Kk, Kamiński (30.03.15)

Szwajcarzy głosują na nowy hymn narodowy. „Mamy ateistów, nie mamy jednego Boga, dlatego jest problem”

kb, pap, 30.03.2015
Berno, Szwajcaria

Berno, Szwajcaria (Fot. Shutterstock)

Od poniedziałku Szwajcarzy przez internet głosują ws. nowego hymnu narodowego. Stary, który jest w istocie modlitwą, uznano za przestarzały. W pierwszej rundzie, czyli do 15 maja, można wybierać spośród sześciu nowych wersji.
Nowe wersje hymnu zamieszczono w internecie. W pierwszej rundzie wyłonione zostaną trzy spośród nich. Druga runda rozpocznie się 8 czerwca, a na początku września odbędzie się w Aarau, stolicy kantonu Argowia, finał konkursu. Zwycięski tekst zostanie zaprezentowany rządowi (Radzie Federalnej) do zaakceptowania.

>> Posłuchaj sześciu nowych wersji <<

Głosy oddane przez internet będą stanowić 50 proc., a drugie 50 proc. mają stanowić głosy jury złożonego z muzyków, dziennikarzy, członków chórów i organizacji sportowych.

Z 208 propozycji wybrano sześć

Głosujący będą musieli podać swój szwajcarski numer telefonu komórkowego, na który SMS-em otrzymają kod umożliwiający oddanie głosu przez internet. Kod ten dostać można tylko raz na dany numer komórkowy i wykorzystać też tylko raz do oddania głosu. Według agencji AFP nie podano żadnej informacji co do narodowości głosujących.

Konkurs na nowy hymn ogłoszono w styczniu zeszłego roku. Każda z zainteresowanych osób mogła zgłosić własną propozycję. Z otrzymanych 208 specjalne jury wybrało sześć, które przetłumaczono na wszystkie używane w Szwajcarii języki: niemiecki, francuski, włoski i retoromański.

Tekst obecnego hymnu, Psalmu Szwajcarów, powstał w 1841 roku. Melodia jest o wiele starsza, wywodzi się z psalmu 17 (Diligam te Domine, fortitudo mea – „Będę Cię miłował Panie, moja mocy!”). Zawiera modlitewne odwołania do Boga, gór i słońca, sławi pobożność, alpejski krajobraz.

„Nie mamy jednego Boga, dlatego ten hymn jest problemem”

Głosy, że hymn należałoby zmienić, pojawiały się już w latach 70.

– Głównym problemem jest tekst – wyjaśnił Lucas Niederberger ze Szwajcarskiego Stowarzyszenia na rzecz Użyteczności Publicznej (SGG). – Oficjalny hymn jest psalmem, modlitwą, a my mamy społeczeństwo otwarte, religijnie neutralne. Mamy ateistów, nie mamy jednego Boga, dlatego ten hymn jest problemem – dodał.

Nowy hymn powinien odnosić się do wartości zawartych w konstytucji, takich jak demokracja czy solidarność. SGG sugeruje, że bazą dla nowego utworu może być preambuła konstytucji, mówiąca o dążeniu narodu szwajcarskiego „do wzmocnienia wolności i demokracji, niepodległości i pokoju, w solidarności i otwarciu na świat” oraz o „życiu wspólnie we wzajemnym zrozumieniu i poszanowaniu dla różnic”.

W 2011 r. sąsiadująca ze Szwajcarią Austria zmieniła swój hymn. Zakończyła w ten sposób głośny spór pań i panów posłów austriackiego parlamentu. Do wersu pieśni mówiącego o wielkich synach Austrii dodano też córki. Obecnie wers ten brzmi: „Naród wielkich synów i córek”.

Oto kilka wersji hymnu, na które Szwajcarzy mogą głosować:

Zobacz także

wyborcza.pl

Kaczyński: Wyrok dla Kamińskiego to element kampanii. Ekspert: To spekulacje. Nie wpadajmy w paranoję

WB, osi, 30.03.2015
Jarosław Kaczyński i Mariusz Kamiński na konferencji prasowej w Warszawie

Jarosław Kaczyński i Mariusz Kamiński na konferencji prasowej w Warszawie (Fot. Sławomir Kamiński / AG)

– Mamy do czynienia z sytuacją, w której wyrok zapada w trakcie kampanii wyborczej i jest jej elementem – powiedział prezes PiS Jarosław Kaczyński po ogłoszeniu wyroku ws. b. szefa CBA Mariusza Kamińskiego. – To spekulacje – mówi Grzegorz Makowski z Fundacji Batorego. – Ten wyrok ma swoją wagę – uważa politolożka dr Anna Materska-Sosnowska.
– To jest sygnał mówiący wprost: w Polsce nie korupcja jest przestępstwem, tylko walka z korupcją jest przestępstwem. Nie przestępcy są winni, tylko policjanci – powiedział ostro prezes PiS Jarosław Kaczyński po tym, jak Mariusza Kamińskiego, b. szefa CBA, a obecnie posła i wiceprezesa PiS, skazano w tzw. aferze gruntowej na trzy lata pozbawienia wolności i 10-letni zakaz zajmowania stanowisk. Wyrok sądu był wyższy, niż żądała tego prokuratura.
Więcej o wyroku sądu dla Kamińskiego czytaj tutaj >>>

– Mamy do czynienia z sytuacją, w której wyrok zapada w trakcie kampanii wyborczej, i nie ma najmniejszych wątpliwości, że radykalne odejście od żądań prokuratora jest elementem tej kampanii. Chodzi o to, żeby zmienić bieg tej kampanii, która przebiega – z punktu widzenia dzisiejszej władzy – niepomyślnie – grzmiał prezes PiS.

„Bez paranoi” ws. terminu ogłoszenia wyroku

– Wydaje mi się, że wyrok za przekroczenie uprawnień, wydawany przez trzech zawodowych sędziów, ma swoją wagę. To kolejny wyrok, którego politycy nie doceniają – powiedziała dr Materska-Sosnowska w rozmowie z Gazeta.pl. Podkreśliła przy tym, że nawet wstępne uzasadnienie wyroku podaje przesłanki wyjaśniające surowość wyroku. – Wyrok jest wysoki, ale od polityków powinniśmy wymagać więcej. Ich standardy powinny być wyższe – dodała.

W podobnym tonie wypowiedział się także Grzegorz Makowski, dyrektor programu „Odpowiedzialne Państwo” w Fundacji Batorego. – Generalnie próbuję ufać instytucjom. Czy sąd celował akurat w kampanię? To są spekulacje, których nie da się udokumentować – powiedział Makowski w radiu TOK FM.

– Jakby sędzia przeciągał ogłoszenie wyroku do czasu po wyborach prezydenckich, też byłoby źle, bo przecież czekają nas później wybory parlamentarne. Jeśli ogłoszenie byłoby w wakacje, zaraz pojawiłyby się głosy, że to próba ukrycia czegoś przed opinią publiczną. Nie popadałbym w paranoję, jeśli chodzi o to, dlaczego ten wyrok zapadł akurat teraz – dodał ekspert.

„Cała koncepcja IV RP uznana za nieprawidłową”

Materska-Sosnowska uważa, że trudno się dziwić, iż Kaczyński wziął w obronę b. szefa CBA. – Kamiński jest wiceprezesem jego partii. Skazani zostali również zastępcy Kamińskiego. Tym samym cała koncepcja tzw. IV RP została uznana za nieprawidłową – zauważyła politolożka.

– Do tej pory nie wystąpiła sytuacja, w której skazywana była osoba tak wysoko w partii. Trudno jednak oczekiwać od Kamińskiego, że zrezygnuje z wiceprezesury – dodała.

– Kamiński nadużył władzy. Zlecił czynności swoim funkcjonariuszom w sytuacji, w których nie miał do tego podstaw. To nie jest pierwsza sprawa, która kończy się przykrym wyrokiem dla CBA – powiedział Makowski. – Była sprawa posłanki Sawickiej, Weroniki Marczuk czy rzekomej willi Kwaśniewskich, gdzie Kamiński uniknął odpowiedzialności, bo posłowie nie odebrali mu immunitetu – przypomniał.

„Wiele atrakcji jeszcze przed nami”

– Wyrok pokazuje pewien tok myślenia sędziów. Z punktu widzenia obywatelskiego jest to dobry asumpt dla dalszych działań, pokazywania, że takie działanie [jak Kamińskiego – red.] jest naganne i dzięki temu możemy się czuć bezpiecznie – podkreśliła Materska-Sosnowska.

– Jeśli kieruje się taką instytucją jak CBA, trzeba być profesjonalnie do tego przygotowanym. Mam nadzieję, że do społeczeństwa przebije się taki komunikat, że państwo może stosować takie instrumenty jak tzw. prowokacje, ale odpowiedzialnie. Mam nadzieję, że służby będą się uczyć na tych przykładach – powiedział z kolei Makowski.

Ekspert podkreślił jednak, że wyrok ws. Kamińskiego jest dopiero wyrokiem I instancji. – Wiele atrakcji jeszcze przed nami – uważa ekspert.

gazeta.pl

Palikot: Duda powinien zrezygnować ze startu w wyborach prezydenckich. Jego środowisko ma skłonność do nadużywania władzy

WB, PAP, 30.03.2015
Janusz Palikot, Andrzej Duda

Janusz Palikot, Andrzej Duda (AG)

Janusz Palikot uważa, że kandydat PiS na prezydenta Andrzej Duda powinien zrezygnować ze startu w wyborach. Palikot mówił o tym, odnosząc się m.in. do wyroku na byłego szefa CBA Mariusza Kamińskiego oraz sprawy SKOK-ów.
Sąd skazał byłego szefa CBA, wiceszefa PiS Mariusza Kamińskiego na trzy lata więzienia i 10-letni zakaz zajmowania stanowisk za przekroczenie uprawnień szefa CBA przy „aferze gruntowej” w 2007 r.
Palikot, który jest kandydatem Twojego Ruchu na prezydenta, ocenił, że to „pierwszy wyrok osądzający IV RP, po ośmiu latach”.

– Jeśli ten wyrok połączy się z innymi wydarzeniami, to moim zdaniem nastąpiło takie zjawisko masy krytycznej negatywnych informacji wokół kandydata PiS – podkreślił Palikot. Zaapelował też do Dudy, „żeby zrezygnował z dalszego prowadzenia kampanii, z kandydowania w wyborach prezydenckich”.

Nagromadzenie negatywnych zjawisk wokół Dudy

– Dlatego, że jeśli kocha Polskę, szanuje polskie instytucje, z szacunkiem odnosi się do urzędu prezydenta – chociażby w jego przypadku przez pamięć o Lechu Kaczyńskim – powinien mieć odwagę, dla takiej przyzwoitości politycznej powiedzieć, że niezależnie od tego, czy się czuje winny czy nie, że tyle negatywnych zjawisk się nagromadziło wokół jego osoby, że on nie może już prowadzić w sposób wiarygodny tej kampanii. Powinien zaprzestać i wycofać się z tych wyborów prezydenckich – podkreślił kandydat Twojego Ruchu na prezydenta.

Zaginiony wniosek o zastosowanie prawa łaski

Palikot wskazywał, że te negatywne wydarzenia to m.in. sprawa SKOK-ów czy ułaskawienia jednego z przedsiębiorców, „osób powiązanych z rodziną Lecha Kaczyńskiego”. Według lidera TR decyzja w tej sprawie zapadła „w sposób wielce niejasny i nieprzejrzysty”.

Pod koniec lutego „Newsweek” napisał, że Duda uczestniczył w ułaskawieniu wspólnika zięcia Lecha Kaczyńskiego, biznesmena skazanego za wyłudzenie. Zdaniem tygodnika z Kancelarii Prezydenta później zaginął końcowy wniosek o zastosowanie prawa łaski, który według urzędników miał zostać podpisany przez Dudę – ówczesnego ministra prezydenckiego. Duda potem miał zeznać w prokuraturze, że prezydent Kaczyński w kwestii ułaskawień nie kierował się rekomendacjami urzędników.

Przypadki nadużywania władzy

– Przypadek Andrzeja Dudy ws. SKOK-ów, zachowanie Andrzeja Dudy ws. ułaskawienia to są wszystko przypadki nadużywania władzy. W każdej z tych spraw dzięki stanowisku, które Andrzej Duda zajmował, i pozycji Lecha Kaczyńskiego próbowano wykorzystać władzę do zatuszowania jakichś spraw albo do wymuszenia wyroków korzystnych dla tego środowiska politycznego – podkreślił Palikot.

Piątkowa „Gazeta Wyborcza” opisała, jak powstawał wniosek do TK w sprawie ustawy o SKOK-ach, który w 2009 roku złożył prezydent Lech Kaczyński, a nadzorował jego ówczesny prawnik, a obecny kandydat PiS na prezydenta Andrzej Duda. Według „GW” chodziło o to, by Kasy nie podlegały realnej kontroli Komisji Nadzoru Finansowego, jak przewidywała uchwalona ustawa.

„Tego typu osoba nie może kandydować”

Palikot dodał, że do tego „dochodzi trzeci czynnik” – wyrok ws. Mariusza Kamińskiego.

– Rodzi się dosyć uzasadniona obawa, że środowisko PiS, które wystawiło Andrzeja Dudę jako kandydata na prezydenta, i on sam mają skłonność do nadużywania władzy. W związku z tym tego typu osoba nie może kandydować na urząd prezydenta – argumentował.

Nieprawdziwe informacje dotyczące euro

Zarzucił ponadto Dudzie, że podaje nieprawdziwe informacje dotyczące skutków ewentualnego wprowadzenia euro w Polsce. Podał przykłady cen różnych podstawowych produktów spożywczych w Warszawie i Berlinie przy dzisiejszym kursie euro (4,09).

Wynika z nich, że niektóre produkty są droższe, inne tańsze w Polsce i w Niemczech. Palikot przekonywał, że o cenach nie decyduje kurs euro, ale gospodarka. Według niego informacje przedstawiane przez Dudę ws. euro są „bałamutnymi opiniami”, które straszą Polaków.

Palikot uważa, że wprowadzenie euro w Polsce oznaczałoby wzrost bezpieczeństwa kraju – większy niż wydatki na zbrojenie – gdyż potencjalny atak Rosji na Polskę byłby atakiem na całą strefę euro.

Techniczne nowinki Palikota

Zwrócił też uwagę, że „po raz pierwszy w historii polskiej polityki” jego konferencja prasowa z Białegostoku była transmitowana na żywo na Twitterze.

Wykorzystano do tego aplikację na smartfona. – Pozwala ona na Twitterze na żywo pokazywać całą konferencję. Tak że w ten sposób debiutujemy technologicznie w Polsce – podkreślił Palikot. Jak dodał, najprawdopodobniej ten sposób „będzie przebojem w kampanii prezydenckiej w USA”.

Według polityka pozwala to na oglądanie spotkań z każdego miejsca, gdzie nie ma dziennikarzy tradycyjnych mediów. Na pytanie, czy chodzi o „wykończenie dziennikarzy”, Palikot odparł: – Nie, chcemy mieć większe możliwości, nie tylko z państwa współpracą, ale także właśnie transmitowania też czasem tam, gdzie dziennikarzy nie ma.

Zobacz także

TOK FM

 

Kim jest sędzia, który skazał byłego szefa CBA?

Piotr Machajski, 30.03.2015
Sędzia Wojciech Łączewski (w środku) ogłasza wyrok ws

Sędzia Wojciech Łączewski (w środku) ogłasza wyrok ws „Afery gruntowej”, w której głównym oskarżonym był Mariusz Kamiński (BARTOSZ BOBKOWSKI)

To nie pierwszy wyrok sędziego Wojciecha Łączewskiego, który odbił się szerokim echem. Na sali w sądzie korzysta z tabletu, ma profil na Twitterze.
Ogromne kontrowersje oraz niezliczone komentarze wzbudził dzisiejszy wyrok skazujący dla byłego szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Mariusz Kamiński, obecnie poseł PiS, został skazany na trzy lata bezwzględnego więzienia za przekroczenie uprawnień podczas przygotowania akcji CBA ws. tzw. afery gruntowej. Na taką samą karę skazany został Maciej Wąsik, niegdyś zastępca Kamińskiego w CBA, obecnie radny sejmiku Mazowsza.Wyrok wbrew prokuraturze

Przewodniczącym składu sędziowskiego, który wydał dzisiejszy wyrok, jest sędzia Wojciech Łączewski.

To nie było jego pierwsze głośne orzeczenie. Dwa lata temu uznał winę i skazał na karę więzienia w zawieszeniu policjanta, który skopał manifestanta z Marszu Niepodległości. Wyrok zapadł wbrew prokuraturze, która chciała warunkowego umorzenia sprawy. – Policjant ma obowiązek respektowania godności ludzkiej i przestrzegania praw człowieka. Karol Cak nie jest jednoosobowym wymiarem sprawiedliwości, który ma wymierzać karę za przestępstwo – mówił sędzia w uzasadnieniu wyroku.

Pół roku później sędzia Wojciech Łączewski skazał 17 kiboli za to, że podczas meczu Legii Warszawa z Widzewem Łódź krzyczeli z trybun „Hamas, Hamas – Juden auf den Gas”. Wyrok był nietuzinkowy. Zamiast standardowych w podobnych sytuacjach kar więzienia w zawieszeniu sędzia skazał oskarżonych na prace społeczne i dodatkowo na przymusowy seans filmu Izabelli Cywińskiej „Cud purymowy”. Film opowiada m.in. o tym, jak główny bohater, do tej pory antysemita, dowiaduje się, że ma żydowskie korzenie.

Sędzia online

Zwolennicy PiS już zdążyli skrytykować w internecie wczorajszy poniedziałkowy wyrok sędziego Łączewskiego. Tymczasem to właśnie sędzia Łączewski przed blisko rokiem uchylił decyzję prokuratury o umorzeniu cywilnego wątku śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej, nakazując prokuraturze jego dalsze prowadzenie.

Ale sąd, wytykając błędy prokuratury, mówił też wówczas: – Nie należy formułować zarzutów przez pryzmat polityki, bo wszystko da się rozstrzygnąć na gruncie prawa. Kiedy polityka wchodzi na salę rozpraw, to sprawiedliwość potrafi ulecieć oknem.

Sędzia Wojciech Łączewski orzeka w drugim wydziale karnym Sądu Rejonowego dla Warszawy-Śródmieścia. Nominację sędziowską otrzymał siedem lat temu.

Na sali sądowej zamiast z książkowego kodeksu chętniej korzysta z tabletu. Jako jeden z niewielu polskich sędziów ma profil na Twitterze. Jeszcze przed południem miał 80 obserwujących. Kilka godzin później blisko cztery razy więcej.

Wyborcza.pl

Kamiński skazany na 3 lata więzienia. Jest wyrok w sprawie „afery gruntowej”.

WB, PAP, 30.03.2015
Mariusz Kamiński w drodze na tajne posiedzenie Sejmu

Mariusz Kamiński w drodze na tajne posiedzenie Sejmu (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

Były szef CBA Mariusz Kamiński i jego trzech podwładnych zostali uznani za winnych nadużycia prawa przy prowadzeniu przez CBA śledztwa ws. „afery gruntowej” w 2007 r.
Wyrok trojga sędziów Sądu Rejonowego dla Warszawy-Śródmieścia jest nieprawomocny. W ubiegły poniedziałek przed sądem zakończyły się mowy końcowe w tym częściowo niejawnym procesie, który trwał od kwietnia 2013 r.
Kamiński: Zarzuty są polityczneW lutym – za zamkniętymi drzwiami – prok. Bogusław Olewiński wniósł dla Kamińskiego (dziś posła i wiceprezesa PiS) o karę roku więzienia w zawieszeniu na 3 lata, 4 lata zakazu pełnienia funkcji kierowniczych i kilka tysięcy złotych grzywny. O podobne kary prokurator wniósł dla jego trzech podwładnych: b. wiceszefa CBA Macieja Wąsika (członka sejmiku mazowieckiego z ramienia PiS) oraz b. dyrektorów Zarządu Operacyjno-Śledczego CBA Grzegorza Postka i Krzysztofa Brendela. Prokurator wnosił o uznanie winy za wszystkie stawiane zarzuty.Obrona i sami oskarżeni – którym grozi do 8 lat więzienia – wnosili o uniewinnienie. – Proces nie wykazał winy oskarżonego – mówił obrońca Kamińskiego, mec. Andrzej Wąsowski. Sam Kamiński nie chciał komentować wniosku prokuratury. Wcześniej wiele razy mówił, że zarzuty są „polityczne”.

Dymisja rządu PiS-Samoobrony-LPR

Proces dotyczy słynnej operacji CBA w tzw. aferze gruntowej. CBA zakończyło tę operację specjalną wręczeniem Piotrowi Rybie i Andrzejowi K. tzw. kontrolowanej łapówki za odrolnienie w Ministerstwie Rolnictwa gruntu na Mazurach. Prasa pisała, że łapówka miała być przeznaczona dla ówczesnego szefa resortu i wicepremiera Andrzeja Leppera, który miał zostać ostrzeżony o akcji (on sam twierdził, że była to prowokacja CBA). Finał akcji miał utrudnić przeciek, wskutek czego z rządu odwołano szefa MSWiA Janusza Kaczmarka (śledztwo wobec niego potem umorzono).

„Afera gruntowa” doprowadziła do dymisji z rządu Leppera, rozpadu koalicji PiS-Samoobrona-LPR i przedterminowych wyborów, które wygrała PO, a także do oskarżenia o płatną protekcję Ryby i K. (nieprawomocnie skazanych w ub.r. za ten czyn na – odpowiednio – 2,5 roku więzienia oraz grzywnę).

Kontrolowane wręczenie korzyści majątkowej

W 2010 r. Prokuratura Okręgowa w Rzeszowie oskarżyła Kamińskiego i jego trzech podwładnych. Zarzucono im przekroczenie uprawnień, nielegalne działania operacyjne CBA oraz podrabianie dokumentów i wyłudzenie poświadczenia nieprawdy. Według prokuratury Biuro stworzyło fikcyjną sprawę odrolnienia ziemi za łapówkę, choć nie miało wcześniej wiarygodnej informacji o przestępstwie, a tylko to pozwala służbom zacząć akcję „kontrolowanego wręczenia korzyści majątkowej” wobec podejrzewanych. Dlatego prokuratura uznała działania szefów CBA za podżeganie do przestępstwa.

Ponadto na potrzeby operacji CBA sfabrykowało – zdaniem prokuratury bezprawnie – dokumenty (opatrując je pieczęciami gminy i podpisami urzędników), które potem przedłożono do „przepchnięcia” przez resort rolnictwa. Miało też dojść do nielegalnego podsłuchiwania osób m.in. z Samoobrony.

„Zemsta ekipy rządzącej”

Podsądni nie przyznali się do zarzutów, uznając je za polityczne. Według Kamińskiego jest to zemsta ekipy rządzącej za ujawnienie przezeń tzw. afery hazardowej. Ironizował, że odpowiadać powinni także prokuratorzy i sędziowie, którzy zatwierdzali wniosek CBA o kontrolę operacyjną w całej sprawie (w 2011 r. weszła w życie zmiana prawa, zgodnie z którą służby mają obowiązek dołączania do takiego wniosku materiałów operacyjnych uzasadniających go – tego wymogu wcześniej nie było).

Prokuratura nadała kilku instytucjom i grupie osób status pokrzywdzonych, m.in. w związku z tym, że CBA miało ich bezprawnie podsłuchiwać. Są to m.in. Lepper (a po jego samobójczej śmierci w 2011 r. najbliższa rodzina), Ryba i Andrzej K., a także politycy Samoobrony – zostali oni oskarżycielami posiłkowymi. Roszczenie finansowe przeciw oskarżonym złożył Andrzej K.

„Zgodne z interesem ówczesnej koalicji rządzącej”

W czerwcu 2012 r. sąd niejednogłośnie umorzył na wniosek obrony ten proces – jeszcze przed jego rozpoczęciem – uznając „brak znamion przestępstwa”. W grudniu 2012 r. na wniosek prokuratury i pokrzywdzonych Sąd Okręgowy w Warszawie uchylił umorzenie i nakazał przeprowadzenie procesu. Obie decyzje wydano tajnie.

– To, co robiło CBA, nie było zgodne z interesem ówczesnej koalicji rządzącej, ale interes polityczny rządzących nas nie interesował; nas interesowała walka z korupcją na szczytach władzy, to był nasz obowiązek – mówił Kamiński, gdy proces ruszał. B. premier Jarosław Kaczyński, który zeznawał w styczniu br., powiedział, że proces odbiera jako „eksces polityczny zmierzający do ochrony elit polskich przed odpowiedzialnością karną”. Prezes PiS dodał, iż „jest oczywiste, że Kamiński powinien być uniewinniony”.

Warszawska prokuratura chciała postawić Kamińskiemu zarzuty przekroczenia uprawnień podczas czynności operacyjnych CBA ws. tzw. willi Kwaśniewskich. W ub.r.Sejm (głosami m.in. posłów PO) nie uchylił mu immunitetu. Z tego powodu śledztwo wobec niego umorzono; oskarżono zaś m.in. b. agenta CBA Tomasza Kaczmarka, byłego już posła PiS (sam zrezygnował z mandatu).

gazeta.pl

Kamiński w oświadczeniu: Wyrok kuriozalny i niesprawiedliwy. Zapowiada apelację

WB, 30.03.2015
Mariusz Kamiński

Mariusz Kamiński (AG)

„Dzisiejszy wyrok godzi w elementarne poczucie sprawiedliwości, jest kuriozalny, rażąco niesprawiedliwy i niezrozumiały. Przypomnę, że inny skład tego samego Sądu Rejonowego dla Warszawy-Śródmieścia w 2012 roku umorzył to postępowanie z powodu braku cech przestępstwa” – napisał Mariusz Kamiński w oświadczeniu.
Kamiński w oświadczeniu przekazanym dziennikarzom napisał, że inny skład tego samego Sądu Rejonowego dla Warszawy Śródmieścia w 2012 roku umorzył to postępowanie z powodu braku cech przestępstwa. Zdaniem Kamińskiego wyrok skazujący jego i jego współpracowników „prowadzi do wniosku, że CBA nie powinno w ogóle zajmować się tą sprawą”.
„A przecież w wyniku tych działań sprawcy przestępstwa zostali ujęci i osadzeni. Oba wyroki są ze sobą sprzeczne” – napisał Kamiński.

„Wyrok jest nieprawomocny, z pewnością wniosę od niego apelację. Mam nadzieję, że sąd wyższej instancji dokona jego rzetelnej i sprawiedliwej oceny” – zapowiada były szef CBA.

Wyrok dla Kamińskiego

Trzy lata więzienia oraz 10-letni zakaz zajmowania stanowisk – taki wyrok orzekł Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia wobec Mariusza Kamińskiego, którego uznał za winnego przekroczenia uprawnień szefa CBA przy „aferze gruntowej” w 2007 r.

Sąd uznał, że Kamiński zaplanował i zorganizował prowokację CBA, zlecił wprowadzenie w błąd Andrzeja K. i podżeganie go do korupcji. Zdaniem sądu brak było podstaw do wszczęcia akcji CBA w resorcie rolnictwa.

Według sądu CBA podżegało do korupcji, nie było podstaw prawnych i faktycznych do wszczęcia operacji ws. odrolnienia gruntu w Ministerstwie Rolnictwa.

gazeta.pl

Czas na Ziobrę

Ewa Siedlecka, 30.03.2015
Mariusz Kamiński

Mariusz Kamiński (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

Wyrok na Mariusza Kamińskiego i dwóch b. funkcjonariuszy CBA jest ukoronowaniem rozliczania IV RP. Rozliczania niezbyt dotąd spektakularnego. Powinien też otworzyć dyskusję o odpowiedzialności prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry, który akceptował bezprawne wnioski o inwigilacje i operacje specjalne. A także o jakości kontroli sądowej tych wniosków.
Mariusz Kamiński, pierwszy szef CBA, stworzył urząd służący nie społeczeństwu, ale rządowi. A konkretnie jednej partii. Działał w myśl ogłoszonej przez ówczesnego premiera Jarosława Kaczyńskiego zasady przeciwdziałania imposibilizmowi prawnemu, a więc sytuacji, gdy prawo hamuje działania władzy, które uznaje ona za słuszne.W aferze gruntowej chodziło o pozbycie się Samoobrony z rządu. Zadaniem CBA było wytworzyć dowody, że Andrzej Lepper jest łapówkarzem. Nie do końca się to udało, bo łapówki nie przyjął. Ale Jarosław Kaczyński ogłosił, że i tak musi odejść, bo znalazł się „pod podejrzeniem”. A więc Mariusz Kamiński wypełnił swoje zadanie.Dzisiejszym wyrokiem sąd uznał, że prawo zostało złamane. Sędzia Wojciech Łączewski – ten sam, który skazał kiboli za skandowanie antysemickich haseł na obejrzenie filmu „Cud purymowy” – wymierzył Kamińskiemu najwyższą możliwą karę, jaką kodeks karny przewiduje za nadużycie władzy: 3 lata. To kara wprost proporcjonalna do władzy, jaką miał szef CBA. I szkód, jakie wyrządził konkretnym ludziom i państwu. Bo jeśli władza łamie prawo, wręcz czyni z tego narzędzie rządzenia – godzi to w państwo. A używanie służb do łamania prawa demoralizuje ludzi i niszczy te służby.

Wyrok jest nieprawomocny, ale symboliczny. To trzeci, ale najmocniejszy akcent w rozliczaniu IV RP, po procesie Beaty Sawickiej, gdzie sądy (łącznie z Najwyższym) uznały, że nie można prowokować do przestępstwa. I po wyroku w sprawie doktora G., gdzie ujawniono metody zastraszania świadków i wymuszania zeznań. Ani w jednej, ani w drugiej sprawie prokuratura nie znalazła podstaw do oskarżenia zleceniodawców i wykonawców tych bezprawnych działań. Sprawa prowokacji w Ministerstwie Rolnictwa jest pierwszą i jedyną, gdzie postawiono w stan oskarżenia sprawców nadużycia władzy.

Teraz otwiera się kwestia odpowiedzialności prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry za akceptowanie wniosków podsłuchowych, które – jak orzekł sąd – były nie tylko pozbawione podstaw prawnych, ale też faktycznych (czyli w rzeczywistości nie działo się nic, co uprawniałoby służby do podsłuchu).

Trzeba się też zastanowić nad jakością kontroli sądu nad takimi wnioskami. I wcale nie dotyczy to tylko IV RP. W zeszłym roku Sąd Okręgowy w Warszawie – bo to on decyduje w sprawie takich wniosków – nie zgodził się tylko na 2 promile wniosków o kontrolę operacyjną. Sędziowie wyraźnie uważają, że, jeśli służby chcą kogoś inwigilować, to zapewne mają po temu dobre powody. I w te powody sąd nie wnika. Mimo zmiany przepisów, które – po doświadczeniach IV RP – nakazują sędziemu przeanalizować wniosek i dowody na jego poparcie. Sędziowie po prostu nie czują odpowiedzialności.

Ale jest nadzieja, że odpowiedzialność poczują funkcjonariusze służb.

Zobacz także

wyborcza.pl

Ziobro: „Kamiński jak żołnierze wyklęci”. Kaczyński: „Element kampanii”. Politycy komentują wyrok

WB, 30.03.2015
Kaczyński, Kamiński, Ziobro

Kaczyński, Kamiński, Ziobro (AG)

– Wyrok trzech lat pozbawienia wolności dla Mariusza Kamińskiego budzi zasadnicze wątpliwości co do kompetencji i przygotowania merytorycznego tego młodego sędziego – ocenił Zbigniew Ziobro, były PiS-owski minister sprawiedliwości. Jarosław Kaczyński stwierdził natomiast, że wyrok ma „zmienić bieg tej kampanii, która dziś przebiega – z punktu widzenia dzisiejszej władzy – niepomyślnie”.
Trzy lata więzienia oraz 10-letni zakaz zajmowania stanowisk – taki wyrok orzekł Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia wobec Mariusza Kamińskiego, którego uznał za winnego przekroczenia uprawnień szefa CBA przy „aferze gruntowej” w 2007 r.

Orzekający w sprawie sędzia Wojciech Łączewski miał zdaniem Zbigniewa Ziobry „nie poradzić sobie z materiałem sprawy”, a wydany wyrok świadczy „o jego kompetencjach moralnych i merytorycznych”.

Ziobro: Kamiński jak „żołnierze wyklęci”

– Kiedyś skazywano „żołnierzy wyklętych”, dziś skazuje się Mariusza Kamińskiego. Ta analogia nie jest przesadzona – mówił na briefingu prasowym po ogłoszeniu wyroku. Tłumaczył, że Kamiński, tak samo jak „żołnierze wyklęci”, „był kierowany tym, żeby służyć Polsce”.

– Na wolność wychodzą oprawcy z mafii pruszkowskiej. Kiszczak i Jaruzelski – jeden się nie doczekał, drugi nie może się doczekać wyroku skazującego za zbrodnicze działania. A tutaj skazywani są przyzwoici ludzie za to, że mieli odwagę walczyć z przestępczością i korupcją – dodał.

Stwierdził również, że jako byłego ministra sprawiedliwości „uderza go niewiedza i niekompetencja sędziego, która dała o sobie znać w czasie wypowiadania uzasadnienia”.

Kaczyński: Nie ma najmniejszych wątpliwości…

Kilkanaście minut po Ziobrze oświadczenie w sprawie wyroku wygłosił Jarosław Kaczyński. – To jest sygnał mówiący wprost: w Polsce nie korupcja jest przestępstwem, tylko walka z korupcją jest przestępstwem. Nie przestępcy są winni, tylko policjanci. Mamy do czynienia z sytuacją, w której wyrok zapada w trakcie kampanii wyborczej i nie ma najmniejszych wątpliwości, że radykalne odejście od żądań prokuratora jest elementem tej kampanii. Chodzi o to, żeby zmienić bieg tej kampanii, która dziś przebiega – z punktu widzenia dzisiejszej władzy – niepomyślnie – mówił.

Jego zdaniem chodzi o „próbę skoncentrowania uwagi społecznej na kwestiach, które dotąd nie były przedmiotem tej kampanii”. – Obawiamy się dalszych działań, które mogą sprowadzać się do osadzenia skazanych w więzieniu tylko po to, by wywołać konflikt i koncentrować uwagę społeczną na tych sprawach – stwierdził prezes PiS.

„Droga ku Białorusi”

– Bardzo znaczna część społeczeństwa nie zdaje sobie sprawy z tego, jak wygląda dzisiaj w Polsce wymiar sprawiedliwości, jak daleko jesteśmy od państwa praworządnego i demokratycznego. Ten wyrok pokazuje, że droga ku Białorusi, którą rozpoczęto siedem lat temu, przebiega coraz szybciej i w sposób coraz bardziej intensywny – orzekł Kaczyński.

Określił również, że wyrok ws. Kamińskiego jest „kuriozalny”. – Wcześniej sądy zarówno w sprawie Mariusza Kamińskiego i jego kolegów, jak i w wypadku oskarżonych w wyniku działań CBA przyjęły, że działania były całkowicie uzasadnione, że wszelkiego rodzaju zarzuty nie mają żadnych podstaw. Rzeczywiście, wszystkie działania były zatwierdzone przez prokuratora generalnego, były zatwierdzone przez sądy, a mimo wszystko obecny sąd uznał, że jest podstawa do skazania, i to nieporównywalnie cięższy, niż wnioskowała prokuratura – dodał.

TOK FM

Związki między PiS a SKOK-ami? Kaczyński: „Śmiechu warte”. A Bierecki? „Potężne siły chcą go zniszczyć”

ks, 30.03.2015
Jarosław Kaczyński

Jarosław Kaczyński (Fot. SŁAWOMIR KAMIŃSKI / AG)

W aferze SKOK problemem jest SKOK Wołomin i ludzie WSI, którzy go tworzyli. Szef KNF wywodzący się ze środowiska PO nie zrobił nic, by zatrzymać nadużycia i oszustwa – mówi prezes PiS Jarosław Kaczyński w wywiadzie „Do Rzeczy”.
Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla „Do Rzeczy” komentuje sprawę SKOK-ów, głównego sponsora prawicowych mediów popierających PiS. Broni m.in. Grzegorza Biereckiego, senatora swojej partii, który jako szef Kas w latach 1992-2012 dorobił się wielkiego majątku, choć ze SKOK-ów wyprowadzane były pieniądze i dwie z Kas już zbankrutowały.
Choć wcześniej to politycy związani z PiS blokowali objęcie SKOK-ów nadzorem Komisji Nadzoru Finansowego, za obecną sytuację Kas Kaczyński obwinia szefa KNF. Zarzuca mu, że nie zareagował, gdy Kasa Krajowa SKOK informowała go o oszustwach w SKOK Wołomin. – Dziś złodziej łapany za rękę krzyczy: „Łapać złodzieja” – mówił prezes PiS na łamach tygodnika „Do Rzeczy”.Ustawa o nadzorze KNF? „Mieliśmy swoją”Stwierdził też, że to PO odrzuciła projekt ustawy zgłoszony przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Projekt z 2008 roku zakładał przeprowadzenie kontroli KNF nad SKOK-ami. – Mieliśmy projekt ustawy dotyczący tej sprawy – mówił.- Ale też nie poparliście projektu PO. Na czym polegała różnica? – pytał Piotr Gursztyn.

Kaczyński przyznał, że nie zna szczegółów, bo ustawą Platformy zajmował się jego brat i chciał wprowadzić jej nadzór. Według niego prawdopodobnie zawierała elementy, które miały doprowadzić do przejęcia SKOK-ów przez banki. – Plan PO jest w istocie planem banków na przejęcie SKOK-ów – ocenił.

Związki między PiS a SKOK-ami? „Śmiechu warte”

Sejm zajął się ustawą PO o wprowadzeniu kontroli nad SKOK-ami w 2009 r., rok po wybuchu światowego kryzysu finansowego. Prezydent Lech Kaczyński nie podpisał jej, tylko zaskarżył do Trybunału Konstytucyjnego.

Kulisy tej sprawy opisała „Gazeta Wyborcza”, pokazując związki między politykami PiS a SKOK-ami: tym czasie ministrowie prezydenta – Andrzej Duda i Maciej Łopiński – dwukrotnie spotkali się z Biereckim, który nie chciał objęcia Kas nadzorem finansowym. Duda w tym czasie nadzorował prezydenckie Biuro Prawa i Ustroju. Dostarczył do TK ekspertyzy – jak się teraz okazało – zlecone przez SKOK-i. Według autorów, dzięki skardze do TK Bierecki zyskał czas i zlikwidował Fundację na rzecz Polskich Związków Kredytowych i przekazał jej majątek (około 65 mln zł) do rąk prywatnych – spółce Spółdzielczy Instytut Naukowy, której sam jest głównym udziałowcem.

– Twierdzenie, że między nami a SKOK-ami były jakieś ścisłe związki, jest śmiechu warte – mówi jednak w „Do Rzeczy” Kaczyński i dodaje, że Biereckiego widział w latach 90. jako pracownika „Solidarności”, a potem dopiero po 15 latach, gdy był premierem. – A dlaczego nie? Uważaliśmy, że trzeba wspierać polski kapitał, i dalej tak uważamy – dodał i podkreślił, że należy zbadać tę sprawę.

„Biereckiego chcą zniszczyć potężne siły”

Wyprowadzenie pieniędzy do prywatnej spółki przez senatora PiS skomentował tak: – Senator działał w sytuacji, w której miał poczucie, że potężne w Polsce siły chcą zniszczyć jego instytucję. Nie w imię jakichś wyższych idei, ale w imię własnych interesów – powiedział. – Bierecki wiedział, że patrzą na niego łapczywie, i mógł przed tym jakoś się zabezpieczać. Jeżeli o to chodziło, to nie ma w tym nic złego – dodał i podkreślił, że ze SKOK-iem Wołomin Bierecki nie miał nic wspólnego.

Z kolei zaangażowanie Dudy w zaskarżenie ustawy o nadzorze KNF podsumował, że to „bzdura, kampanijna hucpa”. – Część zarzutów została uznana przez Trybunał za słuszne, co znaczy, że ustawa była niekonstytucyjna – powiedział. – PO dziś próbuje powiedzieć: „Patrzcie, nie tylko my mamy afery” – dodał.

O co chodzi w sprawie SKOK-ów?

Spółdzielcze Kasy Oszczędnościowo-Kredytowe (SKOK) stały się jednym z głównych tematów politycznego sporu. PO wskazuje na patologie w Kasach wykazane w raportach Komisji Nadzoru Finansowego. Śledztwo w sprawie SKOK Wołomin jest najpoważniejszym prowadzonym obecnie przez prokuratorów. Szkody wyrządzone przez podejrzanych szefów SKOK-u Wołomin wynoszą 1,5 mld zł. W sumie prowadzone jest ponad 2200 śledztw dotyczących spółdzielczych kas.

PiS z kolei uważa, że temat jest instrumentalnie wykorzystywany w kampanii wyborczej. Według nich za aferą wołomińskiej kasy stoją byli funkcjonariusze WSI z Piotrem P. na czele. Mężczyzna był szefem rady nadzorczej SKOK Wołomin.

Szef SKOK-ów, senator PiS Grzegorz Bierecki, został dwa tygodnie temu zawieszony w prawach członka klubu parlamentarnego PiS. Decyzję podjęto po publikacji przez „Wprost” informacji, że twórca SKOK-ów miał wyprowadzić kilkadziesiąt milionów złotych do spółki, której dziś jest właścicielem i prezesem. Tygodnik powoływał się na informacje, jakie szef Komisji Nadzoru Finansowego przekazał premier Ewie Kopacz i szefom służb.

Ks. Zygmunta „słabość” dopadła w sypialni: „Koło 1.00. Wysłałem SMS do gościa, który spał za ścianą. Courvoisier mnie zbałamucił” [FRAGMENTY]

psm, 25.03.2015
Marcin Wójcik napisał zbiór reportaży o rodzinie Radia Maryja

Marcin Wójcik napisał zbiór reportaży o rodzinie Radia Maryja (AG)

Ks. Zygmunt jest wykształcony, po doktoracie. W młodości rozpieszczany przez rodziców, miłośnik koniaku. Gdy trafił do seminarium, rozwinęła się u niego „przypadłość”. Nie przeszkadza mu to potępiać z ambony innych gejów, a także masonów, lesbijek, związków partnerskich czy Anny Grodzkiej. Jego historię opisał Marcin Wójcik w zbiorze reportaży o rodzinie Radia Maryja „W rodzinie ojca mego”. Poniżej fragmenty książki.
„W rodzinie ojca mego” to zbiór reportaży o „Rodzinie Radia Maryja”. Marcin Wójcik, w przeszłości dziennikarz „Gościa Niedzielnego”, przepytał wiernych, księży, jeździł na msze odprawiane przez księdza Piotra Natanka, na protesty w obronie mediów Tadeusza Rydzyka.Przede wszystkim szuka źródeł wspólnoty „Rodziny”. Nie tej zasłyszanej, ale tej widzianej od wewnątrz. Poniżej prezentujemy fragmenty książki „W rodzinie ojca mego”.Krzyże księdza ZygmuntaSzyje przekręcał w stodole kościelny, a pierze skubała Halinka, córka gospodyni. Gospodyni powiedziała, że nie będzie patrzyła na konwulsje gołębi, bo to tak, jakby przyszła i patrzyła na egzekucję byłego proboszcza.

Nowy proboszcz objawił się parafii jako „wyperfumowany przeciwnik ptactwa w locie srającego” – tak mówią w sklepie za przystankiem. I jako miłosierny, bo dał po gołębiu tym z socjalnych bloków. Ponoć wystarczyło wrzucić gołębia do garnka i woda puszczała tłuste oka. Ale nie wszyscy te oka dostrzegli, nawet po godzinnym gotowaniu. Tych od razu zniechęcił i w niedzielę na powitanie nie przyszli. Szkoda, bo proboszcz wszedł na ambonę z posrebrzaną gołębicą, kazanie ładne powiedział – o tym, że przyjaciele jednego Boga muszą się trzymać razem, jak razem trzyma się rodzina.

– Ksiądz Zygmunt jest uczonym zakonnikiem – zapewniają w sklepie.

Przyjechał z Rzymu, gdzie mówił studentom, że „refleksja pastoralna zmierza do opracowania kryteriów dotyczących praktycznej działalności Kościoła”. Wieś nie chce tego słuchać, ale wdzięczna jest Bogu i biskupowi za proboszcza z doktoratem. Jedni liczą, że zabierze ich do Ojca Świętego (stary zabierał co najwyżej do Matki Boskiej Licheńskiej); drudzy, że podniesie prestiż parafii.

Decyzją o zagładzie gołębi zdobył poważanie, bo już nikomu dachówek nie paskudzą. I dzwonami na pilota też wiele zyskał, bo żadna parafia w dekanacie takich nie ma. Wygrywają melodie pieśni: rano Kiedy ranne wstają zorze, w południe Czarna Madonno, wieczorem Zapada zmrok. Ale proboszcz z Rzymu wsławił się w okolicy zupełnie czymś innym.

– Chciałbym dać parafii coś więcej niż to co w proboszczowskim pakiecie – mówi ksiądz Zygmunt. – Jeszcze w tym roku do kościoła dobuduję czytelnię. Widzę to tak: stoliki, na każdym lampka, w kącie barek z herbatą, na regałach Andersen, Konopnicka, Prus, Sienkiewicz, Reymont. Otwarte w niedzielę i święta po każdej mszy. W sobotę od wpół do dziesiątej do szesnastej. Najmłodszym będzie czytała katechetka. Z najstarszymi sam będę dyskutował, na przykład o cierpieniach Hioba.

Jak do tej pory proboszcz w swojej biblioteczce ma: Program duszpasterski na rok 2013/2014,Alfabet braci Kaczyńskich, Poradnik homiletyczny, Stanisław Wielgus – człowiek, który wystraszył „elity”, Obrączki. Opowieść o rodzinie Marii i Lecha Kaczyńskich, Świadectwo z dedykacją od kardynała Stanisława Dziwisza.

Sam ma ochotę napisać świadectwo.

A o czym?

Najpierw wyciąga koniak marki Courvoisier. Wie o nim wszystko. Pochodzi z destylarni założonej w XIX wieku przez Felixa Courvoisiera. Sukces zawdzięcza podwójnej destylacji, leżakowaniu w beczkach z francuskiego dębu. Dojrzewa dłużej niż trzy lata, dzięki czemu ma zaokrąglony smak.

O swoim dzieciństwie napisałby:

Rozpieszczany byłem przez rodziców i starsze rodzeństwo. Nie żebym krów nie pasał, przy świniobiciu jelit nie czyścił, tak zwyczajnie mnie rozpieszczali. No bo w żniwa tylko ja miałem herbatę z sokiem, tylko ja mogłem legnąć pod drzewem. Brali mnie do pszenicy i owsa. Nie brali do twardego żyta. Mówili, że powinienem oszczędzać dłonie. Nie wiem, może już wtedy przeczuwali, że będę księdzem?

Na pewno widzieli, jak odprawiam msze w pokoju gościnnym. Świadkiem niebieskim była Twoja Matka, o Panie, wisząca nad łóżkiem, taboret ołtarzem, prześcieradło ornatem – stare, po babci, taka łączność z pokoleniami. Na początek „W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego”, w środku kazanie – że trzeba być grzecznym i pomagać rodzicom w polu, na koniec Przeistoczenie – kromka chleba zamieniała się w Chrystusa. Później Go zjadałem. Nie gryzłem, żeby Mu bólu nie sprawiać.

O seminarium w mieście napisałby:

Na wsi widziałem co najwyżej rzędy jabłoni, a tu rzędy kamienic po jednej i drugiej stronie ulicy. Ludzie zadeptywali chodniki, tramwaje szlifowały szyny, z każdej strony waliło się na mnie miasto. Tęskniłem za wsią. Powtarzałem w myślach: „Wsi spokojna, wsi wesoła! Który głos twej chwale zdoła?”. I nieraz łezka mi się w oku zakręciła. Ale zaciskałem wargi i szedłem, bo chciałem być księdzem, łączyć niebo z ziemią, ludzi z aniołami. Tobie, Boże, oddawać całe stworzenie.

W seminarium było nas kilku na roku, na wszystkich latach czterdziestu, w pokojach mieszkaliśmy po dwóch. Ja z Krzyśkiem, synem handlarza końmi. Bogaty był. Dzielił się ze mną jedzeniem. W refektarzu były tylko chleb, ser żółty, dżem. Dzielił się ze mną też przypadłością. A było to tak: wieczorem w piątek piliśmy z Krzyśkiem wódkę, do późna, bo w sobotę nie mieliśmy porannych modlitw, obowiązkowego śniadania, wykładów ani widzeń z ojcem duchownym. Lato, lało się z nas. Przed snem skorzystaliśmy z umywalek, były w pokoju – nogi, pachy, twarz, zęby. Krzysiek skończył pierwszy. Kiedy płukałem zęby, stanął za mną i się przytulił – bardzo czule, nie tak jak przyjaciel czy brat. Nie protestowałem, nic nie mówiłem, on też nic nie mówił, tylko się przytulał. Podzieliliśmy się przypadłością.

Do święceń doszliśmy razem. Krzysiek zrobił karierę w Kościele, ale związał się z kobietą. Ponoć młodą, ładną i mądrą. Z kobietami jest tak: niewinny flircik, dziecko w drodze, ksiądz uziemiony. A Bóg, jak wołał, tak woła nadal. Modlę się za niego.O studiach doktoranckich w Niemczech napisałby:Po święceniach zostałem wikarym w miasteczku gminnym. Na rękach mnie nosili. Nieraz myślałem sobie: „Niech tak będzie w niebie”. Przyjąłbym takie niebo z humorami Solniczki – gospodyni, która smaku nie miała, i z kościelnym, co szczerze mnie nienawidził, bo przeciągałem niedzielne msze, przez co nie miał czasu zjeść śniadania. Przeciągałem, gdyż lubiłem na ogłoszeniach parafialnych zdać relację z tygodnia – kto umarł, kto się urodził, kto przyniósł sernik na plebanię. Sernik ważny, parafianie winni dbać o duszpasterzy.Chciałem być pasterzem – wyobrażałem sobie, że prowadzę owce, dzięki mnie mają wodę, soczystą trawę, przeganiam wilki. Ale przełożeni pozbawili mnie trzody, kiedy kazali jechać na studia do Niemiec. Zrobić miałem teologię pastoralną.

Za księdzem Franciszkiem Blachnickim powtórzę, że teologia pastoralna to pośrednictwo zbawcze Kościoła, które musi być sprawowane w tym celu i w taki sposób, by uobecniało udzielanie się Boga w Chrystusie przez Słowo i sakrament oraz warunkowało wolne przyjęcie tego udzielania się w Duchu Świętym przez wiarę i miłość dla wzrostu Kościoła.

Ludziom na ambonie tłumaczyłem, że teologia pastoralna to nic innego, jak działalność pasterska Kościoła.

O pracy naukowej w Rzymie napisałby:

Po studiach zostałem skierowany na rzymską uczelnię, gdzie miałem wykładać. Zaproponowano mi pokój w jednym z domów mojego zgromadzenia, niedaleko Watykanu. Mieszkali tam głównie starzy ojcowie. Kiedy przyjechałem, pili kawę w salonie. Przywitali mnie chórem: „Ale ciasteczko!”.

Dostałem duży pokój z łazienką na poddaszu. Okno w ścianie wychodziło na ogród, okno w dachu na niebo, a jego framugi układały się w krzyż. Więc kiedy zasypiałem, widziałem krzyż, kiedy się budziłem, widziałem krzyż, kiedy drzemałem po obiedzie, widziałem krzyż. Panie, nawet w pościeli kazałeś mi myśleć o krzyżu.

Ten mój ulubiony ma wyrzeźbiony kaloryfer i gęsty włos poniżej pępka. Ale parły na mnie głównie niechciane krzyże. W deszczowe noce o dwudziestej trzeciej, w księżycowe o pierwszej, bo nie mogły zasnąć. Chude, grube, łyse, ładniejsze, brzydsze. Wszystkie cuchnęły apteką. Dopiero Francesco – złota rączka zgromadzenia – temu zaradził, dorabiając mi klucz. Wreszcie w każdą pogodę mogłem spokojnie zasnąć przed dwudziestą trzecią.

Wykłady miałem w poniedziałki, środy i piątki. W pozostałe dni mogłem przesiadywać w barze na Zatybrzu. Po tygodniu barman Massimo nie pytał, co podać. Po dwóch nie pytał, tylko brał na zaplecze. On był krzyżem ulubionym. Żona go nie chciała, bo Massimo wolał Carlosa, a Carlos Johna – Irlandczyka, z którym Carlos gdzieś wyjechał, chyba do Barcelony.

Jako kapłan chciałem, aby Massimo zapamiętał coś więcej niż nasze cielesne zespolenie, dlatego sporo rozmawialiśmy. Wierzyłem, że każda rozmowa przybliża go do Ciebie, o Panie. Ale cóż z tego, skoro każda rozmowa kończyła się naszym zespoleniem. Taka syzyfowa praca. W tej historii ptaszysko nie pożerało wątroby, tylko serce. Moje odrastało po każdej spowiedzi świętej, jego po rozmowach ze mną. Ale tylko na chwilę. Uzależniliśmy się od siebie jak pogrzebowe dzwony.

Tęsknię za nim. Przyjechał raz do Polski. Mieszkał w hotelu Marriott, w apartamencie z widokiem na Pałac Kultury. Tłumaczyłem mu, że to dar zaprzyjaźnionego narodu, takie nasze architektoniczne zespolenie.

Raz zgubiłem klucz do pokoju w barze na Zatybrzu. Znowu krzyże mnie przygniatały, coraz boleśniej – parły już przed dwudziestą drugą, nawet między jutrznią a kompletą. Drzwi się otwierały, kołdra podnosiła, do pleców się przytulały.

Wróciłem do Polski.

O polskim Kościele napisałby:

Zastanawiam się, bo chcą mnie zrobić kimś ważnym w Kościele. Nie wiem, czy przyjmę propozycję. Wiem, jak powinien wyglądać Kościół. Powinien być jednością i prawdą, jak prawda o tym, że Abraham był ojcem Izaaka; Izaak ojcem Jakuba; Jakub ojcem Judy i jego braci; Juda zaś był ojcem Faresa i Zary, których matką była Tamar.

A teraz mamy pokolenia dziwne, jakby nie-Chrystusowe. Za Kazimierzem Nyczem jest Józef Kowalczyk, za Kowalczykiem Wiktor Skworc, za Skworcem Tadeusz Pieronek, za Pieronkiem Józef Guzdek, za Guzdkiem Piotr Libera, za Liberą Ludwik Wiśniewski, za Wiśniewskim Adam Boniecki, za Bonieckim Kazimierz Sowa, a ich matką zguba.

Mamy też pokolenia Chrystusowe. Za ojcem Tadeuszem Rydzykiem jest Pacyfik Dydycz, za Dydyczem Zenon Grocholewski, za Grocholewskim Ignacy Dec, za Decem Adam Lepa, za Lepą Józef Michalik, za Michalikiem Wacław Depo, za Depo Kazimierz Ryczan, za Ryczanem Mieczysław Mokrzycki, za Mokrzyckim Józef Zawitkowski, za Zawitkowskim Sławoj Leszek Głódź, za Głodziem Ireneusz Pękalski, co jest biskupem w Łodzi, za Pękalskim Wiesław Mering, co jest biskupem we Włocławku, a ich matką Maryja.

O państwie polskim napisałby:Sprawy najwyższej rangi nie zostały wyjaśnione, na przykład taki zamach na samolot prezydencki w Smoleńsku. Słuchałem w Radiu Maryja pana Stanisława Krajskiego, wykładowcy w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu. Przekonywał, że za zamachem stoi polska loża masońska. Ta sama loża stoi za rozbiciem polskiego Kościoła, między innymi szkaluje ona autorytet biskupów. Wrogowie Owczarni powtarzają: Uderz w pasterza, a owce same się rozproszą.W ojczyźnie kuleją kwestie fundamentalne. Powiedziałem w niedzielę z ambony, że prawdziwi katolicy nie mogą głosować na tych, którzy chcą zniszczyć rodzinę poprzez wprowadzenie związków partnerskich, zwłaszcza jednopłciowych. Od zawsze w rodzinach rodziły się dzieci, a potem te dzieci dorastały, znajdywały sobie mężów albo żony, zakładały swoje rodziny i znów rodziły się następne dzieci. O homoseksualizmie nikt nie mówił. Przy okazji stanąłem w obronie poseł Krystyny Pawłowicz, która nazwała związki homoseksualne jałowymi i nieużytecznymi dla państwa. Wytłumaczyłem mojej trzódce, co znaczy „jałowy” i „nieużyteczny”:Jałowy – brak drobnoustrojów.

Nieużyteczny – zbyteczny, nikomu niepotrzebny.

Te dwa pojęcia mogą tworzyć nową definicję homoseksualizmu.

Język mi się rozplątał i powiedziałem jeszcze, że taki poseł Grodzki, co każe zwracać się do siebieper Grodzka, powinien zostać w Bangkoku – tam, gdzie zostawił przyrodzenie. Przynosi wstyd dla Polski; pierwszy transseksualny poseł w Europie. W naszym kraju nie ma tradycji transseksualnych ani gejowskich, ani lesbijskich, tylko narodowokatolickie. Zapytałem z ambony, dlaczego wielowiekową tradycję liberalny rząd chce zastąpić eksperymentem nowoczesności. Proste. To próba odebrania dusz Kościołowi, a co za tym idzie, Najwyższemu. Widziałem na Zachodzie, co takie eksperymenty robią z ludźmi. Tam mężczyźni zostawiają żony i wiążą się z mężami innych żon. Dzieci patrzą, jak tata mizdrzy się do „wujka”, zamiast przytulać się do mamy.

Kto ma problem z seksualnością, niech weźmie krzyż na ramiona. Ale niech nie idzie głównymi ulicami, tylko zamknie się w swoim pokoju.

O pewnej nocy napisałby:

Dopadła mnie przypadłość w sypialni, było koło pierwszej. Najpierw napisałem SMS-a o treści „Chciałbym ” i wysłałem mojemu gościowi, który spał za ścianą, w pokoju gościnnym. Przyzwoliłem sobie na tego SMS-a. A może nie było w tym dobrowolności? Może Courvoisier zbałamucił mój rozum i moją duszę?

Napisałem jeszcze „Zbliżenia ” i wysłałem.

Wolną ręką wystukałem „Seksualnego…” i też wysyłałem.

Chwilę później było „Mam twardego i masuję go”.

Przypadłość odeszła ode mnie po jego SMS-ie: „Dobrej nocy życzę!”.

Courvoisie go nie zbałamucił.

***

Rano ksiądz Zygmunt poszedł odprawić mszę.

W salonie zostawił włączone radio. Akurat ojciec Tadeusz Rydzyk nawoływał do wspierania Radia Maryja, Telewizji Trwam, Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej, bo to dzieła polskie i katolickie.

Spiker radiowy wołał, aby nie dzwonić z pretensjami, że jest problem z odbiorem, bo za zły odbiór nie odpowiada „Maryja”.

Później kawa, autobus do Warszawy. A po mszy ksiądz Zygmunt wysłał jeszcze jednego SMS-a: „Dziękuję za spotkanie. Zachowuję nadzieję na następne. Szczęść Boże”.

Tym razem nie odpisałem.

Zobacz także

TOK FM

Dodaj komentarz