – Tak jak zwykle, będziemy mieli z prezydentem Bronisławem Komorowskim, moim serdecznym przyjacielem, wiele tematów do omówienia – podkreśliła Ewa Kopacz. Nie powiedziała, o czym będzie chciała rozmawiać z prezydentem.

(źródło: TVN24/x-news)

Krytycznie odniosła się do słów Andrzeja Dudy. – Wczoraj prezydent elekt, dzisiaj jego doradca. Jeśli już, to niech wytrzymają do tych wyborów w tym języku miłości, konsensusu, radości z wygranej i takiej konstruktywnej pracy na rzecz Polski przez ostatnie cztery miesiące tej kadencji – powiedziała szefowa rządu.

Także szef polskiej dyplomacji Grzegorz Schetyna odniósł się do wypowiedzi Andrzeja Dudy. Jak zapewnił, zmiany w rządzie nie mają wpływu na pozycję Polski na arenie międzynarodowej. – To wyraźne perturbacje. Zmiany są niespodziewane i duże jeśli chodzi o skalę, ale pozycja Polski jest na tyle dobra, że te wydarzenia nie mają na nią wpływu – powiedział minister.

Grzegorz Schetyna przyznał, że efekty afery taśmowej mają zasadniczy wpływ na polską politykę wewnętrzną, ale nie można ulegać nadmiernym emocjom. Minister dodał, że to nie jest prosty czas, ale nie ma co wpadać w panikę, bo sytuacja nie wymknęła się spod kontroli.

AFERA TAŚMOWA

kopacz rzad 1200.jpg

Zmiany w rządzie

Nazwiska nowych ministrów mają być ogłoszone w poniedziałek. Premier Ewa Kopacz kilkakrotnie w ostatnich dniach zapewniała, że „ma już poukładane w głowie”, kto zastąpi ustępujących ministrów oraz kto zasiądzie w fotelu marszałka Sejmu.

W środę z zasiadania w rządzie zrezygnowali ministrowie: zdrowia Bartosz Arłukowicz, sportu Andrzej Biernat, skarbu Włodzimierz Karpiński oraz wiceministrowie: skarbu Rafał Baniak, środowiska Stanisław Gawłowski, gospodarki Tomasz Tomczykiewicz.

Z funkcji szefa doradców premiera odszedł Jacek Rostowski, a z funkcji koordynatora służb specjalnych – Jacek Cichocki.

Dymisje w rządzie Ewy Kopacz. Serwis specjalny>>>

Polskie Radio

Bezwzględny Bezprym, Jadwiga w makijażu. Poczet władców Polski według Waldemara Świerzego

13.06.2015
”Stanisław Leszczyński u Matejki jest szczupłym szlachcicem z czasów pierwszej elekcji, a u Świerzego tłuściochem, bo wiemy, że z wiekiem straszliwie się roztył”
Anna Hauser

Bezprym to najbardziej tajemniczy polski władca. Królowa Jadwiga słynęła natomiast z urody (Waldemar Świerzy)

„Nowy poczet władców Polski. Waldemar Świerzy kontra Jan Matejko”, pokazywany na wystawie w Zamku Królewskim w Warszawie, dostępny również w wersji albumowej, zachęca do spojrzenia na naszych królów i książęta nie jak na postacie z pomników, ale na żywych ludzi z krwi i kości. A byli wśród nich zarówno mędrcy, jak i nikczemnicy, których wstydliwie wolelibyśmy pominąć.

Trzeba było czekać ponad 120 lat, aby po Janie Matejce następny artysta podjął wyzwanie i zmierzył się z utrwalonym w zbiorowej pamięci kanonem. Pomysł namalowania pocztu władców Polski podsunął Waldemarowi Świerzemu, wybitnemu grafikowi i plakaciście, a także twórcy malarskich portretów artystów, Andrzej Pągowski, również grafik.

Jak opowiada Pągowski, zaczęło się od tego, że w 2004 roku w programie telewizyjnym usłyszał słowa młodego chłopaka: Kiedy Matejko malował poczet królów…  – Pomyślałem: jak to, malował? Przecież Jan Matejko stworzył cykl ołówkowych rysunków w niewielkim formacie i były one czarno-białe. W ogóle ich nie malował!… Wtedy pojawiła się myśl, że Polacy zasługują na pełny, kolorowy, autorski poczet swoich władców. Zasługują na galerię namalowaną współcześnie, bardziej nowoczesną w swojej formie plastycznej. Myślałem, że tworzenie, a następnie wydanie takiego pocztu mogłoby być narodową lekcją historii. Jeśli chodzi o mnie, to do takiego projektu pasowało tylko jedno nazwisko. Waldemar Świerzy. Mój profesor i przyjaciel. Współtwórca polskiej szkoły plakatu, wspaniały grafik, malarz i wykładowca – mówi Pągowski.

Między pop-artem i prawdą

Waldemar Świerzy malował nowy poczet przez ostatnich siedem lat życia. Matejko pracował nad swoim w latach 1890-1892 i także było to jego ostatnie dzieło. Jan Matejko tworzył w czasach zaborów „ku pokrzepieniu serc”, więc jego ikoniczne wizerunki są dostojne i majestatyczne, dopracowane w każdym detalu stroju i rekwizytów w duchu historycznej epoki (choć mistrzowi zdarzały się tu pewne odstępstwa i np. Bolesław Krzywousty nosi u niego pas góralski). Świerzy natomiast, chociaż czerpał z badań historycznych, nie bał się emocji, poszukiwania charakterologicznej prawdy, malarskiej syntezy we współczesnej popartowskiej konwencji. Jego portrety są przez to bardziej bezpośrednie i spontaniczne.

Jan Matejko (Wikipedia.org / http://bit.ly/1F83aCD / CC BY / http://bit.ly/1KVnLPx) oraz Waldemar Świerzy (fot. Dawid Chalimoniuk / Agencja Gazeta)Jan Matejko (Wikipedia.org / http://bit.ly/1F83aCD / CC BY / http://bit.ly/1KVnLPx) oraz Waldemar Świerzy (fot. Dawid Chalimoniuk / Agencja Gazeta)

Profesor stworzył 49 portretów polskich władców. Jako pierwszego namalował Jana III Sobieskiego. Z portretu Świerzego spogląda silny monarcha i mężczyzna o bystrych oczach i sumiastych wąsach, ubrany w zbroję, jak przystało na wojownika, zwycięzcę spod Wiednia. Sobieski był nie tylko znakomitym dowódcą, ale i znawcą sztuk pięknych. Niezłomny wódz na polu walki, pisał w chwilach rozłąki do ukochanej żony Marysieńki niezwykle czułe i gorące listy. Można się na nich uczyć sztuki miłosnych podbojów.

Malowanie ostatniego portretu Stanisława Augusta Poniatowskiego Świerzy ukończył w przeddzień śmierci 27 listopada 2013 roku. Króla współcześni opisywali jako urodziwego mężczyznę. Był zarazem jednym z najlepiej wykształconych władców epoki (władał biegle francuskim, łaciną, niemieckim, włoskim i angielskim). Słynął z bycia miłośnikiem i mecenasem sztuki. Niestety, mimo dyplomatycznego obycia okazał się słabym politykiem. Mimo zaangażowania w reformatorską Konstytucję 3 maja nie uratował Polski przed rozbiorami. Jak pisał saski poseł Essen o Stanisławie Auguście Poniatowskim: Ma charakter słaby – zbywa mu na wytrwałości. Czuje, że korona, którą nosi, jest tylko głowy zdobą, z łaski mu przez trzy mocarstwa ościenne pozostawioną. ( ) Politykę swą musi stosować do okoliczności i ulec temu państwu, które ma nad Polską największą przewagę. Abdykował po 30 latach panowania w 1795. Matejko przedstawił go jako dumnego oświeconego władcę. Na portrecie Świerzego z twarzy króla biją niepewność, niemoc i udręka.

Historyczne konfrontacje

Szczycimy się władcami walecznymi, mądrymi i szlachetnymi. Bywali jednak wśród nich nikczemnicy, tchórze oraz szaleńcy. Większość z nich była piękna oraz wytworna, ale zdarzyli się karzeł, kaleka i kastrat. Jadwigę Andegaweńską sławiono za cudne oblicze, a z urody Anny Jagiellonki publicznie szydzono. Bolesław Chrobry, Władysław Jagiełło, Jan III Sobieski to herosi europejskich podręczników, obrazów sławnych mistrzów, poematów, powieści oraz filmów. Bezpryma i Bolesława Rogatkę wstydliwie wolelibyśmy pominąć – pisze we wstępie do albumu z nowym pocztem polskich władców Marek Klat, historyk, który wspomagał Waldemara Świerzego w pogłębieniu tematu i osadzeniu wizerunków w wiarygodnych realiach historycznych, zgodnych z badaniami naukowców.

Bolesław Chrobry (ilustracja Waldemar Świerzy)Bolesław Chrobry (Waldemar Świerzy)

I opowiada, że wszystkie sylwetki charakterologiczne wspólnie starannie konfrontowali z ikonografią. W przypadku Batorego, Sobieskiego, Wazów, Sasów, Leszczyńskiego czy Poniatowskiego sprawę ułatwiały liczne zachowane portrety i opisy. Osobowość władców starali się więc odtworzyć z wszelkich dostępnych źródeł. A także ich wygląd: wzrost, kolor oczu, tuszę, zarost, fryzurę, cerę i znaki szczególne.

Ale bywały też sytuacje, że informacje okazywały się tak szczątkowe, że musieli mozolnie składać najdrobniejsze zachowane wskazówki. Czasem w wykreowaniu wyglądu pomocny bywał przydomek, jak Bolesław Kędzierzawy, Henryk Brodaty, Władysław Laskonogi, Leszek Biały czy Leszek Czarny. Profesorowi Świerzemu zawsze przy tym zależało na pogłębieniu analizy poglądów, postawy moralnej, dolegliwości, zmian wyglądu z upływem czasu (jak w przypadku Stanisława Leszczyńskiego, który u Matejki jest szczupłym szlachcicem z czasów pierwszej elekcji, a u Świerzego tłuściochem, bo wiemy, że z wiekiem straszliwie się roztył). – Każdy portret to wynik godzinnych, tygodniowych, czasem miesięcznych dyskusji. Nie raz i nie dwa trzeba było malować od nowa, bo umknął szczegół lub efekt nie zadowalał twórcy– opowiada Klat.

Zupełnie nic nie wiemy  o wyglądzie Bezpryma, najstarszego syna Bolesława Chrobrego. Informacje o jego życiu również są skąpe, stąd to najbardziej tajemniczy polski władca. Jedno nie ulega wątpliwości – był przerażającym okrutnikiem. Władzę objął w 1031 toku, wygnawszy swego brata Mieszka II z kraju. Tyrańskie metody Bezpryma szybko wywołały bunt poddanych i kilka miesięcy później został zamordowany. Jego nikczemny charakter Waldemar Świerzy podkreślił skuloną sylwetką i zaciętym wyrazem twarzy. Włosy i karnację dał mu ciemne, wiedząc, że matka Bezpryma była Węgierką.

Bezprym należy do siedmiu władców, których Matejko w swoim poczcie pominął. Nie dlatego, że nie byli warci wspomnienia, tylko z braku materiałów źródłowych. Za to Świerzy sportretował ich wszystkich. Obok Bezpryma także Zbigniewa, Mieszka Plątonogiego, Bolesława Rogatkę, Henryka Probusa i Wacława III.

Konrad Mazowiecki (ilustracja Waldemar Świerzy)Konrad Mazowiecki (Waldemar Świerzy)

Królowe

W nowym poczcie przykuwają szczególną uwagę dwa kontrastowo różne portrety kobiece: królowej Jadwigi i Anny Jagiellonki.

Jadwiga, córka Ludwika Węgierskiego, została koronowana na królową Polski w wieku 11 lat w 1373 roku, a dwa lata później poślubiła Władysława Jagiełłę. Była bardzo wysoką (ponad 175 cm wzrostu), szczupłą blondynką o delikatnej budowie. Piękną, ale poważną ponad wiek. Wielu poddanych uważało ją za pełną miłosierdzia świętą i wierzyło, że jej dotyk leczy. Kanonizowano ją w 1997 roku.

Jednak zaraz po ślubie z Jagiełłą i ją dotknęły intrygi niejakiego Gniewosza z Dalewic, który oskarżył Jagiełłę przed królową o utrzymywanie nałożnic, a królowi opowiadał, że żona zdradziła go z Wilhelmem Habsburskim, synem księcia austriackiego (pierwotnie była z nim zaręczona i rozstanie ciężko przeżyła). Wzburzona Jadwiga pozwała oszczercę przed sąd w Wiślicy. Przerażony Gniewosz wówczas publicznie oświadczył: – To cóżem mówił, zełgałem żem jak pies. Jadwiga umarła przy porodzie w wieku 26 lat.

Mimo że istnieje sporo opisów podziwianej przez większość Jadwigi, m.in. Jan Długosz podkreślał, że urody była nadobnej, ale najzdolniejsza cnotą i pięknymi obyczajami, nie posiadamy jej namalowanego autentycznego portretu. To w pewnym stopniu usprawiedliwia Matejkę, że w roli Jadwigi obsadził swoją despotyczną żonę Teodorę, chociaż podobieństwo pomiędzy nią a królową było co najmniej dyskusyjne. Z kolei Waldemar Świerzy dwukrotnie podchodził do portretu królowej, a ostatecznie wybrał wersję, na której widzimy piękną młodą kobietę w białym nakryciu głowy, trzymającą berło rektorskie swej umiłowanej Akademii Krakowskiej. Ma bardzo współczesny image (łącznie z makijażem), ale trudno jednoznacznie przesądzić, kto w tym wypadku miałby być modelką artysty.

Stefan Batory (ilustracja Waldemar Świerzy)Stefan Batory (Waldemar Świerzy)

Anna Jagiellonka, córka Zygmunta Starego i Bony, była mało urodziwa, czego nie przesłania bogata biżuteria na portrecie Świerzego. Była świadoma niedostatków własnej urody, więc swój portret na Wawelu kazała podobno zasłaniać firanką. Miała ambicje sprawowania władzy i została główną pretendentką do tronu po bezpotomnej śmierci brata Zygmunta II Augusta (Matejko przedstawił ją z berłem w stroju koronacyjnym). Miała już ponad 50 lat, kiedy planowano jej małżeństwo z 23-letnim Henrykiem Walezym, pierwszym elekcyjnym władcą Polski, którego we Francji zwano „księciem Sodomy”. Jak pamiętamy, Henryk uciekł z Polski na wieść, że tron francuski po śmierci Karola IX jest pusty. Wtedy, w wyniku drugiej elekcji w 1575 roku, Anna została królową. I poślubiła Stefana Batorego, księcia siedmiogrodzkiego. Liczyła, że będzie nim sterować, tymczasem mąż odsunął ją od polityki. A zgorzkniała Anna popadła w dewocję.

Wspaniali, nieszczęśliwi, szaleni

Polscy władcy różnili się pod względem charakterów. Portrety Świerzego sugerują od pierwszego spojrzenia, którego z nich lepiej byłoby unikać, któremu powinniśmy współczuć, a kto mógłby być dla nas świetnym kompanem.

Patrząc na portret Konrada Mazowieckiego, wiadomo od razu, że strach byłoby go spotkać na drodze. Ciemnowłosy rycerz w srebrnej zbroi ma błysk szaleństwa w oczach. Syn Kazimierza Sprawiedliwego, który w XIII wieku władał najpierw Małopolską, a potem Mazowszem, siał postrach i zyskał fatalną opinię u kronikarzy i historyków. Opisują oni m.in., jak Konrad z okrucieństwem torturował i kazał powiesić wychowawcę swych synów – scholastyka Krystyna i książęcego kanclerza Jana Czaplę. W okrucieństwie dorównywała mu żona Agafia, która rozkazała ciało drugiego skazanego powiesić powtórnie naprzeciw kościoła katedralnego w Płocku, gdy mnisi chcieli je pogrzebać. Za ten czyn na parę książęcą nałożono ekskomunikę.

Od Bolesława Szczodrego, syna Kazimierza Odnowiciela – ten patrzy na nas z plakatu wystawy – też lepiej trzymać się z daleka. Uwielbiał walkę i słynął z odwagi (stąd inny przydomek Śmiały), ale jego okrucieństwo było równie nieokiełznane. Specyficznie pojmował szczodrość. Anegdota głosi, że pewnemu chytremu mnichowi polecił wziąć tyle złota, ile uniesie. W rezultacie nieszczęśnik wyzionął ducha przygnieciony precjozami.

Bolesław II Śmiały, zwany również Szczodrym (ilustracja Waldemar Świerzy)Bolesław II Śmiały, zwany również Szczodrym (Waldemar Świerzy)

Henryka Brodatego przedstawił Świerzy z kolei jako zarośniętego mężczyznę o nieszczęśliwym wyrazie twarzy. Jego żona, Jadwiga Śląska, była wyjątkowo świątobliwa i wymogła na mężu śluby czystości (jakkolwiek może dziwić, że złożyli je dopiero po 18 latach małżeństwa, gdy urodziło im się już siedmioro dzieci). To na skutek odstawienia od łoża książę miał przestać się strzyc i golić. Mimo że prywatnie nie miał łatwego życia, w XIII wieku odnosił znaczne sukcesy polityczne i umiał zatroszczyć się o rozwój gospodarczy kraju, wprowadzając reformę monetarną.

Zapewne jeszcze gorzej musiał się czuć dotknięty impotencją Leszek Czarny, o uzdrowienie którego modlił się cały naród, a niestety pozostał bezpotomny. Nic dziwnego, że na jego twarzy maluje się boleść.

Do wspólnej biesiady chętnie zaprosilibyśmy pewnie Kazimierza Wielkiego, ostatniego monarchę na tronie polskim z dynastii Piastów. W przeciwieństwie do niewielkiego wzrostu ojca, Władysława Łokietka, Kazimierz był mężczyzną potężnej postury, miał ponad 183 cm wzrostu. Ale przydomek Wielki zyskał nie z tego powodu, lecz ze względu na talenty, dzięki którym władał „jak Salomon” i jak mówi przysłowie „zastał Polskę drewnianą, a zostawił murowaną”. Król podobno się lekko jąkał, ale nie przeszkadzało mu to zdobywać serc kobiecych. Miał cztery żony i kilka kochanek, ale tu zaczyna się temat śliski, bo zdarzyło mu się powtórnie brać ślub bez otrzymania rozwodu z poprzednią żoną. Niemniej zapisał się jako mądry władca. Na portrecie Świerzego to człowiek nieprzeciętnego formatu, o pogodnym usposobieniu.

Ranking liderów

Na Zamku Królewskim można zobaczyć jeszcze trzeci poczet – portrety koronowanych 22 władców Polski, namalowane przez Marcella Bacciarellego, zamówione przez Stanisława Augusta Poniatowskiego do pokoju marmurowego. Opowiadają, że zwożono różne istniejące wizerunki i Stanisław August arbitralnie wybierał, który mu się podoba i ma być pierwowzorem obrazów Bacciarellego. Są to więc portrety nie tylko pochlebione, ale nieraz rozmijające się z historyczną prawdą, pokazujące władców, którzy budzą szacunek i narodową dumę.

W interpretacji Bacciarellego i Matejki nie ma miejsca na krytykę. Majestat władzy przesłania słabości rządzących. Natomiast patrząc na emocjonalne barwne portrety Świerzego, nie zawsze wiemy, dlaczego ten, a nie inny człowiek stał się liderem i sprawował rządy. Nie wszyscy byli przecież monarchami dziedzicznymi. Michał Korybut Wiśniowiecki był władcą elekcyjnym, wybranym w 1669 roku. A jak wiemy, zyskał fatalną opinię króla leniwego i próżnego, który uciekał od podejmowania decyzji do suto zastawionego stołu. Jego przyszły następca Jan III Sobieski pogardliwie mówił o nim:Nie będę całował w rękę małpy na tronie.

Poczet Świerzego zachęca nas do tworzenia własnego królewskiego rankingu. Na pewno w czołówce jest miejsce dla Bolesława Chrobrego i Kazimierza Sprawiedliwego. A jaki jest wasz wybór?

(fot. materiały prasowe)(fot. materiały prasowe)

 

Wystawa „Nowy poczet władców Polski. Świerzy kontra Matejko” w Zamku Królewskim w Warszawie jest czynna do 19 lipca

weekend.gazeta.pl

Prof. Jadwiga Staniszkis: To Kaczyński powinien być premierem, jeśli w wyborach wygra PiS

Profesor Jadwiga Staniszkis nie szczędzi ostrych słów Platformie i prezydentowi elektowi.
Profesor Jadwiga Staniszkis nie szczędzi ostrych słów Platformie i prezydentowi elektowi. Agencja Gazeta/ Wojciech Olkuśnik

Profesor Jadwiga Staniszkis wypowiedziała się na temat obecnej sytuacji politycznej w Polsce. Andrzeja Dudę nazwała maminsynkiem, stwierdziła, że Ewa Kopacz się ośmiesza, a premierem powinien zostać Jarosław Kaczyński.

Profesor Staniszkis potwierdziła, że nie wypiera się tego, że kiedyś powiedziała, że prezydent elekt Andrzej Duda to maminsynek. – Silni ludzie nie boją się krytyki i nie boją się ostrych słów – wyjaśniła. Te wybory to była zła strategia, bo Beata Szydło pełniła rolę dyspozytora a on wygrał, tym bardziej że w połowie zmieniono koncepcję przygotowania się do debat. To według mnie było niedobre – oceniła Staniszkis.

Platforma Obywatelska na własne życzenie traci poparcie, dlatego w razie wygranej Prawa i Sprawiedliwości w jesiennych wyborach premierem nie powinien zostać ktoś, kto nie będzie oczywistym liderem – To Jarosław Kaczyński powinien być premierem, jeśli w jesiennych wyborach wygra PiS. Eksperyment Marcinkiewicza się nie udał, bo szedł wysoko a potem upadł. Nieformalne przesuwanie władzy jest niedobre – oceniła.

Profesor Staniszkis twierdzi, że tak długa przerwa między wyborami spowoduje obniżenie zainteresowania wyborców partiami, które dopiero powstały, albo mają powstać. – Ja byłam zwolenniczką, żeby jesienne wybory odbyły się wcześniej, po 52 dniach od wyboru prezydenta. Rada dla Kukiza, żeby nie istniał za długo, bo straci poparcie – oceniła Jadwiga Staniszkis.

Kto stoi za aferą taśmową? – To jest bardzo głęboki konflikt w służbach. Sienkiewicz zaczął od dymisji. Tusk jest za tę sytuację odpowiedzialny, a Kopacz się ośmiesza dymisjonując dopiero teraz – posumowała w odpowiedzi profesor Jadwiga Staniszkis.

Socjolog już przed wyborami prezydenckimi krytykowała kandydaturę Andrzeja Dudy. Jak mówiła, to „maminsynek” bez charyzmy i „ma rodzaj miękkości, a polska polityka jest dżunglą”. Porównała go też jednak do Lecha Kaczyńskiego. – Trudno powiedzieć, czy Lech Kaczyński miał charyzmę. Andrzej Duda jest podobny do Lecha Kaczyńskiego. Kaczyński był człowiekiem wielu kompromisów, ale i wielkich zasług – mówiła.

Źródło: Fakty po Faktach

naTemat.pl

Kukiz: W przyszłym tygodniu 16 nazwisk kandydatów. Zdradza twórców list: KoLiber, pracodawcy…

WB, 14.06.2015
Paweł Kukiz podczas konferencji po ogłoszeniu wyników I tury wyborów prezydenckich

Paweł Kukiz podczas konferencji po ogłoszeniu wyników I tury wyborów prezydenckich (Fot. Kornelia Gowacka-Wolf / Agencja Gazeta)

Na przyszły tydzień Paweł Kukiz zapowiedział start strony internetowej, na której znajdą się nazwiska 16 liderów list wyborczych, po jednej osobie na województwo. Na Facebooku już teraz zdradza jakie środowiska tworzą listy.

 

Wpis Kukiza to odpowiedź na publikację „Newsweeka”. Tygodnik podał, że z muzykiem współpracować będą m.in. związany z Samoobroną Zbigniew Stonoga i szef Browarów Regionalnych Marek Jakubiak, związany z Ruchem Narodowym.

Kukiz uważa, że tekst należy traktować jako „literaturę fantasy” i tłumaczy: „Co innego Komitety Referendalne, a co innego nasze przyszłe Listy Wyborcze”.

 

Komitetom Referendalnym udziela swojej twarzy i nazwiska i nie interesuje go, czy posługują się nimi „środowiska Samoobrony, kółka wędkarskie, pan Jagiełło, Stokłosa, prawica, lewica, centrum, czarni, zieloni, czerwoni czy różowi”. Chodzi bowiem o zebranie możliwie najszerszej grupy zwolenników wprowadzenia JOW-ów, by przekroczyć próg frekwencyjny. Do uznania referendum za wiążące wymagana jest frekwencja powyżej 50 proc. obywateli.

„Absolutnie wszyscy mogą posługiwać się moim nazwiskiem, jeśli tylko uważają, że pomoże im to w zdobyciu większej liczby zwolenników referendum” – deklaruje muzyk.

Kukiz pełnomocnikiem wyborczym

Kukiz przedstawił natomiast, jakie środowiska będą tworzyć listy wyborcze. Wśród nich: Stowarzyszenie KoLiber, Ruch JOW-owski, pracodawcy, „którym bliskie są idee Centrum Adama Smitha, obrońcy „praw pracowniczych, a nie swoich własnych stołków” i „stowarzyszenia walczące o podmiotowość obywateli”.

Wspólną sprawą ma być etyka. „W związku z tym nie będzie miejsca na listach wyborczych dla tych, którzy ponad Polskę, dobro Wspólnoty, przekładają swój partykularny interes – chęć objęcia urzędu dla pieniędzy czy ‚władzę dla władzy'” – zapowiada.

Właśnie dlatego, by zminimalizować prawdopodobieństwo „wkręcenia się” na listy osób nieczytelnych, niejasnych, „szemranych”, Kukiz wziął na siebie rolę pełnomocnika wyborczego.

kukizSprostowaniekukizSprostowanie1kukizsprostowanie2

 

gazeta.pl

Rywalizujący o uwagę lidera „oburzeni” i byli działacze innych partii. „Newsweek” analizuje zaplecze Pawła Kukiza

"Newsweek" analizuje, kto stanowi zaplecze polityczne Pawła Kukiza i jakie są plany tych ludzi dla Polski.
„Newsweek” analizuje, kto stanowi zaplecze polityczne Pawła Kukiza i jakie są plany tych ludzi dla Polski. Fot. Patryk Ogorzałek / Agencja Gazeta

Przepełnione dawnymi ludźmi Samoobrony i ugrupowań skrajnie prawicowych, oraz skłócone nawet w podstawowych kwestiach – tak kulisy ruchu zakładanego przez Pawła Kukiza opisuje najnowszy „Newsweek”. Któremu działacze z otoczenia Kukiza otwarcie przyznają, że poza wprowadzeniem JOW-ów i przejęciem władzy, innych pomysłów na Polskę mają na razie niewiele.

Sporo uwagi „Newsweek” poświęca kilku konkurencyjnym ruchom „oburzonych”, które uchodzą za główne zaplecze Pawła Kukiza. Istnieje bowiem Stowarzyszenie Ruch Oburzonych, Stowarzyszenie Obywatelski Ruch Oburzonych, a także Ruch Oburzonych Rzeczpospolita Obywatelska. Wszystkie te twory prowadzone są przez inne grupy i rywalizują ze sobą o to, kto stoi bliżej Kukiza.

Spadochroniarze…
Jak potwierdzają najnowsze ustalenia „Newsweeka”, najbliżej nowego lidera polskiej sceny politycznej są jednak lubuscy i dolnośląscy samorządowcy, oraz ludzie z wieloletnim doświadczeniem w innych ugrupowaniach. Wśród nich byli działacze Samoobrony, czy Unii Polityki Realnej, a także politycy niegdyś związani z PiS i LPR.

Ruch Pawła Kukiza przekonuje bowiem, że nie mają do niego wstępu tzw. polityczni spadochroniarze, ale zasada ta jest rozumiana tylko w ten sposób, iż „niedopuszczalne jest kandydowanie (…) osób niezwiązanych z danym okręgiem wyborczym”. Tygodnik przypomina jednak, iż od tej zasady już w wyborach samorządowych odstąpił sam Paweł Kukiz. Bo choć na co dzień mieszka w podopolskim Łosiowie, to o mandat radnego sejmiku województwa postanowił przecież ubiegać się w województwie dolnośląskim.

Najpierw władza, potem program?
Powielaniem tego typu błędów starych ugrupowań w otoczeniu Kukiza jednak niezbyt się przejmują. Całą energię ekipy stojącej za tym politykiem skupia walka od sztandarowe jednomandatowe okręgi wyborcze i po prostu nadzieja na przejęcie władzy w Polsce.

– Ludzie chcą rozmawiać o JOW-ach i wcale nie zawsze oczekują od nas programów. Tego najczęściej oczekują dziennikarze. Tematy stricte światopoglądowe, czyli aborcja, in vitro i związki partnerskie, to przede wszystkim problemy warszawskich dziennikarzy – stwierdza w rozmowie z „Newsweekiem” Artur Heliak, współpracownik Kukiza.

naTemat.pl

Zadie Smith: Perfekcyjna torebka nie istnieje

14-06-2015
UGL022492_0038

ZADIE SMITH  /  fot. Gary Lee / Starstock / Photoshot  /  źródło: PAP

Zadie Smith, jedna z największych gwiazd literatury, opowiadała w Warszawie o braku czasu na pisanie, wychowaniu dzieci, serialu „Mad Men” i… torebkach.

– Moja przyjaciółka, dziennikarka pisząca o modzie, po latach zrozumiała wreszcie, że perfekcyjna torebka nie istnieje – mówiła Zadie Smith podczas Big Book Festival przy ul. Hożej 51. – Kiedy już wydawało jej się, że znalazła po latach torebkę idealną, okazało się, że jej przyjaciółka ma jeszcze lepszą. To było dla niej jak otwarcie oczu! Co prawda zrozumienie tego zabrało jej 40 lat życia, ale lepiej późno niż wcale.

Zadie Smith (w czasie spotkania prowadzonego przez Justynę Sobolewską) starała się w ten sposób wytłumaczyć najprostszą z prawd: że ciężko będzie kobietom (i mężczyznom) znaleźć szczęście i satysfakcję życiową poprzez zakupy i wydawanie pieniędzy na coraz to nowe produkty do ciała, włosów, ubrania, itp. Szczęścia musimy szukać inaczej, twierdzi pisarka, autorka powieści „Białe zęby”, „O pięknie” i „Londyn NW”.

Ona sama szuka wolności i szczęścia w pisaniu, ale znalazła je także w życiu rodzinnym, w posiadaniu dzieci. Co prawda ma teraz mniej czasu na pisanie, i ukończenie powieści trwa o wiele dłużej, ale wychowanie dzieci daje jej inne radości. – Już nie pamiętam, kiedy ostatni raz miałam czas, by usiąść w sobotę i coś napisać, może kilka lat temu – mówiła. – Ale nie wiem, czy zazdroszczę pisarzom, którzy mają wolny poranek, popołudnie i wieczór. Czy to wpływa korzystniej na ich twórczość? Kiedyś pisarz uznawany był za geniusza. Dzieci pisarzy czuły, że w ich domu dzieje się coś o wiele ważniejszego i większego od nich. Ja tak do tego nie podchodzę. Czy moje pisanie jest aż tak ważne? A może lepiej obejrzeć serial HBO?

Smith mówiła w wypełnionej po brzegi sali, że dzięki posiadaniu dzieci, zaczęła po latach rozumieć swoją matkę: – Teraz wiem, dlaczego godzinami wpatrywała się tępo w ścianę, milcząc, a na podłodze leżały resztki jajecznicy. Acha! Ona po prostu przechodziła załamanie nerwowe. Coraz lepiej ją rozumiem. Łapię się na tym, że gdy zapinam moim dzieciom guziki od płaszcza, przypominam sobie, jak moja mama zapinała mi moje guziki.

Pisarka mówiła, że pisze nową powieść, o stepującej tancerce (!), ale w związku z brakiem czasu coraz częściej, by w ogóle coś skończyć pisze opowiadania (właśnie ukazał się w Polsce jej zbiór trzech opowiadań „Lost and Found”): – Pisarze to ludzie bardzo pragmatyczni, potrafiący liczyć pieniądze. W USA jeśli opublikujesz trzy opowiadania w tygodniku „The New Yorker”, możesz za to żyć cały rok. Tam świetnie za nie płacą, więc amerykańscy pisarze o wiele chętniej je piszą, niż np. Brytyjczycy, którzy nie dostają za nie dobrych pieniędzy. Oczywiście pisząc opowiadania amerykańskie staram się pisać w amerykański sposób, krótkimi, konkretnymi zdaniami, ale wciąż z tyłu głowy mam brytyjską szkołę, gdzie uczono mnie angielszczyzny Miltona i Keatsa, więc moje zdania wciąż są brytyjskie: długie i pełne średników.

Smith mówiła też o kryzysie męskości: – Oczywiście, że mężczyźni mogą sobie pozwolić na nostalgię, wspominanie czasów z serialu „Mad Men”, kiedy mieli piękne sekretarki i mogli pić w pracy cały dzień, a ktoś zajmował się wychowaniem ich dzieci. Kobiety nie mogą sobie pozwolić na taką kulturową nostalgię: dla mnie, kobiety ciemnoskórej, urodzonej w Londynie w 1975 roku, było to wielkim szczęściem. Nie tęsknie to lat 1950-tych na Południu USA, gdzie ludzie byli wieszani na drzewie za kolor skóry, albo za wiktoriańską Anglią, gdy kobieta na plaży musiała nosić coś trzy razy grubszego niż islamska burka. Rozumiem jednak, że mężczyźni przeżywają teraz głęboki kryzys tożsamości. Przydałoby im się coś, jak feminizm: zamiast zamiatać swoje uczucia – takie jak wściekłość – pod dywan, powinni nazwać to, co przeżywają, muszą nauczyć się wyrażać siebie w nowej sytuacji.

Pisarka chwaliła też norweskiego kolegę po fachu, Karla Ove Knausgarda, autora „Mojej walki”: – Wiadomości o nim rozchodziły się pocztą pantoflową. Co prawda była to poczta pantoflowa dotycząca grupki wpływowych pisarzy zamieszkujących wyspę Manhattan, ale jednak. To paradoks pisarstwa: chorobliwie wstydliwy i wycofany pisarz pisze 6 tysięcy stron o najintymniejszych sprawach i pokazuje jej całemu światu. Knausgaard wyleczył wielu moich znajomych pisarzy z blokady twórczej: pomogło jego przesłanie, że to co piszesz, twoje doświadczenia i twoje uczucia są dobre i wystarczą na literaturę. Nie musisz się ścigać sam ze sobą.

Zadie Smith mówiła też, że na potrzeby swojego pisarstwa stara się teraz zrozumieć imigrantów, ludzi, którzy nie mają nic: szacunku, pieniędzy, ani rodzin, które zostawili w swoich krajach:

– Podziwiam imigrantów, że w ogóle są w stanie żyć w takich warunkach; że kompletnie nie świrują. Dodała jednak, że w Wielkiej Brytanii ubożeje nawet dotychczasowa klasa średnia, i że ludzie, których kiedyś było stać na prywatną edukację, prywatną służbę zdrowia i wakacje we Włoszech oraz domy w zamożnych dzielnicach, teraz muszą korzystać z państwowych szkół i przychodni, a na wakacje jadą do Korwalii: – Ale to paradoksalnie dobrze, bo poszerza krąg tych, którzy zaczynają rozumieć jak ważna jest sfera publiczna, że liczy się też to, co wspólne, a nie tylko prywatne. Pamiętam, że gdy napisałam „Białe zęby” przyjeżdżali do mojej dzielnicy dziennikarze, którzy nigdy nie zapędzili się dalej niż Bond Street (modna ulica w Londynie). Myśleli, że życie w bloku, w którym się wychowałam, to coś ponurego i okropnego. Ale naprawdę w moim bloku nie było tak źle. Trzeba zrozumieć, że kultura klasy robotniczej to też jest kultura: ma swoje wartości, swoją literaturę i muzykę. To nie wstyd pochodzić z klasy robotniczej. Najgorsze jest to, że ludzie wywodzący się z klasy robotniczej czy mniejszości etnicznych, mają teraz ciężej niż ja, bo dobra edukacja kosztuje coraz więcej, a ja kończyłam uniwersytet za darmo.

Po spotkaniu Zadie Smith przez godzinę (!) podpisywała książki.

Newsweek.pl

Zamordował kochanka swojej żony, a ją dwa dni więził ze zwłokami

am, 14.06.2015
Akta

Akta (Fot. Tomasz Kamiński / Agencja Gazeta)

Janusz K. rzucił się na mężczyznę, okładał go pięściami, dźgał nożem, skrępował, a na głowę założył reklamówkę. Wszystko na oczach żony, którą dwa dni więził w mieszkaniu z leżącymi zwłokami. W piątek miał rozpocząć się w Rybniku proces K. Jednak na wniosek obrońcy oskarżonego termin rozprawy został odroczony.
Do morderstwa doszło prawie rok temu w Rybniku-Boguszowicach. Janusz K. od dawna znęcał się nad swoją żoną. Gdy ta założyła przeciwko niemu sprawę w sądzie, 49-letni mężczyzna musiał się wyprowadzić i nie wolno mu było do niej się zbliżać. Grażyna K. złożyła również pozew rozwodowy i niedługo później zaczęła układać sobie życie z innym mężczyzną.Mąż wciąż jednak miał klucz do mieszkania w Boguszowicach. We wrześniu zeszłego roku nakrył tu żonę z jej nowym przyjacielem. Całą złość wyładował na nim – kopał i bił, a w końcu dźgał nożem i związał, a na głowę założył foliowy worek. Ostatecznie to właśnie brak dopływu tlenu, a nie odniesione rany, stały się bezpośrednią przyczyną śmierci. Wszystko to działo się na oczach Grażyny K, którą napastnik przywiązał do fotela. Siedziała obok zwłok przez dwa dni, aż udało jej się wyswobodzić z więzów. Wyskoczyła oknem i powiadomiła o wszystkim policję, która szybko zatrzymała Janusza K. – Przyznał się do pozbawienia życia znajomego swojej żony. Twierdzi jednak, że niczego nie planował i idąc do mieszkania żony nie miał takiego zamiaru. Twierdzi, że w mieszkaniu doszło do awantury i wówczas rzucił się na mężczyznę. Nie przyznaje się z kolei do innych zarzucanych mu czynów: pozbawienia wolności żony i jej dręczenia – mówi prokurator Rafał Łazarczyk.W piątek w Rybniku miał rozpocząć się proces 49-latka. Jego obrońca złożył jednak wniosek o odroczenie terminu. Sąd na początek procesu wyznaczył 22 czerwca.

Zobacz także

katowice.gazeta.pl

Dodaj komentarz